czwartek, 17 lipca 2025

Pruska propaganda na 750 - lecie Miasta Chojnice

Na chojnickim dworcu PKP można zapoznać się z wystawą o rozwoju kolei...pruskiej kolei. Z okazji 750 lecia, chojniczanie i podróżni jadący przez Chojnice mogą zapoznać się z dorobkiem i sukcesami pruskiej germanizacji Chojnic i Pomorza!!!

Dlaczego władze miejskie pozwalają na wystawę w przestrzeni miejskiej Chojnic, która jest manipulacją i propagowanie pruskiej narracji o rzekomej modernizacji ziemi pomorskiej? W tej wystawie nie ma ani słowa o represjach, kulturkampfie, germanizacji, walce z polskością, ale jest wiele na temat pruskiej obecności na naszej ziemi. 

Nie wiem czy to naiwność czy może działalność pożytecznych idiotów, ale promowanie tego typu wystaw przygotowanych przez Kulturzentrum Ostpreussen jest skrajnym idiotyzmem, ignorancją i objawem braku odpowiedniej postawy obywatelskiej. Jeszcze ten tytuł: Od "Kolei Wschodnie" do dzisiaj

Chciałbym promotorom tej wystawy przypomnieć, że panowanie Prus skończyło się w Chojnicach 31 stycznia 1920 roku. Tą liną kolejową przebiegającą przez Chojnice Niemcy podstępnie wprowadzili na dworzec w Chojnicach 1 września o 4.23 niemiecki pociąg pancerny i rozpoczęli II wojnę światową!!! 

Kolejna poważna wpadka Miasta Chojnice z okazy jubileuszu 750 lat Miasta Chojnice. Już znowu w Polsce śmieją się z nas i popadają w dziwienie, co my w tych Chojnicach wyprawiamy. 

Ta wystawa w trybie natychmiastowym powinna zostać usunięta i odesłana do tego, kto za nią zapłacił. 

Pod tym adresem można obejrzeć wspaniały dokument o tej wystawie, krytyczny i przygotowany przez Polaków: https://www.facebook.com/share/v/19HZankhGn/


 


















niedziela, 13 lipca 2025

W obronie Dmowskiego

Jesteśmy świadkami, nie po raz pierwszy, ale w tak wyraźny sposób zakłamywania historii przez lokalnych propagatorów wyższości historii lokalnej, nad historią Polski. Jest to bardzo charaktersytyczna cecha, ludzi takich jak Bogdan Kuffel, Arseniusz Finster, Kazimierz Jaruszewski, Przemysław Zientkowski czy nawet, jak uważam, Robert Wajlonis. 

Od lat jesteśmy obserwatorami, jak lokalna władza wchodzi w sferę kultury i nauki, starając się tworzyć dyskurs na temat ważnych wydarzeń w historii miasta i dążąc do jego monopolizacji - stąd narracja o historii nie ma służyć prawdzie, ani jej ujawniać, ale przede wszystkim ma ona być zgodna z celami i interesami chojnickiego ratusza (chodzi o hegemonię kulturową!). Jest to oczywiście obarczone sporym prawdopodobieństwem działań, które mogą mieć charakter cenzorski, ale co gorsza skażone są tzw. prezentyzmem (manipulowanie obrazem historii - teraźniejszość to racja przeszłości, służebność historii wobec interesów politycznych) i recentywizmem (odmowa prawa do interpretacji historii). Obie te postawy są, świadomą, relatywizacją historii.

Najnowszą odsłoną jest spór o nazwę dla miejsc w przestrzeni publicznej. Chojniccy radni PiS zaproponowali bowiem, żeby jedno z rond nazwać rondem im. Romana Dmowskiego. Wcześniej ja, bo już w 2017 roku apelowałem do władz miasta o nadanie nazwy Romana Dmowskiego jednej z ulic w Chojnicach (patrz post: "Chojnice bez Wielkiego Polaka"), oczywiście spotkało się to z milczeniem ze strony ratusza. 

Słyszy się obecnie ze strony lokalnej władzy, co powiedział wielce nieprzygotowany do takiej dyskusji Przemysław Zientkowski, że Roman Dmowski był antysemitą i dlatego nie zasługuje w Chojnicach na rondo swojego imienia. Dlatego warto może byłoby wyjaśnić Zientkowskiemu i opinii publicznej kilka kwestii. 

Po pierwsze nie byłoby Pomorza Gdańskiego i Chojnic w Polsce, gdyby nie działania, postawy i wystąpienia Romana Dmowskiego w czasie Konferencji Wersalskiej, gdzie decydowały się losy Polski po I wojnie światowej, ale szczególnie decydowano o przynależności ziem spornych do nowopowstałego państwa polskiego. Roman Dmowski w swoich licznych pismach podkreślał, że Pomorze Gdańskie i Wielkopolska to najbardziej wartościowe ziemie, nie tylko pod kątem gospodarczym, ale przede wszystkim społecznym, bo zajmują je Polacy, którzy są bardzo dobrze zorganizowani i ich kultura stoi na wysokim poziomie. Dlatego walczył o przynależność Pomorza Gdańskiego w tym Chojnic do Polski. Delegacja Polska podjęła w Wersalu nawet starania o przyłączenie do Polski Człuchowa i ziemi człuchowskiej oraz złotowskiej, ale to się nie powiodło. Już z tego samego faktu, że Roman Dmowski walczył o przynależność Chojnic do Polski należałoby nadać jakiemuś godnemu miejscu w przestrzeni publicznej nazwę Romana Dmowskiego. 

Przywołany antysemityzm Dmowskiego jest swoistą hiperbolą jego myśli politycznej. Dmowski - co piszę z pełną odpowiedzialnością - antysemitą nie był, ale na pewno był przeciwnikiem asymiliacji Żydów w Polsce. Co więcej, Dmowski wielokroć wołał i pisał o sprawiedliwe traktowanie Żydów i angażował się dobroczynnie na rzecz Żydów. Taki więc z Dmowskiego był antysemita, jak z Zientkowskiego prawicowiec, samorządowiec i demokrata. Dmowski, co dobrze jest udokumentowane - nie był też rasistą, nie promował rasizmu, ani nie promował szowinizmu narodowego (nie wywyższał narodu polskiego nad inne narody). Kwestię zaś żydowską Dmowski podejmował jako kwestię ekonomiczną - walki o prymat gospodarczy Pokaków nad wpływami lobby żydowskiego w II RP. 

Te brednie o antysemityzmie i nadinterpretacje głoszone przez lokalnych "mędrców", wpisują się dobrze w propagandę ludzi takich jak Jan Tomasz Gross i jego paszkwile takiej jak "Złote żniwa". Warto w tej mierze kliknąć tutaj i posłuchać innego cytatu z Dmowskiego, zgodnie z którym Dmowskiemu na sercu leżały napięte stosunki polsko-żydowskie i chęć ich racjonalnego rozwiązania, aby uniknąć tragedii.

Lokalna elita ma jednak uczulenie na idee narodowe, i walcząc z nimi zasłania się hasłami faszyzmu i antysemityzmu, które są powszechnymi straszakami i wystarczy je publicznie rzucić w kierunku oponentów, aby zakończyć dyskusję choćby nad najbardziej merytoryczną kwestią. 

Warto więc przypomnieć tym krytykom antysemityzmu powszechnego, że sami wywyższali już w niedalekiej przeszłości antysemitów i brali ich za patronów przestrzeni publicznej w Chojnicach. Przykładem może być tutaj postać Juliana Rydzkowskiego, którego wypowiedzi były całkowicie antysemickie, ale nie przeszkodziło to władzom miasta w wydatkowaniu środków publicznych na ustawienie pomnika Rydzkowskiego i ławeczki w Parku 1000 lecia. O czym pisałem więcej tutaj i tutaj

Czy wynika z tego, że lepszy jest w oczach lokalnych "historyków" i lokalnego układu władzy antysemityzm lokalny od antysemityzmu ogólnopolskiego? Oczywiście że tak! 

Dmowski był postacią wielkiego formatu i jeśli krytykował Żydów, to tę krytykę wyprowadzał wobec warunków polskich w II RP. Bez zrozumienia tego kontekstu nikt nie powinien pisać o antysemityzmie Dmowskiego. Dziś przecież też, jeśli krytykujemu działania Izraela w Strefie Gazy, to możemy być uznani za antysemitów. 

Więc o co chodzi lokalnemu układowi władzy? Odpowiedź zdaje się być wyraźna, i leży przed nami jak na dłoni. Otóż w Chojnicach nie ma i nie będzie nigdy miejsca dla upamiętnienia Wielkich Polaków i Wielkich Czynów - dopóki rządzi ta pseudoelita, będąca mariażem postkomuny, ze współczesnym pomyleniem. W Chojnicach bowiem, w perspektywie tego niskiego gremium, jest tylko miejsce dla lewacko-niemieckiej propagandy historycznej. 

Stąd nie będzie ronda im. Romana Dmowskiego, ale jest miejsce dla Placu Emsdetten, czy miejsce dla wystaw promujacych dziedzictwo pruskie. Najgorszym elementem tego postępowania jest to, że jest to systemowo - w sferze lokalnej - działanie antypolskie, budujące jakieś przekonanie u odbiorców, że Chojnice z Polską mają tyle wspólnego co nic, bo zawsze były miastem krzyżacko-prusko-niemieckim. Co jednocześnie tej lokalnej wierchuszce nie przeszkadzało sięgać po dyplomy w Moskwie i kłaniać się przed Czerwoną Gwiazdą Sowietów. 

Ciekawe jest też to, że władze miejskie, tak zaciekle walczące z rzekomym antysemityzmem, nigdy dotąd i w żaden sposób nie upamiętniły społeczności żydowskiej Miasta Chojnice, a inicjatywy służące przywołaniu tej pamięci skutecznie przemilczały. 

I jeszcze jeden ważny argument, jak to jest, że w Warszawie czy innych wielkich miastach RP, Dmowski jest patronem ulic, rond, skwerów, a nawet ma swoje pomniki, ale w Chojnicach jest uznany za persona non grata? Czy tylko w Chojnicach mamy tak świadomą i czujną władzę, aby dać odpór powszechnemu antysemityzmowi? Lokalni propagatorzy układu finsterowego, nawet nie wiedzą, że popadają w śmieszność i robią z Chojnic przykre pośmiewisko na całą Polskę. Im przecież nie przeszkadza wynosić na ołtarze dawnych komuchów, sowieciarzy i ORMOwców, ale już o Wielkich Polakach - słyszeć nie chcą. 

Dlatego Finster musi odejść!

piątek, 11 lipca 2025

Medale nie dla każdego

Od zawsze władza używała rocznic, świąt, do podtrzymywania swego autorytetu lub wytwarzania go, kreowania, nawet na nowo. W tym celu używała różnych symbolicznych narzędzi. Takich, jak np. puchary, medale, ordery. 

W Chojnicach padło na medale z okazji 750 - lecia, aby władza mogła podkreślić, kto jest w lokalnej wspólnocie ważny, a kto się nie liczy - z perspektywy dalekiej historii patrząc na teraźniejszość. Zatem jaka lokalna społeczność, winniśmy teraz być wdzięczni za tych znamienitych, za te 64 osoby, które wybrał "ratusz", a pewnie osobiście i po stalinowsku listę tę korygował sam władca Chojnic. 

Postanowiłem się tej liście uhonorowanych medalem 750 lecia przyjrzeć i budzi ona moje refleksje. Listę przedstawiam na załączonych skanach. 

Po pierwsze, a przyznaję to nie bez zawstydzenia - nie znam wielu z tych, których władze miasta uznały godnych Medalu 750 - lecia Chojnic. 

Np. kto to jest Beata Rutkiewicz? Oczywiście jest to moja sarkastyczna uwaga - ale myślę, że podzieli ją prawie każdy mieszkaniec Chojnic. Po prostu nikt nie zna w Chojnicach obecnej wicewojewody. Jest to tylko pierwszy, ale jakże wyraźny przykład osób z listy, które medal uzyskały z klucza politycznego. 

Zatem są, jak widzę, rożne grupy odznaczonych - są i ci, którzy po prostu są w Chojnicach nieznani, bo nic z Chojnicami wspólnego nie mają i nic dla miasta nie zrobiły, ale przynależą do odpowiedniej partii politycznej lub mają odpowiednie poglądy. Takie osoby, gdyby miały minimum honoru, to by tego medalu nie przyjęły, bo jest to obopólna ujma - zarówno dla miasta i jego społeczności jak i dla osoby "uhonorowanej". 

Postaram się zatem zrecenzować osoby uhonorowane medalem i ich dorobek dla Chojnic (choć wiem, że to nie było wcale kryterium, bo kryteriów merytorycznych nie było chyba w ogóle, prawda?). 

Leszek Bonna...no tak, kolega Arseniusz wręcza medal koledze Leszkowi, bo obaj uważają się za wielce zasłużonych dla Chojnic. To na zasadzie słynnej maksymy - "państwo to ja". Finster na co dzień w ten sposób prawdopodobnie myśli o mieście - "miasto to ja". Stąd mamy tyle kłopotów i problemów w tym naszym upadającym miasteczku (tylko ci którzy z Chojnic nie wyjeżdżają mają prawo myśleć, że Chojnice są ładne, a w mieście żyje się dobrze - w Polsce jest wiele miast tej wielkości, nieco mniejszych i większych, które są lepiej zarządzane, są w lepszej kondycji). 

Anna Górska - medal za przynależność polityczną. 

Stanisław Lamczyk - medal za przynależność polityczną. 

Marek Biernacki - medal za przynależność polityczną. 

Jan Wyrowiński - tutaj miałbym pewne dylematy, ale na pewno jest to zasłużony działacz społeczny, z tym, że nie z Chojnic, choć uczęszczał chyba do jednej z chojnickich szkół. 

Jacek Sutryk - medal za przynależność polityczną i no niestety to jest jednak wielki wstyd dla władz miejskich odznaczać Sutryka. Takich jednak widzą bohaterów, jakimi się kierują wartościami. 

Marek Szczepański - jeśli chodzi o starostę, to oczywiście medal polityczny.

Aleksander Gappa - medal za poglądy i przynależność polityczną. 

Zbigniew Szczepański - medal za poglądy i przynależność polityczną. 

Olivier Kellner - nie kojarzę. 

Patrick Gomont - nie kojarzę, ale chyba mer Bayeux we Francji, co takiego zrobił dla Chojnic i chojniczan?

Witalij Matsiuk - nie kojarzę. 

Dariusz Kucharski - nie kojarzę.

Ryszard Szybajło - medal za poglądy polityczne i przynależność polityczną. 

Paweł Gibczyński - nie kojarzę. 

Christiana Erfling - nie kojarzę. 

Wili Kemper - nie kojarzę. 

Sebastian Pastucha - nie kojarzę. 

Henryk Koźlewicz - nie kojarzę. 

Maciej Polasik - medal za poglądy i przynależność polityczną. 

Robert Wajlonis - medal za poglądy polityczne i rolę w lokalnym układzie władzy. 

Teresa Martyniuk - nie wiem, nie kojarzę, żona Martyniuka?

Dariusz Gąsecki - wybitny profesor medycyny, jeden z niewielu chojniczan, który rzeczywiście ma wkład w rozwój nauki - medal zasłużony. 

Jacek Knopek - wybitny profesor politologii, medal zasłużony. 

Tadeusz Palmowski - profesor geografii, który z tego co zauważyłem jest zawsze chętny do współpracy z władzami Chojnic, czy to oznacza jakiś wkład dla Chojnic, nie jestem tego taki pewien. 

Janusz Gierszewski - były komendant policji, dziś profesor nauk o bezpieczeństwie, jest to postać wyrazista, ale medalu bym nie przyznał, bo nie widzę szerszej promocji Chojnic, ani działalność na rzecz miasta i mieszkańców, a nie jest to medal za osobiste sukcesy. Uważam, że ten medal to taki towarzyski ukłon. 

Jacek Dawidowski - medal za odpowiednią postawę Kościoła rzymskokatolickiego w Chojnicach wobec najjaśniejszej władzy samorządowej. Księdza osobiście lubię, ale medalu mógł odmówić dla dobra wiernych i kościoła. 

Kazimierz Ostrowski - cóż...medalu bym nie przyznał, bo choć dorobek jest obszerny, dorobek publikacyjny, to jednak Kazimierz Ostrowski był piewcą dawnego systemy komunistycznego i wiele napisał o historii miasta, co do dziś budzi moje zastrzeżenia i obawy o obiektywizm. 

Krzysztof Pestka - nie wiem który Krzysztof Pestka, a w zyciu Chojnic jest ich kilku, którzy dali się poznać w sferze publicznej. 

Janusz Jutrzenka Trzebiatowski - za żadne skarby, nie dałbym nawet dyplomu, ale kupiłbym bilet w jedną stronę z Chojnic. Człowiek, który chojniczan nazywał hołotą, a swoją tandetną sztukę wepchnął w miejskie ręce generując chojniczanom milionowe już koszty. 

Georg Moenikes - nie byłbym pewien czy medal się należy, ale jakąś laurkę bym przyznał. 

Jan Klepin - dałbym medal. 

Janina Kosiedowska - nie dałbym medalu, bo nie ma za co.

Edmund Hapka - medal zasłużony. 

Bogdan Kuffel - medal zasłużony, ale z pewnym zastrzeżeniem, że Kuffel najpierw powinien wyprawić się do Canossy (przeprosić publicznie za swoje czołobitne i bezwarunkowe poparcie polityczne jakie udziela lokalnemu układowi władzy). 

Andrzej Górnowicz - głęboko rozważyłbym za i przeciw. 

Włodzimierz Łangowski - nie znam. 

Kazimierz Jaruszewski - medal za poglądy i przynależność polityczną, w sferze dorobku na rzecz Chojnic, dokonania raczej mierne i rozpoznawalne jedynie lokalnie. 

Danura Wolińska - nie znam. 

Monika Michalewicz - nie znam. 

Grzegorz Szlanga - medal za poglądy polityczne, bo za pracę w teatrze dostaje wynagrodzenie, piekarz nie dostaje medali za wypieczenie chleba.

Zygmunt Cieślik - nie znam.

Patryk Nita - nie znam. 

Daniel Frymark - medal za poglądy polityczne, bo robienie zdjęć za pieniądze nie jest powodem do sławy i honorów. 

Jarosław Urabański - nie wiem, rozważałbym. Jeden tur wiosny nie czyni.

Michał Karpiak - przyznałbym medal - głównie za bezinteresowną pracę z młodzieżą. 

Peter Urlich - nie znam. 

Anna Piekarska-Więcławek - nie znam.

Dariusz Jasnowski - nie znam. 

Grażyna Wera-Malatyńska - medal za poglądy polityczne. 

Maria Danuta Kordykiewicz - nie znam. 

Tomasz Winiecki - w mojej ocenie, medal za wsparcie polityczne, sięgające daleko w przeszłość. 

Klaus Ostercholt- nie znam. 


Jak widać, znacząco zredukowałbym liczbę odznaczonych - przynajmniej wg miejskiej listy. Natomiast widzę i znam wiele wybitnych chojniczan, którzy na tej liście się nie znaleźli, a są oni albo politycznie niepoprawni, albo po prostu władza miejska nie ma pojęcia o dokonania tych osób na rzecz Chojnic. 


Szkoda, że tak marnuje się potencjał wielkiej rocznicy naszego miasta. Lista nie przedstawia się dobrze, z drobnymi kilkoma wyjątkami, a przyznane medal stanowią jedynie dla większości tych osób wyraz osobistnej wdzięczności władcy Chojnic za wkład jaki te osoby poczyniły w utrzymywanie systemu i układu władzy lokalnej (nie mylić z wkładem na rzecz Chojnic i chojniczan). 

Medal kosztowały około 30 tys. zł, a więc około 400-500 zł za medal. 








wtorek, 1 lipca 2025

Koniec opłat za szpitalną telewizję w Chojnicach

Przez lata działałem w kierunku likwidacji opłat za korzystanie z tv w chojnickim szpitalu, ale poszedłem z szerszą inicjatywą do Sejmu, aby zlikwidować system płatnych telewizji w szpitalach w Polsce. Niestety, jak dotąd nie było w tej mierze pozytywnych rezultatów, aż do niedawna. 

Pamiętam, że kiedy domagałem się likwidacji tego systemu płatnej tv w Chojnicach, to ówczesny dyrektor szpitala, a dziś wicemarszałek województwa Leszek Bonna, wyśmiewał mnie i atakował, podobnie jak obecny starosta chojnicki Marek Szczepański. 

Nagle okazuje się, że lokalna władza powiatowa i dyrekcja szpitala poszła po rozum do głowy i szpital zakupi własne telewizory, nie będzie żadnej zewnętrznej obsługi - a tym samym - jak twierdzę - żadnych bezprawnych opłat dla pacjentów szpitala. 

Teraz jeszcze tylko rządzący chojnickim szpitalem od dekad powinni oddać pacjentom szpitala pieniądze za nieprawnie pobrane opłaty za oglądanie tv przez pacjentów. Oczywiście, nigdy to nie nastąpi. 

Dobrze się stało, dobrze dla chojniczan i wszystkich pacjentów chojnickiego szpitala!

Więcej o sprawie: TUTAJ .