piątek, 28 lutego 2014

Stół Finstera

Projekt Chojnicka Samorządność proponował Okrągły Stół w sprawie bezpieczeństwa w Chojnicach (drogowego szczególnie oraz rozwiązań komunikacyjnych w tej sprawie). 
Działacze PChS mieli świetny pomysł, aby zorganizować spotkanie w budynku gminy wiejskiej Chojnice, a tam, niejako na neutralny grunt, planowano zaprosić burmistrza Finstera, mieszkańców i odpowiedzialnych za kwestię bezpieczeństwa urzędników.

Do tego spotkania nie dojdzie. Bo wójt Szczepański odmówił sali stowarzyszeniu PChS, po telefonicznych żądaniach ze strony burmistrza Finstera, który naciskał na wójta. To tylko pokazuje z czym mamy do czynienia w Chojnicach. Z hucpą polityczną, a Finster jak zawsze wymusza na wszystkich wkoło aby się mu podporządkowali. Niech pomarzy. Dla burmistrza nie liczy się bezpieczeństwo mieszkańców tylko jego osobiste gry polityczne.

To jest kolejny akt kompromitacji w trakcie łabędziego krzyku rozpaczy przed zrzuceniem ze stołka. Takie standardy panują za wschodnią granicą. W Chojnicach nikt przez władze nie jest poważnie traktowany, ani organizacje pozarządowe, ani obywatele. Sobiepaństwo dosłownie. 

Do kogo następnym razem zadzwoni na skargę?

Mała ilustracja do zdarzenia, autor Radek Sawicki:


I ekranizacja, kultowego już, "telefonu chojnickiego":

http://www.grapheine.com/bombaytv/agence-en-a022f692b84e1cfbc387246685a84e6d.html

środa, 26 lutego 2014

Polityka życia

Powracające pytanie o to dokąd zmierza świat, jest niezwykle inspirujące. 

Ponieważ świat jest kulturą, a kultura światem (człowieka) to wiążąc jej stan i dotychczasowy rozwój w sferze niematerialnej i materialnej można się pokusić o pewne nieśmiałe predykcje. Wiele jest oczywiście szkół, autorów i teorii na które musiałbym się zacząć powoływać, ale postaram się to co mam do powiedzenia podać w najbardziej skondensowanej i zrozumiałej (równiez dla mnie) formie jak tylko będę potrafił.

Istotą wielu ruchów społecznych i rozwoju od końca XIX wieku były ruchy emancypacyjne. O ile z pewnością na polu emancypacji wielu grup społecznych, a nawet klas, wiele przed nami, to wkraczamy w nowy okres w którym pojęcie porządku świata zostanie zastąpione samorealizacją w warunkach globalnych opartą o ciągłe redefiniowanie tożsamościowych odnośników etycznych. Świat rozpinający się w realiach kapitalizmu pomiędzy dywersyfikacją kulturową (wzrastającą w ujęciu towarowym wartością różnic kulturowych rozumianych jako towar wymiany) przy jednoczesnych trendach globalizacyjnych - skracających dystans, zwiększających strumień informacji, budujących społeczeństwo zanurzone w sieci technologicznych powiązań, czyli słowem przy trendach unifikujących będzie podlegał coraz szybszemu rozwojowi technologii, któremu będzie towarzyszyła zmiana ludzkiej tożsamości. Prędkość i efektywność staną się istotą rozporządzania życiem, do lamusa odejdzie etos klasy próżniaczej życia w świecie dla przyjemności. 

Dokona się prawdopodobnie bardzo szybka pauperyzacja klas społecznych, które nie dostosują swej tożsamości do dynamiki przemian globalnych i niechybnie w tym procesie te grupy czeka anihilacja, której nikt nie zdoła przeciwdziałać. Będziemy mieli do czynienia z laicyzacją o której dziś ze strachem myślą wszystkie kościoły świata. Przesunięcie życia duchowego z zewnątrz do wewnątrz będzie związane z rozumieniem procesu samorealizacji i samorządzenia. Poszczególne jednostki na bazie społeczeństwa sieci w którym będzie dominował dyskurs wiedzy, niczym zmaterializowana wersja utylitaryzmu, będą na bazie świadomości swej wolności poza dogmatem narzucania znaczeń pojęciom, które dziś władają emocjami rzesz ludzkich, prawem i państwem samym sobie. 

Struktura społeczna nie ulegnie rozpadowi wraz ze wzrostem atomizacji społeczeństwa, wręcz przeciwnie, prawdopodobnie na bazie wzrostu znaczenia wielokulturowości przy silnych trendach kapitalistycznej unifikacji dokona się jeszcze szersza personalizacja specjalizacji cennych z punktu widzenia kapitału. Efektem tego będzie zwiększanie znaczenia więzów społecznych przy symultanicznym wzroście miejsca i wartości poszczególnej jednostki ludzkiej w świecie. 

Powodzenie takiego scenariusza będzie zależało od zakresu dostępu do wysokich technologii, każdej poszczególnej jednostki. Możliwość szumnej samorealizacji będzie związana też z jednoczesnym wzrostem znaczenia edukacji poza instytucjonalnej polegającej przede wszystkim na wypięciu priorytetów nauczania z korpusu dominującego dyskursu w nauce. O ile nie zaniknie pojęcie "wiedzy obiektywnej", o tyle dążenie do niej nie będzie wiązane z zabezpieczeniem dominującego w nauce paradygmatu. Rozstrzygnięciem o znaczeniu pracy ludzi nauki oraz osiągnięć naukowych wolnych strzelców nie będzie kolejny dyplom, habilitacja itd. a zwyczajnie obiektywna wartość przedstawianej pracy do której każdy uzyska wolny dostęp.

Sieć, a my w niej, będzie miała tę ogromną zaletę, że wszystko będzie przejrzyste. Transparentne na wskroś. 

Świat nie stanął w XXI wieku w miejscu, a co więcej historia nie dobiła swego końca. Człowiek jeśli zrealizuje plan polityki życia już niedługo będzie istotą...całkowicie nieśmiertelną, najpierw każdy w ujęciu takim w jakim to dziś myślimy o tych którzy postawili sobie za życia pomnik ze spiżu swymi dziełami, takie pomniki będzie w stanie każdy postawić dzięki przemianom jakie nadchodzą. Dalej jednak człowiek uniknie...śmierci. Nie dzięki kościołowi i wierze, ale dzięki wytworom własnego umysłu. Prawdopodobnie ciało, które daje nam tyle przyjemności, bólu i utrapień pozwoli nam jednak samodzielnie przenosić naszą świadomość w świat wolny od dzisiejszego rozumienia materii. 

Taki świat to nie matrix, to realna możliwość do której ludzie dążą od dziesiątków tysięcy lat...Kto wie, może ktoś z nas załapie się na ten piękny scenariusz...

wtorek, 25 lutego 2014

Bal-tur-miał

Bal - zabawa taneczna.
Tur- wielki zdrowy zwierz z herbu Chojnic
Miał - czas przeszły bo bal się skończył.

Wszyscy pamiętamy "wspaniały" pomysł budowy Balturium za dziesiątki milionów złotych, którym tak się nasz burmistrz od dłuższego czasu chwalił. Trzeba powiedzieć wprost to był Jego flagowy projekt związany też niejako z Jego programem wyborczym z poprzedniej kampanii - to miała być kadencja kultury! Nie wiem czy ludzie działający w obszarze kultury w Chojnicach to odczuli, bo wydaje mi się, że tylko ci z sektora sportowego, a konkretniej piłki nożnej. 

Jak można wydawać publiczne pieniądze, ogromne pieniądze, na projekt, który według dzisiejszej oceny już nie tylko samego burmistrza Finstera, ale i Jego urzędników nie miał większej szansy powodzenia? Wydano, przypuszczam, setki tysięcy złotych na podejście do tego tematu. Na projekt, na opracowanie, na konferencje, na pracę urzędników. Jeszcze kilka tygodni temu słyszeliśmy zachwyty burmistrza i peany na cześć idealnego pomysłu jakim jest Balturium Chojnickie Centrum Kultury. 

Tylko, że to Centrum, którego istnienie miało się wręcz zasadzać na osobie dyrektora Krajewicza z Chojnickiego Domu Kultury nie powstało również dlatego, że nie wpisano do projektu żadnego, podkreślam, żadnego partnera z państw darczyńców! Czy to się komuś mieści w głowie? Przecież, kiedy zatrudniano Pana Krajewicza, to słyszeliśmy,że ten poliglota właśnie po to jest zatrudniany aby zagwarantować swoją osobą współpracę przyszłego Balturium z krajami skandynawskimi skąd miały przypłynąć fundusze. Nie przypłynęły i nie przypłyną. 

Urzędników nie należy winić. Oni nie tworzą miejskiej polityki i nie wyznaczają priorytetów. Winny jest jeden człowiek - burmistrz Finster, winny jest zaistniałej sytuacji. ChDK stoi bez schodów, w można by rzec ruinie, bo "myślał kogut o niedzieli". Pytam się co teraz? Co teraz z ChDK. Skąd weźmiecie pieniądze i co jeszcze wymyślicie w Chojnicach Panowie Władzy? Dokąd jeszcze wyciągniecie rękę i w swoim pożyczkowym amoku wydacie realne pieniądze na bezużyteczne w sumie projekty?

W ciągu tego okresu, kiedy miasto żyło ekscytacją budowy Balturium, główny jego mieszkaniec miał po prostu karnawał medialny. Stąd moje podsumowanie w postaci przeinaczenia nazwy Balturium, bo rzeczywiście wydaje się, że Bal - tur - miał, a teraz przyjdzie ciężki czas...tłumaczenia się z popełnionych błędów. Choć ja osobiście uważam, że burmistrz nie popełnia błędów, tylko zwyczajnie w sposób umyślny manipuluje opinią publiczną. A to co zrobił burmistrz na sesji Rady Miejskiej informując radnych,że miasto ubiega się o 60% dofinansowania do projektu, a nie o 85%, to zgodnie z logiką dalszej jego wypowiedzi o skali tego dofinansowania, zasługuje tylko na jedną etykietę: kłamstwo. 

Smutny jest też obraz chojnickiej gospodarki widziany przez pryzmat tego zdarzenia. Nie dali pieniążków z zewnątrz, a tutaj nawet już symbolicznie schody skute. I co dalej, dokąd pójdziecie żebrać? Gdyby miasto prowadziło rozsądną politykę gospodarczą, to z pewnością można by było własnymi siłami budować obiekt, który spełniałby chojnickie, bo nie koniecznie skandynawskie, potrzeby. Obawiam się też, że jeden z trybików maszynki wyborczej burmistrza Finstera właśnie przestał działać...Właściwie to się nie obawiam, ale żal, że miasto wydało potężne pieniądze na przygotowania do inwestycji o której dziś władający tym miastem mówią, że ona nie miała szans...Zabawa dla zabawy? To może następnym razem niech sponsorem takich wydatków będzie burmistrz Finster.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Polityczna masturbacja

Media w Chojnicach zostały zaangażowane do walki na polu politycznym. Szczególnym tego przejawem jest w ostatnim czasie nagły wysyp afer związanych z ludźmi świata opozycji w Chojnicach. Afer jak się okazuje - medialnych.

Władza robi sobie dobrze - to znaczy ta czwarta władza (media) dogadza tej pierwszej (wykonawczej), drugiej (uchwałodawczej) i tej trzeciej (wymiarowi sprawiedliwości). Tak w Chojnicach dochodzi na oczach ludzi do nieobyczajnego zachowania władzy, która się masturbuje po prostu. Wskazuje to też, na to, że w Chojnicach ludzie władzy - władz, są naprawdę przejęci wizją utraty posad, wpływów itd. w momencie kiedy środowiska opozycyjne dojdą do władzy. I słusznie się obawiają, bo każdy będzie równy w obliczu prawa. Wiele się zmieni.

Wracając do mediów i ich angażowania się w sprawy polityczne. Przecież to co robi "Czas Chojnic" i "Radio Weekend" to ewidentna polityczna lekkość obyczajów. "Czas Chojnic" zaatakował mnie, "Tygodnik Tucholski" zaatakował Krzysztofa Szulczyka, potem atak na Andrzeja Mielke, teraz słyszymy o chojnickim chirurgu Ireneuszu Osowickim, któremu podobno coś się zarzuca, ale co? Czy ktoś to wie?

W sprawie Andrzeja Mielke oczywistym wydaje mi się udział czynnika intencjonalnego strony trzeciej. Andrzej Mielke od lat chadza na basen, chcąc znaleźć na niego haka, można było tego dnia upozorować wszystko, a świadków podstawić. Przecież z tym nie ma w Chojnicach większego problemu - z podstawianiem świadków.

W przypadku Ireneusza Osowickiego sprawa też nie wygląda na jednoznaczną. W mediach są sprzeczne informacje. Co tak naprawdę się zarzuca nie wiadomo, wiadomo tylko, że jakieś niejasne procedury obowiązują wobec kontrahentów i pracowników w szpitalu - tak mi się wydaje, to moja opinia. Jest już jednak dorobiona gęba. 

W całym tym narastającym chaosie jest jednak matryca stałego układu. Jest ona oparta o kluczowe postaci, takie jak Arseniusz Finster, ale i ludzi, których nazwisk w mediach nie uświadczymy. Po prostu klasa władająca w Chojnicach trzyma się stołka, nie zezwala na krytykę, jest niechętna obywatelom, zamknięta w swych kręgach i tracąca de facto kontakt z rzeczywistością i społeczeństwem, które to społeczeństwo sprowadzone jest do roli automatu wyborczego i płatnika podatków oraz masy, którą się na bieżąco okłamuje i której emocjami i zachowaniami dowolnie się manipuluje.

Ci którzy zaczynają chwytać po narzędzia prowokacji, czarnej propagandy, zaczynają się zapędzać. Zapominając przy tym, że sami też mają rodziny, też pracowali lata na swój wizerunek i być może kiedyś dla społeczeństwa. Czy chcieliby będąc w opozycji podlegać presji, którą teraz wywołują na opozycję? Zapytam wprost, czy chcieliby abym złapał tę spiralę jaką nakręcają w ręce i nakręcił ją na wyższe obroty? "Amunicji" przez lata, do obrony, zgromadziłem tysiące, dlatego doradzam drugiej stronie więcej rozwagi w działaniu.

Ludzi opozycji będę bronił wszelkimi możliwymi i niemożliwymi środkami. I jeśli wydaje się komuś, że będzie bezkarnie zastraszał członków PChS telefonami, smsami czy środowiskowym ostracyzmem, to niech się ten ktoś przygotuje do tego co robi naprawdę dobrze. Bo nie będzie nadstawiania drugiego policzka.

To będzie ciężka kampania. Poparcie dla PChS nieustannie rośnie, a dla burmistrza od dłuższego czasu spada. To budzi frustrację i ataki na PChS. Poza złośliwościami burmistrz nie ma żadnych merytorycznych argumentów dla odparcia krytyki wystosowanej przez nasze środowisko. Nie mam zamiaru być buńczucznym, ale zapewniam, że my te wybory wygramy - jako środowiska opozycyjne, nie tylko jako PChS. Dlatego już dziś apeluję i ostrzegam ludzi władzy, aby powstrzymali się w swych prowokacjach i ciemnej zakulisowej grze, żeby odpuścili sobie ewentualne naciski na służby i wymiar sprawiedliwości, bo jest wielka szansa, że te wybory przegrają.

Jest też z tego wszystkiego taki smutny wniosek,że gdyby obecna władza była uczciwa, to prowadziłaby uczciwą grę polityczną w oparciu o uczciwą wymianę argumentów. Niestety mają widocznie tak wiele na sumieniu,że w obronie swych stołków posuwają się co miesiąc o krok dalej, aż okaże się, że są na drodze z której nie będzie już powrotu...

sobota, 22 lutego 2014

Dzieje Powiatu na celowniku

Wyszedł I tom Dziejów Ziemi i Powiatu Chojnickiego. Jakże się ucieszyłem, że autorzy powołali się na moje artykuły. 

Jest niestety jeden szkopuł, bo autorzy z pewnością nie wiedzieli, że powołują się na moje artykuły. Kiedy przejrzałem treść i bibliografię tej pracy, to nie znalazłem żadnego przypisu, żadnej wzmianki bibliograficznej odnoszącej się do osób z kręgu Arcan Historii, a to jednak obecnie paru doktorów, a to przecież artykuły, które wyszły spod naszej ręki, które były oparte na materiałach źródłowych, na rzetelnych badaniach. Często były to zagadnienia, które badaliśmy jako pierwsi w naszym powiecie. Nic to jednak, pomyślałem, że znajdę odwołania do osób niekoniecznie związanych z naszym środowiskiem, ale jednak z ludźmi nie należącymi do kręgu władzy. Niestety, takich odwołań nie ma. Dlatego pada moje pierwsze oskarżenie wobec tej pracy, że ma ona charakter polityczny i autorzy bardzo wybiórczo (i pobieżnie) potraktowali zarówno kwerendy biblioteczne jak i archiwalne. Stosując się, jak zarzucam, podczas tych kwerend kluczem politycznym. 

Oto mój dowód. W książce nie ma ani jednego odwołania do żadnego z moich kilkudziesięciu artykułów naukowych i popularno - naukowych jakie pisałem pod własnym nazwiskiem i które publikowane były w przeróżnych chojnickich i poza chojnickich czasopismach. Jest natomiast artykuł autorstwa Henryka Wieliczko, czyli de facto mój artykuł bo taki sobie przybrałem pseudonim pisząc o Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Chojnicach. W bibliografii (zdjęcie zamieszczam), znajduje się odwołanie do trzech moich artykułów. Stąd mój wniosek, że w Chojnicach lokalni autorzy związani z władzą i autorzy z zewnątrz piszą na zamówienie władzy historię pod klucz polityczny nieuwzględniający osób władzy niewygodnych. Jest więc tak: artykułów Marcina Wałdocha (i być może innych osób związanych ze środowiskami opozycyjnymi) nie ma, one nie istnieją, ale już artykuły Marcina Wałdocha (a nikt nie wie, że to ja je napisałem) pod pseudonimem Henryk Wieliczko używa się jako podstawy do pisania historii naszego powiatu. Podobnie zresztą postąpiono przy pisaniu Dziejów Chojnic

Mamy więc do czynienia z pisaniem historii na polityczne zamówienie. 

Teraz coś co powinno zawstydzić tak historyków - autorów, jak i redaktorów Dziejów Ziemi i Powiatu Chojnickiego. Jak można nie sprawdzać wiarygodności źródeł oraz autorów tekstów na które się powołują autorzy? Czy jako narzędzie weryfikacji wiarygodności wystarczy tylko prosta konstatacja, że to nie są ludzie przeciwni władzy? Przyjąłem pseudonim Henryk Wieliczko. Kim był Henryk Wieliczko pod którego pseudonimem pisałem o UB-ekach?

Otóż przybierając ten pseudonim zrobiłem to całkowicie rozmyślnie, wiedziałem,że nikt w Chojnicach nie będzie traktował poważnie artykułów o UB-ekach, jeśli podpisze się pod nimi Marcin Wałdoch, wtedy uwaga skupi się na autorze, a nie na treści. Dlatego postanowiłem upamiętnić dzięki skromnemu zabiegowi też bohatera należącego do panteonu bohaterów Żołnierzy Wyklętych. W 1946 roku ppor. Henryk Wieliczko będący dowódcą jednego ze szwadronów V Wileńskiej Brygady Kawalerii (pod dowództwem mjr Zygmunta Szendzielarza, ps. "Łupaszko") działał na ziemi chojnickiej, a więcej nawet, przeprowadził atak na Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Chojnicach. Cieszę się, że nazwisko żołnierza AK mogło po latach znaleźć się na kartach książki w której autor powołuje się na "jego" artykuł. 

Według mnie, to co wykazałem powyżej stawia Dzieje Powiatu Chojnickiego w świetle skandalu, a na pewno w szeregu prac pisanych na polityczne zamówienie. Niemniej wiem jak wielkim wysiłkiem jest pisanie i podziwiam tę ciężką pracę autorów i redaktora, ale wszyscy oni ośmieszyli się bo wyszło na jaw, że tak samo jak i Dzieje Chojnic , Dzieje Powiatu Chojnickiego były pisane na zamówienie polityczne. Czy władza ma prawo wydawać publiczne pieniądze na pisanie historii według swojej wizji, na przenoszenie na karty historii nazwisk tylko wybranych osób i to nie przez wzgląd na merytoryczność ich prac, ale przez wzgląd na nazwiska? 

Radzę też weryfikację wszystkich pozostałych autorów z bibliografii. Pomogłem w sprawie Henryka Wieliczko, resztę pracy pozostawiam teraz autorom i redaktorowi...Cieszę się też, że książka wyszła i mojej pracy nie wymaże się z kart historii przez wzgląd na moje nazwisko. Nadal też będę kontynuował pisanie pod pseudonimami. Również do pism naukowych, bo to tylko gwarantuje jakiś stopień obiektywności w ocenie mojej pracy w chojnickim środowisku. Co z drugiej strony jest też przerażające i pokazuje w jakim strasznym czasie przyszło nam żyć. Czy to nie są czasy analogiczne do czasów PRL-u? Do czasów wręcz stalinowskich? Zastanówcie się drodzy czytelnicy...

Podejrzewam też, że owi historycy nie wiedzieli kim był Henryk Wieliczko i tylko dlatego uwzględnili jego artykuły w bibliografii ;) Gdyby ktoś z nich skojarzył imię i nazwisko z Żołnierzem Wyklętym, pewnie jego imię i nazwisko nie znalazłoby się na kartach tej...historii.


Skan strony Dziejów Ziemi i Powiatu Chojnickiego z wykazem moich artykułów pisanych pod pseudonimem Henryk Wieliczko.


Skan okładki

czwartek, 20 lutego 2014

Ukraina - będzie eskalacja?

Miesiąc temu w poście pod tytułem "Ukraina - i co dalej?" napisałem, że dojdzie do pacyfikacji, a wystąpienia na Majdanie skończą się rzezią. Nie ma dla politologa nic gorszego jak przewidzieć takie zdarzenia. Wolałbym się po prostu mylić. Całość tekstu sprzed miesiąca pod tym linkiem: http://polityka-chojnice.blogspot.com/search?q=ukraina

Co się stało na Ukrainie i co będzie się działo?

Przede wszystkim protesty wybuchły na bazie gospodarczej, kiedy okazało się, że Janukowycz nie podpisze umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, potem dopiero zaczęły się pojawiać postulaty polityczne,kiedy opozycja zaczęła być traktowana na Majdanie pałkami. Kiedy Janukowycz wpadł na pomysł sprzedania Rosji ukraińskich długów myślał, że osiągnął sukces, a Majdan w radości za tani gaz rozpierzchnie się do domów, ale było już za późno, pies raz uderzony nie zapomina o ciosach, które otrzymał, a władza traktuje Ukraińców jak zwierzęta niestety. 

Kiedy konflikt narastał i pojawiły się ofiary śmiertelne protestujący do swych postulatów włączyli wezwania do zmiany konstytucji na której zbudowany jest ukraiński system prezydencki, te zmiany miały być w kierunku ustanowienia ustroju opartego o system parlamentarno - gabinetowy z mniejszą rolą prezydenta. Gdy już sporządzono stosowane propozycje zmian do konstytucji, przewodniczący ukraińskiego parlamentu nie zgodził się na ich przyjęcie i walki wybuchły ze zdwojoną siłą na nowo...

Według analityków Ośrodka Studiów Wschodnich jedyny teraz scenariusz, który ograniczałby możliwość eskalacji konfliktu to ustąpienie Janukowycza. Wydaje mi się, że to nie jest jedyny scenariusz, a ustąpienie Janukowycza nie ma już nic na celu. Ustępować mógł miesiąc temu, teraz jest za późno. Ukraińcy zrozumieli, że muszą przebudować całą strukturę państwa w którym zbyt wielka władza spoczywa w prezydenckich rękach, a nikt przecież nie ma gwarancji,że następny prezydent nie będzie jeszcze większym despotą jak obecny przy takim systemie politycznym w jakim funkcjonuje Ukraina. 

Za kulisami sporu na linii obywatele - władza na Ukrainie jest też, jak w każdej rewolucji, podłoże materialne, nie chciałbym być tutaj wyznawcą materializmu historycznego jako siły napędowej dziejów, ale ciężko nie zauważyć instrumentów Doktryny Szoku o której pisała Naomi Klein. Wielcy oligarchowie ukraińscy, ale też wielki kapitał zachodni przede wszystkim stawiają na wolny rynek w ujęciu doktryny neoliberalnej ze szkoły Friedmana. Konflikt więc rozgrywa się na dwóch płaszczyznach - obywatelskiej i ekonomicznej, czyli w sferze emancypacji politycznej i gospodarczej (gospodarczej w rozumieniu neoliberałów). Ukraińcy chcą po prostu godnie żyć, a że jasnym jest, iż poziom życia jest największy w krajach, które cieszą się największymi swobodami politycznymi to zaczęli walczyć o prawa polityczne. 

Przypuszczam, że dojdzie do dalszej eskalacji konfliktu, a przypadek Syrii, gdzie Asad morduje od lat jest tylko świadectwem w jak wielką inercję wpadł cały Zachód. Nie chciałbym być złym wieszczem, ale od Bałtyku do Morza Czerwonego istnieje dziś strefa konfliktu o niezwykłej od dziesiątków lat intesywności, która przeniesie się i do Europy. Państwa - pionki - takie jak Ukraina, Syria są rozgrywane przez bloki państw skupionych wokół USA i Rosji. 

Naturalnym jest, że "wielkim" tego świata chodzi o wdrożenie kapitalizmu i westernizacji życia w tym paśmie państw. Ukraina przeżywa Doktrynę Szoku w skali początkowej, jeśli konflikt utrzyma się w granicach Ukrainy bez oficjalnego zaangażowania sił zewnętrznych to należy się spodziewać scenariusza podobnego do tego znanego z okresu polskiej transformacji, przy dużo wyższej liczbie zabitych. Jeśli będzie ingerencja sił zewnętrznych (a podobno już jest w jakimś stopniu), to możemy się spodziewać konfliktu na skalę wykraczająca poza Ukrainę, a na pewno angażującą siły spoza Ukrainy w działania wojskowe. W wymiarze ekonomicznym efekt scenariusza pierwszego będzie taki, że Ukrainę będą czekać neoliberalne reformy bez rozliczania dzisiejszych zajść, w drugim scenariuszu Ukraina stanie się Bałkanami z lat 90 - tych zaraz przy granicy z Polską co też doprowadzi do destabilizacji sytuacji politycznej w Europie. 

Najgorsze jest to, że padły ofiary śmiertelne - zastrzelone przez siły rządowe, czego Europa Środkowa nie widziała od pół wieku, tutaj nie ma już dla nikogo kroku wstecz, a perspektywa przyszłości jest na tyle wyrazista, że rządzącym w Polsce proponowałbym poważne działania zmierzające do ochrony naszego życia na wypadek...wojny. Jest to niestety efekt nie tylko starć państw ze wspomnianych bloków, ale też niejako reperkusja kryzysu ekonomicznego, który trawi świat od 2008 roku. Taki jest neoliberalizm, albo wchłania kolejne rynki Doktryną Szoku, albo następuje implozja systemu. Właśnie obserwujemy jak neoliberalizm walczy o przetrwanie.Z drugiej strony wiadomo, że Rosja też walczy o przetrwanie swej polityki neoimperialnej.

I jeszcze jedno, żadnego podziału Ukrainy nie będzie.

wtorek, 18 lutego 2014

Od poddaństwa do uczestnictwa

Wielokroć usłyszeć można jak w odpowiedzi na nawoływanie do uczestnictwa w życiu politycznym, do partycypacji społecznej padają słowa krytyki wskazujące na biedę, niechęć i ogólną bierność. Coś na zasadzie - dajcie ludziom pracę, a nie wygłaszajcie frazesów o budżetach obywatelskich, inicjatywach uchwałodawczych, czerwonych gwiazdach, przedszkolach,konsultacjach społecznych itd. Po prostu dajcie ludziom chleba i pracy!

Doskonale rozumiem taki punkt widzenia, ale jest on błędny i służy jedynie jako argument tym, którzy obecnie znajdują się przy władzy. Otóż brak przejrzystości działań na szczeblu samorządowym, brak zainteresowania obywateli swoim losem, brak instrumentów artykulacji politycznej, brak grup interesów i nacisków poza tymi skupionymi w kręgach władzy sprawia, że lekko licząc ok. 70 % społeczności lokalnej nie ma żadnej reprezentacji w ciałach politycznych i ustrojowych!

Dlatego należy nawoływać, aby od poddaństwa w którym znajduje się większość z nas przejść do uczestnictwa. Poddaństwo w wymiarze sfery publicznej wiąże się właśnie z biernością wobec życia politycznego naszej społeczności. To powoduje, że rządzący czują się jak u Kazika w piosence "Gdy nie ma dzieci w domu". Robią ze wspólną przestrzenią co tylko uważają za wygodne i korzystne dla siebie. Choć z drugiej strony ciężko ich o coś winić, po prostu społeczeństwo - my w dużej mierze pozwalamy im na to. 

Jak przejść od poddaństwa do uczestnictwa? Po pierwsze należy zacząć się interesować tym, kto jest radnym miejskim czy gminnym, powiatowym, kto jest naszym reprezentantem na szczeblu samorządu wojewódzkiego. Po drugie ogólnie musimy nawoływać siebie nawzajem do zaangażowania, do uczestnictwa w życiu społecznym. Sami też zacznijmy się organizować. Zauważyłem, że w Chojnicach działa bardzo mało samodzielnych stowarzyszeń. Nie zreszeszamy się. To smutne. 

W momencie w którym wzrasta uczestnictwo obywateli w życiu publicznym, wzrasta też stopień zamożności i jest to udowodnione, dowiedzione naukowo. Dlatego nie dajmy sobie wmówić tez o "zmęczeniu i biedzie", bo to są tezy oparte na teorii błędnego koła - nieuczestniczący bo biedni - biedni bo nieuczestniczący. 

Działajmy! Zróbmy ten krok i porzućmy społeczne i polityczne zniewolenie! 

niedziela, 16 lutego 2014

O polskość

Praktycznie cały XX wiek był to festiwal nacjonalizmów zogniskowany w monopartyjnych systemach totalitarnych takich jak we Włoszech, Niemczech, Rosji, a później w satelickich krajach ZSRR taki jak Polska Rzeczpospolita Ludowa. 

Na tej bazie utarło się często myślenie, które neguje możliwość kreowania naszej tożsamości  w oparciu o kategorie narodowe. I przyznam, że też mam krytyczne nastawienie do rozpatrywania znaczenia pojęcia polskość w ujęciach historycznych, czyli w odwołaniach do wielkiej Rzeczpospolitej Obojga Narodów czy II RP. Koncepcja polskości pomimo tego, że jest zakorzeniona w przeszłości i opiera się kulturowo na potężnym gmachu dokonań naszych przodków w różnych dziedzinach życia, to jednak nie może być definiowana w oparciu o te kategorie, które nie przystają już do wyzwań globalizacji. 

Mówienie o polskości jest często odbierane jako obciach. Dziś młodzi ludzie pragną być cool, zamiast być ludźmi honoru i prawdy. Ale czy to źle o nich świadczy? Myślę, że nie. Bo nie odwrócimy trendów globalnych, takich przede wszystkim jak mega popularność kultury amerykańskiej i nie zdejmiemy z piedestału języka angielskiego jako lingua franca dnia dzisiejszego dla świata. 

Jak więc bez budowana znaczenia pojęcia polskość w oparciu tylko o kategorie historyczne budować na tyle atrakcyjny obraz polskości, aby stawał się kategorią postaw i zachowań pożądanych, a wręcz atrakcyjnych dla nas Polaków i dla ludzi innych kultur?

Drogą właściwą na pewno nie jest szowinizm ten doprowadziłby tylko do powtórki tragedii z historii. Wydaje mi się, że dobrym kursem na polskość w XXI wieku jest kilka kategorii, których wypełnienie może sprzyjać budowie tożsamości polskiej przy pełnej akceptacji współczesnego świata, a może i wzbudzając atencję tego świata dla polskości. 

Tymi kategoriami przede wszystkim jest historia, literatura, sztuka i muzyka polska oraz historia i kultura regionalna i lokalna. Człowiek wyposażony w wiedzę z tych jej obszarów przy pełnym zaakceptowaniu wyzwań jakie stoją na drodze do opanowania języków obcych może być nośnikiem polskiej kultury w sposób upodmiotowiony, a nie jako narzędzie ideologicznej propagandy. 

Dobrym krokiem w tym kierunku byłoby wdrożenie już od 4 do 6 klasy szkoły podstawowej zajęć z historii i kultury regionalnej. Czego jakoś w Chojnicach nie można się doczekać. 

Tylko znajomość przeszłości, dokonań naszych przodków, ukazanie w atrakcyjnej szacie naszych losów i meandrów historii (bez patetyzmu i apologetyki, ale z krytycyzmem) może dać gwarant, że nie zejdziemy na drogę powolnego obumierania kulturowego. Z pewnością jesteśmy na dobrej drodze do wstydu, bo stajemy się coraz więcej obywatelami świata, a coraz mniej wiemy o własnym podwórku.

Wiedza to klucz do potęgi dlatego powinniśmy też na szczeblu miasta wspierać wszelkie inicjatywy dążące do popularyzacji wiedzy o regionie, bo jej stan, o czym miałem się okazję przekonać wielokrotnie, jest porażająco niski. Znamy książki Coehlo, Pratchetta, Tolkiena, Rowling, Rushdiego i innych literackich gwiazd Zachodu, znamy muzykę Rihanny, Timberlake'a, Daft Punk, Metallica i innych, których by można bez końca wymieniać i super, bo to włącza nas w globalny krwiobieg kultury. Jednak nie można nic budować bez pracy u podstaw, bez znajomości swoistości kultury z której się wywodzimy. Stajemy się wtedy niczym obcy ludzie dla miejsca w którym żyjemy, a i to miejsce nie jest nam tak bliskie i drogie jak być powinno. Co więcej nic nie stanowi o naszej kulturowej atrakcyjności czy odrębności. To z poziomu lokalnego przekłada się też na poziom państwa. Coraz częściej pracujemy w zawodach pod anglojęzycznymi metkami typu "account manager", "copywriter", itd. W naszej rzeczywistości rządzi "public relations" i "spin doctor". Odbieramy sobie tożsamość na własne życzenie twierdząc, że wybieramy się na "interview" zamiast mówią, że idziemy na rozmowę kwalifikacyjną. W świecie nauki prace Polaków, te anglojęzyczne, są po stokroć bardziej cenione i pożądane, aniżeli te same prace w języku polskim (o których pisze się - "nieznaczące, lokalne"). 

Żeby to lepiej zobrazować. Poznałem masę ludzie, którzy nie mają podstawowej, nie mówiąc o komunikatywnej wiedzy z zakresu języka i kultury angielskiej, ale oni chodzą na "lunch", mają w pracy właśnie "break" i jadą na "holiday", ewentualnie biorą "day-off". To jest po prostu ślizganie się po powierzchni rozumienia świata. Upraszczamy się i redukujemy, odrzucając wszystkie korzyści jakie płyną z prawa i możliwości do używania mowy ojczystej. 

To samo dotyczy znajomości historii. Choć nikomu nie można odmówić pasji dla historii na przykład Nowej Zelandii, to wypadałoby przy tym znać historię Powstania Styczniowego. Okazuje się czasami, że to nie jest takie oczywiste. 

Polskość jest według mnie zbiorem wiedzy o polskiej kulturze i historii, ale jest to wiedza ukierunkowana na przyszłość, gdzie następuje kontynuacja nad pracą poprzednich pokoleń wraz z akceptacją kultury globalnej i związanej z nią priorytetami takiego doboru swej ścieżki życiowej, który pozwoli na godne życie. 

Dla mnie polskość nie jest obciachem, jest wartością. Oznacza bogatą historię i kulturę, oczywiście ustępującą Zachodowi (cywilizacyjnie) w niektórych obszarach, ale wiadomym jest, że ilość wojen i kataklizmów oraz bieda nie sprzyjały rozwojowi najdoskonalszych nawet umysłów. Polska ma szansę w XXI wieku stać się regionalnym mocarstwem i mówił o tym wręcz z nadzieją węgierski premier Viktor Orban. Potrzeba jednak zajęć o historii i kulturze regionu i społeczności lokalnych przy wprowadzeniu powszechnej znajomości języka angielskiego. Dodatkowe zajęcia, kończące się certyfikatami językowymi można by również wprowadzić w gimnazjach. Może po wyborach uda się te plany zrealizować?

Natomiast pytanie jakie należy sobie stawiać odnoście polskości nie brzmi: czy jestem Polakiem? Powinniśmy się siebie ciągle zapytywać o to: czy chcę być Polakiem? To jest bowiem pytanie ukierunkowane na przyszłość, a nie na rozpatrywanie przeszłości i życie w świecie historii.

czwartek, 13 lutego 2014

Burmistrz nie klęka! On ugina nogi!

Dziś otrzymałem od burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera list w odpowiedzi na oświadczenie Arcan Historii w sprawie 14.02.2014. Treść (oryginalna) poniżej.

Chojnice, 13.02.2014r.

Oświadczenie burmistrza Chojnic
Dot. apelu stowarzyszenia Arcana Historii

Oświadczam, że w związku z kolejną rocznicą oswobodzenia Chojnic od faszystowskich najeźdźców nie zamierzam dokonywać zmian w mojej postawie
i czynnościach. Jak co roku złożę kwiaty i zapalę znicze na cmentarzu poległych żołnierzy radzieckich. Na naszym cmentarzu spoczywa 454 żołnierzy, którzy ponieśli największą ofiarę, ofiarę życia. To Ich pamięć czczę i oddaję Im hołd.
Nie kłaniam się „czerwonej gwieździe” i „nie oddaję hołdu Sowietom” jak pisze stowarzyszenie Arcana Historii.
Symbolika tego cmentarza jest określona w historii i tradycji Rosji, są to bohaterowie tego kraju. Takich cmentarzy jak nasz, z czerwoną gwiazdą i napisem o bohaterach są setki
w Polsce. Nie znajduję podstaw, dla których miałbym ulegać presji i zmienić moją postawę, tym bardziej, że Arcana Historii piszą nieprawdę jakobym „klękał pod czerwoną gwiazdą”. Składam kwiaty pod pomnikiem, kładąc wiązankę muszę ugiąć nogi, aby położyć ją na cokole. Nie znajduję metody, abym musiał mieć nogi wyprostowane. Klękanie następuje wtedy, gdy kolano jest na podłożu. Przepraszam za drobiazgowość, ale zarzut i kłamstwo jakobym klękał są nieprzyzwoite.
Zapewniam Chojniczan, że znam historię i wiem ile niewyobrażalnych krzywd doznali mieszkańcy Chojnic w lutym 1945 roku. Wielokrotnie podkreślałem, że również moja najbliższa rodzina także została ciężko skrzywdzona. Boleję nad zdarzeniami po 1945 roku, ale to nie polegli i pochowani na naszym cmentarzu obradowali w Jałcie, to nie oni czynili tak wiele krzywd.
Potępiając niczym nieusprawiedliwione postawy wobec ludności cywilnej, mam pewność, że powinienem złożyć hołd tym, których zabili Niemcy, którzy 6 lat wcześniej napadli na Polskę i mordowali naszych mieszkańców w Dolinie Śmierci.
W moim stanowisku oddzielam historię od działań w wyniku, których ginęli niewinni ludzie, którzy walczyli ze wspólnym wrogiem, którym były faszystowskie Niemcy.  

                                                           dr Arseniusz Finster

                                                           burmistrz Chojnic 

środa, 12 lutego 2014

Oświadczenie Arcan Historii w sprawie 14 II 1945

Szanowni Państwo!

Przez wiele lat członkowie Arcana Historii i sympatycy Stowarzyszenia sprzeciwiali się czynnie, organizując protest, składaniu kwiatów przez urzędującego burmistrza Chojnic na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Chojnicach przy ul. Kościerskiej.

W zeszłym roku po raz pierwszy od lat Zarząd Arcan Historii podjął decyzję o nierejestrowaniu zgromadzenia publicznego - czyli protestu. Miał to być też znak dla władz, że środowiska i osoby, które reprezentujemy gotowe są na pojednawcze gesty z nadzieją na ich odwzajemnienie od osób, które historię i wkroczenie Sowietów do Chojnic widzą jako wyzwolenie. Wszelkimi więc drogami w latach poprzednich dążyliśmy do zmiany postaw władz miasta, ale też poprzez imprezy edukacyjne do wzrostu świadomości społecznej o tych istotnych dla chojniczan zdarzeniach z lutego 1945 roku. 

Kilkukrotnie dochodziło do dewastacji Cmentarza Żołnierzy Radzieckich, Stowarzyszenie Arcana Historii nigdy nie nawoływało do takich czynów, wręcz przeciwnie oficjalnie się im sprzeciwiało. Naszym zamiarem była zmiana stanu rzeczy zgodnie z obowiązującym prawem lub wypracowanie pozaprawnego konsensusu społecznego. Ze strony władz Chojnic nie było niestety woli rozmowy, ani woli czynienia gestów ku osiągnięciu porozumienia.

Z radością jednak obserwujemy, że od czasu naszych akcji dzień 14 lutego 1945 roku wpisał się w życie miasta już nie tylko w sposób jednolity - jako dzień hołdu dla Sowietów, ale też jako dzień w którym przypomina się w przestrzeni publicznej miasta o złożoności historii i istnieniu różnych ludzkich doświadczeń. W jakimś więc stopniu osiągnęliśmy już swój cel.

W żaden sposób nie chcemy przyczyniać się do wzrostu napięć społecznych dlatego również w tym roku podjęliśmy decyzję, aby nie protestować przy Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich. 

Niemniej nasza postawa jest niezmienna. Klękanie burmistrza Chojnic przed pomnikiem z czerwoną gwiazdą, składanie kwiatów Bohaterom ZSRR nie jest to zachowanie godne przedstawiciela lokalnej wspólnoty o tak złożonej przeszłości. I jest to zachowanie wielce nietaktowne wobec potomków ponad 1200 osób wywiezionych bez przyczyny na Syberię w 1945 roku z powiatu chojnickiego. Jest to też wielce wręcz haniebne wobec doświadczeń i pamięci ludzi, którzy przeżyli wkroczenie Sowietów do Chojnic. 

Aby nasze stanowisko nie podlegało kontrowersyjnym ocenom, zdecydowanie pragniemy wskazać, że stawiamy znak równości pomiędzy terrorem stalinowskim i hitlerowskim. Uważamy, że oba te totalitaryzmy dążyły nie tylko do wzajemnej konfrontacji, ale przede wszystkim pragnęły zmienić ład europejski i światowy poprzez wymazanie Polski z map świata. Bitwa o Chojnice i tak zwane "wyzwolenie" było tylko epizodem starć dwóch wielkich zbrodniczych systemów, które wkroczyły na polskie ziemie w 1939 roku i faktycznie nie opuszczały Polski do początku lat 90 - tych XX wieku. 

Niestety władze miasta, na czele z burmistrzem, nie szanują pamięci dużej części społeczności chojnickiej. Tym bardziej cieszy włączanie się do sprawy interpretacji przeszłych zdarzeń Kościoła katolickiego, który z wielką determinacją przypomniał sylwetkę siostry Adelgund Tumińskiej, zamordowanej przez Sowietów. Pragniemy jednak zaznaczyć, że przypadek chojnickiej franciszkanki nie był jednostkowy. W sąsiednim powiecie tucholskim żołnierze radzieccy podczas tak zwanego "wyzwalania" ziem tucholskich zgwałcili 1700 kobiet, dla powiatu chojnickiego tę liczbę można określać na ponad 2 tysiące! 

Dlatego tak przez wgląd na prawdę historyczną, jak i na jednostkową tragedię ludzką, prosimy władze miasta Chojnice, aby w tym roku uczyniły gest nie składając kwiatów pod pomnikiem "Bohaterów ZSRR". Prosimy też, aby burmistrz miasta, reprezentujący nas wszystkich, mieszkańców tego miasta, nie klękał przed czerwoną gwiazdą. My czynimy gest i prosimy o gest. Na tej podstawie możemy budować dalszy dialog. Ze swej strony zapewniamy, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby teren cmentarza pozostał nienaruszony. Nie mając wpływu na zachowania poszczególnych jednostek w mieście, szczególnie złomiarzy, jesteśmy co prawda zdolni do powstrzymywania agresji przede wszystkim w sferze werbalnej. 

Uważamy też, że jesteśmy coraz bliżej osiągnięcia porozumienia z władzami miasta. Dokona się to szczególnie, jeśli władze wykonają gest o który prosimy. Nie klękajcie i nie składajcie kwiatów Bohaterom ZSRR, a my ze swej strony postaramy się o łagodzenie napięć społecznych. Uwzględnijcie naszą pamięć, nasz punkt widzenia, a my z pewnością uszanujemy Wasz cmentarz. 

Nie klękajcie przed tymi, którzy zsyłali nasze rodziny na Syberię, nie oddawajcie hołdu w naszym imieniu przed tymi, którzy nie pomagali naszym rodzinom walczącym w szeregach Armii Krajowej, wreszcie nie poniżajcie nas przed symbolami, które poniżały nasze rodziny - czyli rodziny Waszych sąsiadów i członków naszej, jednej, wspólnoty. 

Reasumując nie mamy nic przeciwko Cmentarzowi Radzieckiemu, a tylko przeciwko symbolice nawiązującej do zbrodniczego totalitaryzmu i postaw władz miasta jakie praktykowane są rokrocznie w tym miejscu. Prosimy o dwie rzeczy: 1. nie składajcie kwiatów przed pomnikiem "Bohaterów ZSRR"; 2. burmistrzu Chojnic nie klękaj przed czerwoną gwiazdą!

Marcin Wałdoch, prezes SAH
Krzysztof Szulczyk, zastępca prezesa SAH

Bij bolszewika!

wtorek, 11 lutego 2014

Kto hołubi Sowietów?

Wielokrotnie spotykałem się z opinią, że istnienie w Chojnicach Cmentarza Żołnierzy Radzieckich i prowadzenie na nim ciągłych remontów (łącznie z zakupem liter na obelisk "Bohaterom ZSRR" i renowacją tegoż za kilkanaście tysięcy złotych) jest wynikiem istnienia umowy dwustronnej pomiędzy Polską, a Rosją, umowy z lutego 1994 roku.

Niestety dla zasłaniających się takim stanowiskiem, ale umowa ta jasno wskazuje, że społeczności lokalne po konsultacjach z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa mają prawo czynić z takimi miejscami to co chcą z nimi robić. Kilka lat temu Stowarzyszenie Arcana Historii wystąpiło do ROPWiM i uzyskało pozywytną opinię dotyczącą zmiany napisu na chojnickim obelisku. Nic to jednak dla pro moskiewskiej władzy miasta nie znaczy. 

W związku z powyższym, podkreślić należy, że prowadzenie renowacji na cmentarzu, promowanie czołobitności Sowietom oraz wydatkowanie środków publicznych na ciągłe remonty tego miejsca jest inicjatywą władzy chojnickiej, a konkretnie burmistrza Finstera. 

Stąd jasno wynika, że burmistrz Finster w pełni odpowiedzialny jest za nasilanie się napięć społecznych związanych z jego czołobitnością wobec Sowietów. Za co wdzięczy Sowietom jest Arseniusz Finster?

Stan rzeczy w Chojnicach nie jest więc wynikiem umowy międzynarodowej, ani żadnych innych zewnętrznych czynników, ale tylko i wyłącznie jest to wynik postawy burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera. Jest to postawa głęboko haniebna i nie uwzględniająca złożoności losów Polaków. Jeśli burmistrz Finster jest sowietofilem, to i tak nie ma prawa publicznie, w godzinach pracy Urzędu Miejskiego składać w sposób uniżony hołdów przed "Bohaterami ZSRR" i czerwoną gwiazdą, a przed symbolami tymi wręcz klęka rokrocznie niczym uniżony sługa Moskwy. Stwarza tym samym pozory jakoby w tym momencie reprezentował całe Chojnice jako miasto sowietofilów, a zapewniam, ze w tym mieście nie brakuje Polaków o poglądach zgodnych z polską racją stanu.

Warto wskazać, że w Polsce są burmistrzowie, którzy bez problemów usuwają symbole władzy totalitarnej i komunistycznej. Do takich burmistrzów zalicza się burmistrz Pieniężna, pan Kazimierz Kiejdo, który zainicjował uchwałę dzięki której usunięty zostanie pomnik Sowieta Iwana Czernichowskiego.


poniedziałek, 10 lutego 2014

Resortowe dzieci w Chojnicach





Wiosną odbędzie się spotkanie promocyjne ze współautorką książki Resortowe dzieci. Media, organizatorem będzie Stowarzyszenie Arcana Historii.

Książka Doroty Kanii spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. Dotąd sprzedano sto kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy książki. Teraz w Chojnicach dzięki przychylności Autorki będzie szansa wysłuchać Jej opowieści o pracy nad książką, będzie to też szansa na zadanie Autorce istotnych pytań dotyczących kwestii, które z pewnością nurtują czytelników i komentatorów tej pozycji wydawniczej.

Prawdopodobnym jest też, że Autorka zawita do Tucholi. 

Autorzy w książce obnażyli socjopolityczne podłoże kadr mediów III RP - takich jak TVP, Polskie Radio, TVN i innych. Kiedy przeczytałem tę książkę to pomyślałem "to jest czwarta władza III RP na golasa". 

Książkę szczerze polecam, nie brak jej recenzji w sieci oraz różnego rodzaju mediach. W każdym razie warto się z nią zapoznać, aby poznać anatomię największych polskich mediów i w pewien sposób zrozumieć priorytety, które tymi mediami kierują. 

czwartek, 6 lutego 2014

Kogo oburza Informacja Publiczna?

W myśl Ustawy o dostępie do informacji publicznej z 2001 roku, my obywatele mamy prawo zasięgać informacji na temat życia samorządów, polityków, urzędników, spraw jakie prowadzą itd.

Skąd więc święte oburzenie urzędników na to, że są "zasypywani pytaniami"? Przecież nikt się nie oburza i nikt w mediach o tym nie wspomina, kiedy za jeden niezapłacony bilet na parkingu miejskim obywatel dostaje sprawę o wykroczenie oraz ok. tuzina listów. Bo kiedy chodzi o monitorowanie życia obywatela, to żadne środki się nie liczą, albo inaczej każde środki będą się liczyć, ale nikt nie liczy wtedy czasu, ilości urzędników i wydanych pieniędzy. Wtedy króluje bowiem jedna maksyma rzymska: Dura lex, sed lex (Twarde prawo, ale prawo). 

Kiedy obywatel śmie zadawać pytania urzędom, wtedy wzrasta oburzenie, a więcej nawet napiętnowanie! Otóż w mediach piszą "wariat jakiś" i z dokładnością chirurgiczną wyliczają elementy "dziwacznego" postępowania obywatela, który przecież nie chce niczego innego poza platońskim "wiedzieć, żeby wiedzieć" (łac. scire propter impsum scire) . Czyż tak też władza nie podchodzi do obywatela? Czyż nie monitoruje naszych aut, kieszeni, dom i łóżek - w myśl co prawda dwóch zasad, jednej znanej powszechnie Pecunia non olet (pieniądze nie śmierdzą) oraz i tej o której wspomniałem wyżej (wiedzieć, żeby wiedzieć). 

Tak więc mamy do czynienia z sytuacją w której po ponad dziesięciu latach od wejścia Ustawy o dostępie do informacji publicznej poszczególne osoby zdecydowały się na monitoring działań władzy, bo mają przecież do tego prawo. Niestety zaprzyjaźnione z władzą media, robią z takich osób, wykonujących społecznie użyteczną pracę, oszołomów. 

Mamy przykład chojnicki - osobę Mariusza Janika, jest i przykład tucholski osoby Szymona Chyły. Obaj permanentnie poszukują prawdy i domagają się prawa do monitoringu działań władzy. Za co spotykają ich publiczne połajanki. A w lokalnych gazetach pisze się o nich wręcz w tonie oskarżycielskim "nie chce z nami rozmawiać, zasypuje urząd listami", a ja pytam i co z tego? Czy media znowu są na pasku władzy i wykonują zadania zlecone na konkretne osoby?

Wniosek z tego taki, że władzy się wydaje, iż władza ma prawo- pytać, ścigać, żądać, a obywatel ma płacić i płakać oraz kłaniać się w pas. Nic z tego Panowie u Władzy, będziemy was monitorować wszelkimi dostępnymi i prawem dozwolonymi środkami. Wam trzeba patrzeć na ręce, bo Wy w odróżnieniu od obywatela dysponujecie mieniem publicznym często niczym własnością folwarczną. 

My,obywatele, mamy prawo wiedzieć co Wy robicie za publiczne środki.

Odpowiadając na pytanie postawione w tytule: możliwość zadawania pytań oburza najczęściej tych, którzy woleliby pewne swoje działania ukryć przed oczami i uszami obywateli.

niedziela, 2 lutego 2014

Wielka trwoga

Historyk związany z Uniwersytetem Warszawskim oraz redakcjami "Polityki" i "Gazety Wyborczej" doktor Marcin Zaremba podjął w swojej ostatniej książce, pod tytułem Wielka Trwoga,  temat życia w Polsce w latach 1944 - 1947. Okres ten nazwał wielką trwogą i rzeczywiście czytając tę książkę można poczuć ten strach i trwogę, którą przeżywali ludzie w Polsce w latach powojennych. 

O ile dr Marcin Zaremba bazuje na rzeczywiście rozległym materiale źródłowym i szerokim przeglądzie literatury, to zdaje się, że przy całej chęci zachowania obiektywizmu popada w fundamentalne sprzeczności o których więcej w recenzji, którą wkrótce wraz z kolegą wydamy. 

Warto posłuchać samego dr Zaremby, co ma do powiedzenia o swojej pracy: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3365,Wielka-Trwoga



Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na jeden bardzo kontrowersyjny wątek przewijający się przez całość książki dr Zaremby, bo wydaje mi się, że książka była tak reklamowana, że znalazła również odbiór na naszym lokalnym podwórku. Dlatego na sprawę kieruję uwagę na moim blogu.

W Wielkiej Trwodze, autor pisze o Żołnierzach Wyklętych nie inaczej jak..."bandy leśne", "żołnierze upadli", przypisuje im mordy i szabrownictwo. Żołnierzy AK uważa za bardziej zdemoralizowanych od żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Uważa za złe, że żołnierze Armii Krajowej widzieli świat w barwach czarno - białych. Jest zdania, że AK-owcy w okresie powojennym byli dosłownie...karykaturą samych siebie. Co więcej na kartach książki szukając teoretycznych wyjaśnień dla wszędobylskiego wtedy strachu i trwogi sięga po książki Zygmunta Baumana...,który jako oficer komunistycznego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego brał udział w pacyfikacji żołnierzy AK. 

To tyle, przed pełną recenzją. Niestety, ale salon wypromował książkę, która przy całym swym - bardzo ciekawym obrazie, propaguje iście komunistyczną interpretację działań żołnierzy Armii Krajowej i polskiego podziemia niepodległościowego. Niesamowite, że przy tym jeszcze autor potrafił ostro "dołożyć" sowietom i komunistom, niektórych z nich nazywając wprost kacapami. 

Przerażające jest to, że nie spotkałem się nigdzie z krytyczną recenzją tej książki. Uznane dla salonu autorytety, książkę Zaremby wychwalają pod niebiosa. Ściągniemy ją z piedestału, również na gruncie rzetelności metodologicznej, której wiele można zarzucić. 

Pełna recenzja wkrótce. Tytuły w których się ukaże również podam. Pomimo wszystko książkę polecam lekturze, krytycznej lekturze. 

sobota, 1 lutego 2014

Taktyka Finstera

Wiadomo jak Arseniusz Finster na konferencjach prasowych lubi szydzić ze swych oponentów. Czasami nawet przy gromkim śmiechu uczestniczących w tych spotkaniach dzienniakarzy. 

Co się stało, że Arseniusz Finster nazwany przez Mariusza Brunkę satrapą, a przez Kamila Kaczmarka rozłożony na łopatki przez pryzmat krytyki ekonomii miejskiej nie zabrał w ostatni piątek głosu wobec zarzutów jakie padły pod adresem burmistrza ze strony Projektu Chojnicka Samorządność?

Otóż burmistrz Finster ma złych i słabych doradców. Stwierdzili oni bowiem, że PChS należy teraz "przemilczeć". To jest niesamowity sygnał. Nie tyle tego, ze Finster politycznie słabnie (już jest słaby),ale raczej dowód na to,że nie wie co ma robić i jakie decyzje podejmować aby utrzymać się przy władzy. Teraz będzie słuchał każdego podszeptu i będzie realizował każdą taktykę polityczną dającą nadzieję na zachowanie sterów w ręku. Ale skąd ma pewność, że te podszepty są szczere?

Działań PChS nie da się już przemilczeć. Jeśli burmistrz nie będzie się merytorycznie odnosił do zarzutów opozycji, które nie są wygłaszane na kanapie w knajpie, tylko publicznie w obiektywie mediów, to z zasady należy uznać, iż się z tymi zarzutami zgadza. Po prostu składa broń i mówi "tak jest, jak mi zarzucają". 

Pozostaje mi się cieszyć z obrotu spraw, tym bardziej, że PChS rośnie w siłę z tygodnia na tydzień.

Teraz w obozie władzy samorządowej trwa "bal ostatniej nocy". Lekceważenie to stan trwania w inercyjnym oczekiwaniu na nieuniknione...

Idę Prosto!





Wylewam swój gniew na wasze porachunki

Z jednej babki jesteście wnuki
Nienawidzę was z obu stron
Psie syny za wasze występki, za wasze winy
Jestem Wałdoch co po ulicach łazi nie wiem czy jestem w stanie was obrazić
Bardziej niż sami się obrażacie


To koniec jest układów, czas na zacier!
Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych /x3

Idę prosto, dopóki nie padnę
Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych /x3
Idę prosto, dopóki nie padnę


Rankiem gdy wypadło mi oko z głowy

A nie stać mnie na oko nowe
Okradacie ten kraj bez żadnego pojęcia
Stoję przed klawiszem do zdjęcia.
Nie należę do mafii, nie należę do sekty
Nagrywam w studio u Adasia Elektry
Czy muzyka ma moc, tego nie wiem wcale
Spierdalać tępi mądrale!


Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych

Idę prosto, dopóki sam nie padnę
Idę prosto, to jest powód do troski
Idę prosto, pierdole obie wasze Polski
Idę prosto, nie zbaczam ni w lewo ni w prawo
Idę prosto, to dawno już nie jest zabawą
Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych
Idę prosto, dopóki nie padnę