piątek, 30 grudnia 2011

Sowiecki szpieg w Chojnicach cz. 2

Po ostatniej wizycie w Gdańsku Józef postanowił niezwłocznie donieść na siebie do swojego przełożonego - naczelnika Inspektoratu Celnego w Chojnicach. Jego zgrabna historia, jak się mu wydawało, o podróży do matki do Gdyni przez Gdańsk, gdzie spotkał kolegę ze studiów miała tłumaczyć jego późne pojawienie się w pracy. Wiedział, że urlop z którego nie wraca się w terminie wiąże się z postępowaniem dyscyplinarnym i spotkaniami z tymi upierdliwcami z Komendy Celnej w Poznaniu. Liczył się też, na co zwracał mu uwagę "Stach", że polski wywiad śledził zapewne każdego urzędnika państwowego, który odważył się spędzać urlop w Gdańsku i sypiać w Deutscher Hof. Zresztą spotkanie z polskimi oficerami na tczewskim peronie nie pozostawiało wobec tych przypuszczeń żadnych wątpliwości. Jedyne na co liczył to element zaskoczenie spowodowany próbą autodekonspiracji. Postanowił zdradzić nazwisko "Stacha" i poinformować swego przełożonego o ofercie jaką od niego otrzymał.

Na całym piętrze kamienicy przy ulicy Człuchowskiej dało się słyszeć skrzypienie desek pod żwawymi krokami Maculewicza, szedł prosto do biura naczelnika...

- Proszę wejść! - krzyknął wręcz naczelnik do inspektora Maculewicza
- Gdzie Pan się podziewał, urlop minął dwa dni temu?!
- Panie naczelniku chciałbym złożyć ustne i pisemne wyjaśnienia dotyczące mojej nieobecności we wskazanym terminie.
- Ależ proszę bardzo, tylko mniej Pan na uwadze, że tym razem wszystko co Pan napiszesz zostanie przesłane do Poznania, a postępowanie dyscyplinarne zostanie wszczęte urzędowo.
- Będąc w drodze na wypoczynek u mej matki mieszkającej w Gdyni, postanowiałem jeden dzień spędzić na bliższym poznaniu zabytków i uroków Gdańska, bo jak wiadomo Panu naczelnikowi sam jestem wilnianinem i piękno pradawnej architektury i sztuki wzbudzają moje żywe zainteresowanie...
- Do rzeczy!
- ...otóż, w Gdańsku właśnie spotkałem powód mego tak późnego stawiennictwa się tutaj...ot po latach na peronie, absolutnie z losu spotkałem swego kolegę ze studiów Andrzeja Lebiediewa, który to zaoferował mi pracę dla sowieckiego wywiadu za niebagatelną sumę tysiąca dolarów miesięcznie.
- Ależ Pan jest jeszcze pijany!
- Absolutnie, wypraszam sobie!
- W takim razie, proszę to zapisać...o tutaj na protokole służbowym powrotu z urlopu wypoczynkowego. Czy zgłosił Pan tę sprawę do odpowiednich służb?
- Tak, natychmiast następnego dnia po naszym spotkaniu udałem się do oficera Oddziału II Sztabu Głównego w Gdańsku, którego w szczegółach poinfromowałem o złożonej mi ofercie współpracy wywiadowczej.
- Doskonale, może jednak uratuje Pan swoją skórę. Ja sprawą nie będę się zajmował , przekażę treść Pana zeznań służbowych do chojnickiej ekspozytury. Proszę się spodziewać spotkań z chłopcami od Damięckiego. Zapisał Pan już tam wszystko?
- Tak!
- Proszę, więc wrócić do swych obowiązków!
- Tak jest panie naczelniku!

Maculewicz z powodu wykroczeń służbowych miał zostać zwolniony ze służby w Inspektoracie Celnym o czym jeszcze nie wiedział. Wobec poważnego obrotu spraw i domniemanej autodekonspiracji Maculewicza, którego wcześniejsze zeznania o spotkaniach z oficerami Oddziału II Sztabu Głównego zostały zrewidowane przez pracowników chojnickiej ekspozytury "dwójki" jako fałszywe, postanowiono o wciągnięciu Maculewicza we wpółpracę. Ustalono również,że "Stach" posługuje się też pseudonimem "Latz", na co wskazywała przechwycona do niego korespondencja idąca przez Chojnice z Berlina do Gdańska.

Józef popełniał, w opinii polskich służb, dziecinne błędy. Jak ten dotyczący zameldowania o sprawie spotkania z Lebiedjewem.

Jeden z pracowników wywiadu o numerze 44984 , który obserwował Hotel Deutscher Hof przesłuchiwał we wrześniu 1924 roku Maculewicza. W czasie przesłuchania Maculewicz otrzymał materiały, które bez jego wiedzy powodowały wciągnięcie Józefa w międzynarodową grę polskiego wywiadu zmierząjącą do kamuflowania działalności polskiej siatki szpiegowskiej w sowieckiej Rosji...


sobota, 24 grudnia 2011

Świąteczne Życzenia

Wszystkim czytelnikom mojego bloga, gościom, a przede wszystkim chojniczanom życzę Radosnych, Rodzinnych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Obyśmy wszyscy tą bożonoraodzeniową refleksję i radość przekuli w codzienną dobroć i determinację w pracy na rzecz innych. Takie właśnie działanie nakazuje katolicka nauka społeczna, o której warto sobie przypomnieć właśnie w czasie tych Świąt.

wtorek, 20 grudnia 2011

Janik o "Panu Tadeuszu" Mickiewicza

Dziś o 17.30 promocja książki pod tytułem Pan Tadeusz. Refleksje nad tekstem autorstwa Janusza Michała Różańskiego. Impreza promocyjna odbędzie się w Hotelu Piast. Wydawca książki Mariusz Janik zaprasza wszystkich na laudację książki w prowadzeniu Mariusza Brunki :)

Recenzja książki autorstwa Eugenii Majewskiej w najnowszym numerze "Słowa Młodych".

Książkę czytałem, polecam i z całego serca zapraszam, na tę wyjątkową jak na Chojnice imprezę.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Karpiówki,trzynastki i pęknięcia w monolicie

Kapitalizm w znanej nam obecnie formule dosłownie się pali. Lont układany przez dekady został podpalony w 2007 roku. W Chojnicach rządzący wtedy i dziś, człowiek ze stopniem doktora ekonomii z moskiewskiej uczelni, niewiele zrobił (może nie potrafił?), aby ocalić nas od czarnego scenariusza.

To co zrobił dziś na sesji Rady Miejskiej Pan Mirosław Janowski (przewodniczący RM), można porównać do tego co na forum międzynarodowym zrobił minister firnansów RP Jacek Rostowski. Pan Janowski rozdał radnym i burmistrzom Chojnic sakiewki nawołując jednocześnie miejskiego Skarbnika do prowadzenia polityki oszczędności i temeperowania wydatków do których tak chętny pozostaje burmistrz. Jacek Rostowski natomiast na formum międzynarodowym już kilkukrotnie groził wojną, upadkiem strefy euro i ogólnoświatowym kryzysem. Obie sprawy łączy tyle, że są świadectwem pęknięć w monolicie władzy. Ani Tuskowi, ani Finsterowi nie jest w smak przekazywanie - dyskursywnie - sygnałów poświadczających dużą niestabilność ich polityki i niepewność jutra pod ich rządami.

Nie czeka nas nic ciekawego, powstające w hurra - optymizmie kolejne markety będą tak szybko zamykane jak dawne PGR-y. Niestety tej polityce, kiedy to stawia się market koło marketu nikt nie ma odwagi powiedzieć nie. Liczy się tylko na 1. fundusze europejskie, 2. zdolność kredytową, 3. pracę szarych ludzi, 4. rzetelność płacenia coraz wyższych podatków przez przedsiębiorców. Co Wy rządzący dajecie nam od siebie???Idę zaraz w kierunku klarownych pytań - ile podmiotów gospodarczych z zagranicznym kapitałem ściągnieto do Chojnic, jaka była to skala inwestycji za lata 2004-2011?Jakie kroki poczyniono dla stworzenia kompleksowej oferty inwestycyjnej dla firm produkcyjnych? Gdzie i w jaki sposób Chojnice są (były) promowane jako miejsce pod inwestycje?Natomiast w administracji publicznej, samorządowej kultywuje się stare przyzwyczajenia - pensje zwane trzynastkami, karpiówki na święta z kasy publicznej. Gdzie sens, gdzie logika?Za co te apanaże?Po co super toalety, dwóch wiceburmistrzów, Park Wodny prawie w całości na utrzymaniu miasta, kilka Orlików, po co nam Centrum Edukacyjno - Wdrożeniowe kosztujące podatnika ponad pół miliona złotych rocznie (inwestycja starostwa)???

Dochodzi do rolowania długu, zaciąga się kolejne kredyty odraczając te, których spłatę powinno się terminowo podjąć. Słuszne było pytanie Bartosza Blumy odnośnie Pana Finstera o jego intencje zawodowe - Czy za trzy lata będzie startował? Wątpię już dziś. Przez trzy lata nastroje z minorowych zmienią się na tragiczne, a farsa jaką uprawiają włodarze jednocześnie popierając wybrane firmy i wielki kapitał na lokalnym rynku doprowadzi do ogólnej wściekłości.

Warto pochylić się nad tym, ze statystycznie ludzie żyją w Chojnicach za 1500 zł miesięcznie. Proszę sobie zadać pytanie jak młodzi ludzie mają zaczynać z takimi pieniędzmi życie, normalne życie? Mamy doktora ekonomii, który po prostu nie wie chyba (jak mawiał Tusk) jaka jest cena przysłowiowego salcesonu...

Podobno Pan Finster jest naukowcem, jednym z wyzwań nauki jest zdolność predykcji zdarzeń z tej sfery życia ludzkiego jakim się dana nauka zajmuje. Niestety w wypowiedziach burmistrza nie ma, ani słowa o tym co może nastąpić z lokalną gospodarką, nadal zaklinanie rzeczywistości i ufność w szczęście jakie mają ignoranci. Zamiast racjonalnych analiz i sensownych projektów ataki personalne i wojenka polityczna urażonego włodarza...

piątek, 16 grudnia 2011

Refleksje po posiedzeniu komisji rewizyjnej

Dziś od godziny 10.00 byliśmy wraz z Radkiem Sawickim uczestnikami posiedzenia komisji rewizyjnej Rady Miejskiej Chojnic, zwołanej celem zaopiniowania skargi na działania burmistrza Chojnic (zagłuszanie protestu).

Moje refleksje są następujące i myślę, że przydadzą się wszystkim, którzy wejdą w jakikolwiek spór, lub będą musieli bronić swoich interesów przed władzami miasta.

Otóż po tym kiedy z Radkiem zaprezentowaliśmy swoje stanowisko i komentarz do złożonej przez nas skargi, tyrradę wygłosił burmistrz Finster, który jak zwykle zaklinał rzeczywistość, przeżywał protest pod basztą (który de facto też próbował zakłócić), odwoływał się jakichś nieznacznych kontekstowych rzeczy (kwestie osobistych Jego animozji), a co więcej po prostu kłamał w sprawie samego przebiegu zgromadzenia, mówiąć, że On nie zakłócał -nie zagłuszał naszego protestu. On po prostu miał w tym samym czasie zgromadzenie w tym samym miejscu - na płycie rynku...

Oczywiście to zaklinanie rzeczywistości przechodzi bez echa wśród członków komisji...

Spróbowaliśmy opcji - fakty, kultura i racjonalność...to nie daje efektu...Nic nie przemawia do takich ludzi jak Antoni Szlanga czy Stanisław Kowalik, który zawsze ma do mnie jakieś ALE...Tym razem stwierdził, że nie mam prawa używać zwrotu "Za Naszą i Waszą Wolność", użytego zresztą ironicznie w kierunku Pana Szlangi, który o tym etapie walki o wolność wie najwięcej...

Żal Szanowni Państwo, śpieszę tylko potwierdzić, że do radnych nie docierają fakty, racjonalne argumenty, po prostu nic spoza ust i ustaleń burmistrza nie przebija się do ich świadomości.

Nastał czas ostrej walki politycznej, dziś przekonałem się, że Chojnic są po prostu zniewolone przez jednego człowieka i Jego perspektywę i interpetację rzeczywistości.


W Chojnicach wciąż za mało osób interesuje się tym co się dzieje, aktywnie, nie tylko biernie. Wynikiem tego jest taka retoryka jaką od lat uprawia Arseniusz Finster...

środa, 14 grudnia 2011

Wszystko pod dywan?

Dnia 10.09.2011 byłem współorganizatorem protestu przeciwko prywatyzacji ostatniego przedszkola samorządowego.

W czasie trwania protestu - zgromadzenia publicznego, jego przebieg zakłócał, łamiąc prawo burmistrz Arseniusz Finster. Pomagał sobie głośnikami z ChDK-u, żeby móc nas zagłuszać.

Postanowiłem w porozumieniu z Radkiem Sawickim powiadomić o działaniach burmistrza Policję, ta przybyła na miejsce. Niewiele to dało, burmistrz dalej zagłuszał.

Wraz z Radkiem byliśmy przesłuchiwani w tej sprawie na chojnickiej komendzie Policji. Z tego policjijnego dochodzenia wyniknęło tyle, że Policja nie dopatrzyła się w działaniach burmistrza znamion czynów zabrionionych...Sprawa teoretycznie upadła, a burmistrz w swych bezprawnych i antyobywatelskich działaniach pozostał bezkarny.

Dla nas jest oczywistym, że jest to zwyczajne zamiatanie sprawy pod przysłowiowy dywan. Jak to bywa z brudami u zepsutej władzy...

Przygotowaliśmy się więc do złożenia Skargi na działania burmistrza do Rady Miejskiej w Chojnicach i do złożenia Wniosku o ukaranie burmistrza do Sądu Rejonowego w Chojnicach.

O wynikach naszego działania będziemy informować na bieżąco.

O sprawie informuje chojnicki portal chojnice24.pl :

http://chojnice24.pl/artykul/11696/chca-ukarania-burmistrza/

poniedziałek, 28 listopada 2011

Duraj i jego "kręciny"

Tak, każdy z nas widział, słyszał jak to Bogdan Duraj ujawnia taśmy piłkarskiego pokera z PZPN- u.

Tylko jak można uchodzić za Robin Hood'a skoro na lokalnym podwórku jest się tym już przysłowiowym "kręciną"?

Przypomnę tylko te ostatnie kwestie - skierowanie wniosku do prokuratury przeciwko Radkowi Sawickiemu w związku z jego apelem o bojkot http://www.chojnice.com/ . Oddalonym zresztą przez prokuratora. Radek wskazywał, że portal chojnice.com (którego właścicielem jest Duraj) usuwa artykuły i manipuluje opinią publiczną. W szczególności dotyczyło to artykułów nieprzychylnych wobec burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera. Sam byłem autorem jednego z zrzutów ekranowych, gdzie przyłapaliśmy portal na ściąganiu niekorzystnych treści. Dziś apostoł odnowy moralnej częstuje nas newsami zza kulis...Staje się ambasadorem walki z korupcją :))) Niech Pan opowie w jaki sposób prowadzone są biznesy w Chojnicach. Dla przykładu z Centrum Parkiem? Ma Pan jakieś nagrania?

Potem była sprawa Jurka Erdmana, który odszedł z portalu chojnice.com. Dlaczego? Może warto go zapytać o szczegóły? Z pewnością nie było tak krystalicznie jak dziś chciałby tę krystaliczność widzieć p. Duraj we władzach PZPN.

Byłem pewien zdumienia, kiedy dziś słuchałem wywiadu w Radio Weekend z Bogdanem Durajem, który się użalał, że władza związkowa PZPN żyje ponad stan, za nic ma zwykłych obywateli...odbierają pensje po kilkanaście tysięcy...obsadzają stanowiska swoimi ludźmi...wszystko opanowali...Panie Duraj, czy nie powinien Pan tego samego dramatu zaprezentować w kontekście tego jak władzę w Chojnicach sprawuje Pana kolega, przyjaciel - Pan Finster? Może ma Pan jakieś ciekawe taśmy? Może warto się nimi podzielić?

Pomijając te wątki, zwyczajnie nie wierzę w zwykłą bezinteresowność działania Pana Duraja. Jestem przekonany, że sprawa taśm PZPN ma drugie dno w postaci jakiejś zakulisowej rozgrywki o której wiadomo od miesięcy. Teraz tylko obóz anty - Lato jest na tyle silny, że puścili to w media. Jeśli obalą Lato, Krzesinę i cała wierchuszkę inni - tacy jak Duraj wezmą władzę w związku. Kto wtedy będzie kręcił?

Prezentowanie świętego oburzenia przed kamerami jest w mojej ocenie czystą hipokryzją i myślę, że niejeden w Chojnicach uśmiał się po pachy widząc w tej roli Bogdana Duraja, a tym który mógł śmiać się najgłośniej był najpewniej sam Arseniusz Finster...

Rada o jakiej marzyłem

Miałem ostatnio rzadki zaszczyt. Otrzymałem zaproszenie od instytucju naukowej, mieszczącej się w Londynie, do zasiadania w radzie sterującej jej pracami.

Tą instytucją jest Centrum Studiów nad Nową Zelandią (Centre for New Zealand Studies) działającej jako instytucja afiliowana przy Uniwersytecie Londyńskim w Londynie (University of London, Bribeck). Jest to dla mnie zaszczyt.

Korzystając z zaproszenia jakie otrzymałem od władz Centrum stałem się członkiem 30 osobowej Rady Centrum Studiów nad Nową Zelandią w której zasiadają osoby z całego świata. Między innymi naukowcy z takich państw jak: Francja, Izrael, Chiny, USA, Nowa Zelandia, Austria, Kanada, Japonia.

Centrum Studiów nad Nową Zelandią wydaje NZSA Bulletin for New Zealand Studies. Poza tym dysponuje dziesiątkami tysięcy książek zgromadzonych w bibliotece Institute of Commonwealth (na Uniwersytecie Londyńskim) . Zrzesza setki naukowców i adeptów nauki. Centrum jest też organizatorem konferencji naukowych odbywających się w cyklach dwuletnich. Prowadzi również doktorantów z całego świata do obrony prac doktorskich, których zainteresowanie skoncetrowało się na studiach nad Nową Zelandią.

W ramach Centrum prowadzone są badania z następujących zakresów:
 - historii Nowej Zelandii
- literatury nowozelandzkiej
- polityki nowozelandzkiej
- ekonomii nowozelandzkiej
- kultury Nowej Zelandii

Na świecie istnieją pięc ośrodków akademickich skoncetrowanych na studiach nad Nową Zelandią. Oprócz tego londyńskiego, są to centra w Wellington w Nowej Zelandii przy Uniwersytecie Wiktorii - Stout Research Centre for New Zealand Studies, na Uniwersytecie Pekińskim w Chinach i dwa w USA jedeno na Georgetown University, a drugie na University of Texas. Z tym, że te dwa w USA mają w zakresie badawczym również Australię. W związku z tym można mówić o trzech ośrodkach naukowych, których prace dotycząc Nowej Zelandii (piszę o naukach społecznych). 

Obecnie Centrum podlega gruntownej przebudowie w związku z tym, że w zeszłym roku cofnięto (w związku z cieżką sytuacją finansową) wsparcie finansowe rządu Nowej Zelandii. Kilka miesięcy temu zadecydowano o wznowieniu prac Centrum i powołaniu Rady, która będzie wyznaczała kierunek prac Centrum. Zgromadzono też odpowiednie środki i zespół, który zagwarantuje ciągłość prac.

W tym zespole znalazłem się i ja, jako jedyny Polak w ramach Rady:) Mam nadzieję, że w niedługim czasie będę mógł radośnie donieść o swojej pracy w ramach Centrum i o jej wynikach. Cieszę się niezmiernie z tego zaproszenia i wiem, że otwiera ono zupełnie nowe perspektywy działalności naukowej, ale i społecznej bo umożliwia mi wdrażanie młodych osób w środowisko naukowców zainteresowanych promowaniem młodych osób.

W najnowszym "Słowie Młodych" będą artykuły związane ze studiami nad Nową Zelandią.

sobota, 26 listopada 2011

Czyje to rondo?

Od kilku miesięcy trwa przebudowa skrzyżowania ulic 14 lutego, Aleji Brzozowej, Kardynała Wyszyńskiego w Chojnicach.

W międzyczasie pojawiły się dyskusje na temat nazewnictwa tego nowego elementu infrastrukturalnego w Chojnicach. Starli się w prasie zwolennicy dwóch opcji dla nazwy ronda: Księdza Jerzego Popiełuszki lub Franciszka Króla (naczelnika parowozowni chojnickiej i jednego z inicjatorów powstania Osiedla Kolejarz przy którym znajduje się budowane rondo).

W sprawie nazwy dla ronda również i ja zamierzam zabrać głos.

Wystosuję za zgodą Zarządu Stowarzyszenia Arcana Historii pismo do odpowiednich organów dla rozpatrzenia możliwości nadania dla Ronda jednej z następujących proponowanych przez nas nazw:


- rondo Kosznajderii/Kosznajderów
- rondo Księdza Alfonsa Schletza (ksiądz wywodzący się z Kosznajderii, dr hab., założyciel pisma "Nasza Przeszłość" dokumentującego historię kościoła Katolickiego w Polsce)
- rondo Kolejarzy Chojnickich
- rondo 1 batalionu strzelców
- rondo imienia Żołnierzy Wyklętych

Uważam, że nowo budowane rondo powinno otrzymać nazwę, które będzie nawiązywała do kultury i historii naszego miasta/regionu. Jestem w największej mierze zwolennikiem nazwania budowanego ronda od mieszkańców ziem na południe Chojnic - Rondem Kosznajderii.

Kosznajderzy, byli przez pięćsetlat mieszkańcami ziemi chojnickiej i wydali z siebie dziesiątki znanych i kulturotwórczych osób - duchownych kościoła Katolickiego, naukowców, historyków, regionalistów. 

Przyznanie nazwy nawiązujące do tej specyficznej grupy etnicznej jaką byli Kosznajderzy jest wyrazem akceptacji dziedzictwa jakie niosą w sobie Chojnice.  

Pisma składam w poniedziałek. Mam nadzieję, że będą podstawą do merytorycznej dyskusji, bo pamiętać trzeba, że nazywanie rzeczy jest też formą władania i kształtowania świadomości społecznej, a ta powinna chyba być jak najbardziej otwarta, pluralistyczna i wymykająca się stereotypizacji.

Na portalu http://www.chojnice24.pl/ prowadzony jest sondaż dotyczący propozycji nazwy dla nowego ronda. Zapraszam do głosowania!

poniedziałek, 21 listopada 2011

Rada Strategii bez Arcan Historii?

W tym roku dowiedzieliśmy się, że burmistrz Arseniusz Finster planuje powołać Radę Strategii, która to miałaby wypracować długofalowy plan rozwoju Chojnic.



Wiele organizacji, już kilka tygodni temu, otrzymało zaproszenie do uczestnictwa w pracach Rady.



Niestety takowe zaproszenie nie dotarło do dziś do Arcan Historii. Jesteśmy tym faktem zaniepokojeni i żywimy szczerą nadzieję przyszłego uczestnictwa w pracach Rady.



Tymczasowy brak zaproszenia naszego środowiska do współpracy odczytujemy jako zaniedbanie formalne i jednocześnie dopytujemy o kryteria doboru środowisk i osób, które zostały wytypowane do pracy w Radzie przez burmistrza Chojnic.
 
 
Te kilka powyższych akapitów wysłałem do chojnickich mediów w dniu dzisiejszym.
Jestem członkiem PChS, które otrzymało zaproszenie do udziału w pracach Rady (na zasadzie przedstawiciela PChS w Radzie). Nie mam zamiaru komentować faktu powołania samej Rady. Może poza tym, że sam wielokrotnie nawoływałem burmistrza Chojnic do tworzenia długofalowych rozwiązań, a nie tych czteroletnich polityk "myszoskoczka". Szczególnie teraz będzie ciężko zaplanować dla Chojnic cokolwiek sensownego. Z licznych analiz - szczególnie polecam "The Economist" czy "Frankfurter Allgemeine Zeitung" - wynika jasno, że to co będzie można nazwać kryzysem to dopiero przed nami. Dna na razie nie widać...
 
Będę cierpliwie czekał na odpowiedź burmistrza na moje pytanie o udział przedstawiciela SAH w pracach Rady Strategii.

niedziela, 13 listopada 2011

W ząbek czesany - refleksje po Marszu Niepodległości

Na wstępię dziękuję za troskę tym wszystkim, którzy w czasie trwania Marszu Niepodlełgości dzwonili do mnie, pisali. Było Was naprawdę wielu, przepraszam, że wszystkim nie odpowiedziałem. Zapewniam jednak o swojej wobec Was pamięci. To było naprawdę ważne tego dnia, czułem, że jesteśmy tam razem.

11 listopada o godzinie 14.20 z Koszykowej ruszyłem z kolegami na Plac Konstytucji. Nie przybyliśmy w żadnej zorganizowanej grupie. Na placu byliśmy około 15.00, bo większość ulic, uliczek, przejść była zamknięta przez kordony Policji. Kiedy weszliśmy na Plac Konstytucji nasz zdumienie wzbudziła ilość ludzi, cały obszar placu był po prostu zapakowany jak puszka sardynek. Przy wylocie w stronę Centrum stali działacze Antify i innych organizacji (anarchiści blokujący Marsz). Marsz miał ruszyć właśnie w kierunku Centrum. To stało się niemożliwe, doszło do bójek, przepychanek z Policji i działaczami obu stron. W ruch poszły petardy, race, kamienie, kostki brukowe, pałki. Najgorzej jednak zaczęło się dziać, kiedy Policja zdecydowała się użyć środków prewencyjnych i uruchomiła armatki oraz...pałki. Tłum niczym gnane przez teksańskie pustkowia bydło ruszył w ślepym kierunku, kto nie biegł, temu groziła śmierć (a na pewno utrata zdrowia) pod nogami kolegów. Atmosfera przerażająca, wojna w toku. Myślę, że tak to mogło też wyglądać w Londynie, i innych miastach podczasz marszy Oburzonych.

Dobrze się stało, że po wstępnej chęci konfrontacji organizatorzy zadecydowali się udać inną drogą do Placu Na Rozdrożu. Wyszliśli z Palcu Konstytucji na południe Marszałkowską, później w kierunku pomnika Romana Dmowskiego, gdzie zakończył się marsz.

Podczas samego marszu, szczególnie na Alejach Ujazdowskich można było spostrzec, że ilość "marszujących" może iść w dziesiątki tysięcy, nie było widać ani końca kolumny ludzi. Wznosiliśmy okrzyki, które nie każdemy mogłyby się pewnie spodobać, ale nam maszerujacym podobały się jak najbardziej :). Atmosfera jednak była przyjazna, i nie waham się powiedzieć DONIOSŁA.

Do zamieszek doszło na Placu Na Rozdrożu, powód był prozaiczny. Ktoś puścił w tłum informację, już kilkaset metrów wcześniej, że TVN podała, iż Marsz został zdelegalizowany. To uwolniło najgorsze emocje i dało pretekst młodym bojówkarzom prawicy do zneutralizowania przekaźników TV należących do TVN24. Sytuacja zaczeła się zaostrzać w momencie, kiedy spalono pierwsze auto. Wtedy też Policja zaczęła powoli wypychać ludzi z Placu Na Rozdrożu w kierunku Śródmieścia. Generalnie ciężko opisać to co się działo, z pewnością większość była przeciwko przemocy, natomiast przeniesiono na grunt Marszu, niepotrzebnie zupełnie, niesnaski na linii Policja - Kibicie drużyn piłkarskich.

Jeśli byłbym zapytamy o sprawę blokady naszego marszu, o sprawę anarchistów, o sprawę udziału Radka Sawickiego po drugiej stronie. To powiem wprost, uważam, że można manifestować niechęć do pewnych działań, zapatrywań poprzez prostest właśnie, a nie poprzez blokowanie takiegoż, kiedy był on w pełni legalny. Anarchistów Policja powinna rozpędzić i wsadzić do ciupy, jeśli nie potrafią zaakceptować różności i wielości poglądów, to chyba nie rozumieją czym jest anarchia. Zachowali się na proteście niczym SA-mani w Monachium. Tylko lewacy mają w tym kraju prawo do protestu? Do gej party publicznego? Hipokryzją jest, na jednej płaszczyźnie otwierać usta, aby na innej je ludziom zamykać. 

W przyszłym roku, jak dożyję, też pojadę. Cieszę się, że mogłem w Marszu Niepodległości uczestniczyć i poznać wiele wspaniałych osób. 

Fot. Paweł Skutecki
Fot. Paweł Skutecki
                                                                 Fot. Paweł Skutecki
                                                               Fot. Paweł Skutecki, http://www.bydgoszcz24.pl/

Do zobaczenia za rok! 

poniedziałek, 7 listopada 2011

Burmiszcz czy burmistrz?

Dla każdego nadchodzi czas wyzwań...

Obserwując Chojnice w pewnym momencie nadchodzi marazm, co do chęci działania społecznego. Taki stan objął wiele środowisk, jedne popadły w milczeni i innercyjny stan, inne w kapitulanctwo i chęć kolaboracji.

Jestem zwolennikiem zmian, realnych, nie udawanych i hasłowych. W sferze ideologicznej pełnienie funkcji burmistrza, czas Finstera dobiegł końca. Nie można swej niekompetencji wobec społeczeństwa obywatelskiego łatać brukiem i asfaltem z publicznej kasy, głośnikami z ChDK...

Stąd moja jasna deklaracja,że w wyborach 2014 roku wystartuję na urząd burmistrza miasta Chojnice. To jest nasze miasto, nasza wspólna własność, a nie właność pewnych uprzywilejowanych grup lewczy zy prawych. Nie wiem czy ktoś mnie poprze. Ale składam jasne deklaracje, obniżka zarobków burmistrza o 50%, rezygnacja z "13" pensji. Więcej pieniędzy na cele społeczne, pro - edukacyjne. Zero wsparcia dla grup interesów i wdrożenie na szczeblu samorządowym tzw. prezydenckiego modelu urzędu. Ponad podziałami, ponad ideologiami. Jasny plan gospodarczy i ciężka praca, a nie "przyjacielskie" wyjazdy do Mozyrza czy innych "demokratycznych" metropolii. Plus deklaracja pełniania maksymalnie dwóch kadencji. Będę miał wtedy 32 lata, i będę w stanie energetycznie urchomić Chojnice. Nie wiem dziś, i wiedzieć nie mogę, czy wygram, czy przegram. Ale wystąpię w otwartym boju, choćbym na "ośle" miał stanąć naprzeciw "rumaka".

Bywam w wielu miejscach. W kościałach, barach, na uczelniach. Niejedni powiedzą, że w barach najczęściej ;) Taki to czas jesiennej słoty. Ale refleksję i analizę sytuacji społecznej czerpie się z każdej przestrzeni życia publicznego. W końcu nic co ludzkie nie jest mi obce.

Świat jest oparty na innowacyjności, przynajmniej ten który się rozwija. Nasz na układach, wstecznictwie, a w najlepszym rozumieniu, na zachowawczym podejściu do społeczeństa, na utrzymaniu status quo. Jestem temu przeciwny. W żadnej dziedzinie nie czuję się autorytetem, ale zdaję sobie sprawę, że są ludzie młodzi, innowacyjni i inteligentni którzy powinni partycypować w rozwoju naszego miasta. Idea rządzenia mądrego polega na skupianiu ludzi mądrych i niezależnych w pracach dla wspólnoty, a nie budowie wielopoziomowej struktury spolegliwości. Natomiast nie powinno być we władzach ludzi z byłego systemu, którzy kiedyś praktykowali komunizm, dziś uchodzą za wieszczów demokracji.

Zobczymy jak będzie. Ale już dziś jasno deklaruję, że w każdym środowisku w którym działam,  będę działał, złożę jasną deklarację, w 2014 roku startuję na urząd burmistrza miasta Chojnice. Chcę normalności, tak samo ja Wy. Nie czuję się reprezentantem ogółu, ale te osoby, które mi dały wiarę w sens takiej deklaracji, te bliskie i dalekie, są najlepszym dowodem na to, że życie należy "skonsumować" w walce o lepszy świat. Wszystko inne jest niewysłowionym złem.

Dziękuję Wam, za te rozmowy, spotkania i słowa wsparcia. Będziemy wspólnie budować "nowe" Chojnice, bez tej kastry, która dziś pławi się krwawicy płynącej z naszych podatków. Bezwstydnicy ideowi, malwersarze wszelkich idei, staną już za trzy lata naprzeciw siły, której dotąd nie znali. To pokolenie lat 70', 80', 90' będzie decydować w głównej mierze o kształcie i wymiarze realnych swobód w następnych latach. Jeśli odniesiemy porażkę to i tak się nie poddamy. Nie za trzy lata, to za siedem, jeśli nie wtedy to za jedenaście, nigdy nie spoczniemy w walce o normalność z tym co dziś uchodzi za "przyzwoity trend".

Oczywiście, wesprę każdego, kto zdecyduje się naprawdę walczyc o Chojnice i nie wymięknie w zetknięciu z tym całym systemem. Tutaj nie chodzi o "stołek", a raczej o wypracowanie trwałej, pozaosobowej alternatywy, która jednak w drodze realizacji musi być oparta o jakiegoś "straceńca";)

wtorek, 1 listopada 2011

Sowiecki szpieg w Chojnicach cz. I

Już po raz ósmy Józef stał przed hotelem Deutscher Hof. Podróż z Chojnic do Oliwy nie była tym razem przyjemna. Szczególnie spotkanie z por. Krasnoturskim i jego ludźmi z II Oddziału Sztaby Głównego na stacji w Tczewie na długo pozostanie mu w pamięci. Aktualność pytania o sens działalności wywiadowczej dla obcego państwa ciągle wzbudzała w Maculewiczu podrygi strachu i oburzenia na niskie stawki i...walutę. Wymiana gdańskiego guldena była wciąż monitorowana, podobnie jak on sam. Zdawał sobie z tego sprawę. Ta świadomość paraliżowała mu kolejne ruchy.

Dochodziła 11.00 Stach miał otworzyć luft górnego okna, po którym to znaku Józef miał wejść do hotelowego budynku. Sprawy jednak przybierały jakiś niechciany obrót, zbliżała się umówiona godzina, ale nie było żadnego znaku. Józef postanowił wejść do hotelu pomimo braku umówionego sygnału. Wylegitymował się swoim prawdziwym nazwiskiem i zapytał o Latza, bo pod takim nazwiskiem ostanio, jak pamiętał, anonsował się w tym hotelu Stach.

W tym samym czasie przy restauracyjnym kontuarze w Deutscher Hof siedział oficer operacyjny polskiego wywiadu nr 44887, który do hotelu wszedł przed Maculewiczem. Notował skrupulatnie każdy ruch obserwowanego. Niestety przez wzgląd na finansowe niedostatki i działalność kontrwywiadu niemieckiego nie mógł zapytać portiera o Maculewicza. Postanowił iść na całość i wolnym krokiem bez okazania dokumentów wkroczył po schodach za podejrzanym. Kiedy ten otwierał pokój przeszedł obok niego dokładnie zapamiętując rozkład korytarzy i numer pokoju w jaki zajął Józef M.

Zszedł drugą klatką schodową, pewien, że pokój Maculewicza przylega do pokoju szefa sowieckiej siatki wywiadowczej "Zakrzewski Stein",która operowała na całą Polskę poprzez osobę Maculewicza, który na co dzień rezydował w Chojnicach.

Cała korespondencja Maculewicza i do niego była na podglądzie od ponad roku. To, że sprzedawał polskie Order de Batalie poszczególnych jednostek z różnych okręgów wojskowych w kraju nie budziło żadnej wątpliwości wśród oficerów II Oddziału.

Na ten moment dla oficera o numerze 44887 najważniejszym pytaniem operacyjnym była tożsamość Stacha vel Latza vel Wickmana. Czy to ta sama osoba, którą obserwował wywiad francuski w Berlinie w związku ze sprzedażą list z wykazami...Nie było czasu na rozmyślania. O 22.00 nr 44887 miał się zameldować w placówce w Tczewie, zakończył operację obserwacyjną zamykając notes na stronach z numerami pokoju Maculewicza. Na twarzy pozostał wielki niedosyt. Z ulicy zgarnął oficera obserwacyjnego 44984 i razem pomaszerowali w kierunku stacji kolejowej.

Maculewicz był zaskoczony. Pozostawał w pokoju sam przez ponad godzinę. Zażył toalety po czym żwawym krokiem wyszedł z pokoju i bez pukania wkroczył do sąsiedniego pomieszczenia. Przy stole w oparach papierosowego dymu siedział "Stach" i "Sujewas", byli niemniej zaskoczeni od Maculewicza. Nie dostali listu potwierdzającego jego przyjazd, dlatego nie nadali umówionego znaku w tym momencie cała trójka zdała sobie sprawę, że są pod stałą obserwacją i na fakt przechwytywania korespondencji muszą błyskawicznie opracować nowe formy kontakatów nie zarzucając tych które już podlegały monitoringowi polskich służb...Cała trójka nie widziała, że w tym samym momencie do hotelu wkroczyła gdańska policja na rutynową kontrolę księgi meldunkowej.
- Są jacyś nowi? - Lachmann zapytał portiera
- tylko ten z Chojnic, Ma...culewicza, tak Maculewicz
- A ten Rosjanin nadal zajmuje pokój?
- Tak, jest dziś u niego w gościnie niejaki...Sujewas
- A tak, Sujewasa znamy doskonale, parszywy gdański przemytnik ryb
- Podpisz listę meldunkową i daj mi ją.
- Jest kompletna z wykazem za cały tydzień, wejścia Latza zaznaczyłem czerwoną kredką wraz z godzinami, tak jak się umawialiśmy. Masz dla mnie pieniądze?


JEST TO PIERWSZY ODCINEK SERII "Sowiecki szpieg w Chojnicach" :) Wymyśliłem sobie,że będę na blogu w takiej fabularyzowanej formie podawał realia zapisyne gdzieś głęboko w archiwach, żeby przybliżać klimat lat przedwojennych w Chojnicach. Miłego czytania, a ja będę ćwiczył warsztat, aby odbiór był dla czytających jak najprzyjemniejszy. Pełny artykuł, ale w formie naukowej, a nie fabularyzowanej ukaże się w najbliższym numerze "Słowa Młodych". Będzie to materiał dotyczący działalności sowiecko - niemieckiej siatki szpiegowskiej i sowieckiego szpiega w Chojnicach w latach 20 - tych XX wieku.

poniedziałek, 31 października 2011

Polityczne trupy

W szafach chojnickich instytucji sporo leży politycznego trupa. Po każdych wyborach ilość ta przyrasta. Przegrywają wybory, a przegrana staje się przepustką do życia urzędniczego z jakąś aspiracją samooszukańczą przyszłego zwycięstwa w sytuacji kiedy jest się już w cudzej szafie pod cudzym kluczem.

Najstarsze trupy politycznej, te najstraszniejsze zmory Chojnic to dawni funkcjonariusze SB, członkowie egzekutyw PZPR i innych instytucji walczących za kraj rad. Dziś choć w obcych szafach to nadal roszczą sobie prawo do podszeptu i gry za publiczne pieniądze. Gry o tyle nietuzinkowej, że prowadzonej w ramach demokracji, ale przeciw niej samej.

Czas byłby aby polityczne trupy zostały pochowane raz na zawsze, a władza mieniąca się tytułami obywatelskości powinna ten szkodliwy asortyment usunąć ze swych szaf właśnie w tym celu. Niesty przyznaje im stanowiska - ludziom bez poparcia, bez mandatu społecznego.

Powstaje niebezpieczne pytanie - dlaczego umarli rządzą żywymi? Przecież kto umarł ten nie żyje jak powiadał Franz Maurer...

niedziela, 30 października 2011

Etos humanizmu kontra nihilizm

W XIX wieku problemem był nihilizm, ale jednak trwał człowiek w generalnym rozumieniu w jakichś ramach honoru, co paradoksalnie prowadziło do ludobójstw...

Dziś poza imperatywem ekonomicznym ludźmi nic nie kieruje, też w sensie generalnym, ogólnym. Świat nie będzie długo trwał bez etosu humanizmu, bo po prostu ludzkość sama siebie zeksploatuje. Taka to moja niedzielna refleksja.

Na lokalnym podwórki nie brak epigonów tej postawy. Miast o ludziach myśleć, to myślą o stołkach, zamiast działać według hasła "rodzina jest najważniejsza" to działają według hasła "rodzina, ale własna". Przyjdzie kres tej obłudy. Na razie czekam...

wtorek, 25 października 2011

Arcana Historii poszukują wsparcia

W związku ze zbliżającym się terminem wydania kolejnego numeru naszego periodyku "Słowo Młodych" apeluję do czytelników mojego bloga, do sympatyków Arcan Historii o przekazywanie darowizn pieniężnych na cele statutowe dla Stowarzyszenia Arcana Historii. Pieniądze zostaną wykorzystane na wydanie jeszcze w tym roku nowego numeru "Słowa Młodych".

W tym numerze moc artykułów z zakresu historii lokalnej, ale i kolejne zmiany w samym periodyku. Szczegółów na razie nie zdradzam, ale zapewniam o ich doniosłości :) Zapewne ten numer to kolejny krok w kierunku budowy środowiska naukowego skupionego wokół Arcan Historii, ale i wokół idei promocji prac i zainteresowań młodych adeptów nauki. Oczywiście pismo zachowa swój interdyscyplinarny charakter nadal jednak będąc osadzonym w szeroko pojętej humanistyce.

Większość numerów została wydana dzięki składkom członkowskim, ale przy rosnącym nakładzie i jakości pisma, co za tym idzie i przy rosnących kosztach jest nadal potrzebna pomoc sympatyków i ludzi dobrej woli. Szczególnie dziękuję tym wszystkim, którzy do tej pory wymiernie nam pomagali!

Oto wykaz dotychczasowo opublikowanych artykułów w "Słowie Młodych":


Darowizny można przekazywać na podane poniżej konto:

Stowrzyszenie Arcana Historii
ul. Wysoka 3
89-600 Chojnice

Numer konta: 93 1090 1072 0000 0001 1028 1432

Za wszelką pomoc, za każdą złotówkę z góry dziękujemy!

sobota, 22 października 2011

Michał Januszewski blog - Reaktywacja

Serdecznie wszystkich zapraszam na stronę bloga mego kolegi Michała Januszewskiego.

Pisywał najczęściej o szeroko pojętej kulturze i nauce, nierzadko bardzo celnie i syntetycznie potrafił podać czytelnikowy tak zwany inny punkt widzenia. Wydawało mi się zawsze, że to był ten punkt "mądrzejszego oka", aniżeli "Szkło Kontaktowe" ;-)

Reaktywacja to świetny pomysł, będę stałym czytelnikiem i Państwa do tego zachęcam. Zawsze warto czerpać z refleksji delfijskiej :)

Oto link: http://michal-januszewski.blogspot.com/

piątek, 21 października 2011

Apatia polityczna - najskuteczniejszy środek rządzenia

To co w Polsce, w Chojnicach obserwujemy na gruncie samorządności czy też rządu centralnego to apatia polityczna. Co wybory ten sam problem - niska frekwencja i pytanie o legitymizację władzy.

W samych Chojnicach podczas wyborów samorządowych 2010 Arseniusz Finster dostał mniej głosów, aniżeli w roku 2006, ale procentowo zyskał...Powód? Frekwencja. Mamy więc nie lada paradoks - ludzie obojętnieją lub wykazują tylko bierne nieposłuszeństwo wobec władzy, a ta sama władza mówi o wzroście poparcia dla niej wskazując na procentowy wzrost swych wyników wyborczych.

Sporo czasu swych studiów poświęcałem na analizę systemową. To takie, według niektórych, przestarzałe redukcjonistyczne podejście do analizy zjawisk świata polityki. Nie chcę tutaj tego polemicznego wątku rozwijać. Niemniej każdy system polityczny (skala mikro - samorząd ) miałby mieć swe wejścia - gdzie obywatele, wyborcy kreowali by swój udział w rządzeniu, debacie publicznej, gdzie mieliby wpływ na decyzje, jeśliby tego nie umożliwiała im aktualna władza to pierwszy krok to APATIA SPOŁECZNO - POLITYCZNA objawiająca się koncetrowaniem się obywateli tylko na wynikach (wyjściach) sprawności ekonomicznej tego systemu, formach represji, sankcjach. Słusznie więc można chyba taki system nazwać opresyjno - apatycznogennym. Taki właśnie system funkcjonuje w Chojnicach.

Oto jak prosto poprzez wzbudzenie apatii w społeczeństwie - 1. zdobywać, 2. utrzymywać władzę. Z tego przepisu w Chojnicach korzysta się od kilkunastu lat, niestety nie tylko w Chojnicach. Władza nie ma legitymacji do dzierżenia władzy, tym bardziej, że zachodzi uzasadnienie pod hipotezę, że to właśnie Ci którzy nie głosują, to ta świadoma część społeczeństwa nie godząca się nie tylko na zniewalania siebie, ale i na zniewalanie tej części nieświadomej działań władzy.

Jaka recepta? Szeroka działalaność na wszystkich możliwych polach aktywności ludzkiej w postaci organizacji pozarządowych. Im więcej będzie NGO'sów tym mniej będzie autorytaryzmu, tym bardziej będzie rozproszona, dziś skupiona w jednym ręku, władza w naszym mieście. Odpowiedzialnością ludzi świadomych jest działanie na rzecz wyprowadzenie społeczeństwa z apatii, na wykazaniu, że słaba sytuacja ekonomiczna jest również pokłosiem bezwładu w dziedzienie działalności społecznej.

Autorytaryzmowi powiedzmy NIE!
Nie pozwalajmy sobą manipulować!

czwartek, 13 października 2011

Ostatni z Bohaterów

Każdy dzień przynosi nam coś nowego, czasami potrafimy być miło zaskoczeni, kiedy indziej są te niespodzianki dla nas po prostu pożyteczne, a zdarza się i tak, że nie możemy wyjść z podziwu i zaskoczenia wobec tego co się nam przytrafiło.

To był początek lipca tego roku (2011), kiedy siedziałem w Parku Tysiąclecia w Chojnicach na ostatniej ocalałej ławce. Jak się miało później okazać tego dnia nie tylko ławka była w tym parku ostatnia!

Siedząc sobie i spoglądając na rozkopany Park spostrzegłem, że ktoś zbliża się do ławki brnąc przez trawę sporej już na ten czas wysokości. Był to człowiek sędziwy. Kiedy doszedł do ławki bez wahania zaprosiłem Go, aby się przysiadł.

Okazało się, że siedziałem koło ostatniego ocalałego Obrońcy Chojnic, koło Pana Pawła Schmidta żołnierza polskiego września, który jako szeregowy żołnierz chojnickiego 1 batalionu strzelców 1 września 1939 roku brał udział w walkach na ziemi chojnickiej! Jego dowódcą był kpt. Hasse, który prawdopodobnie już 2 września poległ gdzies w Borach Tucholskich. Pan Paweł zdał mi relację ze swych przeżyć - dość zamaszyście wymachując swoją laską - która miałą mu imitować wrześniowy karabin. Opowiadał z entuzjazmem. Wspaniała pamięć pomimo wieku 96 lat!!!

Takie spotkania to dar losu :) Jednak książkę o 1 batalionie strzelców będzie trzeba napisać, bo tak wskazują mi wszystkie znaki na niebie i ziemi ;-) Kwintesencją spotkania była dla mnie myśl, że ten człowiek powinien zostać zasłużonym obywatelem miasta Chojnice... Wspomnienia Pana Pawła Schmidta znajdą się jako relacje z działań wrześniowych 1939 w książce, którą piszę wraz z Andrzejem Lorbieckim...od trzech lat :) Sam nie mogę doczekać się finału tak długo wypiekanego przepisu ;-) Przygotujcie się na wspaniałą lekturę! Książka już wkrótce!

Na dowód spotkania zdjęcie z Panem Pawłem, nieco słabej jakości, za co przepraszam, ale wykonane aparatem w telefonie. Paweł Schmidt - żołnierz 1 batalionu strzelców i ja :) podczas zupełnie przypadkowego spotkania

środa, 12 października 2011

70 milijonów spod Szejferbergu

Historia nieco rodzinna...

Miałem dziadka Marcelego, a On miał ojca Teodora. Nic w tym prawda nadzwyczajnego, takie to były konserwatywne (normalne?) czasy, że każdego dziadka ojciec był mężczyzną stąd imię Teodor :)

W XXII wieku, musiałbym się już pewnie tłumaczyć, dlaczego ojciec dziadka, nie był kobietą, ewentualnie transwestytą? Pomijając politykę od której tak ciężko odejść nawet w rozważaniach nad historią, postaram się dziś wrócić do niej samej-to znaczy do historii, nie do dziadka, który miałby być babcią ;-)

Mój pradziadek Teodor Wałdoch miał wielu synów, jedni byli furmanami (jak mój dziadek) inni malarzami - takimi ściennymi, użytkowymi, a nie próżniaczymi rzekłbym patrząc na "basztę" z jutrzenki dnia.

Rodzina więc do zasobnych się nie zaliczała, mnóstwo potomstwa i rzemieślnicze zawody, ale jakoś tam sobie radzili jedni budowali domy, a inni je sprzedawali.

Teodor Wałdoch urodził się 1 XI 1873 roku, zmarł 11 X 1937 roku (grób na "Starym Cmentarzu"). Jak wynika z zapisków w księgach miejskich Teodor był furmanem i mieszkał w latach dwudziestych przy ulicy Angowickiej 14, a w latach trzydziestych przy ulicy Marszałka Piłsudskiego 20.

Dlaczego o tym piszę?

Prowadząc kwerendę dziennika wychodzącego w międzywojeniu w Chojnicach - "Dziennika Pomorskiego" natknąłem się w rubryce "kronika codzienna" na taki zapisek:

"Chojnice, dnia 2 lipca 1924 roku

- Znak uczciwości - W ubiegłą środę dn 25 bm. znalazł p. Wałdoch Teodor, zamieszkały przy ul. Angowickiej 14, w drodze pod Szeferberg torebkę z koszykiem z zawartością 70 milijonów marek i innych papierów. Znajdował się także wykaz osobisty na nazwisko: Orłowska - Kamień". 


zdj. "Dziennik Pomorski" 1924 - po prawej stronie cytowany fragment z "Kroniki miejscowej"

Zacznę od sprawy pieniędzy. Rzeczywiście mój pradziad je zwrócił, bo nikt z nas nie dysponuje milionami :)

Jeśli natomiast pochylić się nad rzeczywistą wartością tych 70 milionów marek to pojawia się problem, bo w 1924 roku można było jeszcze posługiwać się marką niemiecką, ale też od kwietnia 1924 funkcjonował polski złoty, a co więcej w obrocie była też wcześniejsza waluta - marka polska. W tamtym czasie wartość marki polskiej wynosiła w odniesieniu do złotego z dzisiejszych czasów (siła nabywcza) około 1.800.000 = 7 zł - dziś (a 1 zł ówczesny). Stąd prosty rachunek 70 milonów przez 1,8 miliona daje 38,88 razy 7 = 272 złote - tyle to mogłoby być dziś zakładając, że pradziadek znalazł 70 milionów polskich marek. Ważne, dla miary uczciwości niech będzie to, że w tamtym czasie - rok 1924 robotnik zarabiał około 1.000.000 marek dziennie, stąd można założyć, że znalezione pieniądze to wynagrodzenie równe trzem miesięcznym wypłatom. Jakby nie było to niemało.


To najmniej znacząca wartość...jeśli były to marki niemieckie, to prawdopodobnym jest, że suma to byłaby równa dziś o wiele więcej, anieżeli zaprezentowane wyliczenia.

Ale nie o pieniądze w tym wszystkim chodzi. W całej tej historii zafrasowała mnie sprawa miejsca "pod Szeferberg". I tutaj zaczynają się schody...dziś. A dla mnie zaczęły się "schody" w odkrywaniu gdzie to miejsce się znajduje. Żadne miejskie publikacje mi w dokonaniu tego odkrycia nie pomogły (w "Dziejach Chojnic" nie ma nawet indeksu rzeczowego), a z chęcia chciałem (i wreszcie mi się to udało) ustalić, gdzie znajduje się Szejferberg - może i ja znajdę tam milijony? :)

Tak zwany Szejferberg (fonetycznie zapisuję) znajduje się...pomiędzy ulicami Angowicką i Marszałka Piłsudskiego - to znane chojniczanom przejście, ale czy ktoś jeszcze pamięta, że to Szejferberg? 

Zastanawiające jest też to, skąd tak nazwa w przeszłości. Jeśli iść za etymologicznymi wskazówkami, to chyba Szejferberg od niemieckiego słowa 'seife' - czyli mydło. Czy w tym miejscu funkcjonowała dawaniej mydlarnia?

Dziś Szejferberg to ulica Zaborska, a tutaj wskazanie na mapie miejsca, gdzie leżą milijony :



Terz nieco nowości: o tym, że Szeferberg wymawia się jako "Szejferberg" powiedział mi Ojciec mój, który zresztą nie zgodził się ze mną co do tej tezy o mydlarni. Ale gdzie tam starszych słuchać :)

Dziś dostałem od MIchała Wawrzyniaka wiadomość na facebooku:

"Witam! Ul.Zaborska nazywała się wczesniej Schäfer Straße czyli Pasterska lub Owczarska! A słowo Schäfer wymawia sie jako szejfer a berg to góra czyli się wszystko zgadza jako, że Zaborska to ulica pod górke!"

Stąd już wiemy, ze to Owcza Góra :)

W sprawie ulicy napisał też do mnie Andrzej Lorbiecki:


"Nazwa ulicy Schäferberg strasse pojawiła się w 1855 roku w okresie panowania pruskiego. Funkcjonowała również podczas okupacji. W okresie międzywojennym nazwa jej brzmiała ul. Owczarska. W 1945 roku nazwę zmieniono na Zaborska…"

Wyświetl większą mapę

Dorota Arciszewska - Mielewczyk posłem - elektem

Dziś to już pewne.

Głosy na  Senator RP Dorotę Arciszewską - Mielewczyk, jako na kandydata do Sejmu RP przełożyły się na mandat poselski!

Cieszę się, że mogłem brać udział w kampanii Pani Doroty. Jestem przekonany, że będzie to mialo odzwierciedlenie w aktywności Pani poseł tak w Chojnicach jak i na ziemi chojnickiej.

W Chojnicach Dorota Arciszewska - Mielewczyk zdobyła sobie znaczący przyczółek - uzyskała u nas w mieście 292 głosy. To naprawdę niezły wynik! Warto wiedzieć, że w Człuchowie Dorota Arciszewska otrzymała 45 głosów, a w Bytowie 164. Stąd nie ma wątpliwości co do tego, że miasto Chojnice stanie się wkrótce centrum działalności Pani Doroty na południu województwa pomorskiego.

Pani Dorocie gratuluję, dziękuję sztabowi za współpracę i mam nadzieję, że Chojnice będą miejscem stałej działalności poseł Doroty Arciszewskiej - Mielewczyk.

W sumie Pani Dorota uzyskała 18088 głosów! To naprawdę świety wynik. Startując z trzeciego miejsca z listy PiS uzyskała lepszy wynik, aniżeli kandydaci z list PO z miejsc 2 i 3 w tym okręgu. Prawie wyprzedziła Panią Jolantę Szczypińską, która startowała z pozycji nr 1!

piątek, 7 października 2011

Mój Kandydat: Dorota Arciszewska - Mielewczyk

Szanowni Czytelnicy,

W niedzielę wybory parlamentarne.

Choć sam mam odczucia antysystemowe, to idę głosować. Wychodzę z założenia, że być może te antysystemowe myśli i niechęć do polityków i polityki są wynikiem 4 lat miernych rządów PO. I tak też o tym myślę.

Stąd też idę na wybory! Oddam ważny głos.

Moimi kandydatami do Sejmu i Sentatu będą:

DOROTA ARCISZEWSKA - MIELEWCZYK, numer 3 na liście PiS (do Sejmu)

DARIUSZ WASILEWSKI - kandydat Prawa i Sprawiedliwości (do Senatu RP).

piątek, 30 września 2011

Musi wygrać PiS

Jest czas apolityczności, tak szczerze okazywanej przez wielu, jest też czas decyzji i deklaracji od której większość ucieka!

Pozostało 8 dni do wyborów parlamentarnych. Bez ogródek, bez błazeństwa, powiem otwarcie - racją jest, że "oni wszyscy są równi", ale też i nie jest racją to, że ideologie się nie różnią, a to one decydują o przynależności partyjnej i realizowanych programach. Należy świadomie wybrać przyszłość. Bo nie będzie ona jednakowa pod rządami PO, PiS, czy SLD. Nie będzie rewolucji, ale na pewno mogą przyjść zmiany, na które osobiście liczę.

Tutaj linia podziału jest widoczna - PiS i stosunek do historii Polski, do jej tzw. POLSKOŚCI, i PO ze swoją względnie "ugładzoną" nikomu nie przeszkadzającą interpretacją historii...Gospodarka? Proszę bardzo PO obiecało zmniejszać podatki - nabrali wszystkich przedsiębiorców!!! To mamy zapomnieć? Nabrali też zwykłych ludzi! Nie będę wspominał o polityce ekonomicznej, o obronności, polityce zagranicznej, bo PO w tych tematach leży i kwiczy. Czasami sobie myślę, że różnica między "głąbami" z RPP, a tymi z PO polega na czasie rejestracji partii, to jedyny wyznacznik inności reszta to slogany! Wystarczy się przyjrzęć takiemy Panu Szczepańskiemu Markowi - członkowi zarządu powiatu chojnickiego. Siedzi na stołku partyjnym - bo Jego stanowisko jest stanowiskiem politycznym i co? No siedzi i wykorzystuje fundusze na kolejne projekty, które nazywa SWOIMI! Jakby to On i jego inwencja były źródłem kasy w UE! Żalem jest to obserwować. Jednak jeśli wybierzecie tego "strażnika Teksasu" to później sami się zorientujecie, że wyhodowaliście bestię! Poziom kultury politycznej równy ZERO!

W samych Chojnicach, gdybym mógł oddać kilka głosów to oddał bym do Sejmu RP na:

Dorotę Arciszewską - Mielewczyk, PiS, pozycja nr 3
Piotra Stanke - PiS, pozycja nr 6
Leszka Redzimskiego,PO,  pozycja nr 13

Innych kandydatów nie widzę. Przegrali w przedbiegach...a kandydatura Szczepańskiego Marka wybitnie pali w oczy...To jakieś nieporozumienie, na skalę właśnie PO.

Do Senatu popieram:

Dariusza Wasielewskiego, PiS
Joannę Katarzynę Gierszewską, PJN - za odwagę startu z Chojnic!

GENERALNIE POPIERAM Prawo i Sprawiedliwość w nadchodzących wyborach i proszę wszystkich czytających tego bloga o rozważanie oddania głosu na tę właśnie partię swego cennego głosu! I szkoda, że KNP nie startuje od nas (Korwin - Mikke), ale w obliczu tego, mam nadzieję, że poprą PiS za konkrety!


poniedziałek, 26 września 2011

Chojnickie Prawybory 2011

Projekt Chojnicka Samorządność, którego jestem członkiem zorganizował prawybory na Starym Rynku w Chojnicach w sobotę 24 września.

Wyniki prawyborów mnie osobiście zaskoczyły. Przede wszystkim olbrzymi spadek poparcia dla PO, kiedy 4 lata temu zrobiliśmy jako Arcana Historii prawybory w Chojnicach to okazało się, że PO ma poparcie na poziomie 59% (potem w wyborach w Chojnicach padło na PO 54%). W sobotę PO uzyskało zaledwie 35%!!!

Tutaj więcej info: http://chojnice24.pl/artykul/11115/wyniki-chojnickich-prawyborow/ i pełne wyniki.

Co z tego wynika? Przede wszystkim jest szansa, że będziemy mieli w Sejmie 5 partii! Uważam, że to będzie dobre dla polskiej demokracji. Im większa liczba podmiotów tym lepiej, szkoda tylko, że jak zwykle nie wejdzie UPR, PR, KNP. Parlament powinien być odzwierciedleniem dążeń wszystkich obywateli i opcji, a nie tylko tych wielkich finansowanych z kasy publicznej.

Liczę na to, że kiedys dojdzie w Polsce do debaty nad zmianą systemu wyborczego z większościowego i liczonego za pomocą systemu d'Hondta, na system mieszany (MMP) funkcjonujący na przykład w Nowej Zelandii i Niemczech. Pozwala na oddawanie dwóch głosów przez każego wyborcę - jednego na listę partyjną drugiego na wybranego kandydata, bez konieczności afiliacji jego osoby do partii.

czwartek, 22 września 2011

Sowieccy Wandale na Polskiej Ziemi

No i stało się...

W mediach huczy od komentarzy na temat wysprejowania pomnika na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Chojnicach.

Na pomniku ktoś w rocznicę napaści ZSRR na Polskę wysprejował takie hasła jak: Za Niezliczoną Ilość Zamordowanych Polaków", "Zbrodniarze", "Semper Fidelis" i "Polska Walcząca". Spray'em przekreślono też słowo "BOHATEROM ZSRR".

Oczywiście w związku z namalowaniem takich napisów na pomniku, w mediach - tak wśród wypowiedzi redaktorów jak i włodarzy miasta pojawiło się święte oburzenie. Najczęstsze słowa komentarzy, to: WANDALIZM, WSTYDLIWY AKT, LUDZIE CI POWINNY BYĆ SUROWO KARANI.

Przedstawiam swoje stanowisko w tej sprawie.

O ile niszczenie mienia podlega karze o tyle wyrażanie poglądów karze podlegać nie może. Stąd mój dysonans poznawczy. Z jednej strony złamano prawo, z drugiej wyrażono prawdę.

Nie popieram takich metod, ale nie popieram też HOŁDOWANIA BOHATEROM ZSRR, SOWIETOM, przez burmistrza Miasta Chojnice. Według mnie WANDALIZMEM jest składanie kwiatów takim oprawcom jak Woroszyłow. WANDALEM JEST TEN kto składa kwiaty i pali znicze - nie na nagrobkach żołnierzy radzieckich, ale pod CZERWONĄ GWIAZDĄ I PRZED BOHATERAMI ZSRR!

Tutaj jest POLSKA, nie kraj rad. Jeśli Ci u władzy tego nie zrozumieją, to pośrednio właśnie oni są winni takim aktom i to za nich powinny się wziąć odpowiednie służby. Bo powstaje pytanie, dlaczego do dziś dnia władze Chojnic nie zmieniły napisu na pomniku i nie zdjęły czerwonych gwiazd? To jest właśnie wyraz barbarzyństwa i wandalizmy wobec kultury polskiej i polskiego dziedzictwa, wobec naszej historii. To jest akt gwałtu na świadomości Polaków!

Zdradą i wandalizmem jest pochylanie 14 - lutego Flag RP przed pomnikem totalitaryzmu, przed symbolem opraców z KATYNIA! Takich czynów dopuszcza się Finster, burmistrz wybrany w rzekomo demokratyczny sposób i w rzekomo demokratycznym reżimie.

Słowa burmistrza Finster z "Czasu Chojnic" to esencja głupoty : "A napisów na pomniku na pewno nie zmienię"! Proszę bardzo! Niech pozostaną, ale Pan, burmistrzu, jest w każdym kolejnym takim akcie osobą współwinną jego zajścia. Nie ma z Jego strony, tak jaki i ze strony radnych jakiejkolwiek woli zmiany napisów na pomniku, które godzą w uczucia wielu skrzydzwonych Polaków i polskich rodzin. Takie spray'owanie jest wynikiem nieudolności w zarządzaniu, we współrządzeniu na szczeblu samorządu. TO JEST WYNIK BETONOWEJ POSTAWY i SOWIECKICH ZAPATRYWAŃ!

Nie ma w Chojnicach mowy o konsyliacji, a metody władzy są oparte o praktyki rodem z ZSRR. Mamy do czynienia z władzą, która wielbi pomniki radzieckie, ale nie pamięta o Polakach. Zresztą czego się spodziewać po ekipie, która jeździ do Mozyrza - Białoruś, na parady wojska i milicji?




Zdj. Radosław Sawicki

POWTARZAM: HAŃBĄ DLA MNIE i WANDALIZMEM ZE STRONY WŁADZ JEST CZCZENIE NA POLSKIEJ ZIEMI MORDERCÓW MILONÓW POLAKÓW!

NAPIS NA POMNIKU POWINIEN BYĆ WYRAZEM KONSENSUSU ZWASNIONYCH STRON, RÓŻNIE POSTRZEGAJĄCYCH HISTORIĘ, A NIE KOLEJNYM ELEMENTEM WŁADCZEGO NARZUCANIA INTERPRETACJI HISTORII I RZECZYWISTOŚCI SPOŁECZNO - POLITYCZNEJ.

czwartek, 15 września 2011

Tranzycja niedkończona

Wiele się mówiło o okresie tak zwanej transformacji ustrojowej w Polsce. Miało to oczywiście swój wymiar lokalny związany z decentralizacją państwa i przejęciem pewnych aspektów władztwa publicznego przez samorządy - które właście w tym czasie w Polsce zaczęły powstawać.

Mało jednak było o procesie Tranzycji Politycznej - a według mnie jest to proces o wiele bardziej złożony, aniżeli szeroko już opisana transformacja ustrojowa, która przecież może uchodzić za proces już dokonany.

Tranzycja polityczna to odcinek czasu uwzględniający zmianę od tego co uchodzi formalnie za skończone do tego co miałoby formalnie nastąpić. Patrz - od komunizmu/realnego socjalizmu do demokracji. Tranzycja ma swe etapy, będąc generalnie intensywną i ciągłą zmianą polityczną, które można podzielić na preparację, kształtowanie się nowego reżimu, utrawalenie się nowego reżimu. Wszystko OK, jednak charakter tranzycji wyznaczają takie kwestie jak sposób wszczęcia nowej formy reżimu, charakter samych przemian i ... stosunek do przeszłości. 

Wracamy na lokalne podwórko i już wiemy, że tranzycja w Chojnicach jest w toku, bo stosunek lokalnej władzy do przeszłości nie uległ prawie żadnej zmianie od czasów rządów PZPR...starosta obwiniany o współpracę z SB, burmistrz hołubiący Sowietów, w radach samorządowych dawny establishment PZPR... współpracownicy SB wśród oficjalnych współpracowników burmistrza miasta...miejskie delegacje w autorytarnie rządzonej Białorusi...daleko nam jeszcze do innej jakości, a stosunek do przeszłości to jeden z powodów.

wtorek, 13 września 2011

Skrucha grafomana

Czytelnicy dali mi znać,że mam zaprzestać tworzenia wpisów powyżej trzech rosądnej długości akapitów w postach. Wyznaję swą winę i obiecuję poprawę. Odtąd będę pisał syntetycznie i będę trzymał się konwencji bloga.

Wszystkim zainteresowanym moimi wpisami dziękuję za wizyty, których mam już ponad 30.000, słownie: trzydzieści tysięcy!!!

Dziękuję Wam!

poniedziałek, 12 września 2011

Sesja pełna pokory

Chojnicki światek polityczny staje się niesamowicie przewidywalny, daje mi to nie tylko łatwość w prognozowaniu przyszłych zdarzeń, ale jednocześnie niesamowity komfort psychiczny - tutaj nic mnie nie zaskoczy.

Gdyby mi ktoś powiedział, że dzisiejsza Sesja Rady Miejskiej, a w szczególności głosowanie za prywatyzacją przedszkola samorządowego nr 9 to był proces z góry wyreżyserowany to też bym się nie zdziwił. Natomiast, gdyby ktoś posunął się do oskarżeń w stronę burmistrza Finstera, że ten naciskał radnych do tego aby głosowali za prywatyzacją, też bym się nie zdziwił, przecież wiadomo, że ludzie są w tym mieście złośliwi i lubią posądzać burmistrza.

Niemniej ta sesja pełna pokory, wzbudza pewne pytania, w szczególności o stan wiedzy z zakresu ustawy o samorządzie gminnym oraz o ustawie o systemie oświaty i ustawy o finansach publicznych wśród naszych kochanych radnych jak i całego aparatu urzędniczego jaki ma do dyspozycji burmistrz Finster.

Wcale też mnie nie dziwi, że pomysłu prywatyzacji z głowy nikt inicjatorom tego pomysłu nie wybił. W końcu pomysł raz rzucony musi być zrealizowany z mrówczą determinacją, doskonale o tym wiedzieli żołnierze Wehrmachtu pod Stalingradem...niech to będzie symbol dla tych, którzy dziś opowiedzieli się za Finsterem (prywatyzacją). TO BYŁ WASZ STALINGRAD tak jak dla Wehrmachtu. Białorus to już za słaby przykład...

Pełna pokora zawsze kończy się nieszczęściem. Radnych wybrali obywatele, mieszkańcy, a nie burmistrz. Niestety o zobowiązaniach i ślubowaniu wobec chojniczan radni zdają się nie pamiętac, a ich wyznacznikiem i jedynym punktem odniesienia w ocenie swoich działań są słowa z ust burmistrza.

Finster powiedział, że położy "głowę" pod topór . To było mocne postanowienie, liczę na to, że zdoła się wywiązać ze swych obietnic, czas ich realizacji wkrótce nastąpi.

Radnym dziękuję serdecznie, ze nie potrafią dociekać skąd na proteście Finster wział się z nagłośnieniem, na jakiej podstawie z niego korzystał? Dlaczego zakłócał legalny protest? Skąd chęć ingerencji i zaburzania porządku legalnego zgromadzenia? Czy to było działanie etyczne? Czy to są metody społeczeństwa obywatelskiego? Czy to są standardy panujące w Uniii Europejskiej i innych miastach w Polsce?Radni nie zapytali, my zapytamy odpowiednie instytucje. Zachowanie burmistrza było podyktowane brakiem kultury, podobnie jak pod basztą, chamstwem i butą...niestety. Ale dla mnie nic z tego co tam robił nie było zaskoczeniem. Stał się tak uparty, że jest przewidywalny w każdym swym ruchu, również w tym że działa na niekorzyść społeczeństwa. Złość jedynie wywołuje brak reakcji u radnych, jak na nich patrzę, to oprócz ideologicznie ustawionego na prywatyzację Krzysztofa Haliżaka, widzę jedynie strach wypełniający Salę Obrad Rady Miejskiej. Pytanie jest proste, Panie i Panowie, czego Wy się boicie? Jeśli potrzebujecie pomocy, to z chęcią pomogę.

Szkoda, że Rada Miejska dała się po raz kolejny tak ohydnie zmanipulować, to było do przewidzenia, ale jednak człowiek zawsze wierzy, że coś tam pęknię, do kogoś przemówi jego rozum, bardziej jak strach...i zamiast pokory będzie w Radzie Miejskiej powiew pluralizmu...

APEL DO RADNYCH: JEŚLI POTRZEBUJECIE OD NAS POMOCY W REALIZACJI MANDATU RADNEGO TO PROSZĘ O KONTAKT. Z chęcią każdemy pomogę, pomimo gorzkich słów, rozumiem sytuację niektórych radnych, którzy czują się w taki czy inny sposób uzależnieni od łaski władzy, stąd moja jasna oferta - pomogę i to bez oczekiwania czegokolwiek w zamian.

O sobotnim proteście

http://www.ozzip.pl/serwis-informacyjny/pomorskie/1286-chojnice-burmistrz-zagusza-protestujcych

niedziela, 11 września 2011

Prywatyzacja w interesie politycznym

Wczoraj odbył się zapowiadany protest. Spełniły się wszelkie moje "czarne" przypuszczenia co do postawy burmistrza Finstera, który w bezprawny sposób zakłócał potężnym nagłośnieniem z Chojnickiego Domu Kultury przebieg naszego zgromadzenia.

Tutaj podeję linki do relacji medialnych:




Tyle o przebiegu protestu, bo to nie przebieg tego zgromadzenia w tym poście, a wygłoszone przez nas argumenty są ważne.

Na sam protest przygotowałem się gruntownie. Wygłosiłem kilka zdań pod tytułem:
Kwestia cedowania odpowiedzialności za funkcjonowanie chojnickich przedszkoli na sąsiednie samorządy.

Tytuł odnosi się do pomysłu przekształcenia przedszkola publicznego w niepubliczne, czyli do kwestii jego prywatyzacji w wyniku czego gmina miejska Chojnice miałaby być pozbawiona podstaw do naliczania dopłat do przedszkoli niepublicznych. W takim wypadku Ratusz chciałby korzystać z wyznacznika dopłat zaczerpniętego z sąsiedniej gminy...Według mnie jest to prawnie niemożliwe.

Zapraszam do zapoznania się z przygotowanym przeze mnie materiałem - na podstawie ustaw, uchwał, protokołów oraz artykułów Jerzego Erdmana, dziennikarza chojnice24.pl.

W swej wypowiedzi poddanej, przedstawię Państwu historię i stan teraźniejszy prób cedowania odpowiedzialności za funkcjonowanie chojnickich przedszkoli na sąsiednie samorządy. Żeby uniknąć nieporozumień już na wstępie powiem, że takie działanie jest niemożliwie, a sam tytuł mego wystąpienia jest tak skonstruowany aby obnażyć niemoc i nieporadność tych, którzy chcieliby w Chojnicach sprywatyzować ostatnie samorządowe przedszkole. W pierwszym rzędzie mam tutaj na myśli burmistrza i większą część członków Rady Miejskiej Chojnic. Przedstawię brak możliwości prawnych przeprowadzenia prywatyzacji ostatniej placówki, oraz brak możliwości cedowania odpowiedzialności za określanie wartości dopłat do przedszkoli niepublicznych na podstawie stawek funkcjonujących w „sąsiedniej” gminie. Ukażę ekonomiczny imperatyw dążenia do prywatyzacji ze strony władz miasta przy braku możliwości prawnych – tym samym wskażę proces naruszania prawa i tworzenia aktów prawa miejscowego niezgodnych z aktami wyższego rzędu. Oficjalnie słyszymy, że prywatyzacja jest podyktowana chęcią wcielania w życie idei prywatyzacji w gminie i szukania oszczędności przy głoszeniu istnienia ku tej prywatyzacji odpowiednich możliwości prawnych.

Przedszkole numer 9 próbowano już sprywatyzować w roku 2007 wraz z pozostałymi przedszkolami samorządowymi. Sprzeciw pomysłowi prywatyzacji wszystkich przedszkoli zgłosiła kurator oświaty Pani Anna Lis, podstawą jej stanowiska sprzeciwiającego się prywatyzacji wszystkich przedszkoli była ustawa o systemie oświaty, a konkretnie jej artykuł 59 ust. 1,2, i 2b. O ile w roku 2004 i 2011 punkt 1 wspomnianego artykułu nie uległ zmianie, to już artykuł 2 uległ zmianie w międzyczasie i o ile brzmiał : Szkoła, profil kształcenia ogólnozawodowego lub zawód, w jakim szkoła kształci, a także placówka publiczna prowadzona przez jednostkę samorządu terytorialnego, z zastrzeżeniem ust. 2a, mogą zostać zlikwidowane po uzyskaniu pozytywnej opinii kuratora oświaty, a w przypadku szkoły rolniczej także ministra właściwego do spraw rolnictwa, a szkoła lub placówka publiczna prowadzona przez inną osobę prawną lub osobę fizyczną - za zgodą organu, który udzielił zezwolenia na jej założenie. W przypadku szkoły i placówki artystycznej jest wymagana pozytywna opinia ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego.




To teraz uzyskał brzmienie: Szkoła lub placówka publiczna prowadzona przez jednostkę samorządu terytorialnego może zostać zlikwidowana po zasięgnięciu opinii organu sprawującego nadzór pedagogiczny, a szkoła lub placówka publiczna prowadzona przez inną osobę prawną lub fizyczną - za zgodą organu, który udzielił zezwolenia na jej założenie

Ten subtelny zapis w znowelizowanej ustawie daje, jak mniemam, władzom Chojnic nadzieję, na możliwość prywatyzacji przedszkola, do tego jeszcze wrócę. Przedszkole chciano sprywatyzować w 2007 roku, ale nie zezwalało na to prawo, natomiast tak Pan Finster to wtedy komentował:


Jedno przedszkole publiczne, pięć niepublicznych, taki system. Dlaczego taki? Ja z pełnym zrozumieniem odnoszę się do sytuacji, w której w Chojnicach powinna być baza wymiarowania kosztów tych przedszkoli, które będą u nas, ponieważ musimy sobie zdawać sprawę z tego, że baza wymiarowania kosztów w innych miastach jest o wiele niższa. Dzisiaj jest tak, że w Szczecinku, w Kościerzynie, w innych miastach finansowanie tych gmin wynosi około 250 zł, u nas wynosi 400 zł. Wybór padł na Przedszkole nr 9 z kilku powodów. Powód pierwszy – bo największe przedszkole. Powód drugi – bo są tam oddziały integracyjne. Powód trzeci – jest to najdroższe przedszkole w prowadzeniu. Dlatego zostawiamy największe i najbardziej skomplikowane.



Dziś jak wskazałem, są według włodarza inne uwarunkowania prawne, tak o nich mówił na ostatniej sesji RM; Chcieliśmy zrobić wszystkie, sprywatyzować wszystkie placówki, ale nie było zgody wówczas Ministerstwa Edukacji Narodowej i Kuratorium Oświaty, wtedy był wymóg, że jedno przedszkole musi być publiczne. W tej chwili tego wymogu nie ma, bo nie jest potrzebna zgoda Kuratorium, tylko jest potrzebna opinia i te uwarunkowania zmieniły się całkiem niedawno, dlatego kończymy ten proces.



Niestety w błędnej dedukcji urzędnicy, radni i burmistrz nie dostrzegają, że po zasięgnięciu opinii Kurator nadal ma możliwość realnego zablokowania prywatyzacji ostatniego przedszkola w gminie i zdając sobie sprawę z obowiązków wynikających z ustawy o samorządzie gminnym i z ustawy o systemie oświaty Kuratorzy w praktyce już blokują możliwość prywatyzacji ostatniego przedszkola.



W Chojnicach w tym roku przemówiły względy ekonomiczne, budżet pęka w szwach, płacić mają za to rodzice przedszkolaków. Wynika z tego, że najpierw wyliczono miesięczny koszt bieżący w 2011 na jednego przedszkolaka w PS – 9 na 591 zł (rok wcześniej – 566 zł). Gdy okazało się, że w ostatecznej wersji projektu budżetu jest mniej pieniędzy na przedszkola, niż rok temu, kwotę „obcięto” dla ps9 na 468 zł. O sytuacji alarmował wielokrotnie dyrektor Ziarno z Urzędu Miejskiego. Godne uwagi jest również wystąpienie Pana Dyrektora na wspólnym posiedzeniu Komisji Kultury i Sportu oraz Komisji Edukacji z dnia 19.01.2011 r. Na tym posiedzeniu Pan Dyrektor w pkt 3) porządku obrad wyjaśnił jak była obliczana dotacja. Szczególnie ważny jest ten fragment wypowiedzi Pana Dyrektora, w którym stwierdza on, iż „ustawa nic nie mówi o tym, że mamy teraz od tego [czyli od wydatków bieżących – przyp. aut.] odliczać jakby te dochody, które uzyskujemy od rodziców”. Następnie Pan Dyrektor oświadcza, że obliczona przez przedszkole publiczne dotacja na 1 ucznia w 2011 r. wyniosła 591 zł i „taki materiał został przekazany Pani Skarbnik” jako założenie do budżetu. Wskazuje również, że uprzednio otrzymał „sygnały, że taka kwota jest niemożliwa, bo musimy bilansować budżet i należy tą kwotę obciąć”. W związku z tymi sygnałami Pan Dyrektor wskazał, że „należało podejmować pewne próby [obcięcia kwoty – przyp. aut.] i takie próby podjęliśmy, chociaż ja do końca nie wiem, czy one były właściwe i jak one się zakończą (…)”. Proszę wreszcie zwrócić uwagę, że na przedmiotowym posiedzeniu Pan Dyrektor wskazał, że kwota wydatków bieżących w wysokości 591 zł naliczona przez przedszkole publiczne, która powinna stanowić podstawę naliczenia dotacji, była jak najbardziej prawidłowo naliczona, zatem odliczenie wymienionych w zarządzeniu wydatków na żywność oraz czesnego było pozbawione postawy prawnej.





Oto tragizm sytuacji ekonomicznej ukazany w protokołach z posiedzień komisji:



Trochę więcej jak 350 zł. I teraz jest pytanie wobec tego, jeżeli 350 zł, no to są skutki finansowe jakieś i to by była kwota ok. 300 tys. zł, tak z grubsza licząc szacunkowo, które by jeszcze należało do tych dotacji dołożyć. No, ale jest py-tanie skąd ją wziąć? Pozostawiam to na razie jakie pytanie otwarte.

 Radny Józef Skiba – czy w takim razie prowadzący te palcówki przedszkolne nie będą podwyższać opłat za przedszkole?

 p.Ziarno – trudno mi powiedzieć.

 Radny Józef Skiba – a jeżeli nie, to czy to się nie dobije na jakości powiedzmy wycho-wania, utrzymania tych dzieci w tych placówkach?

 p.Ziarno – trudno mi tutaj powiedzieć. No, na pewno jak są gorsze środki, no to na pewno są gorsze możliwości. Natomiast na ile, to nie wiem.

 Radny Józef Skiba – czy my mamy jakieś prawo, czy moc ustalania górnej granicy opłat dokonywanych przez rodziców? Bo np. prowadzący, gdy dostanie niższą kwotę z miasta, to będzie mógł to odzyskać poprzez podniesienie opłaty, która uiszczają rodzice.

 p.Ziarno – takiej możliwości nie mamy. My nie mamy możliwości wpływu


W Biskupcu w woj. Warmińsko – mazurskim uniemożliwiono gminie prywatyzację przedszkola właśnie przez wzgląd na nieodpowiednią interpretację przepisów ustawy o systemie oświaty konkretnie zapisów w artykule 59.




Finster chciałby przeżucić wyznaczanie wartości dopłat do przedszkoli niepublicznych na któreś z gminy „sąsiedniej” oczywiście najlepiej to z najniższą wartością dopłaty, ale jest to również prawnie niemożliwe, bo jeśli w sąsiedniej gminie wiejskiej Chojnice nie ma przedszkola publicznego, to znaczy, że za sąsiednią gminę można traktować każdą gminę w Polsce, bo ustawodawca nie definiuje to ma na myśli przez gminę „sąsiednią”. Tym sposobem znaleźlibyśmy się w kuriozalnej sytuacji, której zdaje się nikt jeszcze nie przemyślał.



Moje tezy są następujące:



1. Zabrakło pieniędzy w kasie miasta, należy wszelkimi sposobami choćby chwilowymi i kosztem społecznym łatać braki.

2. Dokonuje się proces, który można nazwać finsteryzacją prawa – specyficzną formułą interpretacji przepisów. Przykład:

Powstaje zatem uzasadnione pytanie – czemu w 2010 r. Pan Burmistrz nie odliczył od wydatków bieżących czesnego rodziców a zrobił to w 2011 r.?





3. Nie należało sprzedawać nieruchomości w procesie prywatyzowania przedszkoli, a jedynie je dzierżawić

Oto potwierdzenie:

Anna Lis (kurator oświaty 2007) wyraziła zgodę na likwidację pięciu z nich i pozostawienie PS 9 jako publicznego. Wniosła uwagę, że „Będzie to warunkiem ustalenia dotacji z budżetu miasta na koszty utrzymania 1 dziecka i naliczenie budżetów pozostałym przedszkolom niepublicznym. (…) Propozycja prowadzenia przedszkoli niepublicznych w pierwszej kolejności zostanie przedstawiona dotychczasowemu personelowi wraz z bezpłatnym użytkowaniem dotychczasowych obiektów.” – kurator sugerowała też bezpłatne użytkowanie obiektów, a miasto obiekty sprzedało…



4. Nie ma warunków prawnych, które umożliwiałyby prywatyzację ostatniego przedszkola jest to sprzeczne z postanowieniami ustawodawcy.

5. Nie ma podstaw prawnych do dowolnego interpretowania pojęcia koszty bieżace.I tutaj słusznie Panie dyrektorki zauważyły czynnik ekonomiczny jako ten który był podstawą działania ratusza z naruszeniem prawa i tak pisały:

Działanie takie uważamy za nieuprawnione, ponieważ ustawa o systemie oświaty wprowadza sztywne kryteria obliczania dotacji, wśród których nie ma możliwości ich obniżania z uwagi na kryterium ekonomiczne udzielającego dotacji.





6. Rada Miejska podejmie uchwałę o prywatyzacji co doprowadzi do zaostrzenia konfliktu i do przewlekłych problemów natury prawnej związanych z określaniem dopłat do przedszkoli niepublicznych. Będzie to na rękę rządzącym Chojnicami.

7. Prawo uniemożliwia likwidację ostatniej publicznej placówki.

8. Chęć prywatyzacji przedszkola to również wyraz braku braku odpowiedzialności za samorząd.

9. przedszkolom niepublicznym udziela się najniższego możliwego i ustawowo dopuszczalnego dofinansowania, które i tak okazuje się być zaniżone – przykład orzeczenia WSA i sprawa definiowania tzw. kosztów bieżących.

10. Mamy paradoksalną sytuację w której, przedszkolanki ze sprywatyzowanych przedszkoli sądują się z Urzędem Miasto o wartość kwoty bazowej (czyli tej obliczanej dla PS9)

11. Burmistrz stosuje instrumentalne metody w dyskursie publicznym i dostosowuje prawdy do swoich racji. Przykładem niech będzie ta wypowiedź:



- Kilka razy Arseniusz Finster narzekał na to, że właścicielki niepublicznych przedszkoli, wbrew jego radom, utworzyły holding, razem działają. „Można założyć się, że jak podniosą opłatę stałą, to o tyle samo. Czyli jest podzielony rynek, nie ma konkurencji cenowej pomiędzy przedszkolami. (…) Nie może być tak, że mamy sprywatyzowane przedszkola i mówią one jednym głosem. One muszą ze sobą konkurować. Zrobię wszystko, aby rozbić ten układ, ten holding.” – stwierdził burmistrz.

Dziś burmistrz Finster twierdzi, że nie ma mowy o żadnych zmowach cenowych i ślepo każe wierzyć w wolny rynek, prawda taka, że nie ma pieniędzy w budżecie miasta i cały powód zmiany zdania przez burmistrza.



A to inny przykład koniunkturalnego stanowiska burmistrza:

Burmistrz Arseniusz Finster na tej sesji uzasadniał decyzję, posiłkując się argumentami z uzasadnienia postanowienia Kurator Oświaty z 13.03.2007 r.: - Jedno przedszkole publiczne, pięć niepublicznych, taki system. Dlaczego taki? Ja z pełnym zrozumieniem odnoszę się do sytuacji, w której w Chojnicach powinna być baza wymiarowania kosztów tych przedszkoli, które będą u nas, ponieważ musimy sobie zdawać sprawę z tego, że baza wymiarowania kosztów w innych miastach jest o wiele niższa. Dzisiaj jest tak, że w Szczecinku, w Kościerzynie, w innych miastach finansowanie tych gmin wynosi około 250 zł, u nas wynosi 400 zł. Wybór padł na Przedszkole nr 9 z kilku powodów. Powód pierwszy – bo największe przedszkole. Powód drugi – bo są tam oddziały integracyjne. Powód trzeci – jest to najdroższe przedszkole w prowadzeniu. Dlatego zostawiamy największe i najbardziej skomplikowane.





12. Forma stosowanego przez burmistrza nacisku na przedszkolanki, stanowi formę pewnego szantażu politycznego, otóż w mediach pojawiała się w lutym taka wypowiedź burmistrza:



- Mamy ustną opinię RIO w Gdańsku, że nasz sposób naliczania dotacji jest prawidłowy. Jeśli przegramy sprawę w sądzie, to wyrównamy te brakujące 73 złote do kwoty, która uwzględniałaby w podstawie opłatę stałą. Mamy w budżecie takie rezerwy. Sądzę jednak, że te panie nie byłyby na tyle pazerne, żeby naliczały nam odsetki.” – powiedział burmistrz Arseniusz Finster. – luty 2011-09-10



A potem: Nie mam najmniejszych wątpliwości, że za okres wrzesień – grudzień 2009 wystawimy decyzje administracyjne, jeżeli wyniki kontroli UM wykażą, że dotacje zostały wydane niezgodnie z przeznaczeniem lub nie wydatkowano ich wcale. Zażądamy wtedy ich zwrotu.” - mówi Wajlonis dnia 25.02.2011





Dziś znamy wynik z WSA, o dopłatach nie ma mowy, o wywiązywaniu się z wypowiadanych słów też, natomiast w międzyczasie były groźby urzędu po kontroli w przedszkolach o zwrotach części dopłat które UM wpłaca przedszkolom niepublicznym.



13. Rada Miejska nie spełnia nałożonej na nią roli organu uchwałodawczego, zaczyna się wydawać, że to Arseniusz Finster zgromadził w swoim ręku pełnię władzy tak uchwałodawczej jak i wykonawczej. Czy to jest normalne?



Oto przykład:

Andrzej Mielke. Nie miał on jednak pytań, gdyż wygłosił jedynie oświadczenie, że „burmistrz przejawił należną i roztropną troskę o budżet miasta zgodny z prawem.”



14. Przypadki specjalne dotyczące prywatyzacji przedszkoli może stanowić przykład gminy Cewice – nie mieli swojego przedszkola samorządowego, ktoś założył prywatne, jako podstawę dotacji zaczęto brać wartość dopłat do publicznego z sąsiedniej gminy, po czasie stworzono swoje przedszkole samorządowe, bo chciano mieć jakikolwiek wpływ na wartość dopłat do przedszkoli prywatnych.



Postulaty:

1. Powołanie społecznej Komisji ds. wyjaśnienia przyczyn i sensowności zgłaszanej prywatyzacji.

2. wprowadzenie natychmiastowych oszczędności w wydatkach UM, poza przedszkolami.





Rzeczowo

1. Geneza prywatyzacji

2. Przepisy artykułu 59 ustawy o systemie oświaty oraz o samorządzie gminnym, wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego

3. Sprawa Biskupca, gdzie właśnie artykuł 59 zaważył na decyzji wojewody o uchyleniu uchwały, co więcej, tam jest już jasno – po skierowaniu przez gminę sprawy do WSA, że nie ma możliwości przeprowadzenia prywatyzacji ostatniego przedszkola.

4. Wątpliwości budzi treść obu uchwał o prywatyzacji przedszkoli w roku 2007. W każdej z tych uchwał w paragrafie numer dwa, widnieje podobny zapis, który nie uwzględnia zapisów ustawy o systemie oświaty, konkretnie artykułu 59 tej ustawy choć jednocześnie podaje się, że artykuł ten stanowi podstawę prawną podjęcia uchwały o prywatyzacji.



I tak mamy zapis w paragrafie numer 2, który mówi:



W pierwszej z uchwał z 26 lutego:



W przypadku likwidacji w/w przedszkoli zapewnić dzieciom dotychczas do nich uczęszczającym oraz innym, możliwość korzystania z przedszkoli niepublicznych oraz z oddziałów zerowych w szkołach publicznych. TAKI jest zapis, kiedy ustawodawca jasno mówił i mówi, że nauka musi być kontynuowana w jednostkach tego samego typu . Oto pełen zapis z artykułu 59,: Szkoła publiczna, z zastrzeżeniem ust. 1a i 2, może być zlikwidowana z końcem roku szkolnego przez organ prowadzący szkołę, po zapewnieniu przez ten organ uczniom możliwości kontynuowania nauki w innej szkole publicznej tego samego typu - stan prawny na rok 2007.



W poprawionej uchwale RM o prywatyzacji czytamy w nieco zmienionym paragrafie 2:

„Zapewnić dzieciom dotychczas do nich uczęszaczajacym oraz innym, możliwość korzystania z przedszkoli niepublicznych oraz oddziałów zerowych w szkole publicznej” – stan prawny od lutego do kwietnia nie zmienił się i nadal ustawodawca ustawą o systemie oświaty mówił: Szkoła publiczna, z zastrzeżeniem ust. 1a i 2, może być zlikwidowana z końcem roku szkolnego przez organ prowadzący szkołę, po zapewnieniu przez ten organ uczniom możliwości kontynuowania nauki w innej szkole publicznej tego samego typu.



Obecnie zapis artykułu 59 brzmi dosłownie:

Art. 59. 1. Szkoła publiczna, z zastrzeżeniem ust. 1a i 2, może być zlikwidowana z końcem roku szkolnego przez organ prowadzący szkołę, po zapewnieniu przez ten organ uczniom możliwości kontynuowania nauki w innej szkole publicznej tego samego typu, a także odpowiednio o tym samym lub zbliżonym profilu kształcenia ogólnozawodowego albo kształcącej w tym samym lub zbliżonym zawodzie. Organ prowadzący jest obowiązany, co najmniej na 6 miesięcy przed terminem likwidacji, zawiadomić o zamiarze likwidacji szkoły: rodziców uczniów (w przypadku szkoły dla dorosłych - uczniów), właściwego kuratora oświaty oraz organ wykonawczy jednostki samorządu terytorialnego właściwej do prowadzenia szkół danego typu.

1a. Szkoła w zakładzie poprawczym lub schronisku dla nieletnich oraz szkoła przy zakładzie karnym lub areszcie śledczym może być zlikwidowana w każdym czasie, po zapewnieniu uczniom możliwości kontynuowania nauki w innej szkole.

2. Szkoła lub placówka publiczna prowadzona przez jednostkę samorządu terytorialnego może zostać zlikwidowana po zasięgnięciu opinii organu sprawującego nadzór pedagogiczny, a szkoła lub placówka publiczna prowadzona przez inną osobę prawną lub fizyczną - za zgodą organu, który udzielił zezwolenia na jej założenie.

2a. (uchylony).

2b. (uchylony).

3. Dokumentację zlikwidowanej szkoły publicznej przekazuje się organowi prowadzącemu szkołę, z wyjątkiem dokumentacji przebiegu nauczania, którą przekazuje się organowi sprawującemu nadzór pedagogiczny, w terminie jednego miesiąca od dnia zakończenia likwidacji.

4. Dokumentację zlikwidowanej szkoły lub placówki publicznej prowadzonej przez osobę prawną lub fizyczną przekazuje się właściwemu organowi jednostki samorządu terytorialnego, o którym mowa w art. 58 ust. 3.

5. Przepisy ust. 1-4 stosuje się odpowiednio do placówek publicznych, z wyjątkiem warunku o likwidacji z końcem roku szkolnego.

6. Przepisy ust. 1-5 i art. 58 stosuje się odpowiednio w przypadku przekształcenia szkoły lub placówki.

7. Organ prowadzący szkołę lub placówkę może przenieść kształcenie w określonym zawodzie z tej szkoły lub placówki do innej szkoły tego samego typu lub innej placówki tego samego rodzaju prowadzonej przez ten organ, po zawiadomieniu, co najmniej na 6 miesięcy przed terminem przeniesienia, kuratora oświaty i rodziców uczniów, a w przypadku szkoły dla dorosłych - uczniów.

8. Przepisów ust. 1-5 nie stosuje się w razie przekazania przez jednostkę samorządu terytorialnego prowadzenia szkoły lub placówki publicznej osobie prawnej niebędącej jednostką samorządu terytorialnego lub osobie fizycznej.

9. Przekazanie, o którym mowa w ust. 8, jest równoznaczne z likwidacją dotychczasowej formy organizacyjno-prawnej szkoły lub placówki, w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 30 czerwca 2005 r. o finansach publicznych.



TYTUŁEM PODSUMOWANIA:

Z protokołu z sesji z 17.08.2011,



Finster mówi:

Chcieliśmy zrobić wszystkie, sprywatyzować wszystkie placówki, ale nie było zgody wówczas Ministerstwa Edukacji Narodowej i Kuratorium Oświaty, wtedy był wymóg, że jedno przedszkole musi być publiczne. W tej chwili tego wymogu nie ma, bo nie jest potrzebna zgoda Kuratorium, tylko jest potrzebna opinia i te uwarunkowania zmieniły się całkiem niedawno, dlatego kończymy ten proces. – jest to nieprawda w obliczy nie zmienionego (nie znowelizowanego przepisu ustawy o systemie oświaty, konkretnie mowa o art. 59, ale też i o niezmienionych kompetencjach Kuratora Oświaty w zakresie przedmiotowego opiniowania takich spraw). Czyli opinia jest na podstawie wydanego postanowienia Kuratora Oświaty wiążąca, jaka była w roku 2007 każdy już wie – pozostawić przedszkole samorządowe nr 9!



- artykuł 7 punkt 1, ustawy o samorządzie gminnym mówi jasno, że Zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty należy do zadań własnych gminy.

W szczególności zadania własne obejmują sprawy: i tutaj czytamy podpunkt 8:

- edukacja publiczna


„Rada Przedszkola.



Jako rodzice dzieci Przedszkola Samorządowego Nr 2 „Bajka” pragniemy wyrazić swój głęboki niepokój w związku z przedstawionymi nam przez Pana Burmistrza planami prywatyzacji przedszkoli Chojnickich. Sądzimy, że podobnie jak i nam leży Panu na sercu przyszłość miasta, ale uderza Pan swoimi poczynaniami w jej podstawy — odbierając naszym dzieciom szansę na prawidłowy rozwój w odpowiednio do tego przygotowanych placówkach pod okiem wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej. W dodatku zaskakuje nas Pan tym projektem, nie dając nam możliwości wyrażenia swej opinii. Przed podjęciem tak ważnej dla społeczności miasta i okolic decyzji należy przecież przeprowadzić szeroką dyskusję publiczną, która umożliwia wybór najlepszego rozwiązania. Zwracając się z apelem o rozpoczęcie właściwych konsultacji społecznych, przedstawiamy swoje stanowisko.

1) Wbrew wstępnym zapewnieniom Pana Burmistrza uważamy, że prywatyzacja przedszkoli spowoduje na pewno znaczny wzrost opłaty za pobyt dziecka w przedszkolu, czego konsekwencją będzie rezygnacja z tej formy opieki nad dzieckiem przez rodziny o niskich zarobkach. Przy prorodzinnej polityce rządu RP i tendencji równania do standardów europejskich krok Rady Miejskiej będzie prawdziwym anachronizmem.

Zgodnie z ust. 5 art. 5 „Ustawy o systemie oświaty” zakładanie i prowadzenie publicznych przedszkoli należy do zadań gmin. Przedszkola takie prowadzą rekrutację dzieci w oparciu

o zasadę powszechnej dostępności. Ta zasada będzie złamana w przypadku, gdy wszystkie chojnickie przedszkola ulegną przekształceniu, a obserwując dotychczasowe działania władz naszego miasta takie rozwiązanie „problemu” jest niestety realne. Nas nie stać na drogie, prywatne przedszkola!

2) Obawiamy się również, że skutkiem prywatyzacji będzie rezygnacja z wykwalifikowanej, doświadczonej i kompetentnej, ale z punktu widzenia ekonomii i wolnego rynku nieopłacalnej (za drogiej), kadry nauczycielskiej i zatrudnienie osób przypadkowych. Pociągnie to za sobą także redukcję etatów kadry pomocniczej — woźnych i tym samym zagrozi bezpieczeństwu naszych pociech. Prześladuje nas wizja przedszkola, w którym jedna opiekunka pracując przez 8 godzin z 40 podopiecznymi stara się nad nimi zapanować i uchronić przed niebezpieczeństwem.

A gdzie proces dydaktyczny, troska o rozwój emocjonalny wychowanków, indywidualizacja pracy z dzieckiem niepełnosprawnym, nadpobudliwym, czy chociażby nieśmiałym?! Niemożliwe staną się wycieczki do lasu lub do parku, wyjścia do kina itp., przedsięwzięcia tak dobrze nam znane z pobytu naszych dzieci w „Bajce”.

Z listu, który otrzymaliśmy od Pana, wnioskujemy, że celem Pańskich działań ma być stworzenie między innymi konkurencji wśród chojnickich przedszkoli przez powołanie do życia takiej placówki, która podjęłaby się świadczenia usług nowych, na przykład opieki popołudniowej lub weekendowej, zgodnie z oczekiwaniami społecznymi. Jesteśmy przekonani, że istniejące już przedszkola publiczne także są w stanie taką ofertę przygotować. Sądzimy, że władzom miasta nie chodzi o stworzenie „Całodobowej przechowalni dla dzieci”, ale zapewnienie najmłodszym obywatelom szczęśliwego dzieciństwa.

Panie Burmistrzu! W ostatnich wyborach obdarzyliśmy Pana zaufaniem, po raz kolejny wierząc, że okaże się Pan dobrym gospodarzem. Oczekujemy więc, że podejmie Pan dyskusję społeczną na temat przyszłości chojnickich przedszkoli i nie zlekceważy naszych opinii. Apelujemy o ustalenie terminu spotkania z rodzicami dzieci wszystkich przedszkoli i dokładne przedstawienie stanowiska władz w tym konflikcie oraz powstrzymanie się od rozwiązań prawnych do czasu konsultacji

z wszystkimi zainteresowanymi stronami.

Jesteśmy przekonani, że w tych rozgrywkach ekonomicznych zwycięży jednak dobro dzieci.

W załączeniu przesyłamy listę z podpisami rodziców popierających nasz protest.”

Wycinek z odpowiedzi Finstera:



Następnie autorzy listu mówią o ustawie art.5 zakładanie i prowadzenie publicznych przedszkoli należy do zadań gminy. Tak, to prawda.