piątek, 17 sierpnia 2018

Czy lekarze są trzeźwi?

Wcale mnie nie zdziwił artykuł w "Czasie Chojnic" o nietrzeźwym lekarzu, który w stanie upojenia pełnił swój dyżur. Nie dziwi mnie też to, że lekarz ów był wcześniej zatrudniony w Chojnicach. Pacjencji, znajomi, bliższe i dalsze osoby nie raz opowiadały mi o chojnickich lekarzach, którzy wyraźnie trącili zapachem trawionego alkoholu, będąc w pracy. 

Pytaniem więc pozostanie, ale nie bez odpowiedzi, jak sprawa ma się obecnie w chojnickim szpitalu? Czy dyrekcja widzi problem alkoholizmu wśród chojnickich medyków, czy takiego problemu nie ma, albo go nie dostrzega? Sprawie warto się przyglądać, tym bardziej, że ludzie ci decydują o naszym życiu i przy tych zarobkach, które oferuje im społeczeństwo winni zachować nie tylko trzeźwość umysłu, ale i odpowiednią postawę etyczną w pracy.

Zastanawiające w relacji z "Czasu Chojnic" o lekarzu na gazie jest to, że jest to lekarz anonimowy, nie znajdziemy w tekście, ani wzmianki tożsamości lekarza. Nie wiadomo więc, kto był tym "gazownikiem na służbie". Innym budzącym zdumienie fragmentem relacji o interwencji policji w Czersku jest ta część artykułu w której redaktor twierdzi jakoby lekarz nie naraził "na szczęście" życia i zdrowia pacjentów!?! Dla mnie taka relacja to oczywiste wybielanie tej postaci w oczach opinii publicznej i kolejny dowód na to, że obok kasty prawniczej w Polsce, mamy też niestety do czynienia z kastą lekarzy, którym jak widać wszystko uchodzi gładko. Proszę sobie wyobrazić, że ten lekarz byłby na przykład mężem, jakiejś znanej opozycjonistki w Chojnicach!!! Na pewno w gazecie i lokalnym radio znalazłyby się jego inicjały, a może i pełne dane, wraz z próbą uzyskania stanowiska od małżonki. Ot, takie to są chojnickie standardy. Tymczasem, jak znam życie, ów lekarz zostanie przeniesiony - lub sam się przeniesie, do kolejnej placówki medycznej, i tam też będzie pił na umór, bo przecież i tak nikt się nie odważy w lokalnych mediach napisać jasno kim jest ta osoba. Mam żal do dziennikarza "Czasu Chojnic", że nie podał publicznie imienia i inicjałów nazwiska. Tego wymagałaby rzetelność dziennikarska i wymóg informowania opinii publicznej. Wybielanie prasowe jednak na nic się zda, bowiem w mieście wszyscy już wiedzą, kim był ów "gazownik"!

Pacjentów, którzy wyczują woń alkoholu od lekarzy lub innych pracowników szpitala, nakłaniam do natychmiastowego kontaktu z policją. Wiadomo, że dyrektorowi umykały uwadze takie praktyki jak na przykład sprzedaż papierosów na terenie szpitala, być może nie widzi też problemu nietrzeźwych medyków, jeśli taki problem rzeczywiście jest tak powszechny jak wskazują "miejskie legendy"?