poniedziałek, 25 marca 2019

Miasto bez planów na starość

Będzie spadać liczba urodzeń zarówno w powiecie chojnickim, jak i w samych Chojnicach. Po 2025 r. czeka nas ujemny przyrost naturalny (więcej zgonów niż urodzeń żywych). Nadto mamy ujemne saldo migracji z miasta. Nie chodzi tutaj tylko o migrację do podmiejskich wsi, ale też i o migracje zewnętrzne, czyli do Niemiec, Wielkiej Brytanii, itd. W 2030 r. liczba ludności w wieku poprodukcyjnym przekroczy w powiecie chojnickim, a w Chojnicach zapewne jeszcze szybciej, ponad 20% ludności. Udział dzieci (osoby w wieku przedprodukcyjnym) spadnie do poziomu poniżej 14% w powiecie (wobec ok. 20% obecnie) i pewnie do jeszcze niższej wartości w mieście. 

Chojnice, były i są w środku stawki średnich miast pomorskich i w tym względzie niewiele się zmieniło od czasów powojennych. Byliśmy 7 największym miastem wśród średnich miast Pomorza i pozostajemy 7 największym miastem wśród średnich miast Pomorza (może i 6 największym, jeśli wierzyć statystykom liczby ludności Sopotu, która wskazuje na ok. 36 tys. mieszkańców tego miasta). Jeszcze 10-15 lat temu, można było pisać i mówić o pozytywnych trendach demograficznych Chojnic, ale teraz ten trend pozytywny już nie jest. Mało jest też prawdopodobne, żebyśmy przekroczyli liczbę 40 tys. mieszkańców, raczej będzie nam mieszkańców powoli ubywać, lub będziemy utrzymywać tę liczbę na poziomie ok. 39 tys. w ciągu najbliższych dwóch dekad, chyba, że nastąpią nieprzewidywalne zjawiska. Bez względu na to, sytuacja jest niepewna, a sama liczba mieszkańców nie oddaje charakteru zmian w strukturze tzw. piramidy wieku ludności miasta. Ta bowiem może się zmienić znacząco - ubędzie dzieci i młodzieży. 

W strukturze ludności Chojnic występują dwa wyże demograficzne, zamykają się one obecnie w grupach wiekowych: 25-44 i 55-70. Ten drugi wyż demograficzny jest obecnie szczególnie istotny dla prowadzonych w Chojnicach polityk, szczególnie polityki senioralnej. Jak wiemy w Chojnicach często, to co robi władza lokalna, to jest odpowiednio nagłaśniane, kiedy władza tego chce, tak było też i z różnymi tzw. strategiami rozwoju. Stąd zainteresowałem się polityką senioralną w Chojnicach, czyli tym, czy Miasto i jego włodarze posiadają jakikolwiek projekt polityki senioralnej - więc nie tylko opieką, ale i aktywizacją ludzi starszych, których będzie błyskawicznie przybywać w mieście. 

Zadałem więc kilka pytań naszym włodarzom. Były to pytania o to, czy Miasto prowadzi politykę senioralną? Czy Rada Miejska wydała dokumenty prawa miejscowego odnoszące się do programów dedykowanych dla osób starszych? Czy Miasto Chojnice posiada lokalne dedykowane osobom starszym, tzw. lokale chronione? 

Okazuje się, jak wynika z odpowiedzi władz Miasta Chojnice, że Miasto nie posiada żadnej koherentnej wizji polityki senioralnej, a Rada Miejska nie podjęła żadnych uchwał w zakresie tej polityki - czyli Miasto nie podjęło dotąd przemyślanych działań związanych z zagrożeniem starzenia się społeczeństwa. Problem ten jest jedynie przesuwany na barki organizacji pozarządowych i jednostek takich jak MOPS, które prowadzą mało wydajne programy (tele opieka, kawa i herbata za 1 zł w jakiś mało dostępnych miejscach, opieka w domu dziennego pobytu, itd.). Stąd można powiedzieć, że Miasto skupia się na "łataniu dziur", więc na działaniach doraźnych, które mają uśpić czujność i sumienia nas wszystkich. Podjęte dotąd działania należy ocenić jako niewystarczające, a fakt braku ich koordynacji rzutuje negatywnie na obraz działania władz miejskich w zakresie polityki senioralnej, której faktycznie, jako ciężkiego do rozwikłania problemu, podejmować nikt nie chce. Być może też przez wzgląd na to, że rzeczywiste starzenie się społeczeństwa i ewentualne wyludnianie się Chojnic jest zbyt wyrazistym obrazem stojącym w kontrze do propagandy "rozwojowych Chojnic". 

Bez świadomie prowadzonej polityki senioralnej, Chojnice będą się osuwać, nawet w stosunku do innych miast pomorskich, nie wspominając o wielkich aglomeracjach. Ludzie starsi, to nie tylko problem społeczny i gospodarczy, ale i szansa, której władze Chojnic nie potrafią wykorzystać. Poprzez różne formy aktywizacji zawodowej i społecznej, Chojnice mogą wydatnie skorzystać z mieszkańców w wieku poprodukcyjnym. Niestety problemem mentalnym jest stanowisko władz miejskich (ale i opozycji), która nie konstruuje polityki senioralnej, a zagadnienie ludzi starszych jest rozumiane przez znaczenie pojęcia "problem", a nie "szansa". 

Kończąc ten post, apeluję, zarówno do władz miejskich, jak i do opozycji (która koncentruje się na ideologicznej wojnie, ale nie podejmuje żadnych konkretnych tematów - PiS w mieście to najsłabsza dotąd opozycja - dowodem tego niech pozostanie na razie fakt przespania walki o bonifikaty w procesie przekształcenia użytkowania wieczystego we własność) o stworzenie i wdrożenie po uprzednich konsultacjach polityki senioralnej, które będzie uwzględniać nieuniknione zmiany demograficzne przed którymi stoi nasze miasto.

Poniżej odpowiedź na moje pismo, potwierdzająca moje powyższe oceny:




sobota, 23 marca 2019

Próżni ludzie

Kilka lat temu wicestarosta, a obecnie starosta Marek Szczepański był chyba odpowiedzialny za postawienie portalu, gdzie reklamować nas miał w świecie "wirtualny asystent" Adam Chojnicki. Z tego projektu do dziś narywać się można do rozpuku, a nadal stanowi on świetny dowód braku rozumu w wydatkowaniu publicznych pieniędzy przez lokalnych platformensów. Szacowano kilka lat temu, kiedy portal powstawał, że Adam Chojnicki kosztował niebagatelne 330 tysięcy złotych!!! Każdy kto patrzył na tę stronę, a miał nieco pojęcia o tworzeniu stron, mówił wprost: to jakiś przekręt! O sprawie więcej można przeczytać tutaj: http://chojnice24.pl/artykul/8855/adam-chojnicki-nasz-wirtualny-kretyn/75/ W zgłoszeniu tej sprawy do prokuratury koszty jakie wskazał wnioskodawca skarżący projekt pt. Adam Chojnicki, wskazał na kwotę ok. 143 tys. plus 20 tys. http://www.chojnice.com/wiadomosci/teksty/Adam-Chojnicki-w-prokuraturze/3077

Ta idiotyczna i bezużyteczna  strona, za setki tysięcy złotych, działa dalej http://www.bizneschojnice.eu/ , będąc świadectwem partactwa i nieudolności . Warto więc się zastanowić, czym w kontekście Adama Chojnickiego jest zakup mebelków do gabinetu przez Marka Szczepańskiego za 66 tys. złotych??? Czy jest to głupota, czy jest to próżność władzy? 

W mojej ocenie jest to z pewnością zakup wygórowany, ale i oddający sposób rządzenia powiatem na styl bizantyjski. Marek Szczepański w mojej ocenie nie jest w stanie upilnować też działań dyrektora Leszka Bonny z chojnickiego szpitala, a to tylko przykład jakości ich pracy. Taki zakup meblowy, to jednak chyba więcej próżności, niż głupoty. Słusznie więc tę próżność ludzi władzy wytyka radna Dalecka, warto bowiem pamiętać, jak często Marek Szczepański mówił o oszczędnościach na sejsach rady powiatu, szczególnie w kontekście systemu oświaty...Natomiast 66 tys. na meble, znalazło się bez problemu. Bawić też musi próba zaniżania kwoty za meble, poprzez podawanie publicznie jej wartości netto. Tak objawia się chyba,  brak dojrzałości i poczucia odpowiedzialności.

Tutaj można zobaczyć wyposażenie gabinetu poprzedniego starosty (przyznać należy, że charakter wyposażenia miał charakter "roboczy" w przeciwieństwie do obecnego, który wygląda na "karciano-kawiarniany"):  http://starosta.gch.wkraj.pl/index.php?start=34273&desc=Gabinet%20Starosty&fbclid=IwAR3Ji-6aXuoY8szc5ndcs2qhHnGGo0YYAnirEtbtEAKUot0lN6s1xm6RDIg#/34273/0

Tutaj obecny wystrój: https://weekendfm.pl/?n=77188&-mebelki_dla_starosty&fbclid=IwAR2sxO-kjCXnjwrhvAML_9jE2LN1EIByD0ZCkeqPl1_cgrwHdb289pgz50o

piątek, 8 marca 2019

Kryminalizacja polityki

Jak się robi politykę?

Odpowiedź musi uwzględniać uwarunkowania polityki, takie np. jak system polityczny, reżim, itd. Jak wiadomo dzięki dużej autonomizacji samorządów, politykę lokalną i regionalną wiele różni od polityki szczebla krajowego, również w kontekście przyjętych zasad, konwenansów. Jest to po prostu polityka o dużo niższej kulturze politycznej, aniżeli ta, którą się prowadzi na wyższych szczeblach. 

Stąd na prowincji, do której niestety się zaliczamy, w oczach lokalnego establishmentu nie uchodzi między innymi krytykowanie władzy, które jest w dyskursie publicznym kryminalizowane. To znaczy, że obywatelom nie wolno monitorować działań władzy (przecież tak robią tylko oszołomy!), dalej nie uchodzi rozliczanie ludzi władzy z ich działań i patrzenie im na ręce (to robią jeszcze większe oszołomy!). Władza jest niezwykle rozjuszona i dotknięta, nierzadko osobiście - bo na naszej prowincji dla lokalnych kacyków układu politycznego - sprawy publiczne i sprawy prywatne, to jedna przestrzeń wyobraźni i działań praktycznych.  Każdy więc, kto zaczyna władzę krytykować jest w ten czy inny sposób zastraszany - medialnie, środowiskowo, itd. Zresztą znamy ten repertuar, oddający klimat lokalnego autorytaryzmu z posmakiem rzeczywistości totalitarnej, w której władza lokalna przenika wszystkie instytucje publiczne w dążeniu zyskania całościowego obrazu danego "niesfornego" obywatela. 

Z tymi praktykami zderza się obecnie, w mojej opinii, radna Mirosława Dalecka, która odważyła się ukazać oszustwo wyborcze Mariusza Palucha. Paluch bowiem startując do Rady Powiatu obiecywał "gruszki na wierzbie", czyli darmowe wejścia na basen dla wszystkich mieszkańców powiatu chojnickiego. Wiadomo, że z pozycji radnego powiatowego, a nawet członka Zarządu Powiatu, Paluch nie miałby, i rzeczywiście nie ma, żadnych instrumentów do realizacji swojego hasła wyborczego, stąd wije się jak piskorz. Raz atakuje, raz się przymila, bo w obliczu prawdy zachował się po prostu jak ktoś, kto na bazie oszukańczych obietnic dochodzi do władzy. Nie uderza to tylko w Palucha obnażając jego infantylne hasła, ale też i całą opcję polityczną w powiecie, która wzięła go na swoje listy - czyli Koalicji Obywatelskiej - PO i Nowoczesnej. Nie jest to zresztą jedyne hasło z ulotki wyborczej Palucha, którego ten nigdy nie zdoła zrealizować, bo nie ma ku temu instrumentów. Gdyby Paluch kandydował na burmistrza Chojnic lub do Rady Miejskiej Chojnic, to ok, można by uznać, że spełnienie takiego postulatu byłoby przynajmniej w zasięgu kompetencji ciała do którego Paluch aspiruje. 

Niestety Paluch nie potrafi się zachować jak odpowiedzialny i dorosły człowiek, który w obliczu prawdy powie - ok, oszukałem wyborców, bo chciałem dojść do władzy, to było nieuczciwe, przepraszam, przesadziłem. Nie, Paluch zaczyna dyskredytować jedyną radną, która miała odwagę zweryfikować Palucha i jego obietnice, działającą w interesie społecznym. Paluch zaczął grozić publicznie radnej za to, że ta upubliczniła dane kontaktowe do Palucha, które ten sam pozwolił upublicznić w Internecie i w przestrzeni publicznej. Paluch podał bowiem do siebie na stronach BIP zarówno numer telefonu, jak i w ciągu lat zestaw różnych maili. Niestety mamy też takie media, jak Radio Weekend, które bawi się w mojej opinii w medialnego adwokata "skrzywdzonego Palucha". W normalnej rzeczywistości społeczno-politycznej, nikt tych bzdur, i według mnie pomówień Palucha, na temat Daleckiej jakoby ta łamała prawo, nawet by nie powielił. Jednak jesteśmy być może świadkami tego, jak lokalny układ traktuje media i do jakiego stopnia jest w stanie wpływać na ich przekaz. 

Problem Palucha polega na tym, że jest to człowiek, który dawno powinien zejść ze sceny politycznej po licznych kompromitacjach, których był autorem w czasie, kiedy był Prezesem Parku Wodnego w Chojnicach, niestety Paluch jako prywatny przedsiębiorca też się według mnie nie odnalazł, co jasno wynika z jego oświadczenia majątkowego, dlatego Paluch powrócił do życia publicznego na jeszcze wyższej funkcji niż uprzednio, bo i miał poparcie Burmistrza Chojnic, a powiat jest obecnie takim swoistym kondominium, co najmniej trzech ośrodków lokalnej władzy. Zarówno jednak starosta, jak i wicestarosta nie są w mojej ocenie samodzielni w podejmowaniu decyzji. Świadectwem chyba już całkowicie zaburzonego obrazu rzeczywistości, którą ma według mnie Paluch są jego publiczne lamenty o narażaniu na szwank powagi pełnionego przez niego stanowiska, to zasługuje na miano dobrego dowcipu. Zachowanie i działania Palucha w mojej opinii, jego wypowiedzi, wypaczają rozumienie prawdy i etyki w sferze publicznej. To jest aberracja normalności i rzeczywistości. Takie postawy i działania są dobrze znane w marketingu politycznym, najprościej rzecz ujmując należy zrobić jak największy szum wokół niewygodnej prawdy bądź osoby, która ją głosi, żeby ludzie zainteresowani się inną wersją tej prawdy lub innym obrazem osoby, która ją głosi (vide słynne nożyce Golicyna). Stąd Paluch, za mówienie przez Dalecką prawdy, zarzuca jej publicznie łamanie prawa. Z logicznego punktu widzenia, skala manipulacji jest dla nas oczywista. 

Radnej Daleckiej należy się wszelkie wsparcie moralne za jej konsekwencję w obnażaniu kłamstw i obietnic bez pokrycia, których autorami są ludzie lokalnego układu władzy. Ubolewać zaś należy, że u nas nie ma samorządowców i polityków, lub jest ich tak mało, zdolnych uprawiać politykę zgodnie ze standardami demokracji, w tym z uznaniem prawa do otwartej krytyki oraz uznaniem prawa obywateli do patrzenia na ręce lokalnej władzy. Paluch obecnie, jako człowiek na stanowisku publicznym, swoją postawą wobec Mirki Daleckiej wypacza obraz demokracji - który dla obywateli staje się w przekazie bardzo jasny. Jest on taki, że za krytykę władzy, za mówienie prawdy o działaniach w sferze publicznej ludzi czeka sąd, prokuratura, itd. To jest niszczenie zrębów lokalnej demokracji i mam nadzieję, że w cyrku, który nam obecnie proponuje Paluch weźmie udział jak najmniej osób zajmujących decyzyjne stanowiska w instytucjach publicznych - nie dając tym samym zgody na niszczenie lokalnych zrębów demokratycznego życia. 

czwartek, 7 marca 2019

Czy leci z nami pilot?

Z pewnością wielu z was uwadze nie umknęła awantura jaka wybuchła wobec wysokości bonifikat za przekształcenia użytkowania wieczystego we własność. Sprawa była szczególnie głośna w związku z obietnicami prezydenta Trzaskowskiego, który mówił w kampanii wyborczej chyba o bonifikatach 98 i 99%, a po wyborach oznajmił, że bonifikaty będą w Warszawie znacznie niższe. Tam jednak PiS warszawski wziął sprawy w swoje ręce i walczył, jak przysłowiowy lew.

Podobnie jest i było w innych miastach, sprawa bonifikat i ich wartości wywoływała spore poruszenie. Praktycznie wszędzie. W Bydgoszczy również, tam Prezydent Bruski nie zgodził się na propozycje opozycji i zamiast 98% lub 99% postanowił wraz ze swoimi radnymi o bonifikatach, równych tym, jakie ustawodawca wskazał dla majątku przekształcanego na własności Skarbu Państwa - a w przypadku takich nieruchomości - bonifikaty są następujące - 60% bonifikaty za jednorazową wpłatę za przekształcenie w pierwszym roku obowiązywania ustawy o przekształceniu, 50% w drugim, itd. 

Na ten moment nie wiem, ile nieruchomości i jakiej wartości dotyczy przekształcenie z użytkowania wieczystego we własność na terenie Miasta Chojnice, ale wiem, ze 100% pewnością, że w Chojnicach opozycja - ani miejski PiS, ani PChS nie podjęły zagadnienia, nie walczyły o interes mieszkańców i mamy to co mamy, tzn. wariant równy temu jaki jest przewidziany dla majątków Skarbu Państwa, maksymalna bonifikata wynosi 60% w pierwszym roku, 50% w drugim, itd. 

Radny - Bartosz Bluma (który zasiada w Komisji Komunalnej i był na jej posiedzeniu, kiedy poruszano sprawę przekształceń) nie zająknął się nawet w tej sprawie. Podobnie w czasie Rady Miejskiej Mariusz Brunka, czyli lider PChS, czy inni radni, nikt nie podjął wątku i rajcy miejscy dali sobie i mieszkańcom narzucić system bonifikat skopiowany po prostu z ustawy, a przewidziany dla nieruchomości Skarbu Państwa, gmina więc w Chojnicach daje takie same bonifikaty jak Skarb Państwa. W mojej opinii postawa radnych jest zatrważająca, zero walki, zero zainteresowania, zero dbałości o pieniądze i portfel mieszkańców. Wiadomo bowiem, że przekształcenia kosztują i kosztować będą sporo, każdego, kto dotąd posiadał nieruchomość na zasadzie wieczystego użytkowania. 

Jak do tego doszło? 

Otóż było tak, projekt uchwały miejskiej w tej sprawie został przedstawiony 5 grudnia 2018 r. na posiedzeniu Komisji Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Tam dwóch zaprawionych finsterowców - Antoni Szlanga i Stanisław Kowalik sprawnie "pchnęli" projekt uchwały, a żadnych dyskusji nie było. Tylko ci dwaj radni zabierali w tej sprawie głos, oczywiście przepychając, bez głosu sprzeciwu opozycji mało korzystny dla mieszkańców plan:

"Przewodniczący Stanisław Kowalik – proszę Państwa, jeśli nie ma więcej spraw do Pani
Skarbnik, to byśmy podziękowali Pani. Również Pani dyrektor podziękujmy, nie zatrzymujemy.
Dziękujmy bardzo.
Proszę Państwa, procedujemy dalszy ciąg porządku naszego posiedzenia. Na 97 stronie jest
projekt uchwały w sprawie określenia warunków udzielania i wysokości stawek procentowych
bonifikat od opłaty z tytułu przekształcenia prawa użytkowania wieczystego gruntów
zabudowanych na cele mieszkaniowe w prawo własności tych gruntów. Chciałbym
przypomnieć, że to jest obligatoryjne z mocy ustawy, która narzuca nam zajęcie się tym
tematem. I tutaj w zasadzie nie mamy nic więcej do powiedzenia w tej materii. Czy ktoś z
Państwa jeszcze ma ewentualnie coś… Tu Pan dyrektor jest i mógłby dodatkowo coś
ewentualnie… Jeśli nie ma, to przyjmujemy do wiadomości.
 Przewodniczący RM Antoni Szlanga – ustawa likwiduje pojęcie dzierżawy wieczystej. Ta
uchwała nasza jest niejako pokłosiem ustawy dla wykonania tych zadań, które jawią się od
nowego roku".   - źródło: protokół posiedzenia Komisji GKiM. 

Następnie 17 grudnia 2018 r. uchwała trafiła pod obrady Rady Miejskiej. Niestety i tym razem, chojnicka opozycja w Radzie, nie zajęła głosu. O nic nie pytano, nic nie wnoszono. Przyjęto plan narzucony przez ekipę Burmistrza. Dla mnie, taka postawa jest wręcz niewiarygodna i stanowi czerwony alarm, wskazujący, że radni opozycji nie wnikają w najważniejsze dla mieszkańców zagadnienia, nie występują w imieniu interesu społecznego i dają sobą manipulować. Nawet wolę nie myśleć, że jest inaczej, i że wiedzą co się dzieje, bo to byłoby jeszcze gorszym scenariuszem. 

Oto zapis przebiegu, tego fragmentu obrad Rady Miejskiej:

"Ad. 21
Przewodniczący Antoni Szlanga – przedstawił projekt uchwały w sprawie określenia warunków
udzielania i wysokości stawek procentowych bonifikat od opłaty z tytułu przekształcenia prawa
użytkowania wieczystego gruntów zabudowanych na cele mieszkaniowe w prawo własności tych
gruntów.
Czy są jakieś pytania do tego projektu uchwały? Nie ma. W związku z tym przystępujemy do
głosowania.
Przystąpiono do głosowania nad Uchwałą Nr II/22/18 w sprawie określenia warunków udzielania
i wysokości stawek procentowych bonifikat od opłaty z tytułu przekształcenia prawa użytkowania
wieczystego gruntów zabudowanych na cele mieszkaniowe w prawo własności tych gruntów.

liczba oddanych głosów – 21
za – 21
przeciw – 0
wstrzymujących się – 0

Uchwała Nr II/22/18 w sprawie określenia warunków udzielania i wysokości stawek
procentowych bonifikat od opłaty z tytułu przekształcenia prawa użytkowania wieczystego
gruntów zabudowanych na cele mieszkaniowe w prawo własności tych gruntów została
przyjęta i stanowi załącznik nr 23 do niniejszego protokołu". - źródło: protokół z sesji Rady Miejskiej z 17 grudnia 2018 r. 

Oczywiście słowa Szlangi i Kowalika, były pewnym zniekształceniem sytuacji prawnej. Prawdą jest, że uchwałę należało podjąć, ale państwo nie narzuciło samorządom wartości bonifikat. Spokojnie więc, można było zaproponować mieszkańcom inne bonifikaty - wyższe - nie wyciągając mieszkańcom resztek pieniędzy z kieszeni, za coś, co i tak jest ich własnością! Niestety w tej sprawie postawa opozycji tylko wspomogła to niekorzystne działanie obozu władzy. 

Dlaczego chojnicka opozycja śpi, co robi Bluma, co robią inni radni PiS??? 

A jak było i jest w innych miastach? 

Warszawa - po walce radnych PiS - bonifikata wynosi 98%!!!

Gdańsk - 95% bonifikaty!

Gdynia - 90% bonifikaty.

W mojej ocenie - władza miejska przepchnęła przy cichej zgodzie opozycji tak niską bonifikatę, bo po prostu chojnickiego budżetu nie stać na bonifikaty jakie dają inne - lepiej zarządzane - miasta. Jest to ratowanie miejskiego budżetu kosztem mieszkańców. Chojnicka opozycja zachowała się po prostu nieodpowiedzialnie. Nawet nie żądała żadnych uzasadnień dla takiego systemu i działań władzy, co jeszcze prześpi chojnicka opozycja i ile jeszcze władza wyciągnie pieniędzy z kieszeni obywateli?  Chojnicki PiS, oraz pozostała przy życiu opozycja w RM - PChS, wykazali po raz kolejny całkowitą niemoc i brak intelektualnej gramotności, aby nadążyć za machinacjami miejskiej władzy. 

środa, 6 marca 2019

Precedens Palucha

Mariusz Paluch obiecywał w kampanii wyborczej darmowe bilety na miejski basen. To nic, że oszukiwał w ten sposób wyborców, tego oszustwa kampanijnego nie zauważyli koledzy z jego wielce obywatelskiej koalicji PO i Nowoczesnej, albo widzieć go nie chcieli. Przecież jako radny powiatowy, Paluch, nie miał żadnych szans na realizację takiego postulatu, a to w kampanii do Rady Powiatu postawił taką obietnicę wyborczą. Zresztą, to szerszy problem Chojnic, a może i Polski do jakiegoś niedawnego czasu. Politycy i samorządowcy nabierali na szumne hasła wyborcze od samego początku transformacji ustrojowej - było sto milinów od Wałęsy (których nigdy nie było), były i inne gruszki na wierzbie, a wyborcy uwikłani w trudy życia codziennego szybko puszczali w niepamięć kolejne obietnice. Niestety, sam Burmistrz Chojnic nie zrealizował wielu spośród swoich obietnic wyborczych, w tym i głównych haseł kilku kampanii do burmistrzowskiego fotela - o czym już wielokrotnie pisałem. Natomiast zebrał głosy. Dla demokracji zachodnich, do których przykładowo zaliczyć można Nową Zelandię, nie do pomyślenia jest, aby ktoś obiecywał "gruszki na wierzbie". Obietnice są realizowane, albo przynajmniej są rozliczane. Paluch niestety zapytany o swoją wyborczą obietnicę reagował - choćby wobec mnie - werbalną agresją. Przecież jak ktoś śmie weryfikować kłamstwa i oszustwa Palucha?!? W Chojnicach najczęściej, ani nie były realizowane, ani nie były rozliczane żadne obietnice wyborcze. Być może to się zmienia. 

Paluch bowiem ofiarował karnet na basen jednej z mieszkanek powiatu chojnickiego, zapowiadając ten gest publicznie na sesji Rady Powiatu. I obietnicę swą spełnił. O tym można dziś przeczytać na chojnice.tv i na chojnice24.pl.  Radna z kolei wystąpiła z listem otwartym do mieszkańców powiatu, informując mieszkańców, że Mariusz Paluch rozpoczął realizację swej obietnicy wyborczej o darmowych wejściach na miejski basen. Taką postawę należy zresztą uznać za odpowiedzialną, bowiem radna chciała chyba w ten sposób pomóc Mariuszowi Paluchowi w działaniach informacyjnych, tak aby wszyscy chętni mogli się po karnet zgłosić. Przecież wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, a władza publiczna musi nas traktować równo. Nie może więc być chyba tak, że Mariusz Paluch spełni swą obietnicę wyborczą o darmowych wejściach na basen dla mieszkańców powiatu chojnickiego, tylko wobec jednej mieszkanki tego powiatu, czyli radnej Mirosławy Daleckiej. To byłoby jawnym złamaniem konstytucyjnych zasad! Dla wszystkich przecież jest to oczywiste. 

Problem jednak w tym, że Mariusz Paluch nie rozumie precendesu, który poczynił wobec radnej Mirosławy Daleckiej, bo na portalu wizjalokalna.pl zamieścił swoje oświadczenie w którym można między innymi przeczytać, że on nie ogłosił żadnego programu dystrybucji bezpłatnych karnetów do parku wodnego. Czym, chcąc nie chcąc, potwierdza, i ogłasza światu, że on nie traktuje wszystkich równo jako wicestarosta (ani odpowiedzialnie jako kandydat rzucający słowa na wiatr, lub wręcz oszukujący wyborców), tylko jednych traktuje równiej niż innych, a być może działanie Palucha, czyli wręczenie karnetu Mirosławie Daleckiej to działanie o zupełnie innym zabarwieniu? Dalecka słusznie zapytała Palucha o dowód zakupu tego karnetu, wiadomo przecież w Chojnicach, że Paluch jako prezes Parku Wodnego w Chojnicach karnety rozdawał, więc prawdopodobnie mógł je też sobie po prostu odebrać, czy tak było? Przypuszczam, że wkrótce się tego dowiemy. W sensie jednak formalnym, Paluch będzie musiał wytłumaczyć opinii publicznej na jakich podstaw prawnych nabył i przekazał karnet radnej Daleckiej. 

W całej tej sytuacji, i niemałym zamieszaniu, na uwagę zasługuje postawa Palucha, który złożył przecież obietnicę darmowego basenu dla mieszkańców powiatu chojnickiego. To znaczy, że ogłosił de facto program darmowych karnetów na basen (czemu obecnie zaprzecza publicznie - manipulując opinią publiczną), nie podał tylko w kampanii sposobu finansowania, ani dystrybucji czyli nie przedstawił rzeczywistego wykonania tego pomysłu, który objawił dopiero po tym, kiedy jednej z mieszkanek powiatu chojnickiego - Mirosławie Daleckiej - ofiarował, rzekomo zakupiony przez siebie, karnet. Tym samym wszystko stało się jasne,bo przecież to On obiecywał darmowe karnety, to On je rozdaje, i to On wypełnia w ten sposób swoją obietnicę wyborczą. Dlatego nie jest to żadna prywatna interpretacja radnej, którą teraz Paluch swoim sposobem zacznie pokrętnie oczerniać i ośmieszać w mediach, ale jest to sprawa stricte publiczna. Mariusz Paluch sam stworzył ważny precedens. Nie można spełnić obietnicy wobec jednego mieszkańca danego okręgu wyborczego, nie spełniając go wobec innych, którym się coś przyobiecało, bo w ten sposób po prostu łamie się prawo, i to konsytutcyjne o które przecież z taką zaciekłością i w obronie którego występuje niczym Rejtan cała ta Koalicja Obywatelska z której to do Rady Powiatu wszedł Mariusz Paluch. Dlatego Panie Paluch - powiedział Pan A, należy powiedzieć B, a potem C i tak dalej. W końcu spełnianie obietnic wyborczych to nie wstyd, a honor i przydatek na imieniu. 

Być może jest też tak, że Paluch zapętlił się w czasie i napisał o obietnicy, którą realizował jedynie jako Prezes Parku Wodnego w Chojnicach...a która była i jest nierealna i stanowi podręcznikowy przykład oszustwa wyborczego. Chyba, że Mariusz Paluch jednak ma zamiar realizować swój postulat i Mirka Dalecka jest pierwszą spośród tysięcy osób, którym Paluch zasponsoruje karnety na basen - wtedy - chylę czoła i oddaję honor Szanownemu Panu Wicestaroście Chojnickiemu za konsekwentne realizowanie obietnic wyborczych. 

Deficyt wartości wspólnotowych

Przerażony jestem linią, jaką obrały władze miejskie Chojnice w swej polityce nazewnictwa dla przestrzeni publicznej. O tych warzywno-owocowych inicjatywach, które trącą infatylną wizją świata przeczytać można tutaj.

Zdziwienie może wywoływać brak reakcji miejskiej opozycji na takie postawy władz. Oto, okazuje się chyba, że nie mamy bohaterów - rzeczywiście narodowych, nie mamy w dziejach dat ważnych, nie mamy ludzi nauki, nie było wielkich odkrywców, przywódców - w tym i duchowych. Stąd w wysoce świadomym gronie elity politycznej Chojnic dominują postawy chwały i uwielbienia wobec: bazylii, lawendy, herbat, imbiru, wanilii...Wydaje się, w szerszym ujęciu, że w ten sposób władza chce uniknąć ważnych rozmów ze społeczeństwem o postaciach i wydarzeniach istotnych dla dziejów Polski. To nic, że nadal nie mamy ulic wielkich i zasłużonych Polaków, o różnych związkach ideowych i postawach - ale choćby Romana Dmowskiego, Romana Rybarskiego, Edwarda Ambramowskiego, Stanisława Brzozowskiego, itd. 

Oczywiście, uciekając od powagi przestrzeni publicznej, wygodnie jest oddać się błogiej bezmyślności lawendy, imbiru, itd. Niestety w sensie społecznym, taka polityka nazewnicza w Chojnicach będzie miała negatywne skutki społeczne, pogłębiające zły stan świadomości społeczno-politycznej. 

niedziela, 3 marca 2019

Chory system szpitalny

Funkcjonowanie, prawne podstawy i element wyzysku pacjentów związany z system tzw. szpitalnych telewizji jest dla mnie interesującym tematem od kilku lat (tutaj można się zapoznać z wcześniejszymi działaniami w tej sprawie). 

Mając na względzie mój własny, wewnętrzny, sprzeciw wobec systemu płatnej telewizji w szpitalach podjąłem już szereg aktywności, łącznie z wciągnięciem w sprawę poseł Doroty Arciszewskiej - Mielewczyk, ale dotąd nic w tej kwestii się nie zmieniło. 

Dlatego wystąpiłem wreszcie z pismem do Rzecznika Praw Pacjenta, aby ten podjął sprawę, nieuczciwej w mojej opinii praktyki pobierania w szpitalach opłat za telewizję, za którą nikt nawet nie odprowadza abonamentu KRRiTV. Niestety, ale Rzecznik Praw Pacjenta, interwencji nie podejmie, bo jak wskazuje art. 13 ustawy o działalności leczniczej z 2011 r. umożliwia działalność inną niż leczniczą w jednostkach lecznictwa publicznego, jeśli ta nie jest UCIĄŻLIWA dla pacjenta lub przebiegu leczenia. Podniesiono też argument stanowiący ogólnie przyjętą zgodę - normę zdaje się, związaną z zarobkowaniem w szpitalach z takiej działalności. Z mojej perspektywy to jaskrawa wymówka do braku woli działania i walki i prawa pacjenta oraz niechęć do dbałości o sprawy społeczne i publiczne. Oczywistym bowiem jest, że system telewizji w szpitalnych w Polsce to wyzysk i gwarant stałego źródła pieniędzy dla ludzi, którzy się wzajemnie ułożyli i dzięki opłatom dokonywanym przez pacjentów zyskują dziesiątki tysięcy złotych w skali miesiąca na każdym jednym szpitalu średniej lub dużej wielkości w Polsce. Stąd z punktu interesu społecznego należałoby temu systemowi położyć kres.Zakup 100 lub 200 a nawet 300 tv przez szpital ten czy inny, nie jest żadnym problemem. Uwolniłoby to pacjentów od opłat, zlikwidowałoby też problem wykorzystywania luki prawnej związanej z abonamentem od takich odbiorników przez firmy, które obecnie tego abonamentu nie płacą, powołując się na fakt umieszczania odbiorników w szpitalach,które płacą tylko 1 (jeden) abonament za tv, bez względu na liczbę odbiorników na swoim terenie. 

W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest wyjście przez aktywistów społecznych lub inne zainteresowane podmioty z pozwami wobec szpitali, które korzystają z systemów płatnej telewizji. System płatnej telewizji powinien zniknąć z polskich szpitali.

Poniżej przedstawiam odpowiedź Rzecznika Praw Pacjenta na moją prośbą o interwencję: