czwartek, 8 marca 2012

Gdzie są nasi redaktorzy?

Coraz dziwniejsze te nasze Chojnice.

Kiedyś bywało, że jak się pismak władzy nie podobał, to władza pismaka-bęc i spadł ze stołka. Ale to było jakoś tak za tak zwanej komuny. Dziś podobno wolność słowa króluje. Media też wolne. Tylko jakoś redaktorzy ubezwłasnowolnieni. I tutaj kilka powodów.

Ubezwłasnowolnienie mediów (w szczególności lokalnych) opiera się na dwóch filarach - niskiej poczytności, i co za tym idzie utrzymywaniu się w jakiejś mierze z ogłoszeń publicznych. Dalej na słabej jakości - łatwo strawnej - a to wypadek, a to jubileusz, złote gody, a to urodzinki, ślub, studniówka - codzienność, bez refleksyjna papka. Jak ktoś zaczyna myśleć o refleksyjnym (nie daj Bóg o śledczym) pisarstwie, to może przestać myśleć o chlebie...

Hipotetycznie wyobraźmy sobie taką sytuację, że redaktor Malinowski napisał kilka słów prawdy o relacjach władzy w mieście X, tak samo postąpił na antenie radio w mieście X redaktor Kowalski. Obaj sobie pokpili z lokalnego dyktatu, pośmiali się, boki pozrywali. Nic szkodliwego, powiedzmy, że to rodzaj "prawdy przez satyrę". Niestety nie spodobało się to lokalnemu wójtowi, który zadzwonił do właścicieli mediów, spotkał się z nimi, zrugał za działania w imię prawdy i wolności i nakazał "trzymać linię polityczną". Konsekwencją takiego postawienia spraw było zwolnienie niewygodnych redaktorów, w sumie z dnia na dzień, z wielkim zdziwieniem tak opinii publicznej jak i dla redaktorów Malinowskiego i Kowalskiego.

A teraz wróćmy do realiów i zapytajmy, gdzie są nasi redaktorzy - Andrzej Drelich pracujący do niedawna jako dyrektor w Radio Weekend i Agrymir Iwicki pracujący jeszcze kilka tygodni temu w "Czasie Chojnic"jako naczelny? Liczę na to, że sami nam opowiedzią swoją historię w bliskim czasie. Jednocześnie wydaje mi się,że ich historia będzie o wiele smutniejsza, aniżeli ta którą przytoczyłem wyżej.

Niestety to nie jedyni dziennikarze jacy "odeszli", "ofiary" padły też w ciągu ostatnich lat wśród dziennikarzy "Dziennika Bałtyckiego" i "Gazety Pomorskiej", oraz jednego z portali internetowych w Chojnicach.

Bez dostępu do rzetelnej informacji, bez prawdziwej roboty dziennikarskiej i bez popularyzowania wiedzy w dziennikach i tygodniach, wiedzy o regionie i działaniach władzy nie ma mowy o demokracji w wymiarze lokalnym, wiedzą to ludzie władzy, szczególnie Ci którzy ręcznym sterowaniem chcą kształtować informacje.

W Chojnicach źle się dzieje. Albo zaczniemy się bronić nawzajem przed zakusami dyktatu jaki zapanował, albo za chwilę się okaże, że żyjemy w udzielnym księstwie rządzonym przez kilku hrabiów i jednego księcia, a nie w realiach jakie powinny były panować w samorządach.

4 komentarze:

  1. Marcin to chyba zbyt daleko posunięta teoria

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziennikarze chojniccy łamią zasady etyczne, choć nie łamią prawa. Jednak łamią coś znacznie ważniejszego - swoją wiarygodność i niszczą czyjąś karierę zawodową i życie prywatne.
    Los nierychliwy ale sprawiedliwy, jeszcze paru powinno stracić pracę!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rytlewski naczelnym?????????
    To dopiero kpina!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze się Pana Drelicha słuchało, miły, wiarygodny głos. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń