sobota, 4 października 2014

Tyrania rzeczywistości

Z konwencji Pana burmistrza Arseniusza Finstera, z konwencji wyborczej, najbardziej w pamięć zapadły mi słowa o tym, że te wszystkie czynniki społeczne, te kwestie społeczne podnoszone przez opozycję to może i jakoś tam są ważne, ale nie tak ważne jak konkrety.

To jest właśnie obraz postrzegania świata przez "drużynę Finstera". Obraz, który mi nie odpowiada. Bo jeśli ktoś nie zważa na sprawy społeczne, na kwestie nierówności, bezrobocia, na kwestie braku zaangażowania ludzi w sprawy publiczne (a jak wynika z badań w Chojnicach jest z tym największy problem w województwie), to w jaki sposób mamy budować wspólnotę lokalną? 

Kto będzie szczęśliwy z kolejnej ulicy czy chodnika, jeśli musimy patrzeć na siebie spod byka, bo jedni - ci z ekipy Finstera pewni są jutra i pełne garnka, a Ci którzy nie czują się dobrze w sferze myśli naszego włodarza, w świecie który wykreował muszą drżeć o swoją nie tylko przyszłość, ale o swoje jutro. Czy Finsterowcom jest naprawdę tak dobrze w świecie w którym żyją z Arseniuszem Finsterem? Czy dobrze się zarabia 200 tysięcy rocznie z publicznych pieniędzy nie dokonując niczego szczególnego dla tej społeczności? Czy dobrze się wtedy zajada owocami morza na wczasach?Czy miło wtedy patrzeć na kolegów z ław szkolnych (jeśli w ogóle żyją, i nie pracują akurat za granicą), którzy martwią się o to w co ubiorą i za co nakarmią swoje dzieci? Czy to jest właśnie drużyna Finstera? Ta klasa próżniacza?

Arseniusz Finster przyznał podczas konferencji, być może nieświadomie to uczynił, bo zaprzeczył temu co przez lata powtarzał, a powiedział jak bardzo ważna jest kwestia mikroekonomii, jak baradzo istotne są działania samorządowców dla powodzenia całej wspólnoty. Dlaczego więc po 16 latach rządów jesteśmy w miejscu w którym w Chojnicach ludzie boją się Arseniusza Finstera? Dlaczego znaleźliśmy się w rzeczywistości synekur, układów? Czy my chojniczanie naprawdę chcemy dalej karmić niezdrowy system? 

W szkołach nie ma pieniędzy na tablicę czy projektor, ale buduje się galerię jednemu artyście. Zaznaczam jednemu, bo nic nie miałbym przeciwko, aby tę przestrzeń wykorzystać dla sztuki - dla chojniczan. Przecież fotografią, malarstwem zajmuje się duża liczba ludzi w Chojnicach. Czy to nie byłaby doskonała przestrzeń prezentacji ich prac, czy czasami nie byłoby to podstawą do wykreowania przestrzeni kulturowo owocującej czymś naprawdę "chojnickim" w pozytywnym sensie tego słowa.

Niestety, ale wracamy do tematu kultury politycznej. Można się z tej sprawy śmiać, jako ze zbyt ogólnej, społecznej - jakby powiedział Finster - mało ważnej. 

Moja hipoteza jest taka, w Chojnicach nie ma wolności, ani słowa, ani przedsiębiorczości, ani też działalności w sferze społecznej. W każdej z tych sfer działaność wolna i niezależna grozi atakiem ze strony władzy. Ciężko mówić o tym, że ktoś ma czy też nie ma mandatu do sprawowania władzy, bo w tym zakresie raczej zawsze znajdzie się jakiś "trup" w szafie każdej opcji politycznej. Ważne jest jednak pytanie o cel posiadania władzy o kierunki. 

Wydaje mi się, że w Chojnicach brakuje szczerości w sferze publicznej. Część ludzi żyje w nędzy, część w strachu o stratę tego co posiadają, a część w nadziei, że sprzedając się rozwiną siebie i utrzymają rodzinę. Żałosnym przykładem takiego działania było wystąpienie burmistrza Zielińskiego, na którego licu widać chociaż było zażenowanie i niemoc, natomiast u burmistrza Finstera niestety już tego nie widać. Arseniusz Finster kłamie i wierzy w te kłamstwa, potem jeszcze wymaga aby mu przytakiwać. 

Zróbmy coś z tymi Chojnicami takiego, co odbuduje między nami relacje społeczne, co spowoduje, że staniemy się realną wspólnotą ludzi równych i wrażliwych na swój los wzajemnie. Konkrety o których mówił burmistrz Finster, niestety tylko w bardzo ograniczonym umyśle mogą się ograniczać w sferze miasta- więc w sferze społecznej do technokratycznych wyznaczników uprawniających do korzystania z funduszy unijnych na inwestycje "twarde". Nie zmienimy Chojnic okradając mieszkańców w świetle prawa i o tym warto pamiętać!

Pełnienie obowiązków publicznych nie polega na podbijaniu swych notowań przy każdym przecięciu wstęgi na mniej czy bardziej potrzebnej inwestycji. Jest to służba, która wymaga czasami kroku wstecz i uznania swojej przegranej, swojego błędu. Tak robią mądrzy ludzie. Przyznają się do błędów, wyciągają wnioski. Potrafią też w odpowiednim momencie odejść. Na żadnym stanowisku i w żadnej roli nie jesteśmy wiecznie najlepsi i niezastąpieni. Finsterowcy tego nie rozumieją, działając już od lat na szkodę społeczności miejskiej. O której niestety też wyrażają się bardzo niepochlebnie. Ale oszczędzę tego wstydu, nie będę przypominał po raz setny...

16 listopada wybory, opozycja pokaże konkrety w kampanii, ale nie zapomni o człowieku, bo człowiek jest najważniejszy! Jeśli zmniejszymy nierówności społeczne, jeśli dołożymy starań aby każdy w mieście miał oparcie w administracji samorządowej, kiedy wskażemy drogi do zrównoważonego rozwoju i kiedy wyjdziemy z neoliberalnej optyki to jest szansa, że poziom zadowolenia w mieszkańcach wzrośnie. Drogi, chodniki, kanalizacje - tak! Ale to nie wszystko. W systemie feudalnym (ani dyktacie) nikt nie posiadałby własnego samochodu, nie wspominając o domu. Jakość systemu społecznego ma ogromne znaczenie.Dlaczego to Anglia była najszybciej rozwijającym się państwem świata? Dlaczego nadal należy do czołówki? Bo zakres swobód jest tam potężny. Czas przewietrzyć ten zatęchły klimat! Chyba, że dalej będziecie chcieli się godzić na sprzedawanie samych siebie, na godzienie się na mniejsze i większe niegodziwości, na obserwowanie biednych sąsiadów i ogólnie postepującą degrengoladę okraszoną nową wstążką i krawężnikiem.