Niewiele trzeba szukać, aby natknąć się na ciekawe informacje odnoszące się do pojęcia sprawiedliwości społecznej w naszym mieście. Wyborcy oddając swój głos, często, choć zapewne nie zawsze, kładą swe poparcie dla opcji politycznej bardziej dając się przyciągać marketingiem politycznym, populistycznymi hasłami, aniżeli rzeczywistym programem. Po prostu - obietnice królują. W ten sposób głosują nawet przeciwko interesom własnym jak i grupy społecznej do której przynależą. W skali polityki krajowej można takie przykłady mnożyć - będzie to choćby ciche poparcie Kościoła katolickiego dla PiS, choć PiS, z wyjątkami jest ugrupowaniem laickim, dalekim od realizacji katolickiej nauki społecznej, bo bliższy jest w tym względzie liberalizmowi w odniesieniu do sfery społecznej i obyczajowej i socjalizmowi w odniesieniu do sfery gospodarczej (chyba też z przejawami kapitalizmu państwowego - patrz grupy zbrojeniowe), kiedy Kościół odwrotnie - ideowo wspiera wolną przedsiębiorczość i samoorganizację, ale w sferze obyczajowej jest tradycyjny i zachowawczy. W zasadzie jest to zderzenie dwóch modeli odnoszących się do alokacji dóbr - model liberalny będzie wzmagał dystrybucję (teoria skapywania bogactwa)- a model socjalny redystrybucję dóbr.
Wracając do Chojnic. Jak sprawiedliwość społeczną rozumieli i rozumieją lokalni politycy? Czy są bliżsi w swej postawie nurtowi, który sprawiedliwość wiąże z wolnością jednostkową czy z równością społeczną? Jest to zagadnienie na ciekawą pracę naukową, ale postaram się kilka przypadków przedstawić w formie publicystycznej, żebyśmy mieli w Chojnicach nieco więcej jasności na temat: "jak lokalni politycy i samorządowcy rozumieją sprawiedliwość społeczną"?
Zgodnie ze swoimi postulatami sprawiedliwość społeczną w ujęciu obecnej opozycji w Radzie Miejskiej, czyli z stanowiskiem radnych PChS rozumieć można w perspektywie liberalizmu gospodarczego. Działacze tego stowarzyszenia najczęściej bowiem podnoszą publicznie zalety inicjatyw indywidualnych, alternatywnie tych wychodzących z społeczeństwa obywatelskiego w procesie zmiany i podnoszenia poziomu życia. Proponują też rozwiązania, które będą na pozycji uprzywilejowanej stawiały osoby już posiadające jakiś majątek, osoby reprezentujące klasę średnią i wyższą (propozycje wyprzedaży działek miejskich z upustami dla tych, którzy chcą w Chojnicach budować swoje domy).
W ugrupowaniu Burmistrza Finstera sprawiedliwość społeczna jest zawsze reprezentowana z perspektywy grupy posiadającej władzę - więc swoistego utrzymywania status quo. Dla Burmistrza i Jego obozu sprawiedliwym jest wypłacanie na przykład swojemu koledze kilku tysięcy złotych za robotę DJ-a pod chmurką. Według tego obozu, zgodnie z wymogami populizmu, sprawiedliwie jest wspierać sportowców zrzeszonych w klubach piłkarskich i sam klub, ale już nie jest sprawiedliwym utrzymywanie przez Miasto Chojnice przedszkola samorządowego. Z perspektywy tego kręgu osób, polityka silnie łączy się z gospodarką lokalną, a cały ten system podtrzymują różnorakie "siłowniki" Finstera w różnych obszarach, które mają przyczyniać się do legitymowania i utrzymywania władzy przez obóz, który Chojnicami rządzi od 1998 r. Dlatego środowisko to pozyskało już stopień mistrzowski w dystrybucji dóbr publicznych w taki sposób, aby minimalizować szanse utraty władzy. Zresztą taka strategia wobec dysponowania dobrami publicznymi nie jest niczym nadzwyczajnym dla grup trzymających władzę. W ujęciu ideologicznym szkoła rządzenia Finstera, to adaptacja liberalizmu w wersji neo z naleciałościami warunków postkomunistycznych. Jednostka ludzka jest w tej wizji niewiele znaczącą jednostką statystyczną, chyba, że gwarantuje jeszcze więcej dóbr i prestiżu dla grupy trzymającej władzę. Wszystkie inne jednostki, to jednostki statystyczne, uwzględniane przede wszystkim w procesie gry wyborczej.
Nie można w tym zestawieniu pomijać sojuszników politycznych Finstera, którzy faktycznie przynależą do Jego obozu, jeśli nie z miłości i wspólnoty poglądów, to po prostu z pobudek czysto negatywnych - strachu przed utratą władzy (tym też objawia się postkomunizm, że nie daje pełnej zgody na demokratyczne mechanizmy, takie właśnie jak alternacja władzy). Do tego grona zaliczyć trzeba zarówno lokalnego barona PO, czyli Leszka Bonnę, jak i starostę Stanisława Skaję. PO jaką ideologię posiada, to już każdy po latach rządów tej partii rozumie doskonale, jest to neoliberalizm (zysk ponad wszystko). W wydaniu chojnickim jest to wizja zysku ponad wszystkie inne wartości - nie liczą się przyjęte reguły i normy społeczne. Na porządku dziennym jest konflikt interesów, który przyjmowany jest z dobrem inwentarza świata polityki, chodzi przecież o zysk. Na drodze do zysku nie mogą stanąć tak trywialne bariery jak normy i wartości. Dlatego można robić interesy z małżonką, czy kolegami z partii, a nawet być po linii partyjnej szefem własnego szefa, co gwarantuje nietykalność na politycznym stołku. Środowisko to lubi popisywać się indolencją i ignorancją, a nawet chamstwem, kpiąc sobie z "ludu chojnickiego" w sposób zupełnie otwarty. Dla nich milionowe straty zarządzanych przez nich przedsiębiorstw, nie są stratami, tylko na przykład jakąś "amortyzacją", itd. Gdyby nie działanie społeczne, moje i moich dawnych kolegów, to ich poplecznicy dalej pełnili by swoje stołki siejąc społeczne zgorszenie. Ci ludzie kierują się groteskowym założeniem hasła "skapywania". Usprawiedliwiają swoją działalność zasłoną dymną - wyrażaną poglądem o bogaceniu się wraz z nimi i dzięki nim, szerokich rzesz społecznych. Jest to prosta zasada według, której neoliberał tworzący miejsca pracy i zakładający kolejne przedsiębiorstwa daje ludziom dochód i im więcej kumuluje bogactwa, tym więcej może dla mas spaść z "pańskiego stołu". Dobrze wiemy, jak wsteczne i poronione jest takie myślenie, szczególnie w warunkach lokalnych społeczności tonących w zależnościach postkomunizmu, gdzie wolny rynek oznacza tyle co posiadanie telefonów do odpowiednich osób.
Ostatnim godnym wspomnienia i mającym w obecnych warunkach znaczenie na lokalnej scenie politycznej środowisku jest PiS. Partia rządząca przede wszystkim jako jedyna partia polityczna w III RP dotrzymała obietnic wyborczych! W sensie ideologicznym PiS prezentuje stanowisko socjalno-konserwatywne. Oznacza to troskę o obywateli na różnych szczeblach drabiny społecznej, ale rzeczywiście w największym stopniu troskę o tych, którzy mogą czuć się ofiarami globalnego i polskiego uderzenia neoliberalnej doktryny szoku, która zasiała swoje spustoszenie w państwach Europy Środowo-Wschodniej. Jak wiadomo, nie ominęła i takich miejscowości jak Chojnice. PiS nigdy nie miał znaczącego wpływu w mieście na politykę lokalną. Nie stało się też tak w latach 2005-2007. Dlatego dopiero teraz chojniczanie mają szansę wprowadzić do Rady Miejskiej taką liczbę radnych z listy PiS, która będzie wystarczająca do uzyskania realnego wpływu na proces podejmowania decyzji w mieście. W Chojnicach jest wiele osób, które cierpiały i cierpią niedostatek i biedę, nie tylko z powodu rządów PO w Polsce, ale i z wyniku złego alokowania dóbr publicznych w Chojnicach, który to sposób daleki jest od pojęcia sprawiedliwości społecznej w kanonie myśli socjalno-konserwatywnej.
Na scenie politycznej Chojnic są potencjalnie tylko dwa środowiska polityczne, które mogą gwarantować rozwój zamiast stagnacji, i prawdę zamiast kłamstw. Jedną z tych grup jest PiS, a drugą, może być PChS, jeśli wróci na łono myśli i charakteru ideowego, który zakreśliłem tej organizacji już w pierwszym jej regulaminie z którym została najpierw zarejestrowana.
W mojej opinii Arseniusz Finster nadal ma spore szanse na utrzymanie stanowiska burmistrza, i to niestety nie na 4, a na 5 kolejnych lat, ale Rada Miejska w ordynacji proporcjonalnej może stać się miejscem dla silnej opozycji, a być może i sama Rada Miejska będzie w większości w opozycji do Arseniusza Finstera. I taki scenariusz uważam za najbardziej korzystny dla Miasta Chojnice na kolejne 5 lat. Dopuszczam myśl, że Finster będzie nadal Burmistrzem, ale Rada Miejska będzie nasza, przez co Finster będzie wiązany w swoich czasami irracjonalnych decyzjach.
W Chojnicach na jesień sprawiedliwości stanie się zadość, jeśli spełni się hasło: "Nasza Rada, Wasz Burmistrz".
Zgodnie ze swoimi postulatami sprawiedliwość społeczną w ujęciu obecnej opozycji w Radzie Miejskiej, czyli z stanowiskiem radnych PChS rozumieć można w perspektywie liberalizmu gospodarczego. Działacze tego stowarzyszenia najczęściej bowiem podnoszą publicznie zalety inicjatyw indywidualnych, alternatywnie tych wychodzących z społeczeństwa obywatelskiego w procesie zmiany i podnoszenia poziomu życia. Proponują też rozwiązania, które będą na pozycji uprzywilejowanej stawiały osoby już posiadające jakiś majątek, osoby reprezentujące klasę średnią i wyższą (propozycje wyprzedaży działek miejskich z upustami dla tych, którzy chcą w Chojnicach budować swoje domy).
W ugrupowaniu Burmistrza Finstera sprawiedliwość społeczna jest zawsze reprezentowana z perspektywy grupy posiadającej władzę - więc swoistego utrzymywania status quo. Dla Burmistrza i Jego obozu sprawiedliwym jest wypłacanie na przykład swojemu koledze kilku tysięcy złotych za robotę DJ-a pod chmurką. Według tego obozu, zgodnie z wymogami populizmu, sprawiedliwie jest wspierać sportowców zrzeszonych w klubach piłkarskich i sam klub, ale już nie jest sprawiedliwym utrzymywanie przez Miasto Chojnice przedszkola samorządowego. Z perspektywy tego kręgu osób, polityka silnie łączy się z gospodarką lokalną, a cały ten system podtrzymują różnorakie "siłowniki" Finstera w różnych obszarach, które mają przyczyniać się do legitymowania i utrzymywania władzy przez obóz, który Chojnicami rządzi od 1998 r. Dlatego środowisko to pozyskało już stopień mistrzowski w dystrybucji dóbr publicznych w taki sposób, aby minimalizować szanse utraty władzy. Zresztą taka strategia wobec dysponowania dobrami publicznymi nie jest niczym nadzwyczajnym dla grup trzymających władzę. W ujęciu ideologicznym szkoła rządzenia Finstera, to adaptacja liberalizmu w wersji neo z naleciałościami warunków postkomunistycznych. Jednostka ludzka jest w tej wizji niewiele znaczącą jednostką statystyczną, chyba, że gwarantuje jeszcze więcej dóbr i prestiżu dla grupy trzymającej władzę. Wszystkie inne jednostki, to jednostki statystyczne, uwzględniane przede wszystkim w procesie gry wyborczej.
Nie można w tym zestawieniu pomijać sojuszników politycznych Finstera, którzy faktycznie przynależą do Jego obozu, jeśli nie z miłości i wspólnoty poglądów, to po prostu z pobudek czysto negatywnych - strachu przed utratą władzy (tym też objawia się postkomunizm, że nie daje pełnej zgody na demokratyczne mechanizmy, takie właśnie jak alternacja władzy). Do tego grona zaliczyć trzeba zarówno lokalnego barona PO, czyli Leszka Bonnę, jak i starostę Stanisława Skaję. PO jaką ideologię posiada, to już każdy po latach rządów tej partii rozumie doskonale, jest to neoliberalizm (zysk ponad wszystko). W wydaniu chojnickim jest to wizja zysku ponad wszystkie inne wartości - nie liczą się przyjęte reguły i normy społeczne. Na porządku dziennym jest konflikt interesów, który przyjmowany jest z dobrem inwentarza świata polityki, chodzi przecież o zysk. Na drodze do zysku nie mogą stanąć tak trywialne bariery jak normy i wartości. Dlatego można robić interesy z małżonką, czy kolegami z partii, a nawet być po linii partyjnej szefem własnego szefa, co gwarantuje nietykalność na politycznym stołku. Środowisko to lubi popisywać się indolencją i ignorancją, a nawet chamstwem, kpiąc sobie z "ludu chojnickiego" w sposób zupełnie otwarty. Dla nich milionowe straty zarządzanych przez nich przedsiębiorstw, nie są stratami, tylko na przykład jakąś "amortyzacją", itd. Gdyby nie działanie społeczne, moje i moich dawnych kolegów, to ich poplecznicy dalej pełnili by swoje stołki siejąc społeczne zgorszenie. Ci ludzie kierują się groteskowym założeniem hasła "skapywania". Usprawiedliwiają swoją działalność zasłoną dymną - wyrażaną poglądem o bogaceniu się wraz z nimi i dzięki nim, szerokich rzesz społecznych. Jest to prosta zasada według, której neoliberał tworzący miejsca pracy i zakładający kolejne przedsiębiorstwa daje ludziom dochód i im więcej kumuluje bogactwa, tym więcej może dla mas spaść z "pańskiego stołu". Dobrze wiemy, jak wsteczne i poronione jest takie myślenie, szczególnie w warunkach lokalnych społeczności tonących w zależnościach postkomunizmu, gdzie wolny rynek oznacza tyle co posiadanie telefonów do odpowiednich osób.
Ostatnim godnym wspomnienia i mającym w obecnych warunkach znaczenie na lokalnej scenie politycznej środowisku jest PiS. Partia rządząca przede wszystkim jako jedyna partia polityczna w III RP dotrzymała obietnic wyborczych! W sensie ideologicznym PiS prezentuje stanowisko socjalno-konserwatywne. Oznacza to troskę o obywateli na różnych szczeblach drabiny społecznej, ale rzeczywiście w największym stopniu troskę o tych, którzy mogą czuć się ofiarami globalnego i polskiego uderzenia neoliberalnej doktryny szoku, która zasiała swoje spustoszenie w państwach Europy Środowo-Wschodniej. Jak wiadomo, nie ominęła i takich miejscowości jak Chojnice. PiS nigdy nie miał znaczącego wpływu w mieście na politykę lokalną. Nie stało się też tak w latach 2005-2007. Dlatego dopiero teraz chojniczanie mają szansę wprowadzić do Rady Miejskiej taką liczbę radnych z listy PiS, która będzie wystarczająca do uzyskania realnego wpływu na proces podejmowania decyzji w mieście. W Chojnicach jest wiele osób, które cierpiały i cierpią niedostatek i biedę, nie tylko z powodu rządów PO w Polsce, ale i z wyniku złego alokowania dóbr publicznych w Chojnicach, który to sposób daleki jest od pojęcia sprawiedliwości społecznej w kanonie myśli socjalno-konserwatywnej.
Na scenie politycznej Chojnic są potencjalnie tylko dwa środowiska polityczne, które mogą gwarantować rozwój zamiast stagnacji, i prawdę zamiast kłamstw. Jedną z tych grup jest PiS, a drugą, może być PChS, jeśli wróci na łono myśli i charakteru ideowego, który zakreśliłem tej organizacji już w pierwszym jej regulaminie z którym została najpierw zarejestrowana.
W mojej opinii Arseniusz Finster nadal ma spore szanse na utrzymanie stanowiska burmistrza, i to niestety nie na 4, a na 5 kolejnych lat, ale Rada Miejska w ordynacji proporcjonalnej może stać się miejscem dla silnej opozycji, a być może i sama Rada Miejska będzie w większości w opozycji do Arseniusza Finstera. I taki scenariusz uważam za najbardziej korzystny dla Miasta Chojnice na kolejne 5 lat. Dopuszczam myśl, że Finster będzie nadal Burmistrzem, ale Rada Miejska będzie nasza, przez co Finster będzie wiązany w swoich czasami irracjonalnych decyzjach.
W Chojnicach na jesień sprawiedliwości stanie się zadość, jeśli spełni się hasło: "Nasza Rada, Wasz Burmistrz".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz