sobota, 27 sierpnia 2016

"Polscy kombatanci" i sowieckie braterstwo broni

W Chojnicach istnieje Koło Miejsko-Gminne Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, jest to przepoczwarzona forma dawnego komunistycznego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD). Trzeba rozumieć, kto był członkiem ZBoWiD, a byli to byli UB-ecy, żołnierze Ludowego Wojska Polskiego, którzy walczyli z Żołnierzami Wyklętymi. Ogólnie rzesza "obrońców władzy ludowej". Tym też jest nadal Związek Kombatantów RP, gdzie poza zmianą szyldu, niewiele się zmieniło od czasu ZBoWiD. Szefami ZBoWiD, byli między innymi tacy emerytowani wojskowi jak gen. Józef Kamiński, odpowiedzialny za pacyfikację robotników w Poznaniu w 1956 r. czy też masakry na Wybrzeżu w 1970 r. 

Obecnie, a musiałem spojrzeć w kalendarze, żeby się upewnić, czy aby na pewno nie cofnąłem się w czasie o jakieś 40 lat, chojniccy "zbowidowcy", nadal nawiązują do swojej "chlubnej karty". Od kolegi otrzymałem zdjęcia, jak to przed kilkoma dniami dosłownie (czyli sierpień 2016 r.), chojniccy "kombatanci" oddawali cześć i chwałę Sowietom w Bornym Sulinowie, dawnej bazie wojsk sowieckich w Polsce, pozostawiając tam wiązanki z szarfami. Pytam więc, gdzie ci "zbowidowcy" byli, kiedy w ostatnią drogę odprowadzano ppłk. Zygmunta Szendzielarza w Warszawie, gdzie są ci "kombatanci RP", kiedy trzeba uhonorować ofiary katów komunistycznych, gdzie są, kiedy wspominamy najazd Sowietów w 1939 r. Wtedy ich nie ma, ale podobnie, jak nasz chojnicki burmistrz, są wyznawcami historii pisanej w Moskwie. Podkreślę, nie mam nic przeciwko osobistym, różnorakim, poglądom, ale składanie, takich hołdów grupowo i w imieniu "RP" jest chyba znaczącym nadużyciem symboli. Jeśli leżący tam "Iwan", był towarzyszem broni chojnickich "zbowidowców", to naprawdę ciekawe w jaki sposób zginął w 1946 r. i jaki był ich wspólny szlak bojowy? Czy razem z nimi ganiał po pomorskich lasach za oddziałami mjr. "Łupaszki"? Czy razem utrwalali sowiecką okupację nad Polską? Czy razem bronili "władzy ludowej"? ZBoWiD dawny, to siedlisko osób bardzo mocno ideologicznie związanych jednak z dawnym ustrojem i ciężko jest mi się pogodzić, że składają polskie wstęgi w Bornym Sulinowie, które jest symbolem sowieckiej okupacji nad Polską. Przypominam sobie też dokładnie, że ci ludzie towarzyszą miejskim władzom w różnych uroczystościach, co jest chyba naturalne, skoro ta władza miejska oddaje pokłony czerwonej gwieździe. Te środowiska się nawzajem uzupełniają, mają wspólny korzeń ideologiczny. Z pewnością ciężko im się żyje z myślą, że Polska wybiła się na niepodległość...być może dziś czują się więźniami politycznymi RP...Doprawdy nie wiem, jak można się uważać, za "kombatanta RP", jeśli się walczyło przeciwko niepodległości Polski ramię w ramię z Sowietami. Jeśli ten związek zajmuje budynki będące własnością komunalną w mieście, to powinien je w najbliższym czasie opuścić. W Chojnicach Sowietom usługi przestaliśmy świadczyć w 1993 r., kiedy ostatni żołnierze radzieccy opuszczali Polskę, dziwne, że nie zabrali ze sobą towarzyszy broni tych "kombatantów RP" ze ZBoWiD.





6 komentarzy:

  1. Uważam, że z PRL-owskimi historykami, działaczami PZPR czy innych organizacji, masz Marcin jedną wspólną cechę - i ONI, i TY, uważacie że macie monopol na rację, a inni są totalnie BE. Może kiedyś będzie u władzy opcja, która będzie szanować obydwie strony barykady.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój dziadek brał udział w wojnie polsko - bolszewickiej w 1920 r. We wrześniu jako rezerwista walczył z Niemcami, potem w konspiracji, w 1944 w Polsce wstąpił do Wojska Polskiego, bo aliantów w Polsce nie było. W 1946 r. został zwolniony z wojska na wskutek powikłań w wyniku ran. Jako kresowiak nie miał możliwości powrotu i osiedlił się w CHOJNICACH, ja już w szkole w latach 60 wiedziałem sporo o wojnie w 1920 r, opowiadał o tym, że musiał pochować odznaczenia z tamtego okresu, mówił o II wojnie światowej i o tym, że alianci sprzedali nas Stalinowi. Wstąpił do ZBOWIDU, BO NIE BYŁO W CHOJNICACH ŻADNEJ INNEJ ORGANIZACJI ZRZESZAJĄCEJ KOBATANTOW WOJENNYCH, był szanowany przez sąsiadów i wszystkich, co go znali. Nie był zwolennikiem socjalizmu, co często podkreślał, ale jednocześnie mówił, że historia zatoczyła, takie a nie inne koło. Teraz mam mówić, że mój dziadek to był komuch i wyzwalał z Armią Czerwoną Polskę? Jeszcze na głowę nie upadłem, a za to co dokonał za swojego życia mogę tylko dodać szacun i to wielki.

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. Zapomniałem dodać, że ten komuch ZBOWIDOWSKI miał dzieła Piłsudskiego wydane przed wojną, grał na pianinie I Brygadę miał oprawione roczniki przedwojennych pism wojskowych i czytał też PRlowską prasę, bo sanacyjnej nie było, a z Paryża nikt mu jej nie przesyłał. Mogę dodać, że palił papierosy Wisła, które rozrywał a tytoń zawijał w "Kulisy", bo mówił, że to dobry gazetowy papier na skręty. I nie nosił wpiętego znaczka ZBOWID chociaż do niego należał, miał żal do władz, że kasztankę marszałka po wojnie dali do muzealnych magazynów, gdzie zaginęła, tak jak miał żal do Andersa, że nie dojechał do Polski na białym koniu, taki to był przewrotny komuch.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie uważam się za za monopolistę "racji", ani też "prawdy". Dostrzegam po prostu jakąś sprzeczność, która mnie dotyka, bo nie rozumiem tej postawy i nie trafiają do mnie przedstawione argumenty. Za komuny wszyscy gdzieś się zapisywali, bo "musieli". Zawsze traktowałem to, jako tanią wymówkę. Nikt w zasadzie nic nie musiał, ale chciał mieć dom, rodzinę i pieniądze na życie, dlatego często zapisywał sie do PZPR, ZSL, zbowidowców itd. To była dla wszystkich kwestia wyboru, nie wszyscy byli konformistami po prostu. Myślę, że te historie to jednostkowe wybory często, ktoś wybiera "to, albo tamto" i tak kształtuje tożsamość swoją i otoczenia. Dziś też, ci którzy w mieście są siłownikami Finstera i żyją dzięki bliskości kapitału publicznego nie widzą nic zdrożnego w kłamstwach burmistrza i w jego stylu rządzenia. I nie mogą tego dostrzec, bo zaprzeczyliby sobie, choć widzą i wiedzą, że w imię materialnego bezpieczeństwa wyrażają ciche przyzwolenie na satrapię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Do wątku o czyimś dziadku. Szkoda, że człowiek o takiej karcie musiał doczekać czasów w których w Polsce musiał żyć, jakby nie był we własnym kraju. Z jednej strony pamięć o walce o niepodległość i krzywdach z drugiej zgoda na systemowe zniewolenie poprzez uczestnictwo w życiu organizacji zbowidowskiej, ale tak, jak ktoś zauważył innych organizacji kombatanckich nie było. W tym przypadku, to właśnie uwarunkowania systemowe powodowały,że ludzie żyli w swoistej dwubiegunowości. Zgoda na to, co było wokół, życie tym, co bylo kiedyś i o co się walczyło. Dlatego Polacy w końcu obalili komunę, ale z drugiej strony komuna wywarła na nas wszystkich ogromne piętno z którym nie chcemy się zmierzyć. Ku, pewnie, zaskoczeniu wielu, ja nie mam wcale jednoznacznej oceny okresu PRL. Uważam, że gdyby nie bolesne reformy PRL, to dziś nierówności w Polsce byłyby największe chyba na świecie. Warto przecież zwracać uwagę na fakty, w Polsce współczynnik nierówności jest niższy niż w Nowej Zelandii...Współczynnik Giniego nie kłamie. Opowiadam się za taką strukturą społeczną, która uwzględnia dokonania jednostkowe, ale nikt nie zapomina o swoim uczestnictwie w społeczeństwie, nie izoluje się w oazach bogactwa i nie żyje na wyspach nędzy. Płaskiej struktury społecznej, nie jestem zwolennikiem, ale kiedy słyszę ludzi takich , jak sędzia przewodniczący TK Rzepliński, który mówi, że prowadzi się przeciw niemu "wojnę hybrydową", to myślę sobie: to jest właśnie encyklopedyczny przykład cynizmu. To wszystko własnie jest nawiązaniem do tych mechanizmów, które stoją za oddawaniem czci Sowietom przez "kombatantów RP". Naprawdę rozumiem jednostkowe historie, braterstwo broni z tamtych czasów, ale pomieszania porządków nie rozumiem. Czy będziemy składali kwiaty na grobach Polaków, którzy walczyli ramię w ramię z Wehrmachtem, kiedy wojska niemieckie najeżdżały Rosję? Czy "kombatanci RP" złożą wieniec na grobie jakiegoś Heinricha, bo ten w 1941 r. zmarł nacierając na Rosję u boku jakiegoś por. Władka z Lęborka?

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Marcinie, z całym szacunkiem do pana poglądów,pisze pan cyt: "Podkreślę, nie mam nic przeciwko osobistym, różnorakim, poglądom... " , to jak to jest skoro osoba prywatna idzie ( dołącza się do delegacji miasta) 14 lutego i zapala znicz na cmentarzu radzieckim, a pan co roku nie tylko na władze ale także na osoby prywatne wiesza psy. To nie mam pan nic przeciwko osobistym, różnorakim, poglądom osób prywatnych czy ma, bo tego nie rozumiem . Według mnie jak ktoś sobie idzie prywatnie nawet dołączając do delegacji to jego sprawa osobista i nic nikomu do tego i powinno się jego prywatne poglądy uszanować.
    co do artykułu to jest bardzo dobrze napisany, i bez jakiejkolwiek nienawiści do innych i takie artykuły od pana, jako czytelnik oczekuję, rzetelnych ale bez siania nienawiści.
    ps. Czytałem pana książkę o Solidarności i mimo różnorakiej krytyki bardzo mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń