W jaki sposób można mówić o rozwoju bez szansy na pracę dla młodych ludzi?
Jak można chwalić się inwestycjami w hospicja, przy ewidentnie starzejącym się społeczeństwie? Dlaczego określa się politykę "przyszłości" według postaw roszczeniowych przetransmitowanych na szczebel władzy lokalnej? Jaka jest, uczciwie rzecz ujmując, w ogóle szansa na rozwój miast, które nie należą do grona 8 największych aglomeracji w Polsce?
Chyba czas spojrzeć prawdzie w oczy. Małe miasta, stają się osiedlami emerytów i rencistów. Kapitał zgromadzony w wielkich aglomeracjach, kusi młodych ludzi, nawet jeśli ceną ma być utrata tożsamości, i późniejsze zagubienie niczym XIX wiecznych chłopów małorolnych uciekających z zadłużonych parceli do powstających fabryk.
Niestety, tak ukochane możliwości, są kupowane za realną siłę nabywczą jaką jest pieniądz. Poczynając od butów, a kończąc na domach. O ile wszędzie liczą się znajomości, i właściwie na pewnych płaszczyznach to pozytyw, bo buduje zaufanie na przykład wśród partnerów handlowych, to niestety w małych społecznościach, takich jak Chojnice, akumulacja kapitału w rękach kilkudziesięciu podmiotów - instytucji, zatrudniających tych "znajomych" uniemożliwia dostęp do rzadkiego dobra jakim jest pieniądz dla tych, którzy znajomości nie mają.
Na to nie ma remedium. Bo nikt z Chojnic nie utworzy nagle PGR-u, albo Huty Nowej. Problem jest poważny, o znaczeniu strukturalnym. Otóż proces jaki się dokonuje jest porażający. Ciężko zarobione pieniądze, wkładane w edukację młodych chojniczan, są następnie pożytkowane przez większe aglomeracje. Jest to swoisty "drenaż mózgów" w wymiarze lokalnym. Wszyscy sobie zdają sprawę z tej tendencji, ale prawie każdy udaje, że ten proces nie ma miejsce. Z jednej strony rodzice inwestują w przyszłość młodego pokolenia, wysyłają je na studia poza Chojnice, z drugiej strony żądają działań, które miałyby zahamować znany trend - czyli emigracji z Chojnice, tak młodych jak i bezrobotnych.
Jak odwrócić nieodwracalne? Skoro angażujemy na każdej płaszczyźnie pieniądze w wydatki poza Chojnicami, nigdy nie przyrośnie faktyczna wartość substancji w Chojnicach. Niestety, chęć aby było inaczej może pozostać tylko postulatem. Bowiem, jeśli angażuje się pieniądze w człowieka, który po ich prawidłowym wykorzystaniu potrzebuje do swego przeżycia infrastruktury, której nie zapewni mu rodzinna miejscowość, co mu pozostaje? Dwie opcje - łopata (ewentualnie bezrobocie w Chojnicach), lub emigracja, która jak twierdzę, ma nie tylko wymiar zarobkowy w sensie wyjazdów za chlebem niewykwalifikowanej siły roboczej, ale też trwający od dawien dawna trend ucieczki ludzi zdolnych i wykształconych, bez których zmiany nie są możliwe. Tak się zamyka to błędne koło, a w sumie możemy mówić o domknięciu się w ten sposób "paradoksu geriatyczno - ekonomicznego". Objawia się to przede wszystkim w postawie samych chojniczan, czy któryś z rodziców chciałby dla dziecka po studiach w Warszawie czy Gdańsku życia w Chojnicach? Nie! Ale chciałby zapewne (co niejednokrotnie słyszałem od wielu ludzi), aby młodzi nie wyjeżdżali! Czy czasami nie cierpimy na rozdwojenie jaźni? Może jedynym wyjściem z impasu w jaki wpadły Chojnice jest wreszcie spojrzenie prawdzie w oczy? Wydaje się, że nadszedł czas aby powiedzieć wprost - musimy zrobić wszystko, aby pomóc chojniczanom kształcić dzieci na najlepszych uczelniach, musimy walczyć o połączenia z dużymi miastami, o drogi itd., na tym należy się skupić - na jawnym wspieraniu emigracji chojniczan z Chojnic do dużych miast. Jeśli nie możemy żadnymi środkami odwrócić tego trendu, nie należy się oszukiwać, tylko należy młodych chojniczan przygotowywać do życia w zglobalizowanym świecie,a w przyszłości postarać się o możliwość głosowania w wyborach samorządowych przez Internet :)
Takie działania, w sensie poczynań władz miasta, mogą się objawiać poprzez:
- fundusze stypendialne
- dopłaty do podróży środkami publicznej lokomocji
- promowaniem życia na "obczyźnie", czyli w dużych aglomeracjach, ale tworząc platformę stałego kontaktu z Chojnicami i ich rzeczywistością
- edukacja regionalno - historyczna na poziomie gimnazjalnym
Takie działania, w sensie poczynań władz miasta, mogą się objawiać poprzez:
- fundusze stypendialne
- dopłaty do podróży środkami publicznej lokomocji
- promowaniem życia na "obczyźnie", czyli w dużych aglomeracjach, ale tworząc platformę stałego kontaktu z Chojnicami i ich rzeczywistością
- edukacja regionalno - historyczna na poziomie gimnazjalnym
Jedyna, mało realna na dziś dzień, droga do zmiany niekorzystnej sytuacji małych miast, to zmiana polityki państwa, odnośnie inwestycji w infrastrukturę każdego rodzaju. Łącznie ze zmianą polityki mieszkaniowej. Jednak i to może się nie powieść, taka jest filozofia nowoczesności, że promuje się życie "metro", z dala od tej "spleśniałej historii", "psów szczekających dupami" i "coniedzielnych procesji". Świat przeżywa obecnie, polski świat, tak wielką i dynamiczną zmianę, że na poziomie lokalnym nie dostrzega się wręcz innercji w jaką wpadły lokalne społeczności.
Zderzenie jakie następuje na linii wzorca człowieka nowoczesności ( w ujęciu Zachodu), z ekonomicznymi niemożliwościami postkomunistycznej prowincji polskiej, tworzy iluzję możliwości "zmian", która jest na rękę zawsze dwóm opcjom - aktualnej władzy i pretendentom do jej zmiany.
Zmienić można jedynie kulturę polityczną, zasady, praktyki codziennego sprawowania władzy, ale koszty tej zmiany w społeczności przyzwyczajonej do "ciepłego smrodku", mogą być niewspółmiernie wysokie do zysków wynikających z realizacji rewolucyjnych, w wymiarze lokalnym, zamierzeń.
Oczywiście należy działać, ale pytaniem otwartym pozostanie zagadnienie tego, co uczynić najpierw, i jakimi środkami. Czy najpierw zatrzymać młodych,zachęcając ich możliwościami mieszkaniowymi (budownictwo komunalne),czy raczej inwestować w infrastrukturę w nadziei, że kapitał zacznie napływać współmiernie do zaangażowanego pieniądza? Dylematy polskiej prowincji - takiej jak nasza chojnicka, są dużo poważniejsze, aniżeli problemy wielkich miast. Bo o ile w wielkim mieście na co dzień trzeba pożytkować czas na problemy mające rozwiązania choćby na bazie teorii, to odnośnie małych miast są to problemy, które stały się rzeczywistością niejako skodyfikowaną i wpisaną w istnienie małego miasta i nie znajdują one niestety rozwiązań, nawet na bazie teorii, która uwzględnia kondycje współczesnego świata w sensie społecznym i ekonomicznym.
Chojnice stają się skansenem. Nikt kijem rzeki nie zawróci. Paradoksalnie jedyna szansa dla Chojnic, aby całkowicie nie upadły, nie ubożały leży w niczym innym jak tylko we wspieraniu na każdym poziomie wysiłków migracyjnych młodych chojniczan. Nawet jeśli będą wracać - to będą to robić najcześciej jako ludzie dojrzali, spełnieni, być może majętni i pełni wiedzy o świecie. Hiszpania nie przeżyłaby Złotego Wieku, gdyby nie zainwestowała w kolonizację. Dziś trzeba nam, świadomego podejścia do "obejścia się" z procesami przed którymi postawiła nas globalizacja.
Oczywiście uważam, że obecna chojnicka władza, jako w gruncie rzeczy zakłamana klika, nie jest w stanie przewodzić takim działaniom, dlatego moja propozycja jej zmiany, jeśli będzie wsparta dzięki działaniom innych osób, ma szansę się ziścić.
Chojnice stają się skansenem. Nikt kijem rzeki nie zawróci. Paradoksalnie jedyna szansa dla Chojnic, aby całkowicie nie upadły, nie ubożały leży w niczym innym jak tylko we wspieraniu na każdym poziomie wysiłków migracyjnych młodych chojniczan. Nawet jeśli będą wracać - to będą to robić najcześciej jako ludzie dojrzali, spełnieni, być może majętni i pełni wiedzy o świecie. Hiszpania nie przeżyłaby Złotego Wieku, gdyby nie zainwestowała w kolonizację. Dziś trzeba nam, świadomego podejścia do "obejścia się" z procesami przed którymi postawiła nas globalizacja.
Oczywiście uważam, że obecna chojnicka władza, jako w gruncie rzeczy zakłamana klika, nie jest w stanie przewodzić takim działaniom, dlatego moja propozycja jej zmiany, jeśli będzie wsparta dzięki działaniom innych osób, ma szansę się ziścić.