poniedziałek, 12 maja 2014

W Chojnicach życie jak w Madrycie?

Według popularnego niegdyś powiedzenia, każdy marzył o tym, żeby mieć "życie jak w Madrycie". W tym roku poznaliśmy wyniki analizy jakiej w województwie pomorskim przeprowadził Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Zanim raport był dostępny w pełnej wersji, burmistrz Finster zwołał konferencję, na której cieszył się, że w Chojnicach żyje się, jak podało Radio Gdańsk: "Najlepiej żyje się w okolicach Chojnic, Malborka oraz w Trójmieście". 

Burmistrz Chojnic radował się niczym człowiek, któremu wystawiono laurkę po 16 latach ciężkiej pracy. 
Relacje medialne z tego festiwalu zachwytu: http://chojnice24.pl/artykul/18137/najlepiej-zyje-sie-w-okolicach-chojnic/ , były też relacje w Radio Weekend, chojnice.com i w "Gazecie Pomorskiej".

Poprosiłem więc Panią doktor Annę Hildebrandt (anna.hildebrandt@ibngr.pl)z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową o nadesłanie mi w formie elektronicznej pełnej wersji raportu (który każdy może sobie zamówić drogą mailową). Dokument pod nazwą Atlas jakości życia w województwie pomorskim otrzymałem drogą mailową. 

Wyniki analizy korelatów przedstawionych wyników badań - ilościowych i jakościowych. Pozwalają na następujące konstatacje co do faktycznego obrazu rzeczywistości i warunków życia w Chojnicach (pominąłem prezentacje własnych uwag co do zastosowanych narzędzi metodologicznych, dodam tylko, że zastosowanie przez autorów raportu stwierdzenia, iż zastosowano metodę heurystyczną nieco nadszarpuje dla mnie wagę jego wskazań). Oto moje wnioski:

1. W Chojnicach panuje powszechna bieda. Mamy najniższe średnie zarobki w całym województwie. Niższe nawet, aniżeli w Człuchowie. Tam mają miesięcznie brutto 2900, kiedy u nas jest to aż 300 zł mniej! Jak mawia Finster "To jest sprawdzone"!

2. Dla chojniczan, którzy już powszechnie chyba wpadli w sferę prekariuszy nie liczy się pewność zatrudnienia. Każdy jest głodny złotówki w ręce. To oznacza, że chojniczanie preferują pracę w szarej strefie i jako ostatni w województwie wskazują na wartość stałego zatrudniania.

3. Bezrobocie u nas też jedno z najwyższych w województwie pomorskim. I tutaj uwaga, bo dla mnie było to zaskoczenie, bezrobocie u nas jest wyższe aniżeli w sąsiednim Człuchowie! Mamy też najwyższe chyba w województwie, tak w mieście jak i w gminie Chojnice, bezrobocie wśród kobiet.

4. Chojniczanie to ludzie rodzinni. Ale na czym mają, i na kim, polegać skoro nie ma stałej i pewnej pracy? Przede wszystkim mieszkańcy grodu tura wskazali najwyższy w województwie stopień zaufania do rodziny! Taki wynik, jakby się nie wydawał sielsko - obrazkowy, jest jednak obrazem strasznego stanu rzeczy. Nikt nie ufa zewnętrznemu światu i zamykamy się w czterech ścianach, ufając tylko najbliższej rodzinie i na niej polegając. Dalsza część analizy to potwierdza. Chojniczanie realizują się przede wszystkim w życiu rodzinnym. Czyli w tym podstawowym. 

5. Co zaskakujące i pozornie sprzeczne z pkt. 4. chojniczanie nie przykładają wagi do posiadania własnej rodziny i jest to charakterystyczne dla wszystkich biednych powiatów. Ludzie zasobni, którzy nie są ukierunkowani tylko na emigrację, ale mają za co założyć i prowadzić godnie życie rodzinne - tak jak wynika ze statystyk z Trójmiasta dążą do zakładania rodziny i jest to dla nich wartość, a przecież niby tam taki kosmopolityzm panuje! Sprzeczności wpisane są w naturę życia społecznego. Ta jednak ujawnia, że chojniczanie jako ludzie biedni i niepewnie jutra rodzin zakładać nie chcą.

6. W Chojnicach jest najniższy w województwie pomorskim odsetek organizacji pozarządowych (w przeliczeniu na mieszkańców). I tutaj wstyd powinno być burmistrzowi, który tak postulował w swoim programie wyborczym w 2006 r., że będzie dążył do budowy społeczeństwa obywatelskiego. Okazuje się, że mamy mniej organizacji pozarządowych jak w w wiejskiej gminie Chojnice, ale tez i mniej aniżeli w mieście Człuchów w przeliczeniu na mieszkańców. To znaczy, że trzeci sektor jest w Chojnicach najsłabszy w całym województwie. Mnie to nie dziwi. Bo mamy burmistrza, który jest opresyjny względem życia społecznego i ludzie boją się działać niezależnie i zrzeszać. Obrazem tego są wyniki w raporcie. 

7. Mamy w Chojnicach nie tylko mało organizacji pozarządowych, ale też i jeden z najniższych wyników odsetka mieszkańców przynależnych i działających w organizacjach pozarządowych. Wynik ten mieści się w zakresie 2,2  - 4,4 % mieszkańców miasta. Sąsiedni, tak w opinii powszechnej chojniczan - "zacofany" Człuchów, to miasto w którym działa w organizacjach pozarządowych 7,7% ogółu mieszkańców!!!

8. W Chojnicach i powiecie mamy najbardziej religijne społeczeństwo w województwie pomorskim. Nic więc dziwnego, że władze miejskie i powiatowe noszą krzyż w okresie Wielkanocnym. Poza Chojnicami w województwie władza krzyża nie nosi. Niestety, ale istnieje tez korelat pomiędzy stopniem ubóstwa społeczeństwa, a stopniem jego religijności. Co nie jest zasadą dla jednostek, ale jest regułą dla społeczeństw. Charakterystyczne dla chojniczan jest wskazywanie na OPATRZNOŚĆ BOSKĄ jako czynnika warunkującego szczęśliwe życie!!! No ale rzeczywiście, w takim mieście ciężko już mieć nadzieję w racjonalnych warunkach, czas się już tylko modlić!!!

9. Bardzo niskie zaangażowanie mieszkańców Chojnic w życie lokalnych społeczności, w Chojnicach w granicach 18 - 20,9%. W Człuchowie ok. 30%!!! Znowu jesteśmy na szarym końcu na liście wojewódzkiej.

10. Apatia społeczna wśród mieszkańców Chojnic przejawia się też w ich opinii, że nie mają wpływu, nie mogą współdecydować o sprawach okolicy w jakiej żyją. Znaczy to tyle, że władza i nieznane im bliżej siły kreują otaczającą mieszkańców rzeczywistość na którą obywatele wpływu nie mają. Klimat idealny dla autorytarnej władzy samorządowej. Tylko kilkanaście procent mieszkańców wierzy, że może mieć jakiś wpływ na swoje otoczenie. To żałosny wynik na tle innych miast pomorskiego.

11. Dość wysokie w Chojnicach jest zaufanie do instytucji publicznych. Pozornie można by było się cieszyć z tego faktu. Prawda jest taka, że w biernym społeczeństwie(zarządzanym autorytarnie) prawda o działaniach władzy jest jednostkom nieznana. 

12. Mamy też słabą edukację. Burmistrz zamieszany jest w różne konflikty pedagogów chojnickich, a w międzyczasie uczniowie chojnickich szkół (egzamin szóstoklasisty) to wyniki nienajlepsze na tle województwa.

13. Gospodarka mieszkaniowa to bardzo słaby punkt polityki miejskiej. Mamy w Chojnicach najmniej w województwie mieszkań na 1000 mieszkańców, a nie dość tego, że najmniej, to jeszcze te mieszkania są najmniejsze. 

14. Dla całego powiatu chojnickiego wśród mieszkańców jest najniższe w województwie poczucie podmiotowości wśród mieszkańców. I to uważam za gwóźdź do politycznej trumny obecnych władz. Ludzie są sprowadzeni do statystycznych figur i masy, którą się dowolnie manipuluje. Mało kto wierzy w tym chojnickim świecie, że sam o czymkolwiek, łącznie ze sobą samym, jest w stanie decydować. 


Reasumując zauważa się, że Chojnice to miasto pod względem warunków socjalno - bytowych, gospodarczych jedno z najgorszych miejsc, jeśli nie najgorsze miejsce do zamieszkania w województwie pormorskim .Tak wynika z raportu na którym budował obraz ogólnej szczęśliwości burmistrz Finster. To jest tylko jednostkowy przykład manipulacji jaką stosuje chojnicki włodarz. Jesteśmy na co dzień, na bieżąco manipulowani. Nie ma miejsca na prawdę. Wszystkie środki i narzędzia są podporządkowane jednemu celowi - utrzymaniu władzy przez grupę Finstera. Mam nadzieję drodzy chojniczanie, że temu zakłamaniu, manipulacji i ogólnej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy wspólnie położymy kres w trakcie wyborów samorządowych i pozwolicie nam zmienić oblicze tego miasta.