sobota, 29 grudnia 2018

Co się dzieje z lodowiskiem?

W mediach wiceburmistrz Chojnic informował, że lodowisko będzie obsługiwać firma "ABUD". Idąc tym wskazaniem i w drodze monitoringu działań władzy lokalnej wysłałem zapytanie o dostęp do informacji publicznej w postaci kopii umowy z firmą "ABUD". Odpowiedź wprawiła mnie w głębokie zdziwienie i przyznam, że na moment obecny nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Stąd wysłałem kolejne zapytania i być może dowiemy się co się dzieje na miejskim lodowisku. 

Odpowiedź udzielona mi przez Urząd Miejski wskazuje głęboką niechęć do dzielenia się z opinia publiczną arcanami działań wokół lodowiska. Zobaczymy, co będzie dalej. Kto w takim razie zarządza lodowiskiem i jakie są tego podstawy prawne? Czy Miasto naprawdę nie zagwarantowało sobie żadnego udziału w zyskach? Czy do prowadzenia lodowiska firma powinna posiadać specjalne uprawnienia, w tym do udzielania pierwszej pomocy? Czy firma "ABUD" obsługuje lodowisko bez żadnych umów z Miastem? Jeśli tak, czy jest to zgodne z prawem? Na ten moment uważam, że Urząd Miejski zaczął ze mną zabawę "w kotka i myszkę", oczywiście dalekie jest to od standardów transparentności, ale uzyskamy wszelkie informacje niezbędne do oceny, czy Miasto przeprowadziło wszelkie procedury zgodnie z prawem i przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa użytkowników tego obiektu.

Zastanawiający jest też brak reakcji na formę oddania w zarządzanie tego lodowiska ze strony jego inicjatora, czyli Mariusza Brunki. Siedzi cicho, jak makiem zasiał, a czy to nie Brunka od lat żądał ustawienia tego lodowiska za publiczne pieniądze? Czy teraz zgadza się z tym, co się dzieje na tym lodowisku i wokół jego instalacji na płycie Starego Rynku?


piątek, 28 grudnia 2018

Promujmy ideę Palucha!

Moi drodzy czytelnicy, chciałbym przypomnieć, że obecny wicestarosta powiatu chojnickiego Mariusz Paluch obiecał nam wszystkim - mieszkańcom powiatu chojnickiego darmowy basen w Centrum Park w Chojnicach. 

W związku z tym, chciałbym wyrazić swoją radość, bo Mariusz Paluch wygrał wybory samorządowe i może już spełnić swój postulat. 

Czy wyrazicie zgodę, żebyśmy wspólnie odebrali od Mariusza Palucha czek pokrywający koszty wejścia na basen mieszkańców powiatu chojnickiego od 1 stycznia 2019 r. do....no powiedzmy do 2023 r. 

Jeśli wyrażacie na to zgodę, to myślę, że powinniśmy się spotkać w Nowym Roku przed Staorstwem Powiatowym w Chojnicach, gdzie jako obywatele odbierzemy ten czek na rzecz Centrum Parku od pana wicestarosty chojnickiego Mariusza Palucha, za co będziemy sie mogli taplać w basenie za free przez najbliższe pięć lat!

Koszty transakcyjne

Wielu nieuważanym Chojnice mogą się jawić jako miasto rozwijające się, tętniące życiem, rozbudowujące się w szybkim tempie. Nawet można na tle miast regionu Chojnice wskazywać jako przykład rozwoju w różnych obszarach.

Niestety rzeczywistość jest być może mniej różowa. Spójrzmy na to hipotetycznie. Żeby zrozumieć rzeczywisty obraz życia gospodarczo-społeczno-politycznego warto się posłużyć takim pojęciem jak koszty transakcyjne, jest to ogół kosztów powstałych z naszej działalności - są to też koszty niefinansowe. Wiele w przeszłości pisałem o "układach władzy", o "siłownikach", ujawniałem fakty o finansowaniu różnych komitetów wyborczych i o możliwych sieciach powiazań na styku polityki i biznesu. Niewiele jednak raz, jeśli kiedykolwiek, odnosiłem te zagadnienia do sytuacji gospodarczej miasta, do położenia obywateli, choć przyglądałem się życiu mieszkańców - pisząc tekst o paradoksie wysokich cen w małych miastach. Dlatego chciałbym dziś skupić uwagę czytelników na zagadnieniu kosztów transakcyjnych. 

Wyobraźmy sobie, że mamy dwie przestrzenie rządzenia - dosłownie, siedzimy za biurkiem burmistrza i mamy takie dwie przestrzenie, niech będzie, że jedna jest po lewej stronie, a druga po prawej przed naszym biurkiem. Po lewej to przestrzeń w której pojawiają się w naszym biurze ludzie biznesu, przedsiębiorcy i my w drodze różnych pertraktacji wiążemy się z nimi różnymi zobowiązaniami, które czasami znajdują odbicie w prawie miejscowym, w uchwałach naszej rady, a czasami nie. Czasami to pewne zobowiązania o których wiemy, że jeśli nie spełnimy ich takimi czy innymi mniej formalnymi posunięciami, to to co jest po prawej stronie - czyli przestrzeń wdrażania prawa, egzekwowania go w przestrzeni lokalnej, po prostu rządzenia w wymiarze administracyjno - prawnym zniknie, bo zostaniemy pozbawieni władzy. I taki obraz ma przed sobą każdy wójt/burmistrz/prezydent. Mają go też zarządy powiatów, i mają go rządzący na innych szczeblach.


I teraz, wyobraźmy sobie, że po tej lewej stronie zjawiaja się od dziesiątków lat ci sami ludzie - oni nam gwarantują zatudnianie znajomych, ciche usługi (w stylu - wakacje, malowanie płotu, opał na zimę, pracę dla teścia, rasowego psa za free, a czasami dobrą kolację i darmowy wypad na narty - co lepsze te same korupcjogenne usługi świadczą sobie ci ludzie z lewej strony naszego rządzenia sobie nawzajem). Stąd po latach po lewej stronie powstaje silny i scementowany układ, który nie ulega zmianie, nawet po kolejnych wyborach. Tam w tej przestrzeni przychodzą do nas ci sami ludzie. Niektórzy z nich stają się naszymi siłownikami wraz z upływem lat - bez tych ludzie nasze rządzenie nie będzie miało szans powodzenia, bo oni wprawiają tę całą skomplikowaną machinę w ruch, łącznie z tym, że tylko w tej przestrzeni możemy znaleźć wsparcie finansowe w okresie wyborczym, itd. Czyli po prawej stronie istnieje nawet względna demokracja, ale po lewej nie ma jej za grosz, tak długo jak siedzimy przy biurku, tam nie będę przychodzić petenci, tam przychodzą klienci, siłowniki i przedstawiciele różnych środowisk, które będę wspierać naszą władzę za mniejsze i większe usługi.Czasami wiąże się to z naszą zgodą na łamanie pracy w podległych spółkach, czasami w zgodnie na płace kominowe dla "kolegów Tadeusza", którzy w naszych spółkach gminnych zarabiają 4x tyle co wójt. Czasami z przyjmowaniem do pracy gamoniów do machania wajchą za 100 tys. rocznie, różne to są sytuacje, które urągają demokracji, przejrzystości i normalności, ale jak chcemy pozostać u władzy, to godzimy to różne mniejsze i większe interesiki i trwamy przy władzy. A koszty jej dzierżenia wzrastają. Jedną z ich usług, którą nam niemal gwarantują, jest mobilizacja w okresie wyborczym - całe zastępy ich wujów, córek, zięciów, braci, sióstr, i innych powinowatych pójdzie oddać karnie na nas głos, bo wiedzą, że jak lud wymieni nas przy tym biurku, to oni mogą stracić źródło życia. Niestety utrzymanie takiego gmachu władzy niesie za sobą koszty dla prawej strony -tzn. czasami wiąże się to z naginaniem prawa, czasami z dostosowywaniem go do potrzeb lewej strony, a płacą za to wszyscy obywatele, którzy nie mają dostępu do naszego biurka i ucha, ci którzy są zwykłą masą. Czasami wiąże się to z krępowaniem przez nas wolności słowa, atakami na III sektor, społeczników, podrzucanie świń, współpracę z wymiarem sprawidliwości w celu unieszkodliwiania przeciwników politycznych. Przecież nie możemy pozwolić, żeby ktoś zaczął badać, to co robimy, żeby ktoś poinformował opinie publiczną o sprawach, o których sami nie chcemy pamiętać stając przed lustrem. W jaki sposób masa płaci za tak realizowaną władzę? 


Masa płaci w tej postaci, że takie system władzy, jak i każdy inny, wymaga ponoszenia kosztów transakcyjnych - to jest suma kosztów utrzymania władzy, do tych kosztów możemy zaliczyć na przykład koszty wynikające z naszego zapóźnienia technologiczne w gminie lub powiecie, ale i z problemów demograficznych, albo z powodu słabej infrastruktury. Z tym tylko, że to my będąc zwornikiem władzy i tych dwóch przestrzeni wypełniania władzy stajemy się problemem systemu w którym jesteśmy rządzącymi. Zwyczajnie nasza władza staje się droga, a koszty utrzymania i wykonywania władzy przewyższają rzeczywiste i potencjalne przychodu i możliwe zyski z jej pełnienia dla lokalnej wspólnoty. Tych kosztów nie liczy się tylko w pieniądzach, te koszty liczy się w ludzkich życiach, w liczbie zachorowań na raka - bo godzimy się na to, żeby wokół szpitali lokalnych narastał nepotyzm, czy też w innych przestrzeniach, bo godzimy się na lokalne oligopole i monopole. Borykamy się z emigracją z naszej miejscowości, odpływem ludzi po studiach, ale wyrażamy na to milczącą zgodę. Podobnie jak i na dziesiątki innych działań władzy, których koszty odczuwamy w portfelu i naszej psychice każdego dnia, po prostu poziom jakości naszego życia nieustannie spada. Godzimy się na brak żłobków, na trwonienie środków publicznych na nieudane projekty, trwonienie czasu przez rządzących, bo oni niestety tkwią w okowach myślenia plemiennego. Wyrażamy zgodę na lokalne synekury, choć tyle o nich rozmawiamy w środowiskach rodzinnych, jesteśmy milczącymi zakładnikami naszej rzeczywistości, aż do stanu w którym nasze codzienne na nią narzekania stają się jedynie zwykłym szumem - nawykiem do którego inni i my sami już przykliśmy, ale który nic nie wnosi. 

To co wyżej napisałem to sytuacja hipotetyczna, ale wyobraźmy sobie teraz, że tak właśnie jest zarządzane nasze miasto - że w tym mieście w którym obecnie nie ma realnej opozycji politycznej, nikt już nie patrzy w sposób permanentny władzy na ręce, koszty transakcyjne dawno przewyższyły zyski z pełnienia władzy przez obecnie rządzących, ale ani się o tym nie dowiemy, ani tego już nie będziemy nawet akceptować - tzn. tej wiedzy, jeśli by ktoś chciał ją nam podać, bo tkwimy przy każdych kolejnych wyborach w ślepej miłości do swych oprawców - kliniczny przykład syndromu sztokholmskiego. 

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Będą mieli czyste sumienia?

II sesja Rady Miejskiej niczym nie zaskoczyła. Brunka chwalił zdolności przywódce Burmistrza, a Bluma w imieniu miejskiego PiS rozpoczął śpiew, który będzie być może trwał przez 5 lat, czyli krzyknął z okopów, że się sprzeciwia i do tego stwierdził, mówiąc świętą prawdę czego rzadko można się spodziewać po ludziach partii, że PiS nie miał żadnego wpływu na budowę budżetu miejskiego na 2019 rok! Eureka! Nie miał, a dlaczego? Dlatego, że PiS nie działał w zakresie polityki miejskiej przez ostatnie lata, więc teraz ma dobrą wymówkę, żeby postawić się w roli opozycji. 

Powiedzmy sobie otwarcie, jeśli PiS podejmowałby w mieście akcje społeczne, uczestniczyłby w monitoringu władzy przez ostatnie lata, wreszcie gdyby publicznie występował z różnymi postulatami społecznymi, to przypuszczam, że znalazłoby to swoje mniejsze bądź większe odzwierciedlenie w projekcie budżetu. Ale jak się przez lata niewiele działa, to jest się w sytuacji punktu wyjścia. 

Obecnie radni PiS z czystym sumieniem mogą odebrać przyznane im podwyżki diet i bez wyrzutów mogą wybrać się na świąteczne zakupy, bowiem dostali, tak jak i inni radni, gratyfikację równą ok. 12 tys. złotych w związku z tym, że obecna kadencja Rady Miejskiej będzie trwała aż 5 lat! Wyborcy PiS w Chojnicach będą zaś zadowoleni, bo ich radni, zgodnie z ideologią partii, odrzucili podwyżki finansowe dla lokalnej elity politycznej. Radnych PiS nie stać, jak widać, na żadne szczere zaangażowanie społeczne, bo gdyby było inaczej, to mogli na tej sesji zadeklarować automatyczne przekazywanie tej podwyżki na cele miejskie i społeczne - to byłby wyraz niechęci przyjęcia obiecanych im podwyżek. Natomiast zwykły sprzeciw w głosowaniu wyrażony jedną ręką i trzymanie otwartego portfela w drugiej ręce, nie jest szczerym gestem sprzeciwu wobec stosowanego przez chojnicką władzę oficjalnego finansowego wsparcia radnych w nadziei zyskania sobie ich dozgonnej przychylności i lojalności. 

Takie będzie całe 5 lat radnych PiSu pod wodzą Blumy w Radzie Miejskiej - będą grali opozycję, która nawet jest w stanie podrzeć szaty w geście sprzeciwu, ale realnych działań nie będzie żadnych. To już druga sesja, a nie usłyszałem o żadnych punktach programowych z programu PiS i o konieczności ich realizacji. Zdawać się więc może, że PiS wszedł do Rady Miejskiej bez programu. To będzie żałosny spektakl niekompetencji, całkiem podobny do tego, jaki obserwowaliśmy w kadencji 2010-2014. PChS był opozycją marną i chwiejną, której potencjał roztrwonił Brunka, ale PiS będzie opozycją bez wyrazu, opozycją z nazwy. 

Chojnice może uratować jedynie, głęboki, żywiołowy, społeczny ruch oddolny. 

niedziela, 16 grudnia 2018

Pierwsza próba budżetowa

Dziś odbędzie się II sesja Rady Miejskiej w Chojnicach. Co w tym nadzwyczajnego? Między innymi Rada będzie przyjmować projekt uchwały w sprawie ustalenia budżetu Miasta Chojnice na 2019 r. Nic tak nie oddaje rzeczywistej wiedzy i zaangażowania radnych jak umiejętna krytyka założeń budżetowych aktualnej władzy. Ta sesja pokaże, na ile radni odrobili zadanie domowe. Oczywiście po radnych komitetu urzędującego Burmistrza nie spodziewajmy się zbyt wielu wypowiedzi, ci bowiem postępują zgodnie z dyktandem Burmistrza. 

Natomiast interesujące na ile, i jak głęboką, krytykę projektu uchwały budżetu na 2019 r. będą w stanie przeprowadzić radni opozycji. W samym bowiem projekcie nie brak materiału, który należy doszczętnie skrytykować. Podam tylko kilka przykładów: ok. pół miliona złotych na OSP w Chojnicach (więcej, aniżeli na realną walkę ze smogiem!, i mniej niż na poprawę bezpieczeństwa na przejściach dla pieszych), planowany deficyt na ponad 30 mln złotych (kredytowanie z lewarem na plus), prawie 13 mln złotych z podatku od nieruchomości, kilka mln na obsługę długu publicznego gminy,  100 tys. na system głosowania w Radzie Miejskiej!, zaledwie 488 tys. na działania w ramach tzw. budżetów obywatelskich! (i to jest to nowe otwarcie budżetów obywatelskich?), zaledwie 50 tys. zł dotacji dla Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach!, 100 tys. na fotowoltanikę w Chojnicach!, tylko 70 tys. na modernizację targowiska przy Młodzieżowej!, prawie 3 mln na przebudowę stadionu Chojniczanki! 2 tysiące złotych na politykę zdrowotną w mieście - DWA TYSIĄCE!, tylko 3 tys. na zajęcia terapeutyczne z dziećmi z rodzin zagrożonych!, wypoczynek letni dzieci i młodzieży tylko 5 tys.! Itd. 

Przyjęty kurs polityki budżetowej, w mojej opinii, w Chojnicach zasługuje na dogłębną krytykę nie jest on odzwierciedleniem rzeczywistych potrzeb mieszkańców - najsłabsze grupy społeczne, są najniżej finansowane jak wynika z tego projektu. Poważne zagrożenia społeczne są marginalizowane ekonomicznie. Tyle pięknych słów w kampanii o budżetach obywatelskich, o smogu, o środowisku o lokalnych przedsiębiorcach, w projekcie budżetu nie ma świadectw uwagi władzy nad tymi problemami. Nadal polityka zdrowotna nie ma żadnego znaczenia dla władz Miasta, bo tej polityki rzeczywiście się nie prowadzi, rzucenie szpitalowi 50 tys. jest tego dobitnym przykładem. Zamiast wypracować odpowiednie działania, to na politykę zdrowotną 2 tys. złotych, a na skutki chorób, czyli między innymi metody in vitro ponad 200 tys. złotych. Gdzie tutaj jest logika?


sobota, 15 grudnia 2018

Chojnicki szpital poza rankingiem

W "Rzeczpospolitej" ukazał się nowy ranking szpitali w Polsce. Znajdziemy w nim szpital z Bytowa, Miastka, Lęborka, ale nie znajdziemy choćby na szarym końcu szpitala z Chojnic. 

Z województwa pomorskiego aż 12 szpitali znajduje się w setce najlepszych szpitali w Polsce, najwyżej w rankingu jest szpital ze Słupska, który znajduje się na 8 miejscu w Polsce, ale co ciekawe jest i szpital z Kościerzyny, który jest na wysokim 65 miejscu. Gdzie są Chojnice? 

Odpowiedzi, co zaskakujące, mogą być dwie: 1. szpital w ogóle nie wziął udziału w badaniu; 2. szpital znalazł się poza listą rankingową. 

Niemniej w świetle takich rankingów w proszek obraca się cała propaganda dyrektora Leszka Bonny, który próbuje społeczeństwu wmówić, że chojnicki szpital to niedościgniona jakość - to szpital, który wyznacza w regionie wręcz standardy leczenia medycznego ergo dyrektor ma prawo do podwyżki od kolegów z Rady Powiatu. 

Gdybyśmy więc brali pod wzgląd czynniki obiektywne, a nie polityczne, to dyrektor Bonna powinien zostać w trybie natychmiastowym zwolniony, ale nie może zostać zwolniony, bo jest partyjnym szefem swojego nadzorcy, czyli starosty Marka Szczepańskiego, który nie odważy się podnieść przysłowiowej ręki na swego politycznego mentora i pryncypała. I tak będziemy trwali kolejne pięć lat w świecie opowieści jarcewskiej bajkarki...

czwartek, 13 grudnia 2018

Wystąpiłem z PiS

Informuję osoby zainteresowane i opinię publiczną, że złożyłem rezygnację z członkostwa w partii Prawo i Sprawiedliwość, stało się to kilka tygodni temu. Moja rezygnacja została przyjęta i Zarząd Okręgowy wykreślił mnie z listy członków. 

Wiele mógłbym się rozpisywać nad przyczynami. 

Skupię się może na najważniejszych w mojej perspektywie kwestiach: 1. PiS przegrał wybory do Rady Miejskiej; 2. PiS przegrał wybory do Rady Powiatu; 3. PiS wystawił na kandydata na Burmistrza osobę, której startu nie popierałem i ciężko mi się pogodzić z tworzeniem sztucznych liderów. W mojej opinii nie na tym polega działalność społeczna i polityczna, że za noszenie za kimś teczki otrzymuje się awanse i promocje. Te powinny wynikać ewentualnie z rzeczywistego zaangażowania społecznego i z własnej pracy. Nie przeszkadzałem nikomu w prowadzeniu kampanii wyborczej, więcej, to ogromna część programu PiS w tych wyborach do RM Chojnice była mojego autorstwa, więc niczego też nie sabotowałem. Nie mogłem jednak zgodzić się na start z 1. miejsca w sytuacji w której byłem atakowany przez własne środowisko, które nie docenia rzeczywistej pracy, tylko żyje w jakimś zaklętym świecie dogmatów. 

Spójrzmy prawdzie w oczy. W kwestii polityki miejskiej w Chojnicach przez ostatnie 4 lata PiS nie istniał. Gorzej, bo nawet kiedy PiS miał swoją reprezentację w RM w latach 2010-2014, to efekt był tego żaden. 

Nie zgadzam się też z formą "życia partyjnego", ale to zjawisko zapewne dotyka wszystkie organizacje partyjne - hierarchiczność, podległość, konformizm, zaprzeczanie faktom, dogmatyzm, doktrynerstwo i dogłębny klerykalizm. Partia polityczna to nie kółko różańcowe, a formacja, która winna działać na rzecz kreowania polityki ku osiąganiu możliwe wysokiego dobrobytu. 

To pokrótce są powody i przyczyny. Na koniec dodam, że nie będę popierał nigdy Aleksandra Mrówczyńskiego, bo zwyczajnie nie ma za co go popierać. W zakresie polityki miejskiej, jak napisałem, dominuje nijakość, brak wizji i obecny poseł jest za to w dużej mierze odpowiedzialny. Liczę, że środowiska centro-prawicowe wybiorą sobie w najbliższej przyszłości nowoczesne alternatywy miejskie.

Moje wyjście z PiSu, paradoksalnie nie oznacza wcale, że nie popieram działań PiS na arenie krajowej. To byłaby nieprawda. Popieram wiele działań PiSu, ale nie wszystkie. Z członkostwa przeszedłem na pozycję umiarkowanego sympatyka PiS. Zbyt wiele oddałem czasu i zaangażowania tej formacji w czasie, kiedy tkwiła w głębokiej opozycji, aby całkowicie porzucić idee wiązane z PiSem.

Niestety lokalnym środowiskiem jestem rozczarowany dogłębnie i to nie w kontekście personalnym - bo ludzie zawsze mają do siebie wzajemne zastrzeżenia, ale w kontekście obranego sposobu działania w mieście, który koncentruje się na kwestiach ideologicznych, a daleki jest od kwestii życia codziennego, od podejmowania konkretów, od monitoringu lokalnej władzy - której obecne i znane mi środowisko PiS nie podejmowało zupełnie. W mojej wizji, nie wystarczy być, nosząc partyjne teczki, trzeba jeszcze realnie działać na rzecz zmian społecznych. Niestety obrany "bezkolizyjny" kurs PiS w Chojnicach jest nieakceptowalny dla zaangażowana obserwatora spraw miejskich za którego się uważam. 

Wierzę, że w Chojnicach jest potencjał do realne, a nie pozorowanej, zmiany stosunków społecznych, pełnienia władzy, itd. Niestety, w mojej opinii PiS obecnie z takim sposobem prowadzenia spraw publicznych w mieście, jakie prezentuje, nie daje żadnej rękojmi zmian. Popatrzmy na to, że ktoś z radnych PiS głosował za przewodnictwem Radzie Miejskiej przez Antoniego Szlangę, popatrzmy na to, że dla nich pierwszą i najważniejszą sprawą okazało się in vitro. To nie jest ani spójne, ani to nie prowadzi do poprawy jakości życia chojniczan. 

Jestem przywiązany do idei patriotycznych, wolnościowych, ale i do pojęcia sprawiedliwości społecznej, PiS nie ma monopolu w mieście, ani na mówienie o tych ideach, ani na ich szerzenie. Zresztą to ja PiS oddałem przynajmniej dwie miejskie akcje - Dzień Flagi i Marsz Żołnierzy Wyklętych. Także nie powinni narzekać, bo część "sreber rodowych" zostawiłem ich środowisku i mogą na tym budować. 

Natomiast realia Chojnic wymagają powstania ruchu oddolnego, ciągłego monitoringu działań władzy oraz angażowania nowych osób i środowisk na rzecz idei wdrożenia realnej zmiany i wreszcie odsunięcia od władzy, ciągle słabnącego środowiska Arseniusza Finstera. 

wtorek, 11 grudnia 2018

Czy to jest niegospodarność?

Na razie stawiam tylko pytanie - czy sposób w jaki Miasto oddaje w zarządzanie lodowisko na płycie Starego Miasta jest formą niegospodarności mieniem publicznym? 

Według mnie, tak, to jest niegospodarność. Sytuacja w której Miasto inwestuje publiczne pieniądze, niemałe przecież, w infrastrukturę, która będzie generowała przychód i to samo Miasto odmawia sobie prawa do jakiegokolwiek udziału w ewentualnych zyskach to jest to właśnie niegospodarność. 

Warto zapytać w tym miejscu - dlaczego mieszkańcy muszą płacić za parkingi miejskie? Chyba dlatego, że Miasto chce mieć jakiś przychód prawda? Dlaczego Straż Miejska wstawia mandaty? Dlatego, że chce mieć chyba jakiś przychód, prawda? Dlaczego mieszkańcy ZGM płacą czynsz, chyba dlatego, że Miasto ma mieć jakiś dochód, prawda? Dlaczego płacimy za bilety w MZK - czyli w spółce miejskiej? Chyba dlatego, że Miasto ma mieć przychód, prawda? Dlaczego wszyscy są zobowiązani płacić podatek od nieruchomości? Chyba dlatego, żeby Miasto miało przychód prawda? 

Więc dlaczego Miasto oddaje bez żadnego konkursu/przetargu prowadzenie chojnickiego lodowiska bez jakiejkolwiek wizji udziału w ewentualnych przychodach/zyskach? To jest zwyczajna niegospodarność. Wydano pieniądze publiczne na lodowisko, płacić będą za to w dwójnasób chojniczanie - raz podatkami z których pochodziły pieniądze na to lodowisko, drugi raz zapłacą za bilety, a wszystkie środki zgarnie jeden NIEPRZYPADKOWY przedsiębiorca ze wskazania władz. 

To jest niegospodarność w mojej ocenie. Władza chojnicka powinna się zreflektować i ogłosić konkurs/przetarg na prowadzenie lodowiska z gwarancją udziału w części dochodów. Jeśli władza chojnicka się nie zreflektuje, chojnicka opozycja - a szczególnie PiS w Radzie Miejskiej winien wyciągnąć daleko idące konsekwencje łącznie ze zgłoszeniem sprawy w prokuraturze chojnickiej, tak aby ta zbadała, czy doszło, czy nie doszło do niegospodarności.  

poniedziałek, 10 grudnia 2018

5 lat w okopach?

Po przegranych przez opozycję, w tym PiS, wyborach w mieście powstaje wrażenie, że nastała cisza niczym po zrzuceniu bomby atomowej. Był jeden wielki huk powyborczy, po czym nastała nieznośna cisza. Nasi, uzurpujący sobie miano, głównych opozycjonistów lokalni aktorzy polityczni wpadli w okopy i chyba nie wyszli jeszcze z szoku, albo stoją w kącie i wciąż ocierają łzy rozpaczy, bo przegrali wybory biedacy. To tylko pokazuje, jak bardzo brakuje w Chojnicach konsekwentnej i długofalowej wizji dla miasta, alternatywnej do tej, którą proponują nam obecne władze - wmawiające, jak ostatnio na przykład - że lodowisko musi obsługiwać prywatny podmiot gospodarczy, bo Miasto by być może na tym straciło. Te same władze przez lata powtarzają, że Centrum Park - czyli miejski basen - to inwestycja, której żaden prywatny inwestor nie będzie chciał obsłużyć, bo na tym się traci pieniądze... Ot i logika naszej lokalnej władzy. Przewrotność goni kłamstwa, a te uganiają się za rozumem. Gdy się jeszcze doda do tego postaci łamiące swoimi postawami i językiem prawa człowieka, ludzką godność - a następnie występujące publicznie jako promotorzy praw człowieka w "mieście strachu", to rozumiem nawet niektóre niedawne gwiazdki sceny politycznej, że nie mogą wyjść z osłupienia - które nazwałem przed chwilą szokiem. Może to nie tylko efekt przegranej, ale poczucie zwykłej bezsilności. A może efekt ich własnej głupoty i skłonności do waśni?

Bądźmy realistami - opozycja znajdująca się w Radzie Miejskiej nie zapowiada żadnych perspektyw realnego działania. Część z tych osób była już w Radzie Miejskiej i nic nie wskórała, część jest tam pierwszy raz i nie wie nawet, czym jest polityka lokalna. Z punktu widzenia Burmistrza, w mojej opinii, ten układ polityczny, który powstał po wyborach jest najlepszym układem, jaki mógł powstać. Większość w Radzie Miejskiej ma Finster, a opozycja ma po części ludzi układnych i konformistycznych, a po części nieporadnych politycznie, którzy w żaden sposób nie zagrożą układowi władzy. Efekt?

Efekt będzie następujący, będziemy obserwatorami przez 5 długich lat, jak chojnicki PiS i pozostała reszta opozycji żyją w okopach Rady Miejskiej. Nawet mam taką nieśmiałą propozycję, żeby zamiast z teczkami wchodzili na Radę Miejską z workami piasku. Na pewno, będą się czuli dzięki temu zabiegowi nieco bezpieczniej.

Trzeba, ponownie, tworzyć opozycję oddolną, poza Radą Miejską, bo bez ruchu miejskiego oddamy miasto na los sobiepaństwa. Na ten moment sytuacja jest alarmująca. Władza lokalna zyskała sobie pozycję hegemona sceny politycznej i ma pełną świadomość nieograniczonej możliwości wciskania obywatelom...kitu.

Mieszkańcy na lodzie

Ratuszowa opozycja powinna już grzmieć, ale jak skoro nawet nie prowadzą blogów? Radni są niestety publicystycznymi leniami, bo nie dzielą się nie bieżąco z mieszkańcami swoimi spostrzeżeniami na temat działań w Radzie Miejskiej. Nie mówiąc o tym, że do ratuszowych gazetek, takich jak "Chojniczanin", czy chojnice.com pisują teksty tylko "koncesjonowani". 

Dlaczego opozycja śpi w sprawie lodowiska, które powstaje na Starym Rynku w Chojnicach? Kto wpadł na aberrację pod tytułem prywatna obsługa publicznej inwestycji? Według władz miejskich z prywatnym podmiotem będzie obowiązywać umowa bez przepływu pieniędzy! Pierwsze słyszę o takiej współpracy biznesowej, czy rozchodzi się o wolontariat? Co lepsze prowadzenie lodowiska według władzy miejskiej może przynieść straty...dlatego oddają to w ręce prywatne. Włodarze każą nam, mieszkańcom uwierzyć, że znalazł się samobójca, który jako podmiot działalności gospodarczej weźmie od miasta, bez konkursu, biznes o którym sami włodarze mówią, że ten może przynieść straty... Na starcie można orzec, że to jakiś zasłużony, a być może i wkrótce honorowy obywatel Chojnic, który przed zyskiem stawia interes społeczny!

Według mnie to zasłona dymna.

Fakty są bowiem takie, firma ta czy inna, gdyby miała na myśli prowadzenie biznesu jaki w swe ręce dostaje wytypowany przez burmistrzów podmiot musiałaby najpierw zapłacić ok. 200 tys. złotych za wynajem lodowiska, następnie za media, a dalej za zajęcie pasa ruchu drogowego w mieście. Koszty byłby potężne. Tym razem jednak mamy do czynienia z sytuacją w której za publiczne środki powstaje biznes z którego realnie będą dość wysokie przychody (ok. 300 osób dziennie np. min. 1500 zł z biletów plus ok. 1 tys. z gastronomii). Działalność ok. 100 dni, czyli 100x2500= 250 tys., które miasto oddaje potencjalnie zewnętrznemu podmiotowi. Oczywiście w tej kwocie są podane przez włodarze płace - czyli ok. 20 tys. miesięcznie/3,5x20= 70 tys. No i koszty prowadzenia działalności, które trudno szacować, bo to koszty produktów do gastronomii itd. Nie mniej, nie więcej, ale szacuję, że przez ten okres ponad 3 miesięcy biznes ten przyniesie ok. 50 tys. zysku. Dlaczego miasto oddaje to w ręce zewnętrznego podmiotu bez konkursu? Brak przejrzystych procedur i jasnych kryteriów wyboru tego, a nie innego podmiotu gospodarczego źle świadczą o stanie jawności spraw publicznych w mieście. 

Na to właśnie pytanie odpowiedzi powinni poszukiwać radni opozycyjni. Dlaczego tego jeszcze nie robią? Według mnie pierwsza kwestia nad którą należy się pochylić dotyczy regulacji prawnych, tzn. tego, czy zgodnym z prawem jest dobór podmiotu obsługującego lodowisko bez procedury konkursowej. 

Każdy chciałby wejść ze swoją działalnością na już gotowy biznes, powstały z inwestycji publicznych środków. Władza lokalna przez takie działania podminowuje do siebie zaufanie i znacząco ingeruje w tzw. "wolny rynek".

Ironią losu jest zaś to, jak swoim oślim uporem Mariusz Brunka doprowadza do ugruntowania praktyk z których znany jest nasz Burmistrz...

sobota, 8 grudnia 2018

Czy NSA posiada uzasadnienia dla blokowania dekomunizacji?

Oburzyła mnie sprawa, kiedy to chojnicka władza z oślim uporem parła na sądowe rozstrzygnięcia dla decyzji Wojewody Pomorskiego o zmianie nazwy ulicy Stanisława Rolbieckiego na ulicę Witolda Pileckiego. Nie spodobało się to chojnickim "regionalistom" i miłośnikom dokonań komunisty Stanisława Rolbieckiego, który kiedyś władał Chojnicami w okresie reżimu komunistycznego. Dlatego poszli na sądową wojnę z Wojewodą. Podobny zresztą trend obserwujemy obecnie w całej Polsce, gdzie Sądy opowiadają się po stronie postkomunistycznej narracji historycznej i wzmagają politykę historyczną związaną z okresem "dyktatury ciemniaków". 


Dlatego chojnicki casus, wzmógł moje zainteresowanie sprawą zmian ulic. Szczególnie pochyliłem się nad ulicą Witolda Pileckiego, polskiego bohatera, którego w przestrzeni publicznej zastąpił znowu chojnicki komunista będący małym trybikiem wielkiej machiny ucisku Polski i Polaków. 


19 listopada wysłałem zapytanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie o treść uzasadnienia wyroku, który przywracał nazwę ulicy Stanisława Rolbieckiego. 21 listopada uzyskałem odpowiedź, że mam sobie to uzasadnienie znaleźć na stronach NSA w Centralnej Bazie Orzeczeń. Niestety żadnego uzasadnienia nie było. 2 grudnia ponowiłem więc moje zapytanie o dostęp do treści uzasadnienia do wyroku w chojnickiej sprawie, a w międzyczasie sprawdziłem, czy może Urząd Miejski w Chojnicach dysponuje tym uzasadnieniem i czy w ogóle ktokolwiek w Polsce wie, na jakiej podstawie i z jaką argumentacją NSA rozstrzygnął decyzję o przywróceniu nazwy ulicy Stanisława Rolbieckiego. Nikt mi takiej odpowiedzi nie potrafił udzielić, nikt tego uzasadnienia nie posiadał. Po  moim ponownym zapytaniu w dniu 2 grudnia, dostałem z NSA odpowiedź w dniu 6 grudnia, że w sprawie o którą pytam, a jest to sprawa o sygnaturze akt II OSK 2871/18,  nie zostało jeszcze sporządzone uzasadnienie do wyroku w chojnickiej sprawie

Nie dość więc, że udzielono mi pierwotnie błędnej odpowiedzi na zapytanie o dostęp do informacji publicznej i to w NSA! To na dodatek, okazuje się, że sprawa, którą w chojnickich mediach chwaliła się lokalna władza jako triumfem wobec Wojewody Pomorskiego i trendu dekomunizacji nie ma w ogóle swojego pisemnego uzasadnienia!!! To jest właśnie takie działanie, które można nazwać całkowitą hucpą. 

W mojej ocenie działania NSA i przywracanie nazw ulic z patronami z okresu reżimu komunistycznego to działanie nie mające żadnych innych podstaw i uzasadnień jak tylko ideologiczne. Według mnie NSA jest na wojnie ideologicznej z obozem władzy rządzącej i świetnie wpisuje się w działania takich person o postawach antypolskich jak Adamowicz, Trzaskowski, Waltz, itd. Widać więc, jak bezstronny potrafi być NSA, który w zasadzie w materii w której rozstrzyga, ma w Polsce chyba najłatwiejszą rolę w utrzymaniu bezstronności, której chyba utrzymać nie potrafi. 


Czekam też na końcowy dokument uzasadnienia do wyroku NSA w chojnickiej sprawie. Będzie z pewnością o czym pisać i ubawimy się po pachy, tego jestem pewien, wywodami jurystów z Warszawy.

Poniżej zamieszczam moją korespondencję z NSA:

Od: "Marcin Wałdoch" <marcin.waldoch@gmail.com>
Do: informacje@nsa.gov.pl
Wysłane: poniedziałek, 19 listopad 2018 7:48:25
Temat: Zapytanie o dostęp do informacji publicznej

Korzystając z prawa dostępu do informacji publicznej, na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej z 2001 r., składam zapytanie o:

- kopię sentencji wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego i uzasadnienie do wyroku z dnia 13 listopada 2018 r. w sprawie rozpatrzenia skargi kasacyjnej Wojewody Pomorskiego na wyrok WSA w Gdańsku w sprawie zmiany nazwy ulicy Stanisława Rolbieckiego w Chojnicach. 

Odpowiedź proszę przekazać mi drogą e-mailową w formie pliku pdf lub jpg. 

Marcin Wałdoch

Odpowiedź nr V Inf/S 0411/231/18

Odebrane
x

Informacje

śr., 21 lis, 08:10
do ja
Szanowny Panie,

W odpowiedzi na nadesłane drogą elektroniczną pismo z dnia 19 listopada 2018 r. (data wpływu do Naczelnego Sądu Administracyjnego) zawierające prośbę o udostępnienie wyroku i uzasadnienia NSA z dnia 13 listopada 2018 r. w sprawie rozpatrzenia skargi kasacyjnej Wojewody Pomorskiego na wyrok WSA w Gdańsku w sprawie zmiany nazwy ulicy Stanisława Rolbieckiego w Chojnicach, uprzejmie informuję, iż wyrok wraz z uzasadnieniem w w/w sprawie jest dostępny w Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych dostępnej pod adresem http://orzeczenia.nsa.gov.p pod sygn. akt II OSK 2871/18.

z poważaniem,
Elżbieta Łopacińska
Wydział Informacji Sądowej
Naczelnego Sądu Administracyjnego

Marcin Wałdoch marcin.waldoch@gmail.com

niedz., 2 gru, 09:06 (6 dni temu)
do Informacje
Dzień dobry,

Szanowna Pani, nie odnajduję wskazanego dokumentu na podanej stronie. Proszę o przesłanie mi treści uzadadnienia w mailu, lub jako załącznik do maila.

Z wyrazami szacunku,
Marcin Wałdoch


Informacje

czw., 6 gru, 12:44 (2 dni temu)
do ja
Szanowny Panie,

W odpowiedzi na nadesłane drogą elektroniczną pismo z dnia 2 grudnia 2018 r. (data wpływu do Naczelnego Sądu Administracyjnego) zawierające prośbę o przesłanie treści uzasadnienia wyroku w sprawie o sygn. akt II OSK 2871/18 w e-mailu lub jako załącznik do e-maila, uprzejmie informuję, iż w dniu 21 listopada 2018 r. została Panu omyłkowo udzielona błędna informacja. Uzasadnienie wyroku do sprawy II OSK 2871/18 nie zostało jeszcze sporządzone. Po jego sporządzeniu zostanie ono zamieszczone w Centralnej Bazie Orzeczeń dostępnej pod adresem http://orzeczenia.nsa.gov.pl. Za błędne udzielenie informacji serdecznie przepraszam.

z poważaniem,
Elżbieta Łopacińska
Wydział Informacji Sądowej
Naczelnego Sądu Administracyjnego




wtorek, 4 grudnia 2018

Najpierw myślą o sobie?

Kuriozalne pomysły zdominowały już pierwsze posiedzenie Rady Miejskiej w Chojnicach. Otóż nasi rajcy, a przynajmniej część z nich, doszła do wniosku, że należy im podwyższyć diety. Pomysłowi wtóruje włodarz, bo diety radnych w innych miastach pomorskich są znaczenie wyższe...Cóż to za logika? Jeśli więcej jest smogu w Kościerzynie, to my też będziemy to nadganiać? Śmiem podejrzewać, że pomysł podwyższenia diet dla radnych, to swoista propozycja oficjalnego przekonania do siebie części radnych przez Burmistrza. Nie jest to dobra droga, bo przecież sam fakt wydłużenia kadencji radnym z 4 lat, do 5 obecnie już daje 25% wzrost wartości diety radnego w wyniku pełnienia mandatu w jednej kadencji. 

W takich sytuacjach potrzebny jest jakiś odzew społeczny, protest, ale kto ma go przeprowadzić? PiS, które będzie siedział w okopach w mieście przez następne 5 lat, podobnie jak siedział cicho w sprawach miejskich przez ostatnie 4 lata? Radni otrzymując kilkaset i więcej złotych diety, powinni powstrzymać się od wprowadzania sobie podwyżek, bacząc na stan finansów całej wspólnoty. Wyciągając ręce po wyższe diety oszukują wyborców - bo tego postulatu nikt nie zawarł w programach wyborczych,że idzie po większą kasę niż ta którą społeczeństwo już zaakceptowało. Od obecnych radnych wymagałbym raczej deklaracji, że co miesiąc będą swoją dietę w całości lub części przeznaczać na cele społeczne. Niestety...moja naiwność w tym względzie chyba nie zna granic. Większość radnych to w mojej opinii "dietetycy", traktujący pełniony mandat społeczny jako szansę na wzbogacenie się, albo poprawę domowego budżetu. Liczę jednak, całkiem realistycznie, że chojnicka opozycja nie zgodzi się na przyjęcie postulatu podwyższenia diet dla radnych za zasadny i odrzuci tę "propozycję przekupstwa".