Czytałem już o problemie pokoleniowym, o pokoleniach X, Y, Yuppi itd. Każde z nich jest w jakiejś mierze efektem głębokich przekształceń w sferze technologicznej. Ma to olbrzymi wpływ na politykę i stosunki społeczne, relacje międzyludzkie.
Postmodernizm - to prąd intelektualny, który zaznaczył się na całym świecie. W wielkim podsumowaniu można stwierdzić, że wyrugował on pojęcie prawdy z przestrzeni publicznej, ale i z życia prywatnego. Prędkość zmian technologicznych i kulturowych niestety nie idzie w parze z ludzką możliwością adaptacji do nowych warunków życia. I tak przedstawiciele starszych pokoleń doprawdy nie orientują się w charakterze dzisiejszego życia z drugiej strony, ludzie przejawiają głębokie tęsknoty do prawdy, stabilności, lojalności - również w polityce. Niestety jest to niemożliwe do pogodzenia - tj. stare tęsknoty i czas "nowego człowieka". Rządzi chwilowość i tymczasowość, wszyscy chcemy się czuć dobrze, pragniemy dobrego życia. Efekty tych głębokich przemian są dramatyczne dla życia jednostek. Wzrasta skala indywidualizacji życia, zakresu osobistych możliwości, ale i przy tym narasta poczucie alienacji, osamotnienia. Słynnego "samotnego w tłumie". Oczywiście to wpływa na jakość demokracji - powoduje jeszcze niższe zaangażowanie społecznie, a koncentracja wysiłków życiowych jest skupiona na końcu własnego nosa. Zapewne najważniejsze to zaczynać od siebie, ale niestety większość z nas na tym kończy - na sobie. Brakuje przez to koniecznego wiązania dla funkcjonowania instytucji państwa demokratycznego - załamuje się zaufanie społeczne, zaufanie w relacjach międzyludzkich, brak zrozumienia wspólnych celów.
Ostatecznym i dramatycznym efektem przemian globalnych jest rozpad rodziny nuklearnej. Wystarczy przyjrzeć się statystykom rozwodów, liczby dzieci w związkach pozamałżeńskich, itd. Nie ma po prostu stałości, nikt nie chce naprawiać, pracować, zawsze jest łatwiej zmienić jedną rzeczywistość na inną. Jeśli to ma być obraz współczesności, to człowiek - każda jednostka - musi być gotowa na odejście od dawnego sentymentalizmu w relacjach międzyludzkich. Trzeba się skupić na tym, aby "mi" było dobrze.
Kontynuacja i zmiana. Tak można określić obecne czasy. Postprawda, postmoderna, postpolityka...czyli zasadnicza erozja wszelkich instytucji. Jedni dostosują się do tych wyzwań lepiej, inni gorzej. W każdym razie zalecam zabić w sobie romantyzm, bo ten w obecnych czasach może być jedynie, jak pisał Freud o kulturze: źródłem cierpień. Nastał czas, aby zrozumieć, że życie trwa jedynie "tu i teraz". Długo na taki obraz rzeczywistości się nie zgadzałem, ale zrozumiałem, nie ma sił we współczesnym świecie, które są w stanie zatamować ten proces. Trzeba się weń po prostu wpisać, albo złożyć się na ołtarzu przeszłości.
"tu i teraz" jest całkiem "fajne" :-)
OdpowiedzUsuń