niedziela, 14 października 2012

Jednomandatowe Okręgi Wyborcze a PChS

W 2010 roku byłem pomysłodawcą nadania nazwy Projekt Samorządność dla jednego z komitetów wyborczych, z ramienia tej formacji do Rady Miejskiej weszeli Andrzej Mielke, Piotr Pawlicki i Krzysztof Haliżak. Wiadomo było, że ciało było polityczną efemerydą, swoista platformą wyborczą powołaną z trzech większych składowych - Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego, Wyborczego Forum Samorządowego (nieboszczyk?), i Porozumienia Samorządowego (środowiska libertariańskie). Jak pokazały wyniki wyborów, a później działania powyborcze, ideologie są silniejsze od jakichkolwiek sojuszy lokalnych. Każdy poszedł swoją drogą. 

Dlaczego więc KWW Arseniusza Finstera od tak wielu lat, pomimo pewnych różnić ideologicznych w swym gronie (przewaga lewactwa i post - PZPR z domieszką prawicy i sojuszu z kościołem) jest w stanie utrzymać spójność powyborczą? Po prostu jedna ich władza i dostęp do dóbr, które dla zwyczajnego obywatela są dość ograniczone. Czyli "koryto jedna". 

Co czeka PChS? 

Jeśli wygra wybory w 2014 roku - konsolidacja, bujny wzrost i kształtowanie nowej jakości życia samorządowego, bo całkiem obiektywnie należy wskazać, że skupia ludzi, którym system - jak większości obywateli obecnie - nadepnął na odcisk. Nie ma wolności bez tolerancji politycznej. 

Jeśli PChS wprowadzi radnych, ale nie wygra wyborów, może dojść do identycznego scenariusza jaki miał miejsce w przypadku PS w 2010 roku. I nie zmieni się to nawet w kalejdoskopowym układzie Rady Miejskiej jaki grozi samorządom w Polsce po reformie ordynacji wyborczej wprowadzającej jednomandatowe okręgi. 

Najpierw należy zwrócić uwagę na projekt uchwały w sprawie podziału miasta Chojnice na okręgi wyborcze (ma być głosowany 22.10.2012). Przede wszystkim proponowany rozkład okręgów jest nierównomierny i powoduje, że okręgi różnią się liczbą mieszkańców nawet o 150%!!! Czy to jest zachowanie idei jednomandatowych okręgów? Skoro w jednym z proponowanych okręgów mieszka 1068 osób (okr. 4), a w innym 2667 (okr. 6). Nie ma w tej sytuacji mowy o zachowaniu tak zwanej jednolitej normy przedstawicielstwa - na którą de facto powołuje się uchwałodawca!!! Radni powinni dążyć do zmiany projektu i takiego zaproponowania układu okręgów, aby były one o bardzo zbliżonej wielkości. 

Dotąd przy trzech okręgach wyborczych w mieście, ludzie Finstera nie mieli problemu z opanowaniem list. Centralnie planowana kampania dawała szansę - im więcej głosów na listę w okręgu, tym większe szanse na dostanie się do Rady. Obecnie będą decydowały już tylko głosy oddane bezpośrednio na daną osobę, przynależność do danego komitetu to będzie już bardziej wyraz chęci współpracy po wyborczej i próba wspólnego niesienie ciężaru związanego z działaniami w trakcie kampanii. 

O ile dotąd można było liczyć na wymianę od 20-30% radnych przy każdych wyborach, to teraz ten współczynnik paradoksalnie może się jeszcze obniżyć! I cały misterny plan piewców zalet JOW może zostać zweryfikowany przez rzeczywistość. Radni, którzy już nimi są, mają w momencie wyborów bardzo ważną kartę - popularność w najbliższym otoczeniu. Walki może nawet nie być, ludzie żyją w przekonaniu "mniejszego zła", którym jest dla nich zawsze ten który już jest, zawsze przed tym, który ma nadejść. 

Co więcej przypuszczam, że spadnie frekwencja wyborcza (dotąd w mieście ok 45-50%), a na pewno wzrośnie i tak już wysoki poziom nieważnie oddanych głosów (w Chojnicach wyjątkowo wysoki współczynnik sięgający prawie 10%!). Zwiększenie ilości okręgów będzie sprzyjało nieścisłościom i pomyłkom. 

Jak odnajdzie się w tym PChS? O ile wystawi kandydatów, albo w tym układzie, o ile kandydaci będą chcieli startować z PChS ze wspólnym programem do realizacji jest szansa, że zostanie rozbity monopol władzy. Ale to tylko marzenia(oparte na razie na cyfrach). Realia będą takie, że przez JOW spadnie jeszcze bardziej współczynnik cyrkulacji osób w Radzie Miejskiej, było ok. 30%, będzie znacznie mniej. Może wypadną dwie osoby, może trzy z obecnego składu? Do tego spadnie też frekwencja.

Doszliśmy do momentu w którym JOW nic nie dadzą, poza zmianą strategii wyborczych. Jedyną realną zmianę można by wprowadzić po ograniczeniu kadencyjności wójtów do 2. Spowodują też znaczne problemy w tworzeniu koalicji - kwestia znana z lat 90-tych.

Tymczasem należy się przygotować nie nierówną walkę. W której jednak jak dotąd liczby stoją po stronie PChS, tak przynajmniej wynika z moich badań, bo poparcie dla Arseniusza Finstera regularnie spada od 2006 roku, a ten proces przyśpieszył w 2011. Szczegółów nie będę zdradzał, ale lata świetności KWW AF dawno przeminęły...z wiatrem.