środa, 29 lutego 2012

Brygada Śmierci





Dla wielu będzie to zbyt radykalne, dla innych po prostu prawdziwe. Poniżej baner jaki przygotowali Wojtek Rolbiecki i Wojtek Zieliński. Ten baner będę i ja niósł 3 marca w Bygdoszczy na Marszu Żołnierzy Wyklętych!



Jeśli są jeszcze chętni, żeby jechać z nami do Bydgoszczy 3 marca, to proszę o telefon wyjeżdżamy ok. 12, są miejsca wolne. Zainteresowanych proszę o telefon: 884031170.

3 marca maszerujemy w imię pamięci o Bohaterach Narodowych!

wtorek, 28 lutego 2012

A jeśli było inaczej?

Szanowni Państwo,





Stowarzyszenie Arcana Historii zaprasza w dniu 23.03.2012 (piątek) o godzinie 18.00 do Hebraciarni Kredenz na spotkanie z dr. hab. Sławomirem Cenckiewiczem, znanym historykiem i publicystą. Autorem takich książek jak: SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii, Gdańsk-Kraków-Warszawa 2008; Sprawa Lecha Wałęsy, Poznań 2008; Śladami bezpieki i partii. Studia. Źródła. Publicystyka, Łomianki 2009; Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943 - 1991, Warszawa 2011.



Podczas spotkania dr hab. Sławomir Cenckiewicz opowie o kulisach prac polskiego wywiadu wojskowego, o relacjach Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL, o sprawie procesu likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych oraz o arcanach pracy historyka dokumentującego historię najnowszą.



Spotkanie z Gościem poprowadzą Marcin Wałdoch oraz Krzysztof Szulczyk z SAH.



W trakcie spotkania odbędzie się losowanie książek autorstwa Sławomira Cenckiewicza ufundowanych przez Stowarzyszenie Arcana Historii. Będzie też można zakupić książki Autora. Sławomir Cenckiewicz zapowiedział też, że osoby zainteresowane otrzymają autografy.



Historia i polityka dzięki e-learningowi

W 2009 roku radny miejski Leszek Pepliński firmował pomysł naszych miejskich historyków pod tytułem "Chojnice - historia naszego miasta". Była to cenna inicjatywa, ale w dużej mierze zarzucono ją z powodów finansowych. Blok nauczania miał objąc 35 godzin zajęć rocznie w klasach szkół podstawowych i gminazjalnych. Nie będę omawiał szczegółów projektu, ale był na tamtem czas ciekawy.

Ostatnio wraz z kolegami historykami, politologami, socjologami debatowaliśmy nad formami zaaktywizowania niskiego stopnia zainteresowania sprawami lokalnej historii i polityki wśród młodzieży. Moją konkluzją tych rozmów jest projekt "Historia i polityka w Chojnicach". 

Istnieje darmowy program do e-learningu (nauczania poprzez platformę cyfrową - http://moodle.org/, http://www.youtube.com/watch?v=WvCIv5KCbeE), pod nazwą Moodle, wykorzystywany jest między innymi przez takie uczelnie jak Uniwersytet Gdański. Był też wykorzystany przez Michała Januszewskiego, członka Arcan Historii w pracy dydaktycznej w Wyższej Szkole Bezpieczeństwa.

Moodle są niesamowitym narzędziem, pozwalającym na kreowanie kursów online, zamieszczanie całej bazy danych - materiałów": zdjęć, testów, artykułów, zadań, etc. Jednocześnie umożliwiają prowadzenie lekcji online, są świetnym organizerem do zajęć. Dużą zaletą Moodle jest ich elastyczność pozwalająca na przykład na prowadzenie kursów na różnych stopniach zaawansowania.

W krótkim czasie zaproszę do współpracy chojnickich historyków i regionalistów. Razem, mam nadzieję, stworzymy program nauczania poprzez bazę online. Bez konieczeności angażowania środków publicznych. Pozostanie tylko i wyłącznie kwestia promocji tego narzędzi i zachęcania do kursów jak największej ilości uczniów, którzy za udział w nich mogą otrzymywać przecież dodatkowe, pozytywne, oceny w ramach prac domowych ;).

Poza historią i szeroko pojętą regionalistyką, dla uczniów liceów stworzę bazę kursów z zakresu spraw społeczno - politycznych miasta Chojnice po 1990 roku.

Chętnych do współpracy już dziś zapraszam do kontaktu ze mną:)








poniedziałek, 27 lutego 2012

Inicjatywa Obywatelska - PChS

Mamy przyjemność zaprosić Was na otwarte spotkanie organizowane przez stowarzyszenie Projekt Chojnicka Samorządność w dniu 29.02.2012 o godzinie 17.00 w Sali Obrad Rady Miejskiej w Chojnicach, ul. Stary Rynek 1.




Tematem spotkania będzie propozycja PChS wprowadzenia zmian do Statutu Miasta Chojnice, zapisów umożliwiających mieszkańcom Chojnic występowanie z Obywatelską Inicjatywą Uchwałodawczą. Jak również wprowadzenia do porządku obrad Rady Miejskiej punktu Wnioski Obywatelskie.



Prosimy o przybycie i poinformowanie o organizowanym przez nas spotkaniu mieszkańców Chojnic.



Z wyrazami szacunku,



Projekt Chojnicka Samorządność

Koordynator spotkania

Przewodniczący

Jacek Studziński,

tel. 504900110

czwartek, 23 lutego 2012

Chojnice kumoterstwem rządzone?

Na adres Arcan Historii wpłynął list, którego treść z pewnością zainteresuje czytlników. Autorami zdają się być rodzice dzieci uczęszczających do ostatniego samorządowego przedszkola w Chojnicach, do Przedszkola nr 9 "Skrzaty" oraz pedagodzy tejże placówki.

Treść listu jest obrazem, niezadowolenia z działań burmistrza. Jest też odzwierciedleniem kluczowych problemów narastających w związku z "planowaną" prywatyzacją placówki.

Sam ostatnimi czasy zacząłem się zastanawiać nad przebiegiem procesu powołania Komisji, która zadecyduje o tym, kto pozyska przedszkole. Powstały też pytania o kryteria, ale i pojawił się wątek na który ciężko odpowiedzieć. Jaki związek ze sprawą prywatyzacji przedszkola może mieć firma Maxi Group z Koszalina? Pewnie znacznej części opinii publicznej nie wiadomo kim są osoby, które zostały "przepuszczone" przez etap formalny konkursu. Całkowicie wybiórczo skupię się tylko na jednej osobie. Moją uwagę skupia Pan Adrian Kniter, który przeszedł w wyniku konkursu etap formalny i tym samym jest jako prowadzący działalność jednym z trzech podmiotów, które ubiegają się o przejęcie przedszkola jako placówki niepublicznej. Co tak wzbudziło moje zainteresowanie?

Otóż Pan Adrian Kniter, był w ostatnich wyborach samorządowych kandydatem do Rady Miejskiej z ramienia Komitetu Wyborczego Wyborców Arseniusza Finstera Program 2014. Teraz jest jednym z podmiotów ubiegających się o zakup mienia publicznego, właśności komunalnej. Już na tym etapie widzę konflikt interesów, który jest dla mnie oczywistym złamaniem etycznych postępowań. Burmistrz jako organ gminy, powinien zabiegać o to, aby wśród podmiotów ubiegających się o przedszkole nie było polityków (powiedzmy samorządowców;) z jego ugrupowania. Niestety są!


To nie wszystko. Pan Adrian Kniter, był (jest?), współpracownikiem firmy Maxi - Group (http://www.grupamaxi.pl/) , która pozyskiwała inwestorów - klientów zapewne i na rynku chojnickim. I tutaj niestety pojawia się domniemanie, że inne osoby (w tym Pan Finster)? jako znajomi Pana Adriana mogli być klientami - inwestorami w Jego działaniach, czy w działaniach firmy Maxi - Group. Czy tak było, czy nie, tego nie wiem. Jednak uważam, że tę opcję powinna dogłębnie sprawdzić Komisja Konkursowa rozstrzygająca o tym, kto będzie właścicielem przedszkola. W tym też wypadku, nie chodziłoby już tylko o kwestie etyczne (o których przestrzeganiu na linii władza - biznes w Chojnicach nie może być mowy, bądźmy realistami), ale o kwestie natury prawnej. Jeśli okaże się, że Pan Finster (lub/i radni z Komisji Konkursowej) byli klientami Pana Adriana, lub nimi są i istniają między nimi powiązania kapitałowe, to należy konkurs odwołać, a sprawę zgłosić w odpowiednie miejsce. Poza wszystkim, ciągle wierzę w instytucje porządku i uważam, że w tej czy innej formie przekształcenie przedszkola zostanie zakwestionowane przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. Ciekawostką jest też to, że Pan Adrian niedawno wystąpił jako rzecznik prasowy firmy Gabi - Jerczyńscy sp. j., która to jest inwestorem planowanej galerii handlowej w Chojnicach. Czy to ma jakiś związek z Przedszkolem nr 9?

Poniżej list od rodziców i pedagogów. Zdaje się, że otrzymali go wszyscy zainteresowani, łącznie z burmistrzem Finsterem i rajcami miejskimi. List zapewne otrzymały też media. Wątpię jednak, że go opublikują, przez wzgląd na brak podpisów pod nim. Sygnotariuszami zdają się być i wszyscy i nikt. Szkoda, że piszący się nie podpisali. Na pewno w pełnym zakresie mogliby liczyc na moją pomoc. Jeśli będą czytać tego posta, to proszę o kontakt. Sytuacja jest niestety zagmatwana na wielu poziomach - prawnym, społecznym i ekonomicznym (finanse miejskie). O co tak naprawdę chodzi? Tego chyba powinni dociekać radni miejscy.




Firma Maxi - Group, przysłała do mnie na skrzynkę e-mail swoje stanowisko w sprawie powyższego postu. Oto stanowisko Maxi - Group:




OSÓB ZAWIERAJĄCYCH ZA NASZYM POŚREDNICTWEM UMOWY NIE IDENTYFIKUJEMY PO ZAJMOWANYCH STANOWISKACH.


KLIENT ZAWIERAJĄCY ZA NASZYM POŚREDNICTWEM UMOWY, NIE MA ŻADNYCH WOBEC NAS ZOBOWIĄZAŃ, UMOWĘ ZAWIERA Z TOWARZYSTWEM A NIE Z NAMI.


NASZE OCZEKIWANIA KIERUJEMY DO TOWARZYSTWA, KTÓRE NAS WYNAGRADZAJĄ ZA PRACĘ, A NIE DO KLIENTA.


JEŻELI PAN KNITER występuje gdziekolwiek , to we własnym imieniu.

To, że wiadomo iż jest naszym współpracownikiem, wynika z faktu, że ma powód do dumy, współpracując z naszą firmą, mającą 15 letnią chlubną tradycję na rynku, nierozsądnym byłoby ukrywać ten fakt.


O jego osobie możemy powiedzieć jedynie tyle, że jest rzetelnym i sumiennym Współpracownikiem MAxI Group i swoją pracę wykonuje ze szczególną starannością i takich przedstawicieli każdemu życzymy.

To, że szuka dodatkowych możliwości czy pomysłów, można mu poczytać za zaradność i operatywność i jest to wyłącznie jego prywatna sprawa, a MAxI Group nie jest zainteresowana jakimkolwiek udziałem w przetargach czy udziałach w interesach gminy.
Z racji zakresu i charakteru działania naszej firmy, a jesteśmy firmą ogólnopolską, nie szeregujemy klientów na jakiekolwiek grupy i nie uzależniamy naszych efektów od jakichkolwiek układów.

Klient ma być obsłużony rzetelnie i kompleksowo.


Pana również zapraszam na organizowane przez naszą Firmę spotkania, po których z całą pewnością będzie Pan bogatszy o wiedzę na temat misji jaką mamy do spełnienia na rynku.

Zatem jeżeli ktokolwiek z Urzędu Gminy poprosi o naszą poradę, co poczytywalibyśmy sobie za wyróżnienie, z całą pewnością będziemy służyć swoim wieloletnim doświadczeniem, wysyłając zawsze najlepszych specjalistów, jednak sprawy Gminy zawsze pozostaną poza naszym kręgiem zainteresowań.

Oczekuję opublikowania naszego stanowiska i opinii wydanej na temat Pana Knitera.

Kategorycznie jednak przed wydrukiem, oczekuję przesłania materiału do akceptacji.


Bieniek Ireneusz
Pełnomocnik
MAxI Group
Koszalin 75-122
Szczecińska 25a
tel/fax: 94 34 60 522

poniedziałek, 20 lutego 2012

Polityka Sowietów w Chojnicach

Niestety przysłowiowe „wyzwolenie” lub jak niektórzy wskazują „oswobodzenie” okazało się okresem kolejnego zniewolenia i okupacji. Mało kto chce dziś pamiętać, że Robotniczo – Chłopska Armia Czerwona (a od 1946 Armia Radziecka) według stanu prawnego do 1956 roku oficjalnie okupowała całość terytorium Polski, zmieniło się to dopiero dzięki bilateralnej umowie międzypaństwowej z 17 XII 1956 roku.

Wśród negatywnych skutków okupacji sowieckiej na szczególną uwagę w kontekście Chojnic i terenów przedwojennego powiatu chojnickiego zasługują kwestie: deportacji ludności i rabunku gospodarczego.

Zaraz po wkroczeniu Armii Czerwonej rozpoczęły się deportacje ludności cywilnej z ziemi chojnickiej prowadzone pod nadzorem NKWD. Sieć obozów do których deportowano ludność Pomarza nosiła nazwę Główny Zarząd NKWD ds. Jeńców Wojennych i Internowanych (instytucja istniająca równolegle do GUŁag-u). Kogo deportowano i na jakiej podstawie? Lista kwalifikująca do deportacji była dość długa i zawierała co najmniej 35 kategorii osób objętych deportacją. Największe grupy deportowanych obejmowały: „zdrajców i podłych zdrajców”, „Angedojczów”, „Folksdojczów”, „żołnierzy przebranych w cywilną odzież”, „członków organizacji faszystowski”, „agentów”, „policjantów”, „członków Armii Krajowej”, „społecznie niebezpieczny element”. Mgliste kategorie i szczególnie pieczołowita dbałość o stan ilościowy w kolumnach przemierzających drogi od jednego punktu zbiorczego dla uwięzionych do kolejnego powodowało nagminne aresztowania osób przypadkowych. W 1945 roku, kiedy to nastąpiło najwięcej wywózek z Pomorza, z powiatu chojnickiego wywieziono do ZSRR około 1200 osób (około 15 tysięcy z całego Pomorza). Chojniczanie trafiali przede wszystkim do obozów pracy w obwodach: Czelabińsk (głównie Kopiejsk obóz nr 506), i Moskiewski (Stalinogorsk obóz nr 284). Najwięcej chojniczan, Polaków i autochtonów pomorskich zmarło w Kopiejsku ich liczbę ocenia się na 44 osoby. Łącznie spośród deportowanych z powiatu chojnickiego nie powróciło 11% osób, które uznane zostały za zmarłe. Chojniczanie z deportacji powracali w trzech falach. Ci uznani za "lekko winnych" wrócili już w sieprniu - wrześniu 1945. "Średnio winni" wracali w październiku i listopadzie 1945 (wśród nich mój dziadek, którego deportowano 10 marca 1945 roku, wrócił w listpodzie 45'). "Ciężko winni" wrócili w latach 1946 - 1947. Niejasną kategoryzację "winnych" wykorzystywali członkowie NKWD do usuwania z życia społecznego i politycznego osób, które mogły być niewygodne w procesie "instalacji" władzy ludowej.

Podłożami deportacji były czynniki ekonomiczno – społeczno – polityczne. Dzięki deportacjom uzyskiwano kilka efektów, pozbywano się elementu społecznie i politycznie aktywnego, uzyskiwano tanie źródło siły roboczej i wskazywano „podżegaczom”, że droga na „Ural” może być podróżą w jedną stronę, co wyjątkowo dobrze służyło jako straszak na społeczeństwie.

Poza deportacjami istnotną funkcję miała rabunkowa polityka gospodarcza nowego okupanta. Efekty tej polityki były odczuwalne przez dziesiątki lat po wojnie, kiedy to otwarcie każdego nowego zakładu ukazywano jako sukces władzy ludowej, nie wspominając nawet o skali rabunku jakiego dopuścił się ZSRR w pierwszych miesiącach po przejściu frontu na konkretnych terenach. Szczególnie tę politykę odczuło Pomorze, gdzie praktycznie Armia Czerwona nie czyniła różnicy pomiędzy terenami niemiecki - przedwojennymi, a polskimi przedwojennymi traktując całe województwo pomorskie (w granicach II RP) jako tereny poniemieckie.
Na terenie Chojnic realną władzę posiadała w okresie luty – czerwiec 1945 roku komendantura Armii Czerwonej. Z tego okresu znane są między innymi apele władz cywilnych, polskich, o zaprzestanie wypalania budynków mieszkalnych i rabowania mienia indywidualnego wysyłane do dowódców sowieckich. Według ustaleń umowy granicznej polsko – radzieckiej z 16 VIII 1945 roku Rosjanie zrzekli się roszczeń do mienia znajdującego się w Polsce, tak osób fizycznych jak i prawnych na poczet wynagrodzeń za okres wojennej pomocy. Niestety do sierpnia 1945 roku władze sowieckie dokonały już tak wielkich rekwizycji mienia, że praktycznie nie pozostawiono, ani jednego kompletnego zakładu produkcyjnego na terenie całego Pomorza. Chojnice i Grudziądz było dwoma najbardziej dotkniętymi przez rekwizycję i dewastację substancji mieszkaniowej ośrodkami miejskimi na terenie przedwojennego województwa pomorskiego. Sowieci zrabowali z Chojnic następujące zakłady i fabryki:

- Zakłady Ślusarsko – Instalatorskie Maszyn do Szycia, ul. Piłsudskiego – wywieziono wszystkie maszyny i narzędzia wraz z parkiem samochodowo – motorowym

- Firma August Ruggeberg – wywieziono dosłownie całą fabrykę, w raporcie wskazano, że pozostały po tej wilkiej szlifierni tylko i wyłącznie mury. Demontaż prowadził główny inżynier fabryki Szlifierskiej w Moskwie inż. W. Wasilewski. Akcję demontażu prowadzono od 20 kwietnia do 25 maja 1945 roku na podstawie decyzji Państwowego Komitetu Obrony ZSRR z 12 kwietnia 1945 o numerze 8079. Łącznie zrabowano 119 urządzeń z fabryki łącznie z całością surowców i zapasem produkcji. Była to jedna z 11 największych fabryk znajdujących się na liście PKO ZSRR jako kombinat przemysłowy do całkowitego demontażu na terenie dawnego województwa pomorskiego.

- C. Schultz – Fabryka Maszyn, pl. Królowej Jadwigi 3 i ul. Piłsudskiego 38 – wywieziono tokarki, spawarki i narzędzia precyzyjne.

- Schimdt A. Fabryka Maszyn Rolniczych, Plac Piastowski 29 – wywieziono wiertarki, szlifierki, lewarki hydrauliczne.

- Kroll Paweł, ul. Mickiewicza 23 – wywieziono wiertarki, szlifierki z napędem motorowym, szlifierki ręczne, imadła.

- Młyn i Tartak Parowy, ul. Dworcowa 15 – materiał tartaczny, 600 metrów sześciennych drewna okrągłego, 200 metrów drewna opałowego.

- Ogorzelińskie Młyny, ul. Gdańska, 1000 metrów sześciennych zboża i żyta.

- Firma Aleksander Sed, ul. Angowicka 8 – 1,5 tony słodu, zboże, narzędzia ślusarskie, 200 litrów piwa.

- Chojnicka Fabryka Octu, ul. Gdańska – 14000 litrów octu.

- „Merkury” – Maksymilian Kwasigroch – dobra konsumpcyjne.
- Fabryka Likierów, Wódek i Win A. Kazmierski, ul. Pierackiego 4 – wywieziono – 5000 litrów destylatu winnego, 15000 litrów koniaku, 1000 litrów oryginalnego koniaku francuskiego, 300 litrów araku, 3000 litrów win zagranicznych, 2000 litrów wina jabłkowego, około tonę kawy ziarnistej, 100 ton cukru, 200 tysięcy sztuk papierosów.

Armia Czerwona zajmowała do 1 VII 1945 11 majątków rolnych na terenie powiatu chojnickiego. W 1946 roku w jej posiadaniu pozostawał 1 majątek rolny na tym terenie.

Dane te są niepełne i nie obejmują mienia indywidualnego zrabowanego w okresie kilku dni od 18 lutego do 24-28 lutego 1945 roku, kiedy w mieście rządziły oddziały tak zwanych „trofejczyków” sowieckich, czyli oddziałów Zdobyczy Wojennej Armii Czerwonej, które to zresztą w późniejszym okresie na terenie Chojnic miały swe dowództwo (dowódcą oddziałów Zdobyczy Wojennej przy 2 Froncie Białoruskim był płk. Pletnicki mający kwaterę w Chojnicach. Właśnie w Chojnicach odbyła się dnia 13 marca 1945 roku spotkanie członków Grupy Operacyjnej Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów z przedstawicielami Misji Ekonomicznej ZSRR – szefem Misji był płk. Andrejew). Niestety Chojnice były ostatnim miastem na Pomorzu w którym Armia Czerwona przekazała pieczę nad zakładami przemysłowymi władzom polskim. Stało się to dopiero w maju 1945 roku, co oznaczało, że przez trzy miesiące prowadzono niczym niepohamowaną politykę rabunkową wobec zastanego mienia. Jak wskazuje literatura przedmiotu, do tych strat należy doliczyć w Chojnicach celowo spalenie przez żołnierzy sowieckich 30% zabudowy miasta (już po ustaniu walk) oraz to, że chojnickie zakłady pozostały szczególnie mocno splądrowane na tle innych miast pomorskich.

W świetle przytoczonych, nadal szczątkowych danych, wydaje się, że 14 lutego nie jest dobrą datą, na czczenie pamięci „Bohaterów ZSRR” przez władze miasta i gminy Chojnice. Zamiast o wyzwolicielach można mówić o gwałcicielach, morderach i złodziejach zegarków, choć byłoby to takie samo uogólnienie jak hasło „bohater” stosowane wobec ogółu żołnierzy Armii Czerwonej. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się pamięć o faktach historycznych, bez aktów czołobitności wobec ludzi i systemu, który przynieśli na swych bagnetach, zastępując jedną okupację kolejną.



Na podstawie: zbiorów własnych, dokumentów z APB, CAW, AAN, publikacji prof. Mirosława Golona, prof. Włodzimierza Jastrzębskiego, prasy chojnickiej.



niedziela, 19 lutego 2012

List od Romów do Arcan Historii

9 lutego otrzymaliśmy (SAH)  korespondencję następujuącej treści:



Szczecinek, 8 luty 2012 r.


Związek Romów Polskich w Szczecinku

do:



Stowarzyszenie Arcana Historii

z siedzibą w Chojnicach



Szanowni Państwo,



Niniejszym pismem oświadczam, iż reprezentowany przeze mnie Instytut, jak również cały Związek Romów Polskich z siedzibą w Szczecinku chce kontynuować rozpoczętą w roku 2009 współpracę ze stowarzyszeniem Arcana Historii z siedzibą w Chojnicach. Przedmiotem działań obu organizacji w dalszym ciągu będzie problematyka romska w Polsce i na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem regionu Polski Północnej.

W ramach wspomnianej współpracy dzięki pomocy chojnickiego stowarzyszenia w Chojnicach i Tucholi zorganizowane zostaną co najmniej 2 wykłady przedstawicieli szczecineckiego Instytutu dotyczące historii, kultury i obyczajów społeczności romskiej. W wydawanym przez stowarzyszenie Arcana Historii czasopiśmie naukowym „Słowo Młodych” zamieszczane będą teksty o różnorodnej tematyce romskiej napisane przeze mnie lub inne wytypowane przeze osoby współpracujące z Instytutem Pamięci i Dziedzictwa Romów oraz Ofiar Holokaustu. Za sprawą działalności Arcana Historii obejmującej tereny Pomorza i Kujaw wydawnictwa Instytutu oraz gazeta ZRP „Romano Atmo” docierać będą do różnych osób i instytucji zajmujących się sprawami kulturalnymi, historycznymi i społecznymi w regionie. Docierać będą one również do bibliotek naukowych i akademickich w Bydgoszczy, Toruniu i Gdańsku.

Głównym celem prowadzonej współpracy jest wzajemne zbliżanie społeczności romskiej z pozostałą ludnością Polski Północnej poprzez popularyzację wiedzy na temat historii, kultury i obyczajów narodu romskiego. W ramach upowszechniania wspomnianych informacji wykorzystywane będą zasoby archiwalne i biblioteczne Instytutu. Krzewienie tej wiedzy stanowi jeden z podstawowych celów działalności Instytutu wchodzącego w skład Związku Romów Polskich. Stowarzyszenie Arcana Historii w Chojnicach, które podobnie jak ZRP swym zasięgiem obejmuje zarówno szczebel lokalny i regionalny, jak również ogólnopolski i międzynarodowy jest odpowiednim partnerem do rozszerzania zasięgu aktywności Związku Romów Polskich, a w szczególności kierowanej przez mnie jednostki.







Z poważaniem,



Mateusz Babicki



Dyrektor Instytutu Pamięci i

Dziedzictwa Romów oraz

Ofiar Holokaustu w Szczecinku

 
 
List zapowiada publikację, wykłady i dalszy rozwój tematyki romskiej w pracach naszego Stowarzyszenia. Być może pojawi się wkrótce nieco więcej informacji dotyczących Romów, którzy obecnie zamieszkują Chojnice i Tucholę. Jest na to spora szansa, że zaczniemy realne zbliżenie - poprzez wzajemne poznawanie naszych kultur i obyczajów. Barzo się cieszymy z tej inicjatywy.

czwartek, 16 lutego 2012

Profesor wiedzy potocznej?

Dziś burmistrz Finster oznajmił, że dokonano wyboru eskperta od strategii rozwoju miasta Chojnice (więcej tutaj:http://www.weekendfm.pl/?n=39086&chojnice_-wybrali_eksperta_od_strategii ).
Wybrańcem (władzy) jest profesor Marek Dutkowski ze Szczecina. Byłem w ostatnich miesiącach w Szczecinie, w mieście ludziom żyje się źle, jest wysokie bezrobocie, miasto jest zaniedbane i jak na swoją wielkość mało dynamiczne. Przypomina nieco niestety Bydgoszcz...

Profesor Dutkowski jest, po publikacjach wnosząc, specjalistą od spraw zagospodarowania przestrzennego, geografii ekonomicznej. Niestety, ale Jego wypowiedzi nie wzbudzają już takiego zaufania jak lista publikacji. W jednym z wywiadów, kiedy to był zapytywany o Jego wizję Szczecina w 2030 roku, tak odpowiedział:

Jak pan sobie wyobraża Szczecin 2030?




- Mamy Uniwersytet Książąt Pomorskich. W paru dziedzinach się liczymy. Np. logistyka, transport. Porty w Świnoujściu i w Szczecinie są ważną bramą dla Polski. Mamy doskonałe połączenia z Poznaniem i Berlinem. Szczecin jest dobrym miastem do życia, przyciąga kreatywnych ludzi. Zarabia na dobrych kontaktach z Berlinem i Skandynawią. Mamy pierwsze w Polce budynki energooszczędne, stosujemy nowe, przyjazne dla środowiska technologie, stajemy się europejską stolicą ekologii.





 
 
Zero konkretów i wiele wizji życzeniowych. Stawiam zasadnicze pytanie, czy warto komukolwiek o tak płytkich wypowiedziach płacić 40 tysięcy złotych z kasy miasta? Takie truizmy jest w stanie wypowiedzieć każdy dorosły mieszkaniec Szczecina, jak przypuszczam. W Chojnicach nie spodziewam się lepszych efektów pracy "eksperta".
 
Jest też zasadnicze pytanie do Arseniusza Finstera, dlaczego to Rada Strategii, której i ja mam być członkiem, nie mogła zadecydować o wyborze fachowca? Czy to jest otwartość? Czy uzurpacja wyników i rozstrzygnięć prac Rady Strategii już na samym starcie?
 
Wyrażam swoje niezadowolenie. Znowu jesteśmy świadkami arbitralnych decyzji przy werbalnych zapewnieniach otwartości i chęci współpracy...Czy moglibyśmy się też dowiedzieć kto nadesłał pozostałe trzy oferty pracy eksperckiej przy Radzie Strategii do Urzędu Miejskiego? Czy też obiektywne porównanie kandydatur mogłoby wykluczyć faworyta Finstera?

AKTUALIZACJA
Od profesora Dutkowskiego otrzymałem e-mail w którym to twierdzi, że ośmieszam się powyższym wpisem, wskazuje też, że mam wykorzystać swoją wiedzę na rzecz rozwoju Chojnic, a jednocześnie podważam Jego kompetencje co jest, według profesora podważaniem możliwości wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego. Wnosząc z maila nie wiem czy czasami sam Profesor się nie ośmiesza pisząc do mnie w swej obronie przy tym mnie atakując. Jest jasnym, że ja będę pracował w Radzie Strategii za darmo - społecznie, a Profesor za rok "porad" będzie wynagrodzony sumą 40 tysięcy! Czy w ogóle potrzebujemy płatnych "ekspertów" przy Radzie? Jestem przeciwny wydatkowaniu w ten sposób pieniędzy publicznych. Profesor w ramach pracy naukowej mógłby wspomóc nasze działania społecznie, a sam zyskał by materiał empiryczny i brałby udział w pracach rady podczas "obserwacji uczestniczącej". Będąc na katedrze zapewne posiada odpowiednie środki do utrzymania. Panie profesorze w Chojnicach średnia pensja nie przekracza 2200 zł brutto!!! A to Pan kilka late temu brał udział w pracach poprzedniej Rady. W sytuacji w której młodzi ludzie nie mają pracy w Chojnicach, a rządzą nami układy i ludzie ciągnący z publicznej kasy, to właśnie wśród profesorów i innych naukowców należałoby szukać Don Kichotów, którzy doprowadzą w efekcie swej działalności dla społeczeństwa do zmiany zastanej rzeczywistości.

Dziwne zarzuty poczynił wobec mnie Profesor. Biorąc pod uwagę to, że nie napisałem nic co nie miałoby podstaw w udzielonym wcześniej wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Wydaje się też, że ktoś kto próbuje mnie uciszyć poprzez e-mail i uważa, że wpis na blogu podważa komepetencje rzeczywiście nie powinien brać się za współpracę z naszym miastem. Wyrażanie krytycznych opinii (nie sądów) jest konstytutywne dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego otwartego i tego prawa prof. Dutkowski nie może na szczęście mi odebrać. Przykro tylko, że nie mamy jako członkie Rady Strategii wpływu na to kto jest ekspertem przy Radzie, została nam narzucona osoba według niewiadomych nam kryteriów. Były 3 inne oferty, których w ogóle nie znamy.

wtorek, 14 lutego 2012

Chojnice 1945

W czasie od kiedy możemy mówić o samorządności nikt z "etatowych" historyków miejskich nie pokusił się o spisanie historii walk Armii Czerwonej z Wehrmachtem i SS o Chojnice.  Dwie najnowsze pozycje książkowe - Dzieje Chojnic i Dzieje ziemi i powiatu chojnickiego zawierają tylko ogólnikowy opis działań wojennych wspomnianych, wrogich Polsce, armii.

O wydarzeniach września 1939 roku wydano sporo materiałów, ale i tak można się dopatrzeć zasadniczych luk w naszej wiedzy o walkach wrześniowych na ziemi chojnickiej. Od trzech lat piszę książkę wraz z Andrzejem Lorbieckim i skala sprzeczności i wypaczeń w literaturze tematu jest duża w stosunku do liczby opracowań. Jednak w tej tematyce w ogóle są jakieś opracowania, a odnośnie 14 lutego nie ma ich po prostu w ogóle.

Od dwóch lat zbieram materiały, dokumenty, wspomnienia o wydarzeniach 1945 roku w Chojnicach.

Podzielę się z czytelnikiem garstką ustleń, które i tak zdają się wykraczać poza serwowane nam wzmianki w chojnickich wydawnictwach.

Chojnice zostały zaatakowane z marszu przez wojska Armii Czerwonej z II Frontu Białoruskiego w składzie 3 Gwardyjskiego Korpusu Kawalerii - 5, 6 i 32 dywizja kawalerii. 10 lutego 32 dywizja kawalerii pod dowództwem płk. I. Kałużnego, otrzymała rozkaz uderzenia na Chojnice. Jako oddziały wspierające 32 dywizję w natarciu wyznaczono zmechanizowaną brygadę pułkownika Grobienikowa i 207 pułk czołgów. Dodatkowo oddelegowana cztery inne pułki (samodzielne) pułki kawalerii.  Były to więc znaczne siły (jeśli przyjąc, że stan osobowy jednostek sowieckich w tym czasie mógł być na poziomie 30-60% to i tak mogło to być około 20 - 30 tysięcy żołnierzy i około 120 czołgów plus inne pojazdy zmechanizowane i artyleria), niestety w większości składające się z kryminalistów i pospolitych przestępców o  czym w swych wspomnieniach podzielili się też chojniccy regionaliści tacy jak Julian Rydzkowski.

Do pierwszej bitwy na przedpolach Chojnic doszło w Ogorzelinach, gdzie starły się ze sobą oddziały pancerne SS z wojskami 32 dywizji w dniu 13 lutego. Po zaciekłej obronie i dużych stratach wojska niemieckie (Łotysze w większości), zostały odrzucone z Ogorzelin. W sukurs 32 dywizji szły wojska pancerne, którego tego samego dnia osiągnęły przedmieścia Chojnic - Topole i Karolewo i drogi wylotowe w rejon Człuchowa i Bytowa oraz Sępólna.
Około godziny 14, 14 lutego pierwszy szwadron z 65 pułku kawalerii pod dowództwem st. lejtanta Łaziarewa wsparty czołgami wdarł się do Chojnic. Rozpoczęła się walka na ulicach miasta. Niemcy kontraatakowali kilkukrotnie i wypierali Armię Czerwoną z miasta raz po raz. Doszło też do epizodu w którym Niemcy po kolejnym kontrataku odcięli pluton ciężkich rosyjskich czołgów, który został doszczętnie zniszczony (około 5 czołgów ciężkich). Z całej załogi wszystkich czołgów przeżyło tylko dwóch czołgistów.

Około godziny 16, 14 lutego (według relacji rosyjskich) centrum miasta Chojnice zostało opanowane przez kawalerzystów i czołgi radzieckie. Walki jednak trwały dalej, Niemcy bronili każdego kwartału zabudowań. Najkrwawsze walki rozegrały się w rejonach ulicy Kościerskiej oraz w okolicach koszar gdzie doszło do walki wręcz. Według sowieckich informacji boje o Chojnice trwały do późnego wieczora 15 lutego, kiedy to co najmniej trzykrotnie Niemcy przejmowali centrum miasta i jego część północno - wschodnią.

Po zakońćzeniu walk pojmano niemieckiego dowódcę obrony miasta, który w jednej z chojnickich piwnic był ukryty w ... pierzyny i był oblepiony pierzem...Podobno wyraził zdumienie tym, że tak dobrze bronione miasto zostało zdobyte przez kawalerię. Nigdy wcześniej nie spotkał się z takim przypadkiem.

Niemieckie jednostki jakie broniły Chojnic to 4 dywizja pancerna (tylko jeden - 4 pułk) i w końcowym etapie walk 7 dywizja pancerna, która od 11.2 była zwolniona z obrony Żuław po utracie Elbląga. Niemiecko języczne źródła podają, że Chojnice padły dopiero 18 lutego! I w tym dopiero dniu miały się wycofać ostatnie jednostki z Chojnic (Charzykowy zdobyto dopiero 23 lutego, podobnie Chojniczki!).

W Chojnicach w walkach wzięły też udział po stronie niemieckiej oddziały szkolne i zapasowe SS, z istniejącej w mieście jednostki SS-Grenadier Ausbildungs und Ersatz Bataillon 35. Konitz, która rekrutowała i szkoliła żołnierzy do uzupełnień dla kilku jednostek frontowych. W czasie walk 1945 ten chojnicki oddział formował SS-Kampfgruppe Joachim od nazwiska dowódcy.

Ciekawostką jest to, że w rejon Chojnic przybyły jednostki Waffen - SS składające się z Francuzów w dniu 24 lutego 1945 roku. Według samego Hitlera nie przedstawiały one jednak większej wartości bojowej, przez wzgląd na mentalność Francuzów.  Była to jednostka  SS Charlemagne.

Atak na Chojnice był częścią większej akcji koszalińskiej wykonywanej przez Armię Czerwoną. Zdobycie Chojnic było kluczowe dla odcięcia połączenia kolejowego pomiędzy III Rzeszą, a oddziałami znajdującymi się na wschód od Chojnic.

Oczywiście są to szczątkowe informacje. Temat zasługuje na poważne i kompleksowe opracowanie.

niedziela, 12 lutego 2012

Kto zbudował przedszkole nr 9?

20 stycznia 1981 roku oddano do użytku przedszkole nr 9. Dziś jest to jedyne samorzadowe przedszkole na terenie gminy miejskiej Chojnice. Jego funkcjonowanie na terenie gminy jest istnotne na pewno z dwóch względów po pierwsze stanowi ono punkt odniesienia dla określania wartości dopłat dla przedszkoli prywatnych, po drugie posiada tak zwane oddziały integracyjne (są też istotne czynniki społeczno - wychowawcze). Niestety, ale zgodnie z uchwałą intencyjną Rady Miejskiej w Chojnicach przedszkole to ma zostać sprywatyzowane. Odnośną uchwałę SEK "Wspólna Ziemia" i Arcana Historii zaskarżyły do wojewody pomorskiego, który skargi nie uznał...W tej sprawie na pewno będziemy dalej walczyć, bo chyba mało kto godzi się w Chojnicach na tę prywatyzację. Jest to kolejny etap uwłaszczania w naszych oczach.

Warto też pamiętać, że są gminy w Polsce, których uchwały o prywatyzacji ostatnich przedszkoli samorządowych zostały uchylone przez Wojewódzkie Sądy Administracyjne. Niestety pomimo tego, że mamy w Polsce prawno stanowione, to często orzecznictwo wydaje się jakoś podlegać niezrozumiałym interesom tworząc precedensy poprzez, które już nikt nie jest w stanie powiedzieć jaki wynik może mieć dana sytuacja - konflikt prawny.

Do budowania przedszkola samorządowego nr 9 przyczynili się niemałym kosztem wszyscy mieszkańcy Chojnic. Zbudowano je w tak zwanym czynie społecznym, w formie robocizny i datków finansowych do których byli zmuszeni pracownicy chojnickich zakładów (teraz ich wnuki będą posyłać swoje dzieci do placówki, którą wybodowano z pensji dziadków, po to aby stworzyć dochód i własność jakiejś poszczególnej firmie? I chyba po to, aby łatać budżet miasta?). Warto dodać, że budowa była finansowana w 80% ze środków własnych mieszkańców miasta. Tylko 20% pochodziło z dotacji państwowej!Koszt budowy wyniósł ok. 10,3 miliona złotych (bochenek chleba w 1981 roku kosztował ok. 7 zł). Jak to (w formie ekonomicznej) nazwiemy socjalizmem, to w jakim porządku ekonomicznym dziś żyjemy skoro miasta nie stać na jedno przedszkole?
Budowę wsparły przede wszystkim Zremb - Makrom, Zakład Energetyki Cieplnej, Mostostal, Zakład Poprawczy. Głównym wykonawcą budowy była Spółdzielnia Pracy Budowlanej "Zjednoczenie". Przedszkole miało przyjmować 140 dzieci. Pierwszą dyrektorką przedszkola była mgr Emilia Kopecka.

Tak aby podsumować parodię sytuacji prywatyzacji przedszkola można zacytować słowa napisane lata temu przez Kazimierza Ostrowskiego w "Gazecie Pomorskiej": [...] inicjatywa budowy przedszkola[...] narodziła się w czasie Międzynarodowego Roku Dziecka, a zrealizowana została dzięki wypróbowanej ofiarności społeczeństwa Chojnic". Widać ta ofiarność jest bezgraniczna...

wtorek, 7 lutego 2012

Hep, hep, hep! Rydzkowski nach Madagaskar!

Z żalem zawiadamiam, że odkryłem część ohydnej nacjonalistyczno - szowinistycznej, ksenofobicznej historii naszego miasta w postawie i myśli (może i działalności) Juliana Rydzkowskiego.

W wydanej ostatnio książce pod tytułem Pro memoria. Julian Rydzkowski (1891 - 1978), znajduje się przedruk własnoręcznej notatki Juliana Rydzkowskiego. Jak wynika ze skanu zamieszczonego w książce na stronie 151 Julian Rydzkowski wielkim antysemitą był. Tylko dziwi, że dziś podaje się tę osobę bezkrytycznie za wzór postaw - regionalnych, obywatelskich itd. Generalnie Rydzkowski stał się taką "świętą krową" lokalnego podwórka. Niestety był poza swymi pasjami po prostu ksenofobem, co nie przeszkodziło autorom książki w ukazaniu dzieła Jego życia w formie książki wydanej de facto ze środków publicznych pochądzących z podatków, które to utrzymują takie instytucje jak Instytut Kaszubski, który wydawnictwo Pro Memoria prowadzi. Dziwne to, bo redaktorem jest prof. Borzyszkowski, który to nie zauważa tego mankamentu u Rydzkowskiego? Może niepotrzebnie mnie to dziwi, w końcu Borzyszkowski to jeden z tych historyków, którzy do dziś dnia prawdopodobnie utrzymują, że żołnierze Armii Krajowej to byli "leśni bandyci" (w tej sprawie polecam książki dotyczące historii Brus wydane 1986 r.).

Wrócmy jednak do zapatrywań szacownego Juliana Rydzkowskiego. Oto, poniżej skan z książki z odręcznym pismem Juliana R.

Źródło: Pro memoria. Julian Rydzkowski (1891-1978), Gdańsk - Chojnice - Wejherowo 2011, s. 151.


Tak oto, podawany za wzór Julian Rydzkowski został podsumowany przez równie wspaniałego malarza Trzebiatowskiego: Mamy wspaniałą postać, która może inspirować nas do działania – zauważył Trzebiatowski [źródło cytatu: http://chojnice24.pl/artykul/11658/wspominali-rydzkowskiego/ ]. Spotkanie na którym padły te słowa było promowane oczywiście przez chojnicką "śmietanę umysłową" w osobach: Bogdana Kuffla, Pawła Boczka, Arseniusza Finstera czy też dostojnego czerwonego redaktora Kazimierza Ostrowskiego. Oczywiście Rydzkowski podany w superlatywach. Pozostaje żyć w przekoaniu, że ta wataha ignorantów chojnickich jak zwykle nic nie przeczytała, z niczym się nie zapoznała, ale stało się dla nich niedobrze. Chwalą osobę, która będąc uznaną za iluminatora chojnickiej kultury i historii jednocześnie była lustrzanym odbiciem najgorszych drzemiących w społeczeństwie demonów. Dlaczego o tym nie powiedziano? Dlaczego nie chce się zauważać trudnych kontekstów społecznych? Liczę na tę znaną już ignorancję, a w przypadku prof. Borzyszkowskiego jedynie na celowe i proideologiczne działanie. Oczywiście promocja książki o Rydzkowskim to nie to samo spotkanie, gdzie byli Kuffel i Boczek, to spotkanie było jakby konkurencyjne...

Wróćmy jednak do słów Rydzkowskiego zapisanych na kartach historii (jak napisano w książce Rok 1984, "co nie zostało spisane to nie istnieje"). Ponieważ skan jest niewyraźny, to przytaczam słowo w słowo poniżej treść:

"O żydach słów kilka

Źydzi należą do rasy semickiej, są zatem tylko przybyszami na naszej ziemi. Przez liczne a ujemne cechy ich charakteru dali się nam w znaki i stali się uciążliwymi a nawet dokuczliwymi gośćmi - gośćmi, albowiem nigdy Polskę za swą ojczyznę nie uznali.
Przysłowa nasze szczególnie krytycznie odnoszą się do żydów.
"Dlatego żyd bogaty, że żyje z cudzej biedy i straty", mówi jedno przysłowie, "Żydek nasz: żeby go piorun trzasł" życzy drugie.
Przysłowia zaś są wykwitem doświadczenia ludu, nie podlegają obcym wymysłom, podlegają zatem prawdzie dla nas niestety przykrej.
To też obecnie współczujemy coprawda żydom jako ludziom, niemniej jednak zadowoleni jesteśmy z ich przymusowej emigracji".

Czy ktoś z czytających ma problem ze zrozumieniem tekstu? Świętej pamięci Julian Rydzkowski leży od 1978 roku w Alei Zasłużonych na chojnickim Cmentarzu Komunalnym. Jest też patronem jednej ze szkół w Chojnicach. Stawia się go za wzór. Może i nie było lepszych postaci, ale może to władza nie pozwalała ich dostrzegać? Należy umieć krytycznie spoglądać na rzeczywistość, a nie topić nawzajem rozumy w bezkrytycznej paplaninie. Okres w jakim te słowa napisał Rydzkowski jest tym boleśniejszy im bardziej sobie uświadomimy co się wtedy działo w Europie. Cytowane słowa, Rydzkowski napisał w 1942 roku!!! Czyli dokładnie wtedy kiedy było już po niemieckiej konferencji w Wansee (styczeń 1942), kiedy to naziści postanowili o Ostatecznym Rozwiązaniu Kwestii Żydowskiej. W wyniku takiej polityki nazistowskiej zginęły miliony istnień ludzkich, a Julian Rydzkowski był...zadowolony z ich przymusowej emigracji...Zresztą słowo "Żyd" musiało być dla niego czymś okropnym, parszywm wręcz skoro pisał je przez mała literę, co było niezgodne z zasadami pisowni, którą zdaje się jako tako znał.

Wiele w Chojnicach należy zdziałać w zakresie kultury, przede wszystkim brakuje głębszej refleksji nad jakością dzieł jakie się ukazują, nad ich broszurową, bez(właśnie)refleksyjną treścią. To, że ukazują się takie dzieła w swej bezkrytycznej formie za pieniądze publiczne jest jednocześnie równoznaczne z ich sprzeniewierzaniem (pieniędzy) i jest to postawa niegodna naukowców, a pasjonatów tym bardziej.

Smutny dziś dzień, kolejny "autorytet" chojnicki legł w gruzach za sprawą kilku zdań i dogłębnych przemyśleń nad kondycją intelektualną chojnickiej "śmietanki"...

Na pewno Rydzkowski wiele zrobił...ale czy powinien stawać się chojnickim autorytetem i człowiekiem na piedestale, skoro pośrednio chwalił Holocaust? Pytanie pozostawiam pod rozwagę...Szczególnie tym, którzy hołubią Sowietów...