czwartek, 16 marca 2017

Paranoja in vitro

Od lat twierdzę, że Finster - obecny burmistrz Chojnic, nie ma zielonego pojęcia, ani o prawie, ani o polityce. Ostatnimi swoimi wypowiedziami utwierdza mnie  w tym osądzie. Mistrzostwo natomiast osiąga w różnych formach manipulacji społeczeństwem. 

Jak się możemy dowiedzieć z mediów chojnickich Arseniusz Finster obiecuje mieszkańcom sponsorowanie przez Miasto zapłodnienie metodą in vitro. Niższych metod sięgania po narzędzia propagandowe w obecnej sytuacji politycznej Finster nie mógł się już chwycić. Słyszałem jak krzyczał na Starym Rynku w Chojnicach,  w trakcie ostatniego protestu żałobników po rządach PO, że Chojnice zagwarantują in vitro. Nie zapominajmy, że Finster szuka "głupich na kajak", czyli tych, którzy pojadą z nim do Warszawy bronić braku kadencyjności foteli wójtów/burmistrzów i prezydentów. Jest to więc tani chwyt, aby zmobilizować swoich stronników, pod płaszczykiem in vitro. Nie pierwszy raz na lokalnej scenie wygrywa się poparcie społeczne bazując na ludzkim nieszczęściu (czyli biologicznym braku możliwości prokreacji). Finster sięga po narzędzia wielkiej polityki, żeby bronić małych (własnych) interesów.

Chciałbym w związku z tym poruszyć dość przyziemne zagadnienia związane z zarządzaniem gminą miejską. Otóż samorząd ma przed sobą do wykonania tzw. listę zadań własnych - ustawowo zadania własne gminy. I tak uważam, że Finster nie gwarantuje satysfakcjonującego obywateli zabezpieczenia wykonania zadań gminy w zakresie nawet podstawowym, ale będzie się "porywał z motyką na księżyc" - czyli na finansowanie in vitro (uważam, że to tylko chwyt socjotechniczny). Do tych zadań w których zakresie Finsterowi i jego ekipie można wiele zarzucić zaliczyć można braki w finansowaniu: ładu przestrzennego, ochrony środowiska, gminnych dróg, placów, ochrony zdrowia (ostatni przypadek ropy błękitnej na basenie), edukacji publicznej (a gdzie przedszkole samorządowe?), kultury (żałosne nakłady finansowe). 

Nie pierwszy raz zaczyna się w Chojnicach od końca. Brakuje tutaj zrozumienia, że to warunki gospodarcze, społeczne, polityczne - składające się na jakość życia w mieście warunkują w dużej mierze stopień rozrodczości. Nie jest przypadkiem, że Polki w Wielkiej Brytanii rodzą więcej dzieci, jak te w Polsce. Dlaczego? Może dlatego, że w Polsce rzadko kto ma pewność jutra. Ludzie pracują na umowach śmieciowych lub za najniższą krajową, albo utrzymują się w szarej strefie. Tylko, czy ten stan życia może zrozumieć burmistrz, który jest prawie 20 lat na urlopie bezpłatnym i pobiera kilkanaście tysięcy złotych pensji każdego miesiąca? Nie, taki burmistrz myśli o zachowaniu swojego stołka poprzez obietnice in vitro, choć wiele pozostawia do życzenia stopień wypełnienia zadań własnych gminy w zakresach podstawowych, które wskazuje ustawodawca. Przypomnę, Miasto nie miało środków żeby utrzymać przedszkole samorządowe, Miasto nie miało środków, żeby utrzymać szalet publiczny, brak torebek na psie kupy w koszach na śmieci...Lista jest naprawdę długa. Jestem też ciekaw, czy tak rozrzutny burmistrz zwolni od podatku od nieruchomości Szpital Specjalistyczny w Chojnicach?

Uważam, że to co proponuje Finster, to jest jakaś paranoja polityczna. Niech najpierw Miasto zadba o wypełnianie zadań, jakie na gminę nałożył ustawodawca, a potem rozmawiajmy o in vitro i innych metodach uszczęśliwiania ludzi.