środa, 29 sierpnia 2018

Zapomniany chojnicki Sierpień '80

Polityka historyczna w Chojnicach najpierw miała zabarwienie prosowieckie - czego wyrazem były hołdy dla Armii Czerwonej, a potem stała się nico dwuznaczna - bo i oprawcom i ofiarom Burmistrz Miasta składa kwiaty, a do tego silnie wspiera się różne inicjatywy, które nazwał bym proniemieckimi, łącznie też z takimi publikacjami i taką wizją miasta, które rzekomo z Polską miała niewiele wspólnego, więcej zaś było po prostu "swojskie", wielokulturowe, niż złączone z jakąkolwiek ojczyzną. 

Chlubnym wyjątkiem może być próba inscenizacji wejść wojsk z Armii Błękitnej do Chojnic, ale niestety było to wydarzenie bez kontynuacji. Miasto też w niewielkim stopniu angażuje się w przypominanie tak ważnej rocznicy jak 1 września, czyli datę wybuchu II wojny światowej, które de facto i de iure wybuchła właśnie w Chojnicach o 4:23 czyli długo przed 4.45 kiedy to spadły pociski na Westerplatte. 

Tematy historyczne to świetny "lewar" do promocji miasta w Polsce i świecie, szkoda, że tak bardzo niewykorzystany. 

Kolejnym, i bardzo aktualnym w sierpniu wydarzeniem z przeszłości, które wpłynęło na losy Polski i świata, a które miało swój lokalny wymiar, były strajki robotnicze w sierpniu 1980 r. w Chojnicach. Przecież gdyby nie "Solidarność", to może demokracji w Polsce nigdy byśmy się nie doczekali. Namiastki wolnego rynku też by nie było, a sojusz z Moskalami trwałby na dobre. Naprawdę nie docieniamy, tego co mamy, tego co osiągneliśmy też jako lokalna wspólnota. 

Smutne to jest, że media o tamtych wydarzeniach nie przypominają, dziennikarze nie prowadzą w sierpniu wywiadów ze świadkami zdarzeń, nie relacjonują ich dalszych losów. Nie budują świadomości o wkładzie wielu osób i grup, często tak wielkim, że zapłacili za niego życiem, rozbiciem rodzin, biedą i odtrąceniem. 

Wciąż gorąco zachęcam do lektury mojej książki O chojnickim karnawale "Solidarności", dzięki tej pozycji na pewno zyskacie wiedzę o tamtych wydarzeniach i o skali wysiłku jaką podjęła lokalna społeczność w zderzeniu z państwem monopartyjnym: https://www.academia.edu/15053791/O_chojnickim_karnawale_Solidarno%C5%9Bci_._Kszta%C5%82towanie_si%C4%99_i_rola_nowego_ruchu_spo%C5%82ecznego_w_warunkach_lokalnych_1980-1981_M._Wa%C5%82doch_Chojnice_2015_ss._265

Nożyce Bonny

Jest taka metoda tworzenia medialnego dyskursu wpływającego na skuteczną manipulację opinią publiczną, ta metoda zyskała sobie nazwę: Nożyce Golicyna. Na czym polega? Otóż, zaraz po tym, kiedy do mediów wycieknie jakaś informacja, która dyskredytuje pewną osobę, lub środowiska, wpuszcza się do mediów komunikat na bazie zmanipulowanych informacji, po to, aby uzyskać efekt nożyc - po prostu pojawiają się dwie wykluczające się narracje, co skutecznie przeciwdziała dyskredytacji danej osoby bądź grupy społecznej, środowiska, itd. 

Uważam, że taką metodę, mniej czy bardziej świadomie w Chojnicach zastosowano wielokrotnie, a ostatnim przykładem takich działań jest w mojej opinii komunikat, jaki podał do mediów dyrektor chojnickiego szpitala na temat sporu z właścicielem apteki znajdującej się w szpitalu o zaległościach, jakie ma w płaceniu czynszu apteka. 

Zwróciłem się z oficjalnym pismem do właściciela apteki, z prośba o ustosunkowanie się do zarzutów, które padły publicznie, a przedstawione zostały za pośrednictwem Radio Weekend w reportażu "Chojnicki szpital pozywa do sądu właściciela funkcjonującej tu apteki": https://weekendfm.pl/?n=73115. Uzyskane informacje pozwalają mi na wyciągnięcie następujących wniosków o zaistniałej sytuacji:

1. Właściciel apteki w Szpitalu Specjalistycznym w Chojnicach płacił, na bazie poprzedniej umowy, kwotę znacznie niższą niż obecnie. Obecnie jest to ok. 50 tys. złotych miesięcznie! Natomiast wcześniejsza umowa, to było ok. 16 tys. złotych miesięcznie! Skąd te różnice? Szpital rozpisał przetarg w wyniku którego podbijano ceny, aby zmusić obecnego właściciela do rezygnacji z lokalu, ten chcąc aptekę utrzymać musiał dać propozycję, która odzwierciedlona jest w umowie kwotą 50 tys. złotych! Można powiedzieć, że właściciela zagoniono w kozi róg. I w sumie z perspektywy dobra szpitala i interesu społecznego, można by się z faktu cieszyć, bo przecież 50 tys. zamiast 16 tys. w kasie szpitala każdego miesiąca, to wyższy przychód dla lecznicy. 

2. Niestety okazało się, że dynamika wzrostu sprzedaży leków w aptece szpitalnej w stosunku do tej dynamiki w konkurencyjnych aptekach nie uzasadnia płacenia tak wysokiego czynszu, a właściciel apteki zarzuca władzy szpitala, że działała w jakiś sposób na szkodę apteki w szpitalu, co doprowadziło do ciężkiego położenia tę aptekę i wykluczało zasadność płacenia 50 tys. złotych miesięcznie czynszu - to narracja właściciela apteki, którą warto rozważyć. 

3. Obecnie pojawia się problem, bo obowiązuje nowa ustawa - ustawy o prawie farmaceutycznym, tj. jej nowelizacja z 7 kwietnia 2017 r., która uniemożliwia otwarcie nowemu podmiotowi, nowej apteki,  w tym miejscu w którym obecnie funkcjonuje apteka szpitalna w Chojnicach. Czyli, nawet jeśli spór skończy się wyrzuceniem właściciela ze szpitala, to szpital pozbawia się apteki na dobre. 

4. Istnieje jedna furtka, którą władze szpitala mogą wykorzystać, jeśli wygrają spór sądowy, aby otworzyć nową aptekę na miejscu obecnej, ale na to musi wydać zgodę Minister Zdrowia. Z pewnością władze szpitala już o taką zgodę wystąpiły, ale raczej zgody nie uzyskają i co wtedy???

Wtedy drodzy państwo w szpitalu nie będzie już apteki, ani spółki pana Mariusza Sobola, ani żadnej innej spółki, choćby nawet i takiej z której właścicielami znałby się pan dyrektor Leszek Bonna. 

Uwrażliwiam na wiadomości przekazywane do mediów przez Leszka Bonnę, gdyż zwykle istnieje jeszcze inna, mniej wygodna dla dyrektora chojnickiego szpitala, perspektywa rzucająca światło prawdy na daną sytuację. 

W mojej osobistej ocenie, problemy tej apteki w szpitalu negtywnie rzutują na położenie szpitala, bo doprowadzono do sytuacji w której zamiast 16 tys. złotych do kasy szpitala wpływa 0 zł. Co gorsza, sprawa w mojej opinii ma posmak walki politycznej - zwyczajnie kolesie władzy są na ścieżce wojennej na wszysktkich frontach z Mariuszem Sobolem i jedno co mają na myśli - przed baczeniem na interes społeczny - to rugowanie właściciela apteki ze wszelkich miejsc w chojnickiej przestrzeni. Wpuszczanie w media infomacji o sporach sądowych przez Bonnę, bez podania rzeczywistych podstaw powstałych problemów jest tego dobitnym dowodem. Takie jest moje stanowisko, po zapoznaniu się z bogatą dokumentacją w tej sprawie i zebraniu na własną rękę danych w drodze zapytań o informację publiczną. 



Najgorsze jest to, że na tej zawiłej sytuacji stracą pacjenci, bo za chwilę w szpitalu prawdopodobnie zabraknie apteki.  

Sonda przedwyborcza


Stworzyłem sondę przedwyborczą, która obejmuje badanie postaw wyborczych w wyborach samorządowych w dniu 21 października 2018 r. Badanie obejmuje rozpoznanie poparcia dla kandydatów na stanowisko Burmistrza Miasta Chojnice i dla kandydatów na radnych Rady Miejskiej w Chojnicach. 

Zapraszam do głosowania! Oczywiście wszystkie wyniki upublicznię. To badanie trwa 4 dni i jest prowadzone tylko drogą online. Badanie trwa do 2 września 2018 r. do godz. 23:59, kiedy zamknę dostęp dla respondentów. 

Dziękuję za udział!



Jeśli ktoś pragnie przesłać link do ankiety znajomym, to przekazuję cały link do skopiowania: 

Problem sondaży

Na stronach Facebooka, na koncie PChS, można znaleźć wynik, jak napisano: "symulacje wyniku w zbliżających się wyborach na Burmistrza Chojnic". Według tych danych, przy założeniu, że będzie 5 kandydatów: Arseniusz Finster, Mariusz Brunka, Bartosz Bluma, Leszek Redzimski, Krzysztof Haliżak; to Finster otrzyma ponad 41% głosów, Brunka ok. 23%, Bluma ok. 14,5%, Redzimski 14,4%, a Haliżak ok. 7%. 

Po pierwsze należy zwrócić uwagę na fakt, że nie podano wielkości próby. PChS nie ujawnił tym samym na jakiej liczbie uprawnionych do głosowania wykonano badanie. Nie podaną też jaką metodą przeprowadzono to badanie??? W jakim czasie je przeprowadzono? Gdzie je przeprowadzono? Dlatego uwrażliwiam wyborców na takie symulacje, są one bowiem wielce niewiarygodne przez wzgląd na brak ukazania przed opinią publiczną elementów, które wymieniłem. Oczywistym wręcz wydaje się, że PChS zataja przed opinią publiczną te informacje, tak aby prezentując takie wyniki wpływać na zachowania wyborcze. Nie dajmy się zwieść. 

Nadto, w mojej opinii, na Brunkę nie padnie więcej aniżeli 10% głosów i będę to powtarzał do dnia wyborów. 


wtorek, 28 sierpnia 2018

Przegrany i beznadziejny

PChS wystawiło ponownie do fotela burmistrza Mariusza Brunkę, kandydatura to z góry przegrana i beznajdziejna. 4 lata Brunki w Radzie Miejskiej dały dowód, najpierw chwiejności postaw i chęci ugrania czegoś dla swojego środowiska (sprawa współpracy z Zientkowskim), następnie był to festiwal oporu z racji braku programu pozytywnego dla miasta. Przy tym Brunka częstokroć podpinał się pod cudze pomysły, sprzedając je jako własne bądź swego tylko środowiska (vide prawybory). 

Jedyny pomysł, jak mniemam autorski, Brunki dla miasta to lodowisko, na które miały się złożyć wszystkie samorządy osiedlowe w mieście, bo lodowisko miało kosztować krocie. 

Brunka przegrał w 2014 r. swoją najlepszą okazję na stanie się burmistrzem Miasta, gdyż wtedy to był jedynym kontrkandydatem. Obecnie nie będzie miał tego przywileju, bo kandydatów będzie mnogo. Brunka swoją postawą mnie osobiście zawiódł, a proszę pamiętać, że zaprosiłem Mariusza Brunkę do PChS, gdzie przegrałem z nim prawybory 1 głosem i nadal lojalnie wspierałem Brunkę w wyborach na burmistrza, licząc, że uda się scalić i zintegrować opozycję. Nic bardziej mylnego, im więcej dążyłem do współpracy, tym więcej Brunka dążył do rugowania mnie z środowiska. W mojej ocenie środki, które Brunka stosuje nie odbiegają wiele od tych z których do niedawna przynajmniej słynął innym mój przeciwnik polityczny. Dlatego na Brunce zawiodłem się nie tylko w sensie politycznym, ale i po prostu osobistym. Jak ktoś kto posługuje się notorycznie kłamstwem i oszczerstwami w sferze publicznej może być przedstawiany, jako gwarant realnej zmiany??? Przykłady: Brunka, który wpraszał się na spotkania PiS i jednocześnie Brunka krytykujący PiS i jego rządy; Brunka będący w opozycji i związany z fundacją, która na relacjach władzy podpisywała umowy z Zientkowskim; Brunka łgający przed kamerami na temat inicjatywy prawyborów; Brunka przedstawiający się jako inicjator odwołania Janowskiego i Łęgowskiego? Brunka bluzgający na wszystkich na swoim Facebooku i poniżający w oczach opinii publicznej językiem nienawiści wszystkich, którzy stanęli mu na drodze? W moim odczuciu Mariusz Brunka były działacz socjalistycznych organizacji młodzieży akademickiej, to człowiek, który w moich oczach ma zero procent wiarygodności. 

Kilku kandydatów przeciwko Finsterowi, to szanse realizacji dwóch scenariuszy wyborczych - 1. w którym Finster zdoła utrzymać inicjatywę i narrację nad przebiegiem kampanii i wygra ją odnosząc wysokie zwycięstwo  i 2. w którym pojawi się kandydat zdolny do dotrzymania mu kroku i spolaryzowania wyborców, a to może zapowiadać drugą turę. Takim kandydatem na pewno nie jest Brunka, ten bowiem swoją najlepszą szansę na zwycięstwo stracił już 4 lata temu. Sam fakt starty wielu osób, oprócz Brunki i Finstera, jest dobitnym świadectwem dla PChSu i Brunki, że środowisko to straciło zaufanie, które otrzymali w wyborach 2014 r. Gdybyśmy wierzyli w szczere intencje Brunki, gdybyśmy pozytywnie oceniali jego działania w Radzie Miejskiej, to wielce jest prawdopodobnym, że Brunka byłby jedynym kontrkandydatem do Finstera, także w 2018 r. Niestety Brunka sam swoimi postawami i zachowaniem przegrał szansę na przywództwo szerszej koalicji, ale dla idei zmian, to nic straconego, w obecnych okolicznościach to nawet swoisty dar losu. 

piątek, 24 sierpnia 2018

Wyjałowienie tkanki społecznej

Zbliżają się wybory, powstają komitety wyborcze, kolejne nazwiska pojawiają się w kuluarach na listach wyborczych. 

Niestety z ubolewaniem dostrzegam, wszędzie obecną i proszę się nie dać zwieść, że jest inaczej, niechęć obywateli do zaangażowania się - do chęci wykorzystania  biernego prawa wyborczego. Ludzie nie chcą startować. Boją się. Nie mają czasu. Brakuje im zapału. Wstydzą się. Rodzina nie pozwala - żona, mąż, babcia, albo i ciocia. Wszystkiego po trochu słyszę, ale ogłuszający jest niczym wrzask taki komunikat zakładający bezsens wyborów - "bo nic się nie zmieni", "bo ci już dość nakradli, a nowi wezmą więcej", itd. Same stereotypowe klisze. 

Obywatele odbierają sobie prawo - to najważniejsze, czyli nie wcale to związane z aktem głosowania, z czynnym prawem wyborczym, ale to tak istotne - bierne prawo wyborcze - prawo do bycia wybieranym. Jest to smutne. Myślę, że w Chojnicach do Rady Miejskiej na 21 miejsc, nie znajdzie się więcej chętnych, aniżeli 100 osób. 

Dlatego zachęcam do startu wszystkich, ze wszystkich opcji i komitetów, a nawet zachęcam do zakładania własnych komitetów. Odwracanie się plecami do polityki, powoduje najczęściej, że to polityka zaczyna się nami interesować...

wtorek, 21 sierpnia 2018

Najlepszy przykład braku rozsądku

Niech mi ktoś powie czy rozsądnie jest likwidować coś tylko po to, aby znowu to coś z dużym wysiłkiem organizacyjnym powoływać do życia? 
Ostatnio wśród kolegów rzuciłem temat przedszkola samorządowego w Chojnicach, zdziwiłem się, kiedy jeden z nich oświecił mnie - "Marcin w Chojnicach jest już przedszkole samorządowe". Czegoś nie zanotowałem, coś mi umknęło. 

Okazało się, że od września 2017 r. funkcjonuje przedszkole samorządowe na Młodzieżowej, jako filia SP nr 3. 

Czy ktoś z Czytelników pamięta nasz protest wobec likwidacji ostatniego przedszkola samorządowego w Chojnicach i to jak mówiliśmy, że to nie ma najmniejszego sensu i z czasem miasto takie przedszkole będzie musiało i tak otworzyć???

Dla mnie to jeden z najbardziej dobitnych przykładów złego prowadzenia spraw publicznych w Chojnicach przez obecnie rządzących grodem tura. 

niedziela, 19 sierpnia 2018

Bezpartyjny koń trojański? Czy Klajna gra solo?

W Chojnicach ujawniła swoją działalność nowa organizacja Bezpartyjni.org, lub Bezpartyjni Ruch Samorządowy. W swej odsłonie ogólnopolskiej ta organizacja ma wyraźne zabarwienie post-platformiane. Na liście osób wspierających, bądź członków Bezpartyjnych są przecież takie tuzy polityki jak niedawny prezydent Poznania Ryszard Grobelny, inni wśród "bezpartyjnych" to ludzie pozbawieni realnego wpływu na politykę w skali państwa, ale skutecznie tworzący rzeczywistość samorządową w swoich "małych ojczyznach". Motyw powstania Bezpartyjnych? Niestety, zamiast rzetelnego programu - jedynie JEDNA przesłanka i to bardzo negatywna - otóż Bezpartyjni zauważają, że do partii politycznych w Polsce nie należy około 98% Polaków, więc oni zakładają Bezpartyjnych. Dla mnie to jak twierdzenie, że 90% Polaków nie kradnie, więc warto założyć mafię. Ogólnie to budowanie mitologii "samorządności" na bazie niechęci wobec instytucji państwa demokratycznego. Kolejny znak pogłębiania się sobiepaństwa w Polsce, gdzie tym zelotom samorządności wydaje się, że samorząd i państwo, to dwie zupełne niezależne od siebie instytucje...państwowe. Być może dlatego obserwujemy jak samorządowy w Polsce stają się rzeczywiscie udzielnymi księstwami, z usłużnymi sądami, prokuratorami, policją i urzędami wszelkiej maści, które działają na telefon, tego czy innego burmistrza, wójta, prezydenta.  

Budowanie w Polsce różnych ruchów politycznych i społecznych na przesłankach, właściwie antypaństwowych i antydemokratycznych jest bardzo powszechne, a na takich według mnie opierają się Bezpartyjni. Jest bowiem tak, że demokracja przedstawicielska budowana jest właśnie przez partie polityczne, a rugowanie partii politycznych z przestrzeni samorządowych, to rzeczywisty odwrót, a nie powrót demokracji. Żaden z takich ruchów nie uzyska bowiem w skali ogólnopolskiej poparcia, który pozwoli mu na przejęcie władzy,ale dość skutecznie będzie szerzył postawy antypaństwowe i antypartyjne, ergo antydemokratyczne. Choć w samych partiach politycznych demokracji jest jak na lekarstwo - o tym wiadomo od dawna, to właśnie partie polityczne są jedynym gwarantem utrzymania ładu politycznego i głupio zaczynać działalność od negatywnej przesłanki, budując w Polakach dalszą niechęć do "partyjniactwa". 

Bez partii politycznych nie ma zabawy w demokrację. 

Chojnicka odsłona Bezpartyjnych jest dla mnie zagadką, bowiem przewodzi jej radny Jacek Klajna, który wszedł do Rady Miejskiej z KWW Arseniusza Finstera przecież. To rodzi moje pytanie, czy Jacek Klajna będzie budował w Chojnicach struktury samorządowe Bezpartyjnych konkurencyjnie do KWW Arseniusza Finstera, czy też Bezpartyjni będą przystawką w KWW Arseniusza Finstera, a może na odwrót - obóz  burmistrza wejdzie do tej organizacji??? Czy to znak rozmału w obozie Burmistrza? Najgorszy scenariusz, to ten, kiedy Bezpertyjni służyliby tylko Finsterowi do kaptowania rzeczywiście bezpartyjnych obywateli, którzy mimowolnie staną się wyborczymi "siłownikami" komitetu Finstera... 

Jeśli zaś, pomimo tego co domniemam powyżej, pan Jacek Klajna wybrał drogę niezależności i rzeczywistej "bezpartyjności", to naprawdę gratuluję i życzę powodzenia. 

piątek, 17 sierpnia 2018

Czy lekarze są trzeźwi?

Wcale mnie nie zdziwił artykuł w "Czasie Chojnic" o nietrzeźwym lekarzu, który w stanie upojenia pełnił swój dyżur. Nie dziwi mnie też to, że lekarz ów był wcześniej zatrudniony w Chojnicach. Pacjencji, znajomi, bliższe i dalsze osoby nie raz opowiadały mi o chojnickich lekarzach, którzy wyraźnie trącili zapachem trawionego alkoholu, będąc w pracy. 

Pytaniem więc pozostanie, ale nie bez odpowiedzi, jak sprawa ma się obecnie w chojnickim szpitalu? Czy dyrekcja widzi problem alkoholizmu wśród chojnickich medyków, czy takiego problemu nie ma, albo go nie dostrzega? Sprawie warto się przyglądać, tym bardziej, że ludzie ci decydują o naszym życiu i przy tych zarobkach, które oferuje im społeczeństwo winni zachować nie tylko trzeźwość umysłu, ale i odpowiednią postawę etyczną w pracy.

Zastanawiające w relacji z "Czasu Chojnic" o lekarzu na gazie jest to, że jest to lekarz anonimowy, nie znajdziemy w tekście, ani wzmianki tożsamości lekarza. Nie wiadomo więc, kto był tym "gazownikiem na służbie". Innym budzącym zdumienie fragmentem relacji o interwencji policji w Czersku jest ta część artykułu w której redaktor twierdzi jakoby lekarz nie naraził "na szczęście" życia i zdrowia pacjentów!?! Dla mnie taka relacja to oczywiste wybielanie tej postaci w oczach opinii publicznej i kolejny dowód na to, że obok kasty prawniczej w Polsce, mamy też niestety do czynienia z kastą lekarzy, którym jak widać wszystko uchodzi gładko. Proszę sobie wyobrazić, że ten lekarz byłby na przykład mężem, jakiejś znanej opozycjonistki w Chojnicach!!! Na pewno w gazecie i lokalnym radio znalazłyby się jego inicjały, a może i pełne dane, wraz z próbą uzyskania stanowiska od małżonki. Ot, takie to są chojnickie standardy. Tymczasem, jak znam życie, ów lekarz zostanie przeniesiony - lub sam się przeniesie, do kolejnej placówki medycznej, i tam też będzie pił na umór, bo przecież i tak nikt się nie odważy w lokalnych mediach napisać jasno kim jest ta osoba. Mam żal do dziennikarza "Czasu Chojnic", że nie podał publicznie imienia i inicjałów nazwiska. Tego wymagałaby rzetelność dziennikarska i wymóg informowania opinii publicznej. Wybielanie prasowe jednak na nic się zda, bowiem w mieście wszyscy już wiedzą, kim był ów "gazownik"!

Pacjentów, którzy wyczują woń alkoholu od lekarzy lub innych pracowników szpitala, nakłaniam do natychmiastowego kontaktu z policją. Wiadomo, że dyrektorowi umykały uwadze takie praktyki jak na przykład sprzedaż papierosów na terenie szpitala, być może nie widzi też problemu nietrzeźwych medyków, jeśli taki problem rzeczywiście jest tak powszechny jak wskazują "miejskie legendy"? 

niedziela, 12 sierpnia 2018

Konsumpcja czy Konstytucja?

Konstytucja! To coraz częstsze zawołanie środowisk pozbawionych realnego wpływu na władzę i bieg zdarzeń na szczeblu państwowym. To hasło nowych "wykluczonych" i "rozczarowanych". Pamiętać bowiem należy o tym, że to polityka i suweren, czyli obywatele państw, są twórcami prawa. Tworzą przez swych przedstawicieli normy i je kodyfikują. Mogą je też zmieniać, a zasadą demokracji liberalnych i przedstawicielskich jest wola większości z uwzględnianiem woli mniejszości. Tę zasadę w Polsce przestrzega się. Gorzej jednak, jeśli myli się pojęcia - otóż dla wielu osób, którym media zrobiły budyń z mózgu, w Polsce Rząd Polski, rzekomo łamie konstytucję. Tak przecież mówią w TVN24, a nawet w jakimś "Washington Post", czy różnych Nju Jorkerach...więc dla pewnej liczby obywateli jest to prawda. Mamy więc poważny problem, bo ruch jaki narasta wokół "konstytucji" i jej rzekomej obrony, przez tych, którzy ją naprawdę łamali i łamią ją nadal, tworzy złudne wrażenie, że w Polsce dzieje się coś złego. Nic takiego się nie dzieje. Dzieją się od kilku lat rzeczy zaskakująco dobre. Szczególnie jeśli bierzemy pod wzgląd rozumienie polskiej racji stanu, to są to rzeczy niespotykane od czasów przedrozbiorowych, Polska staje się państwem na tyle niezależnym i samodzielnym na ile pozwala rzeczywistość gloablizacji. Niestety to narusza liczne interesy światowej finansjery, wielkich koncernów, a nawet małych i średnich lokalnych rzezimieszków, którzy wyrośli na fali neoliberalizmu w okresie transformacji ustrojowej. To co dzieje się w sferze symbolicznej w polityce lokalnej w różnych miastach i miasteczkach Polski budzić powinno grozę. To jak ogniska rokoszu, skrajna i źle rozumiana samorządność staje się lęgowiskiem postaw antypaństwowych, oto rady różnego szczebla bronią zarobków lokalnych samorządowców, pomimo tego, że rząd postanowił o ich obniżce. Dla lokalnych elit, to był skandal, ale skanadalem dla nich nie są ich własne przewinienia, ich skandali nie ma, bo nimi nikt nie żyje, nikt ich nie chce nawet ruszać i odkrywać, bo to po prostu niebezpieczne. To grozi ostracyzmem społecznym w lokalnych społecznościach, to grozi wykluczeniem. Więc złapali się jedynego szeroko rozumianego w Polsce hasła konstytucja - czyli, że władza łamie jakieś tam prawa, a że władza się elicie neoliberalnej i postkomunistycznej nie podoba, to ta napędza falę "konstytucji". 

Te żałosne spektakle przekładają się nawet na dosłownie rozumianą scenę publiczną, kiedy to za nasze pieniądze - za pieniądze obywateli, występują różne kapele, zespoły i artyści, i zakładają sobie koszulki na napisem KONSTYTUCJA. W mojej ocenie sponsorowanie agitacji politycznych ze środków publicznych kanałami poza prawnymi, są niezgodne z prawem. Jeśli bowiem samorząd zaprasza na występ kapelę, to płaci jej za jej repertuar, nie za manifestację polityczną. Wiadomo przecież, że gdyby Ci muzycy założyli sobie koszulki z napisem "PiS", zamiast "konstytucja", to byliby nie otrzymali nawet przewidzianej umową gaży, a ze sceny zniosła by ich jakaś lokalna straż miejska lub gminna, tego lub innego lewacko-neoliberalnego watażki samorządowego. Niestety takie gorszące spektakle widać nawet w przestrzeni lokalnej, na co zgody nie może być. Należy podkreślac, że jest to działanie niezgodne z prawem, a na pewno z powszechnie przyjętymi normami uczciwości w działaniach gospodarczych (płacę tylko za to, co jest przedmiotem umowy), chyba, że samorządy płacą za manifestacje polityczne pod płaszczykiem wspomagania kultury? 

Przykład występu z Charzyków w ostatnich dniach zespołów muzycznych jest ilustracją tej dramatycznej sytuacji w jakiej znalazły się środowiska, które straciły władzę w 2015 r., ponieważ nie mają niczego do zaproponowania Polakom w społecznościach lokalnych, to jedyne paliwo polityczne jakie im pozostało wykorzystują na całego, krzycząc "konstytucja". 

Członkowie społeczeństwa ukierunkowani na konsumpcję, nie konstytucję, są tylko w stanie przełknąć taki skandal, i to bez najmniejszego grymasu. 

Jak napisano na profili ChojniceTV na FB: "Perły i Łotry w konstytucyjnych koszulkach na szantach w Charzykowach".

Link do tej żałosnej manifestacji politycznej za publiczne pieniądze: http://chojnice.tv/wideo-4014-W_konstytucyjnych_koszulkach_Per%C5%82y_i_%C5%81otry_%C5%9Bpiewa%C5%82y_%60Burz%C4%99%60

Pojęcie sprawiedliwości społecznej w Chojnicach

Niewiele trzeba szukać, aby natknąć się na ciekawe informacje odnoszące się do pojęcia sprawiedliwości społecznej w naszym mieście. Wyborcy oddając swój głos, często, choć zapewne nie zawsze, kładą swe poparcie dla opcji politycznej bardziej dając się przyciągać marketingiem politycznym, populistycznymi hasłami, aniżeli rzeczywistym programem. Po prostu - obietnice królują. W ten sposób głosują nawet przeciwko interesom własnym jak i grupy społecznej do której przynależą. W skali polityki krajowej można takie przykłady mnożyć - będzie to choćby ciche poparcie Kościoła katolickiego dla PiS, choć PiS, z wyjątkami jest ugrupowaniem laickim, dalekim od realizacji katolickiej nauki społecznej, bo bliższy jest w tym względzie liberalizmowi w odniesieniu do sfery społecznej i obyczajowej i socjalizmowi w odniesieniu do sfery gospodarczej (chyba też z przejawami kapitalizmu państwowego - patrz grupy zbrojeniowe), kiedy Kościół odwrotnie - ideowo wspiera wolną przedsiębiorczość i samoorganizację, ale w sferze obyczajowej jest tradycyjny i zachowawczy. W zasadzie jest to zderzenie dwóch modeli odnoszących się do alokacji dóbr - model liberalny będzie wzmagał dystrybucję (teoria skapywania bogactwa)- a model socjalny redystrybucję dóbr. 

Wracając do Chojnic. Jak sprawiedliwość społeczną rozumieli i rozumieją lokalni politycy? Czy są bliżsi w swej postawie nurtowi, który sprawiedliwość wiąże z wolnością jednostkową czy z równością społeczną? Jest to zagadnienie na ciekawą pracę naukową, ale postaram się kilka przypadków przedstawić w formie publicystycznej, żebyśmy mieli w Chojnicach nieco więcej jasności na temat: "jak lokalni politycy i samorządowcy rozumieją sprawiedliwość społeczną"?

Zgodnie ze swoimi postulatami sprawiedliwość społeczną w ujęciu obecnej opozycji w Radzie Miejskiej, czyli z stanowiskiem radnych PChS rozumieć można w perspektywie liberalizmu gospodarczego. Działacze tego stowarzyszenia najczęściej bowiem podnoszą publicznie zalety inicjatyw indywidualnych, alternatywnie tych wychodzących z społeczeństwa obywatelskiego w procesie zmiany i podnoszenia poziomu życia. Proponują też rozwiązania, które będą na pozycji uprzywilejowanej stawiały osoby już posiadające jakiś majątek, osoby reprezentujące klasę średnią i wyższą (propozycje wyprzedaży działek miejskich z upustami dla tych, którzy chcą w Chojnicach budować swoje domy).

W ugrupowaniu Burmistrza Finstera sprawiedliwość społeczna jest zawsze reprezentowana z perspektywy grupy posiadającej władzę - więc swoistego utrzymywania status quo. Dla Burmistrza i Jego obozu sprawiedliwym jest wypłacanie na przykład swojemu koledze kilku tysięcy złotych za robotę DJ-a pod chmurką. Według tego obozu, zgodnie z wymogami populizmu, sprawiedliwie jest wspierać sportowców zrzeszonych w klubach piłkarskich i sam klub, ale już nie jest sprawiedliwym utrzymywanie przez Miasto Chojnice przedszkola samorządowego. Z perspektywy tego kręgu osób, polityka silnie łączy się z gospodarką lokalną, a cały ten system podtrzymują różnorakie "siłowniki" Finstera w różnych obszarach, które mają przyczyniać się do legitymowania i utrzymywania władzy przez obóz, który Chojnicami rządzi od 1998 r. Dlatego środowisko to pozyskało już stopień mistrzowski w dystrybucji dóbr publicznych w taki sposób, aby minimalizować szanse utraty władzy. Zresztą taka strategia wobec dysponowania dobrami publicznymi nie jest niczym nadzwyczajnym dla grup trzymających władzę. W ujęciu ideologicznym szkoła rządzenia Finstera, to adaptacja liberalizmu w wersji neo z naleciałościami warunków postkomunistycznych. Jednostka ludzka jest w tej wizji niewiele znaczącą jednostką statystyczną, chyba, że gwarantuje jeszcze więcej dóbr i prestiżu dla grupy trzymającej władzę. Wszystkie inne jednostki, to jednostki statystyczne, uwzględniane przede wszystkim w procesie gry wyborczej.

Nie można w tym zestawieniu pomijać sojuszników politycznych Finstera, którzy faktycznie przynależą do Jego obozu, jeśli nie z miłości i wspólnoty poglądów, to po prostu z pobudek czysto negatywnych - strachu przed utratą władzy (tym też objawia się postkomunizm, że nie daje pełnej zgody na demokratyczne mechanizmy, takie właśnie jak alternacja władzy). Do tego grona zaliczyć trzeba zarówno lokalnego barona PO, czyli Leszka Bonnę, jak i starostę Stanisława Skaję. PO jaką ideologię posiada, to już każdy po latach rządów tej partii rozumie doskonale, jest to neoliberalizm (zysk ponad wszystko). W wydaniu chojnickim jest to wizja zysku ponad wszystkie inne wartości - nie liczą się przyjęte reguły i normy społeczne. Na porządku dziennym jest konflikt interesów, który przyjmowany jest z dobrem inwentarza świata polityki, chodzi przecież o zysk. Na drodze do zysku nie mogą stanąć tak trywialne bariery jak normy i wartości. Dlatego można robić interesy z małżonką, czy kolegami z partii, a nawet być po linii partyjnej szefem własnego szefa, co gwarantuje nietykalność na politycznym stołku. Środowisko to lubi popisywać się indolencją i ignorancją, a nawet chamstwem, kpiąc sobie z "ludu chojnickiego" w sposób zupełnie otwarty. Dla nich milionowe straty zarządzanych przez nich przedsiębiorstw, nie są stratami, tylko na przykład jakąś "amortyzacją", itd. Gdyby nie działanie społeczne, moje i moich dawnych kolegów, to ich poplecznicy dalej pełnili by swoje stołki siejąc społeczne zgorszenie. Ci ludzie kierują się groteskowym założeniem hasła "skapywania". Usprawiedliwiają swoją działalność zasłoną dymną  - wyrażaną poglądem o bogaceniu się wraz z nimi i dzięki nim, szerokich rzesz społecznych. Jest to prosta zasada według, której neoliberał tworzący miejsca pracy i zakładający kolejne przedsiębiorstwa daje ludziom dochód i im więcej kumuluje bogactwa, tym więcej może dla mas spaść z "pańskiego stołu". Dobrze wiemy, jak wsteczne i poronione jest takie myślenie, szczególnie w warunkach lokalnych społeczności tonących w zależnościach postkomunizmu, gdzie wolny rynek oznacza tyle co posiadanie telefonów do odpowiednich osób.

Ostatnim godnym wspomnienia i mającym w obecnych warunkach znaczenie na lokalnej scenie politycznej środowisku jest PiS. Partia rządząca przede wszystkim jako jedyna partia polityczna w III RP dotrzymała obietnic wyborczych! W sensie ideologicznym PiS prezentuje stanowisko socjalno-konserwatywne. Oznacza to troskę o obywateli na różnych szczeblach drabiny społecznej, ale rzeczywiście w największym stopniu troskę o tych, którzy mogą czuć się ofiarami globalnego i polskiego uderzenia neoliberalnej doktryny szoku, która zasiała swoje spustoszenie w państwach Europy Środowo-Wschodniej. Jak wiadomo, nie ominęła i takich miejscowości jak Chojnice. PiS nigdy nie miał znaczącego wpływu w mieście na politykę lokalną. Nie stało się też tak w latach 2005-2007. Dlatego dopiero teraz chojniczanie mają szansę wprowadzić do Rady Miejskiej taką liczbę radnych z listy PiS, która będzie wystarczająca do uzyskania realnego wpływu na proces podejmowania decyzji w mieście. W Chojnicach jest wiele osób, które cierpiały i cierpią niedostatek i biedę, nie tylko z powodu rządów PO w Polsce, ale i z wyniku złego alokowania dóbr publicznych w Chojnicach, który to sposób daleki jest od pojęcia sprawiedliwości społecznej w kanonie myśli socjalno-konserwatywnej.

Na scenie politycznej Chojnic są potencjalnie tylko dwa środowiska polityczne, które mogą gwarantować rozwój zamiast stagnacji, i prawdę zamiast kłamstw. Jedną z tych grup jest PiS, a drugą, może być PChS, jeśli wróci na łono myśli i charakteru ideowego, który zakreśliłem tej organizacji już w pierwszym jej regulaminie z którym została najpierw zarejestrowana.

W mojej opinii Arseniusz Finster nadal ma spore szanse na utrzymanie stanowiska burmistrza, i to niestety nie na 4, a na 5 kolejnych lat, ale Rada Miejska w ordynacji proporcjonalnej może stać się miejscem dla silnej opozycji, a być może i sama Rada Miejska będzie w większości w opozycji do Arseniusza Finstera. I taki scenariusz uważam za najbardziej korzystny dla Miasta Chojnice na kolejne 5 lat. Dopuszczam myśl, że Finster będzie nadal Burmistrzem, ale Rada Miejska będzie nasza, przez co Finster będzie wiązany w swoich czasami irracjonalnych decyzjach.

W Chojnicach na jesień sprawiedliwości stanie się zadość, jeśli spełni się hasło: "Nasza Rada, Wasz Burmistrz".