wtorek, 27 lutego 2018

Wyszło szydło z worka

Wyszło szydło z worka, tak można podsumować sensacyjne wieści z Radio Weekend, o tym, że prokurator zajmie się sprawozdaniem wyborczym PChS, stowarzyszenia kierowanego przez Kamila Kaczmarka. Chodzi o wybory uzupełniające z sierpnia 2017 r.

Jak wiadomo w wyborach 10 grudnia 2017 r. była zatrważając niska frekwencja. 10,48% wyborców poszło do urn, a ja pisałem o tym, że to były najdroższe wybory w historii Chojnic pod względem kosztów w przeliczeniu na jeden uzyskany głos, przy założeniu, że komitety wyborcze wydały ok. 1 tys. zł (bo limit to 1 tys. zł na kandydata w tamtych wyborach). Niewiele lepsza frekwencja (ok. 17%) była w wyborach uzupełniających z 20 sierpnia 2017 r., kiedy zwycięzcą został Maciej Kasprzak z PChS. 

Nie wiedziałem jednak, że PChS, z tego co podają media, wydał na kampanię ponad 3 tys. złotych, czyli w kontekście tych informacji grał nie fair w sierpniu 2017 r.

KWW Marcina Wałdocha na wybory wydało dokładnie 968, 57 zł na kampanię wyborczą do wyborów uzupełniających do Rady Miejskiej w Chojnicach 10 grudnia 2017 r. 

Dlatego chciałbym teraz Państwu uświadomić pewne fenomenalne zjawisko. Zakładając, że PChS wydał do wyborów 20 sierpnia, 3200 zł. Oznacza to, że wydał ok. 3x tyle ile wydał na wybory KWW Marcina Wałdocha do wyborów 10 grudnia.
.
Kandydat PChS Maciej Kasprzak uzyskała 98 głosów, za które PChS "zapłacił" nie do 1000 złotych jak wymaga tego prawo, ale 3200 zł, co jest ewidentym złamaniem prawa. Wiadomo bowiem, że kampania wyborcza i środki przeznaczone na nią są kluczowym elementem zwycięstwa. 

Martwi mnie jednak, że stowarzyszenie, które założyłem kiedyś, a które często podnosi argument przejrzystości życia publicznego w grze wyborczej postępuje nie fair.

Ile głosów zyskałoby PChS gdyby zrobiło kampanię za 1 tys. złotych, tak jak tego wymaga prawo? W kontekście tych informacji ciekawy jestem zaś ile komitet wyborczy PChS wydał na kampanię wyborczą Kornelii Żywickiej.

Po prostu chciałbym, abyście Państwo mieli świadomość, że przekroczenie limitu wydatków na kampanię wyborczą o 220% przez PChS w sierpniu 2017 r. to nie jest niewinne przewinienie, ale poważne naruszenie prawa i zaburzenie reguł demokratycznej gry z czym nie można się zgodzić. W mojej opinii w takiej sytuacji PChS powinien się w trybie natychmiastowym zrzec mandatu, który został uzyskany w sposób nieuczciwy. I piszę to przy swojej głębokiej sympatii do działalności i osoby Macieja Kasprzaka. Po prostu nie da się tak "bawić" w demokrację, że jedni wydają na kampanię kwotę zgodną z przyznanymi limitami, a inni rzucają wielokrotność tych sum na kampanię. To jest łamanie przyjętych standardów i czegoś takiego jako społeczność lokalna nie możemy akceptować. Jeśli stowarzyszenie żąda wysokich standardów postępowania publicznego od innych, to chyba Kaczmarek i Brunka, których jednym z ulubionych zajęć jest liczenie (szczególnie cudzych przewinień, nigdy nie swoich), powinni jasno postawić sprawę i stowarzyszenie powinno zrzec się mandatu w Radzie Miejskiej, który uzyskał Maciej Kasprzak. Może członkowie PChS chcąc uchodzić za tak naiwnych, że nie wiedzą, iż w kampanii środki wydane na nią przekładają się na sumę uzyskanych głosów wyborczych, ale wydaję mi się, że wiedzą o tej prostej i oczywistej zależności.

Tłumaczenie łamania prawa, swoistą niewiedzą jest dyskredytujące Kaczmarka i środowisko PChS. O tym pokrętnym tłumaczeniu, dopiero po pytaniu zadanym przez dziennikarza, bo widać zabrakło kultury, aby do sprawy odnieść się ze swojej własnej inicjatywy, możecie się przekonać na materiale z konferencji PChS ukazanej na stronach chojnice.tv .

"Kto ma pieniądze, ten ma władzę" - niestety, tak wygląda demokracja w praktyce. Wygląda na to, że gdyby KWW Marcina Wałdocha było komitetem ze wsparciem majętnych osób, to wygrana byłaby w zasięgu ręki ;) 



poniedziałek, 19 lutego 2018

Będzie elektryfikacja, będzie cywilizacja

W końcu będzie elektryfikacja linii kolejowej przez Chojnice. W latach 70. XX w., kiedy elektryfikacja linii kolejowych obejmowała Polskę, to chojnicki węzeł się nie załapał. Szczęśliwie, po ponad 40 latach, wreszcie dostąpimy tego cywilizacyjnego zaszczytu. O sprawie informuje Radio Weekend. W mojej ocenie jest to wielka sprawa dla Chojnice. Ogromne osiągnięcie. Na pewno zwiększy to nie tylko liczbę, ale i jakość połączeń biegnących przez Chojnice. Znacząco, z pewnością, skróci się także podróż do Trójmiasta, Poznania i Bydgoszczy oraz Torunia, a dzięki temu i do dalszych destynacji. 
Dużą w tym zasługę ma poseł Aleksander Mrówczyński, który zainicjował posiedzenie sejmowej komisji infrastruktury w Chojnicach. Miałem okazję wziąć w nim udział i też zabierałem w sprawie koniecznosci elektryfikacji linii kolejowych biegnących przez Chojnice głos. Mówiłem wtedy


Przedstawiciel Wojewody Pomorskiego przy Radzie Społecznej Szpitala Specjalistycznego im. K. Łukowicza w Chojnicach Marcin Wałdoch:
Szanowni państwo, panie pośle, dziękuję za zaproszenie.
Przede wszystkim jestem pasażerem, ale też chojniczaninem i interesuję się sprawami kolei od wielu lat. Jako asystent poselski pani poseł Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk miałem okazję złożyć interpelację na temat uruchomienia linii nr 281 – z Chojnic do Nakła.
W kontekście tych działań muszę powiedzieć, że na wyższym szczeblu zarządzania koleją i infrastrukturą kolejową jest duże niezrozumienie potrzeb lokalnej społeczności. Połączenie nr 281 z Chojnic do Gniezna przebiega przez powiat sępoleński. Kilkadziesiąt tysięcy osób w ogóle nie ma dostępu do linii kolejowej.
Jeśli rozmawiają państwo o infrastrukturze kolejowej, warto spojrzeć na jej rozwój na dwóch poziomach. Jest to uzależnione od poziomu własności i zarządzania. Są koleje, które są w rękach samorządów wojewódzkich, które jako poważną barierę swego rozwoju widzą granice między województwami. Są w tej kategorii pociągi regionalne i pośpieszne.
Chojnice, rzeczywiści, leżą w dość atrakcyjnym miejscu, ale warto pamiętać, że sieć połączeń była tu kreowana w zupełnie innych warunkach politycznych, historycznych i geopolitycznych. Zmieniła swoje funkcje. Nie zgadzam się na to, aby angażować się w odbudowę połączeń na trasie Tczew-Czernin [powinno być Czersk], uważam to za zupełnie bezzasadne. Linia, która przy zakładaniu elektryfikacji powinna zostać wzmocniona i na niej ruch pasażerski się pojawi, jest między Trójmiastem, Chojnicami i do Poznania. Najkrótsza linia pomiędzy Trójmiastem a Poznaniem – wszystkie pociągi jeżdżą przez Bydgoszcz. Połączenie pośpieszne pomiędzy Gorzowem Wielkopolskim i Trójmiastem przez Chojnice to kuriozalna sytuacja. Pociąg ten wielokrotnie się spóźnia. Bilet na połącznie na tej samej trasie jest o kilkadziesiąt procent droższy niż w przypadku połączeń regionalnych. Pojawia się pytanie o sens istnienia takiego pociągu, który zresztą miał być skierowany nie do Gorzowa, ale właśnie do Poznania. Trudno zgadnąć, dlaczego w ten sposób zarządza się koleją. Jeśli chodzi o połączenie przebiegające przez Chojnice z Tczewa do Piły, nie ma szans na wzmocnienie ruchu.
Narzuca mi się takie stwierdzenie, które poruszył jeden z ekonomistów polskich w kontekście dotacji, o czym wspominał pan poseł Stanisław Lamczyk („Tylko głupiec nie bierze dotacji w Polsce”). Mało kto się zastanawia, czy te środki zostaną spożytkowane w sposób rozsądny. Jeśli w modernizację dworca zakłada się zainwestować kilkadziesiąt milionów złotych (a nie będzie wiązało się to ze wzmożonym ruchem) to wydaje się, że lepiej byłoby je najpierw zainwestować w modernizację linii kolejowej.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę z uwarunkowań strukturalnych odnoszących się do różnego typu funduszy. Myślę, że państwo są w stanie małymi krokami zmienić tę politykę.
Dziękuję.

piątek, 16 lutego 2018

III Chojnicki Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych

Już 1 marca (czwartek) o godz. 16.30 ze Starego Rynku w Chojnicach wyjdzie Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jako prezes Stowarzyszenia Arcana Historii i inicjator marszy pamięci Żołnierzy Wyklętych w Chojnicach zachęcam wszystkich do udziału w tegorocznym marszu. I Marsz zgromadził ok. 300 osób. 

Dlatego zachęcam wszystkich dla których ważna jest prawda historyczna, aby 1 marca wzięli udział w tym ważnym dla naszej tożsamości narodowej wydarzeniu. Przypominam też, że Żołnierze Wyklęci działali na ziemi chojnickiej, a w samych Chojnicach jeden z pododdziałów ppłk. "Łupaszki" odbił nawet swych żołnierzy z katowni Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W akcji uczestniczył między innym ppor. Henryk Wieliczko ps. "Lufa". 

Nie może Was tam zabraknąć chojniczanie! 

wtorek, 13 lutego 2018

Mały Harry i problemy miasta

Dla opozycji i zmiany władzy w Chojnicach pojawiła się w końcu nadzieja. Mariusz Brunka, (krypt. Harry), wyznał uciśnionym chojniczanom brodzącym wraz z dziećmi w zdezolowanych szkolnych toaletach, że to On jest niezniszczalny, jest jak Harry Potter. Wszystkie dzieci chojnickie zrozumiały ten przekaz, Mariusz Brunka poszerza pole docelowe swojego elektoratu. Grupa wiekowa 10-16 lat jest już teraz zdeterminowana do pójścia na barykady za chojnickim Harrym i wsparcia żądań klajstrowania przeciekających szkolnych pisuarów. W zamian będzie poparcie wyborcze, może jeszcze nie w tym roku, ale na pewno w przyszłości. 

Chodzą słuchy, że "Harry" w obronę weźmie wkrótce inne grupy wiekowe. Dzieci 7-10 uzyskają w końcu od dawna uprawnione prawo do siadania w nowych ławkach szkolnych, a najmłodsi być może zdążą się załapać na kursy prawnicze pod tytułem: "Bądź jak Harry"!

Poziom dyskursu publicznego kiedyś już w Chojnicach sięgnął dna, obecnie czuć od niego silną woń, ja nie wiem czy to jest smród i nie chcę o tym przesądzać, bo są różne zdania. Jedni powiedzą, że śmierdzi, inni, że im tylko wilgotno, a jeszcze inni udadzą "nic nie widzę, nic nie słyszę". 

Miałkość debat i tematyki poruszanej na ostatniej Radzie Miejskiej w Chojnicach utwierdza mnie tylko w przekonaniu o braku zaangażowania chojnickich radnych w życie publiczne. Zamiast poruszać naprawdę dla mieszkańców istotne problemy, to zmuszeni jesteśmy słuchać kłamstw o kłamstwach i skaczących z rozbuchanym ego sobie do gardeł dwóch dojrzałych panów, którzy na swój widok dostają białej gorączki i zapominają o godności z jaką wiąże się ich stanowisko. 

Niestety na Radzie Miejskiej nic nie słyszałem o sprawach smogu, emigracji zarobkowej, relacjach ukraińsko-polskich w mieście, pozyskiwaniu środków zewnętrznych. Opozycja zaś nie zaproponowała ŻADNEGO projektu alternatywnego wobec burmistrzowskiego w sprawie ChCK. 

Debata publiczna osiadała na dobre na mieliźnie intelektualnej zakrapianej smro...a przepraszam, cuchnącą wilgocią. Mam coraz częściej nieodparte wrażenie, że wulgaryzacja języka przez radnego Brunkę i częste odwoływanie się przez niego do czynności fizjologicznych ma jakiś związek, być może, z osobistymi doznaniami. Czy dlatego Mariusz Brunka stał się Harrym i walczy o czyste kible w Hogwarcie? 

sobota, 10 lutego 2018

Argumenty po mojej stronie

Redaktor Maria Eichler podjęła temat, który rzuciłem w przestrzeń publiczną. Była to propozycja uwłaszczenia mieszkań komunalnych. 

Komentarz Burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera i Bogdana Marcinkowskiego z ZGM Sp.z o.o. wcale mnie nie zdziwiły. Argumenty znane i wytarte jak chodnik przed ratuszem. 

Jakie to argumenty ma lokalna władze przeciwko mojej propozycji możecie się dowiedzieć z "Gazety Pomorskiej"

Przytoczę stanowisko władzy, tak jak je odebrałem, a zrozumiałem je tak: uwłaszczenie mieszkań komunalnych jest bzdurne i bezsensowne, bo: a) mieszkańcy nie będą o nie dbali; b) mieszkańcy nie będą mieli pieniędzy na utrzymanie budynków; c) mieszkania po uwłaszczeniu i tak trzeba by oddać komuś w zarząd (sic!); d) Arseniusz Finster już próbował uwłaszczyć mieszkańców lokali komunalnych i temat upadł; e) Burmistrz nie wie co by powiedział ludziom, którzy wykupili mieszkania od ZGM za połowę ceny; f) propozycja Wałdocha to kiełbasa wyborcza :)

Stąd też pozwolę sobie zająć stanowisko wobec tak niedoskonałej moim zdaniem argumentacji:

Ad. a) Każdy najlepiej dba o to co jest jego własnością, najlepszy przykład to były czasy PRL i wszystko wspólne, czyli własności wszystkich, a w sumie niczyje - majątek publiczny niszczał, był rozkradany, a o zarządzaniu w ogóle nie ma co wspominać. ZGM to relikt komuny, podobnie jak inne tego typu spółki komunalne w Polsce, bo problem nie dotyczy tylko Chojnic. Stąd może takie myślenie. 

Ad. b) Rzekomo mieszkańcy nie będą mieli pieniędzy na utrzymanie budynków, a to jest dla mnie raczej dość zagadkowe, bo z tego co wiem, to ZGM istnieje dzięki czynszom, które płacą mieszkańcy. Może gdyby ich nie musli płacić i założyliby swoje wspólnoty - dobrowolne - to wtedy nasz miasto wręcz wypięknieje i rozkwitnie. Zresztą jak to możliwe, żeby mieszkańcy Chojnic nie mieli pieniędzy? (ironia do wypowiedzi władz miejskich).

Ad. c) Mieszkania po uwłaszczeniu według urzędnika i radnego trzeba by oddać komuś w zarząd. Myślę, że to "komuś", oznacza w myśli pana Marcinkowskiego jakiś kolejny komunalny moloch, może by tym się zajęło ZZO z Nowego Dworu? Oczywiście jawnie kpię z takiego toku myślenia. W mojej ocenie uwłaszczenie mieszkań komunalnych zapoczątkowałoby proces spontanicznego tworzenia się wspólnot mieszkaniowych i możliwe, że niektóre z nich oddałyby część kwestii administracyjnych na przykład...firmom zewnętrznym, które działałyby na rynku chojnickim na zasadzie wolnej konkurencji, a nie miejskiego monopolu. Ponadto ciekawy jestem jakie miejscowości przeprowadziły już uwłaszczenie mieszkań komunalnych według pana Marcinkowskiego i było ono nieudane?

Ad. d) Przyznam, że nie wiem kiedy Burmistrz Arseniusz Finster proponował uwłaszczenie mieszkań komunalnych. Być może dlatego, że kiedy Burmistrz zaczął urzędowanie, to ja miałem 16 lat? W każdym razie nie przypominam sobie takiej propozycji Burmistrza z przestrzeni publicznej i nie wiem w jakiej ona była formie?

Ad. e) Burmistrz nie wie jak by miał usprawiedliwić uwłszaczenie się na mieszkaniach komunalnych, wobec tych, którzy wcześniej zapłacili 50%. Po pierwsze, Burmistrz chyba nigdy nie przejmował się usprawiedliwianiem swoich decyzji, ważne, że dysponuje większością w Radzie Miejskiej...Po drugie, to Burmistrza problem i jego komitetu, że dał społeczeństwu tak niekorzystną ofertę jak wykup mieszkań komunalnych za 50%, skoro i tak przez dziesiątki lat prawem kaduka (mam tu na myśli zawiłości natury własnościowej wynikające z procesów historycznych) zarządza mieszkaniami komunalnymi i ściąga z lokatorów pieniądze. Po trzecie, Miasto mogłoby oddać te pieniądze, które kazało zapłacić za mieszkania komunalne nabywającym z 50% bonifikatą. Żaden wstyd przyznać się do błędnych decyzji, wstyd w nie brnąć dalej. 

Ad. f) propozycja wyborcza ergo wg Burmistrza PiS, to kiełbasa wyborcza i licytowanie się z PChS. Odpowiadam więc, że z nikim w PiS tego pomysłu nie konsultowałem, jest to moja propozycja, a w PiS temat dopiero zamierzam poruszyć. Nie wiem jak koleżanki i koledzy z miejskiego PiS się do tego zamysłu odniosą. Po drugie nie jest to licytowanie PChS, tylko podobnie jak w przypadku modelu Burmistrza, po prostu lepsza i bardziej prospołeczna inicjatywa. 

Wnioskując z powyższego, uwłaszczenie mieszkań komunalnych i powolną likwidację ZGM czas zacząć! 

Ponadto ZGM skompromitowało się uczestnicząc w interesach byłego przewodniczącego Rady Miejskiej w Chojnicach, co też należy mieć na uwadze myśląc o zarządzaniu mieniem komunalnym w Chojnicach. 


piątek, 9 lutego 2018

Bez barier dla mieszkań

Ciągle mnie zastanawia brak inicjatywy ze strony chojnickich samorządowców, aby przystąpić do programu Mieszkanie Plus. Jednym z warunków programu jest przekazanie przez starostów wykazu nieruchomości będących na terenie ich powiatów własnością Skarbu Państwa. Na tych bowiem gruntach z założenia powstają mieszkania Plus. Jak się okazuje, Starosta Chojnicki wysłał odpowiednią dokumentację do ministerstwa, a to znaczy, że nie ma żadnych barier dla Mieszkań Plus w Chojnicach i powiecie chojnickim. Dlaczego samorządowcy nie podejmują inicjatywy budowy mieszkań? Może to zainteresuje chociaż lokalne media? Bo jak dotąd kwestii nie podnoszą nawet radni opozycyjni w radach powiatu chojnickiego. 


środa, 7 lutego 2018

Bodźce refleksji

Z niemałym zdumieniem przeczytałem tekst Burmistrza Arseniusza Finstera na portalu chojnice.com pod tytułem: "Nasza historia jest piękna, skomplikowana i dramatyczna".

Niewątpliwie Burmistrza trapią kwestie zmian politycznych w Polsce, które sięgają do fundamentalnych problemów życia politycznego, a nawet do korekt tego co możemy rozumieć jako źródło prawa. Burmistrzowskie rozważania nad problemem trójpodziału władzy wydają mi się jednak nieco przesiąknięte hipokryzją, bowiem dobrze jest widzieć zachwianie balansu władz na poziomie ogólnopaństwowym, nie dostrzegając swojego udziału przy zacieraniu granic różnych ośrodków władzy w Chojnicach. I niestety, ale to jest też charakterystyczne dla całego polskiego obozu, jak to by pokracznie nie zabrzmiało, liberalnej lewicy, która sili się nad refleksją nad stanem państwa dopiero w sytuacji w której obóz ten traci wpływ na procesy decyzyjne w państwie i samorządach. Zresztą burmistrzowskie sympatie do środowisk, wiązanych między innymi, z prezydentem Pawłem Adamowiczem z Gdańska są bardzo odległe mojemu sercu. 

Miało być jednak o historii, więc Burmistrz na tym aspekcie swej wypowiedzi stara się skupić wszystkie wysiłki intelektualne. Niestety jest to, mam na myśli wiedzę historyczną, poważna pięta achillesowa Burmistrza. Nie szukam tutaj miejsca na krytykę Arseniusza Finstera, ale Burmistrz sam odsłania swoje słabe punkty. Błędem byłoby po lekturze tekstu na chojnice.com nadal twierdzić, że Burmistrz nie rozumie procesów historycznych, nie zna historii Polski i jest niczym "chłopiec we mgle", a jeśli jest inaczej to z góry przepraszam, ale widocznie zapatrywania ideologiczne nie pozwalają Burmistrzowi na obiektywną ocenę procesów historycznych. 

Stosowana przez Burmistrza ekwilibrystyka słowna i argumentacyjna w odniesieniu do ocen zdarzeń historycznych i miejsca Polski w dziejach świata jest chwilami nie tylko infantylna, ale i zwyczajnie pokrętna. Burmistrz bowiem uważa, że Polska dopiero w 1683 r. w bitwie pod Wiedniem zapisała się w dziejach kontynentu i zapytuje retorycznie jakie byłby losy Europy, gdyby nie ta wygrana? Rani mnie zawsze ludzka niekonsekwencja, jak bowiem można boleć nad alternatywną historią islamizacji kontynentu, skoro sam Burmistrz chciał przyjmować do Chojnic uchodźców z Bliskiego Wschodu? Niech Burmistrz zada sobie pytanie, czy wygrana pod Wiedniem miała jakiś sens cywilizacyjny i czy ówczesny opór Europejczyków miał sens w ujęciu dziejowym. Kiedy czytam, że "Austria, którą ratowaliśmy uczestniczyła w rozbiorze Polski", to ciężko mi uwierzyć w to, co czytam. W 1683 r. nie było takiego państwa jak Austria. Istniało Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego w ramach którego funkcjonowało arcyksięstwo Austrii.  Austria nie była w pełni samodzielnym bytem aż do 1804 r. kiedy Franciszek II przyjął tytuł cesarza i  de facto upadło Cesarstwo Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Można raczej stwierdzić, że pod Wiedniem Jan III Sobieski zdecydował się bronić Habsburgów. Politykę końca XVIII w. raczej należy postrzegać nadal jako grę możnych rodów europejskich dążących do sukcesji, aniżeli jako starcie państw w dzisiejszym tego słowa rozumieniu. Myślę, że to jest ciekawe zagadnienie, o którym warto dowiedzieć się więcej, tzn. jak relacje między monarchiami wpłynęły na rozbiór I RP. 

Dalej Burmistrz pisze o Traktacie wersalskim, o powstaniu Polski z popiołów trzech zaborów - i to jest prawda i jakże ucieszyłem się, że Burmistrz pisze jasno, że w 1920 r. Polacy uchronili Europę przed wojskami sowieckimi. Proszę, żeby czytelnicy to zapamiętali, Burmistrz jasno stwierdza, że w 1920 r. Polacy bronią Europę przed wojskami sowieckimi. Ponadto Burmistrz dodaje nieco dalej w tekście, że Polacy uratowali Europę w 1920 r. przed komunizmem! Dlaczego więc Burmistrz każdego roku 14 lutego składa kwiaty Sowietom, skoro równo 25 lat później, czyli w 1945 r., ten komunizm na bagnetach Sowietów i gruzach dwóch totalitaryzmów wszedł jednak do Polski?

Zgadzam się nawet z Burmistrzem, że po 1926 r. w Polsce nie było demokracji i nie bałbym się oceny jasnej, mieliśmy w Polsce autorytaryzm, który się pogłębiał i nasilał. Był jednak niczym demokracja w porównaniu z rządami w sąsiednich: ZSRS i III Rzeszy w latach 30. W ocenie tego, czy Polska "miała" Ludowe Wojsko Polskie, czy wojsko to było własnością ZSRS też pewnie się różnię z Burmistrzem. Warto również podkreślić, odnośnie 1920 r., że już wtedy Zachód, a szczególnie rząd Zjednoczonego Królestwa próbował "sprzedać" Polskę bolszewikom (polecam książkę Pierwsza zdrada Zachodu prof. Nowaka).  W odniesieniu do czasów obecnych, prawdą jest, że gonimy "starą Europę", ale niestety Europa znacznie spowolniła swój rozwój od kilku dekad i jest daleko w tyle za USA.  I najważniejsza konkluzja, Burmistrz twierdzi, że polityki historycznej nie można uprawiać w formie ustaw. Myli się. 

Przywilejem suwerennego państwa jest świadome kreowanie polityki historycznej, bo to też czynnik integracji państwa, przekładający się zresztą i na wyniki gospodarcze. Dotychczasowe podejście rządów RP, szczególnie przed 2015 r. do kwestii polityki historycznej było niekonsekwentne, a wręcz tchórzliwe i wielokrotnie uciekające od walki o prawdę historyczna na arenie międzynarodowej. Teraz ponosimy tego konsekwencje. 

Warto w tym względzie mieć też dwa czynniki na uwadze: 1. skrajną autonomizację życia polskich samorządów - gdzie nawet oddaje się urzędowo hołd okupantom Polski po dziś dzień; 2. narastający dyskurs antypolski na arenie międzynarodowej - vide - Izrael i Federacja Rosyjska. Przecież Rosjanie, pomimo tego, że przyznali, że dokonali mordu katyńskiego, to ciągle prowadzą kampanię anty-Katyń, oskarżając Polaków o morderstwa, których nigdy w Polsce nie dokonano na Sowietach. Szczególnie luźno rzucają w mediach rosyjskich liczby ofiar Polaków, Sowietów, którzy mieli być wg Rosjan zabijani w obozach - takich jak w Czersku, podając liczbę sięgającą 100 tys. zamordowanych. Liczbę, dodam, z palca wyssaną. 

W tekście Burmistrza zabrakło mi oceny paktu Ribbentrop-Mołotow z 1939 r., napaści na Polskę 17 września, zsyłki chojniczan na Ural, okupacji sowieckiej. Być może w przyszłości dowiemy się, co Burmistrz myśli na temat tych ważnych dla Polski zdarzeń. 

Burmistrz zdaje się pozytywnie oceniać zarówno "Solidarność" okresu 1980-1981, jak i przemiany polityczne po 1989 r., tylko pytanie, dlaczego na arenie lokalnej osobiście galwanizował układy postkomunistyczne, dlaczego nie stanął naprzeciwko postkomunistom, ale zrobił coś odwrotnego wszedł z nimi w alians? 

Zgadzam się z Burmistrzem, że nasza historia jest dramatyczna. Nie usprawiedliwia to jednak relatywizowania jej znaczenia dla teraźniejszości. Burmistrz również uprawia lokalną politykę historyczną i czyni to za pomocą władzy, którą posiada. Ma szerokie spectrum instrumentów - od grantów po te symboliczne - jak nagrody, wyróżnienia, itd.  Ostatnia walka o nazwę ulicy jest tego znakomitym przykładem, że Burmistrz chciałbym prowadzić politykę historyczną, ale odmawia tego prawa, w domyśle, Rządowi RP. 

Cieszę się, że Burmistrz rozpoczął nieco szerszą refleksję nad historią Polski. Niemniej zanim o historii się coś napisze, warto najpierw o tej historii poczytać wiarygodną literaturę i źródła. 

piątek, 2 lutego 2018

Sprawiedliwe uwłaszczenie

Jak wynika z danych ZGM Sp. z o. o., spółka ta dysponuje prawie 1,8 tys. lokali mieszkalnych w Chojnicach. 

Jak wiadomo Miasto Chojnice zaoferowało wykup mieszkańcom takich lokali ich mieszkań, ale jednak wiąże się to z dość sporym obciążeniem finansowym, bowiem obecne warunki dają w zasadzie więcej szans na wykup osobom bogatym, aniżeli tym, którzy rzeczywiście od dziesiątków lat opłacają istnienie i konserwację mieszkań i budynków w zarządzie ZGM. Stąd też wątpliwe powodzenie miejskiego programu sprzedaży mieszkań. 

Dlatego mam propozycję, abyśmy po wygranych wyborach w 2018 r. doprowadzili do całkowitego uwłaszczenia obecnych mieszkańców tych lokali, które są we własności ZGM. Zresztą postulat ten można już złożyć do obecnej Rady Miejskiej, choć w jej obecnym składzie na pewno nie spotka się n z przychylnością radnych.

Osoby mieszkające od  lat w lokalach ZGM i płacące regularnie czynsz zasługują na akt własności tych mieszkań i dowolne zrzeszanie się i tworzenie wspólnot mieszkaniowych. Nie jest to żadna wielka sprawa, ale kwestia zwykłej, ludzkiej sprawiedliwości. Zgodnie z tym postulatem będę się opowiadał za wygaszaniem działalności ZGM.