poniedziałek, 13 grudnia 2021

O Chojnicach strategicznie, ale czy krytycznie?

Dziś odbyła się debata ekspercka na temat Chojnic, w związku z opracowywaną strategią dla miasta. Wysłuchałem, post factum, szacownych profesorów, którzy wiele o Chojnicach mówili. Bardzo podobały mi się wypowiedzi niektórych prelegentów. Niestety, w żadnej wypowiedzi nie dostrzegłem tego co jest najistotniejsze dla procesu marginalizacji Chojnic i negatywnych procesów, którymi nasze miasto jest dotknięte. Otóż prelegenci skupili się na różnych czynnikach - mikro, mezo i makro, które jednak stanowią istotne technikalia położenia Chojnic, ale nie stanowią o istocie problemów z którymi Chojnice się borykają. Nikt bowiem nie wspomniał o jakości rządzenia, nikt nie wspomniał o lokalnych elitach politycznych i elitach gospodarczych. W mojej ocenie, przekłamaniem jest ocena, według której mamy w Chojnicach rozwiniętą kulturę oraz nie mamy problemów ze społeczeństwem obywatelskim i z działalnością organizacji pozarządowych - to są niestety kalki mentalne i oceny powierzchowne. W tym względzie można by podać wiele danych, które wskazują, że poza tzw. "obiektywnymi" uwarunkowaniami położenia Chojnic jest wiele uwarunkowań zupełnie "subiektywnych". O ile prelegenci debaty z chęcią o tych obiektywnych czynnikach dyskutowali, np. o rzekach, wodach, demografii, itd. to uciekali od dyskusji o rządach Finstera i jego układu politycznego, który jest w wielkiej mierze odpowiedzialny za położenie Chojnic i jakość życia w mieście. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to powinien spojrzeć np. na Kubę i jej uwarunkowania - geograficznie raj, gospodarczo - bardzo korzystne położenie w sąsiedztwie USA, ale rządy po prostu do kitu, które doprowadziły to państwo do ruiny i mieszkańców do biedy. Weźmy Białoruś - państwo położone na drogach tranzytowych, posiadające odpowiednie ziemie, spójną strukturę społeczną itd. Niestety, dramatyczne rządy autokraty i watażki Łukaszenki powodują, że Białoruś się nie rozwija. Jeśli zaś spojrzymy na Polskę, to w czasie PRL państwo było dramatycznie źle zarządzane przez komunistów i ludzie żyli w ogólnej biedzie i odcieniach szarości. Zmieniły się rządy i wkroczyła demokracja a polski świat się zmienił, nie bez przeszkód i bólu, ale na lepsze. 

Tak też jest z miastami. Nie wiem dlaczego eksperci nie dostrzegają tego ważkiego problemu, że demokracja jest warunkiem sine qua non dla rozwoju społeczno-gospodarczego lokalnych wspólnot. Warto przecież spojrzeć na zupełnie źle zarządzane miasta w Polsce, które są nie tylko gospodarczo, ale i mentalnie zapóźnione - jaka jest ich cecha charakterystyczna? Jest to brak udziału w polityce. Jedynie jeden z prelegentów, nieśmiało, podnosił kwestię udziału obywateli w procesach decyzyjnych (gratuluję odwagi panie doktorze). 

Niestety, ale jestem zawiedziony taką formą debaty o przyszłości Chojnic. Zabrakło zupełnie krytycznego ujęcia rządów i władzy lokalnej, samorządu, który w ogóle nie był poddany ewaluacji, ocenie i analizie. To tak jakby oceniać efektywność jazdy autem bez zupełnie zwracania uwagi na umiejętności kierowcy. Co może z tego wyniknąć? Same błędy w ocenie efektywności jazdy danym samochodem. 

Żałuję, że marnuje się takie inicjatywy przez wzgląd na niechęć i brak odwagi do holistycznej oceny i budowy strategii. Nie da się tworzyć takich strategii i celów dla miasta uciekając od ocen politycznych i głębokich analiz politologicznych. Oceny były ugrzecznione, niepełne i zupełnie pomijające meritum rzeczy i kładące zbytni nacisk na "obiektywizm" uwarunkowań Chojnic - skłaniając do konkluzji według której to tylko od ośrodków centralnych (Berlin, Warszawa), zależało i zależy jak żyje się w Chojnicach. Jeśli tak jest według ekspertów, to mam pytanie, po co w ogóle nam samorząd? Bo prezentowane oceny są jakby zupełnie w oderwaniu od możliwości jakie samorząd daje i otwiera lokalnym wspólnotom. Będę stał na stanowisku, że bez pluralizmu, demokracji i wyrugowania szlaków korupcyjnych z polskich samorządów  nie ma najmniejszej szansy na jakikolwiek realny rozwój i zahamowanie negatywnych procesów, które są napędzane patologizacją życia społeczno-politycznego za którą odpowiedzialne są wszędzie w Polsce lokalne układy. Natomiast propozycje niektórych ekspertów, żeby adoptować się do przyjmowania imigrantów w przyszłości - jako jedynego remedium na problemy demograficzne, są po prostu zaskakującymi uproszczeniami, które mogą mieć jednak bardzo groźne konsekwencje dla lokalnej wspólnoty. Natomiast wypowiedzi prof. Palmowskiego są niezwykłe w swej zawiłości - np. prof. Palmowski uważa, że działalność Rady Seniorów przy burmistrzu to świetna sprawa - szkoda, że nie wie, że takiej rady nie ma, a Miasto odmówiło jej powołania na mój wniosek. 

Z przykrością wręcz stwierdzam, że taka debata mogłaby się odbyć nie tylko w realiach III RP, ale równie dobrze w realiach PRL. Lokalnej władzy stawiam zaś publiczny zarzut, że wybrała najbezpieczniejszą dla siebie formę budowy nowej strategii dla miasta w Chojnice, kierując debatę w ręce ekspertów z zewnątrz, nie mających w znakomitej większości wiedzy politologicznej, ale posiadających wiedzę geograficzną o szlakach komunikacyjnych, ciągach, itd. Wiedzę zaiste ważną, ale nie kluczową dla budowania miejskich strategii i wizji na Chojnice. 

Jedynie pan Marek Wituszyński miał odwagę powiedzieć, że na ponad 100 organizacji społecznych zarejestrowanych w KRS z Chojnic, działa realnie około 10, a od 11 lat liczba realnie działających organizacji społecznych regularnie spada...tego eksperci nie zauważają. Na szczęście, jak rozumiem, to nie koniec prac nad strategią, ale jeden z etapów, który na co liczę, spowoduje poważną refleksję nad kierunkami prac. 

Zainteresowanym polecam całość debaty, która znajduje się na miejskim YT: https://www.youtube.com/watch?v=3FtXRmlFFqA