Niejednym oferowano stanowiska, innych niszczono, zabijano, odsądzano od godności, rozbijano rodziny, uprowadzano kobiety. Tak uczy historia o relacjach władzy z obywatelami niepokornymi.
Na wszystko jesteśmy gotowi. W Chojnicach Wersalu nie będzie.
Praca tak zwanej "Drogiej" Rady Strategii i jeszcze "droższego" Zespołu prof. Dutkowskiego nastręczyła wystarczająco dużo materiału jawnie kompromitującego lata rządów Finstera. I zastanawia to odwracanie kota ogonem - jak w Chojnicach jest coś nieco powyżej średniej - to dzięki władzom miasta, jak poniżej średniej - to czynniki markroekonomiczne, uwarunkowania ustawowe i tak dalej. Czyli to co złe na nas, to co dobre od nas.
Jak mówi się o inwestycjach, to miliony "zleciały z nieba". Jak się mówi o subwencjach oświatowych, to "nie dają więcej". Nawet władza prezentuje postawę roszczeniową, nie czując w ogóle klimatu gospodarczego. Nie odnajdując się w rzeczywistości.
Jak mówi się o inwestycjach, to miliony "zleciały z nieba". Jak się mówi o subwencjach oświatowych, to "nie dają więcej". Nawet władza prezentuje postawę roszczeniową, nie czując w ogóle klimatu gospodarczego. Nie odnajdując się w rzeczywistości.
Na pewno żaden z punktów z planu Finstera nie był wart tych 40 tysięcy. Zaraz kiedy słuchałem na Radzie Strategii tych enuncjacji burmistrzowskich, pomyślałem o tym jak wielkim złem jest socjalizm sam w sobie. Friedrich August von Hayek w słynnej już pracy Droga do zniewolenia wskazywał jak prosta droga wiedzie od budowy socjalizmu do totalitaryzmu. W wymiarze mikro obserwujemy to w Polsce powiatowej, ogarniętej instytucjami publicznymi w każdej sferze życia. Tak naprawdę na co my pracujemy? Na urzędników, rencistów i emerytów (a urzędnicy to właściwie tacy emeryci - renciści, publiczni rentierzy). Podam prosty przykład - przedsiębiorca, który zajmuje się działalnością w sektorze usług wypracuje 5.000 netto miesięcznie, od tego musi zapłacić podatek dochodowy, dorzucić na VAT (tak, tak otrzymuje go od klientów), musi opłacić rachunki i ZUS. z 5.000 tysięcy nagle pozostaje 2.500 złotych. A realnie wypracowano ponad 7.000 pln. Oczywiście, ilu z chojnickich małych przedsiębiorców udaje się mieć przychód 5.000 netto miesięcznie? Zupełnie inaczej wygląda wypłata "na rękę" urzędnika zarabiającego 7.000 brutto.
Bez realnej samoorganizacji i odejścia od socjalistycznego modelu budowy społeczeństwa zniewolonego na każdym etapie działania, nie uda się nam, również w Chojnicach, zmienić oblicza miasta i społeczności. Przede wszystkim musimy dążyć do wdrażania innowacji, której niestety nie rozumie się w stechnicyzowanym dziś dyskursie inaczej aniżeli iPhone 5, a chodzi tutaj bardziej o społeczną innowację - a w sumie to powrót, do działalności etycznej w sferze publicznej, działalności pro - publico bono, do pracy nad myślą śmiałą i innowacyjną,wręcz ryzykowną ( a czyż taką nie było przenoszenie stolic, lub wyprawy na nieznany ląd)?
Radni powiatowi PiS wspomnieli o ścięciu diet o 50%, ale ja uważam, że i to mało. Bycie radnym to przywilej, oprócz dojazdów na sesje, symbolicznej kawy i herbaty oraz szklanki wody nic innego nie powinno przysługiwać. Pełnienie mandatu, powinno być postrzegane w ramach służby społecznej - świadomie dokonanej, a nie źródła dochodu.
Niestety takie myślenie uderza w układ, bo budowa socjalistycznej ułudy na populiźmie oparej - jak łowienie ryb w miejskich stawach (gdzie w Strudze Jarcewskiej można przy wlocie do Parku tankować diesle), zrównoważony rozwój osiedli (w ogóle nie rozumie się definicji "zrównoważonego rozwoju" w tym mieście), ustawianie telewizorów w Parkach, opowieści o inwestorach "z kosmosu" itd. Ogólnie sprzeczność goni sprzeczność.
Przychody nie będą rosnąć, będziemy spłacać długi, ale za to będziemy ciągle rewitalizować i inwestować...Ludzie nie mają pieniędzy, ale mają dać 50% za mieszkania, które opłacają nierzadko od dziesiątków lat,żeby przyśpieszyć spłacanie długów miasta. Zakłada się likwidację Centrum Parku i powołanie zakładu budżetowego - czyli z definicji niedochodowej części UM na garnuszku podatnika, tak żeby się teraz nikt nie czepiał o dopłaty na "pływanie" (w Egipcie)? A z drugiej strony mówi się o optymalizacji kosztów. To są same kłamstwa i manipulacje obliczone na utrzymanie władzy i zgromadzenie funduszy na kolejne wybory. Zresztą bez urazy dla Pana Antoniego Szlangi, którego czepiam się jak tonący okrętu - ale przecież to obecność takich właśnie osób w tej Radzie to symbol braku wyobraźni i wizji. Przecież żadne plany z PRL-u się nie sprawdziły, a system się po prostu zawalił przy wydatnej pomocy opozycji.
Projekty Rady i burmistrza, to próba nowego przetasowania, włączenie ludzi spoza układu władzy do prac Rady to próba stworzenia wrażenia, że oto wszyscy są za, usiłowanie tworzenia legitymizacji dla władzy. Nie są wszyscy za, mamy świadomość,że jest to próba nowego rozdania, do starej i znanej nam gry. Nikt tych warunków i reguł już nie chce, ale rozdającym nie warto już nawet przeszkadzać. Dopóki nie odbierze się im władzy, nie należy nawet z nimi dyskutować o możliwych wariantach dla miasta. Adoptują się do okoliczności i warunków, jak każdy wytrwały szkodnik. Chcieliby Wersalu, ale Wersalu w Chojnicach nie będzie. Może będzie Bzura, może Warszawa, może Kircholm, może Wiedeń, a może Kock, ale na pewno nie będzie tego znienawidzonego Wersalu. Czeka nas walka na otwartym wyborczym i ubitym polu, a nie na salach podczas spotkań nikomu nieznanej Rady Strategii przy szumie klimatyzacji, z której nie korzystało nigdy w swoim życiu pewnie ponad 80% chojniczan.
To miasto potrzebuje wizji, o tym piszę śmiało,bo taką wizję mamy. Nie ma jej Finster, a to co miał to już zostało spożytkowane. Jesteśmy w stanie wejść na inne obroty, uczynić to miasto innym. Lepszym. Do wyborów dwa lata. Nikt nie może być pewnym zwycięstwa. Na pewno czeka nas twarda walka o lepszą przyszłość dla tego upadającego miasteczka i jego mieszkańców.