wtorek, 31 października 2017

Ktoś powinien poprowadzić debatę

Wkrótce wybory uzupełniające do Rady Miejskiej w Chojnicach, które odbędą się 10 grudnia.

PChS już zapowiedział chęć organizacji debaty przedwyborczej, ale uważam, że to jest zbyt poważna sprawa, aby którakolwiek ze stron zaangażowanych w wybory organizowała taką debatę. Stąd mój apel do lokalnych mediów w Chojnicach, czy możecie Państwo wykazać się inicjatywą i zorganizować debatę dla kandydatów w wyborach uzupełniających do Rady Miejskiej w Chojnicach? Przecież to jest kpina, żeby strony zaangażowane w wybory same organizowały debaty! To przeczy idei otwartej i bezstronnej dyskusji. 

Z chęcią przyjdę do każdej redakcji w Chojnicach lub w dowolne miejsce, gdzie bezstronna osoba lub instytucja zorganizuje debatę przedwyborczą albo spotkanie z wyborcami. 

poniedziałek, 30 października 2017

PChS na odlocie!

Dziś moje zdziwienie wzbudził pomysł aktywistów PChS, aby pomnik papieża Jana Pawła II wz fracuskiego Ploermel przenieść do Chojnic. Jak wiadomo z mediów, francuska Rada Stanu nakazała zdjęcie z pomnika krzyża, co stało się kwestią ogólnoświatowego zainteresowania. We Francji, gdzie obowiązuje laickość życia publicznego, symbole religijne w sferze publicznej nie mogą być eksponowane. Odrębną dyskuję moglibyśmy tutaj uruchomić nad kwestiami laickości Francji, upadku Kościoła katolickiego i związanych z tym trendów. Nie w tym jednak rzecz. 

Pomysł PChS-u, bardzo mnie nie tylko zdziwił, ale zszokował, bo jeśli brać go na poważnie, to uważam, że radni PChS-u mają trochę problemów natury ideologicznej i wbrew temu co chcą pokazać publicznie, są religijnie bardziej radykalni niż chojnicka prawica. To jest jeden z elementów, który mnie różni od większości ludzi z PChS-u, którzy nadają ton działaniom stowarzyszenia. Jestem za laickością życia publicznego i poważnego rozdzielenia życia publicznego od Kościoła katolickiego i innych kościołów i związków wyznaniowych. Według znanej maksymy z Pisma Świętego: "oddaj cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie". Takie idee, jak sprowadzenie pomnika do Chojnic PChS mógłby podjąć poprzez Kościół, albo jakąś organizację religijną, ale nie przez Radę Miejską Chojnic! Takiej radykalizacji nie spodziewałem się po moich dawnych Koleżankach i Kolegach, ale pisałem już, że PChS jest obecnie grupą radykalną, a do tego dodam o bardzo różnych wektorach ideologicznych. Bardzo daleko odszedł od idei na których został ufundowany. 

Myślę, że ten ruch poważnie zaszkodzi też PChS-owi w odbiorze społecznym. W mojej ocenie wykazali całkowite niezrozumienie wobec społecznych postaw, potrzeb i ludzkich zapatrywań. Mieszkańcy oczekują realnych działań w sferze, która może mieć wpływ na ich codzienne położenie, na ich życie doczesne. Stąd należałoby się po PChS spodziewać projektów uchwał, propozycji gospodarczych, społecznych, inicjatyw środowiskowych, postulatów naprawy prawa miejscowego, a nie wszczynania dyskusji o pozyskanie pomnika Jana Pawła II. Choć prywatnie jestem przeciwny działaniom francuskiej Rady Stanu, to uważam, że do realizacji celów religijnych służy Kościół. Kościól, który poprzez swoje instytucje, powiedzmy to sobie szczerze, nie miałby najmniejszych problemów z pozyskaniem, a nawet wykupem tego pomnika z Francji. Tak jak oczekuje się, że w Kościele nie będzie się podejmować decyzji politycznych, tak oczekiwałbym też, żeby na sesjach rad miast nie podejmować tematów związanych z kwestiami religijnym, bo te nastają na wolność sumienia i wyznania, gdyż podejmowane są przez ogół przedstawicieli danej wspólnoty. Temat w ogóle nie powinien mieć miejsca na sesji Rady Miejskiej w Chojnicach i jest przejawem chyba jakiegoś obskurantyzmu religijnego. 

Z okazji 99. rocznicy odzyskania Niepodległości

W piątek 10 listopada o godz. 10:00 w podziemiach Kościoła Gimnazjalnego zapraszamy na otwarcie wystawy Polskie Ordery i Odznaczenia, wykład oraz uroczystości z nim związane w tym złożenie kwiatów pod pomnikiem 1 batalionu strzelców z Chojnic. Zapraszają Związek "Solidarność" Polskich Kombatantów oraz Stowarzyszenie Arcana Historii. 


piątek, 27 października 2017

Nie będzie "miękkiej gry"

Nadchodzą wybory uzupełniające do Rady Miejskiej w Chojnicach. Nieporadnie jest diagnozować swoje własne szanse. Niemniej pokuszę się o wyłożenie kilku refleksji. Przede wszystkim cieszę się, że PChS wystawia Kornelię Żywicką. Jeszcze bardziej cieszy mnie kandydatura Marcina Łęgowskiego. 

Studenci medycyny kształcą się, aby zostać lekarzami i leczyć ludzi, a nie obserwować ich i wydawać jedynie komentarze o ich zdrowiu. Zwyczajnie kształci się ich do podejmowania decyzji w zakresie zdrowia pacjenta, kierunków leczenia, itd. Podobnie architekt, tego kształci się, aby nam proponował projekty architektoniczne - i nikt nie oczekuje, że architekt powstrzyma się w swym działaniu jedynie na recenzjach cudzych projektów, ale będzie wdrażał swoje projekty w życie. 

Dlatego jako politolog, którego jedną ze specjalności są zagadnienia regionalno - samorządowe, nie tylko pragnę recenzować działania innych w sferze politycznej, ale i wiem, że dysponuję wiedzą, która pozwala mi lepiej i głębiej diagnozować problemy społeczne, gospodarcze lokalnych wspólnot, aniżeli lekarz lub architekt. Choć świat społeczny jest tak skonstruowany, że dzięki przymiotom takim jak charyzma, wysoki prestiż, można także zdobywać urzędu, to jednak uważam, że te zbliżające się wybory są rzeczywiście wyrazem oddolnego zaangażowania, którego mi nigdy nie brakowało. Zresztą cieszy mnie jeszcze jeden fakt  - stanę w wyborach nie tylko naprzeciwko PChS i KWW Arseniusza Finstera, ale przede wszystkim w sensie pomysłów i idei dla miasta stanę naprzeciwko PChS, które powołałem do życia, co wymaga poszerzenia horyzontów i wskazania szerokiego wachlarza propozycji dla mieszkańców. Z obywatelskiego punktu widzenia - ferment na opozycji i wzmocnienie konflitku politycznego w lokalnym światku, są wielce pozytywne. Jakość życia podnosi się poprzez rywalizację - na pomysłu, argumenty, idee i działanie. Obecnie nie zgadzam się z postawami - ani ludzi z PChS, ani ludzi z KWW Arseniusza Finstera i prawdopodobnie, jest to też odzwierciedleniem postaw dużej części chojnickiej społeczneści, którą będę prosił o poparcie w wyborach 10 grudnia. 


środa, 25 października 2017

Natarczywa i uciążliwa władza

Wracam do projektu Ministra Kamińskiego w kwestii Ustawy o dostępie do informacji publicznej, a właściwie włączenia tej ustawy w jeden większy akt regulujący też działalność antykorupcyjną i normującą prawnie zjawisko tzw. sygnalistów. Uderzyło mnie dziś, że władza polityczna śmie mówić publicznie o "uporczywych obywatelach, utrudniających prace urzędów". Chciałbym więc zwrócić uwagę, że korzystający z Ustawy o dostępie do informacji publicznej i korzystający z prawa dostępu do informacji publicznej w dziesiątkach innych państw działają w ramach nieformalnego ruchu Dociekliwych. Nie jest to ruch antysystemowy, a na pewno idei dobrego i przyjaznego państwa nie zbuduje się na takiej retoryce, jak: "uporczywy obywatel". To ten uporczywy obywatel, który płaci podatki, to pierwsza sprawa, druga jest taka, że dzięki tej uporczywości, kiedy PiS nie był u władzy wiele spraw patologicznych ujrzało dzięki dociekliwym światło dzienne i było przedmiotem debaty i wreszcie społecznego niezadowolenia z rządów PO-PSL, a teraz PiS nazywa korzystających z Ustawy "uporczywymi". W chojnickim wymiarze mogę powiedzieć - Panie Burmistrzu Chojnic - PiS właśnie przygotował Panu wymarzony prezent! Tego nikt się nie spodziewał. Mam nadzieję, że Minister Kamiński wciąż jest otwarty na poważne zmiany w projekcie proponowanej ustawy, bo ta w tym kształcie, pomimo swych pozytywnych elementów, zawiera też zapisy, który nastają na art. 19 Powszechnej deklaracji praw człowieka - czyli prawo do aleternatywnej informacji na przykład. I pytanie - wielka zagadka - na jakiej podstawie urzędnik będzie decydował o uporczywości pytań? Uporczywe będą te pytania, które będą celne, czy uporczywy będzie ten kto zada ich administracji państwowej 10 tygodniowo, czy 10 rocznie? Ile będzie można zadać pytań szacownym ludziom władzy w Polsce? 
Tak złej propozycji w wykonaniu PiS jeszcze nie widziałem. Kwestia dostępu do informacji publicznej wymaga w Polsce modyfikacji, ale w zupełnie innym kierunku niż ten proponowany przez Ministra Kamińskiego. A tak na marginesie zapytam - co z publicznym monitoringiem działań korporacji transnarodowych? Czy ta ustawa da w końcu Polakom możliwość monitorowania działalności korporacji w Polsce, które w dużej mierze unikają ponoszenia kosztów społecznych swojego funkcjonowania w Polsce? 

wtorek, 24 października 2017

Będą Sygnaliści!

Nadchodzą poważne zmiany w prawie, szczególnie projektowane, jak rozumiem, celem ograniczenia patologii korupcjogennych. Według propozycji ministra - koordynatora służb specjalnych Michała Kamińskiego na wadze zyska tzw. czynnik społeczny i ludzki w procesie kształtowania bezpieczeństwa wewnętrznego państwa w różnych jego sferach, przede wszystkim zapewne w sferze społecznej i ekonomicznej. Będąca dotąd sztandarowym narzędziem monitoringu władzy Ustawa o dostępie do informacji publicznej z 2001 r. będzie w zmienionej wersji zaledwie elementem szerszej ustawy, która wzmacniać będzie przede wszystkim tzw. kontrolę społeczną. I już słyszę, te narzekania i wołanie o pomstę do nieba, że PiS wskrzesza ORMO. Szczerze, to mi samemu takie analogie się nasuwały, ale spójrzmy na nowe uwarunkowania systemowe. W dobie globalizacji i wzrastającej roli korporacji transnarodowych - tzw. sygnaliści - więc często osoby, które w interesie społecznym informowały opinię publiczną i odpowiednie służby o nieprawidłowościach wewnątrz konkretnych instytucji, pozostawały bez najmniejszej ochrony prawnej i musiały borykać się z procesami sądowymi na własną rękę i to z przeciwnikiem o dużo większym potencjale ekonomicznych, co na starcie stawiało sygnalistów na straconej pozycji. 

Warto tutaj wskazać, że do najbardziej znanych sygnalistów na świecie należy między innymi Edward Snowden - który przecież poinformował społeczność międzynarodową o powszechnej inwigilacji obywateli świata za pomocą narzędzi wysokiej techniki, czyli komputerów osobistych i smartphonów. Czy w takim ujęciu sygnalistę można nazwać ORMOwcem? :) 

Zmiany zapowiadają się więc poważne, ale i dają nadzieję, że uwikłani przez sprzeczne interesy pracownicy wielu zakładów i korporacji, gdzie za cenę milczenia są nie tylko zatrudniani, ale i wyzyskiwani  - finansowo i psychicznie (bo muszą milcząco obserwować złodziejstwo, przekręty finansowe, poniżanie współpracowników, itd.), będą wreszcie mogli bez większych obaw informować o nieprawidłowościach rzutujących na stan społeczeństwa instytucje, których zadaniem będzie przywrócenie ładu w danej instytucji. 

Zapowiadane są konsultacje społeczne do tej nowej ustawy, którą proponuje minister Kamiński. Na pewno wezmę w nich udział, bowiem instytucja sygnalisty nijak ma się do kwestii korzystania z dostępu do informacji publicznej, tę bowiem funkcję, zasadniczo różnicą się od działań sygnalistów, wypełniają Dociekliwi. Jest to co prawda ruch nieformalny, ale i globalny związany z realizacją prawa dostępu do alternatywnej informacji, czyli zapisów art. 19, Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Dotąd było tak, że Dociekliwi występujący na ścieżkę sądową z instytucjami państwowymi i samorządowymi - publicznymi, musieli we własnym zakresie pokrywać koszty postępowań sądowych, których wynik i ujawnienie informacji nie tylko narażały ich na koszty, ale i na kolejne procesy z ludźmi władzy. Chciałbym, aby w nowej ustawie, zmieniono zapisy z Ustawy o dostępie do informacji publicznej w kwestii tego, kto i jak rozstrzyga o konieczności ujawnienia informacji publicznej, bowiem bicie się w pojedynkę przez Dociekliwych z Lewiatanem publicznym na rzecz interesu społecznego, to był swoisty heroizm. Każda sprawa w Wojewódzkich Sądach Administracyjnych i innych instancjach generowała koszt, dla dociekającego informacji publicznej. Jak to działa? Ano tak, pytam na przykład jakie umowy i na jaką wartość zawarło Miasto X z przedsiębiorcą Y w ciągu ostatnich 10 lat, a Miasto X nie udziela mi informacji i wskazuje, że musi chronić interes gospodarczy podmiotu Y - w skrócie zasłania się tajemnicą handlową podmiotu realizującego usługi. Taką sprawę, aby rozstrzygnąć, należało skierować sprawę do WSA, uiścić opłatę w kwocie co najmniej 100 zł za sprawę i następnie czekać na jej efekt. W sumie taka działalność była obarczona poważną barierą, czyli monitoring działań władzy, był bardzo poważnie ograniczony. Ustaw o dostępie do informacji publicznej miała też inne luki, związane między innymi z brakiem monitorowania działalności przykładowo adwokatów i innych profesji prawniczych, gdzie płynie poważny strumień pieniędzy publicznych. W ustawie nadto powinna się znaleźć jasno wyrażona konieczność udzielania pełnej informacji o stanie zakładów, ich kondycji, ujawnianiu dokumentów pracodawcy wobec związków zawodowych. 

Na pewno wezmę udział w konsultacjach społecznych i zachęcam do tego inne osoby zainteresowane dotychczasowym wykorzystaniem Ustawy o dostępie do informacji publicznej. 

Co nam dała Unia?

W obiegowej opinii uważa się, że Unia Europejska, to samo dobrodziejstwo dla Polaków i Polski. Obóz rządowy oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński wyrażają siebie jako zwolenników UE, ale wysuwają zastrzeżenia do mechanizmów władzy w Unii i autorytarnych praktyk urzędników unijnych oraz dominacji osi Berlin - Paryż, która z pewnością będzie narastać po Brexit. 

Fakty o naszym uczestnictwie w UE dają, przynajmniej mi ambiwalentne odczucia. Siegając po książkę Tomasza Cukiernika, ekonomisty i prawnika, pod tytułem Socjalizm według Unii, nie spodziewałem się faktografii, a raczej pewnej formy eseju. Natomiast w książce tej, będącej w dużej mierze zbiorem wcześniejszych tekstów Cukiernika, możemy znaleźć wiele ciekawych informacji dotyczących Unii i naszego w niej członkostwa. Jak się bowiem okazuje Polska składka na UE to ok. 1/3 wartości funduszy, które wpływają do Polski...ale składka Polski nie uwzględnia wielu kosztów pochodnych - jak choćby obsługa kredytów pod zaciągane dotacje, korupcja urzędnicza, koszty pracy biurokracji unijnej, itd. W sumie do Unii wg Cukiernika dopłacamy. Co więcej gdybyśmy chcieli opuścić Unię musimy liczyć się z koniecznością nagłej wpłaty 210 mld euro do kasy unijnej. Ponadto w ciągu 10 lat uczestnictwa w Unii wartość funduszy, które do nas wpłynęły to zaledwie 3% polskiego PKB z tego okresu. Okazuje się też, że przytoczone przez Cukiernika przykłady firm, które dostały dofinansowania są przerażające. I w tej dramatycznej statystyce prym chyba wiodą projekty informatyczne, setki a nawet miliony złotych na strony internetowe, którzy wykonanie szacuje się na 10 tys. złotych, w tym kontekście na pewno narzuca się nam w Chojnicach projekt internetowy "Adam Chojnicki", który też kosztował setki tysięcy zlotych i był wielkim niewypałem pomysłodawcy wicestarosty Marka Szczepańskiego. Niestety Cukiernik uważa, że te projekty to źródło korupcji i wycieku pieniędzy publicznych. Tyle jeśli spojrzymy na stronę finansową, ale w sensie poza materialnym, Unia zdaje się ograniczać cztery wolności, które nam obiecała - wolność przepływu towarów, usług, kapitału i ludzi. Unijni biurokracji zaś nie kryją się z próbą budowy superpaństwa na gruzach państw narodowych. Ciekawe jest też podsumowanie dotyczące środków na badania naukowe, które prezentuje Cukiernik. Okazuje się, że Polacy uzyskują niewspółmiernie niskie środki na badania z funduszy unijnych, zakładając wartość składek, które wpłacają, żeby było radośniej, to więcej od nas dostają nawet z tych funduszy państwa spoza Unii, choćby takie jak Izrael...

Wydaje mi się, że w poszechnym odczuciu Unia Europejska to dobro - obywatele są jej stronnikami i nie patrzą na żaden unijny projekt unijny krytycznie, bo to często w ich odczuciu "darmowa kasa". A tutaj warto znowu za Cukiernikiem przytoczyć, że zadłużenie polskich samorządów od czasów wejścia Polski do Unii wzrosło prawie o 400%...Ponadto Polacy chyba w Unii kochają przede wszystkim wolność przemieszczania się, ale jak zauważa słusznie Cukiernik: Unia Europejska to nie Układ z Schengen. Można być poza Unią i można być nadal w Schengen. 

W moim osobistym odczuciu, Polska powinna pozostać tylko w takiej Unii Europejskiej, która nie będzie Polsce narzucała swoich autorytarnych rozwiązań i kuriozalnych zapisów, na przykład o spłuczkach, albo żarówkach. Nie wspominając owoców...

Z Unią trzeba grać ostro, bowiem relatywnie do wartości gospodarki narodowej do Unii wpłacamy bardzo dużo pieniędzy - 1% PKB, więcej, więc niż Niemcy, które nawet 1% PKB nie wpłacają w wartości swej składki. 

Aby zaś zapoznać się z kuriozalnymi efektami działalności unijnych biurokratów i tworzonymi przez nich projektami warto zerknąć na chojnickie podwórko - baszta w fosie, to chyba sztandarowy przykład, ale i nie lepiej jest z CEW na ul. Piłsudskiego w miejscu po starych młynach. Będę powtarzał, ze chojnickie elity z Burmistrzem na czele, albo świadomie nie rozróżniają kosztów od inwestycji, albo robią to w sposób nieświadomy (tym gorzej). Wiadomo przecież, że każda inwestycja będzie generowała koszty, ale problem jest w tym, że nie widzę w Chojnicach inwestycji ze środków UE, które wygenerowały zyski. Warto przecież też zastanowić się ile kosztowała dotąd obsługa kredytów pod unijne dotacje? I co z tego mają mieszkańcy? 

Według mnie największym osiągnięciem Unii, i naszego w niej uczesnitctwa jest wypracowanie działania wielu instytucji życia politycznego, które utrwalają, pomimo wszystko, demokrację w Polsce. Natomiast od strony gospodarczej, oceny pozostaną niejednoznaczne. Na pewno nie zyskaliśmy tyle, ile próbują nam wmówić Niemcy, albo ich media w Polsce. Na pewno też nie straciliśmy tyle, ile projektują nam skrajnie prawicowe i libertariańskie media w kraju. 

Nie we wszystkich tezach się zgadzam z Cukiernikiem, ale krytyka wobec Unii i jej instytucji jest konieczna. Polecam lekturze książkę Tomasza Cukiernika: http://sklep-niezalezna.pl/pl/p/Socjalizm-wedlug-Unii-Tomasz-Cukiernik/1192


piątek, 20 października 2017

Innowacyjne Chojnice

Gospodarka się rozwija, jedni utyskują i próbują wskrzesić model gospodarczy okresu społeczeństwa przemysłowego i wołają ciągle o dodatkowe kształcenie zawodowe, o większą liczbą zawodówek itd. - nie rozumiejąc zupełnie kierunku w którym podąża świat, szczęśliwie naród w swej masie jednak rozumie trendy globalne. 

Globalizacja jest nie tylko zagrożeniem, ale wielką szansą dla takich peryferii cywilizacji jak Chojnice. W sensie położenie gospodarczego Chojnicom może dopomóc zarówno proces kształcenia obywateli, jak i uwarunkowania systemowe, takie jak nowe otoczenie prawne. Niedawno weszła w życie kluczowa ustawa dla życia gospodarczego gospodarki wyrastającej na usługach, jest to: Ustawa o zmianie niektórych ustaw określających warunki prowadzenia działalności innowacyjnej z 2016 r. 

Nowe uwarunkowania oznaczają możliwość współpracy przedsiębiorców z naukowcami z różnych specjalności, celem osiągania przewagi konkurencyjnej, czy wdrażaniu nowych usług lub produktów na rynek. Ustawa ułatwia też komercjalizację wyników badań naukowych. 

Dlatego zachęcam obecnych chojnickich przedsiębiorców, jak i przyszłych, do kontaktu z naukowcami, jednostkami naukowymi, jeśli poszukują nowych rozwiązań. Zdarza się bowiem i tak, że badania z zakresu postaw wyborczych, wykorzystywane są przez biznes - przykładó z USA można by mnożyć o takim wykorzystaniu wyników badań. Dla przedsiębiorców tworzenie, bądź prowadzenie innowacyjnych przesiębiorstw to także poważne ulgi podatkowe i to kolejny bodziec do nawiązywania współpracy z naukowcami celem uzyskania wyższych zysków! 

Zachęcam do lektury krótkiego artykułu z "Wprost": https://www.wprost.pl/gospodarka/10037200/W-zycie-weszla-tzw-mala-ustawa-o-innowacyjnosci-Co-zaklada.html


środa, 18 października 2017

W sprawie szpitalnych telewizji

Kwestia opłat za telewizję w szpitalach jest dla mnie od dawna bulwersująca. Jak można pozwalać na taka sytuację? Okazuje się jednak, że mamy do czynienia z poważnym problemem systemowym. Próbując ustalić - kto powinien płacić abonament RTV za telewizory w szpitalach jest odsyłany "Od Annasza do Kajfasza". Z jednej strony KRRiTV odpowiedzialną w zakresie opłat za abonament telewizyjny w szpitalach czyni Pocztę Polską, a Poczta Polska uważa, że te kwestie leżą w gestii KRRiTV. Dla mnie jest to sytuacja wielce niezrozumiała. Ciężko też pojąć jak w świetle prawa działa szpitalna telewizja, gdzie za opłaty związane z tą usługą pacjenci nie otrzymują żadnych dowodów wpłat, czyli te de facto nie mogą być należycie ewidencjonowane. Szacuję, że budżet traci na braku pobieraniu opłat za odbiorniki instalowane w szpitalach przez podmioty zewnętrzne ok. kilkunastu milionów rocznie w skali całego państwa. Jest to kwota spora, bo budżety roczne regionalnych oddziałów TVP to jak się nie mylę ledwie 2-5 mln złotych.

Jest to więc sprawa istotna z dwóch względów: 1. pacjenci płacą za coś za co płacić nie powinni; 2. ktoś zarabia na pacjentach z ominięciem opłaty abonamentowej za TV - i z tego co wynika na ten moment dzieje się to w obliczu prawa, albo raczej powiedzmy z wykorzystaniem luki w prawie. Sprawa jest na pewno poważna, ale jestem dobrej myśli i wierzę, że dzięki wsparciu różnych polityków doprowadzimy w końcu do zniesienia "patologii szpitalnych telewizji". 

Poniżej przedstawiam pisma z Poczty Polskiej i z KRRiTV w tej sprawie. Publicznie dziękuję za zaangażowanie w tę kwestię Pani poseł Dorocie Arciszewskiej-Mielewczyk. 

W dniu 6 marca 2017 11:56 użytkownik RTV Rejestracja COR <RTVRejestracja.COR@bydgoszcz.poczta-polska.pl> napisał: 
Szanowny Panie 
Poczta Polska S.A. informuje, że zgodnie z art. 2 ust. 2 pkt 5 ustawy z dnia 21 kwietnia 2005 r. o opłatach abonamentowych (tekst jednolity Dz. U. z 2014 r. poz. 1204, z późn. zm.) podmioty lecznicze niebędące przedsiębiorcami w rozumieniu przepisów o działalności leczniczej – w tym samym budynku, zespole budynków lub w samochodach będących w używaniu tych instytucji; niezależnie od liczby odbiorników radiofonicznych i telewizyjnych uiszczają tylko jedną z opłat, o której mowa w art. 3 ust. 1.


Jeżeli szpital posiada zarejestrowane odbiorniki radiofoniczne/telewizyjne i wnosi opłaty zgodnie z powyższym zapisem ustawowym, tym samym obowiązek wynikający z uregulowań prawnych wobec szpitala został dopełniony. Natomiast kwestie uiszczania opłat za odbiorniki należące do firmy prowadzącej działalność na terenie szpitala, którą Pan wskazuje (firma Energy Heat Technology Investment Marek Burcan) powinny być uregulowane w zawartej umowie.  W przypadku wątpliwości  w interpretacji przepisów wynikających z ustawy o opłatach abonamentowych należy zwrócić się do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w Warszawie.

W odniesieniu do opłat dokonywanych przez pacjentów szpitala za oglądanie telewizji oraz braku potwierdzenia paragonem dokonanej usługi sprzedaży, należy się zwrócić do właściwej jednostki Administracji Skarbowej, gdyż Poczta Polska S.A. nie posiada kompetencji w tym zakresie.
Z uwagi na bardzo dużą ilość wiadomości e-maili przepraszam za opóźnienie w udzieleniu odpowiedź. 
Z poważaniem
 
Dawid Zwoliński
 
Stanowisko ds. Obsługi Abonentów


Centrum Obsługi Finansowej
 
Ośrodek Obsługi i Dystrybucji Usług
 
Dział Obsługi Abonentów
 




Dla dopełnienia obrazu sytuacji zamieszczam tez moja korespondencję z firmą, która świadczy usługi "szpitalnej telewizji" w chojnickim szpitalu, zapytałem też firmę, czy uiszczają opłatę abonamentową:


FROM: Marcin Wałdoch [mailto:marcin.waldoch@gmail.com]
SENT: Wednesday, January 18, 2017 1:02 PM
TO: biuro@hti.com.pl
SUBJECT: Zapytanie o informację publiczną

Korzystając z zapisów Ustawy o dostępie do informacji publicznej
składam zapytanie o:

- wartość opłaconego abonamentu KRRiTV od odbiorników TV, które są
własnością Państwa i znajdują się w Szpitalu Specjalistycznym im.
J. K. Łukowicza w Chojnicach za lata: 2010-2016 z rozbiciem na
poszczególne lata.

Oczekuję odpowiedzi w trybie pilnym na mój adres e-mail.

Marcin Wałdoch

Chojnice

członek Rady Społecznej

Szpitala Specjalistycznego im. J. K. Łukowicza w Chojnicach


ODPOWIEDŹ:

Szanowny Panie,
niniejszym spieszymy z odpowiedzią na Pana zapytanie i następnie serdecznie przepraszamy za opóźnienie, jednakże swoje zapytanie wysłał Pan do działu instalacyjnego naszej firmy w Opolu. Pragniemy również poinformować, że systemami szpitalnymi zajmuje się dział naszej firmy - szpitalnatelewizja.pl . Poniżej adresy e-mail bezpośrednie:

info@szpitalnatelewizja.pl

zamowienia@szpitalnatelewizja.pl

reklamacje@szpitalnatelewizja.pl

wsparcietechniczne@szpitalnatelewizja.pl

serwis@szpitalnatelewizja.pl

regulamin@szpitalnatelewizja.pl

Uprzejmie informujemy również, że monitory do reemisji nagrań audiowizualnych zamontowane zostały przez naszą firmę w miesiącu styczniu 2015 r. zgodnie z procedurą przetargową, w której to nasza firma zaproponowała najkorzystniejsze warunki finansowe dla Szpitala Specjalistycznego im. J. K. Łukowicza ul. Leśna 10, 89-600 Chojnice .  Zgodnie z Ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych dotyczącą reemisji programów zobowiązani jesteśmy uiszczać opłaty dla : ZAiKS (umowa licencyjna nr 24157 wraz z aneksami i późn. zmianami), STOART (umowa licencyjna nr 33430 wraz z aneksami i późn. zmianami), SAWP (umowa licencyjna nr PO/4005 wraz z aneksami i późn. zmianami) oraz przynależeć do rejestru przedsiębiorców telekomunikacyjnych (nr rej. 11235). Niniejsze umowy zostały przekazane Szpitalowi zgodnie z procedurami. Monitory zamontowane przez naszą firmę posiadają czytnik DVD, możliwość odczytu nośników pamięci zewnętrznej, odbioru sygnału z kaplicy oraz odbioru sygnału ze studia.

Z poważaniem,

Zespół SZPITALNATELEWIZJA.PL

EHTI
ul. Krakowska 48, 50-425 Wrocław
www.szpitalnatelewizja.pl



poniedziałek, 16 października 2017

Polak - Turek dwa bratanki

W ramach wyjazdu naukowego miałem okazję wizytować z wykładami Uniwersytet Sitkiego Kocmana w Mugli w Turcji. Na początku października dałem tam trzy wykłady dla studentów III i IV roku stosunków międzynarodowych na Wydziale Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych.

Moje wrażenia z Turcji bardzo zweryfikowały wcześniejsze wyobrażenie o tym państwie. Jest to naród wzrastający, w sensie świadomościowym, mający jasno wytyczone cele i określone oraz uznane przywództwo polityczne. Dominuje duch oddania sprawie i ideom państwa tureckiego. Jest to państwo całkowicie świeckie, ale w przestrzeni publicznej i w życiu codziennym, w kulturze, nie brak znaków przywiązania do islamu. Turcy są nastawieni na współpracę z Polska w różnych obszarach. Rozumie się tam analogiczną niejako rolę Turcji i Polski w swoich regionach.

W tym kontekście może warto wspomnieć, że w książce Następne 100 lat jej autor wskazał Polskę i Turcję, jako dwie rodzące się i przyszłe potęgi regionalne. Obyśmy byli właśnie na tym kursie...Chojnice powinny znaleźć miasto partnerskie w Turcji, biorąc pod wzgląd dynamizm tureckiej gospodarki mogą być z tego w przyszłości poważne korzyści dla Polaków. 

Z historycznego punktu widzenia Turcy, obok Szwajcarów i Persów, nie uznawali rozbiorów Polski i nigdy ich nie uznali. Przez ponad sto lat dawali Polakom schronienie, a polskie rządy powstańcze i emigracyjne zawsze miały przy rządzie tureckim swojego uznanego przez Turków przedstawiciela. Turcy traktują Polaków poważnie, jako partnerów, co bardzo kontrastuje ze stosunkiem do nas zarówno Wschodu jak i Zachodu. Popularna ostatnio koncepcja Międzymorza powinna być rozwinięta o udział w niej Turcji. 


Ze studentami i prof. Fusun Ozdrem. Uniwersytet Sitkiego Kocmana, Mugla, Turcja. 

czwartek, 12 października 2017

Ważna interpelacja w sprawie szkolnictwa wyższego

Ostatnio w Sejmie padła ważna interpelacja w sprawie zmian w Ustawie o szkolnictwie wyższym, interpelację przedstawiła poseł Dorota Arciszewska-Mielewczyk. Jest to istotny głos w debacie wokół reformy wicepremiera Gowina. Szczególnie w odniesieniu do jakiegoś widma pogłębienia peryferyzacji ośrodków akademickich spoza właściwie dwóch głównych uniwersytetów w kraju - więc UJ i UW. Zapraszam do zapoznania się z jej treścią i odpowiedzią z Ministerstwa:

Interpelacja nr 15353

do ministra nauki i szkolnictwa wyższego
w sprawie nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym
Zgłaszający: Dorota Arciszewska-Mielewczyk
Data wpływu: 07-09-2017
Szanowny Panie Ministrze,
obowiązująca od 2012 r. ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym jest obecnie podstawą dla wypracowywania przez różne zespoły nowelizacji tego aktu prawnego. Proponowane zmiany składają się jednak na obraz, który wzbudza poważne obawy w mniejszych środowiskach akademickich, takich jak w Zielonej Górze, Szczecinie, Olsztynie, Bydgoszczy, Kielcach. Zmiany, szczególnie kategoryzacja polskich szkół wyższych na dydaktyczne, badawczo-dydaktyczne i badawcze może w konsekwencji doprowadzić do zaprzepaszczenia dziesiątków lat pracy i wysiłków tych środowisk, szczególnie w kwestii posiadanych przez nie uprawnień do doktoryzowania i habilitowania.
Wiadomo bowiem, że te uczelnie nie posiadają wydziałów o najwyższej parametryzacji, czyli z ocenami A+ lub A. Natomiast w przeważającej mierze ich jednostki posiadają ocenę B. Przewidywane zmiany w ustawie wskazują, że wydziały o ocenie B, nie będą mogły nadawać stopni i tytułów naukowych, czyli administracyjnie odbierze się im uprawnienia wypracowywane przez dziesiątki lat; jest to uderzenie w cywilizacyjny postęp w regionach i tutaj środowiska naukowe sugerują raczej zaostrzenie kontroli jakości nadawanych stopni i tytułów, aniżeli odbieranie uprawnień. Przecież na te uprawnienia pracowały dziesiątkami lat całe pokolenia polskich intelektualistów, w regionach zaczęły kwitnąć odrębne szkoły naukowe i nurty badawcze ubogacając obraz polskiej nauki i przykładając się do nowych odkryć naukowych i postępu gospodarczego. W związku z powyższym kieruję do Pana Ministra następujące pytania:
- W środowisku akademickim sugeruje się ułatwienie tworzenia federacji uczelni i uprawomocnienie tego procesu, to pozwoli na uznanie ich wspólnego potencjału dla parametryzacji i finansowania takich jednostek naukowych. Czy Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego bierze tę sugestię pod uwagę przy pracach nad nowelizacją ustawy?
- Czy funkcjonowanie mniejszych ośrodków naukowych w związku z niższą parametryzacją i brakiem możliwości nadawania stopni naukowych nie jest zagrożone ich całkowitą likwidacją?
Otrzymując sygnały od mieszkańców województw kujawsko-pomorskiego i pomorskiego, jestem przekonana o konieczności rozważenia przez Pana Ministra wysuwanych przez środowiska mniejszych i średnich uczelni wyższych postulatów.
Łączę wyrazy szacunku,
Dorota Arciszewska-Mielewczyk
Poseł na Sejm RP

Odpowiedź na interpelację nr 15353

w sprawie nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym
Odpowiadający: sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego Aleksander Bobko
Warszawa, 05-10-2017
Szanowny Panie Marszałku,
w odpowiedzi na interpelację Pani Poseł Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk (nr 15353) w sprawie nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym pozwalam sobie złożyć następujące wyjaśnienia.
Zaprezentowany we wrześniu 2017 roku projekt ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce jest efektem ponad rocznych przygotowań. Już w lutym 2016 roku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ogłosiło konkurs „Ustawa 2.0” na opracowanie założeń do reformy. Spośród piętnastu zespołów eksperckich, komisja konkursowa złożona z wybitnych naukowców, dydaktyków, przedsiębiorców i pracowników akademickich z całej Polski, wybrała trzy zespoły. Eksperci z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego i Instytutu Allerhanda zaprezentowali wypracowane założenia w marcu 2017 roku w Warszawie. Przez cały rok akademicki 2016/2017 środowisko akademickie z różnych regionów Polski debatowało nad licznymi obszarami systemu, które objęła reforma. Podczas wielu debat i dyskusji w trakcie dziewięciu konferencji tematycznych Narodowego Kongresu Nauki znalazły się między innymi takie tematy jak: umiędzynarodowienie nauki i szkolnictwa wyższego, propozycje zmian w naukach humanistycznych i społecznych, zintensyfikowanie współpracy pomiędzy nauką, gospodarką i administracją publiczną, ścieżki kariery i rozwój młodej kadry akademickiej, dostępność kształcenia na poziomie elitarnym w powiązaniu z wysokiej jakości badaniami czy ustrój i zarządzanie w szkolnictwie wyższym. Narodowy Kongres Nauki we wrześniu 2017 roku był zwieńczeniem 574 dni prac i konsultacji ze środowiskiem.
Wśród głównych celów zmian w obszarze szkolnictwa wyższego i nauki jest zapewnienie zrównoważonego rozwoju polskich uczelni oraz wysokiego poziomu badań naukowych i studiów. W przedstawionym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego projekcie ustawy uzależnia się posiadanie uprawnień do nadawania stopni naukowych od kategorii naukowej, która jest miernikiem aktualnego poziomu badań naukowych prowadzonych w danym podmiocie. Rozwiązanie to wejdzie w życie w pełnym zakresie pod koniec 2021 r. – po przeprowadzeniu kolejnej ewaluacji jakości działalności naukowej. Ewaluacja będzie oparta na nowych zasadach. Do obecnie istniejących kategorii naukowych A+, A, B, C zostanie dodana kategoria B+. W związku z tym nie można utożsamiać obecnej kategorii B z kategorią B, która będzie obowiązywała w roku 2021, ponieważ skala ocen zostanie zmieniona z czterostopniowej na pięciostopniową. Ewaluacja będzie przeprowadzana w ramach poszczególnych dyscyplin nauki i sztuki. Uczelnia otrzyma odrębne kategorie naukowe w ramach poszczególnych dyscyplin, w których prowadzona jest działalność naukowa w całej uczelni, a nie tak jak do tej pory w ramach podstawowych jednostek organizacyjnych. Przy ewaluacji jakości działalności naukowej będą uwzględniane następujące kryteria: poziom naukowy prowadzonych badań naukowych lub prac rozwojowych, efekty działalności naukowej oraz wpływ działalności naukowej na funkcjonowanie społeczeństwa i gospodarki. Ewaluacją objęte zostaną osiągnięcia pracowników i doktorantów, które powstały w związku z ich zatrudnieniem lub odbywaniem przez nich kształcenia w podmiocie, a w przypadku uczelni federacyjnej – również osiągnięcia osób zatrudnionych w jednostkach uczestniczących.
Nowa ustawa przewiduje, zgodnie z postulatami środowiska akademickiego, możliwość tworzenia uczelni federacyjnych, które będą mogły realizować wspólne zadania w zakresie: prowadzenia działalności naukowej, kształcenia doktorantów, nadawania stopni naukowych lub stopni w zakresie sztuki, komercjalizacji wyników badań naukowych, prac rozwojowych oraz know-how związanego z tymi wynikami. Uczelnię federacyjną będzie mogła tworzyć publiczna uczelnia akademicka wraz z inną publiczną uczelnią akademicką, instytutem badawczym, instytutem PAN lub międzynarodowym instytutem naukowym.
Zgodnie z projektem uprawnienia do nadawania stopnia doktora będą posiadały uczelnie, uczelnie federacyjne, instytuty PAN, instytuty badawcze albo międzynarodowe instytuty naukowe, które uzyskają nową kategorię B+, A lub A+, a uprawnienia do nadawania stopnia doktora habilitowanego kategorię A lub A+. Zmiana ta ma na celu okresową weryfikację aktualnych osiągnięć naukowych podmiotów, które posiadają uprawnienia do nadawania stopni. Obecne zasady uzyskiwania uprawnień do nadawania stopni, oparte m.in. na minimach kadrowych, powodowały że stopnie naukowe były nadawane przez jednostki prowadzące badania naukowe na bardzo niskim poziomie. Nowe zasady zaczną w pełni obowiązywać po zakończeniu ewaluacji w 2021 r., natomiast w dniu wejścia w życie ustawy uprawnienia do nadawania stopni utracą podmioty, które w 2017 r. uzyskają najniższą możliwą kategorię - C.
W ocenie Ministerstwa nowe zasady posiadania uprawnień do nadawania stopni naukowych nie będą miały negatywnego wpływu na mniejsze ośrodki naukowe. Wprowadzane mechanizmy mają zachęcić do większej aktywności naukowej w wybranych dyscyplinach, w których prowadzą one badania. Jednocześnie pragnę podkreślić, że kategoria naukowa nie ma żadnego wpływu na fakt likwidacji uczelni i w przedstawionym projekcie niska kategoria naukową nie jest przesłanką do zamykania uczelni. Pragnę również wyraźnie podkreślić, że Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie planuje likwidacji żadnej uczelni publicznej.
Przedstawione w projekcie rozwiązania są nadal elementem konsultacji społecznych i międzyresortowych.
Z wyrazami szacunku

Źródło: http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/interpelacja.xsp?typ=INT&nr=15353

środa, 11 października 2017

"Obwodnica" kością niezgody

Zacznę od tego, że jestem ostatnią osobą w mieście, którą należy podejrzewać o jakiekolwiek spiskowanie z Finsterem. W ratuszu byłem w dwóch celach: 1. aby złagodzić publiczny dyskurs na tematy w których różnimy się z Burmistrzem, miałem dość bycia poniżanym przy każdej lepszej i gorszej okazji przez Burmistrza i Jego akolitów (czemu zresztą nie pozostawałem przez lata dłużny) - a różnimy w poglądach na wiele spraw - może poza tym, że każdy z nas mówi o tym,że chce dobrze dla miasta, tylko jakoś inaczej tę "dobroć" widzimy; 2. żeby przekonać Burmistrza do przyjmowania niektórych moich koncepcji, albo przynajmniej zachęcić Go do poważnego ich rozważania. 9 listopada przed Sądem Okręgowym w Słupsku jest moja sprawa apelacyjna w kwestii oskarżenia prywatnego Arseniusza Finstera i wyroku z Chojnic (warunkowe umorzenie) za wpis, tutaj na blogu, pod tytułem "Biedni płacą za bogatych". Dlatego naprawdę poniżej pasa jest insynuowanie mi "współpracy" i "wizyt" w ratuszu. Może proszę zapytać ile razy u Finstera był Brunka, Eichenlaub, Kaczmarek? Ile razy byli przedstawiciele innych opcji politycznych, w jakich celach? Bo ja to wiem, ale opinia publiczna chyba nie jest tego świadoma. 

Powtarzam, w mojej opinii, a nie jestem drogowcem, nie znam się na kwestiach oddziaływania na środowisko, itd. droga powinna być zbudowana jako wariant tymczasowy. Wiem o jej kategorii. Uważam jednak, ze mamy do czynienia z dylematem poważnym - co postawić na piedestał? Interes społeczny czy prawa indywidualne? Komuś spadnie wartość działki - serdecznie współczuję. I nie piszę tego ironicznie, ale co zrobić? Czy próba przesuwania obwodnicy to nie jest wzrost kosztów? Mi się bardzo nie podoba podejście ratusza do mieszkańców, samorządów osiedlowych itd. Przykładem są teraz place zabaw. Przeciwstawiałem się przykładowo budowie placu zabaw na ul. Sybiraków, można powiedzieć w szczerym polus, ale sekretarka burmistrza interweniował i nawet byli w stanie przekonać Pana Drewka do kolejnego zebrania osiedlowego zresztą łamiąc prawo i regulaminy i tak zrobili po swojemu - stoi plac za ponad 200 tys. w miejscu, gdzie ma do niego dostęp może 10% dzieci z osiedla. Bo tak chcieli i koniec i tak jest. Chciałem aby ten plac powstał nieopodal Orlika na os. Kolejarz. Tak aby zwiększać skoncentrowaną strefę rekreacji. Nie to nie przemówiło do rozumu. Chciałem aby na Orliku podwyższono siatki, żeby piłki nie niszczyły ogrodzeń, ogródków i pojazdów mieszkańców, no to się okazuje,że miasto nie ma kilju tysięcy złotych na ten cel, chociaż po mojej interwencji i wypowiedziach mieszkańców złożono obietnicę podniesienia ogrodzenia - co nie nastąpiło prawie już od dwóch lat od złożonej deklaracji. Po prostu Finster źle zarządza Miastem i przez lata był w stanie to zakrywać odpowiednią frazeologią. 

Wracając do tej "obwodnicy" - rozwiązaniem jest referendum o którym mówił Leszek Redzimski, ale pytanie - czy uważacie, że będzie odpowiednia frekwencja? Czy uważacie, że wygrają przeciwnicy budowy obwodnicy? Bo ja uważam, że 1. nie będzie frekwencji na referendum; 2. uzyskany wynik będzie i tak przeważał na rzecz budowy obwodnicy. 

Jak bym uczynił? Może zamiast pospolitego ruszenia i blokowania inwestycji w tym kształcie - bezpośrednio zainteresowani mieszkańcy - tutaj mam na myśli właścicieli przyległych posesji wystąpią na drogę negocjacji o odszkodowania do Miasta. I paradoksalnie koszty takiego działania mogą być o wiele niższe dla społeczności lokalnej, aniżeli przesuwanie "obwodnicy", zamieszanie wokół referendum, itd. Takie rozwiązanie pojawia się w tym momencie. Można też zapewne mówić z miastem o możliwosci wykupu działek lub działek wraz z zabudowaniamia - tak przecież wiele rodzin postąpiło w Chojnicach - mając na względzie koniecznosći przebudowy ciągów pieszych i jezdni. Rozwiązań jest wiele - nie tylko przesuwanie drogi i nie tylko siłowa jej budowa wbrew woli mieszkańców. Do konsensusu może dojść jeśli obie strony spotkają się gdzieś po środku, a obecnie to mieszkańcy - zaintersowani - stoją na swoim stanowisku, a miasto na swoim. Czyli wielka przepaść bez wzajemnego zrozumienia. 

poniedziałek, 9 października 2017

Jak zwykle - "Nic się nie stało"!

Oglądałem program "Pomorze Samorządowe", zresztą przed programem jedne z prowadzących kontaktował się ze mną, aby uzyskać wiedzę o sprawach miejskich, ale nie było mi dane się niczym podzielić, bo byłem za granicą na wyjeździe naukowym. Wracając do programu i jego przebiegu, z jednej strony wybrani przedstawiciele opozycji - tutaj mam na myśli szczególnie Kamila Kaczmarka i Mariusza Brunkę bazują na populistycznych instynktach mieszkańców i wyraźne jest to aż nadto. Uderzają mnie wręcz manipulacje słowem stosowane przez Kamila Kaczmarka, który bawiąc się w oracje zapomina o celu - dobru społecznym - a podporządkowuje wypowiedź pod uzyskanie jak najszerszego odbioru i wywołanie nią zainteresowania. Śmieszy mnie Kaczmarek, który w Chojnicach znalazł się kilka lat temu, ale wydaje mu się, że o Chojnicach i mieszkańcach miasta, podobnie jak o sprawach lokalnych wie wszystko. Dosłownie lokalny omnibus samorządowy, któy zawsze stanie po stronie mieszkańców. Warto więc zapytać, a co Kaczmarek rzeczywiście zrobił pozytywnego w Chojnicach? Nic, poza tym, że zapisał się do Projektu Chojnicka Samorządność. Z drugiej zaś strony impertynencka postawa burmistrza Arseniusza Finstera, który nadal nie widzi nic zdrożnego w postawie władz miasta wobec panów Janowskiego i Łęgowskiego, uderza mnie ze zdwojoną siłą. Będę powtarzał to jak mantrę, a dawno już to stwierdziłem - Kaczmarek i Finster to są swoje lustrzane odbicia w świecie polityki. 

Wśród podjętych tematów, zabrakło wielu innych gorąco dyskutowanych wśród mieszkańców kwestii. Zabrakło mi też pochylenia się nad sprawą finansowania komitetu wyborczego burmistrza przez niektórych przedsiębiorców chojnickich, a przecież niedawno Radek Sawicki wygrał z Finsterem sprawę w Sądzie Okręgowym w Słupsku. 

Ta opozycja - w postaci PChS - nie jest zdolna do rozmów z mieszkańcami, ani nie jest zdolna do słuchania kogolowiek - wyznacza po prostu drugi biegun wobec polityki Finstera, jest skrajną odpowiedzią na rządy Finstera i jego ludzi. Skrajną, nie znaczy, że dobrą. Zarówno Brunka jak i Kaczmarek, nie mieliby nawet o czym mówić w trakcie tego programu, gdyby nie podłapywanie populistycznych haseł i fakt działalności zarówno Radka Sawickiego jak i mojej wokół wygaszenia mandatu radnemu Janowskiemu i inicjatywa Radka Sawickiego wokół wygaszenia mandatu radnemu Łęgowskiemu. To jest takie bujanie się "na gapowicza", na cudzych działaniach i cudzej pracy. 

Podobało mi się z kolei stanowisko kolegów z PiS Barka Blumy i Wojtka Rolbieckiego, stanowcze, ale nieco bardziej wyważone. Choć też trącące w wypowiedzi Bartka nieco populizmem, bo powiedzmy sobie szczerze, odwoływanie się do "mieszkańców" - którzy nie chcą przebiegu drogi jest tanim chwytem i bazowaniem na niskich instynktach, nikt nie chce takiej drogi koło swojego domostwa, to normalne, ale czy mieszkańcy obecnej ulicy Bytowskiej protestują bo biegnie tam droga wojewódzka? Nie, ponoszą społeczne koszty miejsca swojego zamieszkania od lat.

Jestem za przebiegiem proponowanej przez ratusz drogi, ale tylko z gwarancjami, że Miasto nie spocznie póki nie zdobędzie środków na szybką realizację prawdziwej obwodnicy zachodniej. Należy zrozumieć, że każdy metr drogi wybudowanej w Chojnicach jest pożądany, choć oczywiście lepiej byłoby, gdybyśmy wszyscy przesiedli się na transport publiczny...ale to wiadoma utopia. 

Podsumowując - PChS nie ma nic do zaproponowania, a wypowiedzi przedstawicieli stowarzyszenia skrajnie mnie niesmaczą swoim populizmem, podobnie niestety wypowiedzi burmistrza - który miał teraz okazję do zawołania - moja wina - ale brnął w zaparte i nie chce ponosić publicznej odpowiedzialności za działania za którymi stoi - czyli za kolejnymi odwołaniami do sądów administracyjnych w sprawach odwołanych radnych. Szkoda, ciągle czekam na zmianę postaw burmistrza Finstera, ale burmistrz krzyczy "Nic się nie stało"! W zasadzie bliskie mi stanowisko wyraził Leszek Redzimski, co mnie nawet pozytywnie zaskoczyło.

Cały program można obejrzeć pod tym linkiem: http://gdansk.tvp.pl/34324374/odc-09102017

niedziela, 8 października 2017

Argusowe oczy

Jest taki mit, który wydaje mi się oddawać specyfikę pewnych działań w sferze społecznej. Mit o Argusie, który był zmuszony przez Boginię Herę, jako wielooki stwór, do nieustającego pilnowania zamienionej w sarnę chyba kochanki Zeusa, bo Hera była o nią zazdrosna. I tak mamy dziś w użyciu w języku polskim związek frazeologiczny, idiom można rzec: Argusowe oczy. 

Takie Argusowe oczy, patrzące na działania ludzi władzy, są im bardzo w niesmak. Czego wyraz na ostatnim posiedzeniu Rady Społecznej dali przedstawiciele chojnickiej władzy z ramienia PO, czyli Pan wicestarosta chojnicki Marek Szczepański i Pani Bożena Stępień. Według Pana Szczepańskiego, coraz więcej w społeczeństwie jest takich "społecznych obserwatorów", jak to określił z niesmakiem i źle ukrywaną ironią. Natomiast Pani Bożena Stępień, niewiele kryła się w oskarżeniach mnie o istne polowania na czarownice. To są ludzie, którym nic nie przeszkadzało dotąd, wszystko funkcjonowało należycie. Również w chojnickim szpitalu. Do dziś nie przeszkadza tym osobom to, że dyrektor chojnickiego szpitala został wskazany przez władze powiatu, a nie wyłoniony na stanowisko w wyniku konkursu, nie przeszkadza tym ludziom to, że dyrektor tkwi w konflikcie interesów przez wzgląd na rozległą działalność gospodarczą spółek w których udziałowcem jest jego żona, a które to spółki zbijaja interesy na umowach z chojnickim szpitalem lub powiedzmy pośrednio i z NFZ. Być może tym ludziom nie przeszkadza to, bo dyrektor chojnickiego szpitala to ich partyjny kolega z PO, więc na wiele zjawisk i zdarzeń chyba przymykają oczy. Dotąd ci ludzie nie znali czegoś takiego jak społeczny monitoring działań władzy, nie znoszą obywatelskiego oporu i monitoringu swojej publicznej działalności. Raz wybrani na stanowiska są w swej świadomości ludźmi poza kontrolą - swoistym sobiepaństwem, które to sobiepaństwo kończy się w zderzeniu z faktem, że żyją przede wszystkim z pieniędzy publicznych, których monitoring jest w pełni dozwolony i potrzebny dla zachowania wolnego rynku i standardów demokracji. 

Za to, że staram się rzetelnie wykonywać powierzone mi zadania przez wojewodę pomorskiego, zostałem w domyśle porównany do ORMO przez przewodniczącego Rady Społecznej przy chojnickim szpitalu, a na portalach nie zabrakło i sugestii, że byłbym doskonałym współpracownikiem NKWD lub SB. Natomiast Pani Bożena Stępień nie kryje się z niechęcią wobec moich działań i na portalach społecznościowych nazywa mnie "wrednym pisiorem". 

Argusa zabito, ale jego oczy nadal monitorowały...bo Hera umieściła je na ogonie pawia...Państwo z PO, albo inaczej Państwo PO, którego przedstawicielami do dziś są w Chojnicach takie osoby jak państwo Szczepański i Stępień, mylą znaczenie i rolę społeczeństwa obywatelskiego z monitoringiem, który prowadziła SB i ORMO, czyli w swej indolencji totalnej, równają społeczeństwo obywatelskie z organami państwa autorytarnego i totalitarnego w zasadzie w pewnym okresie. Wydaje  mi się, że robią to w wyniku swej niewiedzy, niezrozumienia i intelektualnego zagubienia, ale być może robią to też rozmyślenie, aby manipulować opinią publiczną i ukazać "Wałdocha donosiciela", próbując wmówić opinii publicznej, że monitoring działań władzy i dbałość o wydatkowanie środków publicznych równa się z donoszeniem na sąsiadów. Bardzo nie w smak jest mi upolitycznienie posiedzeń Rady Społecznej przez jej przewodniczącego Marka Szczepańskiego, który wtrąca, niby od niechcenia, dygresje odwołujące się do bieżących wydarzeń politycznych i walki na linii PiS-PO. Zamiast skupić się na sprawach szpitalnych ta platformerska klika trzęsie spodniami i zapomina o bieżących zadaniach. 

Chciałbym tych Państwa przestrzec, że moja obecna działalność jest tylko uwerturą do wzmożonego zainteresowania działalnością władzy w Chojnicach, szczególnie na styku polityki i biznesu. I żadne praktyki, którymi będą mnie próbowali hamować lub zniechęcać, nie będą działały. Zresztą zastanawiam się po co to robią u licha, skoro sami są członkami Rady Społecznej, która winna dokładne monitorować działania dyrektora szpitala, wspierać dyrektora szpitala w podsuwaniu dobrych idei dla szpitala itd. Niestety jest w ich zachowaniu wyraźnie widoczna dążność do zachowania status quo i przyklaskiwania na wszystkie głupoty, które się słyszy na tej radzie. Szczególnie w opowieściach dziwnej treści z ust dyrektora Bonny. 

Argusowe oczy, to dla mnie synonim społeczeństwa obywatelskiego, które uważnie i chciwie strzeże swego interesu przed zachłannymi na wpływy, władzę i pieniądze ludźmi władzy, którzy nie są przecież boskimi pomazańcami, ale jedynie chwilowymi przedstawicielami lokalnej wspólnoty u sterów rządu spraw naszych samorządów.