czwartek, 17 kwietnia 2014

Industrialny mit

Wielokrotnie słyszeliśmy nawoływania do ściągania do Chojnic zakładów produkcyjnych. Jakiś czas temu na blogu zaznaczyłem, że nie ma szans na zainteresowanie żadnego potężnego producenta inwestycją w Chojnicach.

Wskażę na negatywne strony ewentualnych wielkich inwestycji przemysłowych w Chojnicach. Przede wszystkim środowisko, poza tym, będziemy mieli ogromny problem z samym pracodawcą. Nikt kto zainwestowałby środki nie zrobi tego bez rozpoznania faktycznego składu osób na rynku pracy. Wiadomo, że w Chojnicach nie spotkamy na masową skalę specjalistów z branży high - tech, ani też wysoko wykwalifikowanych menedżerów. Taki stan rzeczy może spowodować, że jedyne inwestycje jakich możemy się spodziewać (przemysłowe), to byłyby takie, które nastawione byłyby na wyzysk taniej siły roboczej.

To spostrzeżenie może być o tyle istotniejsze, że jednocześnie wskazuje nam problem, którego śladu nie ma co szukać w ogóle w strategii miasta Chojnice 2020r. Jedyna szansa dla Chojnic, jedyna też w perspektywie nie tylko roku 2020, ale też i następnych dekad to kształcenie na potęgę. To wspieranie wysiłków edukacyjnych i sprzyjanie rozwojowi małej przedsiębiorczości oraz sferze organizacji pozarządowych w których wykreować mogą się wielorakie dynamiki rozwojowe ukierunkowane na różne sektory przemysłowe.

Brzmi utopijnie, wiem. Podam jednak przykład z historii, który może potwierdzać te twierdzenia. W epoce rozwoju industrialnego, czyli w XIX w. to przede wszystkim wiedza zadecydowała o tym, że Wielka Brytania stała się lokomotywą światowej gospodarki, choć obok wiedzy trzeba też wskazać na adaptacje na gruncie brytyjskim, powolne, ale jednak przyjmowane, haseł Rewolucji Francuskiej przy jednoczesnej dużej swobodzie działalności gospodarczej (która przykładowo była bardzo ograniczona wtedy w Rosji, czy wręcz koncesjonowana państwowo w Prusach). Spójrzmy bliżej naszych czasów, rozwój przemysłowy w epoce Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej wiązał się często z przemieszczaniem tysięcy ludzi z rejonów tradycyjnie przemysłowych (robotnicy, technicy, inżynierowie) na tereny nie mające tradycji przemysłowych - jak z Włocławka na przykład do Chojnic. Dziś miejskimi inwestycjami, czy nawet przy wsparciu pieniędzy z Unii (które wpędzają miasto w kredyty), w "twardą" infrastrukturę nie dogonimy świata i nie wzbogacimy mieszkańców, a co więcej to jest droga do katastrofy. 

Obecnie jesteśmy świadkami procesu drenaży mózgów - wielu chojniczan znajduje się na światowych rynkach finansowych, realizuje się w drodze kariery naukowej w najlepszych uczelniach Polski i świata. To są jednostki. Z jednej strony jednostki te znalazły się w globalnym krwiobiegu, z drugiej strony, potwierdzają, że Chojnice w tym krwiobiegu nie mają swego miejsca. 

Jedyną więc drogą dla miasta wydaje się ogromna inwestycja w edukację i naukę. Uważam, że nawet za cenę cięć inwestycji w infrastrukturę różnego typu, w promocje, w renowacje, miasto musi postawić wszystko na karty pod znakiem edukacja i społeczeństwo obywatelskie. Czy przypadkiem jest, że bogate społeczeństwa Zachodu (gdzie praktycznie nie ma już zakładów przemysłowych, a produkcja to zaledwie 1/5 PKB kraju) charakteryzuje wysoki stopień wykształcenia oraz ogromne zaangażowanie społeczne (relatywizuję nieco, ale duży to stopień w porównaniu z polskim). 

Zadaniem więc dla nas nie jest budowa kolejnych obwodnic, nie jest nim nawet renowacja dworca, nie jest nim inwestycja w MKS Chojniczanka. Naszym zadaniem jest inwestycja w mieszkańców. Powinniśmy znacząco podnieść jakość kształcenia. Należy wdrożyć (w miarę możliwości programowych) przedmioty pozwalające na wpojenie wiedzy o przedmiotach specyficznych i wręcz szczegółowych, nie stroniąc od rozbudowy funduszy na darmowe zajęcia pozalekcyjne za które nauczyciele będą sowicie wynagradzani. To jest strategia dla Chojnic, która przynosić będzie dla miasta zyski w perspektywie dużo dalszej, aniżeli lat 6 czy 20. Jeśli nie będziemy podążali w tym kierunku staniemy się bardzo, ale to bardzo, zaściankowym i prowincjonalnym miastem pomimo dostępu do Internetu, galerii i teatru Pana Szlangi. Trzeba zacisnąć potężnie pas, zdobyć się na wiele wyrzeczeń (wiem jakże niepopularne hasła)! i naprawdę miasto możemy wspólnie zmienić. 

Jeśli będziemy naprawdę świetnie wykształceni jako społeczność, nie jako jednostki, wolni i uczestniczący w życiu społecznym i politycznym to w przyszłości możemy spodziewać się inwestycji zewnętrznych, który znacząca wpłyną na wzrost jakości życia w Chojnicach, przede wszystkim w sensie gospodarczym. Nie wiem, czy to będą inwestycje w zakłady przemysłowe, być może tak, ale nie będą to zakłady zatrudniające "przy taśmie" i budujące swój zysk w oparciu o wyzysk taniej siły roboczej. W przypadku mylności tych twierdzeń, wysokie wykształcenie nikomu na pewno nie zaszkodzi i pieniądze i tak się zwrócą, bo ludzie Ci nie będą stanowili i tak taniej siły roboczej, gdziekolwiek by się nie udali w przyszłości.

Będę wpływał na to, aby te postulaty znalazły swe odbicie w programie wyborczym Projektu Chojnicka Samorządność. 

Post-ideologiczne refleksje

W Chojnicach po wizycie Mateusza Piskorskiego pozostał niesmak.

Przez swoje kłamstwa i brak kultury - nie przedstawił nawet w skrócie swojegi resume - doszło do awantury, która skończyła się wyjściem z sali Kamila Kaczmarka, a potem wyjściem moim.

Kremlowski ideolog przemawiając w Chojnicach powoływał się na autorytet nauki, szczególnie politologii. Stąd zarzuciłem Panu Piskorskiemu, że kłamie, manipuluje i wprowadza w błąd słuchaczy, będąc jednocześnie moskiewskim agentem wpływu w Polsce. 

Człowiek ten jeździ po państwach dyktatorskich - jak Syria, Sudan, Białoruś i legitymizuje rządy autokratów bądź despotów, do tego jest wyznawczą różnej maści poglądów, które przybrane są w panslawistyczną humoreskę. Jest to o tyle groźne, że próbuje sprzedać na przykład pod tytułem wykładu "Polska polityka wschodnia" idee głoszone przez Kreml i tamtejszego ideologa Aleksandra Dugina. 

Udałem się na ten wykład tylko dlatego, aby dać zgromadzonym tam możliwość konfrontacji poglądów Pana Piskorskiego z obiektywną wiedzą politologiczną, ale nie było ku temu szans i możliwości, bo w powstałej atmosferze kłamstwa, fałszywych przesłanek i żałosnych intelektualnie argumentacji mogła jedynie narastać złość. Do tego Pan Piskorski był w towarzystwie dwóch wyjątkowo krzykliwych akolitów swojej nauki, którzy zdaje się mają pełnić na takich spotkaniach role porządkowe - to na pewno może sprzyjać dialogowi. Tym bardziej, że Ci akolici do zgromadzonych zwracają się w najlepszych przypadkach na "Ty". 

Durne to było i to bardzo. Tak niskiego i płytkiego poziomu nie widziałem i nie słyszałem jeszcze nigdy. Każdy ma prawo głosić swoje poglądy i nie w tym, rzecz, że odmawiam tego prawa Panu Piskorskiemu. Ale kiedy przykładowo idę głosić mój sprzeciw przeciwko składaniu kwiatów przez burmistrza pod Czerwoną Gwiazdą to nie mówię, że robię to z naukowego punktu widzienia, ale wprost wskazuje na pobudki ideologiczne i historyczne. 

Ci którzy nie byli, niech nie żałują. Poniżej link do materiału z zajścia:

http://chojnice.tv/wideo-305-Relacja_ze_spotkania_z_Mateuszem_Piskorskim_