sobota, 22 grudnia 2012

Jak płacić za śmieci?

Ustawa o utrzymaniu czystości w gminach, popularnie znana już jako "ustawa śmieciowa", stanowi niemały problem tak społeczny, jak i na polu ekologii. 

Zagospodarowanie odpadami to bardzo wrażliwy temat, który prędzej czy później musiał zostać rozpatrzony przez polskiego ustawodawcę w świetle jego zobowiąń wynikających w uczestnictwie w UE. 

Niestety, mało istotny problem jakim jest opłata za śmieci (bo jaki to procent domowego budżetu?) urósł do rangi pierwszego tematu w dyskursie na linii władza - samorząd - obywatele. Jest to oczywiście obciążenie budżetu domowego, ale w Polsce Tuska ceny rosną na wszystkich produktach - usługach. W mojej opinii, jest to temat nadmuchany, a narzucone celowo przez ustawodawcę ograniczenia mające na celu zawężenie metod tak naliczania opłat jak i doboru przez gminę firm obsługujących zarządzaniem odpadami komunalnymi jest kolejnym krokiem łamania swobód obywatelskich - to raz, i dwa drogą do jakiejś formy zinstytucjanolizowania możliwości wdrażania kolejnych zobowiązań wobec obywatela. Tak naprawdę kwestia metody naliczania opłat zepchnęła ma margines dyskusji (albo i poza) kwestię ograniczania swobód obywatelskich właśnie poprzez wprowadzenie tej ustawy.

Zastanówmy się nad kolejnymi dwoma zagadnieniami, 1) metoda naliczania opłaty - ustawodawca daje wybór spośród trzech opcji a) od mieszkańców w danym gospodarstwie domowym, b) od zużytej wody, c) od metrażu; 2) śmieci a możliwości nadużycia władzy.

1) W Chojnicach radni zadecydowali - opłata będzie naliczana od mieszkańców w danego gospodarstwa domowego. Optowałbym za metrażem. Wybór przyjęty w Chojnicach uderza w mieszkańca. Choć niewiele było dostępnych opcji, to właśnie zajmowany metraż najczęściej odzwierciedla status mieszkańca. Obecnie niestety Pan X zajmujący z żoną dom o powierzchni 200 metrów kw. zapłaci tyle samo od osoby, co 5 osobowa rodzina z mieszkanka 48 m.kw. 

2) Nieszczęśliwa ustawa - w której to gmina będzie dobierać odbiorcę śmieci dla obywateli to jest najwyższa forma socjalizmu. Ciekawe kiedy władza będzie nam wybierać piekarza? Kuriozalna sprawa. Będziemy też się wszyscy zastanawiać, dlaczego taka, a nie inna firma wygrała przetarg. A wiadomo - że na śmieciach nieźle się zarabiało, tak przynajmniej dawniej bywało. Każdy kto wywoził śmieci, ten się mógł sporo i narobić, ale i zarobić. 

Szkoda nas, obywateli, szczególnie tych, którzy żyją w sporych, ubogich rodzinach, ale i tych po prostu ubogich. Bo niedość,że ubogi śmieci produkuje zwykle mało, to jeszcze zapłaci za nie tyle ile nie powinien, tylko dlatego,że żyje. Metraż byłby najlepszym punktem odniesienia, praktycznie nie widzę słabych stron takiego zastosowania. Może mi je ktoś wskazać?

Oczywiście wszyscy pragniemy ładu i czystości, doskonałego środowiska etc., ale płacić nikt nie chce, a teraz jeszcze bunt wobec ustawy śmieciowej zmusi ludzi do kolejnych uników. Przypuszczam, że nieco lokatorów "ubędzie" ze stanu...Kolejny przykład jak władza zmusza ludzi do głupoty, za którą później będzie ich karać.


wtorek, 18 grudnia 2012

Projekt Porto Alegre w Chojnicach

Czasami myślę, że przesadzam ze słowem projekt. Co by to nie było, to dla mnie jeśli jest cel do osiągniecia, to uważam, to za projekt, a nie program. Dlaczego? Bo projekt jest dla mnie, tak literalnie przyjmując, z jednej strony wstępną wersją jakiegoś planu, a z drugiej stanowi w dalszej perspektywie zamierzony plan działania. Natomiast program rozumiem zaledwie jako jakieś założenia i postulaty. Stąd projekt bardziej przypadł mi do gustu, szczególnie jeśli myślę o przyszłości Chojnic. 

Wielokrotnie podkreślałem, że Chojnice nie mają dalekosiężnego planu rozwoju. Jesteśmy niczym Europa Zachodnia - która nie wie tak naprawdę, ani dokąd zdąża, ani po co. Pozbawiona wartości i aksjologicznych założeń, sama pozbawia się możliwości projektowania swojej przyszłości. Podobny proces ma miejsce w Chojnicach. Myślenie w krótkiej perspektywnie, opartej jedynie o politykę korzystania z pieniędzy unijnych w nowym rozdaniu budżetowym Unii. 

Szukając rozwiązań, dla tego, jak nazywam to zjawisko - uwiądu teraźniejszości (rozumianej jako innercji politycznej preferującej zamknięte struktury władzy), natknąłem się na bardzo ciekawą koncepcję, pewnie wielu już znaną, dotyczącą wdrażania działań demokracji uczestniczącej w wydaniu z brazyliskiego Porto Alegre. 

Liczne spory na linii obywatel(e) władza w Chojnicach, odrzucanie lub zbywanie inicjatyw obywatelskich wychodzących spoza kręgów objętych środowiskiem ludzi władzy, wskazuje jak bardzo przeciętny chojniczanin jest pozbawiony prawa głosu co do miasta - środowiska - w którym żyje. Tak też rodzi się postulat upodmiotowienia jednostki i poszerzenia strefy demokracji. Mający zawsze na względzie dane ilościowe burmistrz Arseniusz Finster i jego "dwór" powinni być z takich propozycji, jakie przedstawię, niezwykle zadowoleni. W końcu zawsze zapytywali - jakim prawem Ten czy Tamten wypowiada się w imieniu innych. Niech więc każdy zacznie mówić, niech zacznie mieć prawo, mówić w swoim imieniu.

Ideał demokracji uczestniczącej zasadza się na koncepcji bezpośredniości udziału obywateli w rządach i nie potrzeba tutaj zmian w prawie, którego przecież w Chojnicach nie zdołalibyśmy zmienić w sensie ustawowym. Raczej chodzi o zmianę kultury politycznej i praktyk rządzenia. Oto, tak jak i we wspomnianym Porto Alegre, to mieszkańcy mogliby współdecydować z władzami miasta o przeznaczeniu środków w ramach wydzielonego budżetu partycypacyjnego (powiedzmy, że na ten cel w budżecie na 2014 rok zarezerowanoby 10%, czyli ca. 10 milionów złotych o których przeznaczeniu decydowaliby mieszkańcy miasta). Potem oczywiście ten pułap powinno się powiększać.

Jak to by wygladało w praktyce?

Przede wszystkim należałoby powołać dwa ciała - Radę do spraw Budżetu Partycypacyjneg (władze miasta+organizacje społeczne+plus chętni uczestniczyć obywatele+plus siła fachowa - urzędnicy+przedstawiciele Organizacji Forum Mieszkańców). Drugim ciałem winna być Rada do spraw Organizacji Forum Mieszkańców - która rokrocznie, powiedzmy w maju organizaowałaby na świeżym powietrzu spotkanie tysięcy mieszkańców miasta, którzy rozstrzygaliby o priorytetach nakładu środków w ramach budżetu partycypacyjnego. W mniejszej skali pracę nad kwestiami wyłonienia kategorii nazwanych później priorytetami powinno się podjąć przy pomocy pracy urzędników, którzy odwiedziliby każdego domostwo w Chojnicach, aby uzyskać punktowaną listę takich kategorii wskazanych przez mieszkańców. 

Osobnym ciałem w ramach Organizacji Forum Mieszkańców (do którego wstęp powinni mieć mieszkańcy od 16 roku życia, z prawem głosu) powinna być Komórka do spraw Futurologii, która powinna tworzyć, na podstawie postulatów mieszkańców i wiedzy fachowej, dalekosiężny plan rozwoju miasta. 

Wszystkie siły i środki miasta powinny być zaangażowane we wdrożenie takiego projektu, nazwanego przeze mnie Projekt Porto Alegre. Postaram się w tym zakresie zachęcić Projekt Chojnicką Samorządność, aby oficjalnie wystapił z taką inicjatywą do burmistrza Chojnic i Rady Miejskiej w Chojnicach. 

Przypadek Porto Alegre, miasta, które dzięki demokracji uczestniczącej w ciągu kilkunastu lat zdołało wciągnąć w procesy decyzyjne dziesiątki tysięcy mieszkańców, a przy tym usprawnić infrastrukturę miasta w skali nieporównywalnej w danym czasie do żadnych innych ośródków miejskich w Brazylii, wydaje się być wystarczającym dowodem, abyśmy poważanie zastanowili się czy najlepszym remedium dla naszej wspólnej w tym momencie nieporadności nie jest czasami demokracja uczestnicząca, czyli de facto "mądrość zbiorowa". 

Jeśli kogoś interesuje więcej faktów na temat demokracji uczestniczącej, to polecam książkę Rafała Górskiego, Bez państwa. Demokracja uczestnicząca w działaniu, która żywo mnie zainspirowała na rzecz działań w kierunku wdrożenia demokracji uczestniczącej w Chojnicach. 

To może być rzeczywista ewolucja w stylu rządzenia miastem, w wdrażaniu postulatów mieszkańców, w autentycznym kontakcie władz z mieszkańcami oraz w wykreowaniu wizji miasta, które oprze się kryzysowi i stanie się przykładem rozwoju dzięki, autentycznej i otwartej współpracy wszystkich jego mieszkańców na rzecz zarządzania naszym wspólnym dobrem jakim jest budżet miejski i zasoby miejskie. 

Wielkie zadanie w celu zainicjowania tego projektu, z rokowaniem na sukces leżeć będzie po stronie pracowników Urzędu Miejskiego i władz miasta Chojnice. Tylko Oni posiadają odpowiednie zasoby aby nadać impet temu zadaniu, co mogą wykonać z korzyścią dla nas wszystkich.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Informacja publiczna w Chojnicach - tajne przez poufne?

Pytanie z tytułu posta wydaje się trywialnie proste, wystarczy przecież zajrzeć na BiP Chojnice i sprawdzić oświadczenia majątkowe za zeszły rok. 

I tak dowiadujemy się, że Sekretarz Miasta, Dyrektor Generalny Urzędu Miejskiego w Chojnicach osiągnął w zeszłym roku dochód w wysokości prawie 165 tysiące złotych, wynikający z stosunku pracy. 

Te dane jednak nie wystarczyły Panu Mariuszowi Janikowi, który w piśmie z 4 czerwca 2012 roku zażądał od burmistrza miasta Chojnice podania: "jakie są łączne koszty poniesione przez Gminę Miejską Chojnice w związku z zatrudnieniem Roberta Wajlonisa w roku 2011".

Burmistrz wyjaśnił, że Robert Wajlonis zatrudniony jest w Urzędzie na podstawie umowy o pracę, a udzielenie informacji o jego wynagrodzeniu stanowiłoby naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych oraz stanowiłoby naruszenie prawnie chronionych dóbr osobistych pracownika.

Według mnie dziwne i pokrętne tłumaczenie burmistrza, zresztą okazało się, że Wojewódzki Sąd Admistracyjny w dniu 14 listopada wydał wyrok w którym uchyla decyzję burmistrza z 6 czerwca - stanowiącą odwpowiedź burmistrza na zapytanie Mariusza Janika. Co więcej bito pianę i skierowano sprawę na złe tory, bo informacja o wynagrodzeniu jak wskazaliśmy wyżej dostępna jest na stronach BiP miasta Chojnice. Mariusz Janik nie pytał o wynagrodzenie, a o "łączne koszty".

Z meritum sprawy rozstrzyganej przed WSA w Gdańsku wynika tyle, że miasto Chojnice źle zinterpretowało zapytanie Mariusza Janika. Decyzja burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera o odmowie udzielenia informacji publicznej w zakresie zapytania Mariusza Janika została uznana przez WSA za bezzasadną i stąd jednocześnie WSA odmowę uchyliło wyrokiem. 

Mieszkańcy Chojnic szcególnie powinni skorzystać na takim rozstrzygnięciu bo wskazuje ono, że urzędnicy, funkcjonujący za publiczne pieniądze, nie mają prawa odmawiać nam dostępu do informacji publicznej. 

Mam nadzieję, że Mariusz Janik będzie nas nadal informował o swoich działaniach, które w mojej opinii wpisują się w typowe działania monitoringu działań władzy samorządowej. 

No i może dowiemy się konkretnie jakie są koszty ponoszone - jak w zapytaniu wskazano. Panie Mariuszu, a może by tak jeszcze dopytać o zastępców burmistrza?

środa, 12 grudnia 2012

Wybuch stanu wojennego - pokłosie chojnickie

W Chojnicach, tak jak i w całym kraju na mocy Dekretu o Stanie Wojennym wydanym przez Radę Państwa PRL, wprowadzono stan wojenny i dokonano zatrzymań oraz rewizji w domach działaczy niepodległościowych. 


Ryc. 1. Źródło: Krzysztof Osiński, Zarys dziejów NSZZ "Solidarność" Regionu Bydgoskiego (1980 - 1990), Gdańsk 2010.




Stanisław Dembek (1937 - 1990) internowany został 18 XII 1981 r. , zatrzymany decyzją Komendanta MO w Bydgoszczy.

Ludwik Gólski (1941 - ) internowany został 18 XII 1981 r., zatrzymany na podstawie decyzji Komendanta Wojewódzkiego MO w Bydgoszczy.

Leon (Zbigniew) Reszkowski internowany został 15 XII 1981 r., zatrzymany na podstawie decyzji Komendanta Wojewódzkiego MO w Bydgoszczy. 

Wśród 205 działaczy niepodległościowych, nieprzychylnych władzy komunistów, w więzieniu w Potulicach osadzono trzech wymienionych wyżej chojniczan.

Stanisław Dembek i Ludwik Gólski zostali internowani przede wszystkim za ogłoszenie strajku okupacyjnego w WKS "Mostostal" w dniu 13 XII, czyli w dniu ogłoszenia stanu wojennego. 

Zbigniew Reszkowski został zatrzymany za nieudaną próbę wywołania strajku wśród kolejarzy chojnickich. Próbę tę podjął w dniu 14 grudnia. 



Z celi numer 44, dnia 03.02.82 wyszedł Dembek Stanisław, syn Bronisława.
Z celi numer 44, dnia 21.01.82 wyszedł Gólski Ludwik, syn Bernarda.
Z celi numer 36, dnia 29.01.82 wyszedł Reszkowski Zbigniew, syn Leona.

Strajk w "Mostostalu" był jedyną udaną próbą podjęcia akcji protestacyjnej na terenie województwa bydgoskiego. Władze PZPR rozważały siłowe rozwiązanie powstałego problemy w chojnickim zakładzie. 

Solidarnościowcom zarzucano między innymi tworzenie list proskrypcyjnych i działalność na rzecz obalenia panującego ustroju. 

Rok po wybuchu stanu wojennego, grupa działaczy nielegalnych wtedy struktur "Solidarności", dokładnie w dniu 16 grudnia, złożyła bez pozwolenia władz znicze i kwiaty, oraz szarfę z napisem "Ofiarom Stanu Wojennego" pod pomnikiem Ofiar Faszyzmu. Następnie udali się do miejskiej fary na Mszę Św. w intencji papieża i ofiar Grudnia 70'.

W czasie trwania stanu wojennego na terenie Polski śmierć z rąk komunistów poniosło około 100 osób w wyniku pobić bądź postrzałów. 

Niestety do dziś nie ukazała się żadna praca dotycząca okresu stanu wojennego w Chojnicach. Być może już w przyszłym roku ukaże się taka pozycja wydawnicza :) poprzedzona rzetelnym artykułem. Dziś niestety nikt nie może nam zaproponować komplementarnego opracowania, a szkoda...

Refleksja nad zdjęciem zamieszczonym w poście, nasuwa mi zapytanie o to, czy i dziś nie powinniśmy powołać komitetu w obronie prześladowanych za przekonania w Chojnicach? Lista się wydłuża...a władza zaprasza na nią kolejne osoby. Zdeprawowani szubrawcy na styku polityki i biznesu oraz sądownictwa myślą, że tak jak za PRL są w stanie prześladować niewinnych ludzi bez konsekwencji dla swych działań...

niedziela, 9 grudnia 2012

Duchowa transformacja Milicji?

Mało która instytucja, miała na sumieniu tyle ile miała popularna MO. Milicjanci biegali z pałkami za często "Bogu ducha winnymi" ludźmi. Ciężki okres przemian ustrojowych, miał w opinii społecznej zmienić absolutnie oblicze stróżów prawa. Jak pokazują dziś liczne filmy dokumentalne, ale i treści fabularyzowane, te zdarzenia nie całkiem zmieniły oblicze MO. Powstająca nowa Policja wszelkimi sposobami szukała poparcia społecznego dla prawomocności swojego działania, a i po prostu istnienia. W Chojnicach dzięki inicjatywie działaczy społecznych i związków, doprowadzono do Mszy Świętej, która miała być "symbolicznym" chrztem i oczyszczeniem, dla "dawnych pałkarzy". Jednocześnie spełniać się miało chrześcijańskie odpuszczenie i dokonanie aktu miłosierdzia wobec, tych którzy przecież w latach wcześniejszych miłosierdzia nie okazywali będąc zwyczajnie sługami na pasku komunistycznych zbrodniarzy. 

Czy od tego czasu już coś się zmieniło? Czy Policja jest w swych działaniach suwerenna, czy też nadal jest instrumentem władzy i działań różnych zakulisowych grup nacisku. Czy obywatel może liczyć na jej ochronę, czy musi się liczyć z pukaniem do drzwi z czyjegoś "widzi mi się"? Czy Policja jest, również w wymiarze lokalnym, nadal jak za PRL-u, instrumentem władzy, również tej lokalnej?

Msza Święta, o której wspomniałem miała miejsce w 1990 roku, w Chojnicach, w kościele pod wezwaniem Chrystusa Króla, przy ulicy Duch Świętego. Poniżej kilka zdjęć z tego zdarzenia. 

Może dobrym pomysłem byłoby, aby oprócz Policji ochrzcić też wszystkich prokuratorów?

Dobrze byłoby, aby ludzie zajmujący publicznie eksponowane stanowiska, utrzymywali wysokie standardy etyczno - moralne, szczególnie bliskie wyznacznikom katolickiej nauki społecznej. Bo nie wyobrażam sobie takich sytuacji, jak te ze znanych afer z okresu PRL - u były codziennością, kiedy to prokuratorzy na zlecenie polityczne lub z pobudek osobistych (pozamałżeńskie romanse czy też chęć wpisania się w łaski komunistycznych notabli) ganiali "biednych" Policjantów po prywatnych domach w poszukiwaniu "reakcjonistów". 

Policja chrzest przyjęła, pozostaje liczyć, że ten 22 letni "człowiek" pamięta o nakazach i zobowiązaniach człowieka, który przyjął ten sakrament. Oby te działania z 1990 roku, nie były tylko jednym z modnych wtedy elementów afiszowania się z "doktryną prawicowo - katolicką". 




Zdj. 1. Ulica Ducha Świętego w Chojnicach, radiowóz (typowa "Suka") przed parafią pod wezwaniem Chrystusa Króla i bł. Daniela Brottier. Na zdjęciu widoczny ówczesny proboszcz parafii ojciec Władysław Budziak ze Zgromadzenia Ducha Świętego.


Zdj. 2. Radiowozy policyjne na ulicy Ducha Świętego.



Zdj. 3. OSiR Chojnice uroczystość zaprzysiężenia Policji.


 Zdj.4. Nowy komendant Policji w Chojnicach, trzeci od lewej, porucznik MO Stefan Lepak, mianowany w strukturach Policji na stopień kapitana.




Zdj. 5. Policjanci przybyli na "chrzest Policji" przed wejściem do kościoła Chrystusa Króla.




Zdj. 6. Działacze społeczni  podczas Mszy Św. ("chrzest Policji"). Od lewej: Zbigniew Reszkowski, przewodniczący podregiony NSZZ "Solidarność" Chojnice, Ignacy Guenther poseł na Sejm RP, prokurator Brunka.

wtorek, 4 grudnia 2012

Bieda w Chojnicach

Kiedy analizowałem dane do tego posta, to ogarniało mnie przerażenie, Chojnice i powiat chojnicki to naprawdę konkretne zadupie. Nie obrażam nikogo, poza rządzącymi nami przez kilkanaście lat. Do napisania tego posta, bodźcem była dla mnie dysproporcja wynagrodzeń wiceburmistrzów Chojnic zarabiających prawie po 12 tysięcy złotych brutto, wobec stawek na tych stanowiskach na przykład w Słupsku, gdzie kandydatowi na stanowisko zastępcy prezydenta oferuje się 6 tysięcy złotych brutto.


W "Gazecie Pomorskiej" w numerze z dnia 30 listopada tego roku ukazał się ciekawy artykuł, dotyczył porównania średnich cen produktów spożywczych z tak zwanego "koszyka podstawowego", cen jakie są w miastach regionu. Sprawdzono ceny dla Bydgoszczy, Inowrocławia, Grudziądza, Torunia i Włocławka. Więc dla miast od Chojnic większych. W zestawieniu Chojnic nie zabrakło. Dane są porażające, bo spośród 14 produktów (chleb, mleko, ziemniaki, cukier, mąka, ser żółty, ser biały, masło extra, kurczak, schab bez kości, kiełbasa krakowska, kiełbasa biała, pomidor, czekolada mleczna) w Chojnicach najdroższe w regionie okazało się być aż 7 produktów!!!  Płacimy najwięcej za chleb, za cukier, masło, kurczaka, schab, kiełbasę krakowską i czekoladę.Tym samym jesteśmy najdroższym miastem w regionie. Taniej jest we wszystkich innych miastach z rankingu. 

Obiektywnie należy uznać, Chojnice leżą przecież w innym województwie,aniżeli pozostałe miasta z rankingu. Te bowiem leżą w biedniejszym od pomorskiego, z większym bezrobociem etc. Czyżby biedniejszym? Co prawda w województwie pomorskim średnia zarobków w kwocie brutto wynosiła w ostatnim kwartale 3.736, 28 zł, a w województwie kujawsko - pomorskim 3.252,90 to jednak niech nikogo nie zaszokuje, że w powiecie chojnickim...uwaga...średnia zarobków wynosi 2.458,88 zł. Co oznacza, że przeciętny mieszkaniec powiatu, pracujący oczywiście, ma "na rękę" 1.780 złotych!

Stąd wiemy już, że,pracujący chojniczanin dysponuje 1.780 złotymi. Jak jest w Bydgoszczy? Otóż mają tam średnio 2.540 złote na rękę co miesiąc. Jak jest w Inowrocławiu?Ano 2138 złotych. W Toruniu 2.396 złotych. W Gdańsku mieszkaniec pracujący cieszy się średnią pensją na poziomie około 3 tysięcy netto!

Chojnice niestety są miastem drogim. Bo, o ile argument o tym, że w większych miastach zarabia się więcej jest prawdą, o tyle w przypadku naszego miasta okazuje się, iż sam koszyk dóbr podstawowych obala argument o tym, że "przecież żyje się tutaj tanio". Otóż nie, taki bydgoszczanin może za swoją pensję kupić 1558 bochenków chleba, kiedy chojniczanina stać będzie zaledwie na 827 bochenków chleba. Ten współczynnik może mieć znaczenie, bo niektórzy będą za chwilę karmić sąsiadów.

Może lepszym przelicznikiem będzie benzyna E95. W Chojnicach za średnią pensję kupimy ok. 323 litry miesięcznie, a na przykład w Bydgoszczy ok. 470 litrów. W Gdańsku? Ano 550 litrów! 

Zgadzam się z burmistrzem Finsterem, który twierdzi, że żyjemy w tej części województwa, którą można już oficjalnie nazywać częścią "B", a ja będę o niej mówił wyraźniej "zadupie". Jest to "zadupie", w którym się znaleźliśmy, nie przez jakieś uwarunkowania kulturowe, braki w intelekcie, kwestie historyczne, przynależność do tego, a nie innego województwa, tylko po prostu przez nieudolne władze, które od kilkunastu lat wpędzają tak chojniczan jak i mieszkańców powiatu w biedę, sami obrastając w piórka i zarabiając krocie, przy tym obstawiając się ludźmi wierno- poddańczymi. 

Ten cały establishment lokalny jest już po prostu zatęchłą formą władania, która mam nadzieję zapadnie się sama w sobie niczym ... rzeczy organiczne :) Lepiej jednak, abyście to Wy Czytelnicy, zrozumieli jakie są przyczyny stanu w jakim zaczynamy się znajdować. Gdyby burmistrz Finster przez kilkanaście lat był rzeczywiście takim zacnym magikiem za jakiego chce uchodzić, szczególnie w kwestii cyferek i danych gospodarczych, to nie bylibyśmy dziś w "zadupiu". Niestety jesteśmy w nim, a to spowoduje w czasach recesji ,którą przywitamy już w Nowym Roku okres "siedmiu lat chudych". Niczego nie będę prognozował, bo byłoby to wróżeniem. 

Konkrety są takie, że jesteśmy narażeni bardziej, anieżeli Ci, którzy mają większą siłę nabywczą, więcej miejsc pracy itd. My, w Chojnicach, zostaniemy niestety jedną z najbardziej dotkniętych kryzysem społeczności w regionie. To i tak skromne wynagrodzenie wydaje się, że spadnie niesamowicie w przeciągu najbliższego roku, a wtedy "rodzino chojnicka" nic tylko groch i woda do gara, bo na nic więcej nas tutaj nie będzie stać. 

Nie dziwię się dużemu ruchowi emigracyjnemu, znaczenie zwiększającemu się w ostatnich miesiącach (obserwuję wyjazdy kolejnych znajomych). Dobrze, że jeszcze jest gdzie wyjechać. W XIX w. całe wioski składały się na wyjazd jednej osoby, a czasami rodziny, żeby Ci ściągnęli ich synów i córki na "bogatszą ziemię". Czy i taki scenariusz nas jeszcze czeka? O tym zapewne nie myślą "chojniccy stratedzy", którzy będąc w pełni usatysfakcjonowani 15 punktami strategii burmistrza pamiętali o kolejnych wyborach, ale zapomnieli o ludziach!

Mam nadzieję, łudzę się, że kiedyś ktoś zacznie rozliczać za te lata jakie zostały zmarnowane przed kryzysem. Przykre jest obserwowanie jak najzdolniejsi ludzie z tego miasta, jak najbardziej interesujący, zagwozdkowi, nieszablonowi muszą wyjeżdżać i tworzyć element pozytywnego klimatu na zmywakach w Londynie czy w niemieckich domach starców. Naprawdę, nie o "takę" Polskę walczył 'TW' Bolek. 

To miasto jest po prostu na samym dnie. Na razie macie Państwo oczy przesłonięte tym, "że jest ładnie", ale za tą kurtyną są konkretne dane - długi, brak pracy, rosnące bezrobocie, rosnąca emigracja, spadająca dzietność, brak mieszkań, bardzo niskie zarobki, niska jakość usług. 

Podczas następnych wyborów naprawdę się zastanówcie, zanim oddacie głos na ekipę, która ma prawa autorskie obecnego stanu rzeczy.

A jako wisienkę na ten torcik, taka informacja: w takich miastach jak Gdańsk, w soboty nie płaci się za postój auta na miejskich parkingach. W Chojnicach, jak myślą ludzie władzy, mieszkańców stać, więc niech płacą! Płacz i płać - zdaje się wołać władza do obywatela!

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Historia pisana pieniądzem

Jeden z naszych ziomków, a też i autor tekstów do "Słowa Młodych", napisał, wydaną właśnie, książkę o historii pieniądza w Polsce. W kontekście historii Polski.

Książka już otrzymała bardzo dobre recenzje.

Można ją okazyjnie zakupić tutaj: http://multibook.pl/pl/p/Jakub-Wozinski-Historia-pisana-pieniadzem/2354

Mam nadzieję, że Jakub Woziński da się zaprosić do Chojnic na promocję swojego nowego dzieła!

niedziela, 2 grudnia 2012

Kibice na Jasną Górę!




Ksiądz doktor Jarosław Wąsowicz zaprasza na pielgrzymkę kibiców na Jasną Górę! Mam nadzieję, że i kibice MKS Chojniczanka znajdą się w gronie pielgrzymów. 

sobota, 1 grudnia 2012

Szukają prezydenta

Niektórzy z Państwa być może zauważyli w mediach informację, że prezydent miasta Słupska szuka swego zastępcy. W tym celu zamieścił ogłoszenie na stronach miasta : http://bip.um.slupsk.pl/praca/282.html

Teraz uwaga, zgadniecie Państwo jakie oferowane jest na tym stanowisku wynagrodzenie? Otóż 6.000 złotych brutto! [tutaj ogłoszenie z PUP w Słupsku z podanym wynagrodzeniem:http://www.pup.slupsk.pl/oferty_pracy/n_oferty.php ] Porównując to z wynagrodzeniem dwóch wiceburmistrzów z Chojnic złapałem się za głowę, bo u nas, Panowie Zieliński i Pietrzyk - jak wynika z oświadczenia majątkowego za rok 2011, otrzymują prawie 12 tysięcy złotych brutto miesięcznie każdy! Każdy może to sprawdzić: http://bip.miastochojnice.pl/index.php?pid=23

Nic dziwnego,że na posadę w Słupsku nie ma chętnych (może dlatego,że prezydent, to zwyczajnie zasiedziały komunista), ale może też i dlatego, iż chętni czekają na zwolnienie posady w Chojnicach, w końcu zarobić można dwukrotnie więcej!

Dodam, że Słupsk, to miasto większe, bardziej od Chojnic znane, posiadające państwową uczelnię wyższą, własną kadrę naukową. Nadal mające niezłą bazę przemysłową. Oczywiście tak jak i inne miasta w regionie borykające się z problemami finansowymi.Tylko w Chojnicach chyba nie ma problemów, bo pensje praktycznie warszawskie - ale tylko dla ludzi przy władzy!

Komunista ze Słupska ma chyba więcej wrażliwości społecznej i taktu, aniżeli chojnicki burmistrz, który ze skąpej miejskiej kasy słono obdarza swoich zastępców. Z których - UWAGA - według ustawy jeden mógłby pełnić swą funkcję społecznie!