sobota, 31 października 2009

Nepotyzm w samorządzie

Od kiedy obowiązuje Ustawa z dnia 20 czerwca 2002 r. o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta (Dz. U. nr 113 poz. 984, rok 2002), szerzy się patologia życia politycznego w polskich samorządach, szczególnie w samorządach małych i średnich.

Typowym staje się tworzenie politycznych folwarków, gruntowanie praktyk nepotyzmu, czy zabezpieczanie źle pojętego interesu, zwyczajnie działając na szkodę społeczeństwu.

Określone grupy - "kręgi władzy", korzystają z przywileju dysponowania publicznymi pieniędzmi organizując coraz to nowe igrzyska dla ludu, co pozwala przy założeniu budowania coraz to nowych chodników i stawiania płotów, oraz wymiany krawężników na utrzymanie odpowiedniego poziomu poparcia. Niestety wśród politycznie świadomej i społecznie wrażliwej części społeczeństwa narasta poczucie oblężenia. Omnipotencyjna władza lokalna zawłaszcza sobie kolejne przejawy życia społecznego i politycznego mieszkańców, biorąc się nawet za organizację imprez okolicznościowych o tak niskiej randze, jak powitanie, czy pożegnanie lata. Żadna inicjatywa społeczna nie pozostaje niezauważoną, a przejawem wzmacniania kontroli nad życiem politycznym danego "polis", staje się przy każdej możliwości próba jeśli nie otwartego ataku na projekty organizacji pozarządowych, to bardziej skrytej działalności polegającej na próbie dotarcia do działaczy społecznych celem uzależnienia ich działalności od środków kasy gminy i kaprysów "kasztelana".

Groźnym przejawem ograniczania życia społeczno - politycznego i krępowania swobody obywatelskiej w Polsce jest właśnie możliwość sprawowania władzy w samorządach w nieskończoność. W Polsce ratuszowe, i gminne oraz powiatowe sale obrad stają się miejscem ubijania dobrego biznesu przy atmosferze wewnętrznego spokoju sprawujących władzę i braku nacisku ze strony podporządkowanych organizacji pozarządowych i "zahuczałej" opozycji. Tutaj musiałbym się zgodzić z teoretykiem nauk politycznych Haroldem Lasswellem, który powiadał, że aby wiedzieć kto rzeczywiście sprawuje władzę trzeba zadać pytanie wobec życia publicznego; "Kto, dostaje co , kiedy i jak"? Generalizując, władzę posiada ten kto dysponuje środkami, elitą są Ci, którzy mają najszerszy dostęp do najrzadziej występujących dóbr...Czy takiego już szerokiego dostępu do dóbr nie ma burmistrz który sprawuje władzę 15 lat? W tym wypadku wydaje mi się, że władzę można przyrównać do dobra materialnego (a przynajmniej możliwości rozporządzania nim), które jest bardzo rzadkie, a fotel burmistrza jest zwyczajnie synonimem najszerszego z możliwych dostępu do tego jakże rzadkiego dobra w małej społeczności jakim są poważne sumy pochodzące z pieniędzy publicznych. W ten sposób każdy burmistrz, który nie prowadzi pod wpływem alkoholu (choć i to dyskusyjne, bo kto go po latach "rządów" śmie sprawdzić na powiatowej drodze), nie bije żony, nie zabija i nie sypia z tymi którzy tego sobie nie życzą może w nieskończoność sprawować urząd burmistrza. Każdy rozsądnie myślący obywatel czuje, że coś w życiu lokalnym zaczyna być nie tak, od kiedy funkcjonuje wymieniona wyżej ustawa. Aby być burmistrzem więcej jak dwie kadencje, nie trzeba specjalnych telentów, wystarczy po prostu albo unikać wpadek, albo stworzyć taki "krąg władzy", dla którego wpadka burmistrza czy wójta będzie okazją do wykazania swej dozgonnej lojalności.

Tutułowy nepotyzm, staje się faktem w czasie trwania kolejnych kadencji. Wierny orszak "kasztelana" staję się czymś na wzór zewnętrznej rodziny. Uwikłani są razem we wspólne biznesy, mniejsze lub większe afery, każdy każdego szachuje i cały układ cementuje się jeszcze bardziej, bo cała konstrukcja trzeszczy w posadach dlatego trzeba się im trzymać razem coraz mocniej. Cel jest jeden za wszelką cenę pozostać przy władzy, niestety jest to gra bez szczęśliwego końca, pada coraz więcej "ofiar", a układ ma charakter sycylijskiej familii.

Wspomniany akt prawny, będący podstawą tej rzeczywistości jest przekleństwem polskiego ustroju. Nie możemy liczyć na to, że włodarz po 10, czy 15 lub 20 latach sam odejdzie. Sprawowanie władzy na zasadzie kadencyjności jest istotą demokracji, o czym nie pamiętali bonzowie SLD forsujący omawianą ustawę. Czy pozostaje nam liczyć na etyczno - moralne rozwiązanie problemu, czyli dobrowolne rezygnowanie z dalszych kadencji?Na to już sobie odpowiedziliśmy - nie! Prawo pozwala też na tworzenie obywatelskich projektów ustaw, czy projektów ich nowelizacji, wystarczy 100 tyś podpisów, możemy zacząć w Chojnicach! Przecież nie chcemy w Polsce rządów, lokalnych władców, jak dajmy na to osławionego Roberta Mugabe w Zimbabwe. O wolność i demokrację trzeba walczyć, brak obywatlskiej czujności i zezwalanie na zamach na społeczeństwo obywatelskie może skutkować problemami dla cełego kraju, a nie tylko dla poszczególnych gmin.

Gwoli ścisłości, nie opowiadam się za tym, aby skrócić kadencje, lub ograniczyć je do jednej. Uważam, że rozsądnym byłby zapis o maksymalnie trzech kadencjach, co z jednej strony pozwoli rozhuśtać się danego samorządowcowi w roli wójta-burmistrza - na korzyść samorządu, z drugiej natomiast, da gwarancję rotacji elit i zabezpieczy lokalną demokrację.

Oczywiście mój felieton ma charakter czysto aksjologiczny, głęboko wartościujący, ale jest wynikiem dogłębnej obserwacji życia społecznego w niewielkich gminach. Jest też owocem doświadczeń jakie wyciągnąłem z prób podejmowanych przez lokalne władze, próbujące zawłaszczyć sobie każdy teren działalności organizacji pozarządowych.

3 komentarze:

  1. Jak najbardziej jestem za ograniczeniem rządów w samorządach do dwóch kadencji. Może być kadencja 6 letnia. Powinno się to odnosić, tak do radnych, jak i prezydentów, burmistrzów czy wójtów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Marcinie! Nie podoba mi się co Pan robi i pisze w związku z rocznicą wyzwolenia Chojnic. Krótko mówiąc Pana zachowanie wywołało mój ostry sprzeciw, czemu dawałem wyraz na kilku portalach. Wsponinam o tym, bo powyższy tekst bardzo mnie zainteresował. I generalnie się zPanem zgadzam. Tyle,że Pan, bardzo ostro negujący lata PRL-u , czyli okresu, w którym wszelka władza byłaprzynoszona w teczkach, powinien docenić fakt, że obecnie społeczeństwo może w wolnych wyborach wybrać wedle własnego uznania. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie, ja jako część tego społeczeństw, jasno i wyraźnie sprzeciwiam się oddawania hołdów symbolom totalitaryzmu. Racja, kto chce niech to robi, ale władza nie ma juz legitymacji robić tego w imieniu mieszkańców. Ma Pan rację, te czasy minęły. Pozostaje tylko czekać, aż ta władza to zrozumie, lub inna ją zastąpi.

    OdpowiedzUsuń