środa, 1 lipca 2015

Kto sponsoruje władzę?

Mówi się, aby zdobyć władzę potrzebne są pieniądze, ale żeby mieć pieniądze trzeba posiadać władzę. Wydaje się to być błędnym kołem?

Tylko pozornie. Gdyż raz zdobyta władza, dzięki pieniądzom może się utrzymać w jednych rękach, praktycznie w nieskończoność.

Przyjrzymy się warunkom lokalnym. W 2014 r. mieliśmy wybory samorządowe, sojusz Projektu Chojnicka Samorządność, Kongresu Nowej Prawicy i PiS poparł Mariusza Brunkę, jako kandydata w wyborach burmistrz Chojnic. Z drugiej strony stanął Arseniusz Finster, ze swoją sprawdzoną starą drużyną lub, jak można rzec, "drużyną Finstera". 

Dlaczego opozycja przegrała? Bo ludzie jej nie popierali? Bo ludzie nie chcieli zmian? Nie byli skłonni do tego, aby zagłosować na kogoś innego, na kogoś spoza kręgu Finstera?

Jest to myślenie prowadzące nas do truistycznego i zmitologizowanego myślenia o przyczynach zwycięstw i porażek wyborczych. Opozycja przegrała przede wszystkim dlatego, że...nie miała dostępu do...władzy i pieniędzy. Paradoksalne, ale prawdziwe.

Otóż prawdziwa przyczyna przegranej wyborczej leży w znaczącej różnicy zasobów finansowych po oby stronach politycznej barykady w mieście.

Przyglądając się sprawozdaniom wyborczym komitetów, które wystawiały kandatów do Rady Miejskiej w Chojnicach widać jak na dłoni, ogrome dysproporcje w środkach. Komitet Wyborczy Arseniusza Finstera uzyskał przychód i wpływy w kwocie 59697,00 zł (koszty i wydatki 59643,96 zł), kiedy Projekt Chojnicka Samorządność 12370,23 zł (koszty i wydatki równe przychodom i wpływom). Był to więc, już przed głównym starciem, stosunek, jak 4,83:1 na korzyść Arseniusza Finstera. Czy często się zdarza, że banda "5 na 1" przegra z tym samotnikiem? Tutaj warto zaznaczyć, że członkowie opozycji i PChS, byli wielokrotnie zapewniani w latach poprzedzających kampanię, iż jest "50 tysięcy złotych na wydatki kampanijne". Uważam te słowa do dziś za zwykłe oszustwo i wykorzystywanie ludzi do pracy na rzecz budowy wizerunku innych osób. I osoby, które nakręcały tę polityczną koniunkturę przedwyborczą w oparciu o te deklaracje, są tymi, którzy zostali oszukani. Takie rzeczy tylko w Chojnicach.

W związku z finansowaniem kampanii powstają pytania o źródła finansowania. Te wskazane w sprawozdaniach finansowych złożonych przez komitety do Państwowej Komisji Wyborczej ujawniają przede wszystkim wiele interesujących faktów o zapleczu finansowym władzy politycznej w Chojnicach. Ale skupmy się jeszcze na chwilę na PChSie. Otóż wśród tych, którzy łożyli na komitet, byli między innymi:

Mariusz Brunka (6000 zł)
Kamil Kaczmarek (2100 zł)
Zdzisław Tabath (2600 zł)

Nie ma tutaj żadnego zdziwienia i szoku. Zupełnie inne wrażenie powstanie, kiedy spojrzymy na listę sponsorów komitetu Finstera:

Zbigniew Odyja wpłacił 1000 zł
Krystyna Sabatowska 1000 zł
Józef Urbaniak 1500 zł
Mirosława Skiba 4000 zł
Jan Rostankowski 1000 zł
Danuta Pestka 1500 zł
Ewelina Piechowska 1000 zł
Henryk Tarnówka 1000 zł
Mirosława Wolska 500 zł

Oczywiście wpłacali też poszczególni kandydaci, najczęściej sumę kilkuset złotych. Natomiast wymienione nazwiska, to chyba najwięksi chojniccy biznesmeni i ludzie związani z władzą poprzez spółki miejskie czy fakt pozostawania w małżeństwie z takimi osobami. Nic nie insynuuję, uważam, że to wszystko działo się zgodnie z prawem, ale lista 66 sponsorów kampanii wśród których są najgłośniejsze nazwiska chojnickiej gospodarki nie mogą pozostawiać złudzeń, co do dobrych rządów naszego burmistrza. Taka lista budzi respekt :) W końcu kto inny, jak przedsiębiorca potrafiłby rzetelnie ocenić wpływ rządów lokalnych na stan miasta i mieszkańców? ;) W tym kontekście dodam, że sam uczestniczyłem w rozmowach z chojnickimi biznesmenami zachęcając do wsparcia kampanii opozycji, byli jedynie skłonni wspierać opozycję w sposób nieformalny w dosłownym strachu przed burmistrzem, który mógłby się dowiedzieć, że ci położyli grosz na kampanię opozycji.

Przejdźmy teraz do analizy kosztów za uzyskany głos. PChS vs. KWW Finstera w 2014 r.

KWW Finstera zdobył w wyborach do Rady Powiatu i Rady Miejskiej oraz w wyborach burmistrza, łącznie 15456 głosów

PChS (nie wystawiał listy do powiatu) wystawił 13 kandydatów do Rady Miejskiej i kandydata na burmistrza otrzymał łącznie: 5363 głosy.

Oznacza to, że KWW Finstera zapłacił za głos wyborczy 3,85 zł, natomiast PChS zapłacił za głos wyborczy 2,30 zł. Wniosek z tego jest prosty, im więcej jesteśmy w kampanii w stanie zapłacić za głos, tym więcej głosów otrzymamy. Choć oczywiście takie twierdzenie wymaga naukowej weryfikacji na którą tutaj nie ma miejsca. 

Niemniej pozostawiam to do Waszych przemyśleń, jak można wygrać wybory mając 5 razy mniej pieniędzy, jak nasz polityczny przeciwnik. Czy jest ktoś taki, kto mi na to odpowie? Bo optymalne warunki, jakie otrzymał Mariusz Brunka do startu, zostały zepsute przez niego samego i jego środowisko, bo należało wykonać tylko dwie rzeczy aby wygrać wybory: 1. zainwestować w kampanię obiecane 50 tysięcy złotych; 2. wyrzucić z PChS Przemysława Zientkowskiego zaraz gdy ten udał się na rozmowy o pracę do ratusza. Dziś w takim scenariuszu opozycją byłby Finster i jego koledzy, a lista dzisiejszych "sponsorów władzy" przesunęłaby się wraz z władzą w ręce Mariusza Brunki. Taka okazja, może się już nie powtórzyć. I to są też realne powody mojego "politycznego rozstania" z Brunką i jego środowiskiem.

Dlatego już dziś wiadomo, że aby wygrać kolejne wybory, należy poza zdeterminowanym środowiskiem przygotować także ok. 50-100 tysięcy złotych, bez tej sumy, można jedynie przegrać, choćby warunki były bardzo sprzyjające. Finster wygrał, bo miał po prostu wystarczające zasoby, choć za głos wyborczy zapłacił prawie 2 razy więcej, aniżeli opozycja, co może wskazywać na to, że jego program był o wiele mniej atrakcyjny od tego co proponowali jego przeciwnicy polityczni. Tamte wybory wygrały przede wszystkim pieniądze.

W ciągu kilku miesięcy ukaże się mój artykuł naukowy dotyczący wartości politycznych i kosztów, jakie ponoszą komitety za głos wyborczy w związku z wartościami, jakie wyznają wyborcy, którzy są ich grupą docelową. Ten artykuł będzie też w wersji elektronicznej, więc podam adres na blogu.