wtorek, 17 listopada 2015

Skala współpracy

Pisałem już o tym, że Urząd Miejski zawarł porozumienie z Fundacją Fuhrmanna (tutaj:  http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/11/adwokat-brunka.html i tutaj: http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/11/kumoterstwo-chojnickie.html )   i jest w tym porozumieniu zapis o tym, że Miasto będzie pokrywać koszty tej współpracy. W mediach temu faktowi (zaistnieniu kosztów w związku z realizacją porozumienia) zaprzeczali zarówno burmistrz Finster, jak i radny Brunka. Niestety okazuje się, że być może nie mają dobrej pamięci, bowiem oprócz tego, że miasto za prawie 700 zł przywiozło gościa Fundacji Fuhrmanna, tj. profesora Hicksa z lotniska w Warszawie, to jeszcze Urząd Miejski poniósł koszty związane innymi zaproszeniami, jakie Fuhrmann wystosował do swoich gości. 

I tak: na moje pytanie do Urzędu Miejskiego, tak sprecyzowane:

"koszty, jakie miasto poniosło w związku z realizacją zapisów porozumienia, jakie Urząd Miejski podpisał z Fundacją Fuhrmanna w Chojnicach w dniu 2.04.2015 r., szczególnie w związku z realizacją zapisów w pkt. 4, paragraf 1, tej umowy"

Odpowiedź (dokument poniżej), jest taka: "Informuję, iż koszty poniesione przez Urząd Miejski w Chojnicach wynoszą 2500 złotych brutto...na co składają się umowy o dzieło:

Dr n.med. Piotr Gasiński 500 złotych;

Filip Wałdoch 1000 złotych;

Dr hab. Igor Kąkolewski, prof. UWM 1000 złotych.

Kłamali więc w mediach, zarówno Arseniusz Finster burmistrz Chojnic, jak i radny opozycji Mariusz Brunka, twierdząc, że kosztów nie było. Wprawadzali przy tym w błąd opinię publiczną. W związku z tym, że te fakty ujrzały światło dzienne, składam żądanie o to, aby w trybie natychmiastowym burmistrz Finster anulował porozumienie z Fundacją Fuhrmanna z dnia 2 kwietnia 2015 r., gdyż w rażący sposób narusza ona praktyki przyjęte we współpracy i realizacji zadań publicznych przez organizacje pozarządowe, ponadto urzędnik ratusza dr Przemysław Zientkowski, jako sygnotariusz tej umowy jest jednocześnie (lub był wtedy), przewodniczącym Rady Wydawniczej Fundacji Fuhrmanna. 

Nie może być tak, że na działalność jednej organizacji w mieście Urząd Miejski przeznacza na podstawie, wątpliwej natury porozumienia, ponad 3 tysiące złotych poza systemem grantowym. Do tego zarówno burmistrz, jak i radny Brunka z uporem zaprzeczali tym faktom, co jest chyba wystarczającą kompromitacją do zerwania porozumienia i wyciągnięcia odpowiednich wniosków i konsekwencji. 


Smaczku sprawie dodaje fakt, że dr Przemysław Zientkowski, jako urzędnik miejski, nie podpisał żadnej innej umowy, oprócz tej z Fundacją Fuhrmanna przynajmniej w okresie, jaki wskazałem w piśmie do UM, choć odpowiedź "nie podpisał żadnej umowy" brzmi wieloznacznie:



Retoryka i rzeczywistość

Świat kolorowany jest przez władze repertuarem pięknych słów, które następnie przyjmują zupełnie inny obraz w warunkach rzeczywistych. Przykładem jest kwestia konsultacji społecznych o których się mówi, o których się pisze, ale których właściwie nikt nie chce. Zarówno władze, jak i społeczeństwo są im niechętne. Chcą ich tylko aktywne jednostki. Warunki lokalne są tak opresyjne, że twierdzenie o możliwości zaistnienia realnych konsultacji społecznych jest idiotyzmem. Bierne, otumanione i zastraszone jednostki, bo te rzutkie najczęściej miasto już opuściły, do tego na ten obraz składają się rzesze przedsiębiorców małych i dużych, których istnienie nie ma nic wspólnego z gospodarką wolnorynkową, a raczej pod płaszczem "wolnej działalności" są to zwyczajnie "miejskie przedsiębiorstwa komunalne", gdyby miasto im nie dało zleceń przestają jutro istnieć. Plus rzesze urzędników i ich rodzin. Czy w tych warunkach ktokolwiek "ze społeczeństwa" podejmie konsultacje z "władzą"? Władza ma w szachu lokalną społeczność i w jej interesie jest utrzymywanie tego stanu, jak najdłużej. Zrozumieć, co się dzieje, znaczy uświadomić sobie skalę procesu, któremu nie sposób się przeciwstawić. Z góry przepraszam za porównanie, ale bardziej obrazowego nie znajduję. Proponowane przez władze społeczeństwu konsultacje społecznego, to jak zaproszenie do dyskusji o formach i rodzajach eksterminacji, które podejmowali oprawcy, zaproszenie, które wystosowują zresztą oprawcy. 

Jest to praktyka z której nie ma żadnego wyjścia, nie ma sposobu, aby w dialogu z obecną władzą zmienić rzeczywistość utrwaloną przez kilkanaście lat rządów tej władzy, dlatego każdy dialog powinno się zarzucać na rzecz zachowania własnej integralności i możliwości nieskrępowanych działań. Tylko takie podejście gwarantuje, z czasem, powstanie niezależnych środowisk zdolnych do realnego dialogu z władzą, poprzez jej zastąpienie.