wtorek, 31 stycznia 2017

Proces polityczny

Jutro kolejna odsłona niejawnego procesu politycznego, jaki wytoczył mi (i równolegle Radkowi Sawickiemu) Arseniusz Finster, twierdząc, że go pomawiamy. Oczywiście wiadomo powszechnie, ze podałem do wiadomości publicznej fakty, a uwidocznione w nich zbieżności ciężko uznać za pomówienie. Tym procesem Arseniusz Finster wykazał swoją niemoc i w sumie, to sam się pomówił, bo zaprzecza publicznie faktom. Powtórzę więc je w telegraficznym skrócie: fakt nr 1. Finster udzielał pomocy publicznej (w tym zwolnień od podatku od nieruchomości i to na wysokie sumy); fakt nr 2. Finster otrzymywał na swój komitet wyborczy pieniądze od ludzi, którzy otrzymywali pomoc publiczną oraz od osób związanych z osobami i firmami, które otrzymywały pomoc publiczną. To są fakty. Reszta, włącznie z pieniactwem Finstera, to są subiektywne odczucia i oceny. 

Niestety pomimo mojego apelu do Finstera, proces nadal pozostaje niejawny. Stąd nie mogę zdradzić jego przebiegu. Na pewno poinformuję opinię publiczną o rezultacie tego starcia - wolnego słowa - z opresyjnym działaniem burmistrza Chojnic, który procesami próbuje zastraszyć osoby, takie jak ja, dążące do ujawniania tego, co dzieje się za kulisami władzy. 

sobota, 28 stycznia 2017

Problemy lokalnych demokracji

Ponownie zabieram głos w kwestii zapowiadanych zmian w ordynacji wyborczej. Szum informacyjny w tej sprawie jest nie do zniesienia. Wójtowie w Polsce wykrzykują różne zaklęcia i drą szaty za demokrację lokalną, bo uważają, że Sejm i rząd nie mają prawa...stanowić prawa, które zamknie drogę do starty wyborczego zasiedziałym wójtom/burmistrzom/prezydentom. 

Niestety tak to bywa z potocznym oglądem rzeczywistości, że jest częstokroć błędny i nie odpowiadający faktom. Empirycznie bowiem (czyli badając fakty) dowiedziono, że tzw. alternacja władzy, czyli zmiany u steru władzy, są konieczne, aby zachować demokrację. Kiedy nie dochodzi do zmian u władzy przez dłuższy czas demokracja zanika, obumiera, społeczeństwo wpada w anomię, a władza choć przyjmuje cechy władzy autorytarnej staje się atroficzna (paradoksalnie też obumiera, ale w kręgu wokół lokalnego wójta). Są to więc procesy groźne dla demokracji na szczeblu państwa. Chcąc chronić polską demokrację i mając na uwadze trudne doświadczenia okresu transformacji ustrojowej PiS musi dokonać zmiany ordynacji wyborczej. Nie ma bowiem mowy o żadnej rywalizacji w samorządach, gdzie ścierają się w wyborach samorządowych wielkie kliki, układy polityczne i powoływane ad hoc komitety obywatelskie. 

Dlatego, aby doszło do realnych zmian politycznych, ale i zmian jakości życia w polskich samorządach, ale też żeby ocalić polską demokrację, musi dojść do zmiany ordynacji wyborczej. I dojdzie, nie tylko w imię walki z układami, ale przede wszystkim w imię zachowań mechanizmów demokracji, które zostały nadszarpnięte przez zbyt wczesne jak na polskie warunki wprowadzenie bezkadencyjności wójtów/burmistrzów/prezydentów. 


To prawa wyborcze, zezwalające na utrzymywanie fotela wójta w jednych rękach przez dziesiątki lat, zostało w wielu samorządach wykorzystane dla niecnych celów - budowania układów, co w połączeniu z wielką autonomią, jaką cieszą się samorządy doprowadziło do sytuacji w której państwo polskie często jest w ogóle pozbawione kontroli nad tym co lokalne kliki wyprawiają w samorządach i jak swymi rządami poniżają lokalne społeczności. Przecież w Polsce wójt albo burmistrz stoi ponad prawem de facto! Były bowiem przypadki, że takie osoby rządziły gminami zza krat. Czy to jest normalne? Były i takie, że były skazywane, ale potem ponownie obejmowały stanowiska wójtów. Przecież tej sytuacji należy położyć kres. Rządzą w Polsce lokalnej często przestępcy w białych kołnierzykach, układy postkomunistyczne i nomenklatura, która sprywatyzowała majątek publiczny, a obecnie prywatyzuje publiczny kapitał w świetle prawa. Przykładów można by mnożyć. 


Czas na zmianę ordynacji wyborczej. 

czwartek, 26 stycznia 2017

Byliśmy zagrożeniem

Według zgłaszających "Strajk Obywatelski", który miał miejsce w Chojnicach 23 grudnia, możliwość powstania kontrmanifestacji, to było zagrożenie ich protestu. Interesujące, prawda? Ciekawe jest też to, że w zasadzie sami nas zgłosili :) Niesamowite dobrodziejstwa nowej ustawy o zgromadzeniach publicznych. Chojniccy kodziarze i platformensi, wpisali naszą manifestację w rubrykę "Ewentualne zagrożenia...".


środa, 25 stycznia 2017

Pucz samorządowy

Jak wieść gminna niesie: Arseniusz Finster dzwoni po wójtach i burmistrzach w Polsce i regionie i chce zakładać "partię samorządową", dla obrony interesów zasiedziałych wójtów i burmistrzów, którzy nie wyobrażają sobie życia poza fotelem wójta - burmistrza. 

Wszystko to są nerwowe reakcje w odpowiedzi na zapowiedź zmiany ordynacji wyborczej przez PiS. Zasiedziali "władcy samorządów" i ich postkomunistyczne kliki nie wyobrażają sobie sytuacji w której dojdzie do tzw. cyrkulacji elit, czyli do zmiany u sterów władzy. Nie rozumieją zasad rywalizacji wyborczej, ani też innych podstawowych reguł demokratycznej gry. Stworzyli lokalne satrapie, a samych siebie widzą jedynie na fotelu burmistrzowskim. Przecież chwalą się, że stworzyli tak doskonałe warunki życia w swoich gminach, niech więc w końcu oderwą się od stołka i zaczną żyć tą wspaniałą codziennością, którą stworzyli. 

W sprawie warto zaznaczyć, że to nie kto inny, jak SLD chylące się ku upadkowi zniosło kadencyjność w polskich samorządach, żeby po aferze Rywina mieszkańcy nie zmietli postkomuny totalnie z Polski lokalnej. Tam bowiem - w Polsce lokalnej układy postkomunistyczne zakotwiczyły się w najlepsze i jakby umknęły z pola widzenia władzy centralnej i organom ścigania. 

Obecnie Polska lokalna to folwark zwierzęcy, to Polska w której grabi się i rozdaje pieniądze publiczne na potęgę. Jeśli według kogoś jest inaczej, to może doczekam się wyjaśnienia, jak to jest możliwe, że ktoś pracując na etacie czy będąc wójtem lub burmistrzem gromadzi w ciągu kilkunastu lat majątki warte dziesiątki milionów złotych? 

Puczyści Finstera, jak każda grupa społeczna mają przecież prawo do samoorganizacji i obrony swoich interesów. Czeka nas żenujący spektakl układu, który będzie odciągany od źródła pieniędzy publicznych i dantejskie sceny z Warszawy przeniosą się zapewne wktórce na podwórko lokalne, gdzie moskiewscy doktorkowie będą dążyć do destabilizacji państwa w obronie interesów układów postkomunistycznych i ich siłowników, których są zwornikami i reprezentantami. 

wtorek, 24 stycznia 2017

Prywatna inicjatywa - publiczna promocja

Próbując dociec, jak to było z wyprawami Janusza Jutrzenki-Trzebiatowskiego do Szanghaju i z tamtejszą szumnie ogłaszaną wystawą Jego dzieł trafiłem na informację niesłuchanie istotną. 

Otóż okazuje się, że na wystawie w Szanghaju w 2013 r. nie było ani jednego obrazu z kolekcji, którą Jutrzenka przekazał Miastu Chojnice w 2010 r. (darowizna) i która znajduje się w Galerii Jutrzenki-Trzebiatowskiego. 

Cóż to oznacza? Przede wszystkim Miasto Chojnice i burmistrz Miasta promowali prywatną wyprawę Jutrzenki i towarzyszącej mu kobiety, która pełniła rolę chyba i przewodnika i managera jego tamtejszych wystaw. I skoro była to inicjatywa prywatna i biznesowa, bo przecież Miasto Chojnice i należące do Miasta Chojnice dzieła nie były przedmiotem wystawy, to powstaje poważne pytanie, jaką część swoich dzieł przekazał Janusz Jutrzenka-Trzebiatowski miastu Chojnice, skoro nadal posiada ich taką ilość, że dla nich przygotowany niemal cały pawilon w Szanghaju? Czy nie informowano nas publicznie, że artysta dostanie w użytkowanie wyremontowaną (za ok. 1 mln zł) Basztę Więzienną w Chojnicach, po to aby tam złożyć i eksponować dzieło swego życia? 

Przepraszam, ale coś się w tej historii nie zgadza...Coś leży między wierszami, a koszty funkcjonowania baszty, która pełni rolę magazynu, ponoszą chojniczanie. Pytanie do artysty Trzebiatowskiego - jaką część swoich dzieł przekazał Panu Miastu Chojnice, a jaką Pan zachował jako swoją własność? 

niedziela, 22 stycznia 2017

Konsekwencje

Wielokrotnie mówiono o możliwych konsekwencjach przejęcia władzy przez PiS dla życia samorządów. Najczęściej przedstawiano te możliwe zmiany, jako czarny scenariusz, zwiastując wymarcie polskiej samorządności a dalej może i centralizacje władzy. Najczęściej takie poglądy wygłaszali i wygłaszają ci, którzy w z lokalnych samorządów, źle rozumiejąc wielki zakres autonomii polskich samorządów, zdołali uczynić latyfundia. Obecnie w polskich samorządach w większości panuje nie kto inny jak złowieszczy postkomunizm. 

W przypadku Chojnic zjawisko postkomunizmu scharakteryzowałem w artykule "O znakach postkomunizmu w postawach lokalnych aktorów politycznych". W skrócie: postkomunizm to realne zagrożenie dla demokracji, to bariera o którą rozbija się demokratyczne państwo polskie, to sobiepaństwo i wykluczenie spod rzeczywistego nadzoru - obiektywnych organów - procesów decyzyjnych i zarządzania publicznym majątkiem. Postkomuna, to niestety także brak uznania dla rywalizacji politycznej (vide bojkot referendum przez Finstera o rozwiązanie Straży Miejskiej), która jest fundamentalna dla istnienia demokracji. Wiadomo bowiem jaki w Chojnicach stosunek do przedstawicieli opozycji przejawiała władza lokalna - wykluczające, ostracyzm, a nawet narzędzia, które powinny zostać podddane analizie pod kątek łamania prawa karnego. Poza rywalizacją polityczną, postkomunie towarzyszą inne negatywne zjawiska: korporatyzm, karuzela stanowisk, kleptokracja, nepotyzm, czyli w skrócie po raz wtóry: zawłaszczanie samorządu przez elitę. 

Nie może więc nikogo dziwić plan zmiany ordynacji wyborczej przez PiS do rad gmin oraz w wyborach bezpośrednich na wójtów, burmistrzów, prezydentów. Ważnym aspektem poza powrotem z Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (zmiana ta była forsowana przez PO, wcale nie przez Kukiza w Sejmie, którego w 2011 r. w Sejmie nikt nie widział) do wyborów proporcjonalnych jest ograniczenie kadencyjności. Wczoraj (21.01.2017) prezes Jarosław Kaczyński powiedział, ze zmiany wejdą w życie "od zaraz". To oznacza jasny komunikat, wójtowie, którzy są już u władzy drugą kadencję nie będą mogli startować. I nie będzie tutaj zasady lex retro non agit (prwo nie działa wstecz), a to dlatego, że wystarczy stworzyć nowy artykuł w ordynacji wykluczający możliwość startu na urząd wobec tych, którzy już go pełnili co najmniej dwie kadencje. Takie rozwiązanie, jak podejrzewam, właśnie się przewiduje. 

Odnoście histerycznych wypowiedzi Arseniusza Finstera, należy zaznaczyć, że manipuluje On opinią publiczną, PiS nie przygotowuje żadnego "zwolnienia grupowego". Kategorię zwolnień grupowych określa Kodeks pracy: https://www.pip.gov.pl/pl/f/v/146465/zw%20grupowe.pdf . PiS nie zatrudniał nigdy Finstera i nie podpisywał z Nim żadnej umowy. Podobnie, jak z pozostałymi "zasiedziałymi" zwornikami układów lokalnych, zabezpieczających interesy postkomunizmu.

W odniesieniu zaś do wskazań Finstera, że to niby w świecie można pełnić urząd dożywotnio, to należy wskazać, że na świecie, szczególnie na Zachodzie panuje demokracja, a nie postkomunizm. Oznacza to, że dopuszcza się tam rywalizację polityczną, istnieją silne i niezależne organizacje pozarządowe, partie polityczne posiadają ugruntowana pozycję w środowiskach lokalnych, a społeczeństwo, jako całość, jest nieco bardziej świadoma zachodzących procesów politycznych, obywatele są krytyczni wobec postępowań władzy i nie czują się zastraszeni lokalnymi układami. W takich warunkach demokracji rozumianej, jako poliarchia, rzeczywiście społeczeństwo może pozwolić sobie na bezkadencyjność, bo jest w stanie w drodze rywalizacji politycznej zmieniać burmistrzów i wójtów. W Polsce, szczególnie w Polsce powiatowej, społeczeństwo nie jest w stanie doprowadzać do korzystnych zmian politycznych, bo przeciwdziała demokracji zabetonowany układ polityczny wójtów z przedsiębiorcami-przestępcami, razem wykorzystują i żerują na lokalnych społecznościach. 

.

czwartek, 19 stycznia 2017

Nielegalni puczyści - aktualizacja

W poście "Nielegalni puczyści": http://polityka-chojnice.blogspot.com/2017/01/nielegalni-puczysci.html, napisałem, że organizatorzy "Strajku Obywatelskiego" z 23 grudnia 2016 r. w Chojnicach na Starym Rynku złamali według mnie Ustawę o zgromadzeniach publicznych, ale jak się okazuje osoba fizyczna będąca organizatorem zgromadzenia publicznego o ile nie poinformowała władz miejskich o zgromadzeniu, to zrobiła to wobec Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w dniu 21 grudnia 2016 r. więc w ostatnim możliwym terminie.Faktem jednak jest, o czym pisałem, że "puczyści" nie poinformowali o swoim zgromadzeniu Urzędu Miejskiego w Chojnicach. 

Oznacza to, że muszę publicznie przeprosić organizatorów "Stajku Obywatelskiego", bowiem rzeczywiście brali Oni udział w legalnym zgromadzeniu, zarówno mam tutaj na myśli wszystkich zebranych, jak i starostę i wicestarostę chojnickiego. W tym kontekście (w tej jednej sprawie) winien też jestem przeprosiny redaktorowi "Czasu Chojnic" Michałowi Rytlewskiemu, Rytlewski być może wiedział o zgłoszeniu zgromadzenia do Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. 

Znowelizowana Ustawa o zgromadzeniach publicznych wprowadziła jednak nieco zamieszania do procesu zgłaszania zgromadzeń. Trzeba się przyzwyczaić do nowych warunków. Dla mnie nieco niezrozumiałym jest fakt, informowania służb wojewódzkich, bez konieczności informowania o zgromadzeniach władzy samorządowej z której majątku się korzysta. Mam tutaj na myśli wykorzystanie dróg publicznych - czyli też i fakt zajęcia pasa ruchu drogowego. 

środa, 18 stycznia 2017

Intratne kontrakty

Wiele słyszy się o astronomicznych wręcz zarobkach lekarzy, co jest rażącą dysproporcją wobec zarobków nie tylko pielęgniarek, ale i pracowników innych sektorów. 

Mnie ostatnio uderzył fakt planów finansowych chojnickiego szpitala na I półrocze 2017 r., dlatego wstrzymałem się podczas posiedzenia Rady Społecznej od głosu "za" przedstawionym projektem budżetu. Wątków jest wiele, ale ten nad którym chciałbym skupić uwagę Czytelników, to zarobki. 

I tak, o ile dla ok. 800 pracowników, co przekłada się na prawie 800 etatów (plus ok. 140 na umowach cywilinych) w chojnickim szpitalu przeznacza się na pierwsze półrocze 16 mln i 189 tys. złotych (w tym są i umowy o pracę z lekarzami), to na kontrakty z lekarzami na I półrocze 2017 r. przeznacza się 10 mln 680 tys. złotych. Zapewne zadajecie sobie Państwo, dla ilu lekarzy więc są to kontakty, na ile kontraktów przeznaczy się te pieniądze. 

Odpowiadam zgodnie z informacjami uzyskanymi ze szpitala. Kwotę 10 mln 680 tys. złotych na I półrocze 2017 r. przeznacza się na 150 kontraktów, które zostaną podpisane z ok. 150 lekarzami. Oznacza to, uśredniając, że kontrakt z każdym lekarzem będzie opiewać na kwotę 71 tys. 200 złotych w pierwszym półroczu 2017 r. Dzieląc tę sumę przez 6 miesięcy, łatwo można uzyskać kwotę 11 tys. 866 złotych. Oczywiście to są wartości uśrednione. Wiadomo przecież, że niektórzy z tych lekarzy mają etaty w Chojnicach inni poza Chojnicami. W efekcie, jest to tylko "dodatek" do rzeczywistych zarobków. Dysproporcja jest oczywista 16 mln dla ok. 900 osób i ok. 11 mln dla ok. 150 osób...

Uważam, że lekarze w Polsce zarabiają nieproporcjonalnie do innych grup zawodowych. Jasnym dla mnie się staje, że możemy mówić o zarobkach miesięcznych chojnickich lekarzy (wybranych) w zakresie 20-50 tys. złotych miesięcznie. I z tym jakość ciężko się pogodzić, że lekarz, wykształcony za pieniądze publiczne, pracujący na sprzęcie publicznych zakupionym przez podatników, zarabia w ciągu miesiąca przeciętną roczną, albo półroczną pensję "szarego obywatela". Jest to gruba przesada. Pozostaje jeszcze zagadnienie praktyk prywatnych. Jeśli okaże się, że chojniccy lekarze wykonują jakieś praktyki prywatne z wykorzystaniem mienia publicznego i nie niesie to dla nich żadnych kosztów, a jedynie zyski, to gwarantuję, że te praktyki skończą się w błyskawicznym tempie. Nie może być tak, że ludzie ledwie wiążący koniec z końcem, będę napychali sakwy już dostatnio żyjących lekarzy. 

Apeluję też do samych lekarzy w Chojnicach, aby poszli za etosem pracy społecznej i nie ukierunkowywali się w swej działalności jedynie na finansowe aspekty swojej pracy, bo to przynosi szkody całej społeczności lokalnej. 

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Nielegalni puczyści

Pisałem niedawno w kontekście protestu antyrządowego w Chojnicach z dnia 23 grudnia 2016 r. o nieprawdach głoszonych na łamach "Czasu Chojnic" przez Michała Rytlewskiego. Dziś chciałbym do tego dodać kilka refleksjo podpartych dowodami. 

Otóż Komitet Obrony Demokracji i działacze Platformy Obywatelskiej w Chojnicach organizując swój protest antyrządowy pod nazwą "Strajk Obywatelski" w dniu 23 grudnia 2016 r. złamali Ustawę o zgromadzeniach publicznych. I to jest najważniejsza sprawa o której chciałem napisać. Ludzie ci, którzy śmieli się w swej chełpliwości powoływać na Konstytucję RP z 1997 r., tak bardzo szanują prawo, że nawet nie zgłosili swojego zgromadzenia publicznego do Urzędu Miejskiego w Chojnicach, czego wymagała od nich prawo. Taki wnioski winni złożyć od 2-30 dni przed planowanym (i podanym do publicznej wiadomości, wraz z plakatami, terminie protestu). Nie było to więc zgromadzenie spontaniczne, a organizatorzy w żaden sposób nie poinformowali Urzędu Miejskiego, jak wynika z pisma, które uzyskałem z Urzędu Miejskiego w Chojnicach, czyli de facto było to zgromadzenie nielegalne za które ktoś powinien odpowiedzieć przed wymiarem sprawiedliwości. Chyba o praworządność chodzi Państwu, prawda?

Natomiast w kontekście tych informacji o nielegalnych puczystach w Chojnicach, warto wskazać jak się pisze o wydarzeniach politycznych i społecznych w mieście. Redaktor "Czasu Chojnic" pozwolił sobie na sugestię, niezgodną z prawdą, wobec mojej osoby jako potencjalnego organizatora kontrmanifestacji (opisałem to tutaj: http://polityka-chojnice.blogspot.com/2017/01/czas-chojnic-badzi.html), natomiast w swej wybiórczej dociekliwości zapomniał w ogóle napisać, że organizatorzy "Strajku Obywatelskiego" nie zgłosili swojego zgromadzenia do Urzędu Miejskiego w Chojnicach. Nie tylko przekroczyli termin, oni po prostu zlekceważyli prawo, bo tam przecież "protestowała" elita polityczna obecnej władzy chojnickiej. Czyli sobiepaństwo na całego w proteście przeciwko praworządności na szczeblu państwa. Zapraszam organizatorów do poniesienia odpowiedzialności za słowa i czyny uczestników nielegalnego zgromadzenia pod nazwą "Strajk Obywatelski" z dnia 23 grudnia 2016 r. Protestującym tego dnia pomyliły się pojęcia: dyktatury (którą popierali przez 8 lat i którą umacniają w wymiarze lokalnym od kilkunastu lat) z pojęciem praworządności, które wymaga respektowania przez obywateli prawa stanowionego przez ich przedstawicieli w Sejmie, które jest równe wobec wszystkich. 

"Strajk Obywatelski" w Chojnicach w którym udział wzięli między innymi starosta i wicestarosta chojnicki, był nielegalny. 

Proszę zapoznać się z pismem z UM Chojnice. Jest wielce wymowne:



piątek, 13 stycznia 2017

Przeciw kształceniu zawodowemu

W trakcie różnych debat, dyskusji, słyszałem przez lata głosy, szczególnie w Chojnicach, o potrzebie kształcenia zawodowego. Szczególnie łatwo rzucać takie propozycje przedstawicielom lokalnej elity politycznej, której zarobki sięgają daleko ponad średnią krajową, a ich pociechy mogą się kształcić przy wsparciu rodziców na najlepszych publicznych uniwersytetach. Jak dla mnie to szczyt hipokryzji.

Dane są jasne i klarownie przedstawiają nam sytuację wpływu poziomu wykształcenia na położenie ekonomiczne i jakość życia obywateli. Wskazują te dane taką prawidłowość, im lepiej wykształcone społeczeństwo, tym bardziej zasobne, a im bardziej zasobne tym lepiej wykształcone. Stąd w pełni uzasadnionym jest dla społeczeństw o wyższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego korzystanie z usług tzw. "taniej siły roboczej". Tak było zawsze i tak będzie zawsze, ale nie musi tak być już z Polakami. Chyba, że nieroztropnie będziemy słuchać podszeptów starszych panów z chojnickiej elity (niezręcznie mi wymieniać nazwiska), którzy snują fantasmagorię o potrzebie rynku, na hydraulików i innych specjalistów dziedzin rzemieślniczych (szkoda, że nie słali swoich synów i córek do zawodówek, tylko na studia wyższe poza Chojnicami). Nie zgadzam się na taką politykę, aby pchać Polaków, chojniczan, do zawodówek, celem nabycia taniej siły roboczej. Misją państwa polskiego jest dbałość o dobro wspólne, o dobre życie obywateli, którego zawodówka nikomu nie zapewni. I nie chodzi w tym względzie tylko o czysty pieniądz, ale o całokształt ludzkiego życia na które wpływają też inne czynniki poza tymi materialnymi. Ważna jest też przecież satysfakcja, samospełnienie, ale i osiągane efekty - prestiż, awans społeczny, wkład w rozwój wspólnoty, itd. 

Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) podaje, że w Polsce jest około 42 tys. osób ze stopniem doktora nauk i wyższym (w tym mężczyzn zaledwie 19,8 tys.), a w Niemczech 213 tys. takich osób. W Polsce udział osób z doktoratem w populacji praktycznie nie zmienił się pomiędzy latami 2000 i 2009. Największy procent osób z doktoratem jest w takich państwach jak: Niemcy, Finlandia, Portugalia, Szwecja i najwięcej w Szwajcarii (ponad 3%). Natomiast w stosunku do osób pracujących, udział osób z doktoratem na 1000 osób najwyższy jest w Luksemburgu (25 osób), Szwajcarii (28 osób), Niemczech (ok. 14 osób), USA (ok. 13 osób), Wielkiej Brytanii (ok. 12 osób), Holandii (ok. 11 osób), Kanadzie, Izrealu, Francji i Belgii (ok. 7-10 osób). Polski w tym zestawieniu nie ma. Wbrew więc obiegowym opiniom, w Polsce nie ma "nadprodukcji" doktoratów, ale wręcz przeciwnie jest w stosunku do krajów wysoko rozwiniętych spore zapóźnienie w tym zakresie, rzutujące na poziom rozwoju gospodarczego. Nikogo nie muszę chyba przekonywać o wysokim poziomie rozwoju cywilizacyjnego, gospodarczego szczególnie, takich państw jak: USA, Niemcy, Szwajcaria, Wielka Brytania? 

Podsumowując, uważam, że bezzasadne są próby aktywizacji kształcenia zawodowego, tak w Chojnicach, jak i w Polsce w ogóle. Należy bowiem zerknąć na dane, a korelat z nich wyłaniajacy się jest bardzo widoczny - im wyższe wykształcenie, tym wyższy poziom życia obywateli. Nie pchajmy cudzych dzieci na taśmy w fabrykach, ani do zakładów ślusarskich, skoro jako Polacy mogą mieć przed sobą inne, lepsze możliwości. Między innymi te przesłanki kierowały mną, kiedy proponowałem Naukowego Tura (http://polityka-chojnice.blogspot.com/2016/10/wniosek-o-naukowego-tura.html), stypendium dla doktorantów z Chojnic, które przepadło, bo ratusz stwierdził, że Miasto Chojnice nie może konkretnej grupie społecznej udzielać wsparcia (co jest oczywistą bzdurą, wobec sum stypendiów przeznaczanych dla piłkarzy Chojniczanki).  

środa, 11 stycznia 2017

"Czas Chojnic" błądzi

Po raz kolejny jestem zmuszony do prostowania nieprawd, które podaje Michał Rytlewski z "Czasu Chojnic". W numerze z 29 grudnia 2016 r., Michał Rytlewski, opierając się zapewne na bzdurnych danych z Urzędu Mejskiego, wskazał, że jako asystent posłanki na Sejm RP Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk złożyłem pismo w sprawie organizacji kontrmanifestacji wobec tzw. "Strajku Obywatelskiego", który 23 grudnia na Starym Rynku w Chojnicach organizowali ludzie Platformy Obywatelskiej i Komitetu Obrony Demokracji.

Śpieszę wyjaśnić, że zgłoszenie o zgromadzeniu publicznym złożyłem w Urzędzie Miejskim w Chojnicach 22 grudnia, jako prezes Stowarzyszenia Arcana Historii, nie jako asystent społeczny posłanki Prawa i Sprawiedliwości.

Ponadto, wg podanych przez Rytlewskiego informacji: "zwolennicy rządu nie zdążyli przed swoim protestem zawiadomić Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego". I tutaj kolejna bzdura i nieprawda dziennikarza, który winien dochować rzetelności.

Otóż Ustawa o zgromadzeniach publicznych wskazuje, że mieliśmy prawo zorganizować zgromadzenie publiczne spontaniczne i taki właśnie kierował mną zamiar. Urząd Miejski powiadomiłem kilkadziesiąt godzin przed manifestacją. To wystarczyło, aby służby miały wiedzę o planach naszego środowiska, ale jednocześnie umożliwiałem wykonywanie służbom prawa, bowiem w rozdziale 4 Ustawy o zgromadzeniach podano, że zgromadzenie spontaniczne może zostać rozwiązane w trakcie trwania na wniosek funkcjonariusza Policji. Postąpiłem więc ponad to, czego nawet wymagało ode mnie prawo, więc w ogóle w jakikolwiek sposób powiadomiłem służby i władze miejskie, chociaż w świetle nowej ustawy nie musiałem w ogóle tego robić. Ponadto publicznie poinformowałem o odwołaniu zamysłu kontramanifestacji i objaśniłem przyczyny takiej decyzji. Informacje te wysłałem również do "Czasu Chojnic", ale Rytlewskiego nie interesują wyjaśnienia zainteresowanej strony, on ma zawsze swoją wersję...szkoda, że mija się z prawdą po raz kolejny.

W związku z powyższym radzę czytać artykuły Rytlewskiego przez palce. Gdyby bowiem ten redaktor przeczytał Ustawę o zgromadzeniach publicznych, to nie wypisywałby tych bzdur, które podał do wiadomości publicznej w określonym celu - dyskredytacji mojej osoby i działań. Tutaj zamieszczam link do Ustawy o zgromadzeniach, Rytlewskiemu szczególnie polecam jej lekturę, chociaż i pracownikom miejskiego ratusza także: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20150001485




Szanghaj Express

Z mediów ogólnopolskich i lokalnych dowiedzieliśmy się ostatnio, że jakaś chojniczanka rzekomo wyłudziła od bogatej Chinki zawrotną kwotę 365 tys. euro. 

Smaczku sprawie dodaje fakt, że z tymi "chojnickimi wycieczkami" szanghajskim expressem wiążą się kwestie organizacji wystawy prac Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego, któremu miejsce wystawy utrzymuje Miasto Chojnice, będące jednocześnie właścicielem Jego prac, o czym w samych superlatywach informował opinię publiczną Arseniusz Finster w 2012 r. między innymi w słowach: W kwietniu ich twórca uda się do Szanghaju, aby dograć szczegóły, gdyż realizacja deklaracji złożonej przez gospodarzy zależy od wielu okoliczności. Pragnę powiedzieć krytycznie nastawionym do Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego, że miasto Chojnice z tego tytułu nie poniesie żadnych kosztów. Za wszystko płacą Chińczycy (źródło: http://chojnice24.pl/artykul/12002/trzebiatowski-w-szanghaju/). Zresztą i ja pisałem krytycznie o tej inicjatywie o której mówił Finster publicznie:http://polityka-chojnice.blogspot.com/2012/01/zudna-radosc-z-chinskiego-smoczka.html. Natomiast pod tym linkiem jest tekst w którym opisywałem oportunizm Jutrzenki Trzebiatowskiego, który wiele podróżował po świecie przy wsparciu władzy reżimu komunistycznego:  http://polityka-chojnice.blogspot.com/2015/01/honorowy-oportunista-jutrzenka.html

Dziś zaś na stronach Radio Weekend słyszę wypowiedź, w której Jutrzenka usprawiedliwia współorganizatorkę wystaw, czyli R. K. http://weekendfm.pl/?n=63351&-janusz_jutrzenka_trzebiatowski_o_zarzutach_dla_organizatorki_wystawy_jego_prac_w_chinach . Co już jest więcej jak groteskowe, bo skąd ten artysta może wiedzieć, czy ktoś podpisywał jakieś umowy biznesowe, robił jakiś biznes w czasie jego wystaw i wokół niego lub nie? Na Jego miejscu nie zabierałbym głosu.

Osobną sprawą jest kwestia wyłudzenia i osoby, która mogła tego rzekomo dokonać. Osobną zaś kwestia zaangażowania Miasta Chojnice w ten proceder. Warto bowiem przypomnieć, że Finster wyprawę szanghaj express Jutrzenki Trzebiatowskiego z jego płótnami przedstawiał, jako wynik zaproszenia Chińsko-Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Obecnie okazuje się, że zaproszeniem stać mogła osoba trzecia i nielegalnie pozyskane pieniądze na realizację tego zaproszenia. Co więcej Miasto Chojnice udostępniało Jutrzence Trzebiatowskiego, po jego pierwszej wizycie w Szanghaju w maju 2012 r. pokój burmistrza Miasta Chojnice, aby ten zdał w nim podczas konferencji prasowej swoją relację z pobytu w Szanghaju, a Chojnice miały mieć na wystawie Jutrzenki Trzebiatowskiego swoje własne stoisko!  I tutaj pojawia się ciekawostka, skąd przy organizacji wystawy Jutrzenki Trzebiatowskiego wzięła się osoba trzecia, czyli R. K.? Przecież burmistrz Chojnic Arseniusz Finster mówił, że zaproszenie dla artysty malarza jest od Chińczyków dla artysty, R. K. nie była ani pracownicą Miasta, ani bezpośrednio Galerii? Dlaczego więc występowała na konferencjach prasowych i relacjonowała przebieg wystawy Jutrzenki Trzebiatowskiego? Dlaczego więc i na jakich warunkach była promotorką wystawy Jutrzenki - Trzebiatowskiego?

Uważam, że w tej sytuacji do jakiej doszło, po raz kolejny przez swą nieroztropność, umysł skąpany w gorącej wodzie i brak wiedzy o świecie Burmistrz Miasta Chojnice Arseniusz Finster naraził nasze Miasto na śmieszność i złą sławę. Przecież to Burmistrz jest dysponentem dzieł Jutrzenki Trzebiatowskiego, to znaczy, że Miasto było zaangażowane bezpośrednio w działalność R. K. Czy Miasto Chojnice uniknęło kosztów wystawy, dzięki pieniądzom, które pozyskała R. K.? Jeśli tak byłoby, to oznacza, że burmistrz mógł narazić Miasto na poważną szkodę wizerunkową. Być może jednak Miasto Chojnice zawierało jakieś umowy z R. K.? Gdyby taki scenariusz był prawdą, to oznacza, że sprawy mają się jeszcze gorzej, jak to jest przedstawiane w mediach. 




 Janusz Jutrzenka Trzebiatowski w otoczeniu Chińczyków.  Źródło: http://chojnice24.pl/artykul/13054/obrazy-trzebiatowskiego-poplyna-do-szanghaju/