Podziału na polityczną lewicę i prawicę można się doszukiwać właściwie od zarania politycznych dziejów ludzkości. Jedni upatrują początków tego podziału w Wielkiej Brytanii inni we Francji. Choć ten podział zdaje się być już obecny w jaskiniach, pomiędzy tymi którzy chcieli zmian, a tymi którzy przeciwko nim oponowali. Tak to się utarło stereotypowo w myśleniu, prawica - zabezpiecza status quo, lewica - dąży do zmian.
Więc gdzie jest dziś chojnicka prawica? Ruchy prawicowe tradycyjnie w Polsce utożsamiane z ideami obrony wiary głoszonej przez Kościół katolicki, z osobą Romana Dmowskiego i współczesnymi ruchami takimi jak Prawo i Sprawiedliwość, Obóz Narodowo Radykalny, Narodowe Odrodzenie Polski, Młodzież Wszechpolska itd. nie znajdują w Chojnicach poza PiS-em swej reprezentacji na scenie politycznej. Do tych ugrupowań można też zaliczyć Unię Polityki Realnej i Kongres Nowej Prawicy. KNP ma reprezentację nawet w Radzie Miejskiej. Z lokalnego podwórka należy jeszcze wspomnieć Chrześcijański Ruch Samorządowy na czele z Andrzejem Mielke. Kiedyś mieliśmy jeszcze Wyborcze Forum Samorządowe, rozczłonkowane na części pierwsze w wyniku politycznych walk wewnętrznych.
Kto dziś jest w chojnickiej prawicy. Czy Marcin Wałdoch to prawica? Bo często sam tak o sobie czytam w mediach "lokalny polityk prawicowy".
Nie jest łatwo odnaleźć się na scenie politycznej, a bardzo trudno wskazać swoje miejsce w skali lokalnej. Z czego wynika ta problematyczna sytuacja? Przede wszystkim z wielkich sprzeczności.
W Chojnicach byli PZPR-owcy, dawni ludzie ORMO, a później członkowie SdRP i SLD chodzą po mieście w czasie świąt Kościoła katolickiego niosąc Krzyż. Najzagorzalsza lewica chojnicka okazuje się dziś najbardziej zachowawczym środowiskiem na lokalnej scenie. Dawni działacze SIS "Samorządni" w pewnej mierze dziś stali się "bezpiecznikami" systemu jaki zapanował w naszym mieście.
Prawica natomiast skupia się wokół inicjatyw dążących do radykalnych zmian i otwarcia społeczeństwa. Choć, co wręcz może się wydawać niejednym niewiarygodne, robi to w sojuszu ze środowiskami skrajnie lewicowymi, ale młodszego pokolenia nie mającego konotacji z dawnym systemem PRL-owskim.
Na pierwszy rzut oka chaos. Ideologiczna gmatwanina. Śpieszę z wyjaśnieniami. Środowiska działaczy społecznych (i nie tylko) skupione w i wokół PChS-u to mieszanka ludzi o bardzo rozbieżnych poglądach na bazie ideologicznej, wspólny mianownik to społeczeństwo obywatelskie - otwarte. To zdaje się odrzucenie ideologicznych sporów "wielkiej polityki" poza nawias debaty na szczeblu samorządowym. Widać więc jasno i wyraźnie, że środowiska PChS -u jednoczy mianownik pracy na rzecz lokalnej wspólnoty, kiedy pozostałe środowiska twardo stoją na stanowiskach ideologicznych zabezpieczonych przez myśl polityczną wielkich obozów politycznych, stając się de facto lokalnymi pariasami cudzych myśli nie przystających do lokalnego podwórka.
Jestem w partii Prawo i Sprawiedliwość, a jednocześnie jestem członkiem założycielem PChS. Czy można mnie okreslić jako prawicowca? Uważam, że tak, ale tylko na płaszczyźnie rozumienia prawicowej interpretacji historii Polski. Wszystkie inne płaszczyzny - polityki gospodarczej i społecznej to płaszczyzny na w których jestem na poziomie lokalnym skrajnym lewicowcem. Ale według mojej interpretacji, i nie tylko mojej, cała katolicka nauka społeczna to skrajna lewicowość.
I nie jestem ewenementem w skali tego miasta stojąc pomiędzy lewicą i prawicą. Kiedy patrzę na postawy i wypowiedzi Radka Sawickiego, to uważam go za skrajnego prawicowca odnośnie polityki historycznej, kiedy patrzę na Andrzej Mielke widzę w nim skrajną lewicę odnośnie (dawnych) działań pro społecznych. Kiedy słucham Zbigniewa Reszkowskiego jest to dla mnie lewica w czystej postaci socjalistycznej. Prawicowość Krzysztofa Haliżaka z KNP wydaje się niepodważalna do momentu kiedy nie przeanalizujemy jego wypowiedzi wskazujących na wrażliwość społeczną i dbałość o dobro publiczne. Kiedy słucham lub czytam wypowiedzi kolegów z PiS - Wojtka Rolbieckiego, Bartosza Blumy czy Aleksandra Mrówczyńskiego jest to skrajna lewicowość w wymiarze polityki społecznej i gospodarczej, a prawicowość zaledwie w sferze obyczajowości i przywiązania do instytucji kościelnych (podobnie jak u Andrzej Mielke). Ale to przywiązanie do Kościoła katolickiego wykazuje też Arseniusz Finster, Stanisław Skaja i inne lewicowe tuzy, dawnej związane z SLD i ogólnie obozem postkomunistycznym (poza niezłomnym komunistą Antonim Szlangą oczywiście).
Dlatego na chojnickim podwórku nie ma sensu mówienie o prawicy i lewicy. Na poziomie lokalnym linia podziału biegnie zupełnie gdzie indziej i inaczej powinna być zdefiniowana. Przede wszystkim mamy obóz władzy - więc krąg osób dążących od lat do zabezpieczania swej strefy wpływu i poszerzenia grup interesu (których nazwać można, nie inaczej jak KONSERWATYSTAMI, ujmuje postkomunę, i spadki z liberałów na poziomie rozumienia liberalizmu w skali państwa), oraz obóz postępowców (których można nazwać LIBERAŁAMI, włączając w to skrzydło socjaldemokratyczne, libertariańskie - więc skrajnie prawicowe i anarchistów, więc skrajnie lewicowe ) - dążących do zmian.Z takim podziałem wielu się nie zgodzi, ale przedstawię do tego teoretyczną argumentację. Kiedy w ten sposób spojrzymy na chojnicką scenę polityczną, szczególnie na poziomie miasta to podział wygląda tak (wymienię tylko główne postaci):
KONSERWATYŚCI:
Arseniusz Finster, Mirosław Janowski, Bogdan Kuffel, Stanisław Kowalik, Antoni Szlanga, Leszek Pepliński, Andrzej Mielke, Edward Pietrzyk, Jan Zieliński.
LIBERAŁOWIE:
Radek Sawicki, Mariusz Brunka, Jacek Studziński, Marzenna Osowicka, Krzysztof Haliżak, Marcin Wałdoch.
Gdzie w tym podziale jest PiS? Otóż PiS w Chojnicach to polityczne CENTRUM, generalnie wypadające z bieżącej debaty samorządowej przez wzgląd na brak wyraźnego stanowiska w wielu sprawach. Możemy powiedzieć, że prowadzą politykę balansu od konserwatyzmu po liberalne ataki na zastaną sytuację. Należą do niego moi koledzy z Rady Miejskiej z Barkiem Blumą na czele.
Dlaczego taki podział?
Otóż liberalizm wiąże się z: dążeniem do wyrównywania szans, wskazywaniem na sprawiedliwość społeczną, próbą kompensowania nierówności społecznych, subsydiowaniem indywidualnych wyborów, polityka równości - egalitarnym konceptem społeczeństwa, tworzeniem podstaw opiekuńczości, dążeniem do transparentności działań, likwidowaniem strukturalnych dystansów pomiędzy rządzącymi a rządzonymi, znoszeniem obciążeń podatkowych, zachętą do przedsiębiorczości i samodzielności (pomimo podtrzymania postulatu o opiekuńczości), wolnością obyczajową, demokracją bezpośrednią, laicyzacja życia politycznego.
Konserwatyzm natomiast łączy się z: dążeniem do umacniania i zachowywania - konserwowania zastanych stosunków społecznych, pojęciem silnej - autorytarnej władzy i koncepcji społeczeństwa opartego na elicie (na którą obóz konserwy zdążył się w Chojnicach na barkach Finstera wypromować), demokracją pośrednią, silny związek z religią i dominującym kościołem, skłonność do wskazywania i kreowania autorytetów lokalnych i lokalnie pożądanych wartości i postaw (zabezpieczających zastany "ład").
Zaproponowany przeze mnie podział odpowiada chojnickim realiom politycznym i nie ukrywam, że mnie samego zaskakuje. Otóż dawni komuniści to dziś konserwatyści w wymiarze lokalnym. A do liberałów zaliczyć można nawet tak zwaną prawicę.
Oczywiście metkowanie na liberałów i konserwatystów jest pewną redukcją rzeczywistości, ale nie większą jak utarte (i na poziomie wyjaśniania niesprawdzające się) mówienie o "prawicy i lewicy". Mamy więc w Chojnicach środowiska liberalne i konserwatywne, co śmieszne nie można zaproponować innego podziału nawet w oparciu o poglądy na gospodarkę, bowiem tej nie nadamy ustroju na poziomie miasta, nie mamy do tego narzędzi. Możemy jedynie kreować rozwiązania sprzyjąjące postawom liberalnym bądź konserwatywnym. Jestem za tymi liberalnymi, postępowymi, otwierającymi władzę na społeczeństwo i włączającymi w obieg polityczny lokalnej wspólnoty jak największą ilość rzutkich i światłych osób, których (nie ma się co oszukiwać) w chojnickiej polityce jest ciągły deficyt, ale to przypadłość większości małych miast, a szczególnie tych, gdzie dominują postawy konserwatywne - zachowawcze.
Mało kto pewnie z wymienionych i ich stronników zgodzi się z moją propozycją podziału sceny w Chojnicach, ale w perspektywie filozofii politycznej i rozważań teoretycznych nad lokalnym wymiarem polityki tak to właśnie na dziś wygląda :) I nawet jeśli ktoś będzie się upierał przy nazewnictwie - lewica i prawica, to musi być świadomy, że pojęcia te zatraciły swoje znaczenie w Chojnicach. Bo to co oznacza, nawet w powszechnym rozumieniu lewica - jest dziś de facto prawicą i na odwrót. Scena polityki lokalnej nie odzwierciedla stanu w skali państwowej i nie może być tak definiowana.
Niemniej przede wszystkim dziennikarze lokalnych mediów powinni przestać wprowadzać mieszkańców w błąd mówiąc lewica - o tych którzy noszą Krzyż i zabezpieczają układ budowany od lat, i prawica na tych, którzy dążą do zmian pro - społecznych i demokracji bezpośredniej.
Niemniej przede wszystkim dziennikarze lokalnych mediów powinni przestać wprowadzać mieszkańców w błąd mówiąc lewica - o tych którzy noszą Krzyż i zabezpieczają układ budowany od lat, i prawica na tych, którzy dążą do zmian pro - społecznych i demokracji bezpośredniej.
Panie Marcinie czytam i czytam to co Pan pisze na swoim blogu i zastanawiam się nad taką sprawą. Pan człowiek o szerokich horyzontach myślowych, działacz społeczny i lokalny polityk widzący potrzeby i oczekiwania mieszkańców naszego miasta ogranicza tylko się do pisania na blogu. Jak taki szary Kowalski z Chojnic na codzień zatyrany w pracy przychodzący z roboty padający na tzw."pysk" lub co gorsza biały murzyn który przybył do mamusi z Zachodu bo obcierał tyłki i szorował kible tym z Unii ma usłyszeć głos Pana Marcina Wałdocha ? Bez ironii człowieka chcącego zmienić obecny układ w mieście na nowy np. PCHS bo moim zdaniem konferencje w małej sali to za mało, przekaz medialny jest ale jest to 50 %. Gdzie bezpośrednie spotkania z mieszkańcami oko w oko. To co obecnie widać to że wykreowaliście ze swoich szeregów elitę która ma zastąpić to co obecnie jest, a skąd mieszkańcy mają wiedzieć że nowe znaczy lepsze. Władza dla władzy czy demokracja, programy pisano i głoszono w tym kraju takie piękne bo miała być druga Irlandia i chyba jest jak tam Polak wyjedzie i w wspomnę też o drugiej Japonii i też chyba jest jak na wiosnę kwitną wiśnie.Ludzie są zobojętniali na politykę jest im wszystko obojętne i skupiają się na wiecznym narzekaniu na wszystko i wszystkich i wniosek z tego taki że trzeba umieć do nich dotrzeć.Konserwatyści których Pan wymienił o tym dobrze wiedzą że trzeba grać na odczuciach społecznych prostych szarych obywatelach i w wyniku wyborów samorządowych stare znaczyć będzie dobre. Dlaczego konferencji nie organizujecie w Parku Tysiąclecia jest tam za brzydko, mało miejsca czy ma być to konferencja tylko dla dziennikarzy ? Dlaczego nie chcecie zobaczyć kto się zatrzyma aby posłuchać co mówicie ile osób przyciągnie to co macie do przekazania mieszkańcom tego miasta. Najważniejsza sprawa może w tym Parku usłyszelibyście głos mieszkańców chyba że nie chcecie i Was to nie interesuje !. Ludzie zmieniajcie tę władzę dla dobra ludzi i w ich interesie słuchając tych ludzi pokazując że jesteście inni znaczy lepsi.Po co Wam wynajem sali Park jest dla wszystkich wyjdźcie do ludzi ! Dodam że też chciałbym zmian ale nie tylko personalnych ograniczających się tylko i wyłącznie do zmiany tabliczek Burmistrza i Radnych a reszta zostanie to samo.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW dzisiejszych czasach to już nie ma znaczenia czy ktoś za czasów PRL-u pełnił jakąś funkcję, gdyż dzisiejsza scena polityczna to jedno wielkie bagno i praktycznie czy to lewa czy prawa mają podobne programy polityczne i jeden cel - dorwać się do koryta. W dzisiejszych czasach takie słowo jak idea już nie istnieje, dzisiaj polityką rządzi pieniądz.Kapitalizm to najgorszy system na świeci, który ma gdzieś zwykłego człowieka .
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze. Wyjdziemy do ludzi, ale proszę dać nam jeszcze szansę. Jesteśmy w trakcie tak zwanej długiej kampanii przedwyborczej. Będę pierwszym który odwiedzi wszystkich i z każdym porozmawia ze swego okręgu. Nie ma obawy o resztę działaczy czy o Mariusza Brunkę, każdy z nas realnie na sercu ma chęć zbliżenia się do ludzi, a nie zamykania sie po wyborach w ratuszowych gabinetach. Każdej jednej osobie poświęcimy osobną uwagę i obdarzymy atencją. Też chcę zmian, realnych, a nie personalnych i proszę mi wierzyć mam ogromną nadzieję, ze się nie zawiodę na PChS-ie! Zaczynamy ogromny projekt, który naprawdę może odmienić to miasto i sytuację jaka w nim zapanowała, na lepsze.
OdpowiedzUsuńBagno się osusza i zagospodarowuje na teren użyteczny ;)
OdpowiedzUsuńNO NIE najlepszy "kompan" Zbigniew Reszkowski "lewicą w czystej postaci socjalistycznej"!!! Może Pan napisze dlaczego został tak określony?
OdpowiedzUsuńPan Zbigniew Reszkowski, to człowiek, którego szanuję z wielu powodów. Dlaczego socjalista? No bo nim jest, był związkowcem, walczył o prawa pracownicze, udziela się na kanwie społecznej, a poza tym jest postpiłsudczykiem :) Tak mi się przynajmniej wydaje. Choć wiem, że sam siebie uważa pewnie bardziej za wolnorynkowca :)
OdpowiedzUsuń