W okresie komuny nieefektywni dyrektorzy stawali się nieefektownymi ministrami, albo prezesami klubu "Tęcza". Nomenklatura miała zawsze zestaw stanowisk gotowych do obsadzenia dla skompromitowanych w innym miejscu pracy członków światłej przywódczyni narodu (PZPR). Dawno już napisałem, że w Chojnicach stosowana jest praktyka tzw. karuzeli stanowisk. Przypuszczam, że w niedługim czasie będziemy obserwować znaczne przetasowania na lokalnej scenie politycznej w ramach "powiatowej nomenklatury". Niewiele czasu minie, a może dyrektor Leszek Bonna stanie się wiceburmistrzem, były prezes Mariusz Paluch zaś zostanie przez powiatową klikę wstawiony na stanowisko dyrektora Szpitala Specjalistycznego? To jednak nie wszystko...to tylko przygotowanie pod scenariusz "Finstera starosty"? W tym układzie władzy z jakim mamy do czynienia w Chojnicach oczywistym jest zasada - kruk - krukowi oczu nie wydłubie. Choć panowie się nie kochają, to razem zbudowali lokalny postkomunizm, wielu z nich tkwi w głębokich konfliktach interesów vide - spółki działające wokół Szpitala Specjalistycznego. Niestety (!) tylko od lokalnej społeczności będzie zależeć, czy zgodzimy się na takie przetasowania, które w żaden sposób nie wpłyną na rzeczywistą jakość życia w naszym mieście. Opacznie rozumiana zasada "czas na zmiany", wywodzona z okresu PRL, może stać się poważną bolączką Chojnic. Zresztą dowody na takie działania mamy - wystarczy przyjrzeć się składowi Zarządu Powiatu - koledzy zawsze podadzą sobie rękę, bez względu na koszty społeczne i finanse publiczne.
Przy najbliższych wyborach musimy się zdobyć na społeczną mobilizację, bo bez niej nie uda się nam rozbić tego układu władzy, który sferę publiczną od dawna poddał procesowi prywatyzacji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz