niedziela, 27 marca 2016

Żelazne prawo oligarchii

Od wielu lat obserwować można pogłębiający się proces marginalizacji Rady Miejskiej w Chojnicach, która staje się miejscem pozorowanej debaty i objawem fasadowości lokalnej demokracji. Dzieje się tak dlatego, że ośrodek władzy przesunął się z ratusza w kierunku bliżej dotąd nieustalonym. Na pewno natomiast moce decyzyjne skupia w swoim ręku Arseniusz Finster i zasadnym jest jedynie pytać, czy jest to pełna moc decyzyjna i niezależna czyniąca zeń swego rodzaju suwerena lokalnych stosunków politycznych i społecznych, czy jest to zaledwie "figura" w rękach turbokapitalistycznej machiny naszych czasów.


"Polityków i pieluchy powinniśmy często zmieniać z tego samego powodu". 


Konkretne dane zmuszają do podbudowania takiej refleksji, faktami trudnymi do pominięcia. Jeśli zdamy sobie sprawę, że władza jest w rękach 16 radnych i burmistrza z tego samego komitetu, a tych radnych wybrało ok. 3500 wyborców w Chojnicach, co stanowi nieco ponad 10% uprawnionych do głosowania, jeśli zrozumiemy, że na komitet Finstera oddano ok. 35% głosów, a ma on ok. 80% miejsc w Radzie Miejskiej, to zdrowy rozsądek nam podpowie, że coś jest nie tak, jak być powinno. I to jest prawidłowy wniosek. Ponawiające się pytanie o to, kto w takim układzie rzeczywiście dzierży władzę w Chojnicach w sposób poza instytucjonalny nie doprowadzi nas do żadnej teorii spiskowej, a po prostu do kolejnych faktów i poznamy je takimi, jakimi one się nam jawią. Otóż wygląda na to, że w Chojnicach, być może jak i w innych samorządach w Polsce, działa żelazne prawo oligarchii, które mówi, że niezależne od założonej formy rządów zawsze po jakimś czasie przekształcają się one w oligarchię, czyli rządy niewielu nad wieloma, co tylko potęgują Jednomandatowe Okręgi Wyborcze w Chojnicach. 

Realna władza skupia się w grupie kilkudziesięciu ludzi w Chojnicach. Ich zaplecze to siłowniki Finstera, sieć synekur politycznych, spółki miejskie i ich pracownicy, pracownicy administracji samorządowej i innych urzędów publicznych, itd. To są właśnie Ci ludzie - te 3500 głosów, które utrzymują ekipę Finstera przy władzy. Niestety pozostałe ok. 30 tysięcy uprawnionych chojniczan nie ma możliwości artykulacji swoich postaw i aspiracji, bo ich głos będzie przez chojnicką oligarchię tłumiony na różne sposoby z represjami włącznie. Zresztą niedługo przekonacie się, że w Chojnicach uruchomiono machinę procesów politycznych wymierzonych w opozycję polityczną, która zagraża tej wąskiej grupie, która jest przy władzy lokalnej, bo pobudza w lokalnej społeczności świadomość rzeczywistych stosunków gospodarczych, społecznych i politycznych w mieście i powiecie. Najciekawsze wydarzenia związane z walką finsteryzmu o "życie" dopiero przed nami, ale zmiany sa już nieuniknione. Alea iacta est!

Potrzebujemy realnej zmiany w rządzeniu, zarządzaniu i sposobie myślenia. W innym przypadku negatywne zjawiska będą się w Chojnicach pogłębiać. Wiemy z badań, które wykonałem, że tylko mniejszość chojniczan wyraża zaufanie do Arseniusza Finstera, dlatego wystarczy tej większości oddać swój głos przy urnach.