poniedziałek, 20 lutego 2012

Polityka Sowietów w Chojnicach

Niestety przysłowiowe „wyzwolenie” lub jak niektórzy wskazują „oswobodzenie” okazało się okresem kolejnego zniewolenia i okupacji. Mało kto chce dziś pamiętać, że Robotniczo – Chłopska Armia Czerwona (a od 1946 Armia Radziecka) według stanu prawnego do 1956 roku oficjalnie okupowała całość terytorium Polski, zmieniło się to dopiero dzięki bilateralnej umowie międzypaństwowej z 17 XII 1956 roku.

Wśród negatywnych skutków okupacji sowieckiej na szczególną uwagę w kontekście Chojnic i terenów przedwojennego powiatu chojnickiego zasługują kwestie: deportacji ludności i rabunku gospodarczego.

Zaraz po wkroczeniu Armii Czerwonej rozpoczęły się deportacje ludności cywilnej z ziemi chojnickiej prowadzone pod nadzorem NKWD. Sieć obozów do których deportowano ludność Pomarza nosiła nazwę Główny Zarząd NKWD ds. Jeńców Wojennych i Internowanych (instytucja istniająca równolegle do GUŁag-u). Kogo deportowano i na jakiej podstawie? Lista kwalifikująca do deportacji była dość długa i zawierała co najmniej 35 kategorii osób objętych deportacją. Największe grupy deportowanych obejmowały: „zdrajców i podłych zdrajców”, „Angedojczów”, „Folksdojczów”, „żołnierzy przebranych w cywilną odzież”, „członków organizacji faszystowski”, „agentów”, „policjantów”, „członków Armii Krajowej”, „społecznie niebezpieczny element”. Mgliste kategorie i szczególnie pieczołowita dbałość o stan ilościowy w kolumnach przemierzających drogi od jednego punktu zbiorczego dla uwięzionych do kolejnego powodowało nagminne aresztowania osób przypadkowych. W 1945 roku, kiedy to nastąpiło najwięcej wywózek z Pomorza, z powiatu chojnickiego wywieziono do ZSRR około 1200 osób (około 15 tysięcy z całego Pomorza). Chojniczanie trafiali przede wszystkim do obozów pracy w obwodach: Czelabińsk (głównie Kopiejsk obóz nr 506), i Moskiewski (Stalinogorsk obóz nr 284). Najwięcej chojniczan, Polaków i autochtonów pomorskich zmarło w Kopiejsku ich liczbę ocenia się na 44 osoby. Łącznie spośród deportowanych z powiatu chojnickiego nie powróciło 11% osób, które uznane zostały za zmarłe. Chojniczanie z deportacji powracali w trzech falach. Ci uznani za "lekko winnych" wrócili już w sieprniu - wrześniu 1945. "Średnio winni" wracali w październiku i listopadzie 1945 (wśród nich mój dziadek, którego deportowano 10 marca 1945 roku, wrócił w listpodzie 45'). "Ciężko winni" wrócili w latach 1946 - 1947. Niejasną kategoryzację "winnych" wykorzystywali członkowie NKWD do usuwania z życia społecznego i politycznego osób, które mogły być niewygodne w procesie "instalacji" władzy ludowej.

Podłożami deportacji były czynniki ekonomiczno – społeczno – polityczne. Dzięki deportacjom uzyskiwano kilka efektów, pozbywano się elementu społecznie i politycznie aktywnego, uzyskiwano tanie źródło siły roboczej i wskazywano „podżegaczom”, że droga na „Ural” może być podróżą w jedną stronę, co wyjątkowo dobrze służyło jako straszak na społeczeństwie.

Poza deportacjami istnotną funkcję miała rabunkowa polityka gospodarcza nowego okupanta. Efekty tej polityki były odczuwalne przez dziesiątki lat po wojnie, kiedy to otwarcie każdego nowego zakładu ukazywano jako sukces władzy ludowej, nie wspominając nawet o skali rabunku jakiego dopuścił się ZSRR w pierwszych miesiącach po przejściu frontu na konkretnych terenach. Szczególnie tę politykę odczuło Pomorze, gdzie praktycznie Armia Czerwona nie czyniła różnicy pomiędzy terenami niemiecki - przedwojennymi, a polskimi przedwojennymi traktując całe województwo pomorskie (w granicach II RP) jako tereny poniemieckie.
Na terenie Chojnic realną władzę posiadała w okresie luty – czerwiec 1945 roku komendantura Armii Czerwonej. Z tego okresu znane są między innymi apele władz cywilnych, polskich, o zaprzestanie wypalania budynków mieszkalnych i rabowania mienia indywidualnego wysyłane do dowódców sowieckich. Według ustaleń umowy granicznej polsko – radzieckiej z 16 VIII 1945 roku Rosjanie zrzekli się roszczeń do mienia znajdującego się w Polsce, tak osób fizycznych jak i prawnych na poczet wynagrodzeń za okres wojennej pomocy. Niestety do sierpnia 1945 roku władze sowieckie dokonały już tak wielkich rekwizycji mienia, że praktycznie nie pozostawiono, ani jednego kompletnego zakładu produkcyjnego na terenie całego Pomorza. Chojnice i Grudziądz było dwoma najbardziej dotkniętymi przez rekwizycję i dewastację substancji mieszkaniowej ośrodkami miejskimi na terenie przedwojennego województwa pomorskiego. Sowieci zrabowali z Chojnic następujące zakłady i fabryki:

- Zakłady Ślusarsko – Instalatorskie Maszyn do Szycia, ul. Piłsudskiego – wywieziono wszystkie maszyny i narzędzia wraz z parkiem samochodowo – motorowym

- Firma August Ruggeberg – wywieziono dosłownie całą fabrykę, w raporcie wskazano, że pozostały po tej wilkiej szlifierni tylko i wyłącznie mury. Demontaż prowadził główny inżynier fabryki Szlifierskiej w Moskwie inż. W. Wasilewski. Akcję demontażu prowadzono od 20 kwietnia do 25 maja 1945 roku na podstawie decyzji Państwowego Komitetu Obrony ZSRR z 12 kwietnia 1945 o numerze 8079. Łącznie zrabowano 119 urządzeń z fabryki łącznie z całością surowców i zapasem produkcji. Była to jedna z 11 największych fabryk znajdujących się na liście PKO ZSRR jako kombinat przemysłowy do całkowitego demontażu na terenie dawnego województwa pomorskiego.

- C. Schultz – Fabryka Maszyn, pl. Królowej Jadwigi 3 i ul. Piłsudskiego 38 – wywieziono tokarki, spawarki i narzędzia precyzyjne.

- Schimdt A. Fabryka Maszyn Rolniczych, Plac Piastowski 29 – wywieziono wiertarki, szlifierki, lewarki hydrauliczne.

- Kroll Paweł, ul. Mickiewicza 23 – wywieziono wiertarki, szlifierki z napędem motorowym, szlifierki ręczne, imadła.

- Młyn i Tartak Parowy, ul. Dworcowa 15 – materiał tartaczny, 600 metrów sześciennych drewna okrągłego, 200 metrów drewna opałowego.

- Ogorzelińskie Młyny, ul. Gdańska, 1000 metrów sześciennych zboża i żyta.

- Firma Aleksander Sed, ul. Angowicka 8 – 1,5 tony słodu, zboże, narzędzia ślusarskie, 200 litrów piwa.

- Chojnicka Fabryka Octu, ul. Gdańska – 14000 litrów octu.

- „Merkury” – Maksymilian Kwasigroch – dobra konsumpcyjne.
- Fabryka Likierów, Wódek i Win A. Kazmierski, ul. Pierackiego 4 – wywieziono – 5000 litrów destylatu winnego, 15000 litrów koniaku, 1000 litrów oryginalnego koniaku francuskiego, 300 litrów araku, 3000 litrów win zagranicznych, 2000 litrów wina jabłkowego, około tonę kawy ziarnistej, 100 ton cukru, 200 tysięcy sztuk papierosów.

Armia Czerwona zajmowała do 1 VII 1945 11 majątków rolnych na terenie powiatu chojnickiego. W 1946 roku w jej posiadaniu pozostawał 1 majątek rolny na tym terenie.

Dane te są niepełne i nie obejmują mienia indywidualnego zrabowanego w okresie kilku dni od 18 lutego do 24-28 lutego 1945 roku, kiedy w mieście rządziły oddziały tak zwanych „trofejczyków” sowieckich, czyli oddziałów Zdobyczy Wojennej Armii Czerwonej, które to zresztą w późniejszym okresie na terenie Chojnic miały swe dowództwo (dowódcą oddziałów Zdobyczy Wojennej przy 2 Froncie Białoruskim był płk. Pletnicki mający kwaterę w Chojnicach. Właśnie w Chojnicach odbyła się dnia 13 marca 1945 roku spotkanie członków Grupy Operacyjnej Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów z przedstawicielami Misji Ekonomicznej ZSRR – szefem Misji był płk. Andrejew). Niestety Chojnice były ostatnim miastem na Pomorzu w którym Armia Czerwona przekazała pieczę nad zakładami przemysłowymi władzom polskim. Stało się to dopiero w maju 1945 roku, co oznaczało, że przez trzy miesiące prowadzono niczym niepohamowaną politykę rabunkową wobec zastanego mienia. Jak wskazuje literatura przedmiotu, do tych strat należy doliczyć w Chojnicach celowo spalenie przez żołnierzy sowieckich 30% zabudowy miasta (już po ustaniu walk) oraz to, że chojnickie zakłady pozostały szczególnie mocno splądrowane na tle innych miast pomorskich.

W świetle przytoczonych, nadal szczątkowych danych, wydaje się, że 14 lutego nie jest dobrą datą, na czczenie pamięci „Bohaterów ZSRR” przez władze miasta i gminy Chojnice. Zamiast o wyzwolicielach można mówić o gwałcicielach, morderach i złodziejach zegarków, choć byłoby to takie samo uogólnienie jak hasło „bohater” stosowane wobec ogółu żołnierzy Armii Czerwonej. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się pamięć o faktach historycznych, bez aktów czołobitności wobec ludzi i systemu, który przynieśli na swych bagnetach, zastępując jedną okupację kolejną.



Na podstawie: zbiorów własnych, dokumentów z APB, CAW, AAN, publikacji prof. Mirosława Golona, prof. Włodzimierza Jastrzębskiego, prasy chojnickiej.