niedziela, 29 grudnia 2013

Prekariat - towar ludzki do nabycia

Brytyjski profesor, ekonomista, Guy Standing zaproponował wprowadzenie do nauk społecznych i chyba szerokiego użycia w polityce nowe pojęcie, dobrze je sobie zapamiętajcie: PREKARIAT. Więcej o nim w książce: The Precariat: The New Dangerous Class (Londyn, New York 2012).

Wszyscy wiemy czym był marksowski proletariat, oznaczał przede wszystkim klasę robotników w epoce rozwijającego się industrializmu i rodzącej się globalizacji. 

Prekariat natomiast jest zbitką słów, neologizmem. Z łac. prekarium to forma udzielania w użytkowanie ziemi, czy innej rzeczy, która na każde wezwanie musiała zostać zwrócona właścicielowi. Pojęcie proletariatu już znamy, tak też przez połączenie słów prekarium i proletariat powstał neologizm prekariat!

O czym jest teoria Guy'a Standinga?

Przede wszystkim jest o klasie społecznej, tak - klasie społecznej dobrze czytacie. Klasą tą jest prekariat, a osoby doń przynależące, charakteryzują się cechami o których poniżej.

Brytyjski Profesor wyróżnia siedem klas współczesnego społeczeństwa globalnego:
- elity - składające się z absurdalnie bogatych ludzi
- salatariat - grupa dobrze opłacanych ludzi, którzy są pewni swego jutra w oparciu o doskonałe kontrakty i bardzo wysokie zarobki, niektórzy z nich trafiają do elity, inni zadowalają się swoim bezpiecznym miejscem w drabinie społecznej. Zaliczyć tutaj możemy członków zarządów wielkich koncernów, osoby korzystające z benefitów jakie płyną z pracy w korporacjach, udziałów w akcjach frmy itd. Zaliczyc też można do tej grupy urzędników publicznych wysokiego szczebla.
-  profesjonaliści - technicy - osoby o umięjętnościach poszukiwanych przede wszystkim na rynku wysokich technologii, ludzie ottrzymujący niebotycznie wysokie kontrakty w zamian za techniczne umiejętności. Są to ludzie gotowi do życia nomadycznego i przejawiają wielkie ambicje materialne.
- klasa pracująca - ludzie będący realnym odpowiednikiem dawnych robotników. Siła mięśni zarabiają na bieżące życie.
- pod tymi czterema grupami, żyje prekariat, na którego obrzeżach żyją bezrobotni i ludzie ogólnie zagubieni w systemie. 

Prekariat to przede wszystkim ludzie żyjący bez pewności jutra, bez zapewnienia, że jutro mają pracę, którą wykonują dziś. To ludzie, którzy często pomimo dobrego wykształcenia, godzą się na wykonywanie prac na podstawie "umów śmieciowych", po prostu z chęci zarobienia chociaż na przysłowiowy chleb. Termin prekariat we Włoszech został użyty na oznaczenie grupy osób wykonujących podstawowe zajęcia za najniższym wynagrodzeniem, pomimo posiadani wyższych kompetencji. W Japonii prekariat przyjął się na oznaczenie "biednych pracujących", dla których życie "prekarialne" jest codziennością. Szczytem ekonomiczno - zawodowym jaki osiągają prekariusze są zwyczajne zajęcia za najniższą płacą, nierzadko są to prace fizyczne. Prekariusze nie mają poczucia bezpieczeństwa pracy, ponieważ umowy, które się im przedkłada nie gwarantują im zatrudnienia w jakiejś dalszej przyszłości. Nie gwarantują im też żadnej drogi rozwoju, a jedynie stagnację w zakresie codziennie wykonywanych obowiązków. Prekariusz żyją często w stanie permantnej frustracji i depresji związanej z brakiem relacji pomiędzy zarobkami jakie osiągają, pozycją społeczną, a wykształceniem, umiejętnościami i kwalifikacjami jakie posiadają. W zglobalizowanym świecie jest to ciągle rosnąca rzesza ludzi. 

Klasa prekariuszy składa się z ludzi którzy w kontekście pojęcia pracy i statusu społecznego oraz bezpieczeństwa nie mają:

- stałej i pełnej umowy o pracę na czas nieokreślony gwarantującej im bezpieczeństwo materialne, społeczne i psychiczne;
- ochrony na wypadek natychmiastowej wieści o zwoleniu z pracy, na podstawie arbitralnych rozstrzygnięć pracodawców często powołujących się na "niedopłenienie obowiązków";
- szans na rozwój kariery zawodowej, wyższe zarobki, dokształcanie w trakcie "bycia w pracy";
- zabezpieczenia miejsca pracy, określonych godzin pracy i godziwych warunków, dodatkowej zapłaty za pracę w godzinach nocnych;
- zabezpieczenia płacy poprzez wiedzę o wartości wynagrodzenia jakiego mogą co miesiąc "na pewno" oczekiwać;
- szansy na reprezentację swoich interesów w grupie z powodu obostrzeń narzucanych przez pracodawców oraz prawo, które uniemożliwiają wolne stowarzyszanie się w związki zawodowe dla ochrony praw pracowniczych. Nie mają tez prawa do strajku;
- bez szans na umowy długoterminowe czy na czas nieokreślony.

Poza problemem jaki prekariusze mają z dochodami rozumianymi jako wartość pieniężna będąca wynagrodzeniem za ich pracę, są też często w warunkach swej pracy odcięci od tak zwanego kapitału społecznego, nie mają żadnej możliwości partycypacji w życiu społecznym. Często też są pozbawieni wsparcia w rodzienie, czy też w środowisku w którym znaleźli się przez wzgląd na wykonywaną doraźnie pracę. Prekariat jest też często w gorszej pozycji, aniżeli grupy ludzie nie posiadających wykszałcenia, ale stałą pracę związaną z miejscem, w którym mają cały wachlarz zabiezpieczeń społecznych swego bytu i gdzie są częścią większej wspólnoty. 

U członków prekariatu rośnie poczucie wyalienowania i braku solidarności z jakąkolwiek grupą społeczną, co jeszcze bardziej naraża członków prekariatu na działania rynku w dobie globalizacji. O ile nie wszystkim mobilność i nomadyczny styl życia musi przeszkadzać, o tyle nadal większość z ludzi preferuje życie w rodzinie przy minimalnym poczuciu bezpieczeństwa jakie dają mniejsze i większe wspólnoty do których się przynależy.

Guy Standing dla podsumowania zjawiska jakim jest prekariat używa sformułowania komodyfikacja (od ang. commodification), czyli można powiedzieć "utowarowaniem" wszystkich rzeczy, ludzi, usług, itd. Wszystko więc stało się towarem, a w tym ujęciu własnie prekariat jest towarem - który w dowolnym momencie bez obostrzeń dysponenci kapitału nabywają i sprzedają jak rzeczy.W ten sposób liberalizacji rynków pracy w czasie globalizacja doprowadziła do całkowitego uprzedmiotowienia jednostki ludzkiej w warunkach kapitalizmu. 

Profesor Standing w swych pismach ostrzega przed tym do czego może prowadzić powiększająca się rzesza prekariuszy, otóż są oni podatni na wszelkie hasła populistyczne - dające wizję łatwych rozwiązań przy pomocy "szybkich cięć, ruchów". Stają się rosnącym elektoratem grup radykalnych, jeśli politycy nie podejmą kroków zaradczych, świat może czekać poważny przewrót, którego można uniknąć na drodze ewolucji systemu.

Jakie jest na to rozwiązanie? Ponieważ prekariat wyrósł z ekonomicznej nierówności, i na niej też zbudowany jest strach prekariatu, to profesor Standing proponuje aby każdy otrzymywał co miesiąc skromne i godne wynagrodzenie niezależnie od tego, czy jest zatrudniony czy nie. Co wydać się może zaskakujące taki projekt polityczny został wdrożony w Brazyli, gdzie około 50 milionów osób żyje już z takich pensji, które jednak nie są tym o czym możemy myśleć  - czyli zasiłkiem. Nie, jest to wynagrodzenie na tyle godne, że pozwala żyć i przeżyć, a jednoczenie nie popadać...w prekariat.

Warto też zauważyć, że prekariat "wytwarza się" w wyniku globalnych zmian strukturalnych jakie powstają w warunkach kapitalizmu globalnego i nie ma nic wspólnego z takimi pojęciami jak "lenistwo", "nieróbstwo" i innymi stereotypowymi określeniami na osoby, którym się ekonomicznie nie powiodło. 

Z pewnością jestem zwolennikiem poglądów prof. Standinga. Koncepcja "welfare state" w dużej mierze zawiodła, bo była to koncepcja pewnej jałmużny dla bezrobotnych od wielkich kapitalistów, tutaj chodzi o zmiany natury strukturalnej, której nie zaburzą pojęcia własności a przybliżą społeczeństwo do pojęcia solidarności społecznej. Nawet nie jestem pewien czy taką postawę można jeszcze nazwać socjalizmem...Dla wielu będzie to utopia, ale czy kiedyś utopią nie był liberalizm?

Kiedyś na blogu umieściłem taki wpis: 30 - latkowie stracone pokolenie (http://polityka-chojnice.blogspot.com/2013/08/30-latkowkie-pokolenie-stracone.html), zdaje się, że odczucia moje i moich rówieśników Guy Standing ubrał w odpowiedni aparat teoretyczny i pojęciowy.

Społeczność prekariuszy na facebook'u: https://www.facebook.com/prekariat .

sobota, 28 grudnia 2013

Magia cezur

Pamiętamy podekscytowanie magiczną datą 2000 roku. Komputery miały przestać działać, a systemowi groziło, że legnie w gruzach. Co więcej była to data, która miała wyznaczać koniec świata, i wiele sekt na tym strachu zbudowało swoje wspólnoty.

Ludzkość i każdy z osobna w tym zbiorze, oczekuje przełomów, wyczekuje lepszego, doskonalszego jutra, pospolicie nazywanego "nowym rozdaniem" - często wiązanego z przłomowymi datami w dziejach świata czy życiem świata przyrody (wiosna, lato). Dzięki siłom natury, rzeczywiście mamy do czynienia z czymś co można nazwać cyklicznością, która weszła do wszystkich znanych nam kultur ludzkich. 

Jest w tym zjawisku - cykliczności - wpisany tragizm człowieka skazanego de facto na powtarzalność. Jednak każdego nowego "przełomu", każdego Sylwestra oczekują ludzie w jakimś stanie podniecenia, jakby rzeczywiście miało nadejść nowe, lepsze jutro. Towarzyszy temu bogata symbolika i repertuar zachowań społecznych - fajerwerki, tańce i hulańce. Korki od szampana, rozbite szkło i co tam też w innych kulturach by nie wymyślono. 

Waga cezur została też w kulturze ugrunotwana poprzez mity i architekturę - łuki triumfalne, bramy, itd. Które mają nadawać powagę "przejścia" od - do. W czasach wielkich przełomów, związanych z konkretnymi datami rzeczywiście następowały zmiany o wadze cywilizacyjnej, wymienić można chociażby rok 1789 - rok Rewolucji Francuskiej,rok 1939 - czyli rok wybuchu II wojny światowej i tak dalej...W aspekcie indywidualnym z pewnością każdy z nas też jest w stanie wskazać kilka przełomowych dat w swoim życiu. Czemu tak naprawdę służą cezury, których znaczenie jest utrwalone i uwarunkowane kulturowo? W przeszłości przecież, o czym warto pamiętać nawet na Zachodzie "nowy rok" rozpoczynał się w różnych datach, było i tak za czasów rzymskich, że 1 marca. 

Jakby więc nie było, z pewnością cezury są podstawą dla podejmowania poważnych postanowień, tak zwanych progowych. Są dla ludzi próbą nawołania siebie do poprawy zachowań, rozwoju, przemiany. Ale czy musimy je warunkować tak wielką odległością czasu jak kilkaset dni? Czy nie byłoby łatwiej wyjść poza kulturowy narzut i zrozumieć, że żyje się każdego dnia "od nowa". 

Dlatego też, wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom mojego bloga życzę, aby każdego dnia był dla nich Nowy Rok, abyśmy mieli w sobie tyle sił i chęci aby nawoływać samych siebie i nawzajem do zmian na lepsze każdego dnia, a nie tylko raz w roku. Uciekajmy od status quo, od stagnacji i braku zmian, dążmy w tym dynamicznym świecie do pojmowania siebie i świata jako ciągłej przemiany,której naprawdę warto sprostać, rozumiejąc jednocześnie, że kultura właśnie tak jest skonstruowana aby świat reprodukować, powielając też stosunki władzy i to co nami zarządza i nas zniewala, dlatego też świętujmy przemianę każdego dnia :) Nadajmy sobie prawo do indywidualnej wolności. Nie dajmy się zwieść kulturze, my - ludzie - mamy szansę na "lepsze" każdego dnia. 

W tym pozytywistycznym duchu - życzę dość tradycyjnie i konwencjonalnie - Szczęśliwego Nowego Roku, każdego nowego dnia!

wtorek, 24 grudnia 2013

Merry Xmas Everyone

Wychodząc z założeń konstruktywistycznych ciężko pogodzić się z istotą zbiorowego zachwytu narzutem kulturowym jakim są Święta. Jednak, jest to element naszej cywilizacji (bo w warunkach kapitalizmu już nie tylko kultury), którego nie można tak po prostu zapomnieć i zanegować. Dlatego życzę wszystkim, aby w miarę upływu czasu pojęli, że Święta to element władania człowiekiem w dużej mierze po to, aby go subordynować i wpisać w cykliczność dziejów w podporządkowaniu strachem przed "życiem po śmierci". Życzę wszystkim każdego dnia, czy to we wtorek, czy w sobotę czy w poniedziałek - Wesołego Święta! Niech każdy dzień będzie dla nas, ludzi, Świętem Wolności i Festiwalem wzajemnej miłości i poszanowania godności drugiego człowieka z daleka od struktur i mechanizmów władzy. 

MERRY XMAS EVERYONE AND EVERYDAY!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

"Polityka" o Chojnicach

W magazynie "Polityka" w numerze 46, 13.11 - 19.11.2013 ukazał się artykuł w którym autor charakteryzuje specyfikę przemian przestrzeni publicznej w Polsce na przykładzie tak zwanych rewitalizacji stref śródmiejskich, a konkretnie rynków i ryneczków polskich miast i miasteczek. 

Nie omieszkał autor, wspomnieć i o Chojnicach, co dla wielu pewnie będzie szokiem. Przytoczę cytat:

"Mistrzostwo nieudolności w postarzaniu modernizmu osiągnięto na rynku w Chojnicach.To już nawet nie pastisz to groteska". 

Wiadomo ktoś na tej niemieckiej kostce zarobił. Podobno jakiś poseł doktor. Takie opinie jak powyższa są kolejnym przykładem na to, że wielu z nas w Chojnicach dało sobie narzucić narrację włodarza i jego pochlebców, którzy wychwalali renowację strefy śródmiejskiej. To nic, że zniknęła kostka brukowa sprzed wieków, to nic, że przy rynku stoi jakaś buda handlowa, która teraz ma fasadę niczym grecki Akropol. Przecież mamy wierzyć i głosić słowa prawdy: Chojnice są piękne! Jednak to jest zaklęcie w które nikt już nie uwierzy. Chojnice są źle zarządzane, paskudnie zagospodarowane, a do tego kurtynę milczenia spuszcza się na pewne obiekty będące kiedyś własnością miasta oraz na stan tych obiektów. One po prostu wyparowały!O tych budynkach i przestrzeniach nie wolno mówić. W tym poście palcem wskazywał nie będę, ale warto z najnowszych przykładów sięgnąć po ten o którym napisał na swoim blogu Radek Sawicki.

Wracając do "Polityki". Ciężko, mi przynajmniej, nie zgodzić się ze słowami autora artykułu. To co powszechnie uchodzi za piękne, to częstokroć pastisz i groteska. Najgorsze jest to, że z tego co zauważyłem na Pomorzu, podobne koncepcje rewitalizacji przyjęły miasta takie jak Człuchów, Tuchola, Bytów, Kościerzyna. W ten sposób uniformizują się w tandecie, odmawiając sobie prawa do swoistości i specyfiki, stając się kalką chojnickiego kiczu, a może i gospodarczego zysku w kiesach nielicznych osób.

Skany z "Polityki" znajdują się poniżej. 





piątek, 20 grudnia 2013

66% przeciwko Finsterowi

Tego się pewnie nikt nie spodziewał! Arseniusz Finster dostał żółtą kartkę od chojniczan. W plebiscycie "Gazety Pomorskiej" pod tytułem "Oceń władzę" aż 66% osób biorących udział w plebiscycie było przeciwko burmistrzowi Arseniuszowi Finsterowi. 

Lepszego prezentu na Święta nie mogłem sobie wymarzyć. Nadchodzi czas politycznej klęski Arseniusz Finstera. Finał kariery politycznej już za rok. W 2014 roku pożegnamy Arseniusza Finstera burmistrza Chojnic, w sensie politycznym oczywiście.  

Wreszcie dotarło do chojniczan, że są oszukiwani, manipulowani, okłamywani. Nasze miasto staje się coraz biedniejsze, a skala migracji przybiera na sile. To rzeczywiście nie może się nikomu podobać. Gospodarczo i politycznie miasto Chojnice zostało zdegradowane do III ligi i dziś prezentuje taki sam status społeczno - ekonomiczny, a i polityczny, jak miasta na wschodniej ścianie Polski.

Dlatego już dziś zachęcam do głosowania na kandydata PChS Mariusza Brunkę. 

Finster dostał pod choinkę rózgę, ale na poprawę bym nie liczył. Będzie jeszcze gorzej...politycznie Finster idzie na dno.

Dzisiejsza (20.12.2013) "Gazeta Pomorska".

środa, 11 grudnia 2013

I Konferencja Antykorupcyjna

Zapraszam Państwa na I Konferencję Antykorupcyjną, która odbędzie się w najbliższą sobotę w Sopocie.


Program konferencji

12:00   otwarcie konferencji  | wykład wprowadzający prof Antoniego Kamińskiego,
12:30   dyskusja  | "Korupcja jako wynik sposobu przeprowadzenia transformacji"  
przerwa kawowa
15:00   dyskusja  | "Walka z korupcją jako jedno z najważniejszych wyzwań przed jakim stoimy" 
18.00   zakończenie konferencji,

w dyskusjach udział wezmą :
prof. Antoni Kamiński, prezes zarządu Transparency International Poland w latach 1999-2001
Bogdan Święczkowski, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego  w latach 2006–2007
Ernest Bejda, Zastępca Szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego w latach 2006 - 2009
publicyści  | Cezary Gmyz i Marek Król
dyskusję prowadzi Michał Stróżyk

14 grudnia, sobota, godz. 12:00   Sopot, Siedziba SKOK, ul. Władysława IV 22, Aula Główna

WSTĘP WOLNY


wtorek, 10 grudnia 2013

Ocalić Stare Miasto

Kiedy wiadomo było,że ma powstać galeria handlowa "Brama Pomorza" burmistrz zaczął wykonywać nerwowe ruchy, łącznie z popadnięciem w konflikt z wójtem wiejskiej gminy Chojnice. Pieniądze, jak zawsze obok kobiet, stanęły pomiędzy dwoma "przyjacielami". 

Dziś miasto ma poważny problem, a władze reagują po czasie. Z tego co mi wiadomo Rank Progress - wraz z podmiotami, które w galerii wynajmują powierzchnie zatrudni bezpośrednio i pośrednio ok. 300 osób. Jednak to nie pozostanie bez wpływu na popyt w punktach handlowych w mieście. 

Według mnie dobrze się stało,że powstała galeria, niech firmy inwestują,niech budują, nie angażują kapitał w naszych gminach. Jednak szkoda, że nie stało się to jednocześnie przy pewnej asyście władz miasta wobec śródmiejskiej przestrzeni. I nie chodzi mi wcale o ochronę interesów mniejszych i większych kapitalistów, z Chojnic i nie tylko, ale raczej o kwestię "życia" w mieście. 

Co można dziś zrobić? Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę z kategorii spraw jakie wpływają na konsumentów, że wybierają galerie. A przy tych są - darmowe parkingi (no są i płatne, ale nie na obrzeżach miast), wiele sklepików i ogromny wybór towarów w jednym obiekcie, nie wieje, nie pada i generalnie utarło się, że w galeriach jest taniej aniżeli w małych śródmiejskich sklepikach i nieco większych sklepach. 

Proponowałbym likwidację płatnego parkowania w strefie śródmiejskiej i to nie tylko w sobotę- o czym wspominałem już dwa lata temu i co niedawno podjęli koledzy z PiS. Poza tym miasto jeśli chce efektywnie pomóc kupcom, a w sumie sobie - bo przecież chodzi o podatki, powinno zaangażować pieniądze w adaptację strefy śródmiejskiej w taki sposób, aby przebywanie w niej było jak najbardziej przyjemne i efektywne. Być może nie byłoby złym pomysłem oddelegować pracownika urzędu do "zarządzania" handlem w strefie śródmiejskiej, do promowania go i koordynowania działań. Jeśli wszyscy kupcy potraktują Stare Miasto jako jeden obiekt o którego dobro muszą dbać mają wtedy szansę konkurować z Bramą Pomorza, w innym wypadku piękne zęby Starego Miasta będą wypadać jeden po drugim z powodu braku dopływu odżywczej złotówki.

Z drugiej strony nie zrozumiem żadnego działania "pomocowego" miasta wobec kupców na zasadzie jakichś ulg, itd. Nie tędy droga, niech Rada Miejska zniesie strefy płatnego parkowania i już pojawi się wzrost zainteresowanych zakupami na Starym Mieście. Poza tym sami kupcy też muszą się postarać - może czas zerknąć na allegro ile kosztują tam spodnie, które w chojnickim sklepie są na wystawie za 300 zł? Świat się zmienia, a Stare Miasto pozostaje gdzieś w średniowieczu...

Reasumując, w gromadzie siła, ale czy chojnickich kupców i władze miasta stać na współpracę - w imię interesu gospodarczego poza podziałami i układami?

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Od demokracji przedstawicielskiej do uczestniczącej

W "Gazecie Pomorskiej", ukazała się pierwsza debata oficjalnych kandydatów na burmistrza Chojnic. Są nimi dotychczasowy burmistrz Arseniusz Finster i członek Projektu Chojnicka Samorządność Mariusz Brunka.

Każdy z nich zdaje się mieć inne atuty. Zamieszczam poniżej dwa skany z "GP", być może uda się Czytelnikom coś rozszyfrować.

Co kandydatów różni? Otóż różnice są znaczne, przede wszystkim A. Finster w tym co mówi, nie zdradza nic nowego. Z jego ust płynie rzeka narcystycznych pochwał do samego siebie: "ja wywalczyłem, ja promowałem, ja wymyśliłem, ja mówiłem, ja przewidywałem, ja chciałem, ja będę, ja zrobię" itd. Czyli to co doskonale znamy od 15 lat. Finster jest burmistrzem, został nim wybrany po raz pierwszy przez Radę Miejską, w której de facto rządziło wtedy SLD, SIS "Samorządni" i Blok Rozwoju Gospodarczegodo do którego należał też obecny burmistrz. Droga wyboru go na pierwszą, Jego, kadencję była zgodna w ówcześnie obowiązującym prawem, ale była daleka od przyznania możliwości obywatelom w wyborze swego burmistrza. Była wypadkową grup interesów, którym odpowiadał trzydziesto-paroletni zapalony zelota polityki lokalnej o poważnych inklinacjach lewicowych (żeby nie powiedzieć dobitniej "polityczne dziecko komuny"). Z uważnej lektury wypowiedzi Finstera wynika, poza narcyzmem, oczywiste upodobanie systemu takim jakim on jest. Czyli spodziewajmy się kontyuacji takiej kultury politycznej i zarządzania miastem jaką dotąd objawił Finster, jeśli wygra kolejne wybory. A pamiętajmy, zakłócał zgromadzenie publicznej na Starym Rynku, prowadzi nieudolną politykę gospodarczą miasta i taką będzie kontynuował - biorąc kredyty na spłacanie kredytów. Jednymi słowy, Finster wypowiada się w 2013 roku, a mówi językiem sprzed 10 lat. Dziś społeczeństwo dojrzało na tyle, że domaga się wdrażania takich narzędzi - jak inicjatywy uchwałodawcze, budżety obywatelskie, ludzie chcą też mieć bieżący wgląd w działalność urzędu - w sprawy zamówień publicznych, ale i tych zakupów, które tej magicznej granicy zamówienia publicznego nie przekraczają. Żądają też władzy, która byłaby daleka od otwierania kieszeni przed każdym kto chce wrzucić coś na "tacę". Pan Finster to przedstawiciel przeszłej epoki, dla której demokracja przedstawicielska, czyli taka w której mieliśmy jako obywatele głos raz na cztery lata, wszystkim zdawała się wystarczać, a politycy i samorządowcy mieli z głowy społeczeństwo do następnych wyborów. Finster, o czym sam mówi podczas debaty, boi się partycypacji obywateli w rządzeniu miastem, czyli jest zatwardziałym przeciwnikiem demokracji uczestniczącej, otwartego społeczeństwa obywatelskiego.

Mariusz Brunka, jest przedstawicielem zupełnie innej wizji. Domaga się wdrażania instrumentów demokracji uczestniczącej, emancypacji obywatela kosztem przywilejów ludzi władzy. Warto zaznaczyć, to o czym Mariusz wspomniał - jego wybór nie zatrzyma wskazówek zegara, a wszystkie codzienne obowiązki samorząd nadal będzie wypełniał, tak jak i wypełniał w czasach Finstera. Zmieni się natomiast CAŁY system funkcjonowania nie tylko władzy w sensie kultury politycznej, ale też po prostu społeczeństwa, które uzyska wszelkie możliwe narzędzia dążące do stworzenia środowiska dla WSPÓŁRZĄDZENIA miastem przez burmistrza i obywateli. 

Obaj Panowie, zgodnie z unijnymi preferencjami, chcą kierować Chojnicami tak, aby zbliżyć nas z Człuchowem, ten proces wydaje się nieunikniony, bo tylko takie działanie zapewnia napływ pieniędzy unijnych. 

Na obecnym etapie starcia warto zwrócić uwagę na podstawową różnicę, między dwiema wizjami - Arseniusza Finstera wizją samorządu osadzonego w realiach lat 90 - tych czyli na demokracji przedstawicielskiej, i wizją Mariusza Brunki która cywilizacyjnie jest o krok dalej i przewiduje szeroką partycypację obywateli w rządzeniu, a właściwie niesie za sobą współzarządzanie naszą lokalną wspólnotą. 

Pan Finster był dobry w przeszłości, bo w bałaganie lat 90 - tych komuniści musieli znaleźć kogoś młodego i ambitnego, kto wprowadzi ich w świat demokracji w czasie transformacji na lokalnym podwórku, ale dziś nie potrzebujemy despoty, a raczej wizjonera - administratora, który będzie w stanie swą postawą, wiedzą i perspektywą kierować samorządem, jak "pierwszy wśród równych", a nie jak Pan z kramem nad pospólstwem.





czwartek, 5 grudnia 2013

Medialne manipulacje

Strona z "Tygodnika Tucholskiego"

W Tucholi ukazał się śmieszny artykuł autorstwa Pani Zuzanny Kasprzyk. Konsorcjum medialne Państwa Grzmiel, do którego należą "Tygodnik Tucholski" i "Czas Chojnic", idzie w sukurs lokalnej władzy. Dlaczego?

Otóż media te stają się instrumentem władzy, przypomnę w Chojnicach artykuł podobny do powyższego ukazał się w "Czasie Chojnic" kilka tygodni temu, ale koncentrował się na mojej osobie (chodzi o ten materiał: http://czas.tygodnik.pl/a/co-chojnicki-polityk-robil-w%C2%A0nocy-pod-hotelem). Teraz grillowany jest Krzysztof Szulczyk z Cekcyna. 

Co zostało zamanipulowane? Otóż Krzysztof Szulczyk został przez Panią Zuzannę poproszony o przedstawienie swojego stanowiska w sprawie, co uczynił zresztą w mailu do Niej. Tak pisze o tym Redaktorka "Tygodnika Tucholskiego": "Gdy się z nim skontaktowaliśmy [z K.Sz.] odpowiedź postanowił wysłać nam drogą elektroniczną, jednak poza tym, że stwierdził, iż nie jest stroną w sprawie, nie odniósł się w niej bezpośrednio do wydarzeń[...]". Oto więc, jest literalna wypowiedź Krzysztofa Szulczyka dla "Tygodnika Tucholskiego":


Witam Pani Zuzo



>

> Poniżej zamieszczam moją wypowiedź, wyrażam zgodę tylko na druk całości, aby wypowiedź nie straciła kontekstu. Wyrażam zgodę na dane osobowe Krzysztof Szulczyk.

>

> "Z miłą chęcią odpowiedziałbym na Państwa pytania, ale nie jestem stroną w sprawie, a więc nie będę do tego w żaden sposób się ustosunkowywał. Nadmienię jednak, że od zaprzyjaźnionych dziennikarzy usłyszałem, że były naciski ze strony władz, aby jedna z redakcji wydrukowała taki materiał, który wymierzony jest w chojnickiego opozycjonistę Marcina Wałdocha".

>

> Pozdrawiam

>

> Krzysztof Szulczyk


W kontekście maila o takiej treści, gdzie może być mowa o bezstronności "Tygodnika Tucholskiego"? Po prostu manipulują informacją w przestrzeni publicznej i zamieszczają jedynie to co sami uważają za słuszne i tak jest z całą sprawą. Nie interesowało Redakcji "Tygodnika Tucholskiego" tak sensacyjne stwierdzenie jak "naciski ze strony władz, aby jedna z redakcji wydrukowała taki materiał wymierzony w chojnickiego opozycjonistę"? Dlaczego? Czy to czasami nie chodzi o siostrzaną redakcję "Czasu Chojnic"? Tego czytelnikom nie warto powiedzieć? Więcej niewygodnych faktów wkrótce.

środa, 4 grudnia 2013

Ratusz na Czasie

Czy ktoś jeszcze w Chojnicach pamięta krytyczne artykuły jakie ukazywały się raz po raz w "Czasie Chojnic" pod adresem miejskiej władzy w Chojnicach?

ATAK NA BURMISTRZA?

Przypomnę jedną z głośniejszych spraw, w sumie ostatnią jaką zarejestrowałem, a którą poruszył "CzCh" pisząc krytycznie o działaniach burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera w 2011 roku. 

Chodziło o finansowanie Radio RCh+. "Czas" wskazał dziwny mechanizm promocji miasta poprzez umowę z RCh+ opartą o regularne wpłaty na konto RCh+ w kwocie 1000 zł miesięcznie. Radio za to oferowało to samo praktycznie, co inne media w Chojnicach, które podobno z Ratusza żadnych "bonusów" nie odbierają, czyli dawkę informacji z burmistrzowskiej konferencji i wiadomości bieżące. 

Ten kąśliwy wobec działań władzy artykuł można jeszcze znaleźć w sieci: http://gazetylokalne.pl/a/chojnice-ratusz-finansuje-rch .

PRZEGRUPOWANIE?

Co się stało, że od 2011 roku, zmienia się linia chojnickiego tygodnika? To z pewnością będzie wiedział redaktor naczelny "Czasu" Michał Rytlewski, bowiem jemu właśnie burmistrz Arseniusz Finster w pewnym momencie zagroził wytoczeniem procesu...do którego nie doszło. Natomiast widoczna jest przyjaźń między obu Panami i pewna zbieżność interesów. Dla mnie oczywistym jest, że "Czas Chojnic" jest medialną tubą ratusza, zresztą jak całe konsorcjum państwa Grzmiel, czyli spółka Magraf. Artykuły jakie ukazują się na łamach ich pism, mocno związane są z linią polityczną lokalnych włodarzy.Przez to mogę określić ten tytuł jako "pro-reżimowy" lub "pro-finsterowy".

ATAK NA SPOŁECZEŃSTWO?

Mamy więc do czynienia z dominacją w dyskursie, otóż na bazie materialnej zależności jaka istnieje między lokalnymi mediami, a władzą - co wykazał sam "Czas Chojnic" - dziś w jakiejś mierze utrzymujący się z pieniędzy płaconych za ogłoszenia publiczne przez Ratusz. Stąd wiadomo przecież czyją politykę będzie realizował. Daleki jestem natomiast od ogólnego oceniania zawartości "Czasu", bo każdy sobie pisze w tym świecie to na czym zarabia jak widać - ten tytuł na przykład upodobał sobie kłótnie rodzinne, wypadki samochodowe i "dorabianie gęby". Dziwią mnie tylko słowa Michała Rytlewskiego, który w sarkastyczny sposób, kiedy była mowa w jego artykule o RCh+ podkreśla, że "[...] Na stronach internetowych Radia RCh+ znaleźliśmy ogłoszenie o warsztatach dziennikarskich. Odbyły się one w sierpniu. Jednym z punktów szkolenia był wykład na temat etyki dziennikarskiej" - śmieszne spostrzeżenie w świetle działań Pana Rytlewskiego, który potrafi zadzwonić i zadawać pytania niczym prokurator jednocześnie zdradzając wiele informacji. Bo okazuje się, że na linii władza stanowiąca - media - organy ścigania istnieje niewidoczna dla oka "szarego obywatela" więź, którą będzie trzeba nieco rozluźnić w najbliższym Czasie... 

Czas Chojnic, podobnie jak i pozostałe tygodniki konsorcjum Państwa Grzmiel, zdają się mieć pewną wyłączność na informacje na przykład z pewnych instytucji publicznych. Co więcej podejrzewam te tytuły o pisanie artykułów na zlecenie władzy. Stąd stają się one niczym więcej jak "gazetą gminną". Skąd takie wnioski?


Kiedyś Pan Rytlewski nazywał inne media "tubą Finstera", wydaje się,że pozazdrościł innym tego epitetu od kiedy został redaktorem naczelnym "Czasu Chojnic". Czym dzisiaj jest "Czas Chojnic"?

sobota, 30 listopada 2013

5 grudnia Brunka vs. Finster

W redakcji "Gazety Pomorskiej" odbyła się pierwsza debata pomiędzy Mariuszem Brunką, kandydatem PChS na burmistrza Chojnic, a Arseniuszem Finsterem burmistrzem Chojnic. Jej zapis będziemy mogli przeczytać na łamach "Gazety Pomorskiej" w dniu 5 grudnia, zapraszam do lektury!

środa, 27 listopada 2013

Czy zniesiono niewolnictwo?

Na tak postawione w tytule pytanie, zdaje się odpowiedzieć można krótko acz dwojako: tak lub nie. Postaram się o rozwinięcie myśli, której konkluzja rzeczywiście może doprowadzić do zwięzłej odpowiedzi. 

Niewolnictwo zostało w krajach Zachodu zniesione w XIX wieku, w jednych wcześniej, w innych nieco później. W Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej co prawda zakazano handlu niewolnikami w 1807 roku, ale niewolnictwo zniesiono dopiero w roku 1833. Tym samym darując dotychczasowym zniewolonym "podmiotowość". 

Niezaprzeczalnie miało to związek z rozwojem techniki. Wprowadzeniem maszyn parowych, rozwojem infrastruktury, handlu, wzrostem dynamiki w kontaktach międzynarodowych, kolonizacją świata - dziś zwanego "trzecim". Dlaczego jednak zniesiono niewolnictwo?

Otóż powodów upatrywałbym jedynie materialnych, a nie jak próbują nam wmówić liberalni ideolodzy w rozwoju koncepcji praw człowieka, czy na tamten czas ogólnie humanizmu lub w innych prądach intelektualnych do dziś drążących Europę.

Człowiek nazwany "niewolnikiem" nie może z definicji dysponować swoją wolą, a działanie jest mu po prostu nakazane. Stąd tego, który stał się wolnym podejrzewać można by było o działanie zgodne jego woli. 

Zastanwiająca ta wolność w warunkach polskiego kapitalizmu, szczególnie na polskiej prowincji jaką są Chojnice. Średnia zarobków w Chojnicach ok. 1700 zł netto (zawyżona stawkami urzędniczymi, większość ludzi żyje za najniższą krajową). Niewolnikowi zapewniano - dach nad głową, jedzenie, a co zdolniejszym ścieżkę kariery zawodowej. Oddawał się w całości za możliwość korzystania z "pańskiego stołu". Dziś kapitaliści do tego stopnia stali się bezczelni, że wolnością nazywają suchy chleb i czarną kawę. Otóż zakres możliwości osób żyjących za najniższa krajową jest znikomy. Są oni niewolnikami, jeszcze wyższego rzędu, aniżeli ich protoplaści z wieków minionych. Żyjący w ułudzie wolności polegającej na prawu do braku możliwości, karmieni papką o doniosłej roli kapitalizmu i demokracji horyzont świata zamknięty mają siłą nabywczą pustego portfela. 

Zniewolenie w dobie współczesności sięgnęło zenitu, a będzie się jeszcze posuwać naprzód, aż przekroczy Rubikon, po czym dla świata nie będzie już drogi odwrotu. Jeśli bowiem, dziś Polacy godzą się żyć w biedzie, to tylko dlatego,że nie osięgnięto punktu krytycznego złego stanu materialnego. I dwa, nadal możemy się chełpić względną wolnością - choćby słowa. A mówić to my lubimy. 

Stąd wniosek mój taki, że niewolnictwo trwa nadal, a handel niewolnikami przybrał skalę międzynarodową (proszę spojrzeć na skalę emigracji zarobkowej chojniczan), jedynym dysponentem ludzkiej wolności stał się potężny zakumulowany kapitał, który zmusza ludzi do ciągłej mobilności tak promowanej przez media. Nie wiem czy ktoś z Państwa pracował w korporacji, ale jest to zajęcie niczym na okręcie galerników, najlepszy staje się równy najgorszym, i nikt nie wie dokąd płynie łajba. Tak też i z warunkami kapitalistycznymi, rzeczywista wartość włożona poprzez pracę w towar i uslugi, nie należy do wytwórcy, bo on sam - jako osoba pracująca - nie jest dysponentem siebie. Na 8 godzin powierza się pracy, w ktorej zużywa siebie i swoje siły witalne poprzez pracę najemną, po której staje się niewolnikiem w stanie spoczynku zobowiązanym do regeneracji sił witalnych celem ponownej pełnej eksploatacji. 

Bez względu na zakres umiejętności i kwalifikacji, człowiek nie posiadający kapitału jest niewolnikiem. Z tym, że pisząc o kapitale, mowa dziś o miliardach. Stąd wiadomo, że niewolnikami jest 98% ludności globu. Takiej skali niewolnictwo nie miało nigdy, a doprowadził do tego kapitalizm. Odpowiadając na postawione w tytule pytanie: nie, niewolnictwa nie zniesiono, niewolnictwo ma się dobrze. 

sobota, 23 listopada 2013

Jak było naprawdę?

Wszyscy zastanawiamy się jak mogło być naprawdę? Co doprowadziło do zdarzeń, które do dziś są na ustach ludzi.

Był 1939 rok armie Hitlera zaatakowały Polskę, a po trzech dniach "korytarz pomorski" został całkowicie odcięty od Polski. Jak wskazują dane archiwalne, w ten dzień właśnie, w momencie w którym Niemcy odetną Polskę od morza miała zakończyć się wojna.

Odnalezione dokumenty świadczą o tym,że przedwojenna polska organizacja Liga Morska i Rzeczna, a potem po prostu Liga Morska zrzeszająca kilkanaście milionów członków (w Chojnicach również odbywały się spotkania tej organizacji), miała wpływ na politykę międzynarodową.

W początkach 1939 roku kiedy napięcie na starym kontynencie zaczęło narastać, polski minister spraw zagranicznych odbył serię spotkań z politykami z Zachodu. Szczególnie częste były to rozmowy z brytyjczykami, którzy uważali, że na potencjalnym konflikcie Niemcy - Polska mogą ugrać rezygnację Polski z ambicji kolonialnych. Bo Polska jak wiadomo takie ambicje wygłaszała nawet na forum Ligi Narodów. Naród polski, również w osobie prymasa Polski Hlonda, żądał prawa do dostępu do "ziem kolonialnych" od mocarstw ówczesnego świata.

Brytyjczycy chcieli Polaków zmusić od zrzeczenia się korytarza pomorskiego na rzecz Niemiec, według żądań Hitlera. Kiedy Ci nie chcieli na to przystać, zapadła klamka...Brytyjczycy postanowili, aby nie działać tak długo, do kiedy Hitler nie zdobędzie Pomorza Gdańskiego. Do wojny chcieli wkroczyć dopiero wtedy, tak też się stało, kiedy pewnym było,że Polacy stracili Pomorze Gdańskie i nie zrealizują w żaden sposób bez dostępu do morza swych ambicji kolonialnych, brytyjczycy i inne kraje kolonialne wkroczyły na drogę wojny z Niemcami.

Postawiłem hipotezę, że Zjednoczone Królestwo i inne kraje kolonialne, z pełna świadomością, poświęciły los mieszkańców Pomorza Gdańskiego, gdyż wydawało się im, że kiedy wypowiedza wojnę Hitlerowi, to ten zatrzyma wojska w miejscu linii frontu. Jak wiadomo alianci przeliczyli się w swym scenariuszu i 28 września wojska Hitlera zajęły Warszawę...

W tej sprawie prowadzę kwerendy archiwalne i mam nadzieję, że kolejna moja książka, wyjaśni tę zagadkową hipotezę...

sobota, 16 listopada 2013

11 listopada nie dzielić polskiej krwi!

W gazecie "Polska Niepodległa", wydanej z okazji Marszu Niepodległości przez środowiska narodowe znalazłem tekst mojego kolegi ze studiów doktoranckich, autora tekstów do "Słowa Młodych", Michała Soski. Skądinąd bardzo interesującej postaci, autora kilku książek i masy artykułów naukowych i publicystycznych. W artykule tym, Michał stawia tezę, że Marsz Niepodległości, jedność biorących w nim udział środowisk został poniekąd rozbity poprzez współpracę na linii Tusk - Kaczyński. Chyba Michał też starał się wskazać, że PiS zdezerterował i poszukuje odpowiedzi na pytanie o to dlaczego PiS "uciekł" ze stolicy.

Dodam, że dla mnie wyjście PiS-u z Marszu było bardzo dobrym ruchem politycznym. Dziś za spalenie budy pod rosyjską ambasadą winny byłby prezes Kaczyński, za spalenie tęczy członkowie PiS...Dobrze PiS zrobił w mojej opinii, ale warto zapoznać się z opinią przeciwną, w tym przypadku, Michała. 


Michał przyznał, że PiS jest jedyną realną alternatywą na arenie politycznej, stąd pytanie do Michała, czy chciałby aby PiS przestał być alternatywą w realistycznym sensie znaczenia słowa alternatywa?


wtorek, 12 listopada 2013

Marsz (Nie)Podległości

Tak wiele przeczytałem w mediach, na facebook'u o wczorajszych zdarzeniach. Ludzie oceniają je ze swoich perspektyw, w czym nie ma przecież nic nadzwyczajnego. Jedno co mnie przeraża, to skala zideologizowania widoczna właśnie w okazywanych perspektywach. Wyjdźmy poza schematyzm myślenia oparty na ideologiach i wtedy będziemy w stanie zobaczyć, że: 1. Ludzie nie mają wolności są kierowani przez ideologie; 2. Byt ukształtował naszą świadomość, jak bardzo niektórzy nie chcieliby o tym słyszeć; 3. Na bazie braku jednostkowej wolności, ludzie skłonni są robić to co zrobiłaby hipostaza ideologii z opozycyjnością swoją, czyli skłonni są ścierać się; 4. Zdarzenia, które obserwujemy nie różnią się od tych sprzed roku czy dwóch tym samym oczywistym jest, że rządzący zgadzają się na taką formę manifestacji przynależności ideologicznej (warto się zastanowić dlaczego)?; 5. Mamy poważny problem z wyznaczeniem granic tolerancji, również dla form ekspresji niechęci/nienawiści wobec opozycyjnych stanowisk - w tym względzie potrzeba po prostu zmiany w kulturze politycznej. Perspektywa liberalna nie wystarcza, to na jej bazie "wolno" ścierać się w sposób jaki obserwujemy;; 6. Brak bezpieczeństwa indywidualnego w polskiej rzeczywistości przejawia się na chęć przynależności, więc i na wzrost atrakcyjności ideologii, które cementują poczucie przynależności grupowej; 7. Kto przynależy do grupy ten zaczyna konstruować swą tożsamość w oparciu o priorytety, zasady i wartości grupy zbudowanej na strukturze ideologicznej. Na zakończenie - brałem udział w poprzednich Marszach Niepodległości. Udziału w nich nie wezmę już nigdy. Nie dlatego, że nie podoba mi się, że spalili komuś tęczę, nie dlatego, że policja traktuje tłum gazem, nie dlatego,że rzucają w siebie brukiem, ale przede wszytkim dlatego,że nikt tam nie robi tego z własnej woli. To jest zbiorowe poddawanie się cudzym myślom i priorytetom. Bądźmy wreszcie wolnymi ludźmi! Wyzwólmy siebie z ideologii, które władały nami! Niech każdy zacznie używać swego rozumu, zanim odda swą wolność w cudze ręce. Ja swoją na chwilę zdeponowałem gdzieś, po tej chwili depozyt odebrałem i go już nikomu nie powierzę!

Cieszę się, że PiS odciął się od tego Marszu, że w jakiejś mierze wyszedł poza konflikt ideologiczny, który skutkuje rzucaniem w siebie brukiem.

niedziela, 20 października 2013

Rynek (nie)publiczny

W centrum Chojnic na Starym Rynku postawiono dość kuriozalny "obiekt".


Z artykułu dowiedzieć się można więcej o sprawie tablic informacyjnych jakie zostały zainstalowane na Starym Rynku w Chojnicach. Przede wszystkim zasponsorowała je Lokalna Grupa Rybackiej "Morenka". 

I tutaj pytanie, czy każde stowarzyszenie dostanie prawo, aby w przestrzeni publicznej miasta instalować prezentacje związane z jego działalnością jako stałe elementy tej przestrzeni? 

Nasuwa się też szereg kolejnych pytań: 

- dlaczego tablic nie ustwiono gdzieś na deptaku między klombami kwiatów?
- dlaczego forma architektoniczna tablic nie nawiązuje do małej architektury Starego Rynku?
- po co nam na Starym Rynku w Chojnicach eksponowanie mapy powiatu kościerskiego?
- dlaczego inicjatywa prywatna jest akceptowalna przez władze, kiedy chodzi o przestrzeń publiczną, bez konsultacji z mieszkańcami?
- ile LGR będzie płaciło miastu za miejsce na promocję swojej działalności?
- przerażające jest to, że jak się dowiaduję z mediów to dopiero początek podobnych działań LGR na terenie miasta...


Będę namawiał koleżanki i kolegów z PChS-u do zajęcia oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Rozporządzenie przestrzenią publiczną to dość poważna sprawa dla lokalnej społeczności.

Bohaterom Gwałtu i Mordu ZSRR


piątek, 11 października 2013

Przestrzeń konfliktu

Zwykło się przyjmować w dyskursie publicznym w Chojnicach tezę o wrogości obozów Finster - PChS. 

Takie ujmowanie sprawy z jednej strony odmawia opozycji prawa do głosu, w drugiej tworzy ramę pojęciową w którą wpisana jest ta teza o wrogości. Ludzie z PChS - to "wrogowie publiczni". Arseniusz Finster jawi się jako jedyny racjonalny gracz na scenie politycznej z monopolem na mądrość. Oczywiście jest to na rękę burmistrzowi, który nie chce poważnego traktowania jakiejkolwiek formy alternetywy.

Stąd często wytyka PChS-owi, że "oni nic nie zrobili dla ludzi", "to są politycy", "to nie jest stowarzyszenie", "nikogo nie reprezentują". W konsekwencji mają to być ludzie bez głosu. 

Osiągnięciem człowieka współczesnego, naszej cywilizacji jest możliwość prowadzenie sporów bez przelewu krwi i sekowania przeciwników. W sposób wysoce ucywilizowany możemy zbudować przestrzeń konfliktu w której jednak będą utrzymywane kanały komunikowania pozwalające na kreację różnych stanowisk - przeciwnych sobie. I nie chodzi tutaj o wartościowanie któregokolwiek środowiska, ale po prostu o powszechną zgodę na budowanie alternatywy, czyli w zakresie naszej abstrakcyjnej przestrzeni konfliktu płaszczyzny z którą będzie się mogła utożsamić część wyborców. Najgorszym co mogłoby spotkać Chojnice, jest taka sytuacja w której nie powstaną żadne alternatywne środowiska, koncepcje itd. 

Dlaczego jest tak niska frekwencja wyborcza? Prawdopodobnie duży wpływ na to ma brak możliwości identyfikowania się części wyborców z politycznymi reprezentantami ich poglądów na "świat". 

Dajmy więc sobie przede wszystkim prawo do polityczności rozumianej jako przestrzeń konfliktu, który jednak nie ma doprowadzać do wrogości, a po prostu do kreowania przeciwnych stanowisk w sferze publicznej. 

Przecież wiadomo nie od dziś, że PChS ma zupełnie inne poglądy od burmistrza Finstera i jego klubu radnych, na gospodarkę, na finanse, na rozwój miasta, na partycypację obywateli w rządzeniu. Dlatego się różnimy. Burmistrz być może jest świadom,że wzrost społecznego zainteresowania naszymi koncepcjami może doprowadzić do spadku poparcia dla Jego pomysłów. Jednak taka jest właśnie polityka kreuje się przestrzeń idei z którą idzie się po władzę lub za którą się "politycznie ginie". To jest wymiar fair play w polityce. Tego fair play w Chojnicach nie ma na razie, bo Arseniusz Finster skutecznie blokuje nam przestrzeń komunikacji z obywatelami, co więcej odmawia nam dyskursywnie prawa do kreowania alternatywy. W tym mieście ma być jedna wizja. Nigdy się na to nie zgodzimy. Obywatele muszą mieć realne możliwości wyboru, i dodam więcej ten wybór nie musi się ograniczać do dwóch obozów PChS-Finster. Im więcej sprzecznych pomysłów, środowisk i koncepcji tym zdrowiej dla lokalnej demokracji.

sobota, 28 września 2013

Murem PChS stoi!


Wczoraj poczułem naprawdę wielką satysfakcję! PChS - przedstawił kandydata na burmistrza Chojnic, Mariusza Brunkę! W PChS urządzliśmy prawybory, które pokazały mi, że murem za wypracowaną wspólnie przez członków PChS koncepcją działań stoją wszyscy skupieni w naszym środowisku. Wspólnie wybraliśmy Mariusza Brunkę, którego będę wspierał przed wyborami jak i w czasie wyborów. Coraz szersza rzesza osób dołącza do PChS, mamy realne szanse przejąć w Chojnicach władzę i wdrożyć między innymi takie projekty jak Porto Alegre, wprowadzić budżet obywatelski, zająć się sprawami publicznymi poza grą w układy.

Obserwatorzy na pewno zwrócili uwagę na dynamikę PChS, na profesjonalizm działań. Na otwartość, na podejście do lokalnej polityki, jakby to nie było 40 tysięczne miasto. De facto stworzyliśmy "rząd cieni". I dzięki temu jesteśmy w stanie bardzo szybko i sprawnie wdrożyć nasze pomysły po wyborach. Nikt już się nie oszukuje, że z władza reprezentowaną przez Arseniusza Finstera można prowadzić dialog. Tę władzę po prostu trzeba zmienić.

środa, 25 września 2013

Nieudolny burmistrz Finster

Arseniusz Finster jako burmistrz Chojnic jest nieudolny w zarządzaniu miastem.

Podam z rękawa tylko dwa przykłady, ewidentne.

1. Przez swoją politykę budżetową, w której to sprzedaż mienia komunalnego miała dać w tym roku ok. 10 mln, złotych pojawia się dziura budżetowa rzędu 8 milionów złotych. Oczywiście burmistrz nie poniesie odpowiedzialności, poniosą ją pracownicy ZGM oraz mieszkańcy, bo burmistrz zaciągnie na nas znowu kredyty na miliony i na lata...

2. Burmistrz zlikwidował swoją polityką ostatnie przedszkole samorządowe w Chojnicach. Od września 2013 roku, rząd RP dofinansowuje funkcjonowanie takich placówek. Tym samym budżet miasta nie otrzymuje subwencji, które otrzymują takie gminy jak Człuchów.

Dlaczego mieszkańcy popierają nieudolność?


czwartek, 12 września 2013

Jak polubić PChS?

Czyli jak zacząć wspierać działania członków Stowarzyszenia Projekt Chojnicka Samorządność?

Na facebooku, od tego można zacząć:

https://www.facebook.com/PChSChojnice?fref=ts

Dalej będzie jeszcze łatwiej, razem zmienimy Chojnice na najlepsze miejsce na świecie :)




wtorek, 10 września 2013

"Pospadają z krzeseł" - czyli kulisy likwidacji ZGM

Podczas sesji Rady Miejskiej Chojnic, w dniu 09.09.2013, kiedy ważyły się losy Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej (http://chojnice24.pl/artykul/16508/niespodzianka-sesyjna/) , miała miejsce taka wymiana zdań (zasłyszane , w trakcie transmisji, na stronie Urzędu Miejskiego) :

Mirosław Janowski (przewodniczący Rady Miejskiej): "Arek tak spokojnie było"
Arseniusz Finster (burmistrz Chojnic): "Niektórzy, którzy mi mówili, że będą za, a się wstrzymają, to ja zrobię taki ruch, że oni z krzeseł pospadają". 
Mirosław Janowski: "Był spokój, ale zobacz jak spokojnie nam szło, co zrobiłeś. Po cholerę, żeś się uniósł"?

Finster ma już teksty jak sam Lepper ;)

Ta krótka wymiana zdań, między Mirosławem Janowskim (głosował przeciw likwidacji ZGM), a burmistrzem Arseniuszem Finsterem, idealnie wskazuje linię pęknięcia w komitecie Finstera. Otóż, wszyscy już mają dość wyimaginowanych planów Finstera, za które płaci całe miasto. Ekonom nasz, wymyśla sobie, że będzie miał tyle i tyle dochodu z czegoś tam, bo tak sobie wymyślił, a potem pozostaje wielka dziura w budżecie z tych planów i konieczność pchania miasta w kolejne kredyty. Jednocześnie ofiarą padają ludzie, którzy na ZGM w sumie żyli przez całe życie. Nierzadko dzięki jakiejsśtam więzi...Małe to miasto i niektórzy na przykład w tym głosowaniu bronili wręcz rodzinnych interesów. To było ewidentne. 

Interesujące w chęci likwidacji, w tym planie, likwidacji ZGM, jest kwestia wyprzedaży lokali. Wydaje mi się, że ich ceny zostały nieco zawyżone, właśnie po to, aby Finsterowi nie udało się ich sprzedać. Chyba w Chojnicach Pan burmistrz ma już piątą kolumnę przy władzy. Co więcej brak chęci wykupu przez dotychczasowych lokatorów, otwiera ścieżkę do wykupu na preferencyjnych warunkach przez osoby trzecie. Zgadza się? ;)

Brutalne połajanki burmistrza, i jego zachowanie wobec kolegów z komitetu, którym grozi, że "pospadają z krzeseł" jak nie będą głosować tak jak On chce, wskazuje z jak głęboką dyktaturą mamy do czynienia w tym mieście. Skoro ktoś posuwa się publicznie do takich deklaracji wobec ciała samorządowego - uchwałodawczego, jakim jest Rada Miejska, a tym kto się takich niecnych zamiarów uchwycił jest burmistrz - czyli nasza władza wykonawcza, to proszę Państwa o demokracji Pan Finster dawno zapomniał. Ta sprawa odbije się szerokim echem.

O sprawie pisze też Radek Sawicki, i proponuje Mirkowi Janowskiemu posiadanie w zanadrzu kultowej Melisy dla burmistrza, na wypadek takich zdarzeń w bliskiej przyszłości ;0

http://www.wspolnaziemia.org/?a=2&id=550&lg=pl

piątek, 30 sierpnia 2013

30 latkowie - pokolenie stracone

Wielokrotnie zbierałem się do napisania tego posta. 

Chciałem w nim, i nie wiem czy mi się to uda, przedstawić perspektywę ludzi mojego pokolenia. Powiedzmy ludzi lat 80'. 

Kilka z naszych roczników dokładnie wie co to byla komuna, zna braki w zatowarowaniu w lodówce. Zna zakazy do "wolnego słowa" poza domem, bo "tata może stracić pracę". Pamiętamy sowieckich sołdatów ze sklepów Pewexu i znamy smaki słodyczy przysyłanych z zagranicy. Jesteśmy ludźmi pokolenia, którego świadomość budowało wielkie spięcie między Zachodem i Wschodem. Między cukierkami z RFN i watą cukrową na lokalnych jarmarkach. 

Widzieliśmy w jaki sposób nasi starsi koledzy dochodzili do ogromnych pieniędzy. Przyglądaliśmy się jak "Solidarność" dawała ciała na całej linii. Zdradzając w sumie idee "Sierpnia". Wychowaliśmy się w okresie szalonych lat 90, kiedy "Ci starsi" z jednej strony budzili podziw i zazdrość, z drugiej stawali się antytezą, tego do czego chcieliśmy dążyć. Nam się już zamarzył świat - demokracji, społeczeństwa otwartego. Ludzi sprawiedliwych, prawych. Innego kapitalizmu "z ludzką twarzą". To były marzenia. 

Bo tak jak nasi rodzicie i dziadkowie, w czasie komuny bez większych problemów dorabiali się kolejnych domów i działek, tak my zostaliśmy wepchnięci w szalony wyścig szczurów. Z tego laboratorium najlepsi przeszli drenaż na Zachód. Reszta została, inni na zmywaki do Anglii, marząc, że chociaż na tę działkę i domek zarobią ciężką pracą. A tam, na emigracji większość ludzi popada w apatię, alienację. Zatraca się. Z jednej strony chcą przeżyć to wszystko czego by nie mogli doznać, z drugiej marzą o Polsce. Czyli rozdwojenie jaźni nadal trwa. Staliśmy się też pokoleniem dromadów. Tak oto z jednego miasta do drugiego, z jednego państwa do kolejnego. Gdzie w tym jest szansa na dom i rodzinę? Gdzie na stabilizację?

Właśnie ekonomia. Ta leży u większości z moich kolegów. Doktorów, spawaczy, magistrów i murarzy. Bez różnicy. Jesteśmy w widełkach płacowych, w których nie ma możliwości normalnego życia. Do tego specyfika "stylu życia" naszego pokolenia. Z jednej strony chęć osiągnięcia tego co tradycyjnie było pojęte jako "normalne" - a z drugiej hulaszczy stan trwający do 40 roku życia i dalej. 

Dokąd my zmierzamy? Czy my jesteśmy jeszcze przyszłością czegokolwiek? Nie, jesteśmy ofiarami tranzycji systemowej, walki opcji postkomustycznej z pro katolicką i pro polską. Ideologie tak nas zmieliły, że w każdym calu nie jesteśmy w stanie wzbogacić, ani siebie, ani tego społeczeństwa. Oczywiście można nawoływać do przestrzegania tradycyjnych zasad, konwenansów. Ale to już jest wołanie na puszczy. Wartością dziś dla człowieka, nie jest człowiek, ale pieniądz. Wiele wzniosłych słów, należałoby usunąć ze słownika, bo te słowa już sa tylko pustymi znaczącymi dla dzisiejszych trzydziestolatków. 
\
Wychowani w świecie "marzeń o potędze" finansowej, której szybki wzrost obserwowaliśmy w latach 90 - tych, i wepchnięci w wieku produkcyjnym w strukturalnie zmienioną rzeczywistość Polski po 2004 roku mamy problem. Dalszy dysonans. Z jednej strony zrozumienie dla potrzeby posiadania kompetencji, umiejętności, kwalifikacji, z drugiej rozczarowanie, że struktura, instytucje i ich węzłowe miejsca nadal są obsadzone ludźmi starej nomenklatury, co potęguje niemoc. I nie chodzi tutaj o władzę, ale o biznes przede wszystkim.

My musieliśmy robić studia, byliśmy zmuszeni do podyplomówek, żeby zarabiać 1500 złotych, oni to ludzie lat 50 - 60, wyrośli i wykształceni w komunie i w dużej mierze w takim duchu wychowani. Oczywiście nie każdy jest taki sam, ale trzeba doceniać moc systemowego oddziaływania ideologii. Na nas wpływ miały obie i postkomunistyczna i ta "lepsza" post-solidarnościowa. Żadna jednak nie dała nam szans realnego życia. Dziś żyjemy w stanie kompletnej innercji. Jak kiedyś Ci, którzy próbowali coś zrobić. Młodzieńczy zapał zderza się ze strukturalnymi przeszkodami. Wiecie, Czytelnicy, jaki odsetek moich kolegów i koleżanek, z moich szkól chojnickich, mieszka w tym mieście? Jaki odsetek żyje godnie? To są znikome procenty. Moi koledzy żyją poza Polską, poza Chojnicami. Jak chcemy budować? Kiedy sami staliśmy się jedynie emanację powiedzenia, że "czas leci". Nic nie możemy wnieśc, nic nie możemy uzyskać. Ten świat nie pozwala być nam "twórczą tkanką", on nas zmusza do egzystencji na skraju...egzystencji.

Zawsze zadaję sobie pytanie, co dalej? Co można zrobić? Jakie są rozwiązania?

Świetnie wskazała Jadwiga Sztaniskis, że w Polsce wprowadzono zmiany strukturalne, choć nikt na to nie był gotowy. Nałożono agresywny kapitalizm na społeczeństwo wychowane w komunie. Zażądano podporządkowania się życiowej modzie Zachodu, ale oprócz żądań nic nie zaoferowano ludziom, aby się dostosowali. Dlatego dziś magistrzy ekonomii, prawa, politologii sprzedają kredyty...albo materiały ścierne ;)

Co nam pozostaje? Są dwie opcje, tak generalnie traktując "nas", emigracja, bądź brutalna gra biznesowa. Ani jedno, ani drugie nie wniesie nic pozytywnego do rozwoju nas samych, ani do wzbogacenia Polski. 

Jest jeszcze rozwiązanie, kredyt niczym uzda na 40 lat...M3 i totalne podporządkowanie systemowi. Czym to się różni od czasów PRL-u? Tam, też dostawali Ci, którzy byli grzeczni i w układach...Ciągle ta sama bajka. Nie ma się co łudzić, że coś zmienimy. Nic się nie zmieni. Jesteśmy straconym pokoleniem. Ani nie zdążymy nikogo zastąpić, ani wyprzeć. Jesteśmy pokoleniem spisanym na straty. Oczywiście traktując nas jako zbiór. Może piszę to ze swojej perspektywy. Może w dość pesymistycznym stanie i oglądzie rzeczywistości. Ale naprawdę ręce mi opadają, kiedy widzę świat w którym nie ma miejsca na normalność...



środa, 28 sierpnia 2013

Jakie układy?

Trzy lata temu, kiedy po raz pierwszy zaangażowałem się w kampanię wyborczą jednego z miejscowych komitetów wyborczych wierzyłem w ... zmiany. Takie też było hasło Projektu Samorządność "Uwierz w zmiany". 

Zmian nie było. Wynik był słaby, a cała kampania była według mnie po prostu na tyle asekuracyjna na ile tylko to było możliwe. Dlaczego? Znam odpowiedzi, ale nie mogę się nimi dzielić...ot polityka.

Jak będzie za rok?

Na scenie mamy nowego gracza w polityce samorządowej - Projekt Chojnicka Samorządność i choć zrzesza ludzi "wielkiej wiary" w zmiany, to ja tych zmian wcale nie oczekuję. Nie udało się i nie uda się na pewno, zrealizować planu minimum w lokalnej polityce, który mógłby być przedwstępem zmian. Na pewno przeciwko Arseniuszowi Finsterowi w wyścigu o fotel burmistrzowski stanie więcej jak jeden kontrkandydat. Czym to się może skończyć? Kto zna historię ten wyciągnie wnioski. Wielu środowiskom na takim scenariuszu zależało. Po to właśnie, aby żadnych zmian nie było.

Niestety, ale to się jeszcze teraz nie uda. Nie teraz. Nie przejmiemy władzy, nie będzie Grunwaldu. Zrozumiałem to dość późno, ale wystarczająco wcześnie aby przegrupować siły. Co nie oznacza, że część z nas nie wejdzie do Rady Miejskiej.

Zakulisowe rozgrywki ludzi władzy, potencjał finansowy jaki za nimi stoi, sieć układów, spychanie ludzi opozycji na margines życia społecznego - to wszystko uniemożliwia równą walkę. To wszystko staje się jedynie podstawą groteski w której grałem jedną z ról.

Nadal jestem z PChS-em i będę lojalnie wspierał jego działania. Realnym okiem patrząc, nie widzę jednak szans na zwycięstwo w pełnej formie. Nie widzę nawet szans na pyrrusowe zwycięstwo.

Przed nami jeszcze nie rok, a kolejne pięć lat walki. I z tą świadomością należy działać. Nikt też nie składa broni, po prostu stałem się sceptycznym skrzydłem PChS-u. A do chojniczan mówię głośno: nie liczcie na zmiany w przyszłym roku. One nie nastąpią. Nie zmieni tego nawet nowa ordynacja. Nic tego nie zmieni.  

niedziela, 18 sierpnia 2013

Chcesz zostać radnym?

W przyszłym roku wybory samorządowe. 

W związku z tym, chciałbym otworzyć projekt "Chcesz zostać radnym"? 

Poprzez spotkania, wykłady, zajęcia praktyczne będziemy się starali przygotować osoby, które marzą o tym, aby być radnym miejskim czy powiatowym do wyzwań jakie stoją przed rajcami. 

Z założenia takie spotkania mają dać elementarną wiedzę, z drugiej strony dadzą perpektywę problemową na praktyki działania w radzie miejskiej. 

Niebawem wystąpimy oficjalnie, również poprzez media do wzięcia udziału w naszym projekcie.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Dlaczego nie pamiętamy o Powstaniu Warszawskim?

W Parku Tysiąclecia, tej inwestycji XXI wieku w Chojnicach, są przeróżne mniej i bardziej śmieszne rzeźby i inne wytwory ludzkiej wyobraźni. Nie ma niestety ani jednego symbolu związanego z heroiczną walką Polaków o wolność w czasie Powstania Warszawskiego! A nie brakuje takich symboli w innych miastach Polski. 

Być może sowietofilska, władza Chojnic, tak zacięcie "tępiąca" Niemców i faszystów(werbalnie), nadal trzyma linię Stalina, który jak wiadomo Powstanie Warszawskie uważał, za najlepszą pomoc jaką mogli mu wyświadczyć Polacy...w wymordowywaniu narodu polskiego.

Niemniej szkoda wielka, że na przykład nie ma w jakimś miejscu w Chojnicach wielkiej "kotwicy" Powstania (Polski) Warszawskiego (Walczącej), jest za to pomnik ku chwale "Bohaterów ZSRR"...

W Chojnicach rozstrzelano i spalono zwłoki kilkuset Powstańców Warszawskich w styczniu 1945 roku. Fakt ten powinien być wystarczającym powodem powstania pomnika Powstańców Warszawskich. Co więcej wielu mieszkańców miasta i powiatu chojnickiego brało udział w Powstaniu. Być może członkowie rodzin osób czytających mojego bloga. W Powstaniu czynny udział, jako żołnierze AK, wzięli również udział członkowie mojej rodziny.

Jeśli macie pamiątki po osobach z powiatu chojnickiego, którzy walczyli w Powstaniu, macie może jakieś wspomnienia - relacje, to proszę o maila: marcin.waldoch@gmail.com .


poniedziałek, 22 lipca 2013

Przypadek szalonego celnika

     Był lipiec 1929 roku, na stacji w Chojnicach do pociągu tranzytowego wsiedli polscy celnicy. Mieli za zadanie przeprowadzenie kontroli wśród pasażerów, która obejmowała przede wszystkim sprawdzanie paszportów. Jeden z celników, Aleksander Kortas z Chojnic nie opanował jednak emocji i pomimo braku uprawnień dokonał osobistej rewizji jednego z pasażerów, znacząco naruszając jego nietykalność osobistą.

    W związku z powstałą aferą Dyrekcja Ceł w Poznaniu wszczęła postępowanie dyscyplinarne wobec poborcy celnego Aleksandra Kortasa. Ten na wieść o wszczęciu wobec niego postępowania, wywołał wobec przełożonych awanturę po której został natychmiastowo odwieziony do Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Kocborowie.

   Aleksandra K. wydalono ze służby, a jego proces trwał ponad rok. Był to jeden z najpoważniejszych przypadków naruszenia dyscypliny w granicznych służbach mundurowych w dwudziestoleciu w Chojnicach. Stanowi ona też przykład problemów jakich mogą sobie przysporzyć osoby chore psychicznie, które na co dzień budują ułudę prawdy i nieomylności swego postępowania, choćby pod przykrywką munduru. Jest to też ostrzeżenie jakie historia daje nam wszystkim przed zbyt pochopnym wydawaniem sądów, które popychają nas do nierozsądnych działań wobec osób trzecich. 

  Jak mówi stare powiedzenie: emocje należy trzymać na wodzy. 

piątek, 19 lipca 2013

Będę kandydował

Nie pomyślałbym kilka lat temu, że powstanie w Chojnicach organizacja tak silna i spójna jak Projekt Chojnicka Samorządność. Dziś jedno z naczelnych pytań w perspektywie zbliżających się wyborów samorządowych dotyczy osoby, która będzie kandydatem PChS-u na burmistrza Chojnic.

Padają różne nazwiska. Kiedyś zadeklarowałem chęć startu, tę chęć podtrzymuję. Najpierw jednak w samym PChS-ie będę zabiegał o poparcie koleżanek i kolegów dla mojej kandydatury. Z pewnością będę szukał poparcia w Prawie i Sprawiedliwości, której to partii jestem członkiem.

Jeśli będę kandydatem z ramienia PiS - PChS, a jest to realne, to z pewnością czeka nas niezwykle ciekawa i zaciekła kampania wyborcza, a co ważniejsze rysuje się perspektywa realnych zmian, zmian u władzy i zmian jakości życia chojniczan na lepsze.

Przypomnę tylko, że w kampanii wyborczej 2010 roku byłem inicjatorem i pomysłodawcą powstania Projektu Samorządność, następnie byłem pomysłodawcą i członkiem założycielem Projektu Chojnicka Samorządność. Udało się zgromadzić wspaniałych ludzi, którym w Chojnicach nie odpowiada rzeczywistość w jakiej żyjemy, a przede wszystkim działania władz miasta. Ludzi ci mają wspaniałe idee, pomysły i pełnię energii do pracy dla przyszłości Chojnic.

Liczę na to, że będę miał okazję stanąć na przeciwko Arseniusza Finstera na "ubitym polu" w otwartej walce o przyszłość naszego miasta!

czwartek, 4 lipca 2013

Arcana Chojnic

Mam przyjemność poinformować, że w ciągu roku powołamy jako Stowarzyszenie Arcana Historii nowy tytuł wydawniczy "Arcana Chojnic". Będziemy publikowali artykuły z zakresu:

- historii współczesnej Chojnic ( od XIX wieku w tym historii politycznej, społecznej i gospodarczej),
- historii politycznej Chojnic (w tym działania aparatu bezpieczeństwa II RP, PRL-u oraz wszelkich formacji politycznych i obywatelskich na terenie Chojnic w XIX, XX i XXI wieku),
- historii mniejszości etnicznych i narodowych oraz ich statusu,
- stosunków społecznych w Chojnicach,
- zagadnień procesu integracji europejskiej, 
- zagadnień polityki społecznej, gospodarczej i tematyki wokół samorządowej (również zagadnień prawnych i ustrojowych),
- zagadnień kulturowych i lingwistycznych,
- zachowania polityczne,
- demografia,
- kwestie migracji ludności.

Ogólnie rzecz ujmując przyjąć należy, że wszelkie artykuły - analizy z dyscyplin takich jak antropologia,ekonomia, historia, socjologia, politologia, prawo oraz innych  mieszczących się w szeroko pojętej humanistyce, a odnoszące się do miasta Chojnice i jego mieszkańców będą przez redakcję mile widziane.

"Arcana Chojnic" będą rocznikiem. Pierwszy numer wyjdzie w 2015 roku, ale od dziś można nadsyłać propozycje artykułów. Zakładany nakład to 100 - 200 egzemplarzy. Format B4, objętość będzie ograniczona do 300 stron. Pismo będzie recenzowane, można zgłaszać recenzentów. 

Serdecznie zapraszam do współpracy,

Marcin Wałdoch
Stowarzyszenie Arcana Historii
Chojnice
tel. 883-970-833
marcin.waldoch@gmail.com

niedziela, 30 czerwca 2013

Obietnice Finstera

W sobotę (29.06), uczestniczyłem w happeningu zorganizowanym przez Wspólną Ziemię, który miał na celu zwrócenie uwagi na opłakany stan chojnickiej kultury. Co ewidentnie zmaterializowane jest w stanie Chojnickiego Domu Kultury, który po prostu się rozjeżdża i rozsypuje. Taśmy i tablice informujące o rozbiórce wyglądały na tle tego budynku bardzo autentycznie. 

Problem jest dość poważny, bo projekt Centrum Kultury Bałtyckiej w Chojnicach wydaje się być projektem nierealnym. Zatrudniono nowego dyrektora, znającego się na sprawa, powiedzmy, wokół basenu Morza Bałtyckiego, ale nie wydaje mi się, aby to miało przełożenie na powstanie nowego obiektu. Niestety. Warto w tym miejscu przypomnieć, że ten budynek ChDK sponsorowali pracownicy chojnickich zakładów, od których "komuna" pobierała po prostu dodatkowy "podatek" na ten "cel społeczny". Oczywiście nikt nie proponuje dziś takich rozwiązań, jestem od tego daleki. 

Jednak pieniądze można było wygenerować w ciągu ostatnich lat, wystarczy wskazać, że utrzymanie baszty jednego artysty Jutrzenki - Trzebiatowskiego to około 100 tysięcy złotych rocznie dla budżetu miasta. A jakie sumy idą na Chojniczankę? A ile utopiono milionów w basenie? Gdyby te pieniądze były jeszcze przeznaczane dla naszych piłkarzy, ale to jest festiwal drużyny zaciężnej. Co realnego mają z tego chojniczanie? 

Burmistrz w kampanii 2010 roku obiecał, że to będzie kadencja kultury, niestety nakłady na kulturę maleją. Budżet na organizacje pozarządowe podejmujące zadania publiczne w tym zakresie to ciągłe pikowanie. Natomiast budżet dla sportowców - piłkarzy wydaje się ciągle wzrastać. Czy piłka nożna to sport czy kultura? Może burmistrzowi chodziło o kadencję kultury, ale fizycznej? Warto skierować pytania na burmistrz@miastochojnice.pl

Ja natomiast mogę powiedzieć tyle, stan budynku ChDK to najlepszy obraz tego jak słowa danego wyborcom dotrzymuje burmistrz Finster. 



środa, 26 czerwca 2013

Wizyta Prezydenta

W piątek w Chojnicach będzie z wizytą Prezydent RP Bronisław Komorowski.

Człowiek, który mówił w pełnej nienawiści, że prezydent Kaczyński kiedyś gdzieś poleci...prezydent, który słowami miłości i narodowego pojednania niczym listkiem figowym kryje swoją relatywność i pogardę dla tego co mu niepodobne i niemiłe. Człowiek wreszcie, który nic nie zrobił aby wyjaśniono sprawę Smoleńska. Osoba będąca, w mojej opinii, daleka od polskiej racji stanu. Stojąca tam, gdzie stoją Ci którzy Polskę faktycznie dzielą. Prezydent, który dla pokrycia długów władzy zgadza się na pracę do śmierci - podwyższenie wieku emerytalnego. To jest najgorszy prezydent jakiego Polska miała, i mam nadzieję mieć będzie. Do tego indolent i dyslektyk - jak wynika z Jego języka pisanego. Przaśnym śmiechem i "swojskością" starający się zakryć swoje braki i nieprzygotowanie. 

Takiej władzy nie brak oczywiście klakierów w najlepszym wydaniu. Ci klakierzy na stołkach będą w pełnej czołobitności witać Prezydenta. O ile można się przecież zgodzić z różnością poglądów, o tyle ciężko przejść do porządku dziennego nad taką sytuacją w której Komorowskiego uznaje się za figurę. 

Z drugiej strony jest to pierwszy reprezentant nas wszystkich, dlatego należy się mu formalny szacunek, którego i ja nie mam zamiaru łamać. Niemniej cieszę się, że będę mógł w ten dzień zaprezentować swoje krytyczne stanowisko wobec tego człowieka i tej władzy. 

Tak jak inni zapraszają na przywitanie Prezydenta, tak ja również zapraszam aby tego dnia przybyli wszyscy krytycznie ustosunkowani do tej prezydentury. Nie pozwólmy, żeby świat myślał, że my się zgadzamy kolektywnie na takiego Prezydenta. Czekamy na lepszego, a temu przypomnimy czym zasłużył sobie na krytykę!

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Promocja za nami

W piątek promocję "Słowa Młodych" poprowadził Mariusz Brunka, kanclerz PWSH "Pomerania", członek Projektu Chojnicka Samorządność i prezes Fundacji im. Marcina Fuhrmana.

Podczas promocji była doskonała atmosfera, a za świetne jej poprowadzenie dziękuję Mariuszowi Brunce.


Na zdjęciu z promocji Mariusz Brunka, Marcin Wałdoch.
Fot. Zbigniew Prochowski.

sobota, 22 czerwca 2013

Arcana Chojnic

Wczoraj odbyła się ostatnia promocja "Słowa Młodych". Czasopismo odeszło do historii...

Jakie mamy plany wydawnicze?

Otóż Arcana Historii będą wydawać zeszyt stricte o historii Chojnic i okolic. Być może będzie nosił nazwę Arcana Historii Chojnic. Na pewno będzie to rocznik. Pierwszego numeru należy się spodziewać w 2015 roku. 

W zamiarach mamy tez powołanie drugiego tytułu (ma to być czasopismo naukowe), ale jako środowisko osób, a nie jako SAH. Będzie to Zeszyt Nauk Społecznych, który wystartować również ma w 2015 roku. 

Gdyby komuś zależało jeszcze na nabyciu "Słowa Młodych". To proszę do mnie dzwonić, pisać:

tel. 883-970-833
e-mail: marcin.waldoch@gmail.com