wtorek, 3 lipca 2018

Omijanie prawa

Kolejna rada opowiedziała się przeciwko Rządowi RP, przeciwko Sejmowi i przeciwko władzy w Polsce. Jest to niestety Rada Miejska w Chojnicach. Oczywiście radni z uporem maniaka, twierdząc, ze w Polsce łamie się demokrację, to postanawiają nie obniżać burmistrzowi Chojnic wynagrodzenia, tylko omijając prawo prowadzą do sytuacji w której wynagrodzenie to zmienia się symbolicznie. Ponownie też usłyszeć można było kuriozalne wyjaśnienia - otóż burmistrz "takiego" miasta nie może zarabiać zaledwie "takich" pieniędzy czyli nieco ponad 10 tys. złotych, bo to odpowiedzialna i prestiżowa funkcja. Jasne, ale idąc tym tokiem myślenia, to starosta powinien zarabiać 30 tys. wojewoda 300 tys., a premier to nie wiem, może i 3 mln miesięcznie. 

To co się dzieje, to jest oczywiste omijanie prawa i uchwały te będą z pewnością zaskarżane i uchylane, bo to omijanie prawa. Większość obecnych radnych jest niezdolna do samodzielnego myślenia, dali tego dobitny wyraz na ostatniej sesji. Zachowanie opozycji też nie było lepsze, pewnym tylko pozytywnym przejawem był sam fakt głosowania, kiedy opozycja jednak dała wyraz woli przestrzegania prawa, choć uznała je za złe prawo. 

W ten właśnie sposób lokalne rady jednostek samorządu terytorialnego dolewają oliwy do ognia podziałów społecznych w Polsce, jątrzą i dla swych pryncypałów są w stanie stawiać się w roli niemal przestępców - umyślnie - w mojej ocenie łamiąc prawo przez jego omijanie. 

Po ludzku zaś patrząc a sprawę, nie jest fair, że Zjednoczona Prawica wprowadza takie prawo w trakcie trwania obecnej kadencji, trzeba było je wprowadzić od trwania nowej kadencji po jesiennych wyborach i nie byłoby ono takim paliwem ideologicznym przeciwko PiS jakim stało się obecnie. W samorządach zaś straszny beton zasiada, nie są to ludzie, którzy chcieliby jakiegoś realnego postępu i zmian społecznych, a raczej realizacji wizji własnych środowisk i ciągłego internalizowania zysków z posiadania władzy i przerzucania kosztów jej pełnienia na społeczeństwo. Przecież bądźmy szczerzy, włodarze poza wynagrodzeniem mają też szereg innych apanaży w postaci wyjazdów, telefonów, kart służbowych, itd. Dlatego ich opór nie jest realnie wobec tych około 2 tys. złotych, które mieli stracić, ale raczej jest to opór wobec władzy centralnej, która przecież ma prawo ingeroać w samorządy terytorialne, chyba, ze komuś się wydaje, że istnieje taka autonomia, że dana gmina funkcjonuje autonomicznie względem instytucji państwa, ale się wtedy grubo myli w swojej ocenie.