czwartek, 3 lutego 2022

Znaczenie kłamstwa dla chojnickiego układu władzy

Nieodparcie towarzyszy mi wrażenie, że w Chojnicach mamy do czynienia z dyktaturą i kultem jednostki. Tą jednostką jest oczywiście Burmistrz Miasta Chojnice Arseniusz Finster. Po ponad dwóch dekadach nasuwa się istotne pytanie - czy mamy Finstera dożywotnio? 

Powinniśmy porzucić myślenie życzeniowe, zgodnie z którym dialog z Finsterem i układem władzy może doprowadzić do pozytywnych zmian. Nie może, to już pewne. I każda kolejna próba dialogu jest zbędną stratą czasu. 

Często mówi się, że Finster Chojnice zmodernizował, że je zmienił, rozwinął, ale jedyne co naprawdę i niezaprzeczalnie zrobił to wyczyścił scenę polityczną ze wszystkich przeciwników i niepodzielnie zapanował nad miastem niczym mgła, która tak gęsto i często zalega nad Chojnicami. Obiektywne uwarunkowania Chojnic są takie, że ma potencjał do rozwoju i każdy nawet średni lider temu rozwojowi by sprzyjał. Finster tworzy dogmat swojej nieomylności, tym bardziej im bardziej popełnia widoczne gołym okiem błędy i głosi kłamstwa - niestety te kłamstwa w sferze publicznej nie dotyczą tego, że pan Arseniusz nie zjadł słodyczy, ale dotyczą spraw publicznych, co ma poważne konsekwencje dla życia i bezpieczeństwa mieszkańców - przekonanych często, że kłamstwa są prawdami, albo udającymi, że przyjmują wszystkie kłamstwa za prawdy objawione - bo tak bezpieczniej, wygodniej, spokojniej, itd. Do tego dochodzi centralne sterowanie i zupełne ignorowanie woli i żądań mieszkańców - czego świadectw jest bez liku.  

Wydaje się, że głównym fetyszem w życiu publicznym Finstera jest kontrola, nie tylko swoich współpracowników, ale i pożytkowanie wiele energii na kontrolowanie aktywności osób, które uważa za swoje rzeczywiste lub wyimaginowane zagrożenie, które może też uderzyć w jego układ władzy. Najnowsze dziecko propagandowe Miasta, czyli aplikacja go Chojnice, to niestety w mojej ocenie kolejny krok do zwiększenia kontroli nad mieszkańcami, a od strony funkcjonalnej pasztet za publiczne pieniądze i próba ratowania wizerunku Kopczyńskiego, który bez oporów kłamał o swoim wykształceniu. 

Finster nie domaga się fanatycznej wiary w siebie, ale raczej skłania się według mnie do utrzymywania różnych środowisk w cichej współpracy. To jest jeszcze gorsze niż jawne i głośne nakłanianie do współpracy i pokory, bowiem ten "cichy układ władzy" powoduje, że ciężko jest obywatelom zorientować się, kto i jak głęboko jest umoczony w układy polityczne z ratuszem. 

Pewne jest to, że dyktatury wydają wypaczone i pokrętne osobowości. W Chojnicach mamy już nie autokrację i nie lokalny samorząd, ale dyktaturę jednostki, dyktaturę która się wypaczyła i nie jest w mojej ocenie zdolna ani do kooperacji według prawa i norm społecznych, ani do racjonalnego dialogu, a tym bardziej niezdolna jest do budowania lokalnej demokracji. Dla takich jednostek w życiu politycznym nie ma miejsca. 

Wielką rolę spełnia we władzy lokalnej i każdej władzy, język. Ten na co dzień stosowany. Pisałem już o tym aspekcie wcześniej - przeciwnicy są nazywanymi korzeniami, sadzonkami, itd. To co prawdziwe jest szkalowane i uznane za perfidne kłamstwa, to co piękne i wzniosłe jest uznane za obce i niegodne uwagi władz miejskich - jeśli tylko nie służy interesom lokalnego układu politycznego. Po prostu miejsce prawdy o życiu publicznym zastąpiło kłamstwo o życiu publicznym - cel jest jeden - trzymanie się stołka władzy. Jednak na bazie polskiego prawa mamy demokrację przedstawicielską, a nie dyktaturę. Nikt burmistrzem się nie urodził i nikt burmistrzem nie musi odchodzić na emeryturę, tym bardziej jeśli łamie ogólnie przyjęte normy i postawy. Mamy wielu innych i lepszych kandydatów, którzy są przedsiębiorczy i bardzo dobrze wykształceni, lepiej niż nasz burmistrz magister inżynier z dyplomem kandydata nauk z Moskwy. 

Specjalnością Finstera jest jednak przekręcanie faktów i kłamstwo w sferze publicznej, a do tego składanie, przy zaklinaniu się na wszystkie świętości - obietnic zupełnie bez pokrycia - czy to wobec obywateli w sprawie organizacji referendum w sprawie rozwiązania Straży Miejskiej, czy to wobec chojniczan bezpośrednio zainteresowanych tzw. zachodnim obejściem.  Wiele też obietnic wyborczych Finstera nigdy nie zostało zrealizowanych, ale za to - ten jak lubi o sobie mówić "skuteczny w działaniu" i "ojciec miasta" ile dotąd wprowadził działań, których nie zapowiadał, a które doprowadziły miasto do strat? Proszę spójrzcie - na sprawę tzw. prywatyzacji przedszkoli i jej koszty dla miasta, spójrzcie na miliony utopionie w "błocie" na Chojniczance w podgrzewaną murawę budowaną ale bez ogrzewania! I ktoś taki nadal jest burmistrzem Chojnic i święcie jest przekonany, że słusznie postępuje, a wszyscy temu przeczący są godnymi pożałowania nienawistnikami. Wake up Finster! 

Finster powiedział, kiedyś, że nie kłamał bo nie miał takiego zamysłu. Jednak gdybyśmy poprzestali na tym i uważali, że to prawda, to przejdziemy do każdego kłamstwa - i chojniczanie przeszli - na porządek dzienny. Nie jest też dla niego ważne, czy mu wierzymy czy nie wierzymy, bo chodzi tylko o skutek wypowiedzi - a tym ma być podporządkowanie poprzez słowa. Jednak widoczna jest paranoja związana ze strachem przed utratą władzy i konieczność utrzymania kontroli nad mieszkańcami, temu służą kłamstwa. Nie chodzi o przekonywanie obywateli, ale o ich podporządkowanie. Do kontroli nad mieszkańcami służy kłamstwo jako centralne narzędzie chojnickiej władzy, tak oddanej - nieprawdzie. 

Finster swoją postawą szkodzi według mnie mieszkańcom Chojnic, bo powtarzając publicznie liczne kłamstwa doprowadza do sytuacji w której nikt w nic nie wierzy, a z drugiej strony dochodzi do pozornego "łykania kłamstw". Niestety kłamią publicznie też inni z jego układu władzy, których ochoczo, jak i ich kłamstw, broni. Co gorsze, ten ogólny brak wiary w prawdomówność lokalnej władzy, poprzez jej krętactwa językowe, przekłada się w moim odczuciu na bierność społeczną. Po co bowiem mówić i robić cokolwiek, po co się lokalnie aktywizować, skoro to wszystko i tak zostanie wypaczone? Sporą rolę w tym procederze odgrywa bezwstyd. Nie tylko Finstera, ale i tych wszystkich, którzy cynicznie w poczuciu bezsilności powtarzają kłamstwa władzy chojnickiej - żadna prawda bowiem nie jest prawdą w obliczu lokalnych kłamstw - wielką rolę w tym pełnią akolici Finstera, którzy czerpią z tego układu politycznego najwięcej. Wszyscy ich znamy. Bo mówienie prawdy w Chojnicach nic nie daje, a tylko głoszenie z przekonaniem kłamstw gwarantuje życie w znieczuleniu i ignorancji, ale z dostępem do benefitów, które gwarantuje władza. Przez to za idiotę w Chojnicach uznaje się kogoś, kto docieka i głosi prawdę o sprawach publicznych - "wariacie po co to robisz"!? Ten lokalny świat, jest światem dla podstępnych i wyrachowanych, a nie dla prawdy o życiu publicznym. Siłownicy Finstera tak wiernie wspierający jego system władzy, żyją w poczuciu wspierania swoich rodzin i ich pozycji, ale faktycznie biorą udział w podkopywaniu całego podglebia na którym wspiera się wszelkie powodzenie, gospodarcze, towarzyskie, społeczne. Niestety układ ten, również ten jak Finster mówi "układ z mieszkańcami" - to struktura kłamstw w której nie ma miejsca na prawdę. Dlatego też Finster jest tak wrażliwy na słowa - np. o swoim doktoracie, albo na temat wykształcenia swoich akolitów. Kompleksy godne prowincjała. Nasz lokalny autokrata uzurpuje sobie prawo do bycia przyjmowanym i odbieranym jako naukowiec. Problem jednak jest taki, że nic o tym realnie nie świadczy, a wręcz przeciwnie według mnie - niegodne postawy i język głęboko przeczą rzekomej "naukowości Finstera", podobnie jak inklinacja do "nagłych promocji doktorskich - zaledwie językowych" dla swoich współpracowników. Warto tutaj wspomnieć jak Radek Sawicki dociekał kiedyś rzekomych publikacji naukowych Finstera, których tytuły pojawiły się w internecie, ale publikacji tych nigdy nikt nie znalazł - pomimo starań. Jak człowiek robiący takie rzeczy może być burmistrzem Miasta? Gdzie są ci doktorzy z Rady Nadzorczej Centrum Park, którzy mieli firmować idiotyczne zarządzanie spółką przez protegowanego Finstera, czyli Palucha? W uzurpacji ten układ jest doskonały. 

Najlepszym przykładem manipulacji językiem w ostatnich tygodniach było to jak Finster zareagował na medialne informacje o kłamstwach Adama Kopczyńskiego w czasie kampanii wyborczej 2018 r. Finster uznał, że Kopczyński miał prawo mówić, że ukończył studia na UW - tak bowiem należy odczytać oświadczenie Finstera (choć oczywiście ich nie ukończył na UW), bo to sprawa semantyki. Perfidne i prostackie kłamstwa lokalnych watażków zawsze znajdują sobie jakąś inną postać pojęciową niż kłamstwo. Kłamstwo według nich, nigdy nie jest kłamstwem, jest czymś innym. Rzadko pomyłką, ale raczej semantyką, ktoś ich w błąd wprowadził, czegoś nie wiedzieli, nie mieli takich intencji itd. Lokalna wierchuszka zdaje się przyklaskiwać takiemu twierdzeniu - jeśli Finster mówi, że sprawa Kopczyńskiego o tym czy ukończył studia na UW to semantyka, to należy właśnie tak mówić i tak postępować, jakby nie było żadnego kłamstwa i niewłaściwości. Każde świństwo władzy i każde jej kłamstwo staje się śmierdziącym stopniem prowadzącym Chojnice do tragedii. Nie wiem czy oglądaliście serial o Czarnobylu i wyciągnęliście z niego wnioski? Sprawa jest oczywista, jeśli ludzie u władzy kłamią na temat spraw publicznych, to mogą się przytrafić ofiary - ale tylko po stronie "szarych obywateli". Dlatego polityczne usunięcie Finstera z urzędu staje się sprawą palącą. Kłamstwo nie jest bowiem zdarzeniem incydentalnym, ale czymś immanentnie wpisanym w postępowanie lokalnej władzy, której patronuje Finster. O tym, że Finster doskonale wie, że Kopczyński kłamał w czasie kampanii wyborczej o swoim wykształceniu i zdaje sobie sprawę z perfidii tego czynu jest to, że w Sylwestrwa 2021 Arseniusz Finster telefonował do mnie pod pozorem złożenia mi życzeń noworocznych - ale twierdząc, że jestem chory (psychicznie, na głowę, z nienawiści, itd.). Czy takiego zachowania powinniśmy oczekiwać od "ojca miasta"?

Odbieranie sensu słowom jest klasycznym przykładem działań władz dyktatorów i autokratów. Przecież w Chinach gwarantuje się wolność słowa, prasy i zgromadzeń. A w wyborach należy korzystać z "świętego prawa głosu". Wszyscy wiemy jak to jest śmieszne i przykre zarazem. Podobnie jak to, kiedy Finster mówi, że radni  miejscy są niezależni (szczególnie z jego komitetu) i będą podejmować decyzje zgodnie ze swoją wolą i sumieniem. Przypomnijmy sobie jak Finster reaguje na protesty społeczne? Otóż było i tak, że zakłócał zgromadzenia obywatelskie - bo mu się nie podobały. Gdy mieliśmy okres tuż po pożarze w hospicjum Bonnów, Finster wmawiał mieszkańcom, że to bardzo wartościowa i godna pochwały działalność, którą prowadzi Pani Bonna - może ogólnie cele takiej działalności są szczytne, ale jak można chwalić kogoś, kto nie miał rzekomo środków na czujki dymu, ale zgromadził fortunę na koncie podmiotu prowadzącego hospicjum? Można. Na zasadzie - tu mógłby powiedzieć Finster, wierzcie mi, bo wszystko co mówię, nawet kłamstwa, to prawda. Do tego, ta władza karmi się strachem i ludzką uległością, a mieszkańcy w ten sposób dają sobą pomiatać - choć płacą podatki z których ten system lokalnej władzy się utrzymuje. Pamiętacie może jak Finster zachęcał chojnickich nauczycieli na Starym Rynku do protestów? I nauczyciele szli w to jak w ogień, bo wydawało się, że to nauczyciele mogą liczyć na Miasto, może Miasto da te podwyżki, itd. Co w sprawie nauczycieli finalnie zrobił Finster? Nic? 

Język lokalnej polityki jest zatruty. Mieszkańcy niepostrzeżenie łykają słowa Finstera, bez oglądania się na ładunek kłamstw, po czasie stając się "nosicielami" kłamstw Finstera. Język jest kolejnym narzędziem władania lokalnej władzy - bardzo bezpieczny, bo nieświadomi życia politycznego mieszkańcy dają się w ten sposób kontrolować. W ten sposób dąży się też do ujednolicenia lokalnych postaw, a nawet myśli, zgodnie z którymi - zawsze - większość, zgodnie z zasadami demokracji, musi być "za" Finsterem i jego polityką. Choć większość Finster uzyskuje w drodze różnych działań, które nie mogą w mojej opinii uchodzić za demokratyczne. 

Problemem jest to, że dla Finstera i jego ekipy wrogiem nr 1 są media i osoby zdolne informować o stanie Miasta zgodnie z faktami oraz takie, które podejmują krytykę władzy - te mogą się narazić na szalone ataki układu władzy i wizyty na prokuraturze. Odpornością na wszelkie przeciwności losu dla lokalnej władzy ma być propaganda sukcesu i rzekomych osiągnięć "wybitnego" Finstera i jego "niezwykle innowacyjnych współpracowników" - takich jak Kopczyński czy obecny wicestarosta Paluch - dwa sztandarowe przykłady jak bardzo spaczony jest ten układ władzy.  Faktem jednak jest, że gdzie się nie spojrzy, nie ważne pod który kamień się zajrzy, wszystko jest spaczone. Choć od lat staramy się odbrązawiać "mit Finstera" jako jedynego godnego fotela burmistrza Chojnic, ta gra nie jest równa. Po naszej stronie jest ciężkostrawna prawda i brak blichtru, po drugiej jest lekka strawa - kłamstwo i wpływy dla wybranych oraz tzw. święty spokój. 

Ważna analogia biologiczna, jeśli władzę przyrównamy do cukru, który krąży w organizmie, to należy pamiętać, że do jego prawidłowego funkcjonowania jest potrzebna insulina - czyli silna i kontrolująca opozycja. Tej obecnie w ogóle nie ma, bo zniszczył ją Finster, podobnie jak niszczy według mnie całe społeczeństwo obywatelskie Chojnic.  Na tej samej zasadzie opozycją kłamstwa w życiu publicznym, nawet słodkiego, jest prawda o życiu publicznym, o sprawach miasta. Przytłoczony dawkami kłamstw, miejski organizm ginie.