piątek, 4 marca 2016

Plastelina ideologiczna

Długa droga Arseniusza Finstera do władzy, zaczęła się kiedy był młodym chłopakiem za wszelką cenę dążącym do władzy. 

Rozpoczynał swoją przygodę, próbując pozyskać sobie środowiska "Solidarności" w których szukał wsparcia swoich ambicji. Nie znalazł tam wsparcia, przeszedł na stronę komunistów chojnickich, którzy promowali młodego człowieka wierząc, że na dziesiątki lat zapewni im w Chojnicach "parasol ochronny" i będzie strażnikiem ich interesów - różnie pojmowanych.

Choć należał do Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD) i jako kandydat tej partii startował z Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Sojuszu Lewicy Demokratycznej - Unii Pracy na fotel burmistrza Chojnic w 2002 r.. Wygrał wybory, bo SLD, partia postkomunistów była wtedy w Polsce na fali i miała władzę w kraju. Nie przeszkadzało Arseniuszowi Finsterowi, to, że SLD i AWS "Solidarność" to dwa różne bieguny. Szukał swojej drogi i zaplecza politycznego w Chojnicach okazalo się, że postkomuniści lepiej potrafili wykorzystać jego cechy osobiste dla zabezpieczenia swoich interesów politycznych.

Kiedy spada popularność SLD, Arseniusz Finster odcina się od partii, dzięki której zawdzięczał swoje pierwsze wyborcze zwycięstwo w 2002 r. w wyścigu o urząd burmistrza. W mojej opinii zawdzięczał SLD i wynikającym z tego znajomościom z władzą państwową znacznie więcej, ale o tym jeszcze napiszę w najbliższym czasie. W niejasnych warunkach politycznych zdecydował się startować, jako kandydat "niezależny" tworząc komitet wyborców, który jednak pozbywając się metki SLD rekrutował swych kandydatów w znacznej mierze z obozu postkomunistycznego. Na listach wyborczych nie brakowało komunistów z krwi i kości. Arek Finster był już "ich człowiekiem". 

Na fali popularności Platformy Obywatelskiej (PO), zaczęło następować postępujące zbliżenie z tą formacją chojnickiego burmistrza. Zaczął popierać kandydatów do Sejmu RP z list PO, a nawet jego koledzy przenikali do struktur partii i stawali się kandydatami na różne szczeble życia samorządowego. Bliskość z PO przerodziła się w ideę zawłaszczenia, Arek Finster wyobrażał sobie że PO jest już w jego rękach na lokalnej scenie w 2010 r., kiedy jednak trzaskając mu przed nosem drzwiami, pozbawił go złudzeń Pan "tik-tak", czyli Sławomir Nowak, odmawiając Finsterowi takich wpływów w PO, jakich ten się spodziewał po swoim koalicjancie w Radzie Miejskiej. Od tamtego momentu, była to miłość z przymusu. Entuzjastycznie rozdmuchiwana w okresie wizyt Marszałka i potem Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego z którym Finster nawet siadał na jednej ławeczce, nie zważając w ogóle, że idee Komorowskiego nie mieściły się w perspektywie jego niedawnych sojuszników z...SLD. Ważne, że był u władzy. 

W 2015 r. Arseniusz Finster przeliczył się, pełen nawyków arogancji i wręcz pogardy dla środowisk niepodległościowych, a bliski sowietofilstwu, zlekceważył wizytę w Chojnicach przyszłego Prezydenta RP dra Andrzeja Dudy, a w kampanii wyborczej do Sejmu RP popełnił kolejny błąd i biegał z materiałami wyborczymi PO po chojnickim rynku, licząc, że zachowa swoje wpływy w partii władzy, która jednak zmuszona została przez wyborców do przejścia do opozycji. Nie ograniczył się jednak do popierania PO, ale wystąpił jako zagorzały aktywista partyjny, atakując posłów PiS za rzekome nieprawidłowe parkowanie w czasie Prezydenta RP Andrzeja Dudy w Chojnicach. 

Teraz po swych przejściach i wieloletnich przepoczwarzeniach Arseniusz Finster, jak przystało na "plastelinę ideologiczną", chce się rzucić w ręce PiS, abyśmy mu ukształtowali choćby na kilka lat kręgosłup tak, aby przystawał do wizji rzeczywistości, jaką promuje PiS. Nie dostrzega jednak ogromnego problemu, jakim jest sam On. Nikt Arseniusza Finstera w PiS już nie potrzebuje, nie potrzebują Go też Chojnice. Dał się poznać, jako nieugięty autokrata, satrapa i sabadryta, który poświęcał swe życia publiczne i czas na kierowanie propagandą pogardy wobec ludzi opozycji. Wykorzystywał w tym celu wszelkie dostępne mu środki. Niczym nie różnił się w tym od najlepszych propagatorów systemu III RP szczebla krajowego, czasami nawet ich przerastał. Z takimi ludźmi PiS postanowił walczyć, aby ludzie którzy byli w swych postawach antydemokratyczni usunąć z życia publicznego. Arseniusz Finster nie otrzyma od PiS najmniejszego kredytu zaufania. Sam się przypiął po 2002 r. do grona postkomunistów i sowieckiej interpretacji historii i dziejów. Z tym piętnem i czołobitnością wobec wrogów Polski w nowej rzeczywistości politycznej dla Arseniusza Finstera nie ma miejsca, przynajmniej nie na stanowisku burmistrza. Jeśli jeszcze brać pod wzgląd bezkarną działalność Jego wieloletnich siłowników, która wcześniej czy później zostanie ukazana i rozliczona, PiS będzie ostatnim w Polsce środowiskiem chętnym do rozmowy z burmistrzem, który nie potrafił reagować na zło, któremu wręcz firmował. Nawet plastelina ma ograniczoną datę ważności.

Można byłoby stwierdzić, że Arseniusz Finster, to zwyczajny karierowicz. Nie jest tak, bo to karierowicz niezwykły, podający się za burmistrza wszystkich chojniczan zawsze występuje w interesie wąskiej grupy interesu, najczęściej związanego z interesami tych, którzy są przy władzy na szczeblu państwowym. Nie ma to ani nic wspólnego z samorządnością, ani z demokracją lokalną.

Dotychczasowe praktyki Finstera - dzielenie środowisk, wygrywanie jednych przeciw drugim, są dla nas zbyt widoczne i znane, żeby ktoś miał się po raz kolejny wciągnąć w gry politycznej "gospodarza, a nie polityka" Arseniusza Finstera. Game Over!