wtorek, 14 stycznia 2014

O chojnickiej prawicy i lewicy

Podziału na polityczną lewicę i prawicę można się doszukiwać właściwie od zarania politycznych dziejów ludzkości. Jedni upatrują początków tego podziału w Wielkiej Brytanii inni we Francji. Choć ten podział zdaje się być już obecny w jaskiniach, pomiędzy tymi którzy chcieli zmian, a tymi którzy przeciwko nim oponowali. Tak to się utarło stereotypowo w myśleniu, prawica - zabezpiecza status quo, lewica - dąży do zmian.

Więc gdzie jest dziś chojnicka prawica? Ruchy prawicowe tradycyjnie w Polsce utożsamiane z ideami obrony wiary głoszonej przez Kościół katolicki, z osobą Romana Dmowskiego i współczesnymi ruchami takimi jak Prawo i Sprawiedliwość, Obóz Narodowo Radykalny, Narodowe Odrodzenie Polski, Młodzież Wszechpolska itd. nie znajdują w Chojnicach poza PiS-em swej reprezentacji na scenie politycznej. Do tych ugrupowań można też zaliczyć Unię Polityki Realnej i Kongres Nowej Prawicy. KNP ma reprezentację nawet w Radzie Miejskiej. Z lokalnego podwórka należy jeszcze wspomnieć Chrześcijański Ruch Samorządowy na czele z Andrzejem Mielke. Kiedyś mieliśmy jeszcze Wyborcze Forum Samorządowe, rozczłonkowane na części pierwsze w wyniku politycznych walk wewnętrznych. 

Kto dziś jest w chojnickiej prawicy. Czy Marcin Wałdoch to prawica? Bo często sam tak o sobie czytam w mediach "lokalny polityk prawicowy". 

Nie jest łatwo odnaleźć się na scenie politycznej, a bardzo trudno wskazać swoje miejsce w skali lokalnej. Z czego wynika ta problematyczna sytuacja? Przede wszystkim z wielkich sprzeczności.

W Chojnicach byli PZPR-owcy, dawni ludzie ORMO, a później członkowie SdRP i SLD chodzą po mieście w czasie świąt Kościoła katolickiego niosąc Krzyż. Najzagorzalsza lewica chojnicka okazuje się dziś najbardziej zachowawczym środowiskiem na lokalnej scenie. Dawni działacze SIS "Samorządni" w pewnej mierze dziś stali się "bezpiecznikami" systemu jaki zapanował w naszym mieście. 

Prawica natomiast skupia się wokół inicjatyw dążących do radykalnych zmian i otwarcia społeczeństwa. Choć, co wręcz może się wydawać niejednym niewiarygodne, robi to w sojuszu ze środowiskami skrajnie lewicowymi, ale młodszego pokolenia nie mającego konotacji z dawnym systemem PRL-owskim. 

Na pierwszy rzut oka chaos. Ideologiczna gmatwanina. Śpieszę z wyjaśnieniami. Środowiska działaczy społecznych (i nie tylko) skupione w i wokół PChS-u to mieszanka ludzi o bardzo rozbieżnych poglądach na bazie ideologicznej, wspólny mianownik to społeczeństwo obywatelskie - otwarte. To zdaje się odrzucenie ideologicznych sporów "wielkiej polityki" poza nawias debaty na szczeblu samorządowym. Widać więc jasno i wyraźnie, że środowiska PChS -u jednoczy mianownik pracy na rzecz lokalnej wspólnoty, kiedy pozostałe środowiska twardo stoją na stanowiskach ideologicznych zabezpieczonych przez myśl polityczną wielkich obozów politycznych, stając się de facto lokalnymi pariasami cudzych myśli nie przystających do lokalnego podwórka. 

Jestem w partii Prawo i Sprawiedliwość, a jednocześnie jestem członkiem założycielem PChS. Czy można mnie okreslić jako prawicowca? Uważam, że tak, ale tylko na płaszczyźnie rozumienia prawicowej interpretacji historii Polski. Wszystkie inne płaszczyzny - polityki gospodarczej i społecznej to płaszczyzny na w których jestem na poziomie lokalnym skrajnym lewicowcem. Ale według mojej interpretacji, i nie tylko mojej, cała katolicka nauka społeczna to skrajna lewicowość. 

I nie jestem ewenementem w skali tego miasta stojąc pomiędzy lewicą i prawicą. Kiedy patrzę na postawy i wypowiedzi Radka Sawickiego, to uważam go za skrajnego prawicowca odnośnie polityki historycznej, kiedy patrzę na Andrzej Mielke widzę w nim skrajną lewicę odnośnie (dawnych) działań pro społecznych. Kiedy słucham Zbigniewa Reszkowskiego jest to dla mnie lewica w czystej postaci socjalistycznej. Prawicowość Krzysztofa Haliżaka z KNP wydaje się niepodważalna do momentu kiedy nie przeanalizujemy jego wypowiedzi wskazujących na wrażliwość społeczną i dbałość o dobro publiczne. Kiedy słucham lub czytam wypowiedzi kolegów z PiS - Wojtka Rolbieckiego, Bartosza Blumy czy Aleksandra Mrówczyńskiego jest to skrajna lewicowość w wymiarze polityki społecznej i gospodarczej, a prawicowość zaledwie w sferze obyczajowości i przywiązania do instytucji kościelnych (podobnie jak u Andrzej Mielke). Ale to przywiązanie do Kościoła katolickiego wykazuje też Arseniusz Finster, Stanisław Skaja i inne lewicowe tuzy, dawnej związane z SLD i ogólnie obozem postkomunistycznym (poza niezłomnym komunistą Antonim Szlangą oczywiście). 

Dlatego na chojnickim podwórku nie ma sensu mówienie o prawicy i lewicy. Na poziomie lokalnym linia podziału biegnie zupełnie gdzie indziej i inaczej powinna być zdefiniowana. Przede wszystkim mamy obóz władzy - więc krąg osób dążących od lat do zabezpieczania swej strefy wpływu i poszerzenia grup interesu (których nazwać można, nie inaczej jak KONSERWATYSTAMI, ujmuje postkomunę, i spadki z liberałów na poziomie rozumienia liberalizmu w skali państwa), oraz obóz postępowców (których można nazwać LIBERAŁAMI, włączając w to skrzydło socjaldemokratyczne, libertariańskie - więc skrajnie prawicowe i anarchistów, więc skrajnie lewicowe ) - dążących do zmian.Z takim podziałem wielu się nie zgodzi, ale przedstawię do tego teoretyczną argumentację. Kiedy w ten sposób spojrzymy na chojnicką scenę polityczną, szczególnie na poziomie miasta to podział wygląda tak (wymienię tylko główne postaci):

KONSERWATYŚCI:
Arseniusz Finster, Mirosław Janowski, Bogdan Kuffel, Stanisław Kowalik, Antoni Szlanga, Leszek Pepliński, Andrzej Mielke, Edward Pietrzyk, Jan Zieliński.

LIBERAŁOWIE:
Radek Sawicki, Mariusz Brunka, Jacek Studziński, Marzenna Osowicka, Krzysztof Haliżak, Marcin Wałdoch.

Gdzie w tym podziale jest PiS? Otóż PiS w Chojnicach to polityczne CENTRUM, generalnie wypadające z bieżącej debaty samorządowej przez wzgląd na brak wyraźnego stanowiska w wielu sprawach. Możemy powiedzieć, że prowadzą politykę balansu od konserwatyzmu po liberalne ataki na zastaną sytuację. Należą do niego moi koledzy z Rady Miejskiej z Barkiem Blumą na czele.

Dlaczego taki podział? 

Otóż liberalizm wiąże się z: dążeniem do wyrównywania szans, wskazywaniem na sprawiedliwość społeczną, próbą kompensowania nierówności społecznych, subsydiowaniem indywidualnych wyborów, polityka równości - egalitarnym konceptem społeczeństwa, tworzeniem podstaw opiekuńczości, dążeniem do transparentności działań, likwidowaniem strukturalnych dystansów pomiędzy rządzącymi a rządzonymi, znoszeniem obciążeń podatkowych, zachętą do przedsiębiorczości i samodzielności (pomimo podtrzymania postulatu o opiekuńczości), wolnością obyczajową, demokracją bezpośrednią, laicyzacja życia politycznego.

Konserwatyzm natomiast łączy się z: dążeniem do umacniania i zachowywania - konserwowania zastanych stosunków społecznych, pojęciem silnej - autorytarnej władzy i koncepcji społeczeństwa opartego na elicie (na którą obóz konserwy zdążył się w Chojnicach na barkach Finstera wypromować), demokracją pośrednią, silny związek z religią i dominującym kościołem, skłonność do wskazywania i kreowania autorytetów lokalnych i lokalnie pożądanych wartości i postaw (zabezpieczających zastany "ład"). 


Zaproponowany przeze mnie podział odpowiada chojnickim realiom politycznym i nie ukrywam, że mnie samego zaskakuje. Otóż dawni komuniści to dziś konserwatyści w wymiarze lokalnym. A do liberałów zaliczyć można nawet tak zwaną prawicę. 

Oczywiście metkowanie na liberałów i konserwatystów jest pewną redukcją rzeczywistości, ale nie większą jak utarte (i na poziomie wyjaśniania niesprawdzające się) mówienie o "prawicy i lewicy". Mamy więc w Chojnicach środowiska liberalne i konserwatywne, co śmieszne nie można zaproponować innego podziału nawet w oparciu o poglądy na gospodarkę, bowiem tej nie nadamy ustroju na poziomie miasta, nie mamy do tego narzędzi. Możemy jedynie kreować rozwiązania sprzyjąjące postawom liberalnym bądź konserwatywnym. Jestem za tymi liberalnymi, postępowymi, otwierającymi władzę na społeczeństwo i włączającymi w obieg polityczny lokalnej wspólnoty jak największą ilość rzutkich i światłych osób, których (nie ma się co oszukiwać) w chojnickiej polityce jest ciągły deficyt, ale to przypadłość większości małych miast, a szczególnie tych, gdzie dominują postawy konserwatywne - zachowawcze.

Mało kto pewnie z wymienionych i ich stronników zgodzi się z moją propozycją podziału sceny w Chojnicach, ale w perspektywie filozofii politycznej i rozważań teoretycznych nad lokalnym wymiarem polityki tak to właśnie na dziś wygląda :) I nawet jeśli ktoś będzie się upierał przy nazewnictwie - lewica i prawica, to musi być świadomy, że pojęcia te zatraciły swoje znaczenie w Chojnicach. Bo to co oznacza, nawet w powszechnym rozumieniu lewica - jest dziś de facto prawicą i na odwrót. Scena polityki lokalnej nie odzwierciedla stanu w skali państwowej i nie może być tak definiowana.

Niemniej przede wszystkim dziennikarze lokalnych mediów powinni przestać wprowadzać mieszkańców w błąd mówiąc lewica - o tych którzy noszą Krzyż i zabezpieczają układ budowany od lat, i prawica na tych, którzy dążą do zmian pro - społecznych i demokracji bezpośredniej.