sobota, 29 października 2016

Po posiedzeniu Rady Społecznej: szpitalna telewizja

W czwartek tj. 27.10.2016 odbyła się sesja Rady Społecznej Szpitala Specjalistycznego im. J. K. Łukowicza w Chojnicach.

Na posiedzeniu poruszono szereg zagadnień, również bardzo poważnych, które jednak mają mieć swoją kontynuację, dlatego skupię się najpierw na przekazaniu Państwu informacji na temat, który mnie nurtuje od lat, a który poruszyłem. Do poważniejszych zagadnień wrócę w przyszłości, jak będę miał już pełen pakiet informacji. 

Każdy z nas, kto był w polskich szpitala, a w chojnickim w szczególności, zetknął się z zjawiskiem telewizji "na monety". Płaci się więc za oglądnie TV w miejscu, gdzie opłat nie powinno się ponosić. Przecież szpital jest utrzymywany z pieniędzy publicznych i choć jako placówka lecznicza nie musi dostarczać takich usług, to w mojej opinii nie może też na takich usługach zarabiać. 

W Chojnicach sprawa wygląda tak, że jak mnie ustnie poinformowano, telewizorów jest 200, nie należą one do szpitala, ani do powiatu, ale do firmy zewnętrznej. Na warunkach przewidzianych w umowie firma ta gwarantuje szpitalowi część uzdziałów w "zysku" z istnienia tej "telewizyjnej infrastruktury". Niestety, co zaszokowało mnie po spotkaniu, to to, że telewizory są własnością firmy, która zajmuje się...pompami ciepła, energią słoneczną, systemami grzewczymi... - jak wynika z oficjalnej witryny tej firmy. 

Nie wiem co Państwo o tym myślicie, ale obiecuję, że dostarczę opinii publicznej pełen pakiet informacji na temat tego niesamowitego zjawiska "telewizorów na monety". 

Są oczywiscie poważniejsze problemy i zagadnienia, ale choć zostały poruszone, to dopóki nie będę miał całościowej wiedzy nie chcę budować Państwu jakiegoś niepełnego, albo co gorsza fałszywego obrazu działalności chojnickiego szpitala. Do telewizorów na pewno wrócę - na ten moment mogę ujawnić moje stanowisko - szpital nie może zarabiać na ich obecności, bo to podnosi przecież koszty korzystania z tego medium dla pacjentów. 

W mojej opinii sytuacja jest ogólnie dość poważna, jeśli uwzglednimy to, że szpitala rzeczywiście wykazuje milionowe straty - za które obarcza się magicznym hasłem "nadwykonania" władze państwa, to myślę, że bystry czytelnik rozumie istotę problemu...

czwartek, 27 października 2016

Przeciw manipulacji

Poruszyłem jakiś czas temu (tutaj: http://polityka-chojnice.blogspot.com/2016/09/manipulacje-dekomunizacja.html) brak zrozumienia u chojnickich radnych intencji ustawodawcy w sprawach zmiany nazw ulic. Sprawa jest dosyć poważna, a w moim odczucia nosiła znamiona manipulacji. Dlatego w sprawie wypowiedział się IPN w Gdańsku. Całość korespondencji w tej sprawie prezentuję poniżej. Jest to bardzo interesująca lektura, po której ciężko będzie komuś robić sobie żarty z prawa. W Chojnicach temat dotyczył przede wszystkim ulicy 14 Lutego. 




sobota, 22 października 2016

Zamiast lodowiska - badania zanieczyszczeń powietrza

Nie od dziś wiadomo, że powietrze w Chojnicach świeże nie jest. Natomiast zagadką pozostaje chyba dla nas rzeczywisty stan jego zanieczyszczenia. O ile sprawę pewnie w jakimś zakresie monitorują władze wojewódzkie - ich odpowiednie służby, to wiem z zapytań o informację publiczną, że takie badania na szeroką skalę są bardzo kosztowne i z tego co ustaliłem cykl roczny takich badań to koszt ok. 400 tys. złotych.

W kontekście dużej liczby zachorowań na raka, w tym i w odwołaniu do głównych przyczyn zgonu w Polsce, warto chyba się wysilić i wydać te 400 tys. złotych, aby zbadać rzeczywisty stan zanieczyszczenia powietrza w Chojnicach i przede wszystkim wskazać substancje, które wpływają na to zanieczyszczenie. 

Takie działanie wydaje mi się dużo bardziej racjonalne, aniżeli wyrzucenie przez miasto setek tysięcy złotych na lodowisko w centrum miasta. Do czego mają się jeszcze dokładać według woli jednych - inni. Dlatego proponuję, żebyśmy sobie łyżwy odpuścili, czyli tym samym pomysł budowy lodowiska, bo nie dość, że władze miejskie nie radzą sobie z miejskim basenem, to jeszcze dołożymy im kłopotu. Wierzę, że ich nieporadność i partactwo jest tak daleko posunięte, że gdyby tym lodowiskiem zarządzał słynny Prezes i jego pryncypał, to nawet może ktoś tam utonąć, na tym...sztucznym lodowisku.

Zdrowie i dobrobyt mieszkańców są najważniejszymi przesłankami stojącymi za moją propozycją, która staje się w ten sposób alternatywą dla budowy lodowiska. Zamiast lodowiska - przeznaczmy pieniądze - nawet te osiedlowe, choćby za jeden rok budżetowy, własnie na badanie stanu powietrza w Chojnicach. Może się okazać, że ratujemy życie sobie i swoim rodzinom, a na łyżwy wybierzmy się już z przekonaniem, że nie wdychamy śmiercionośnych pyłów.

środa, 19 października 2016

Zaprośmy inwestora

Pomysł, abyśmy za pieniądze z tzw. budżetów osiedlowych budowali lodowisko w centrum miasta jest w mojej ocenie nietrafiony. Poza tym, że podważa to ideę budżetów w formie w jakiej zostały zaprojektowane, to odrywa się w ten sposób też środki od osiedli, czyli z miejsc, gdzie te środki miały trafić, aby poprawić w jakiejś mierze jakość życia na osiedlach. 

Dla inicjatorów tego pomysłu - budowy lodowiska - mam wspaniałą radę, aby założyli spółkę i potraktowali to jako własne przedsięwzięcie. Skoro twierdzą, że jest to tak ważne i potrzebne zadanie dla gminy miejskiej, to może udowodnią jego zasadność choćby w aspekcie ekonomicznym?

Według mnie to lodowisko będzie niczym więcej, jak kolejnym miejskim basenem o innym stanie skupienia, czyli przysłowiowa studnia bez dna na środki publiczne. Wyobrażam też sobie, że trafi pod zarządzanie chojnickiego prezesa nr 1, który wykazuje się od lat w Centrum Parku. 

Miasto nie miało środków, aby utrzymywać przedszkole samorządowe - co przecież jest obowiązkiem gminy (który gminy sprytnie obchodzą), ale będzie wydawać ogromne pieniądze na basen? Przecież to jest bardzo niepoważne podejście i szkoda nawet czasu na dalszą dyskusję nad tą fantasmagorią. 

Natomiast, jeśli jest to pomysł ekonomicznie uzasadniony, to proponuję, aby to lodowisko postawiła firma prywatna, miasto z tego co obserwuję na pewno wykaże się pomocą biurokratyczną. W odniesieniu do przykładu sąsiednich miast, gdzie są podobno lodowiska, to odpowiem tak, naśladownictwo niejednego doprowadziło do zguby. Poza tym istnieje w ekonomii teoria przewagi komparatywnej - która jak uważam, ma przełożenie na wymiar lokalny. To znaczy, jedno miasto jest dobre w jednym obszarze, kolejne w innym, itd. To doprowadza do wzmacniania gospodarki i wiązania usług w których dana miejscowość uzyskuje przewagę, bez sensu jest w takich przypadkach marnować środki na naśladownictwo za grube pieniądze. Idźmy dalej bez oglądania się na innych. Twórzmy nowe, lepsze i wcale niekoniecznie "wypoczynkowe" rozwiązania. 

wtorek, 18 października 2016

Chojnicki Budżet Obywatelski (ChBO)

Wiadomym dla mnie było od samego początku, że budżety "obywatelskie" Finstera, to będzie po prostu efemeryda, o czym zresztą burmistrzowi powiedziałem na spotkaniu wyborczym do władz zarządu Osiedla nr 10 w Chojnicach w 2015 r.

Niestety, ale ten pomysł i koncepcja znalazła poparcie również w niektórych przedstawicielach tzw. chojnickiej opozycji. Dlatego burmistrz czuł, że może ten gniot przepchać przez Radę Miejską. Obecnie doszło już do tego, że w zasadzie na polecenie jego kolego Mariusza Brunki, Finster organizuje spotkania z przedstawicielami zarządów osiedli i próbuje w jakiś taki sposób bawić się w ambasadora pomysłów Brunki, abyśmy wszyscy z budżetów "osiedlowych" łożyli na poroniony pomysł krytego lodowiska za pieniądze "osiedlowe". 

Oznacza to, że idea Finstera o budżecie "obywatelskim" całkowicie się już wypaliła. Dlatego mam nową propozycję, abyśmy podeszli do tematu poważnie i fachowo. 

Dlatego należy stworzyć odrębną uchwałę o Chojnickim Budżecie Obywatelskim, stworzyć odpowiednią platformę cyfrową do obsługi tego projektu, a władze miasta powinny zrobić wszystko, aby każdy mieszkaniec dowiedział się o budżecie obywatelskim. Szczególnie jest też ważne uwolnienie budżetów obywatelskich od jednostek pomocnicznych - czyli osiedli - ich zebrań i zarządów, bo ten model jest konfliktogenny i nie sprawdza się. Raczej powinniśmy iść w kierunku skrajnej indywidualizacji zgłaszanych pomysłów, które po uzyskaniu odpowiedniej oceny winny być zwyczajnie poddawane procedurze losowania według ustalonych wcześniej kryteriów. Znaczy to tyle, że musimy doprowadzić do maksymalnej informatyzacji procesu, wyzyskania możliwości marketingowych miasta dla promocji pomysłu i wprowadzania zasady indywidualnego zgłaszania pomysłów. 

W tym względzie nie może być racjonalnych zarzutów o brak logistycznych możliwości przyjmowania wszystkich możliwości, bo one są. Miasto może z łatwością odrzucać wnioski na przykład o budowę UFO osiedlowego. Powinniśmy więc zakasać rękawy i naciskać na władze miejskie, aby zmieniły całkowicie formułę, która i tak upada pod własnym ciężarem niedoróbek i manipulacji.

piątek, 14 października 2016

Lokalna rzeczywistość polityczna

Utyskiwanie, narzekanie, afront. Tak się patrzy od zawsze na politykę, a na polityków wiesza się przysłowiowe psy i koty. Spada zaufanie do polityków, uważa się, ze kradną na potęgę, stanowiska traktują w perspektywie partykularnych interesów. Jeszcze gorzej jest na poziomie lokalnym, gdzie mówi się już dosłownie o politycznych mafiach, które opanowały wraz ze swymi rodzinami w drodze nepotyzmu nie tylko fotele prezesowskie, ale i średnie szczeble lokalnej administracji. 

Zastanówmy się więc, czy ten stan rzeczy można zmienić? 

W Polsce ok 92% obywateli NIGDY nie myślało nawet o tym, żeby startować w wyborach!!! Czy możecie to sobie wyobrazić? 

Dlatego wciąż myślę o powołaniu w Chojnicach Akademii Samorządowców, w której osoby, które chcą zostać radnymi miejskimi, gminnymi, powiatowymi poznawałyby sprawy polityczne i prawne dotyczące funkcjonowaina samorządu i polityki lokalnej. Niestety na razie nie znajduję na to czasu. 

Obecnie negatywne zjawiska o których wyżej napisałem dominują przestrzeń publiczną. Trzeba sobie bowiem zdać sprawę, że już dziś można powiedzieć, kto będzie startował do Rady Miejskiej, kto będzie startował do fotelu burmistrza, bo tak bardzo został "zabetonowany" lokalny układ polityczny. Oznacza to, że krwiobieg polityczny Chojnic zamarł, a rzeczywista społeczna i polityczna aktywność w mieście jest bliska zeru. 

Musimy to wspólnie zmienić! Bez zwiększonej aktywności politycznej, bez większej liczby kandydatów w wyborach samorządowych nie uda się to. Nie można dopuścić do sytuacji w której w w okręgach wyborczych będzie wystawiany jeden lub dwóch kandydatów na podstawie zakulisowych uzgodnień politycznych, bo to już będzie apogeum manipulacji demokracją i społeczeństwem. Żeby się temu przeciwstawić należy przygotować jak największą liczbę obywateli do działalności politycznej, samorządowej i publicznej. W lokalnych warunkach może się to odbyć tylko poprzez organizację nieodpłatnych szkoleń w ramach Akademii Samorządowców. Być może taką inicjatywę uda się podjąć jeszcze przed najbliższymi wyborami. Być może po prostu pod hasłem: "Zostań radnym"! Myślę, że ludzie nie startują do rad, bo widzą kilka barier - przede wszystkim bariera wiedzy, bariera kosztowa, bariery społeczne i kulturowe. Te wszystkie bariery możemy wspólnie przezwyciężyć i wyzwolić potężną energię społeczną, która przełoży się na barwną rywalizację wyborczą!

czwartek, 13 października 2016

Marne grosze zamiast warzywniaka

Ponownie wracam do sprawy wyrugowanego z Placu Piastowskiego przez władze miejskie Chojnic warzywniaka. Po pierwsze, do dziś nie ma na Placu Piastowskim śladów choćby zapowiadanej inwestycji - przypomnę, argumentem za likwidacją warzywniaka na Placu Piastowskim był argument wskazujący, że przy Placu Piastowskim powstanie nowoczesny pawilon handlowy z warzywniakiem. Tej inwestycji, tego inwestora, tak forsowanego przez miasto, nie widać niestety. Mieszkańcom zlikwidowano dostęp do warzyw i owoców, które nie pochodziły z marketów. 

Zamiast warzywniaka, który nie tylko pełnił funkcję komercyjną - punktu handlowego, ale i społeczną, bo integrował mieszkańców dwóch pobliskich osiedli, mamy obecnie płatny parking. O ile dzięki mojej interwencji obywatele nie płacą za parkowanie w soboty, to muszą płacić za parkowanie aut na Placu Piastowskim od kwietnia w dni robocze. 

Zastanawiałem się, ile też miasto zarobiło od kwietnia na tym parkingu i okazuje się, że miasto uzyskało bardzo mizerny przychód. Od 1 kwietnia do 16 września 2016 r. do na parkingu pobrano opłaty w wysokości 4945,50 zł (z parkomatów), czyli przez pół roku, bez dwóch tygodni, uzyskano przychód rzędu 800 zł miesięcznie. Na parkingu jest 61 miejsc, jeśli mnie wiedza nie myli, za godzinę postoju płaci się złotówkę na tym parkingu. Oznacza to, że średnio w miesiącu miejsce parkingowe na tym parkingu jest zajęte przez ... 13 godzin! Jest to żałosny rezultat. 

Próbując ustalić, jakie ekonomiczne uzasadnienie dla Miasta, miało wprowadzenie strefy płatnego parkowania na Placu Piastowskim, zapytałem o to, jakiej wartości opłaty targowe Miasto uzyskiwało z tego Placu. Niestety nie uzyskałem takiej odpowiedzi, bo Miasto - jak twierdzą urzędnicy, nie prowadzi "odrębnej ewidencji w zakresie poboru wysokości opłaty targowej na Placu Piastowskim". Przypuszczam jednak, że Miasto uzyskiwało więcej, aniżeli 800 zł miesięcznie z tytułu opłat od działalności warzywniaka na Placu Piastowskim. 

Najciekawsze jest natomiast to, że Miasto pod obecną władzą miejską, nie potrafiło wypracować żadnego prospołecznego wariantu modernizacji Placu Piastowskiego, który pełniłby też funkcje handlowe i społeczne, ale zainwestowano w modernizację blisko 1 milion złotych w przebudowę Placu Piastowskiego (987 tysięcy złotych wg wyników przetargu). Przy założeniu, że nadal miesięcznie Miasto będzie uzyskiwać 800 zł z parkomatów, to już za ok. 100 lat inwestycja na Placu Piastowskim zwróci się Miastu...ale do tego czasu prawdopodobnie nic się tam nie zmieni. 



środa, 12 października 2016

Przy Radzie Społecznej chojnickiego szpitala

Drodzy Czytelnicy, 

ponieważ zostałem przedstawicielem wojewody pomorskiego przy Radzie Społecznej Szpitala Specjalistycznego im. J. K. Łukowicza w Chojnicach, chciałbym zaprosić wszystkich korzystających z usług chojnickiego szpitala do kontaktu ze mną, szczególnie w przypadku pojawiających się i uciążliwych problemów. Zarówno mam na myśli uwagi, co do funkcjonowania szpitala, jak i ewentualne uwagi wobec postaw i zachowań personelu medycznego tej placówki. 

Jedną z ról Rady Społecznej, której jestem członkiem, jest ropatrywanie właśnie skargi i wniosków. Być może macie Państwo jakieś pomysły dla szpitala, być może jakieś spostrzeżenia. W związku z tym podaję do publicznej wiadomości swój e-mail: marcin.waldoch@gmail.com oraz numer telefonu: 883970833. Wszystkie sprawy traktuję poważnie i staram się pomóc w ich załatwieniu. 

Dotąd odebrałem już kilka sygnałów, ponawia się jeden: kolejki do lekarzy, kolejki na badania, kolejki które uwłaczają ludzkiej godności. 

Dlatego napisałem już do Parlamentarnego Zespołu ds. Cyfryzacji Szpitali i Placówek Medycznych, w sprawie przedstawienia mi możliwości włączenia chojnickiej placówki medycznej do programu cyfryzacji lecznictwa, co może znacząco ulżyć korzystającym z usług szpitala. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że Internet może przyśpieszyć tempo kolejek i wygodniej będzie się rejestrować na przykład z domu przed komputerem, jak w samym szpitalu. Nie wiem, czy to będzie mozliwe, czy nie, ale mam nadzieję wkrótce się dowiem i poinformuję o sprawie Dyrektora i pozostałych członków Rady Społecznej. 

Spodziewam się, że wkrótce dowiem się, jaki jest termin pierwszego, dla mnie, posiedzenia Rady Społecznej. Liczba spraw, które czekają na rozpatrzenie narasta...

wtorek, 11 października 2016

Czym są prawybory?

W Chojnicach wprowadziłem do przestrzeni publicznej ideę organizowania prawyborów. Pierwszy raz organizowałem je w ramach Stowarzyszenia Arcana Historii w 2007 r. 

Wtedy jeszcze nie przyszło mi do głowy, że prawybory można organizować bez wiedzy o kandydatach, czy też komitetach wyborczych. Panowie z założonego przeze mnie PChS nauczyli mnie w tym roku, czym jest szczyt doby postmodernizmu. Parafrazując słowa jednego z kluczowych filozofów, mogę podać credo ich obecnego działania - nic nie jest prawdą, wszystko wolno! Tym ukierunkowani zorganizowali w ostatnią sobotę nic innego, jak właśnie prawybory w Chojnicach.

Jako propagator tej idei w Chojnicach, jako jej ojciec w naszym mieście, odczuwam potężny dysonans poznawczy. Prawybory mają za zadanie zwiększenie udziału obywateli w wyborach, bliższe zapoznanie się wyborców z kandydatami, przybliżenie wyborcom programów wyborczych, wstępne rozeznanie wyników wyborów. Czym mogą być prawybory 3 lata przed wyborami?

Z pewnością stają się one, zakładając dobrą wolę organizatorów, nadal elementem wzmacniania społecznej partycypacji w procesie wyborczym, ale zakładając złą wolę, są one po prostu manipulacją opinią publiczną.

Ponieważ wykształciłem w sobie zmysł krytyczny, to przedstawię czarną wizję. Prawybory w których uczestniczy, jako asystujący organizatorom łamacz kręgosłupa demokracji lokalnej, czyli nie kto inny, jak Arseniusz Finster, to dowód na pogrążenie idei prawyborów. Czy Panowie koledzy i koleżanki z PChS, zapomnieli już, jak Finster odstraszał od urny wyborczej w czasie referendum o odwołanie Straży Miejskiej? Czy zapomnieli o jego braku zgody na rywalizację wyborczą? Czy zapomnieli z kim publicznie się pokazują? Kogo władzę i osobę legitymizują swoją postawą w przestrzeni publicznej? Czy nie krzyczeli jeszcze niedawno - "Finster satrapa"? Jeśli natomiast przyjrzeć się efektom prawyborów - nikły udział i wygrane Nowczesnej i PO, które zdobyły łącznie ok. 60% głosów, to naprawdę potężny cios w Dobrą Zmianę. 

Szkoda, że organizacja którą zakładałem, przekształciła się w Projekt Chojnickich Cyników. Nie akceptuję takich postaw, są one psuciem dobrej roboty społecznej, jaką wykonuje mnóstwo innych ludzi. Nie idźcie tą drogą. 

Wyniki podane przez PChS postaram się zweryfikować poprzez wykonanie własnych badań, na reprezentatywnej liczbie mieszkańców Chojnic. Dziś tylko wierzę, bo nie wiem tego, że te wyniki nie oddają rzeczywistego poparcia społecznego dla partii politycznych w mieście. Żałuję też, że PChS zatracił swój dawny, tak rześki, rozum obywatelski. Taka działalność w zamyśle prowadząca do aktywizacji społeczeństwa, ma jednak zbyt wysokie koszty, będące wynikiem braku społecznej...odpowiedzialności. 

niedziela, 2 października 2016

Wniosek o Naukowego Tura

Parę dni temu obiecałem wniosek o uruchomienie "Naukowego Tura", czyli stypendium dla chojniczan - doktorantów.

Wniosek wysłałem do Rady Miejskiej w Chojnicach, poniżej przedstawiam jego treść:

Rada Miejska w Chojnicach


Wniosek o uruchomienie programu stypendialnego dla doktorantów pod nazwą „Naukowy Tur”

W związku z planowanym przez Urząd Miejski w Chojnicach konkursem na tzw. stypendia w zakresie kultury, chciałbym zwrócić uwagę władzom Miasta Chojnice, szczególnie Radzie Miejskiej Chojnic, na wielką rolę cywilizacyjną doktorantów, który wywodzą się z Chojnic. Doktoranci – chojniczanie, których liczbę szacuję obecnie na 50 osób, to element około 40 tysięcznej rzeszy doktorantów polskich uczelni. Ludzie ci będą w przyszłości wyznaczać kierunki rozwoju nauki, ale też staną się „turami” cywilizacyjnego postępu, być może też w wymiarze naszej lokalnej wspólnoty. Należy rozważyć możliwość utworzenia programu stypendialnego pod nazwą „Naukowy Tur”, w którym przydzielano by stypendia w dwóch kategoriach: za wybitne osiągniecia naukowe; oraz w związku z ciężkim położeniem materialnym doktorantów chojnickich bez względu na to, czy studiują w Polsce czy poza jej granicami. Wartość stypendiów winna wynieść 1 tysiąc złotych polskich, przyznawane powinny być na okres 12 miesięcy dla co najmniej 2 doktorantów w każdej z kategorii stypendium. Do konkursu winni być dopuszczeni tylko i wyłącznie chojniczanie.

Ustanowienie takiego stypendium przez władze Miasta będzie wyrazem wysokich aspiracji cywilizacyjnych Chojnic, bowiem na Pomorzu Miasta tej wielkości nie wspomagają doktorantów, a zaznaczyć trzeba, że trzeci stopień studiów, jakim są studia doktoranckie jest uwieńczeniem drogi adeptów nauki, którzy na studiach doktoranckich poznają meandry swych dyscyplin naukowych i w wyniku procesu badawczego wytwarzają nową wiedzę, której prezentacją stają się ich dysertacje doktorskie. Niestety, jak ukazują statystyki w Polsce nadal marnuje się potencjał wielu zdolnych i młodych osób, ponieważ nie uzyskują oni żadnego wsparcia finansowego i albo porzucają studia doktoranckie, albo przez wzgląd na konieczność podejmowania pracy zarobkowej na studia doktoranckich nie są w stanie wykonać odpowiednich badań i nie piszą w efekcie swej rozprawy.  Wyrazem tego stanu są liczby, zaledwie 26% osób, które ukończyły studia doktorancie w zakresie nauk humanistycznych i społecznych broni swój doktorat i uzyskuje stopień naukowy, jak wykazał ostatni raport NIK. Wiąże się to z trudnościami bytowymi, na jakie narażeni są polscy doktoranci. Stąd mój wniosek do członków Wysokiej Rady, który kieruję z nadzieją, że znajdą się środki na wspomożenie aspiracji obywateli Miasta Chojnice. Takie wsparcie nie będzie z pewnością bez korzyści dla Miasta, bowiem doktoranci w swoich życiorysach naukowych, podobnie jak i już doktorzy nauk, zamieszczają informacje o stypendiach z których korzystali, i tym faktem będą się mogli legitymować przez całe życie, stając się ambasadorami Chojnic w świecie.