Po obejrzeniu wczorajszej debaty Finster - Kaczmarek w chojnice.tv
jestem przekonany o dychotomii problemu Straży Miejskiej w Chojncach. Z pewnością nikt do siebie nie przekonał, a Panowie wymienili na tyle dużo ciosów, że obydwaj nie wyszli bez szwanku dla swych wizerunków z tej debaty.
W wyniku refleksji nad słowami i postawami obu, więcej powstaje zwątpienia w człowieku, aniżeli chęci udziału w jakiejkolwiek formie aktywności społecznej. Z jednej strony oczywistym jest, że są przypadki w których z burmistrzem Chojnic do sądu trzeba iść, ale są i sytuacje w których mądrzej jest dla wszystkich zrezygnować ze sporu sądowego, który toczy się o przysłowiową "pietruszkę", wywołując jedynie poruszenie społeczne i w efekcie apatię lokalnej społeczności, która aktywność społeczną utożsamia z walką przed Temidą. Dlatego też, występuje w tym konflikcie wokół Straży Miejskiej nieusuwalna dychotomia - argumenty za i przeciw oraz spowodowany tym ruch społeczny w postaci komitetu referendalnego i opór władzy przed radykalną zmianą, będą musiały ze sobą współistnieć, jako element "doskonałej chojnickiej rzeczywistości". Konflikt, który narósł i się wytworzył jest nierostrzygalny i chojniczanie nie pomogą żadnej ze stron, bo naraziliby istniejący stan rzeczy - dychotomiczny podkreślam - na szwank. Myślę, że tak z powodu niskiego zaangażowania społecznego, jak i z powodu zniechęcenia sporami, frekwencja może być nie tylko niska, ale nawet bardzo niska. Obawiam się, że inicjatorom ciężko będzie "wyciągnąć z domów", więcej, jak 3 tysiące ludzi. Pomimo profesjonalnej kampanii, zbytnia agresywność i ewidentne zagrania marketingowe, nie licujące ze szczytnym celem, podkopały wiarygodność przedsięwzięcia.
Osobiście żałuję, że żaden z Panów nie odpowiedział na moje pytania, które uznałem za kluczowe - Kamil Kaczmarek nie odpowiedział, co stało za decyzjami powoływania Straży Miejskiej w latach 90. (powoływał się jedynie na nieokreślone idee), a burmistrz Chojnic nie umiał odpowiedzieć jasno, co stanie się z pracownikami SM, gdyby tę formację rozwiązano. Bez tej wiedzy podejmowanie, jakiejkolwiek decyzji jest niemożliwe. Oto bowiem, Kaczmarek chce rozwiązania czegoś, czego genezy nie zna i celów przez to nie potrafi określić, a Finster z góry zaznacza, iż planu nie ma na wypadek rozwiązania SM, czyli nie jest roztropnym gospodarzem, ale raczej wyrachowanym politykiem. Obaj nie tylko zmuszają społeczeństwo do rejsu pomiędzy Scyllą i Charybdą, ale jednocześnie sami błądzą w tańcu walki politycznej, który z interesem społecznym ma niewiele wspólnego.
Zagłosuję za rozwiązaniem Straży Miejskiej i zrobię tak z kilku powodów:
- Finster nie dokona żadnej reorganizacji tej instytucji i odwołanie Straży Miejskiej skoro stało się elementem walki politycznej, to musi nim być - czyli jak najwięcej ludzi musi zagłosować za rozwiązaniem SM, aby wpłynąć na zarządzanie miastem, być może wtedy Finster zacznie respektować głosy o naprawę sytuacji, zanim przyjdzie mu gasić kolejny pożar;
- SM do roku 2015 nie miała żadnych dzielnicowych i jest to zabieg przedreferendalny, pomysł dzielnicowych wyszedł zresztą ode mnie. Niemniej Finster go zaakceptował, ale w sposób niegodziwy, bo nie ujawnia, ani On, ani Straż Miejska, że dzielnicowych w SM nigdy wcześniej nie było;
- Komendant SM wystawiał mandaty, choć jego formacja nie zadbała, podobnie jak ratusz o prawidłowe oznakowanie drogowe, to znaczy, że formacja ta przywiodła jakąś część mieszkańców i gości do szkody (mandaty), pomimo tego Finster nawet nie odwołał komendanta;
- w SM pracuje zbyt wiele osób, jeśli bowiem nagle jest ok. 10 dzielnicowych, to co robi pozostałych ponad 20 strażników?
- SM nie ewoluuje od lat 90. XX w., w żaden sposób zakres jej funkcji nie jest w stanie sprostać wyzwaniom, jakie stoją przed lokalną społecznością w drugiej dekadzie XXI w., gdy jest tak zarządzana i zorganizowana jak obecnie;
- SM i jej komendant przez kilkanaście lat lekceważyli komunikowanie się z mieszkańcami;
- SM nie podejmuje akcji w kluczowych dla bezpieczeństwa lokalnej społeczności momentach - sam byłem świadkiem zdarzenia, kiedy pod ratuszem toczyła się rozróba, a Strażnicy nie wychodzili z ratusza i w strachu oczekiwali na policję...;
- utrzymywanie formacji, która daje specjalne gratyfikacje jej funkcjonariuszom, którzy z kolei w żaden specjalny sposób nie narażają się dla naszego bezpieczeństwa, zdrowia i dobrobytu, jest bezcelowe.
Być może likwidacja SM, to pierwszy krok do zmiany burmistrza, bo obawiam się, że bez zmiany na fotelu burmistrzowskim nie możemy myśleć o jakichkolwiek zmianach w zarządzaniu miastem, co w trakcie walki referendalnej udowodnił zarówno Finster, jak i SM. Problemem Chojnic nie jest Straż Miejska, problemem Chojnic jest burmistrz Arseniusz Finster. Próba likwidacji SM, to leczenie objawów, bez namysłu nad przyczynami. Warto jednak, tym razem, podjąć choćby walkę z objawem szerszej choroby drążącej to miasto...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz