wtorek, 9 października 2018

Na SOR nie byłem

Muszę przyznać, że poczułem się zaskoczony, kiedy odebrałem zaproszenie na uroczyste otwarcie nowego budynku SOR w chojnickim szpitalu. Jestem przedstawicielem Wojewody Pomorskiego przy Radzie Społecznej naszego szpitala, ale mam pewne zasady, których się trzymam - nie lubię nadętych imprez, a szczególnie jestem im przeciwny w okresie wyborczym. To przysłowiowe lansowanie się na publicznym kapitale. Gdyby dyrektor szpitala nie był politykiem, gdyby nie startował do sejmiku wojewódzkiego, to przyznam, rozważyłbym zaproszenie, zakłądając jeszcze, że i ja sam bym nie startował w wyborach. Niestety w Chojnicach brakuje kultury politycznej. Każda okazja, a szczególnie ta za publiczne środki jest wykorzystana do przedstawiania sylwetek polityków i samorządowców - jako tych bohaterów, którzy niby coś zbudowali. Oni nic nie zbudowali! Wszystko powstaje z podatków, a zarządzanie szpitalem przez dyrektora Bonnę pozostawia wiele do życzenia. Osobiście jestem zwolennikiem jego odejścia ze stanowiska na rzecz jakiegoś rzutkiego i politycznie nie uwikłanego menedżera (nie myślę bynajmniej o sobie, od lat powtarzam, że nie chcę być dyrektorem chojnickiego szpitala). 

Ze sprawą otwarcia SOR z pompą w okresie wyborczym wiążę się szersze zagadnienie prowadzenia kampanii wyborczej w Chojnicach. Znowu króluje - plakat. Warto się zapytać - gdzie byli ci wszyscy kandydaci z plakatów i reklam, którzy się dziś tak reklamują, kiedy chodziło o sprawy miejskie i społeczne??? Naprawdę, kiedy czytam o osobach, które startują po prostu - nie znam większości z nich,a w chojnickiej polityce jestem od dekady! 

Dlatego mogę napisać wprost i otwarcie - do obecnej kampanii wyborczej podszedłem na luzie. Działam, robię swoje, monitoruję działania władzy, przedstawiam pewne propozycje dla miasta,ale na kampanię wyborczą nie wydam więcej niż 100 zł! Dlaczego? Bo po prostu nie warto przekupywać wyborców, warto skupić się na tym, co rzeczywiście możemy zrobić, a wyborcy niech się skupią na rzeczywistych dokonaniach i kompetencjach kandydatów. Niektórzy z kandydatów nie ujawniają nawet swojego wykształcenia, oni po prostu są - demagodzy- prowadzący na przykład swoje listy wyborcze. Uważam, że wyborcy mają pełne prawo widzieć o nas wszystko co wiąże się z działalnością publiczną - więc i to jakie mamy kwalifikacje do działań w sferze publicznej. Oczywiście, demokraja to taki piękny ustrój, który pozwala na udział w życiu publicznym ludziom różnych sfer i zawodów - i super - dlatego nie warto utajniać tych informacji -apeluję w ten sposób do tych osób z billboardów o upublicznienie informacji o swoim wykształceniu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz