sobota, 13 października 2012

35

"Bez przyczyny bowiem zastawili na mnie sieć swoją, 
bez przyczyny dół kopią dla mnie.
Niech przyjdzie na nich zagłada niespodziana,
a sidło które zastawili, niech ich pochwyci;
niechaj sami wpadną w dół, który wykopali[...]

[...] Lecz kiedy się chwieję z radością się zbiegają,
przeciwko mnie się schodzą
obcy, których nie znałem,
szarpią mnie bez przerwy,
napastują i szydzą ze mnie
zgrzytając przeciw mnie zębami[...]"

Raczej nie chcemy dziś myśleć o przesłaniach starotestamentowych, ale zawsze powstaje to zasadnicze pytanie o granicę pomiędzy dobrem i złem, również w życiu samorządowym. O prawo do nazywania czegoś dobrym versus złym. To prawo do wezwań i odwoływania się do wartości wyższych, również w życiu społecznym i politycznym, a tym bardziej osobistym zdaje się naturalnie być każdemu przynależnym. Ale czy istnieje obiektywne kryterium uprawniające nas do takich odwołań - jasno i twardo wymierzonych w tych, w których przyczynę widzimy swego złego w danej sytuacji położenia?

Pomimo możliwości jakie stwarzał człowiekowi Stary Testament - w sensie usprawiedliwiania choćby psychicznego, a i metafizycznego, żądania zemsty i wymierzania sprawiedliwości to nie był na tyle wystarczającym aby nie powstał doń suplement w postaci Nowego Testamentu - choć to raczej "efekt" przebywania Zbawiciela na Ziemi. 

Radni ChRS, byli zwykli mawiać "Duch Święty jest z nami, niech będzie z nami". Można było się z tego śmiać i zrywać boki, ale czasami niemoc - w świetle prawdy o sytuacji jest tak wielka, że poza wezwaniami niewiele pozostaje. Bo w perspektywie wielce brzmiącej "walki ze złem", o "lepsze jutro" zawsze rozważa się krzywdę jaką na końcu tej walki dozna jednostka ludzka obarczona czystym spersonifikowanym złem, które jednak nie odbiera jej bytowi ludzkiego wymiaru...

Walka czy miłosierdzie? Przede wszystkim uczciwe, transparentne działanie, a sprawy metafizyczne i normatywne powinny ustawowo pozostać w gestii Absolutu, z którym nadal ciężko decydować o tym co fundamentalnie zapadające na treść ostatecznego wyroku...

Honor nakazuje walkę, a wiedza zobowiązuje do działania, nawet w obliczu nadchodzącego frontalnego ataku, wiedział to Jasienica i pomimo wszystko nie wyrzekł się miłości do bliźniego, mimo jego zdradzieckich występków i spółkowania z "diabłem"...