niedziela, 16 września 2018

Wielkie pytania dla niewielkiego miasta

Nie ma się co oszukiwać, że ludzie głosują w sposób rozumny, nie jest tak. I niestety nie jest tak nigdzie, wszędzie jest tak - demokracja przedstawicielska ma tę słabość - taką naturę - oznacza konieczność wyboru przedstawicieli z ograniczonej liczby najczęściej słabo lub w ogóle nieznanych ludzi. Dlatego ludzie głosują częściej na tych, których znają i którym ufają, ale częściej na tych, których już po prostu znają i wiedzą na co ich stać. Tym samym dochodzi do osławionego wyboru "mniejszego zła", które odniosło niezliczoną ilość zwycięstw w państwach demokratycznych. Czasami jednak zamiast mniejszego zła ludzkość wybiera realną i rzeczywistą zmianę, którą staje się momentem przełomowym - najczęściej są to też złe decyzje wyborców, ale powodowane tym, że politycy aspirowali do odpowiedzi na wielkie pytania, które ich konkurenci starali się przemilczeć lub pomijać. 

Podobną sytuację będziemy mieli w Chojnicach. Obóz Finstera, a nawet PChS nie dadzą żadnych odpowiedzi na wielkie pytania (o których za chwilę), raczej będą oni trwać w żelaznym uścisku wzajemnych pretensji i walki, która pogrąży zarówno PChS w dalszej perspektywie, jak i obóz Finstera. Wyborcy zaś rzeczywiście wypatrują ludzi - polityków, którzy potrafią dawać choćby prawdopodobne odpowiedzi na wielkie pytania - na wielkie wyzwania i bolączki z którymi boryka się dana wspólnota. 

Jakie są te wielkie pytania w takim mieście jak Chojnice? 

Pierwszym i naczelnym pytaniem na które nikt nie starał się nawet odpowiedzieć i nikt na nie odpowie bez dogłębnych analiz jest pytanie o to, jakim Miastem Chojnice mają być w przyszłości, jak chcemy je widzieć za 50, 100 i 200 lat? Czy ma to być miasto turystyczne, przemysłowe, usługowe, hybrydowe? Jakie chcemy uzyskać miasto? Jaką chcemy mieć strukturę społeczną, do jakich celów dążymy pod kątem jakości życia, do jakich dążymy średnich zarobków w mieście? Czy chcemy aby Miasto było rzeczywiście wielkie - czy zakładamy, że może mieć 100 tys. mieszkańców za 20 lat? Po prostu nie stawiamy sobie wielkich celów, wielkich pytań. Propozycje obozu władzy, jak ta Finstera, żebyśmy połączyli gminę wiejską z miejską, to totalne niewypały i trochę populizm a trochę przesyt pragmatyzmu z perspektywy ratusza. Miasta bowiem, które mają prawa od setek lat w żaden sposób nie powinny łączyć się na taką skalą jak Finster proponuje z gminą wiejską, bo otrzymamy dalszy rozrost przedmieść i całkowicie zatracimy charakter społeczności miejskiej.  Są i inne minusy takich rozwiązań. Po prostu miasto jest miastem, a wieś jest wsią i jest to tak naturalny podział, jak ten różniący wodę od ognia. 

Wielkie pytania to też pytania o naszą wspólnotę, takie jak to co zrobić, żeby zachęcać młodych do inwestowania swojego czasu i energii w Chojnice? Jak zatrzymać emigrację zarobkową z Chojnic? Jak umożliwić wykluczonym awans społeczny? Jak budować więcej tanich mieszkań? Jak radzić sobie z problemem starzejącego się społeczeństwa? Jak reagować już teraz na globalne ocieplenie klimatu i erozję flory i fauny? Jak realnie walczyć ze smogiem? Jak kształtować naszą wspólnotę? Jak kształtować relacje z innymi samorządami? Do czego w zasadzie dążymy??? Właśnie na to ostatnie pytanie nie widzę u nikogo odpowiedzi - dokąd zmierzają Chojnice, dokąd prowadzimy to Miasto? Czy tak ważne pytanie nie zasługje na odpowiedź? Czy tylko takie składa się propozycje w kampanii wyborczej, które mają gwarantować jako taki wynik wyborczy, a perspektywa życia miasta kula się po prostu od kampanii do kampanii? Chciałbym poważnej debaty o Chojnicach przede wszystkim wskazania celów do których zmierzamy jako wspólnota.