wtorek, 30 czerwca 2015

Mezokracja

Reformy budujące zręby samorządności w okresie transformacji ustrojowej, stworzyły dość samodzielne byty administracyjno-polityczne w przestrzeniach lokalnych, nawiązujących do dawnych form nazewnictwa i podziału administracyjnego Polski, który oparty był o główne szlaki drogowe, rzeczne, ale i bariery naturalne-bory, wzgórza, itd.

W tym nowym środowisku, który jest przecież zaprzeczeniem centralizmu znanego z okresu prób sowietyzacji Polski, wytworzyła się w mojej opinii demokracja średniego szczebla. Jest to więc mezokracja, której samodzielność w ujęciu ogólnym służy społeczności lokalnej, ale i nastręcza konieczność uporania się z narastającymi w takiej konfiguracji ustrojowej państwa kolejnymi problemami, uderzającymi w kilkusetletni dorobek narodotwórczy, takimi jak:

- narastający lokalizm postaw i zachowań w oderwaniu od obowiązującej konwencji ogólnonarodowej (w przyszłości może być to podstawą separatyzmów dla większych regionów o podobnej specyfice kulturowej, a na pewno będzie przyczyną walki politycznej o jeszcze większą autonomię od władz centralnych);

- rozwarstwianie wspólnoty narodowej, obywatelskiej państwa na linii opozycji my (wspólnota lokalna) - oni (wspólnota narodowa);

- kultywowanie postaw wstecznych w duchu mentalnego zaścianka;

-  w mniejszych wspólnotach (takich, jak Chojnice), problem z cyrkulacją elit politycznych, powstawanie zjawiska "zasiedzenia" i "dziedziczenia" władzy, reprodukcji elit;

- wzmacnianie szowinizmów regionalnych (Wilkowyje lepsze od Mysiowyji, itd.);

- trwanie przy utartych postawach ideologicznych zaszczepionych w regionie w dobie nawałnicy powojennej i czasie utrwalania władzy ludowej;

- powstaje dychotomia na linii państwo - wspólnota lokalna.

Powyższe problemy rodzą kolejne w kontekście globalizującego się świata, bowiem jak taka wsteczna społeczność ma uporać się z wyzwaniami "nowego świata"?

Z jednej więc strony, oczywistym jest brak zajęć w szkołach z zakresu historii regionu, które z pewnością mogłyby spotęgować świadome przywiązanie się obywateli do wspólnoty lokalnej, z drugiej strony lokalne elity polityczne popadają w lokalizm, czym mogą wywoływać tożsamościową dezintegrację narodową. Jakie może być remedium na tę sytuację?

Chyba pozostaje nam jedynie droga świadomego działania i przekonywania władz, że wzmacniając zbytnio lokalizmy uderzają w idee polskości. Oczywiście jestem zwolennikiem samodzielnych, samorządów, ale przy rugowaniu narastających patologii życia społeczno-politycznego we wspólnotach lokalnych, gdzie coraz częściej sami włodarze w oczach opinii publicznej podważają choćby legitymację państwa polskiego do osądzania ich poczynań na lokalnych podwórkach.

Taka refleksja w związku z obchodzoną w tym roku 25. rocznicą powstania samorządów.