Wielokrotnie mówiono o możliwych konsekwencjach przejęcia władzy przez PiS dla życia samorządów. Najczęściej przedstawiano te możliwe zmiany, jako czarny scenariusz, zwiastując wymarcie polskiej samorządności a dalej może i centralizacje władzy. Najczęściej takie poglądy wygłaszali i wygłaszają ci, którzy w z lokalnych samorządów, źle rozumiejąc wielki zakres autonomii polskich samorządów, zdołali uczynić latyfundia. Obecnie w polskich samorządach w większości panuje nie kto inny jak złowieszczy postkomunizm.
W przypadku Chojnic zjawisko postkomunizmu scharakteryzowałem w artykule "O znakach postkomunizmu w postawach lokalnych aktorów politycznych". W skrócie: postkomunizm to realne zagrożenie dla demokracji, to bariera o którą rozbija się demokratyczne państwo polskie, to sobiepaństwo i wykluczenie spod rzeczywistego nadzoru - obiektywnych organów - procesów decyzyjnych i zarządzania publicznym majątkiem. Postkomuna, to niestety także brak uznania dla rywalizacji politycznej (vide bojkot referendum przez Finstera o rozwiązanie Straży Miejskiej), która jest fundamentalna dla istnienia demokracji. Wiadomo bowiem jaki w Chojnicach stosunek do przedstawicieli opozycji przejawiała władza lokalna - wykluczające, ostracyzm, a nawet narzędzia, które powinny zostać podddane analizie pod kątek łamania prawa karnego. Poza rywalizacją polityczną, postkomunie towarzyszą inne negatywne zjawiska: korporatyzm, karuzela stanowisk, kleptokracja, nepotyzm, czyli w skrócie po raz wtóry: zawłaszczanie samorządu przez elitę.
Nie może więc nikogo dziwić plan zmiany ordynacji wyborczej przez PiS do rad gmin oraz w wyborach bezpośrednich na wójtów, burmistrzów, prezydentów. Ważnym aspektem poza powrotem z Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (zmiana ta była forsowana przez PO, wcale nie przez Kukiza w Sejmie, którego w 2011 r. w Sejmie nikt nie widział) do wyborów proporcjonalnych jest ograniczenie kadencyjności. Wczoraj (21.01.2017) prezes Jarosław Kaczyński powiedział, ze zmiany wejdą w życie "od zaraz". To oznacza jasny komunikat, wójtowie, którzy są już u władzy drugą kadencję nie będą mogli startować. I nie będzie tutaj zasady lex retro non agit (prwo nie działa wstecz), a to dlatego, że wystarczy stworzyć nowy artykuł w ordynacji wykluczający możliwość startu na urząd wobec tych, którzy już go pełnili co najmniej dwie kadencje. Takie rozwiązanie, jak podejrzewam, właśnie się przewiduje.
Odnoście histerycznych wypowiedzi Arseniusza Finstera, należy zaznaczyć, że manipuluje On opinią publiczną, PiS nie przygotowuje żadnego "zwolnienia grupowego". Kategorię zwolnień grupowych określa Kodeks pracy: https://www.pip.gov.pl/pl/f/v/146465/zw%20grupowe.pdf . PiS nie zatrudniał nigdy Finstera i nie podpisywał z Nim żadnej umowy. Podobnie, jak z pozostałymi "zasiedziałymi" zwornikami układów lokalnych, zabezpieczających interesy postkomunizmu.
W odniesieniu zaś do wskazań Finstera, że to niby w świecie można pełnić urząd dożywotnio, to należy wskazać, że na świecie, szczególnie na Zachodzie panuje demokracja, a nie postkomunizm. Oznacza to, że dopuszcza się tam rywalizację polityczną, istnieją silne i niezależne organizacje pozarządowe, partie polityczne posiadają ugruntowana pozycję w środowiskach lokalnych, a społeczeństwo, jako całość, jest nieco bardziej świadoma zachodzących procesów politycznych, obywatele są krytyczni wobec postępowań władzy i nie czują się zastraszeni lokalnymi układami. W takich warunkach demokracji rozumianej, jako poliarchia, rzeczywiście społeczeństwo może pozwolić sobie na bezkadencyjność, bo jest w stanie w drodze rywalizacji politycznej zmieniać burmistrzów i wójtów. W Polsce, szczególnie w Polsce powiatowej, społeczeństwo nie jest w stanie doprowadzać do korzystnych zmian politycznych, bo przeciwdziała demokracji zabetonowany układ polityczny wójtów z przedsiębiorcami-przestępcami, razem wykorzystują i żerują na lokalnych społecznościach.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz