piątek, 16 października 2015

Paradoksy Leszka Millera

O poranku słuchałem Radio Weekend, a tam wywiad z chcąc nie chcąc, wytrawnym politykiem polskiej sceny. Dotąd jednak myślałem, że jakość Jego wystąpień wiąże się przede wszystkim z bystrością umysłu i umiejętnością serwowania słuchaczom ciętych ripost. Na przykład, jak mówił do Palikota; "Nie powiem nawet pies cię..., bo to mezalians byłby dla psa". 

Ten odbierany dziś raczej pozytywnie polityk, był graczem pierwszej ligi politycznej, kiedy Sojusz Lewicy Demokratycznej by u władzy w latach 2001-2005. Czy to nie wtedy wybuchały, takie afery, jak: węglowa, paliwowa, itd. Czyli generalnie mógłbym rzec, że był to czas aferałów surowcowych.

Abstrahując od tego, w dzisiejszym programie Leszek Miller oznajmił słuchaczom, że On jest za zdecentralizowanym państwem, On jest za tym, żeby w Chojnicach była nawet siedziba Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) i On to może postawić, jako postulat wyborczy. Większych niedorzeczności dawno nie słyszałem, ale to jednocześnie świadczy o upadku tego polityka i próbach poszukiwania wyborców za każdy rodzaj kiełbasy wyborczej, nawet tej z psim jadem dla organizmu państwowego. Przecież ideą istnienia stolicy, jest fakt centralizacji instytucji państwowych, jest to swoisty mózg państwa, czego dotąd nie jest w stanie zmienić polska biurokracja tkwiąca swymi metodami w XX w. Dlatego takie posunięcia musiałyby prowadzić do nieuchronnej katastrofy politycznej. Najlepsze jest w tym, to, że Leszek Miller wczoraj (15.10) obiecał GUS dla Słupska w wywiadzie, który udzielił RMF FM:




Niemniej, warto znowu przypomnieć, że Leszek Miller zaliczał się w latach 80. XX w. do przedstawicieli partyjnego betonu, był zatwardziałym komunistą i występował przeciwko likwidacji Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (szkoda, że redaktor Radio Weekend nie zapytał Leszka Millera o jego ewentualną wiedzą o niszczeniu dokumentów PZPR w 1989 r.), ten robotniczy syn, zmienił swoją postawę w odniesieniu do sensu debaty na linii centralizacja-decentralizacja państwa o 180 stopni od czasów lat 80. XX w., a mam i wrażenie, że nie od wtedy, a od momentu kiedy był premierem i przecież mógł się opowiedzieć za decentralizacją państwa, przenosząc na przykład Kancelarię Premiera do Żyrardowa, tworząc 100 województw i udzielając autonomii różnym regionom. Tego nie zrobił, bo to przecież stoi w jawnej sprzeczności z nim, jako zelotą komunizmu, który wierzył w monopartyjne państwo. Nie zrobił tego, na szczęście, ale dziś niedobrze to brzmi, kiedy się chwyta takich populistycznych zabiegów, aby znajdować poparcie w regionie z którego się po prostu nie wywodzi, którego nie rozumie i w którym w żaden sposób się nie zakorzenił.


Zjednoczona Lewica, na pewno nie przekroczy progu 10%, grozi jej natomiast osiągnięcie wyniku ok. 4%, o czym Miller z pewnością wie, ale nie mówi, bo to po klęsce dr Ogórek w wyborach prezydenckich przypieczętowałoby los Leszka Millera, jako polityka. 

Moja rada jest taka, nie głosujcie na Millera, to stary komunista, który dzięki postawie politruka zyskał zajęcie życiowe i wykształcenie w szkole partyjnej, jaką była Wyższa Szkoła Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym PZPR. Miller to farbowany lis, marksistowsko-leninowskiej maści. Głos na niego, to głos na Polskę aferałów surowcowych i promowanie ludzi, którzy dzięki ślepej wierze w przewodnią rolę PZPR zyskiwali zajęcie na całe życie, kiedy prawdziwi robotnicy nie mieli za co żyć, a ich dzieci nigdy nie doczekały awansu społecznego, często dlatego, że nie wierzyły, jak zapewne Miller, w ufundowaną przez Moskwę Polsce PZPR. 

Przy okazji przypomniało mi się też spotkanie z Leszkiem Millerem, ze studentami Bydgoszczy, na którym byłem chyba w 2003 lub 2004 r., nie potrafił tam dać odpowiedzi na to, dlaczego bez zgody Sejmu RP i zgody ONZ, rząd polski wysłał wojska do Iraku. Taki to zwolennik decentralizacji. A co z więźniami CIA w Polsce? Pewnie nic nie wiedział, to co to za premier był, który nie wiedział, co się w kraju dzieje? 

Myślę, że Miller powinien na starość zostać komentatorem politycznym tego rodzaju, który będzie proponował czytelnikom do  satyrycznych rysunków polskich rysowników,  swoje "cięte riposty". Niestety, to jedyna cecha: cięta riposta, którą w obecnych realiach, były premier może sobie zyskać sympatię.