piątek, 27 listopada 2015

Immunitety

Wiadomo, jak wielka wybucha zawsze wrzawa wokół sprawy immunitetu osób, którym zarzuca się czyny zabronione. Jest w tym jednak pełen formalizm i z góry wiadomo, kto immunitetem jest objęty w Polsce. 

Niestety w realiach polityki samorządowej, w lokalnych wspólnotach mamy do czynienia z immunitetami nieformalnymi. Jest to grupa osób, którą w Chojnicach określiłem jako "siłowniki" (http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/02/siowniki-finstera.html). Może nie wszyscy jej członkowie, ale z pewnością niektórzy są objęci immunitetem. Pomimo tego, że działają wbrew zasadom gospodarki wolnorynkowej, wbrew zdrowej logice gospodarowania mieniem, a ponadto ich stanowiska są wynikiem utrzymywania się określonej sytuacji politycznej nie są oni pociągani do żadnej odpowiedzialności, poza tak zwanym "publicznym przyznaniem się do win", co jednak nie narusza ogólnie przyjętego porządku stosunków w mieście, które regulowane są dzięki "kultowi jednostki", jakiej to wszyscy wiemy. Tym sposobem, "siłowniki" uderzając się w pierś przed obliczem "wodza", z którego "drużyny" się wywodzą i którą zasilają swoją postawą i działaniami, mogą liczyć na "prolongatę" okresu "sprzeniewierzeń, błędów i wypaczeń". Ten swoisty rytuał miejski będzie trwał tak długo, dopóki nie upadnie politycznie "wybitna jednostka". Każdy atak publiczny na siłowniki i próba ich rozliczenia przez opozycję kończy się, jak dotąd, jeszcze silniejszym scementowaniem zastanego układu. W takich przypadkach skala długu wdzięczności wobec "wybitnej jednostki" wzrasta, a ten uzyskuje kolejne potwierdzenie swojej władzy w akcie łaski, którym obdarza "obwionionego", którego opozycja próbuje "bezpodstawnie wdeptać w ziemię". 

Nieformalne immunitety nie zostaną zniesione. W obliczu ich siły i tej rzeczywistości, jedyne co pozostaje mieszkańcom to aktywny udział w życiu publicznym. Wzrost świadomości społecznej i politycznej obywateli doprowadzi do rychłych zmian na lokalnej scenie. Tymczasem ludzi z "immunitetem" należy izolować i ignorować, gdyż każdy frontalny atak na te jednostki w oczach opinii publicznej staje się potwierdzeniem silnej władzy, jaką dzierży "wybitna jednostka", zdolna jednogłośnie "ułaskawiać swych profanów".

Duda dziękuje

Otrzymałem jakiś czas temu podziękowania od Przewodczniącego Komisji Krajowej "Solidarności" Piotra Dudy, za przekazanie na rzecz Archiwum Komisji Krajowej "Solidarności" mojej książki: O chojnickim karnawale "Solidarności". Przy tej okazji zachęcam wszystkich, którzy posiadają dokumenty z okresu lat 1980-1990 do przekazywania ich na rzecz AKKS, bowiem z tego archiwum korzystają polscy i zagraniczni naukowcy badający nie tylko polski związek, ale też szerzej dzieje najnowsze.



czwartek, 26 listopada 2015

Basen na nasz koszt

Dziś dowiadujemy się z Radio Weekend, że Centrum Park Chojnice (basen miejski), będzie gościł u siebie policjantów z Tucholi, którym udzielono 50% rabat na karnety! 

Nie mieści mi się to w głowie, na jakiej zasadzie prezes spółki, która działa i utrzymuje się w dużej mierze z miejskich pieniędzy udziela takich rabatów policjantom z Tucholi? Dlaczego chojniczanie mają sponsorować tucholan? Czy tucholanie wiedzą, że chojniczanie dorzucili już ponad kilkanaście milionów złotych do funkcjonowania miejskiego basenu? Dlaczego mieszkańcy Chojnic, decyzją Mariusza Palucha mają się stawać sponsorami funkcjonariuszy publicznych z ościennych samorządów? Czy Mariusz Paluch szuka sobie nowych przyjaciół na koszt chojnickiego podatnika?Czy jest to dopięcie jakiegoś biznesu pomiędzy samorządowcami z Chojnic i Tucholi? Czy prezesowi Paluchowi policja w Tucholi zasłużyła się w jakiś szczególny sposób? Co nam dali i  co oferują nam tucholanie? Czy ich funkcjonariusze pilnują naszego bezpieczeństwa? Dlaczego prezes Paluch, nie udzieli takiego rabatu chojnickim kasjerkom, albo murarzom? Ile to będzie kosztować chojniczan? 

Tucholskim policjantom życzę nabycia świadomości, że będą się pluskać w Chojnicach za pieniądze chojniczan. Jeśli będę przejeżdżał przez Tucholę wstąpię na nową komendę wziąć prysznic i wejdę na siłownię poćwiczyć i zrelaksować się, bo wiem, że tucholscy funkcjonariusze będą się chcieli jakoś odwdzięczyć każdemu chojniczaninowi, choćby w taki właśnie sposób za to, że sponsorujemy im 50% kosztów karnetu na chojnicki basen. Do tego samego zachęcam innych chojniczan.

środa, 25 listopada 2015

Jutro zebranie osiedla



Konkurs Arcan Historii dla chojniczan

Stowarzyszenie Arcana Historii zaprasza do nadsyłania prac magisterskich lub doktorskich w języku polskim lub angielskim na konkurs, którego wynikiem będzie wyłonienie najlepszej pracy, a następnie w ramach nagrody jej druk w formie książki. Zaproszenie kieruje się do osób, które:

- są rodowitymi chojniczanami lub przynajmniej przez kilka lat zamieszkiwały w Chojnicach w przeszłości, bądź też już od kilku lat zamieszkują w Chojnicach obecnie;

- chcą aby ich praca magisterska, bądź doktorska, została wydana przez Stowarzyszenie Arcana Historii.

Warunki przystąpienia do konkursu:

- praca magisterska lub doktorska musi być napisana w ramach którejś z dyscyplin, takich jak: antropologia, archeologia, ekonomia, historia, socjologia, politologia (w tym i stosunki międzynarodowe oraz nauki o bezpieczeństwie), prawo. Tematyka pracy, nie musi się koncentrować na zagadnieniach chojnickich. O wyborze pracy będzie decydować: jej oryginalność, rzetelność oraz ocena recenzentów (w przypadku prac doktorskich);

- przesłanie całości pracy w formie pdf (laureat będzie proszony o nadesłanie pracy w programie word po zakończeniu konkursu) na adres mailowy: marcin.waldoch@gmail.com , wraz z: imieniem i nazwiskiem oraz kontaktem informacyjnym;

- wyrażenie zgody na udział w konkursie Arcan Historii na wydanie najlepszej pracy magisterskiej lub doktorskiej ("Wyrażam zgodę na udział w konkursie Stowarzyszenia Arcana Historii z Chojnic na najelepszą pracę doktorską lub magisterską w edycji 2016");

- praca nie została napisana i obroniona przed 2007 r.;

- praca, ani żadna jej część, nie zostały dotąd wydane drukiem, ani też w formie elektronicznej;

- autor zachował pełne prawa autorskie.

Konkurs rozstrzygnie zarząd Stowarzyszenia Arcana Historii, konsultując swój wybór ze specjalistami odpowiednich dziedzin, w terminie do 1 maja 2016 r., prace można nadsyłać do 29 stycznia 2016 r. Zwycięska praca zostanie wydana drukiem przez Stowarzyszenie Arcana Historii, stowarzyszenie rezerwuje sobie prawo do określania nakładu i wyboru form dystrybucji oraz promocji wydanej książki. Zgodnie z zapisami ustawowymi, książka trafi do wskazanych przez ustawodawcę bibliotek naukowych w Polsce. Szczegóły, będzie określała umowa pomiędzy Stowarzyszeniem Arcana Historii, a laureatką lub laureatem konkursu. Stowarzyszenie nie przewiduje żadnych nagród za zajęcie kolejnych miejsc w konkursie. 

czwartek, 19 listopada 2015

Fałszywa świadomość

O fałszywej świadomości wiele napisano, warto może w kontekście naszego miasta i jego sfery publicznej wskazać, czym się taka fałszywa świadomość mieszkańców i władz charakteryzuje. 

Otóż, fałszywa świadomość przejawia się w następujący sposób:

- przeświadczenie obywateli o zbieżności działań i celów do których powołano instytucje publiczne (takie choćby jak Park Wodny);
- uznanie konieczności reprodukowania (ponownego wyboru) tych samych władz w imię "zachowania spokoju i rozwoju";
- przeświadczenie o informacyjnej i obywatelskiej roli mediów, gdy w rzeczywistości pełnią one przede wszystkim rolę utrwalaczy systemu, będąc uzależnionymi od kaprysów władzy (reklamy, ogłoszenia);
- przenoszenie rozumienia jednostkowego sukcesu osób i firm, na obraz sukcesu "miasta i społeczeństwa", którego nie ma;
- postrzeganie rzeczywistości miejskiej, jako jednowymiarowej i urządzonej w interesie publicznym i mieszkańców, kiedy jest ona w rzeczywistości tak urządzona, aby zabezpieczać interesy elity politycznej;
- magia autorytetów (doktorów, profesorów, ekspertów) zewnętrznych, którzy przy każdej okazji muszą legitymizować władze samorządowe w czasie imprez masowych, co służy tylko zaczarowywaniu świata;
- niechęć do dostrzegania głębokich podziałów społecznych i wielkich różnic dzielących grupy społecznego w obrębie miasta na rzecz jednowymiarowego "chojniczanina" z powodu braku umięjętności i chęci uporania się z poważnymi problemami gospodarczymi, społecznymi, a nawet rodzinnymi;
- świat bez przeszłości, z powodu tego, że duża liczba chojniczan to ludność napływowa, występuje głęboka niechęć i awersja wobec roztrząsania przeszłości, jest obowiązujący dyktat "efektywnej pracy" w przestrzeni zarządzanej przez "gospodarzy, a nie polityków";
- rozumienie roli Kościoła rzymskokatolickiego, jako nie tylko przewodnika duchowego, ale też i orędownika spraw ludzkich, który w przestrzeni lokalnej poprzez sojusz z władzą samorządową zapewnia obywateli o chrześcijańskich celach elit władzy;
- postrzeganie rozwoju przestrzennego miasta, jako wynik jego rozrostu, bogacenie się i postępującej urbanizacji, kiedy w rzeczywistości jest to wynik pracy zagranicą, a rozwija się nie przestrzeń miejska, ale następuje proce suburbizacji miasta w jego własnych granicach (dzielnice podmiejskie, domków jednorodzinnych, które zajmują coraz częściej najlepsze strefy potencjalnie "miejskie");
- bezpieczeństwo i porządek publiczny postrzegany w perspektywie tabloidyzacji śmierci, wypadków, zabójstwo, jako zdarzeń nieuknionych, acz przypadkowych, kiedy są to w większej mierze wyniki ogólnie rozumianego "złego zarządzania", nie wolno w przestrzeni lokalnej poszukiwać przyczyn, można jedynie bezrefleksyjnie pisać o skutkach;
- poczucie "miejskości i ważności" władzy i mieszkańców, kiedy w rzeczywistości politycznej i gospodarczej Chojnice są centrum peryferii czwartego rzędu, czego nie zmienią sponsorowane przez władze artykuły w prasie ogólnokrajowej czy przygodne ujęcie telewizyjne z tej czy innej promenady na której mogą wypocząć ludzie ważni i majętni z Warszawy, czy innych wielkich ośrodków;
- duże zainteresowanie artystami i sztuką naszym miastem, kiedy rzeczywiście komercjalizacja wszelkich przedsięwzięć i ich masowość sprzyjają jedynie szybkiemu zarobkowaniu i "łupieniu" lokalnej społeczności za cenę atrakcyjności znaków i symboli popkultury rozpoznawalnej na scenie ogólnopolskiej;
- przeświadczenie o doniosłości wizyt osób ważnych dla państwa w Chojnicach, kiedy ich realnym celem jest zaledwie umacnianie wizerunku własnego w przestrzeniach lokalnych, których nawet nie rozpoznają;
- zgoda na wyzysk ekonomiczny wynikająca nie tyle z braku ofert na ogólnoeuropejskim rynku pracy, co raczej na wierze w konieczność doniosłości posiadania pracy bez względu na warunki, jakie oferuje pracodawca;
- przeświadczenie o profesjonalizmie lokalnych samorządowców i polityków oraz o ich społecznych celach, kiedy, co wykazują skonkretyzowane dane, nie znają oni ani mechanizmów prawnych, ani też struktury aparatu państwowego, a ich działniem, jako tzw. "dietetyków", kieruje interes własny, częściej jak społeczny. Uczestniczenie we władzy, to szansa na "dorobienie się". Następuje zabezpieczanie własnego kapitału, odwrót od wydatkowania pieniędzy na cele społeczne i przerzucanie kosztów za działania w jej sferze na kasę publiczną. Brak etosu, działacza, aktywisty, samorządowca. 

Fałszywa świadomość jest rozciągliwa, to znaczy obejmuje różne sfery życia i dzięki niej władza, jako taka, utrzymuje panowanie nad jednostkami oraz całą społecznością, która nie buntuje się przeciwko status quo, ponieważ jest to grupa "szczęśliwych niewolników", którzy w przyszłych wyborach samorządowych z 99% prawdopodobieństwiem, dzięki odpowiedniej skali manipulacji i socjotechniki może ponownie wybrać do władz swoich "panów". 

środa, 18 listopada 2015

Przyczyny korporatyzmu nauczycielskiego

Jak wykazałem w jednym ze swoich wpisów ( http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/11/korporatyzm-nauczycielski.html ), obserwuje się obecnie nadreprezentację jednego z zawodów u władz miasta. Wskazałem nauczycieli. Jakie są przyczyny tej nadreprezentacji?

Otóż o ile w przeszłości, nawet tej niedalekiej, powiedzmy 10-20 lat temu, funkcjonowały jeszcze zakłady pracy o masowej skali zatrudnienia, a w nich dość silną pozycję miały związki zawodowe, tak dziś jest bardzo niski stopień koncentracji pracy w zakładach o masowym zatrudnieniu, a jeśli już występuje, to jest to jednak masowość rozproszona (centra handlowe), lub masowość wynikająca z zatrudnienia w korporacjach międzynarodowych, których pracownicy funkcjonują w przestrzeni globalnej w oderawaniu od rzeczywistości społeczności lokalnych. Tak właśnie zmieniła się rzeczywistość, a wraz z nią struktura zatrudnienia. Dziś więcej ludzi pracuje w szkolnictwie, aniżeli w zakładach przemysłowych w niektórych przestrzeniach lokalnych. Dostęp więc, danego działacza, czy potencjalnego radnego do potencjalnych wyborców nadal jednak największy jest tam, gdzie występuje masowość i koncentracja ludności, a w obecnych warunkach takie zjawisko występuje trwale tylko w jednym miejscu, tj. w szkole, gdzie nauczyciel zyskuje sobie szerokie audytorium w dzieciach-młodzieży, a tym samym w ich rodzicach. W ten sposób zyskuje też ich zaufanie. 

Wydaje się, że powstał w związku z tym pewien paradoks, który może być swoistym zagrożeniem dla demokracji lub dla jej liberalnego oblicza, właśnie poprzez korporatyzm nauczycielski. Szkoła, jako jedyne miejsce koncentracji ludzi na masową skalę, gdzie nadal jej model jest modelem wywodzącym się z uznania autorytetu nauczyciela, jest jednocześnie miejscem szerzenia postaw, zachowań i ich reprodukcji oraz przede wszystkim utrwalaniu. Oznacza to, że w strukturze szkolnictwa, które w Polsce jest w większości państwowe-publiczne, dzięki dostępności do elektoratu, nauczyciel będący funkcjonariuszem państwowym i przedstawicielem swojego zawodu staje się najczęściej reprezentantem obywateli w organach władzy. Paradoks leży w tym, że radny, różnego szczebla, który miałby być reprezentantem obywateli i ich interesów, jest tak naprawdę reprezentantem opresyjnego państwa i jego systemu. Więc państwo dzięki utrzymywaniu edukacji publicznej i demokracji przedstawicielskiej, gwarantuje sobie dzięki tej nadreprezentacji w strukturach władzy z wyboru, utrwalanie i reprodukcję swojego systemu. 

Twierdzenie, że w takim systemie mamy do czynienia z demokracją w jej różnych obliczach jest zaprzeczeniem myślenia. Nikt inny, tak jak nauczyciel, nie ma takiej możliwości zaistnienia w polityce na szczeblu lokalnym, jak własnie nauczyciele, którzy często jako najwięksi konformiści lokalnych wspólnot, pracujący 18 godzin w tygodniu, mają gwarancję najszerszej społecznej rozpoznawalności (spotykają się w tym czasie z setkami, a może i tysiącami osób), a przecież głosuje się na osoby szeroko rozpoznawalne i godne zaufania. Po nauczycielach niestety nie można się spodziewać, że będą działać bezinteresownie i w imię interesu publicznego, potrafią liczyć pieniądze, jak nikt inny i każdy kontakt z ludźmi ponad te 18 godzin, w większości przypadków, musi zostać sowicie wynagrodzony, niczym nadgodziny. 

Jeśli ktoś chciałby zostać radnym miejskim, to w dobie kultury obrazkowej są właściwie trzy drogi (choć pisze się fachowo o tzw. zawodach zaufania publicznego, które nie są niczym innym, jak tylko listą utrwalaczy systemu i zastanej struktury społecznej):
- nauczycielstwo;
- sport;
- celebryta/idol;
- ew. lekarz.

Oto, jaka jest anatomia demokracji przedstawicielskiej w realiach neoliberalnej gospodarki globalnej. To są właśnie "przedstawiciele ludu". Wszyscy przedstawiciele wymienionych zawodów działali zawsze dla pieniędzy i tego nawyku nie tracą po wejściu do wszelkiej maści rad ;) Najlepsze przykłady mamy w Chojnicach, gdzie radny (nauczyciel) mający 130 tysięcy złotych na koncie i prowadzący fundację musi wystarać się, aby jego gościa z Warszawy podjął strażnik miejski z Chojnic, bo to wydatek ok. 680 zł :) Biedak, nie miał takich pieniędzy na cele społeczne.

wtorek, 17 listopada 2015

Skala współpracy

Pisałem już o tym, że Urząd Miejski zawarł porozumienie z Fundacją Fuhrmanna (tutaj:  http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/11/adwokat-brunka.html i tutaj: http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/11/kumoterstwo-chojnickie.html )   i jest w tym porozumieniu zapis o tym, że Miasto będzie pokrywać koszty tej współpracy. W mediach temu faktowi (zaistnieniu kosztów w związku z realizacją porozumienia) zaprzeczali zarówno burmistrz Finster, jak i radny Brunka. Niestety okazuje się, że być może nie mają dobrej pamięci, bowiem oprócz tego, że miasto za prawie 700 zł przywiozło gościa Fundacji Fuhrmanna, tj. profesora Hicksa z lotniska w Warszawie, to jeszcze Urząd Miejski poniósł koszty związane innymi zaproszeniami, jakie Fuhrmann wystosował do swoich gości. 

I tak: na moje pytanie do Urzędu Miejskiego, tak sprecyzowane:

"koszty, jakie miasto poniosło w związku z realizacją zapisów porozumienia, jakie Urząd Miejski podpisał z Fundacją Fuhrmanna w Chojnicach w dniu 2.04.2015 r., szczególnie w związku z realizacją zapisów w pkt. 4, paragraf 1, tej umowy"

Odpowiedź (dokument poniżej), jest taka: "Informuję, iż koszty poniesione przez Urząd Miejski w Chojnicach wynoszą 2500 złotych brutto...na co składają się umowy o dzieło:

Dr n.med. Piotr Gasiński 500 złotych;

Filip Wałdoch 1000 złotych;

Dr hab. Igor Kąkolewski, prof. UWM 1000 złotych.

Kłamali więc w mediach, zarówno Arseniusz Finster burmistrz Chojnic, jak i radny opozycji Mariusz Brunka, twierdząc, że kosztów nie było. Wprawadzali przy tym w błąd opinię publiczną. W związku z tym, że te fakty ujrzały światło dzienne, składam żądanie o to, aby w trybie natychmiastowym burmistrz Finster anulował porozumienie z Fundacją Fuhrmanna z dnia 2 kwietnia 2015 r., gdyż w rażący sposób narusza ona praktyki przyjęte we współpracy i realizacji zadań publicznych przez organizacje pozarządowe, ponadto urzędnik ratusza dr Przemysław Zientkowski, jako sygnotariusz tej umowy jest jednocześnie (lub był wtedy), przewodniczącym Rady Wydawniczej Fundacji Fuhrmanna. 

Nie może być tak, że na działalność jednej organizacji w mieście Urząd Miejski przeznacza na podstawie, wątpliwej natury porozumienia, ponad 3 tysiące złotych poza systemem grantowym. Do tego zarówno burmistrz, jak i radny Brunka z uporem zaprzeczali tym faktom, co jest chyba wystarczającą kompromitacją do zerwania porozumienia i wyciągnięcia odpowiednich wniosków i konsekwencji. 


Smaczku sprawie dodaje fakt, że dr Przemysław Zientkowski, jako urzędnik miejski, nie podpisał żadnej innej umowy, oprócz tej z Fundacją Fuhrmanna przynajmniej w okresie, jaki wskazałem w piśmie do UM, choć odpowiedź "nie podpisał żadnej umowy" brzmi wieloznacznie:



Retoryka i rzeczywistość

Świat kolorowany jest przez władze repertuarem pięknych słów, które następnie przyjmują zupełnie inny obraz w warunkach rzeczywistych. Przykładem jest kwestia konsultacji społecznych o których się mówi, o których się pisze, ale których właściwie nikt nie chce. Zarówno władze, jak i społeczeństwo są im niechętne. Chcą ich tylko aktywne jednostki. Warunki lokalne są tak opresyjne, że twierdzenie o możliwości zaistnienia realnych konsultacji społecznych jest idiotyzmem. Bierne, otumanione i zastraszone jednostki, bo te rzutkie najczęściej miasto już opuściły, do tego na ten obraz składają się rzesze przedsiębiorców małych i dużych, których istnienie nie ma nic wspólnego z gospodarką wolnorynkową, a raczej pod płaszczem "wolnej działalności" są to zwyczajnie "miejskie przedsiębiorstwa komunalne", gdyby miasto im nie dało zleceń przestają jutro istnieć. Plus rzesze urzędników i ich rodzin. Czy w tych warunkach ktokolwiek "ze społeczeństwa" podejmie konsultacje z "władzą"? Władza ma w szachu lokalną społeczność i w jej interesie jest utrzymywanie tego stanu, jak najdłużej. Zrozumieć, co się dzieje, znaczy uświadomić sobie skalę procesu, któremu nie sposób się przeciwstawić. Z góry przepraszam za porównanie, ale bardziej obrazowego nie znajduję. Proponowane przez władze społeczeństwu konsultacje społecznego, to jak zaproszenie do dyskusji o formach i rodzajach eksterminacji, które podejmowali oprawcy, zaproszenie, które wystosowują zresztą oprawcy. 

Jest to praktyka z której nie ma żadnego wyjścia, nie ma sposobu, aby w dialogu z obecną władzą zmienić rzeczywistość utrwaloną przez kilkanaście lat rządów tej władzy, dlatego każdy dialog powinno się zarzucać na rzecz zachowania własnej integralności i możliwości nieskrępowanych działań. Tylko takie podejście gwarantuje, z czasem, powstanie niezależnych środowisk zdolnych do realnego dialogu z władzą, poprzez jej zastąpienie.  

piątek, 13 listopada 2015

Referendum nie będzie

Arseniusz Finster uważa, że ewentualny sukces referendum w sprawie odwołania Straży Miejskiej, będzie oznaczać kolejny krok opozycji, która ma polityczny plan zorganizowania referendum w sprawie odwołania Arseniusza Finstera. 

Ten strach, który objawił obywatelom Arseniusz Finster, stał za wszystkimi nieracjonalnymi decyzjami ratusza w sprawie referendum. Stał też za radnymi, którzy brali udział w pracach komisji, która tak wspaniale podliczyła głosy obywateli, że sprawa trafiła do sądu, gdzie Urząd Miejski tę sprawę przegrał. Dziś dowiadujemy się dlaczego, Arseniusz Finster boi się efektu domino i myśli "aha, najpierw odwołają Straż Miejską, potem mnie, taki mają plan".

Śpieszę uspokoić Arseniusza Finstera, że takiego planu, jakiego obawia się Arseniusz Finstera opozycja nie ma. 

Jest natomiast zupełnie inny plan i nie wiąże się on z instytucją referendum. Wiąże się jednak z widmem zarządu komisarycznego, który może zostać wprowadzony do Chojnic po decyzji Prezesa Rady Ministrów. W mojej opinii, wydanie takiej decyzji jest w przypadku Chojnic bardzo prawdopodobne w kontekście wieloletniej "finsteryzacji" prawa lokalnego i publicznego podważania autorytetu władz państwowych, szczególnie polskiego sądownictwa. Taka inicjatywa zostanie podjęta. Jeśli władze uznają zarzuty za zasadne, dojdzie do rozwiązania zarówno Rady Miejskiej, jak i zwolnienia z pełnionego urzędu burmistrza i wiceburmistrza Chojnic. Być może, będzie to najkorzystniejsze rozwiązanie dla Chojnic.


Korporatyzm nauczycielski

Pytania o to, jak tworzą się elity polityczne w samorządach, jaka jest do nich droga rekrutacji z jakich środowisk zawodowych i społecznych rekrutują się samorządowcy przywiodło mnie do wstępnego wniosku, na podstawie Chojnic, że w kwestii dystrybucji władzy mamy do czynienia ze zjawiskiem korporatyzmu nauczycielskiego. 

Niestety korporatyzm jest zaprzeczeniem pluralizmu, czyli nieskrępowanej, wolnościowej działalności społecznej i politycznej osób wywodzących się z różnych środowisk. 

Na przykładzie Rady Miejskiej w Chojnicach i władz Chojnic, można wskazać, że największą reprezentację we władzy miejskiej mają nauczyciele. 

Nauczycielami byli, burmistrzowie: Arseniusz Finster i Edward Pietrzyk.

Wśród radnych miejskich, nauczycielami byli lub są: Mariusz Brunka, Kazimierz Jaruszewski, Bogdan Kuffel, Marzenna Osowicka, Marek Szank, Leszek Pepliński. 28,6% składu Rady Miejskiej w Chojnicach to nauczyciele! We władzach miasta natomiast, jest to właściwie 100%. Jak ma się do tego informacja o 7,7% ogółu zatrudnionych w edukacji spośród wszystkich zatrudnionych w  polskiej gospodarce narodowej?

Jest to oczywista nadreprezentacja, wynika pewnie z tego, że nauczycielowi, społeczeństwo bierne i nie uczestniczące przypisuje, jakieś szczególne atrybuty wiedzy i umiejętności potrzebnych do "rządzenia". Skoro "rządzą" w szkołach, dlaczego nie mają rządzić w samorządach? 

Nie powinni. Sama perspektywa wieloletniego dydaktyka jest wybitnie "korporacyjna". Nauczyciel ma zwykle nawyki: 
- braku akceptacji dla różnicy zdań;
- wymagania posłuszeństwa;
- braku umiejętności konfrontacji spostrzeżeń i punktów widzenia;
- wrażenie "nieomylności";
- przypisywanie sobie prawa do "nauczania" poza szkołą;
- reprodukcji postaw i zachowań cementujących zastaną strukturę społeczną (z gruntu brak akceptacji ruchliwości społecznej, społecznego awansu);
- odbierania krytyki ad personam, brak umiejętności prowadzenia sporów;
- posługowanie się systemem "kar i nagród" wobec swych oponentów i współpracowników;
- zawyżona ocena swoich działań;
- niechęć do poddawania się ocenie wobec innych;
- brak zrozumienia wyzwań świata głęboko pragmatycznego;
- rozplotkowania i myślenia kategoriami stereotypu;
- niechęć do osiągania mierzalnych efektów.

Wyjątki zdarzają się w każdym gatunku w naszym ekosystemie. Jednak, nadreprezentacja nauczycielska w samorządach jest zajwiskiem szkodliwym dla utrwalania się demokracji i rozwoju otwartego społeczeństwa obywatelskiego. W tej kwestii, to nie nauczyciele muszą się zachować inaczej, bowiem oni czerpią "z renty społecznej", ale to inne grupy społeczne i zawodowe powinny się bardziej uaktywnić, aby zmienić niekorzystny dla nich i dla społeczeństwa skład u władz. 

Nauczyciele do szkół, obywatele do władzy! :)





sobota, 7 listopada 2015

"Adwokat" Brunka

Jak to się mówi w ludowym porzekadle, "myślałem, że się lewą ręką przeżegnam", kiedy słuchałem stanowiska Mariusza Brunki wobec ujawnionego przeze mnie dokumentu porozumienia pomiędzy Fundacją Fuhrmanna, a Urzędem Miejskim, z którego wynikają zobowiązania w dla miasta w postaci kosztów pokrywania działalności Fundacji w określonym umową zakresie (http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/11/kumoterstwo-chojnickie.html  ). 

Otóż Mariusz Brunka, mówi tak (dla www.chojnice.tv): 


"Fundacja Fuhrmanna nigdy z jakichkolwiek tytułów nie otrzymała nigdy z gminy miejskiej Chojnice, jakichkolwiek pieniędzy", więc zapraszam w związku z tą nieprawdą do lektury poniższego dokumentu z którego jasno wynika, że inicjatywa przyjazdu do Chojnic prof. S. Hicksa, która była inicjatywą tej Fundacji, a Profesor przybył do Polski na jej zaproszenie była współfinansowana przez Urząd Miejski w Chojnicach, jeszcze zanim podpisano w 2015 r. umowę o współpracy, pomiędzy tymi podmiotami:


Dalej, Mariusz Brunka mówi: [...] pan Zientkowski został przewodniczącym Rady Wydawniczej zanim objął stanowisko pełnomocnika burmistrza i faktycznie zaprzestał pełnić tej funkcji z chwilą, kiedy nim został"

W związku z tą wypowiedzią, zapraszam, aby przyjrzeć się poniższemu zdjęciu. Jest to strona redakcyjna książki "Opowieść Rzeźnika", wydanej w czerwcu 2015 r., ponad pół roku po tym, jak dr Zientkowski zaczął pracować w Urzędzie Miejskim, Zientkowski nadal był przewodniczącym Rady Wydawniczej (a umowę Fuhrmann - Miasto podpisano w kwietniu 2015 r.):





Poza tymi wypowiedziami wątpliwości nie ulega to, że publiczne występowanie Mariusza Brunki w roli adwokata dr Zientkowskiego, jest kolejnym dowodem na to, iż zasadnym jest pytać, jaką rolę w Urzędzie Miejskim pełni dr Zientkowski i czyim jest pracownikiem?

Umowa kumoterska, bo tak będę ją nazywał, umowa pomiędzy kolegami z tej samej organizacji, otwierająca pełną możliwość do finansowania ich działań przez Urząd Miejski w Chojnicach została zawarta i jest to na piśmie, poza tym nie trzeba prowadzić żadnych dyskusji, tylko wreszcie wyciągnąć odpowiednie wnioski. Brunka swoimi słowami, bez poparcia w dokumentach próbuje podważyć rzeczywistość wynikającą z dokumentów i uważa, tak jak i burmistrz Chojnic, że tylko dlatego, iż On to mówi, to jest to prawda. 

Dlaczego będę utrzymywał, że Mariusz Brunka kłamie? Bo działa świadomie, jest prawnikiem, jest doktorantem Uniwersytetu Gdańskiego (tam ma otwarty od 2012 r. przewód doktorski), więc wie dokładnie co robi. PROSZĘ W ZWIĄZKU Z TYM, ABY MARIUSZ BRUNKA przestał mnie obrażać, bowiem, ja nie konfabuluję, ale czytam w dobrej woli, ze zrozumieniem i mają na względzie interes społeczny o którym chyba radny Brunka zapomniał w wyniku zbyt częstego towarzystwa Arseniusza Finstera. 

piątek, 6 listopada 2015

Miasto groszem nie sypało

Jeśli dobrze zrozumiałem treść pisma, jaką dziś otrzymałem z Urzędu Miejskiego, to ratusz nie finansował wydania książki stanowiącej zbiór twórczości Kazimierza Kummera, tym bardziej dziwią mnie słowa wdowy po K. Kummerze, która wyraźnie stwierdziła, że "miasto sypnęło groszem" (http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/10/miasto-sypie-groszem.html). 

Niemniej, prezentuję poniżej całość odpowiedzi z ratusza, na moje pytanie o ewentualne finansowanie lub współfinansowanie wspomnianego wydawnictwa:


wtorek, 3 listopada 2015

Inteligentne Chojnice

W bliskiej przyszłości, podejmiemy działania w celu prezentacji projektu, które będzie wdrażać przyszłe stowarzyszenie Kocham Chojnice, projekt będzie miał nazwę "Inteligentne Chojnice" i będzie bazował na doświadczeniach miast świata, które wdrożyły rozwinięte technologie w życie miasta, celem uzyskania jak najwyższej jakości życia mieszkańców poprzez rozwój komunikacji publicznej, poważne inwestycje w kapitał ludzki i społeczny oraz dzięki znacznemu wspomaganiu inicjatyw społecznych i obywatelskich, co zwiększy partycypację obywateli w życiu naszego miasta. 


"Inteligentne Chojnice", bo kocham Chojnice!

Kumoterstwo chojnickie

Dziś bardzo smutny dzień nastał, bowiem otrzymałem z Urzędu Miejskiego odpowiedź, na moje zapytanie o współpracę Urzędu Miejskiego z Fundacją Fuhrmanna, której szefuje, jako prezes Mariusz Brunka, a w której zasiada także dr Przemysław Zientkowski (przewodniczący Rady Wydawniczej tej Fundacji), który jest zresztą pełnomocnikiem burmistrza ds. rozwoju i współpracy naukowej.

Znamienne jest to, że spotkania z nauką, które przykładowo prowadziło też w przeszłości Stowarzyszenie Arcana Historii i myśmy zapraszali na te spotkania wykładowców nauk społecznych, nie wiązały się z żadnym obciążeniem dla miasta czy też dla podatnika i większość z nich odbywała się też poza budynkami użyteczności publicznej, co tym bardziej nie rodziło kosztów. Z jaką praktyką mamy teraz do czynienia?

Mariusz Brunka kontrkandydat Finstera do fotela burmistrza Chojnic z 2014 r. (zresztą człowiek, którego promowałem), jako prezes Fundacji Fuhrmanna, podpisuje umowę ze swoim kolegą, który w niesławie opuścił Projekt Chojnicką Samorządność (PChS) i który jest między innymi przewodniczącym rady wydawniczej Fundacji Fuhrmanna i jednocześnie pełnomocnikiem burmistrza. Czyli wygląda to tak, że podpisują Panowie umowę sami ze sobą, pomiędzy sobą i dla swego interesu. Niestety wbrew temu, co Arseniusz Finster napisał do mnie (patrz kopia odpowiedzi poniżej), a napisał wpierw, że umowa z dnia 2 kwietnia 2015 r. pomiędzy Urzędem Miejskim, a Fundacją nie rodzi żadnych zobowiązań finansowych w umowie jest jasny zapis, że do obowiązków Miasta Chojnice należy pokrycie kosztów programu (paragraf 1, pkt. 4). Oprócz więc ewentualnych honorariów dla wykładowców, jak można wnioskować z umowy, Miasta Chojnice, pokryje niebawem także koszty wydania publikacji, gdyż w umowie mowa o "zwieńczeniu publikacją". 



Na kpinę zakrawa fakt, że ta umowa nie była znana opinii publicznej i co więcej stawia to pod wielkim znakiem zapytani zarówno wiarygodność Mariusza Brunki, jako członka opozycji i jego działania w Radzie Miejskiej, jak i dra Przemysława Zientkowsiego, jako urzędnika. Mariusz Brunka w mojej opinii właśnie stracił jakąkolwiek legitymację do reprezentowania opozycji w Radzie Miejskiej, gdyż jego organizacja w sposób skryty czerpie korzyści ze współpracy z władzą, którą w przypadku tej umowy reprezentował Jego kolega występujący w imieniu Burmistrza Chojnic. Zastanówmy się bowiem, na jakich zasadach podchodzą do uzyskania pieniędzy publicznych na wykonywanie zadań publicznych inne organizacje w mieście? Otóż występują o granty, konkurując przed komisją o bardzo skromny budżet, dlaczego wobec Fundacji Fuhrmanna stosuje się takie właśnie umowy, które, jak z nich wynika niosą dla miasta koszty? Czy określona grupa osób, tworzy w Chojnicach monopol w sferze rozwoju kultury i promowania nauki, korzystając na zasadach koleżeństwa i znajomości z dostępu do finansów publicznych? Przecież Przemysław Zientkowski jest zarówno urzędnikiem miejskim, jak i przewodniczącym Rady Wydawniczej Fundacji. Czy w ten sposób buduje się dorobek naukowy dla jednej osoby i historie działalności jednej z fundacji w mieście? Na pewno jest to poważny konfliktów interesów.

Poniżej znajduje się kopia tej umowy. 

Zaznaczam,  że w tych okolicznościach Mariusz Brunka powinien złożyć mandat radnego, a Przemysław Zientkowski powinien zrezygnować z pracy w Urzędzie Miejskim. Jest to kompromitacja tego środowiska. Oczywiście na gruncie prawnym ma to też swoje dość poważne konsekwencje. Osobną sprawą jest kłamstwo przekazane mi na piśmie w odpowiedzi na moje pierwsze zapytanie o współpracę, którego dopuścił się burmistrz Chojnic informując mnie, że z umowy z Fundacją nie wynikają żadne zobowiązania finansowe, kiedy jednak...wynikają. Bardzo się zawodzę na Mariuszu Brunce, coraz bardziej...taką umową nie pochwalił się światu, ani On, ani Burmistrz, ani też dr Przemysław Zientkowski. Dlaczego? Bo wiedzą, że to jest jawne kumoterstwo! I jawność ich działań - czyli publikacja informacji o tej umowie i jej treści podważyła by wiarygodność ich działań, gdyż godzi w postulat przejrzystości działań władzy i postulat niezależności organizacji pozarządowych od władzy samorządowej. Do tego jeszcze, Finster próbował kłamać, abym nie drążył dalej tematu, przecież skłamał w pierwszej odpowiedzi do mnie. Jeśli w tak błahych sprawach dzieją się tak niegodne rzeczy, to co w rzeczywistości dzieje się w chojnickim ratuszu? To, co obserwujemy, to jest jeden wielki spektakl i manipulacja.