wtorek, 4 marca 2014

III wojna światowa

Jesteśmy świadkami burzenia ładu pojałtańskiego oraz osiągnięć Jesieni Narodów (1989-). Względna demokratyzacja coraz szerszych geograficznie przestrzeni została nie tylko zahamowana, ale wręcz zaczyna się kurczyć. "Wolny" świat został postawiony przez Putina przed polityką faktów dokonanych. Na co niewiele Zachód będzie w stanie odpowiedzieć.

Przed wybuchem II wojny światowej, pomimo rosnącego masowego poparcia dla retoryki nacjonalistycznej i wojennej, elity intelektualne były pogrążone w czasie dekadencji.Obecnie drąży je postmodernizm, który również tym, którzy mają moc opiniotwórczą powoduje, że nie w głowie im informowanie o zagrożeniach związanych z obecną sytuacją międzynarodową. Tym samym szerszym rzeszom społecznym brak instrumentów do interpretacji rzeczywistości, którą w perspektywie międzynarodowej zaczął kreować Putin.

W przeciągu roku, dwóch lat, Putin wprowadzi wojska również w strefę państw NATO, prawdopodobnie najpierw do republik bałtyckich, ponownie stawiając Zachód przed polityką faktów dokonanych. Nie ma też wątpliwości co do tego, że dojdzie do konfrontacji na linii Polska - Rosja. Nie wiem czy to będzie konfrontacja zbrojna, bo zdaje się, że społeczeństwo nasze jest tak pozbawione pojęcia o wartościach i imponderabiliach narodowych i państwowych,że być może nawet nie będzie to grało roli dla większości z mieszkańców Polski, że czołgi rosyjskie właśnie zajmują Warmię i Mazury i województwo podkarpackie. Taki scenariusz wydaje się oczywisty. Jeśli Zachód wyciągnął lekcję z historii, a nie liczyłbym na to, to nie zgodzi się na politykę ustępstw i podniesie rękawicę, którą Putin rzucił na Ukrainie. Jeśli do tego nie dojdzie tam, to na pewno może dojść tutaj. Pytaniem tylko pozostaje jak wiele jesteśmy w stanie przyjąć od Rosji upokorzenia ze zwieszonymi rękoma. I wracają tutaj słowa brytyjskiego polityka Winstona Churchilla, który mówił, że ten kto godzi się na hańbę, aby uniknąć wojny, będzie miał i wojnę i hańbę. 

Żeby zrozumieć logikę postępowania Putina należy oprzeć się na jednej perspektywie -chłodnym racjonalizmie, który opiera się na kalkulacji siły ognia, wyporności okrętów wojennych, ilości czołgów, samolotów, itd. Nie ma znaczenia o ile procent spadnie hrywna, rubel, ani to z jak wielkiej części rezerw wyprzeda się Rosja. To są tylko czynniki maskujące. Podobne ruchy czynili Niemcy w przeszłości jak obecnie Rosja. Historia jest dość dobrą nauczycielką, ale nie chodzi o wyciąganie analogii, a jedynie o odnoszenie zjawisk i zdarzeń z przeszłości do współczesnego kontekstu co uprawdopodabnia bardziej jedne scenariusze od innych.  

Putin mówi prawdę i należy go słuchać - wskazał następnych wrogów - Litwę i Polskę. Zaraz jak obezwładni "ukraińskich faszystów z Majdanu" zaatakuje republiki bałtyckie i Polskę. Obawiam się, że w Polsce nie ma ducha w narodzie do walki i tak samo jak na Krymie będziemy świadkami po prostu wejścia Rosjan na nasze terytorium. Chyba, że tak jak napisałem i Zachód i Polska wcześniej zdecydują się na konfrontację do której i tak dojdzie. Być może też, nie doceniam obecnej elity politycznej naszego kraju, a wojna to nie tylko obrona wartości i górnolotnych haseł, ale też zbrona walka o prawo zwierzchności politycznej nad danym terytorium przez pewną grupę ludzi. 

Oczywistym jest, że taka konfrontacja będzie grozić wybuchem wojny światowej i tylko dlatego, że wszyscy na Zachodzie o tym wiedzą, stosują znowu politykę ustępstw. 

W Polsce już powinien być uruchomiony na nowo powszechny pobór do wojska. Oczywiście w perspektywie postmodernistycznej wszyscy zawołają, ale po co? Otóż w konfrontacji z działem żadna filozofia nie ma racji bytu i ten który atakuje nie zastanawia się nad poglądami kogoś, kogo z góry określił jako przeciwnika, dlatego powinniśmy zacząć poważnie przygotowywać się na konflikt, którego wybuch jest już nieunikniony. Kwestią okresu czasu roku lub dwóch lat jest spełnienie się tej strasznej przyszłości. Przyczyn konfliktu można się też dopatrzeć na bazie ekonomicznej, ale najważniejsze wydaje się zderzenie światów różnych wartości. Świata Zachodu, gdzie przeważają ustroje republikańskie i systemy społeczne demokratyczne ze wschodnią despotią. Szczęśliwie w tej wojnie nie będziemy musieli się obawiać niczego złego ze strony Niemiec, co więcej otrzymamy od nich wydatną pomoc wojskową i humanitarną - takie przewidywanie wiąże się już z bardzo ugruntowaną i podobną w generalnym ujęciu kulturą polityczną i systemem wartości w Polsce i Niemczech. 

Należy mieć tylko nadzieję, że Putin nie zwariuje do tego stopnia aby używać broni atomowej...bo to byłby początek końca świata jaki znamy w ogóle. 

Wiem, że wielu czytelników się ze mną nie zgodzi. Sam ze sobą chciałbym się nie zgadzać w takich prognozach. Fakty niestety przemawiają na niekorzyść optymistycznych scenariuszy. A pod wzgląd biorę czynniki geopolityczne, ekonomiczne, polityczne, prawne (jak zerwanie przez Rosję umów dotyczących transparentności co do przemieszczania wojsk na swoim terytorium już kilka lat temu ) ale także czysto biologiczne - Putin ubolewał nad upadkiem ZSRR i pragnie wskrzesić rosyjskie imperium (a w 65 rocznicę zwycięstwa nad Niemcami wskazywał, że Polska powstała po wojnie jako niezależne państwo dzięki dobrej woli Stalina), jak każdy starzeje się więc kiedyś musi zacząć swoje dzieło. Okoliczności zdają się mu sprzyjać. Przeraża tylko to, że możemy być świadkami kontynuowania polityki faktów dokonanych, gdzie żadne państwo nie chwyci w obronie swych ziemi i wartości za broń...bo świat Zachodu zdaje się zatracił się w dekonstruowaniu siebie i sam sobie już przyznał prawo do nieistnienia. Paradoksalnie przed takim scenariuszem może nas uchronić neoliberalizm oraz amerykański religijny zelotyzm, który pchany chęcią zysku oraz obrony wartości demokracji napędzi na Zachodzie machinę wojenną zdolną wbić w kamasze leniwych Europejczyków. Być może będąc pod wrogim ostrzałem zdamy sobie sprawę,że brak wartości nie chroni przed konfrontacją. Co więcej to może być pierwsza wojna, która na stałe zawiąże militarny sojusz pomiędzy Polską i USA.

Niemniej wojna jest u naszego progu i nie wiedzę czynników, które wpłynęłyby na zmianę tej sytuacji.

Zamiast też koncentrować się na analogiach do przeszłości - które są wielką redukcją to skupiłbym się na tym co różni obecny, narastający, konflikt od poprzednich. Widocznym jest brak retoryki szowinistycznej w postaci jakiegoś kodu językowego naznaczającego przeciwników pod względem rasowym. Powstaje pytanie o fundamenty ideologiczne działań Putina, który przecież w Rosji ma poparcie społeczne. Nie można mówić w Rosji ani o naziźmie, ani o faszyźmie, ani o komuniźmie. Prostą konstatacją jest fakt, że Putin ma poparcie, ale na jakich czynnikach ideologicznych się ono zasadza? Być może Putinowi udało się "oderwać", "odseparować", ciało od ziemi, to znaczy człowieka od terytorium dzięki polityce rewizjonimzu wskrzeszającego idee terytorium z czasów ZSRR bez ideologii ZSRR. Co rzeczywiście zdaje się potwierdzać powszechną zgodę sił politycznych w Rosji na agresywne działania Putina. To z kolei oznaczałoby, że dominującą ideologią w Rosji stał się rewizjonizm terytorialny i na nim właśnie zasadza się całe umocowanie i autorytet wewnętrzny władzy Putina w Rosji.