sobota, 5 lipca 2014

Odczytując Finstera

Długi czas sprawowania urzędu burmistrza przez Arseniusza Finstera (od 1998 r.), przyczynia się do ciężkości odczytania różnorakich przekazów medialnych, listów, odczytów itd. , których de facto twórcą pozostaje urzędujący burmistrz.

Bez odnoszenia się do skonkretyzowanego materiału, a polegając jedynie na swojej refleksji,chciałbym podzielić się z Czytelnikami kilkoma myślami w ujęciu jak najgłębiej humanistycznym i dalekim od podejść analitycznych.

Dlaczego warto zastanawiać się nad tekstem jako takim? Przede wszystkim jest on nośnikiem idei i myśli, których częstokroć nie odczytujemy zgodnie z tym co tekst niesie, ale na podstawie przyjmowania różnych "technik" odczytania doprowadzamy do sytuacji w której czytamy to, co chcielibyśmy przeczytać. Stąd tekst i przekaz jaki on niesie nie zyskuje autorowi ani zwolenników, ani też opozycjonistów. Poza tym tylko, że dla wszystkich staje się jasnym punktem odniesienia dla argumentacji znanej od lat. Jest więc tekst w Chojnicach symbolicznym placem publicznym na który wszyscy przychodzą, aby przekonać się, że są tym kim są. 

Autor tekstu, bohater tego posta, przejawia zdolność tworzenia spektaklu na daną okoliczność. Dość dowolnie stylizowanego, ale zawsze zawierającego ten sam repertuar odwołań mających wzbudzać skrajne emocje wybranych części społeczeństwa, w myśl zasad "dziel i rządź" oraz |wszystkich zadowolić się nie da". 

Taka postawa, nacechowana przecież u osoby pełniącej władzę skrajnym egoizmem, doprowadza do ugruntowania się dawno już powstałych podziałów społecznych. Zachowanie struktury społecznej, taką jaką ją zastał Finster w latach 90 - tych jest istotą sukcesu (dla niego samego). Dlatego w Chojnicach nic się nie zmienia nie tylko w zakresie sfery mentalnej i kulturowej, ale też i gospodarczej. 

Władcy są jak kobiety i należy dokładnie słuchać co mówią oraz z uwagą czytać co piszą. Bo mówią i piszą prawdę o sobie, nawet jeśli kłamią. Dlatego istotą jest zwracanie uwagi nie na spektakl jaki tworzy Finster, ale na słowa, które wypowiada. Bo słowem Finster obnaża siebie i swoje intencje. Nie należy zatem z pozycji ideologicznych (prawo czy lewo skrętnych) dopisywać nic do słów Finstera, neleży je brać takimi jakimi one są. 

W każdym kto w sposób poza ideologiczny przyjmie treści wypowiedzi Finstera (czyli poza swym umysłowym lenistwem, bądź ideologicznym uporem widzenia świata takim - a - takim) ujawni się prawda o sposobach działania, funkcjonowaniu i rzeczywistym mechanizmie władzy w Chojnicach. Nie chodzi też o to, aby konfrontować fakty i szukać ziaren prawdy czy świadectw kłamstwa w wypowiedziach. Należy pozwolić sobie na ten komfort "czystego odczytania". Zdobądźcie się czytelnicy choć raz na takie słuchanie i czytanie Finstera, które pozbawione będzie przedzałożeń, sympatii bądź też antypatii. Zderzcie słowo i tekst z obiektywnością racjonalności. 

Starałem się tak postąpić wielokrotnie. Dla mnie Finster i "jego Chojnice" to obraz już nie tylko groteski, ale wręcz realizacja scenariusza najgłośniejszych książek XX wieku. poczynając od Orwella,a kończąc na "Opowieści z Narni" czy też "Władcy Pierścieni". Świat odczytany poza ideologicznie, objawiony takim jakim on jest w Chojnicach, to typowe wyjałowione już pole bitwy. To obraz zgliszcz i ofiar, niczym ten z frontów wojny pozycyjnej. Gdzie mrok ogarnął już dawno większą część terytorium miasta i okolic, a szklana kula i podpowiedzi szmanów i jasnowidzów kształtują kolejne decyzje księcia ciemności w ludzkiej postaci. Nie chodzi tutaj o czysto poetycją grę dobra ze złem, ale o obraz wyraźnie dostrzegalny siłą intelektu, a jakoś niewidoczny dla oglądu naszych oczu i niedostępny naszym zmysłom. 

Celem jest więc odczytanie czyste, fenomonologiczne, pozbawione jakichkolwiek presupozycji. Tkwimy w zaklętym świecie, w którym większości wydaje się, że tak musi być jak jest i nikt tego nie zmieni, bo jest najlepiej jak może być. Tak jakby świat zewnętrzny i tamtejsze znaczenia szczęścia, dobra, otwartości, demokracji zmieniały swe znaczenia po przekroczeniu granicy miasta. I nie jest to proste tworzenie zaprzeczeń językowych w formie - to co dla jednych jest uczciwością, to w Chojnicach uważa się za nieuczciwie. Uczyniono na przestrzeni wielu lat dużo zgrabniejszy relatywizujący zabieg oparty o "wytworzone autorytety". Otóż "doktorowi", wierzy się na słowo. Stał się więc Finster swego rodzaju kreatorem rzeczywistości. Nie tylko wypełniającym (nieudolnie według mnie) obowiązki jakie nakłada nań prawo, ale skupiającym na sobie z tytułu pełnionej funkcji i przypisywanego autorytetu oczekiwania nadawania znaczeń. 

Wiąże się to z ujmowaniem świata w nową siatkę pojęciową. Gwarantuję, że przechodząc od wolnej refleksji do bardziej analitycznej postawy, można by dostrzec z słownikiem języka polskiego w ręku, że w Chojnicach znaczenia pojęć są inne. Jednak podam kilka, bardzo wybiórczych przykładów:

Przeceniać - według Finstera przeceniać to nie tyle co oceniać kogoś lub coś za wysoko, ale po prostu jest to proces dążenia do wyparcia autorytetu władzy (Finstera) z przestrzeni publicznej ("oni przeceniają swoje znaczenie", "on przecenia swoje możliwości", "ludzie przeceniają ich liczbę"). Przeceniać oznacza więc w Chojnicach tyle co nastawać na władzę.

Partner - według Finstera to nie jest pojęcie oznaczające towarzysza życia, zabawy czy pracy. Partnerem staje się ktoś kto jest "umoczony w opozycję". Przykłady są takie "PChS jest partnerem Pana Janika". Partner to ktoś skryminalizowany, ktoś kogo należy unikać. Szczególne ma to przełożenie na postawy ludzi w mieście, którzy nie są w stanie współpracować ze sobą w partnerstwie- bo przecież partnerstwo to prawie "grupa przestępcza". 

Nędzny - zwykle rozumie się to słowo jako wyraz nędzy, małej wartości, lub wręcz pogardy. W Chojnicach nędzne są przede wszystkim czyny, które poza Chojnicami uchodzą za dość cnotliwe. Nędzny jest więc monitoring władzy. Nędzne są działania opozycji. "Nędzne czyny" - to ciągła przywara opozycji.

Nie mam ochoty stosować dalszych przywołań, bo zbyt obszerny jest to słownik. Zachęcam jednak do prostego zabiegu. Proszę czytać i słuchać Finstera ze słownikiem w ręku, a przekonacie się, że ten człowiek kreuje naszą rzeczywistość i próbuje nami manipulować, jednocześnie pozostając dalekim od powszechnie przyjętych znaczeń pojęć ujętych w słownikach. 

Słowo staje się w Chojnicach głównym narzędziem manipulacji w oparciu o fałszywy autorytet interpretatora i kreatora naszej lokalnej rzeczywistości. Dotyczy to też niestety faktów czysto empirycznych tak bliskich naukom ścisłym i przyrodniczym. Śnięcie nieznanej liczby ryb w stawach przyjęło liczbę 27. Rosnąca skala zadłużenia miasta zyskała status 1:3 (za każdą złotówkę dostajemy 3). Błędy w przedszkolnych dopłatach to troska o obywatela wyrażona skrótem myślowym nic dwa razy ("nie będę dwa razy dopłacał"). 

Na koniec mam do Czytelników pytanie czy w Chojnicach cokolwiek pozostaje tym czym jest? Gdyby komuś zlecić napisanie powieści osadzonej w realiach współczesnych Chojnic, to gwarantuję, że byłby to bestseller z gatunku fikcji surrealistycznej. Czy chcemy żyć w takim świecie?