czwartek, 24 stycznia 2019

Dekomunizacyjna kwadratura koła

Kwestia zmian nazw ulic, zgodnie z ideą i ustawą tzw. dekomunizacyjną, wydaje się być dla polskich sądów istną kwadraturą koła.

Wreszcie NSA wydał uzasadnienie dla postanowienia, zgodnie z którym zamiast ulicy Witolda Pileckiego, mamy w Chojnicach ulicę Stanisława Rolbieckiego, który należał do partii komunistycznych i nadto, w mojej ocenie, utrwalał system totalitarny w przestrzeni lokalnej. No ale...sędziowie NSA wiedzą lepiej i w zasadzie postanowili pozostawić nam ulicę Stanisława Rolbieckiego po odwołaniu jakie wniosło Miasto Chojnice, bo...teraz uwaga, proszę usiąść...

Według NSA, fakt nadania nazwy Stanisława Rolbieckiego w 1997 r. przez demokratycznie wybraną Radę Miejską Chojnic jest najlepszym dowodem na to, że Rolbiecki zapisał się w pamięci chojniczan innymi dokonaniami niż szerzenie komunizmu. Tylko żałuję, że NSA nie znał składu tej "demokratycznie wybranej" Rady Miejskiej Chojnic z 1997 r., która była radą lewicową-centrową (w mojej ocenie postkomunistyczną z domieszką działaczy katolickich o lewicowych odchyleniach). Nic dziwnego więc, że takiego sobie znaleźli patrona, jakie wyznawali wartości, a teraz - o ironio - stanowi to uzasadnienie dla sądu o demokratycznym wyborze mieszkańców. Kuriozum w czystej postaci. 

Na tym przykładzie oczywistym jest zbyt wysoki poziom trudności zadania pt. "dekomunizacja" dla polskich sądów administracyjnych, które wyraźnie nie radzą sobie z zadaniem i swoje subiektywne oceny stawiają ponad fakty i prawdę historyczną. 

Z całością, kuriozalnego w mojej ocenie z perspektywy prawdy historycznej, uzasadnienia można się zapoznać pod adresem: http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/61DF8545DA . 

Doświadczenia z Rady Społecznej chojnickiego szpitala

Wraz z końcem kadencji Rady Powiatu, wygasła też moja kadencja w Radzie Społecznej Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach. 

O tym, że wojewoda pomorski nie powoła mnie na kolejną kadencję rady, jako swego przedstawiciela, dowiedziałem się z mediów, ze strony chojnice.tv.  Zaiste, to bardzo symptomatyczne podsumowanie dwóch lat współpracy w ramach Rady Społecznej, warto, aby społeczeństwo miało świadomość kilku uwarunkowań.

Po pierwsze praca przedstawiciela wojewody przy jednostkach lecznictwa publicznego jest nieodpłatna, po drugie, przedstawiciel nie dysponuje żadnymi specjalnymi uprawnieniami, a tylko jednym zwyczajnym głosem, jak każdy inny członek Rady Społecznej przy chojnickim szpitalu. 

Podczas posiedzeń Rady i poza posiedzeniami starałem się zrobić wiele, aby usprawnić, ulepszyć działanie szpitala. Między innymi starałem się o tzw. karetkę dla szpitala, robiłem co mogłem, aby wyrugować płatną telewizję ze szpitala, zwracałem uwagę na konflikt interesów związany z działaniem przedsiębiorstw wokół szpitala, które prowadzone są po linii rodzinno - towarzyskiej, zgłosiłem szpital do programu cyfryzacji (aby zmniejszyć kolejki w szpitalu), który zainicjowali dla służby zdrowia parlamentarzyści, zwracałem uwagę na problem realizacji recept w chojnickich aptekach, przeciwstawiałem się wprowadzeniu płatnego parkingu, walczyłem z łamaniem prawa na terenie szpitala, proponowałem dyżury w szpitalu jako przedstawiciel wojewody (nie było zgody dyrekcji), inicjowałem spotkania z dyrekcją i kierownikami jednostek szpitalnych, poruszałem sprawę spalarni szpitalnej, monitorowałem sprawę pracy i płacy ratowników, przygotowałem interpelację poselską z propozycją zmiany prawa w zakresie kompetencji instytucji przedstawicieli wojewodów przy jednostkach lecznictwa publicznego itd. Niestety z tego wszystkiego niewiele wynikało, bo jak napisałem powyżej - miałem jeden głos i zero sprzymierzeńców w Radzie. Natomiast przewodniczący Rady Społecznej w reakcji na moje pytania potrafił zamknąć obrady. Obecnie to chojnicki starosta, co można uznać, za poważna porażkę demokracji. 

Problemy z rzetelnym pełnieniem mandatu przyznanego mi przez Wojewodę Pomorskiego, nie tylko odnoszą się do Chojnic, ale i do pozycji systemowej przedstawicieli wojewodów w ramach lecznictwa publicznego. Otóż, kiedy planowałem stworzyć stowarzyszenie z innymi przedstawicielami wojewodów przy jednostkach lecznictwa publicznego problemem okazało się uzyskanie do nich kontaktów z Urzędu Wojewódzkiego, który dał mi zaledwie listę imion i nazwisk. Ponadto sam pan Wojewoda Pomorski nie był zainteresowany spotkaniem ze mną i rozmową na tematy chojnickiej służby zdrowia, ale nie to jest najgorsze, bo proszę zdać sobie sprawę, że to krzesło przedstawiciela Wojewody Pomorskiego mogłoby w zasadzie stać puste, bowiem w Urzędzie Wojewódzkim nikt nie interesuje się, nikt nie koordynuje pracy przedstawicieli wojewodów przy szpitalach, którzy według ustawy winni wzmacniać rolę nadzorczą i kontrolną wojewodów. Jest to instytucja posiadająca wszelkie cechy instytucji "na papierze". Pomimo tego, dbając o interes społeczny wypełniałem swój mandat. Niestety nie udało mi się być na wszystkich spotkaniach rady, ale zawsze, jeśli nawet byłem nieobecny to czytałem protokoły i analizowałem dokumentację, wysłałem także mnóstwo zapytań o dostęp do informacji publicznej w sprawach szpitala do starostwa i do chojnickiej placówki służby zdrowia. 

Te lata dały mi świadomość ogromu nieprawidłowości w funkcjonowaniu chojnickiego szpitala, z którymi nikt nawet nie ma zamiaru się mierzyć. Ot, taką mamy sytuację, że dyrektorem szpitala jest osoba nieusuwalna w obecnym układzie politycznym. Leszek Bonna jest bowiem partyjnym szefem Marka Szczepańskiego - czyli starosty posiadającego większość w Radzie Powiatu, a tylko starosta i Rada Powiatu mogą zmienić osobę na stanowisku dyrektora chojnickiego szpitala. 

Utrata mojego miejsca w Radzie Społecznej to kwestia stricte polityczna. Każdorazowo przedstawicielem wojewody staje się osoba związana z partią rządzącą, ponieważ wystąpiłem z PiS, to pomimo mojego zaangażowania nie ma dla mnie już miejsca w Radzie Społecznej. Bardzo oczywista i zrozumiała konsekwencja mojego wyjścia z partii. Tylko, że ja z PiS nie rezygnowałem bo jestem przeciwko partii, tylko przeciwko lokalnemu baronowi PiS, który doprowadza do dalszej erozji demokracji w warunkach lokalnych prowadząc tak politykę partii w mieście i powiecie, że PiS wszystko przegrywa i kompromituje się swoją biernością w Chojnicach. Zresztą w ramach lokalnego PiS sprawy szpitala również były i jak widać są, tematem marginalnym - kiedy zbytnio brałem się za krytykę któregoś z oddziałów to miałem telefony od posła, który był w bliskich relacjach z jakimiś ordynatorem i uważał go za świetnego specjalistę - to nic, że w tym samym momencie otrzymywałem skargi od pacjentów szpitala na ten sam oddział, i na tego samego ordynatora. Polityka PiS w Chojnicach i posła PiS w Chojnicach jest identyczna do tej prowadzonej przez ekipę Finstera i Bonny - po prostu wygrać kolejne wybory i utrzymać się na stołku. Konformizm, który nie może zadowalać nikogo racjonalnie spoglądającego na sprawy społeczne. 

Natomiast otrzymanie informacji o takiej decyzji wojewody z mediów, a wygłoszonej ustami przeciwnika politycznego, za którego uważam p. Szczepańskiego, jest kolejnym przejawem mojej iluzorycznej wcześniej wiary w możliwość współpracy z PiS, będąc poza szeregami partii. Po wielokroć usiłowałem zainteresować różne instytucje naszym szpitalem i jego położeniem, poświęciłem na to wiele godzin i dni własnej pracy, a w zamian otrzymałem publiczną "dymisję" z ust głównego przeciwnika PiS w powiecie. 

Publicznie deklaruję, że nadal będą społecznie monitorował działalność chojnickiego szpitala. Obywatele, jeśli tylko chcą, mogą prowadzić monitoring władzy bez konieczności uczestnictwa w działaniach partyjnych, tego czy innego stronnictwa. Sytuację chojnickiego szpitala oceniam jako złą, a nawet tragiczną, i uważam, że będzie się ona pogarszała, przez wzgląd na królujące synekury i nepotyzm. Niestety z przyczyn uwarunkowań politycznych, nikt w Chojnicach nie jest w stanie wpłynąć na inne funkcjonowanie szpitala, a poza Chojnicami nikt nie jest zainteresowany chojnickim szpitalem - uwierzcie mi, sprawdziłem to w ciągu dwóch ostatnich lat.