sobota, 7 czerwca 2014

Państwo bez państwa

Jakub Woziński, którego kiedyś gościliśmy w Chojnicach z książką Historia pisana pieniądzem, napisał kolejną książkę z perspektywy libertarianina (według mnie). Jakub był lata temu uczniem I LO w Chojnicach, niestety jest młodszy ode mnie ;)

Książka ta ma tytuł: To nie musi być państwowe. 


Książka ma kilkadziesiąt rozdziałów, koncentrujących na kluczowych według autora aspektach życia, w których to państwo dziś wiedzie prym dostarczając usługi, które według autora dostarczyć moglibyśmy sobie bez państwa przy tym nieźle zarabiając.

Nie sposób w poście przedstawić własny pogląd, na te kilkadziesiąt rozdziałów,a książka w pewien sposób wydaje mi się takim zbiorem, własnie poprzez wprowadzoną kategoryzację, dzięki której poznajemy ciągle tę samą perspektywę, ale na różne obszary życia społeczno - gospodarczego.

Skupię się tylko na kilku wybranych, co powinno oddawać z jednej strony mój punkt widzenia na tę książkę, z drugiej obrazować to chyba będzie myśl fundamentalną Jakuba wyłożoną we wszystkich rozdziałach.

Biblioteki

Autor w tym podrozdziale skupia się na funkcjonowaniu bibliotek w aspekcie ich własności. I wskazuje przykłady tragedii jakie spotykały biblioteki publiczne - vide Biblioteka Aleksandryjska, jednocześnie starając się wykazać, jak bardzo pożyteczne jest rozproszenie zbiorów bibliotecznych i przy tym posiadanie ich przez prywatne osoby - czy instytucje wynikającej z dobrowolnego zrzeszenia. W tym pojawia się ważny wątek tak zwanego egzemplarza obowiązkowego w Polsce - więc konieczność przekazywania książek za darmo na rzecz bibliotek uniwersyteckich (generalnie obowiązek odnosi się tak naprawdę do dwóch bibliotek Narodowej i Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor zaś wskazuje, że jest to 17 placówek).

Ciężko polemizować z tym, że biblioteki będąc publicznymi są kosztowne dla społeczeństwa. Niemniej, choć nazwie się mnie socjalistą, nie wiem dlaczego miałbym się godzić na kumulację kapitału przez jednego przedsiębiorce (bibliotekarza) w tym celu tylko, aby mu było lepiej i dostatniej? Bo nie widzę żadnej innej zalety funkcjonowania bibliotek prywatnych,jak tylko taką, że ktoś miałby na tym zarabiać (uważam, to i tak za wątpliwy biznes, bo księgarnie mają problemy żeby się utrzymać, podobnie wydawnictwa, co tu więc mówić o bibliotekach...). Tak więc biblioteki pozostawiam państwowe, ale oczywiście zachęcam wszystkich do gromadzenia prywatnych zbiorów. Nie widzę realnych plusów, natomiast rozumiem stanowisko autora głoszone z pozycji ideologicznej. Przy zaprzestaniu funkcjonowania bibliotek publicznych spodziewałbym się też dużego wzrostu kosztów korzystania z zasobów bibliotecznych (kolejny element wykluczenia ludzi mniej dostatnich).

Drogi

W książce przeczytać można, że były zawsze, w sumie jeszcze przed powstaniem państwa, ale to państwo objęło nad nimi kontrolę. Dlatego też dziś nie mamy żadnej alternatywnej...drogi do tej państwowej. Dowiadujemy się jak to było w historii i dlaczego, według Autora, drogi prywatne w USA i Wielkiej Brytanii upaństwowiono. Zgodziłbym się ze wszystkimi tezami, ale pytaniem dla mnie otwartym pozostanie - a jaka jest naprawdę różnica dla obywatela gdy własność jest w rękach prywatnych, a nie publicznych? - odnośnie dróg oczywiście pytam. Otóż dla obywatela, jak sam słusznie autora zauważa - żadnej różnicy nie będzie, bo technika pozwala tak zarządzać autostradami i innymi drogami, że obywatel nie odczuje zmian. Super! Więc po co ta zmiana?Aby kolejne grupy oligarchii uwłaszczały się kosztem dostarczania prywatnie kolejnych - strategicznych w tym przypadku - usług? Przecież, i tutaj zgadzam się z autorem, państwo również gra drogami, a sami mogliśmy w Polsce obserwować jak ciemny jest to biznes. Własność prywatna w tym względzie nic nie zmieni. A zamiast chaosu pojawiłoby się inne zjawisko - znane z wszelkiej własności prywatnej - wysoki poziom usług, za wysokie stawki. Kapitalistyczne siódme niebo. Jestem przeciw.Wolę jeździć "po naszej drodze", aniżeli po drodze Kowalskiego.

Państwo

Nie ma być Państwo to Lewiatan :) Ludzie sami potrafią się organizować, a państwa unikają jak ognia, szczególnie jak pisze autor, ci w niedostępnych rejonach świata (czy to kogoś dziwi)?

Religia

Autor z typowo fundamentalnej pozycji ocenia istnienie państwa przez pryzmat Kościoła katolickiego, wskazując analogię pomiędzy państwem (Lewiatanem), a Szatanem kuszącym Jezusa władzą nad państwami świata. Co więcej Autor wskazuje, że Jezusa zabiło państwo, to system państwowy ukrzyżował Chrystusa! Ciężko mi z tym dyskutować, bo wywołam jakąś krucjatę ;)
Niemniej Autor nawiązuje też do Islamu, jako do religii, która od zarania swego dąży do pełnego stopienia się z Państwem. Ciężko byłoby jednak nie zgodzić się z wnioskiem generalnym,że bliskość państwa i Kościoła katolickiego, szkodzi kościołowi, ludziom też. To jest taki też w Chojnicach obserwowalny sojusz ratusza z ołtarzem (całkowicie instrumentalny zresztą).

Książka jest ciekawa, zawiera w sobie wiele cennych informacji, a Autor coraz sprawniej (czytuje jego kolejne książki) porusza się po nieprzebytym gmachu wiedzy humanistycznej, stając się niewątpliwie jednym z najmłodszych erudytów ziemi chojnickiej. Na razie jeszcze jest to erudycja ideologicznie kształtowana, ale tak to się człowiek rozwija, od argumentowania do refleksji.

Z wieloma tezami się nie zgadzam, bo libertarianizm jest mi obcy, żeby nie było tak prosto w ocenie, etatyzm również. Generalnie lektura książki może dać odpowiedź na wiele pytań o poglądy "korwinowców", nie wiem czy Jakub do nich się zalicza, ale jako stały autor "Najwyższego Czasu"! Chyba może za takiego uchodzić, myśli w każdym razie z Korwinem bardzo zbieżne.

Namawiam do zakupienia książki: