niedziela, 17 grudnia 2017

Gorszący zaścianek

Nie po raz pierwszy wstydzę się za Chojnice, poza naszym miastem. Jak się okazało w drodze dekomunizacji Wojewoda Pomorski zmienił nazwę ulicy Stanisława Rolbieckiego w Chojnicach na ulicę Rotmistrza Witolda Pileckiego. 

Ten fakt, co jest dla mnie aberracją normalności, wzbudził w Chojnicach wielką falę krytyki chojnickiej postkomuny i wspierającego ją elektoratu. Okazało się więc, że kiedy chodzi o bohaterów postkomunistów, takich jak komunista Stanisław Rolbiecki, który był z nadania władzy komunistycznej (nie z żadnych wyborów), burmistrzem Chojnic do 1973 r., to postkomuniści nagle chowają w kieszeń swój słynny racjonalizm i dają się ponieść fali emocji w obronie symboli. Dlaczego? Odpowiadam, bo te, jak próbują nam wmówić postkomuniści i lewacy - nic nie znaczące nazwy w sferze publicznej - znaczą bardzo wiele, choć czasami mieszkańcy nie wiedzą nawet kim był patron ich ulicy, co jest osobnym problemem.

Burmistrz Chojnic i jego akolici zapowiedzieli więc batalię sądową z Wojewodą Pomorskim, bo...i tutaj naprawdę włosy mi się jeżą...oni wolą chojnickiego komunistę nad bohaterskiego rotmistrza Witolda Pileckiego. Nie patrzcie, Drodzy Czytelnicy, na ten spór i postawę władzy chojnickiej z perspektywy sporu o nazwę ulicy. Nie, to jest starcie o głębszym znaczeniu symbolicznym - to jest starcie, które postkomuniści, którzy są spadkobiercami morderców rotmistrza Pileckiego odbierają narzucenie nazwy ulicy imieniem ich ofiary, jako totalne upokorzenie i potwarz. I to jest prawda, która tak dotyka ten postkomunistyczny świat władzy. Więc trzeba im mówić prosto w oczy i mówić o tym wśród znajomych i na ulicach - kiedy przyszły Burmistrz Stanisław Rolbiecki jeździł jako komunista z krwi i kości na wiece zjednoczeniowe prosowieckich "partii" Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Partii Socjalistycznej, co stanowi element jego "chlubnego" biogramu opublikowanego zresztą przez Zbigniewa Stromskiego w książce Pamięci godni, to w tym samym 1948 roku sowieccy namiestnicy w Polsce wykonali wyrok śmierci przez rozstrzelanie na rotmistrzu Witoldzie Pileckim! Bohater chojnickich postkomunistów - Stanisław Rolbiecki - raczej tym faktem się nie interesował, bo on był wtedy młodym komunistą, który postanowił służyć sowieckim okupantom w Polsce. Co gorsza, jak podaje Stromski Stanisław Rolbiecki w 1946 r. "brał czynny udział w referendum ludowym na terenie Czerska". Wiadomo o jakie referendum chodzi, prawda? O słynne i fałszowane na masową skalę przez komunistów referendum 3xTAK (Czy jesteś za zniesieniem Senatu? Czy chcesz utrwalenia w przyszłej Konstytucji ustroju gospodarczego, zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienie podstawowych gałęzi gospodarki krajowej, z zachowaniem ustawowych uprawień inicjatywy prywatnej? Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Państwa Polskiego na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?). Poparcie społeczne dla Polski pojałtańskiej w tym sfingowanym referendum nie sięgało nawet 27%, ale komuniści je w całej Polsce zafałszowali na masową skalę tak, że wyszło jakoby od 68% do 91,4% Polaków popierało projekt Polski pojałtańskiej. W tym fałszerstwie brał czynny udział "bohater" Stanisław Rolbiecki. 

Niska i zaściankowa postawa chojnickiej władzy w tym przypadku, jest tylko kolejnym, bardzo jaskrawym przykładem, tego, że tkwimy w głębokiej postkomunie w Chojnicach. Rozumiem, że dla części społeczeństwa Stanisław Rolbiecki jest bohaterem, bo część społeczeństwa Chojnic ma takie zapatrywania polityczne. Jednak konfrontacja tych dwóch postaci to błąd aksjologiczny. Nie da się tych osób porównać w żadnym zakresie, ani zasług, ani cech osobowościowych, ani znaczenia dla Polski, a tym samym nawet i znaczenia dla Chojnic.

Brednią też jest propaganda siana na rzecz Stanisława Rolbieckiego, niestety między innymi przez Burmistrza Chojnic, jakoby dzięki Rolbieckiemu powstały w Chojnicach jakieś wielkie zakłady pracy - kreując z Rolbieckiego rzutkiego architekta modernizacji Chojnic. Bzdur, bzdura i jeszcze raz propagandowa bzdura nie dająca się obronić w konfrontacji z faktami. Miałem dostęp do dokumentów PZPR z lat 60 i 70 oraz 80 z Chojnic i Bydgoszczy. Zresztą na części tych dokumentów bazowała moja książka O chojnickim karnawale "Solidarności", i co z nich wynika w kontekście Rolbieckiego? Przede wszystkim to, że powstanie w Chojnicach wielkich zakładów pracy było nie zasługą Rolbieckiego, ale efektem postępującej (i nie wydolnej) industrializacji Polski przez reżim komunistyczny według modelu centralnego planowania. Po prostu po wielkich inwestycjach w wielkich ośrodkach miejskich przyszedł czas na Chojnice. Te wielkie inwestycje w Chojnicach przyniosły też do Chojnic cykl koniunktury od euforii przez stagnację do wybuchu niezadowolenia społecznego (vide Sierpień '80 w Chojnicach). Ponadto to nie Rolbiecki osobiście, ale cały aparat partyjny z Chojnic naciskał na kapitałochłonne inwestycje w Chojnicach ze środków centralnych, co miało dać społeczeństwu poczucie "dynamiki władzy" i wrażenie "szybkiego rozwoju". Uzasadnienia ekonomicznego nie było bowiem żadnego dla tak wielkich inwestycji. Wiadomo zresztą, że te inwestycje okazały się jedynie "iluzją gierkowskiego cudu gospodarczego" i doprowadziły do przewlekłych problemów gospodarczych tak powstałe przedsiębiorstwa, za co płacą pokolenia, a w Chojnicach z tymi zakładami wiązały się także niekończące się kłopoty gospodarcze i społeczne. Podsumowując, niezależnie od oceny tych inwestycji, nie były one "zasługą" Rolbieckiego, choć przypisanie ich przez Finstera i spółkę Rolbieckiemu powinno być wystarczającym aktem oskarżenia wobec Rolbieckiego jako gospodarza miasta i wobec Rolbieckiego jako komunisty zdolnego swą wysoką pozycją w aparacie władzy monopartyjnej pozyskać kapitałochłonną inwestycję. 

Ale czego się spodziewamy po władzach miasta w zakresie polityki historycznej, władzach, które przecież przyznały nawet tytuł honorowego obywatela byłemu funkcjonariuszowi ORMO, a drugiego funkcjonariusza ORMO ustanowiły przewodniczącym Rady Miejskiej w Chojnicach? To jest właśnie ta wzajemność w postawach obozu postkomunistycznego, im należy pozwolić na wszystko i na każde posunięcie w sferze publicznej, ale strona niepodległościowa i jej bohaterowie mają siedzieć cicho i nie podnosić głowy, bo nadal liczą się w mieście duchy starych komunistów, którzy utrwalali nad Polską władzę sowiecką. 

Witold Pilecki jest odpowiednim patronem dla przestrzeni miejskiej w Chojnicach, wiele innych postaci czeka w kolejce na swoją ulicę, plac, skwer w Chojnicach. Jest narodowym bohaterem i oddał życie za wolną Polskę, był postacią nieskazitelną. Metody komunistów, tych protoplastów postkomuny, wobec Pileckiego Rotmistrz tak skwitował podczas jednego z procesów: "Ja już żyć nie mogę...Mnie wykończono. Bo Oświęcim to była igraszka". Przy komunistach i ich metodach Oświęcim był igraszką! Nie robi to jednak wrażenia na chojnickiej postkomunie, która nie ma wstydu i kreuje zwykłego polskiego komunistę z Kaszub na bohatera miejskiego w Chojnicach. 

Dekomunizacja to proces, który powinien wymieść z przestrzeni publicznej wszystkich utrwalaczy komuny w Polsce.

Poniżej zamieszczam film dokumentalny o rotm. Witoldzie Pileckim.

3 komentarze:

  1. Przez Chojnice tylko przejeżdżam raz na jakiś czas. Dzięki Panu lepiej będę kojarzyć to miasteczko - jako rezerwat kumuszej ideologii....

    OdpowiedzUsuń
  2. A co robił pan Rolbiecki w 1939 roku? Nie wie Pan, czy zwyczajnie nie pasuje to do tezy?

    OdpowiedzUsuń